Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wlascicielka, vol 8: Rzeczywiste rozkosze...

Puszek wije się wśród pościeli, a ubrane mu przez mnie rano kolorowe majtki wiszą na lewej kostce bujając się z każdym ruchem na boki niczym chorągiewka. Dyszy, pojękuje, rumianą twarz co rusz przechodzi kolejny grymas przyjemności. Obnażony biust sterczy, gdy prawa dłoń Oszki ściska go, gładzi czy też tylko delikatnie masuje. Usta blondynki są zajęte szyją i twarzą mojego kotka, palce lewej zaś poza małym i kciukiem nie są widoczne tkwiąc w różowym wnętrzu Aiszy... Ich wargi znów się stykają, a szatynka unosi się na poduszkach, gdy nadgarstek porusza się kolejny raz. Na plus, nie trzymam żadnego dildo albo czegoś w tym rodzaju. O, i mają ubrane obróżki, przez co wyglądają uroczo w tym swoim akcie. Może jednak...

Nie, Oszka jedynie przesuwa swoją głowę niżej i bierze w usta pierś, nadal nie przestając zadowalać swoją dłonią. Pomyśleć, że jeszcze chwile temu tak ładnie i niewinnie się całowały, ubrane w sweterki, uczesane, przytulone do siebie i uśmiechnięte jak dwa małe aniołki? Ile razy to tłumaczyłam, że mają się przy mnie ograniczać, ale przy kąpieli przymykałam nawet oko na to, że pod pretekstem „mycia” masowały sobie wzajemnie cycki i stópki? A mimo to, uwielbiają łamać zasady, które wzajemnie sobie ustaliłyśmy. Stracił figlarność dziecięcej zabawy w łapki, nieśmiałych buziaków a stały się świadomą relacją opartą na wzajemnej rozkoszy z zauważalnym podziałem na role. Pierożek była inicjatorką, a Puszek uczestniczką tychże uciech. Może teraz zauważą, że tutaj stoję? A nie, nie. Oszka pociąga wargami sterczący sutek, przesuwa się znów niżej, całuje brzuszek i zasłania swoimi złotymi kudełkami jej krocze, nawet nie odrywając na moment żadnej z dłoni. Nawet Migdał, najwyraźniej nie miał ochoty na to patrzeć, bo biedak leży pyszczkiem w poduszkę przy porzuconym przez swoją panią brzoskwiniowym kucyku. Naciskam spust aż cztery razy, a zraszacz do kwiatów wystrzeliwuje wilgotną mgiełkę w ich stronę, opadającą na nagie ciała jako krople.

- Taly! - rozlega się zły, niemal rozpaczliwy pisk Oszki, gdy odrywa się i przewraca na bok, a Aisza momentalnie kuli się, udami zasłaniając obnażone krocze a ramionami biust w wstydzie – Myślałyśmy, że już pojechałaś i...

- Nie było mnie cztery minuty! Cztery! - odpowiadam, odstawiając swoje narzędzie wychowawcze do kociąt, patrząc na ich czerwone buzie – Mam być zazdrosna? - sięgam po czarny sweter z krzesła i przesadzam króliczka do galeryjki zdjęć – Chociaż nie wiem o którą bardziej.

- Maja mówi, że jak ktoś jest zazdrosny ma sobie wsadzić rękę w majtki albo się przyłączyć. - odpowiada mi, pokazując język, po czym przytula się do Aiszy, układając piersi na jej ramieniu i całując pocieszająco – To ty nas zostawiasz same, smutne i nienasycone po tym pokazie...

Rzeczywiście, mogłam ponosić trochę winy za to co teraz robiły, przebierając przy nich w komplet złożony z wzorzystego, koronkowego, przejrzystego półgorsetu, dopasowanych do tego fig i pasa do pończoch, a potem jeszcze wciągnąć czarny nylon na nogi, bo Osia aż się zapowietrzyła, a Aisza obserwowała jedynie zaciekawiona. Pod białą sukienką za kolano, z długimi rękawami, właściwie nie było tego widać. Grudniowe śniegi zachęcały do ubrania się cieplej w grube rajstopy i pełne majtki, ale serce podpowiadało, że lepiej by było ładnie i zmysłowo.

- Jak będziesz tak we wszystkim słuchać Majki to wyrosną Ci włosy na języku. - kręcę głową, po czym spoglądam na Aiszę wpatrującą się we mnie z pewną dozą szacunku – Daj pańci buzi na szczęście, co też sobie pofigluje. - mówię do niej, pochylając się bliżej, a ona leciutko muska mój policzek – W lodówce jest bita śmietana, jak macie ochotę. - widzę te rozpromienione buzie – Ale nie w łóżku, bo się wszystko potem lepi. I po kolacji, ,musiały się z powrotem ubrać zanim was zawoła moja mama. - głaszczę obie po główkach – Jak ładnie poprosicie, Ase jak wróci już z pracy, to włączy wam co będziecie chciały. I nie zapomnijcie umyć ząbków przed spaniem. - stukam je palcem po noskach – Bądźcie trochę grzeczniejsze, co? - wychodzę, ale przez szparę drzwi widzę, jak wracają do przerwanych pocałunków i pieszczot

Mama jak zawsze, pije herbatę siedząc na kanapie przed telewizorem z włączonym jakimś chińskim serialem lub filmem. Sądząc po strojach, coś historycznego. Może i ten widok byłby lepszy, gdyby tata ją obejmował, bo wreszcie odważyli się zamieszkać razem w jego domu, gdy teraz już oddała hodowle w ręce Ase. Nadal jest kojący w inny sposób, bo jeszcze dziesięć lat temu właśnie tak ją widziałam. Tata mógł sprawiać wrażenie groźnego i przerażającego olbrzyma, ale miał złote serce. Ona zaś była normalną kobietą z nadwagą, spokojną kurką domową, robiącą z nami lekcje, gotującą i wożącą nas do szkoły czy ukochanego taty. Z taką samą filiżanką zielonej herbaty załatwiała sprzedaż mężczyzn, których trenowała na maszyny bojowe, obserwowała ich codzienne rytuały ćwiczeń i gwałtów, prowadząc do upokorzenia, a czasem nawet śmierci. Wystarczy wspomnieć jak wyglądało testowanie czy psy nadają się już na sprzedaż.

Zadanie proste. W godzinę tysiąc pompek, potem dziesięć kilometrów biegu i wspinaczka po skałce. Do pierwszego testu ubierano im specjalny strój, który układał ciężar stu dwudziestu kilogramów na ciele. By zostało uznane za raz, musieli podskoczyć, wyprostować się, klasnąć i wrócić do pozycji. Drugie zadanie było na bieżni w chłodni przy pięciu stopniach Celsjusza nago, co trzy minuty polewano ich jeszcze wodą pod ciśnieniem. Z wszystkiego wspinaczka była najłatwiejsza, bo skałki po prostu były zaostrzone, a co jakiś czas buchająca gorąca parą z otworów. Pokonanie pół kilometra w pionie było uznane za zakończenie sprawdzianu. Najlepsze osobniki wyrabiały się z zapasem.

Skończywszy sześćdziesiąt kilka lat, które wolały leniuchować. Niektóre jej rówieśniczki, wzorem mężów kupujących młode kochanki w obrożach, brały od Dani mężczyzn do towarzystwa, potrafiących nadal doceniać obwisłe biusty, suche pochwy i zmarszczki. Ponieważ Kiwi skończył w korycie jako pożegnalny posiłek jej stadka, podejrzewaliśmy, że kupi nowego i zrobi z niego coś podobnego. Niespodziewanie jednak, ktoś inny sypia przy jej boku, skulony pod ramieniem, przyciskając ucho do piersi. W zakupionych specjalnie dla niego ubraniach, chociaż ograniczających się do tylko męskiej bielizny i koszulek, nadal ładnie strzyżony, Cargo kojarzył się z odwróconą płciowo relacją Sary i taty. Nie posiada on żadnej formy chipa w czaszce, cały jego trening opierał się o warunkowanie freudowskiego ID. Jednym z cech była nienawiść do mężczyzn. Nawet na Cliforda spoglądał nieufnie, chociaż mama dała mu na to wyraźne „nie”. Za to gdy Luke chciał wylizać jej stopy, bo to zakłada jego oprogramowanie, końskim kopniakiem posłał go na ścianę pięć metrów dalej i był gotów rozszarpać swoimi dziwnymi, ostrymi zębami gardło, póki nie kazała mu przestać.

- Ciekawe, czy jej mama też taka była. - mówię zakładając sweter, a on spogląda na mnie, otwierając jedno z sowich oczu - Niewyżyte nimfetki.

- Przy Dawidzie były grzeczne, to głównie ja zapewniałam im zabawki. - odpowiada mama, przekładając dłoń na głowę swojego ulubieńca i oko znów się zamyka – Chciał, by czuły się szczęśliwe. Zawsze. - po czym spogląda na mnie – Był też zawiedziony, że twoja siostra się wstydzi powiedzieć o swoim narzeczonym. Że mieszkają razem i się spotykają.

- Wiedzieliście? - unoszę brew zdziwiona – Więc pewnie wiesz, z kim idę na randkę.

- Z Natanem. Mała Sara mówiła. - odpowiada mama znów popijając herbatę – Mam nadzieje, że nie masz zamiaru przed nim klęczeć jak suka w obroży lub kochać jak klacz rozpłodowa. - zamyśla się na chwilę - Moja matka zawsze mówiła, że mężczyzna jest tak silny, jak pozwoli mu na to kobieta. Jeśli pozwolisz mu na to raz, będzie żądał zawsze. - odstawia filiżankę i wraca do gładzenia głowy swojego pieszczocha – Kiedy miała dwanaście lat, po śmierci mojej babci własny ojciec sprzedał ją do burdelu za garść banknotów. Znalazła go dziesięć lat później, żył w nędzy. Zaprosiła go do swojego domu na kolację, ale chociaż siedział z nią przy stole, to nie jadł. Kazała go pozbawić rąk i nóg, a potem przez kolejne dziesięć trzymała go na dnie studni, by poczuł to samo co ona. Z swoim mężem, moim ojcem, chciała mieć tylko córkę, ale pierw urodziła mojego brata. Z wściekłości za to wykastrowała go. Stał się jej mówiącym narzędziem, a w jego miejsce wzięła sobie czternastu kochanków. Dowiedziawszy się, że jeden z nich zapłodnił jej służkę i chciał, by ta usunęła po cichu dziecko, przybiła go za penisa do pniaka i dała nóż. Sam sobie go odciął po trzech dniach bólu. Nakazała go opatrzyć i wszyscy myśleli, że to koniec. Ale ona oddała go pozostałym mężczyzną, by traktowali go jak kobietę przez tydzień. Jeśli któryś by się wyłamał, skończyłby jak on. Po tym zamknęła w skrzyni by tylko głowa wychodziła i nakazała karmić ponad możliwości, a gdy rzygał, to i to mu dawać. Rok później skrzynia pękła od jego cielska, taki był gruby. Ku zaskoczeniu wszystkich, kazała go wtedy głodzić, by był na skraju życia. W cztery miesiące wyglądał jakby nosił płaszcze z własnej skóry. Wszyto mu w brzuch truchło małpy, ogłosiła go ciężarną. Miał własną służbę, pokój i inne przyjemności, ale wciąż tylko błagał, by wreszcie się zlitowała i go już zabiła. Umarł w wielkich męczarniach, gdy zżarły go robaki z gnijącego wewnątrz mięsa. - uśmiecha się pod nosem – Kochałam moją mamę, nawet jak była przeciwna waszemu ojcu. Miała już dla mnie wybranego męża, którego pewnie też bym wykastrowała po urodzeniu pierworodnej.

- Wystarczyło baw się dobrze, Talita. - odpowiadam jej uśmiechając się krzywo – Natan jest inny. Miły, silny i...

- Ma tak ładną buźkę, że nic, tylko by na niej siedzieć przez całe życie, nawet sikając pod siebie, a on by nic nie strajkował. - rozlega się głos Ase i po chwili czuje wilgotne wargi Luka na kroczu, gdy dopada mnie na czworaka, widząc sukienkę – Ciocia i Sara chcą przyjechać na kolację, więc żałuj, że jedziesz. - na warknięcie Cargo, gdy dupa kastrata za bardzo zbliża się do kolan jego pani wyrywa głowę i kuląc odsuwa bezpiecznie, a Ase wreszcie wchodzi do pokoju – Ależ się wystroiła.

- Wiem. - odpowiadam, uśmiechając się do niej – Nie mówcie Oszce, to dostanie od Sary po uszach za to co odwalają z Aiszą w sypialni. - chichoczę

- Aż tak? Nie widziałaś, co Maja wyczyniała ze swoją poprzednią dziewczyną na recepcji u nas w klubie. - wzdryga się – Czemu nie możesz mi też zrobić takiego? - wskazuje na leżącego posłusznie psa – Bliźniaki zatłukły już trzecią omegę, która próbowała zająć miejsce alfy. Zrobili sobie z jego ciała piłeczkę do ping ponga, rzucając nim do siebie nawzajem jakby nic nie ważył. Nawet przytulanki z feromonami ich nie pociągają, by chociaż ich zachęcić do dotknięcia fiutem.

- Moją pierwszą alfą był mężczyzna, który zamordował dwadzieścia kobiet i dzieci. - mówi jej mama, znów patrząc na serial – Gdy zaczynaliśmy, skupiał się na opowiadaniu co mi zrobi jak się wydostanie i nazywał mnie grubą skośnooką suką, zastanawiał się, czy potrafię sobie chociaż ogolić cipę. Miesiąc później nie miał sześciu palców przy stopach, połowy uzębienia, w jego fiucie było więcej zszywek niż w kanapie, schudł trzynaście kilogramów, a jak w dupę wkręciło się żarówkę, to dało się czytać tyle voltów szło przez ciało. Jak wpuściłam go na arenę, gdzie rządziło już dwóch chłopców, których puściłam kilka dni wcześniej po podobnym treningu, sam ich uspokoił. Każdy z tych głupków bał się Duna i Mungo, ale oni bali się Jugo. Jugo zaś na mój widok truchlał i był gotów wylizać mi buty z błota. Miałam ich prawie sześć lat, potrafili podporządkować sobie wszystkich. Czekając, aż bliźniaki same wybiorą nową, czekasz aż rzucą się na siebie. Jak blisko siebie siadają? - Ase otwiera usta, patrząc na mamę, jakby właśnie coś zrozumiała – Lider nie pojawia się sam, jego się tworzy i wpuszcza. Masz stado owiec, którymi ma rządzić lew. - po czym kieruje wzrok na mnie - Zapytaj się swojego chłopca, czy mieli okazje już sprawdzić moje pieski w akcji

Kiwam głową z uśmiechem. Natan był tylko siedem lat starszy i działał w jednej z kilku organizacji działających tuż pod granicami prawa. To co robili było legalne, to jak robili nie. To właśnie on kupił dla nich ostatni miot z psiarni mamy. Siostra wciąż nabijała się z jego pociągłej, gładkiej twarzy i sennych, szarych oczu, zestawionych z niemal siwymi włosami dodającymi mu lat. To ten typ dawnych wojskowych, którzy nawet w cywilu dbali o swój wizerunek i dyscyplinę. Szczupły, może nie jak Luke czy inne psy Dani, ale była to miła odmiana od faszerowanych mieszanką testosteronu i sterydów omega czy misiowatych taty albo Salomona. Interesujący. Dostatecznie, by sprawić, że przyjęłam zaproszenie na kolację. I jak pomyślę głębiej, to pierwszy facet, który to zaproponował. Z Rufo poszłam do łóżka z ciekawości, a skończyło się na tym, że biedak dowiedział się jak to jest być męską dziwką. Ase miała racje. Facet, który zna biznes jest takim, którego potrzebujemy. Oni widzą coś więcej niż zaspokojenie seksualne, które mogą sobie kupić na stałe.

- Ucałujcie od mnie Sarę i ciocię. - zgarniam do torebki kluczyki od auta – Jak nie wrócę do rana...

- To zasiedziałaś się na jego twarzy. - odpowiada siostra pokazując język i siadając przy mamie, a Luke od razu wsuwa się pod jej nogi robiąc za podnóżek, bezpiecznie usuwając się z wzroku Cargo, który znów lekko warczy – Ciekawe, co się dzieje w jego głowie. Jest taki...

- Wyjątkowy. - odpowiada mama, a na ekranie pojawiają się napisy końcowe w krzaczkach – Ale ważniejsze, że słucha tylko właściciela. Gdyby nie to, stałby się jak niepowstrzymana siła. - podnosi się, a Cargo prostuje w kocim grzbiecie obok i odwraca głowę na mnie, patrząc jeszcze przez chwilę – Nawet waszego ojca nie dałoby się tak zatrzymać. - ta nienaturalna maska, bez jakiejkolwiek mimiki jest w pewien sposób szalenie piękna i abstrakcyjna – Powiedz małej Sarze, że jak chce się coś nauczyć, to może mi pomóc. - wychodzę, czując trochę spokoju, że nasze życie w pewien sposób wraca do normy.

Wspólnie zwiedziliśmy galerię obrazów. Chętnie opowiadaliśmy sobie co dostrzegamy w malowidłach, a potem tą rozmowę kontynuowaliśmy w restauracji przy świecach. Pozwolił sobie na kilka komplementów na temat mojego wyglądu, sam ubrany w dość elegancki węglowy garnitur. Różnił się od typowych dla mnie facetów w dresach, którzy w sumie nie interesowali się czymś specjalnym. Zadowolona z wieczoru, przyjęłam też zaproszenie do jego apartamentu w jednym z wysokich, samowystarczalnych wieżowców z widokiem na miasto. Mimo spodziewanego przepychu, było bardzo skromnie. Proste meble, niewielka kuchnia z wyspą, mało elektroniki i wydzielona sypialnia.

- Szampan? - zaproponował, stając w kuchni, gdy siadam na kanapie – Butelkę mam w lodówce, jeśli masz ochotę.

- Odrobinę. - uśmiecham się w odpowiedzi, rozglądając się nadal – Nie mogę się oswoić z tym twoim akcentem.

- Jednym byłem z białych dzieciaków w RPA, ale potem przeniosłem się do USA. - odpowiada wyciągając butelkę i otwierając ją sprawnie – Się zaciągnąłem do armii, gdy zaczynała się druga faza Incydentu Azjatyckiego.

- Czytałam o tym. - spoglądam na niego, jak ustawia kieliszki i spodek z truskawkami na tacy – Mający trwać dwa lata konflikt, przeciągnął się do ośmiu?

- Zbytnio bali się atomu, by go użyć. - odpowiada, przynosząc ją i siadając obok mnie – Łazarz miał być ostatnim zrywem. Jeden pluton, kilku typów w dowództwie wierzących, że będą bohaterami o których będą pisać pieśni i my, mięso wojenne. Po porażce, podano nam jakąś toksynę byśmy byli martwi, rozstrzelano ślepakami i w workach wywieziono do kraju. Przemodelowane państwo nie chciało poranionych wojną weteranów, inaczej niż Europa. Teraz sam jestem kapitanem, chociaż tutaj też wierzą w zabawkową naturę ludzkich pupilów. Pitbule są do walk jeden na jeden, kobiety to żywe seks lalki. Tylko psy pani Alicji są więcej, niż świetne. Gdybyśmy mieli takie tam, druga faza zakończyłaby się w miesiąc i to z druzgocącą przewagą.

- Przekaże. - uśmiecham się i patrzę nadal na niego, przyjmując podany kieliszek – Za co pijemy?

- Za fakt istnienia czegoś, o czym dyskretnie marzymy i wolno osiągamy? - uśmiecha się przekręcając głowę – Za to, jak bardzo możemy się ku temu zbliżać, gdy będziemy bardzo chcieli? - patrzy mi nadal w oczy – Albo kobietę, przepiękną i przepotężną, która pozwoliła mi spędzić ze sobą ten wieczór. Za Ciebie. - stuka mój kieliszek i popija, nim zdążę zastrajkować, więc bez wyboru również odpijam łyczek szampana

- Zwykle mężczyźni tutaj to znudzeni bogacze, którzy zmęczyli się żoną lub nie są one chętne na ich fetysze, więc godzą się na ustępstwa. - mówię wolno – A ty jesteś...

- Oh, też mam swoje słabości, których nie jest w stanie spełnić żadna laleczka na elektronice.. - uśmiecha się – Na przykład teraz. Chciałbym Cię móc pocałować, ale boje się, że się obudzę z tego pięknego snu przed telewizorem, nadal będąc sam. Zaryzykuje, pozwolisz? - wsuwa palce pod moją brodę i przysuwa swoje wargi, lekko dotykając i muskając ich – Hm, jednak jesteś prawdziwa. Pachniesz cudownie, wyglądasz pięknie... Jak wiele jeszcze dostanę?

- Nie wiem... - odpowiadam mu, trzymając w dłoni kieliszek – A co jeszcze lubisz?

- Powiedzmy, że pozwolisz mi pokazać. Jeśli jednak mi każesz, przestanę. - znów przysuwa się i jeszcze raz wyłącznie muska mnie wargami, jak coś delikatnego, ulotnego – Musiałem się jeszcze upewnić, ale teraz na pewno wierzę, że tutaj jesteś. Pozwól mi więc sprawić, że w ten wieczór będziesz moją panią królewną, a potem zdecydujesz, czy będę mógł jeszcze raz.

Odstawia swój kieliszek, zsuwając się z kanapy i stawia w pobliżu mojej dłoni truskawki. Siada tuż przed moimi nogami. Obserwuje go z zaciekawieniem, biorąc jedną z nich i wgryzając się w soczysty, czerwony owoc. Z tą samą co przy pocałunku delikatnością zdejmuje mi buty i ustawia je obok siebie. Najpierw unosi mi lewą stopę. Całuje każdy palec po kolei, trzymając ją w dłoniach. Potem chwyta prawą i odtwarza to, opierając je sobie o koszule. Sunie swoimi wargami po wierzchu łydki, składając naprzemiennie pocałunki na pończochach zawstydzając wgrane fetysze Luka. Jest to równie zabawne, co przyjemne, ale gdy jego usta i ciepły oddech suną po wnętrzu ud to drugie uczucie zaczyna przeważać. Wsuwa swoją głowę pod sukienkę i znów, dmucha ciepłym oddechem w moje majtki, nie pozwalając sobie na więcej. Inaczej, niż wilgotny jęzor kastrata, który już by próbował wylizać przez koronki. Wyciąga głowę i spogląda prosto w moje oczy, opierając brodę o podołek, wciąż trzymając swoje dłonie na moich udach. Uroczy...

- Jeżeli pani mi pozwoli, zabiorę ją do sypialni. - przekręca głowę lekko w bok – Oczywiście, tam będę musiał jej zdjąć sukienkę, ale też gwarantuje, że sam się rozbiorę. Mam nadzieje, że nie rozczaruje jej przy naszym pierwszym razie.

Zachowuje się, jakby wiedział czego chce. Jeśli ma to wyglądać dalej w ten sposób.... Na raz opróżniam kieliszek i kiwam głową. Unosi się z klęczek, pociągając swoimi dłoniami po moim ciele i unosi dłonie, składając na nich pocałunek, po czym pociąga mnie z kanapy. Prowadzi, trzymając za koniuszki palców, po drodze zabierając tylko butelkę z szampanem.

W sypialni obraca mną w miejscu, niczym w tańcu i prowadzi tyłem do łóżka. Pochyla się i rozbiera z sukienki przez głowę, po czym ją odwiesza na krzesło. Robi dwa kroki w tył i rozkłada dłonie, jak w galerii, gdy któryś z obrazów wzbudził w nim wyjątkowy zachwyt.

- Myślałem, że piękniejsza niż naga nie będzie, a proszę. - czuje dziwne ciepło na twarzy, gdy to mówi – To cudowne, jak można się zaskoczyć. - znów dwa kroki w przód, usadza mnie na łóżku – Moja kolej, prawda?

Znów, jest równie uroczy co zabawny. Rozpinając po guziku koszulę, potem odwieszając ją obok mojej sukienki, rozpinając pasek przy spodniach i spuszczając je. Jest w tym jakaś swoista forma pokazowego striptizu, a nie zwykłego „rozbieram się, bo zaraz będziemy uprawiać seks”. Po chwili namysłu, zdejmuje też podkoszulek, ukazując delikatnie zarysowane mięśnie jak u osób regularnie uprawiających sport. Śliczny, jak koleś, który mnie wyśmiał. Siada obok mnie, przechyla mocno głowę i odgarniając prawą dłonią włosy z twarzy, jednocześnie dotykając karku, ucha i policzka przysuwa swoje usta do moich. Cała nieśmiałość, delikatność przerodziły się w pożądanie, pragnienie. Też je czuje, gdy rusza swoją głową, gdy nasze języki się spotykają. Dobrze, chcę, pragnę i potrzebuję go więcej.

Odsuwa się tylko po to, by obniżyć głowę. Nie od razu pozbawia mnie góry bielizny, pierw składa po trzy pocałunki na obu piersiach przez koronkę. Po jej zewnętrznej stronie, wewnętrznej i w sam sutek, który teraz przebija się przez tkaną różyczkę. Dopiero wtedy rozpina go na plecach, ale zamiast pociągnąć w przód, by zjechał, po ramionach, prowadzi je w górę i przekłada tuż przed moimi oczami. Na powrót wraca do nich z swoimi ustami, ciągnąc brodawki wargami, i obejmując dłoniami. Swoje układam w jego miękkich włosach, trąc je i wbijając odrobinkę palce w skórę. Znów się unosi i kolejny raz nasze wargi się stykają w namiętnym, dzikim pocałunku przeciąganym do utraty tchu. Czuje, jak obejmuje mnie pod biodrami i przesuwa w głąb łóżka. Nie opieram mu się.

Wsuwając między moje nogi, klęcząc na podłodze, chociaż jego twarz jest na wysokości mojego brzucha. Przesuwa po nim dłoniami wzdłuż linii tali, bioder, by zagarnąć same stringi, pozostawiając pas do pończoch nienaruszony. Zdejmuje je bardzo wolno, zsuwając po udach, dłonią trąc po obnażonej skórze a potem po nich. Rozsuwa moje kolana, przekręca palcami kółeczko po wejściu do pochwy i dopiero wtedy układa przy niej usta. Wszystko dookoła zatraca część ostrości,  jest tylko jego twarz, wpatrzone we mnie szare oczy i różowy język, którego końcówka wraz z niewidocznym palcami są narzędziami rozkoszy w moim ciele. Krew bucha wewnątrz. Tylko, kiedy przykłada całe wargi do nich, potęguje te uczucia. Już on dobrze wie, jak to na mnie działa, gdy gmera we mnie w ten sposób.

Sam wyczuwa, że jestem dość rozgrzana. Jeszcze raz, ten różowy język przeciąga się długim, mocnym ruchem od samego dołu, w górę i przesuwa po wygolonym wzgórku. Nieskończenie długa jest chwila, gdy zdejmuje bokserki i nałożyć na swojego obrzezanego penisa prezerwatywę. Łatwo przekręca mnie na bok, unosi mi nogę mocno w górę i wsuwa się do środka, trzymając za udo i mając łydkę tuż przy brodzie. Najpierw stosuje wolne, głębokie ruchy. Unoszę się na rękach ile mogę i patrzę na niego, a on patrzy na mnie. Tak, obojgu nam się podoba. Przyspiesza, wchodząc płycej, a nasze ciała odbijają się od siebie. Cofam co myślałam o dniu, w którym straciłam dziewictwo. To jest przyjemniejsze. I tak na przemiennie, znów zwalnia i mocno wbija się do środka, by potem przyspieszyć.

Odkłada moją nogę i chce przekręcić na brzuch, ale łapie go za ramię i ciągnę, by teraz to on ułożył się na plecach, bym mogła przejąć inicjatywę. Klękam na nim okrakiem, wprowadzając wciąż sterczącego i twardego członka do siebie. Teraz to ja odbijam się od niego, nadając tempa. Trzyma mnie za pośladki, a ja opieram się o jego ramiona, to rusz odchylając się wyżej, to znów przyciskając bliżej niego. Podobnie jak on, pierw wybieram pierw wolne rytmy, by stopniowo przyspieszać. Cały czas patrzy, cały czas widzę jego oczy... Wbijam paznokcie w barki, a on unosi twarz i całuje namiętnie. Wreszcie nie wytrzymuje, czuje jak mięśnie naprężają się pode mną przy ostatnich trzech ruchach, a potem wszystko łagodnieje. Wysuwa się całkowicie, a ja opadam na niego, przytulając nagim ciałem.

- Czy mogę uznać, że zaspokoiłem moją panią królewnę? - pyta, głaszcząc mnie po plecach i odgarniając włosy

- Powiedzmy, że królewna jest skora mianować Cię swoim drugim kochankiem. - odpowiadam, przytulając się wciąż do jego ciała, czując jeszcze falowanie w ciele

- Tylko drugim? - mówi dość smętnie – A ja jakie są wymagania by zasłużyć na miano pierwszego?

- Sądzę, że wolisz nie wiedzieć. - mówię, całując go w kącik ust - I masz na to za delikatny tyłeczek.

- Ah, w ten sposób. - odpowiada, już bardziej mrucząc sennie – Cóż, moja dla mnie królewna ma za ładną twarz, by przykładać do niej coś tak obrzydliwego jak penis i czerpać z tego jakąś radość. Jej różyczka kwitnie za to pięknie, aż pragnie się ją dotykać.

- Nie mów tak, bo zabiorę Cię do domu i zamknę w klatce jak słowika. - mówię rozbawiona – Co wtedy byś zrobił?

- Siedział w klatce i czekał, aż królewna mnie znów do siebie dopuści. - wysuwa się spod mnie i siada na łóżku – O ile obieca, że się mną nie znudzi lub zmieni. - odwraca się i uśmiecha – Jak dzisiaj pozwoli mi przy sobie spędzić noc, rano będę gotów jej oddać wszystko. - wychodzi do łazienki, gdy z śmiechem wsuwam się pod kołdrę, a kiedy wraca, zasypiamy nago.

Z snu wybudza mnie łaskotanie w kroczu. Unoszę kołdrę i znów widzę błyszczące w ciemności oczy, kiedy usta zajmują się moim ciałem. Z błogością odsuwam ją z powrotem na poduszkę i sięgam po telefon. Wiadomość od Jędza. „Mam szykować stół? Może on się nada na alfę, jak go odpowiednio sobie ułożymy”. Odpisuje „No way”, wkładając dłoń pod okrycie i gładząc jego miękkie włosy. Nie wiem, czy jestem bardziej zabawką w jego ramionach, czy on moim sługą. Zamykam oczy, relaksując się.

- Montują takie budziki w domach? - odzywam się wreszcie, kiedy kończy i udaje mi się odzyskać głos – Wtedy to kociątka będą zazdrosne. - wysuwa się przy moim boku

- Kociątka? - pyta, gładząc moją twarz palcami

- Aisza i Ossanna. - mówię, przekręcając do niego twarz - Moje dwie małe lesbijki. W sumie Aisza jest moja, a Oss to coś bardziej pomiędzy pełnoprawnym pupilem a przybraną siostrzyczką. Aisza też jest czymś między lalką młodej kobiety, a przyjaciółką. Mają teraz romans, więc spanie z nimi w jednym łóżku to oglądanie scen kobieta bardzo kocha kobietę. Puszek, bo tak mówię na Aiszę zazwyczaj, jak pracuje, to przychodzi z swoim pojemnikiem prażonych migdałów, wtula się i słucha jak jej to tłumaczę, by sama to zrozumieć. A ty?

- Cóż, dziesięć wściekłych psów bojowych od matki mojej królewny. - nadal głaszczę - Robię to samo co w armii. Misje znajdź i zlikwiduj, a one świetnie się do tego nadają, bo nie da się ich wykryć jak noża czy pistoletu, korzystając z gołych pięści. Dwa wystarcza, by rozwalić przeciętnie wyszkolonego ochroniarza, pięć na żołnierza i podlegają na komendy. Dziesięć będzie w stanie pewnie unieszkodliwić wszystko. - uśmiecha się – Jajecznicę?

- Pierw prysznic. - mruczę - Muszę w końcu zdjąć te pończochy, bo mi chyba krew w mrówki się zmieniła więc gorąca i zimna woda poprawia krążenie..

- Królewna pozwoli Słowikowi. - uśmiecha się i całuje w policzek

Unosi się, odsłaniając nasze nagie ciała spod kołdry. Siada przy nogach, pochylając się i zębami rozpinając przypinki i też nimi ściągając, uniesione do góry, aż do kostki, po czym chwyta za palce i ciągnie w tył zdejmując. Znów też składa na nich pocałunki.

- Nie prowokuj mnie tak, bo ja naprawdę Cię zabiorę do domu. - pacam go w nos stopą – Jak ja im wyjaśnię, że teraz będziesz jeszcze ty z nami spał?

- Wszyscy się zmieszczą w mojej klatce? - uśmiecha się pod nosem i odkłada moją stopę – Cóż, może Amerykanie już kombinują z psami o dwóch penisach? To byłby hit dla kobiet.

- Tak, jakby były ustawione pionowo... - wybucham śmiechem – Gdzieś ty był przez te sześć lat mojego życia, gdy takiego potrzebowałam?

- Wolę nie odpowiadać, ale mogę obiecać spróbować je odpracować. - kłania się – Chociaż ten model działa wolniej. - wskazuje swojego penisa, który sterczy – To ja zrobię śniadanie.

Wstaje, wychodząc, akurat jak wibruje telefon. „Jędza: Sprawdź, czy nie jest już siny, tak długo na nim siedzisz.” „Ja: Pf. Nakarm kociaki, ja wrócę dopiero na obiad”. „Jędza: Chcesz bym miała traumę wchodząc do sypialni rodziców i widząc seks?”. Nie mogąc się przestać śmiać, biorę z ziemi swoją bieliznę i idę do łazienki.

Rodzice... Jak wreszcie dorosłam do tego, by wiedzieć, że dzieci nie przynosi bocian, a odgłosy z sypialni, gdy mama lub tata zostawali u siebie na noc nabrały sensu, zrozumiałam czemu Ase ma takie okrągłe oczy jak mama w radosnym nastroju całuje nas rano. Potem oczywiście doszła informacja, jak dużo i jak długie są te odgłosy by to tatuś wzbudzał podziw. Teraz, myjąc się męskim szamponem dwa w jednym w kryształowej kabinie, sama się czuje jakbym miała odfrunąć. Powinna wpaść teraz Oszka z zraszaczem i mnie nim uspokoić.

- Ratujmy matkę planetę, myjmy się razem. - mówi, przytulając się do moich pleców, a czubek penisa wbija się w pośladki – Będę musiał kupić szampon migdałowy, jeśli pani królewna tutaj będzie. - ręka unosi się i trze mi piersi – Rozumiem, że jak nie będzie się dobrze bawiła, to twoja królowa matka mnie ukara?

- Sama bym to zrobiła. - pozwalam mu rozprowadzać pianę po swoim ciele przyciskając do niego tyłem – Póki co, nawet trochę mi się podoba.

- Trochę? Jej słowiczek za mało się stara? - miętosi mi brzuszek i zsuwa dłoń z palcami złożonymi w haczyk, lekko na co przygryzam wargę – Gdzie on znajdzie drugą taką, o oczach jak bursztyn. - wycofuje dłoń i odkręca wodę, spłukując z nas pianę, więc się odwracam przodem do niego i oglądam go, uśmiechającego się pod nosem – Tworząc ideał, kazałbym mu dać ten kolor. Im szczęśliwsze, tym jaśniejsze, im więcej w nich gniewu tym bardziej ciemnieją. - układa usta znów do tego delikatnego pocałunku – Nie jestem dobry w ubieraniu tak bardzo jak rozbieraniu, więc zaczekam w kuchni z kawą. - nawet wycofując się, musi pociągnąć tymi swoimi palcami po całej mojej skórze, powodując przyjemny dreszczyk

Telefon znów wibruje. „Nowy film od Maja”. Wyciągam bezprzewodową słuchawkę i wsuwam do ucha, po czym rozkładając ekran i siadając na łóżku. Nagranie przedstawia, jak na dywanie w swojej pasiastej bluzie, bawiąc się tygryskiem w otoczeniu innych pluszaków siedzi Cola, mrucząc do siebie coś, co chyba tylko ona sama rozumie.

- Tygrysku, powiedz, co chcesz na am am to wyślemy mamie by wiedziała. – mówi głos Carmel zza kadru

- Am am! - odpowiada mała, kołysząc tygryskiem w powietrzu, a kamera drży i rozlega się śmiech

- No uczyłyśmy Cię Col, jakie am am chcesz żeby zamówić, co mama będzie wiedziała. – zachęca Carmel, a mała zastanawia się marszcząc nosek

- Pićce! Pićce! Pićce! - krzyczy, podskakując na dupce – Pićce! Pićce! - po czym kamera się odwraca i ukazuje uśmiechniętą Brownie w szkolnym mundurku i kontrastującą obróżką

- Słyszałeś? Przecież nie złamiemy jej serduszka, prawda? - szczerzy się dumna ze swojego szatańskiego pomysłu – Dla nas będzie duża fruti di mare, a dla Coli ta łagodna z szyneczką dla dzieci co ją lubi. A, i poprawiłam esej z angielskiego, dostaniemy z powrotem hasło do Netflixa? Prooooszęęę.... - po chwili kamera przesuwa się na Carmel, która siedzi na fotelu i czyta książkę w głębokim fotelu – Car potwierdzi, prawda?

- Poprawiła. - odpowiada przewracając kartkę, po czym po chwili dodaje unosząc wzrok – Runa pytała, czy to prawda i kiedy właściwie znów lecisz do Europy, zadzwoń do niej. - kamera znów się odwraca do Brownie

- I nie pracuj dzisiaj tak długo, daj innym szansę coś wymyślić. - pokazuje język, po czym odwraca znów kamerę do Coli – Col, co powiesz mamie jeszcze na koniec? Ko...

- Kokamy Cje mama! - mówi szczerząc swoje równe, białe jak perełki ząbki, a kamera skręca na Carmel

- Uważaj na starej autostradzie, zadzwoń do Runy i pamiętaj o jutrzejszej wywiadówce Brownie. - mówi Carmel – Też Cię kocham.

- Miałaś mu nie przypominać! – rozlega się wściekły pisk Brownie, po czym odwraca kamerę na siebie - Pamiętaj, to Cola kazała nam zamówić pizze na obiad, więc nie możesz być na nas zły. Do zobaczenia w domu. - po czym wyłącza kamerę

„Maja: Musiał mi wysłać go przypadkiem, ale jak to są te jego kotki to chyba zmienię orientacje by mu obciągnąć, byle mi pozwolił też tam zamieszkać”. „Ja: Myślę, że trzeba być po prostu bardzo nieszczęśliwą, by móc tam zamieszkać”. „Maja: Czyli coś idealnie dla Ciebie, tylko nakleimy znaczki na czole i napiszemy Dom Salomona dla Nieszczęśliwych Zwierząt i wsadzi do skrzynki. W kreskówkach, które oglądał wujek to działało.”

Ubrany już w koszule i spodnie, Natan nalewa kawy do kubków. Uśmiecha się do mnie, przysuwając talerz z w miarę ładnie wyglądającą jajecznicą i dwiema jeszcze ciepłymi bułkami. Znośne, chociaż omlet pewnie byłby lepszy. W milczeniu zjada swoją porcje, popijając kawą, a potem czeka, aż sama skończę.

- Pycha. - mówię, odkładając widelec i nóż – Masz jeszcze jakąś rodzinę w Ameryce?

- Przybraną siostrę, ale nie kontaktujemy się. W sumie nigdy nie mieliśmy dobrych relacji. - odpowiada, zbierając talerze – A ty masz jakieś rodzeństwo prócz tej Ossanne i Asenat?

- W pewnym sensie przyrodniego brata. - uśmiecham się znów na myśl o filmiku, że wszystko u nich dobrze, a problemem jest zawalona praca domowa, kara na seriale, wywiadówka i fakt, że zamówią sobie pizze na obiad - Tata miał przelotny romans, ale on też raczej do nas nie pisze ani nie dzwoni. W sumie, może go znasz, też brał udział w operacji Łazarz? Salomon Juniper, zdaje się, że nazywali go Bloodhound.

- Może był w innej drużynie. - wzrusza ramionami – Będę mógł liczyć na drugie spotkanie, czy traktujemy to wszystko jako jednorazowy wybryk?

- Hmmm.. - udaje, że się zastanawiam, obserwując go – Jeśli się zgodzę, to jak często będę to wszystko miała?

- Cóż, dosłownie zaraz muszę wyjechać na kilka dni, może nawet cały tydzień bo jest duże zlecenie na południu i mnie potrzebują. - uśmiecha się, wyciągając dłonie przez stół, łapiąc znów za moje palce – Ale obiecałem mojej pani królewnie, że nadrobimy sześć lat. Chciałbym móc potem poznać jej kocięta, czy mnie zaakceptują jako jej kochanka, by móc spędzać z nią więcej czasu. Za ten uśmiech i piękne oczy gotów byłbym dla niej żyć w klatce, śpiewając. - nieufnie odwracam się do drzwi, czy nie wpadnie przez nie mściwie blondynka z spryskiwaczem do kwiatów – To twój wybór, moja pani. Ty zdecydujesz, jak wiele mogę Ci dać.

- Zadzwoń, jak wrócisz. - opieram brodę na ręku – Może twoja pani znajdzie czas, by przyjechać, pozwoli Ci znów się polizać i być zadowalana ze zdolności Słowika. - pocałunek na pożegnanie, jest taki jakim zaczęliśmy, jedynie delikatnie się muskając wargami w nieśmiałości.

Gdyby nie fakt, że mama jest ubrana inaczej, pomyśleć można, że spędziła tu cały czas od pożegnania wczoraj. Kiedy siadam po drugiej stronie skulonego w dziwnej pozie Cargo, widzę jak Luke walczy z widokiem moich bosych stóp i obawą na zbliżenie się do kanapy chociaż twarz groźnej alfy jest schowana w ciele mamy, gdy prawdopodobnie śpi.

- Nie zapytasz, jak było? - mówię, spoglądając na prawdopodobnie kolejny odcinek serialu, z którego nawet napisów nie da się nic zrozumieć

- Jeśli miałaś siły przyjechać z powrotem i potrafisz składać zdania to raczej słabo. - odpowiada, nie odwraca nawet wzroku – Mam nadzieje, że poszłaś z nim do łóżka jak kobieta, a nie suka...

- Jak królewna. - odpowiadam uśmiechając się – Nie każdej kobieta ma do dyspozycji mężczyznę, który byłby tak dobry jak tatuś.

- Zastanów się najpierw, jak wiele o nim Ci mówi serce, a ile tylko zachcianka. - mama znów popija herbaty – Widząc go pierwszy raz, widziałam tylko wysokiego, ciemnoskórego chłopaka o nienaturalnych, dużych rozmiarach, którego chciałam mieć jak mama swoich kochanków. Rozbierając mnie cztery lata później, nie oglądał moich piersi czy krocza, patrzył mi w oczy. Zapytałam, czy to dlatego, że mu się nie podobam naga. Odpowiedział, że większość ludzi kupując suki, ogląda je wszędzie, maca, tłucze. On woli uczucie, jakie w nim powoduje, będąc z nim. Drugie co pamiętam, to jak zasypiałam z ogniem w kroczu, lekko pogryzionymi piersiami i drżącym ciałem w jego ramionach, czując się mała. W oczach swojej Sary mógł widzieć siebie jako dobrego człowieka, ale w moich? - odstawia kubek, a Cargo rozprostowuje swój łeb i przekłada go na jej brzuch – Masz rację, nie każdy mężczyzna jest tak dobry jak tatuś. To co Ci powiedzą, może być inne od tego co czują patrząc na nas. Dawid przegapił moment, gdy dzieci uczą się kłamać. Czasem wolał jedynie milczeć.

Zaspana Aisza w swojej jasnoniebieskiej piżamie w wzorek z Myszki Minie idzie korytarzem. Spogląda na mnie, trąc oczy, po czym uśmiecha się lekko pod nosem i przychodzi, siadając na kanapie obok i wtulając we mnie

- Oszka Cię też torturowała jęzorkiem i paluchami, co biedactwo? - pytam jej w zrozumiałym języku, obejmując ją ramieniem – Ale ten buziaczek był magiczny, bo pani figlowała calutką noc. - łaskocze ją po plecach – Jak oboje będą grzeczni i będziesz miała ochotę, to Pańcia się nim podzieli z Puszkiem. Podejrzewam, że bez problemu poradzi sobie z nami dwiema prawie jak Pierożek. - unosi buzię i przygląda mi się z tym lekkim uśmieszkiem – Tak kotuś, jest aż tak dobry. - całuje ją w nosek - Gotować to on zbytnio nie umie, ale jego język, palce i penis działają jak nowiutka, mocniejsza bateria. Rezerwuje sobie miejsce na jego twarzy, możemy się potem zamienić. - znów uśmiech – Jadłyście śniadanko? - kiwa głową – To leć do sypialni, zaraz Cię przyjdę ubrać, przebrać się i znów zagłębimy się w badaniu technologii pozaziemskiej rasy zwanej notatki taty. Może też uda nam się wymyślić coś jak Spider-Ham albo spełnić marzenie Oszki o kolorowej dziewczynce, by nie molestowała Ciebie tak dużo, bo już nie nadążam z nalewaniem wody do spryskiwacza. - jeszcze raz unosi się i całuje mnie w policzek, po czym znika w korytarzu – A jak kolacja z ciocią i Sarą?

- Dobrze. - odpowiada treściwie mama – Piłyśmy wino, wspominałyśmy trochę dawne czasy. Mała Sara siedziała i słuchała z otwartymi ustami, jak opowiadałyśmy co robiła jej mama jak była młodsza, a ta co chwile robiła się co raz bardziej czerwona jak włosy Zuzi kiedyś. Trzy stare kobiety, które w życiu miały tylko jednego mężczyznę. Maja przysłała Ase jakiś film, pokazała nam i powiedziała, że te dziewczynki to właśnie... - milczy chwile – Pupile tego kogoś. Sara powiedziała, że nawet ona tak dobrze nie miała przy swoim Panu. Zuzia stwierdziła, że pewnie to fakt, że Dawid raczej starał się robić odwrotnie niż to, co oglądał, a ten miał szansę poznać całkowicie normalne życie tak jak wy czy częściowo ja, więc nie miał aż tak wypaczonego obrazu świata i może sobie na to pozwolić.

- Wciąż... jesteś na niego zła? - pytam, odwracając do niej twarz, ale ta jak zawsze, zdaje się pusta i pozbawiona jakiejkolwiek emocji – Przecież to nie jego wina, że nim jest.

- Kiedyś jeden z psów zaatakował moją pracownicę, nim zdążyli zareagować, złamał jej rękę i odgryzł kawałek policzka. Wtedy byłam zła. Chciałam kazać mu łamać palce, po jednym co godzinę, usmażyć przyczepionego wciąż do ciała fiuta i kazać zjeść po odcięciu, może za niego podwiesić dwa metry nad ziemią z kolcami pod stopami, by nie mógł stać na nich. Ale dowiedziałam się o tym po tym, jak już zamknęły go z powrotem na wspólnym wybiegu. Jugo kazał Dunie i Mungo wyłamać mu ramiona i wyrwać szczękę z zawiasów. Bali się, że kara będzie zbiorowa za jego czyn, więc sami wymierzyli mu sprawiedliwość. - spogląda do kubka i kończy ostatni łyk herbaty – Jeśli narzeczony twojej siostry ma rację, już jest ścigany przez śmierć. Kiedyś jego anioł stróż nie zareaguje, trafi na silniejszego przeciwnika i będę tam mogąc mu pomóc... Odwrócę wtedy wzrok, bo istniał tylko jeden prawdziwy Dawid, a jego musiałam pożegnać. - odstawia naczynie ze stukiem – I pamiętaj, prawdę znamy tylko my trzy, Zuza i Maja. One dwie uznały, że prawda wykończy Sarę, a Markus, chociaż rozżalony przez stan syna, nie może wiedzieć, że to jego dawny przyjaciel.

Kiwam głową i idę do sypialni. W łóżku, na pozwijanych w dzikie rulony prześcieradłach ubrane w piżamki, klęczą Oszka i Aisza. Ta pierwsza unosi się na łydkach, rosnąc nad Aisza, obejmując jej twarz i odchylając się w prawo do pocałunku. Ta druga, siedząc w swojej ulubionej pozie z piętami w pośladkach, trzyma dłonie na linii jej bioder i unosi twarz, gdy ich usta się spotykają. Spoglądam w stronę spryskiwacza, ale telefon wibruje mi w dłoni. „Natan: Słowiczek już tęskni do Królewny, bo jej zapach jeszcze nie opuścił jego sypialni...”. Jeszcze raz spoglądam na całuśne kocięta. Na telefon. Na spryskiwacz. Cicho podchodzę do łóżka i rzucam się na nie na plecy, co przerywa pocałunek

- Oferta specjalna dla kociątek. - mówię po angielsku, patrząc na nie – Możecie mi zdjąć sukienkę i poszukać normalną bieliznę, a tą zanieść w zębach do kosza na pranie. - unoszę palec w ostrzeżeniu – Jeśli te języki ograniczyły się do warg, to mogą mnie pocałować. - zamykam oczy, czując jak przesuwają się po materacu – Poszukamy potem przepisu na ciasto na pizze. Mam na nią jakąś strasznie dziwną ochotę.

- Ja upiekę! - mówi też korzystając z angielskiego zadowolony głos Osi po mojej lewej, gdy zamiast mnie rozbierać kładzie się obok mnie i układa ciężar głowy na biuście – Pani Alicja powiedziała, że mamusia kiedyś nie były kotkami i też miała chłopaka. To znaczy, że ty też nim zostaniesz przez niego i będziesz miała obróżkę Taly?

- Nie, głuptasie. - prycham rozbawiona, po czym czuje jak z drugiej strony w ten sposób podsuwa się Aisza – To tak nie działa. Jestem z nim bardziej jak moja mama i tata, albo Ase i Cliford czy też Maja i Mauren.

- To my teraz będziemy zazdrosne, prawda Puszku? - czuje ruch głowy po prawej, a ja znów prycham – Skoro będzie mógł lizać i całować muszelkę Taly, ssać jej cycki i... Oh...

- Zaraz zamknę ofertę na rozbieranie, jak będziesz się tam dotykać... - mruczę w odpowiedzi – Pewnie nigdy, przenigdy na świecie nie będzie nikogo ważniejszego od was. - całuje na oślep obie główki – No, może jeszcze moja mama, siostra, ciocia Zuzia, Maja... Oczywiście, twoja mamusia... - i Salomon, ale on w taki inny, nieco szalony sposób – Potrzeba by było mieć serce jak tata, by wszystkich was tam wcisnąć, a jeszcze miała miejsce do bawienia się dalej z Aiszą.

- No doobrze. - czuje ich łapki na udach, jak podciągają sukienkę, po czym ciepły buziak w pępek – Musisz się podnieść – unoszę się na łokciach, pozwalając się rozbierać dalej i leżąc rozmarzona – Mówiłam Ci, że Mauren ma większe cycki, jak poduszeczki... Może kiedyś też będziesz mogła na nich się przespać, to zobaczysz jakie są fajne. - szepcze

- Słyszałam to. - odpowiadam dając jej pstryczka - Dopisze do listy zamówień różowowłosą krówkę z bardzo biustem do karmienia Osi i Aiszy. Będzie miała łaciaty wzorek z bielactwa na skórze i i duże oczy...

- Niebieskie! - mówi blondynka – I różki na głowie! I będzie robiła malinowe mleko!

- Z lewego będzie szło malinowe, a z prawego czekoladowe by była różnorodność. - otwieram oczy i spoglądam na nie, jak znów kładą głowy na moim brzuchu, jak prawdziwe kotki – Nie zdziwiłabym się, jakby tata już opisywał jak to zrobić w którymś dzienniku. - wyciągam dłoń i biorę Migdała, sadzając między ich głowami – Uśmiech, będzie nowe zdjęcie do kolekcji.

Dwie przytulone do siebie buzie z stykającymi się języczkami tuż pod moim biustem, patrzące w obiektyw po skosie z siedzącym nad nimi wełnianym króliczkiem. Wybieram opcje wysyłania do Majki „Wyślij mu to, dopisując „Talita ma takie, nikt nie wie co poszło nie tak”. Odpowiedź jest szybka „Maja: M, zazdrość. Idę sprawdzić do lodówki, czy Mauren zjadła mi ogórki, bo założyła kłódkę na pudełko z zabawkami”. Śmiejąc się, przytulam je jeszcze mocniej.

- Ubrałaś się już, kochanie? - mówi głos Sary, a jak unoszę głowę to widzę ją zaglądającą przez drzwi – Dzień dobry, Talita. Ja tylko po Pierożka.

- Wejdź chociaż na chwile, to przecież też twoje łóżko. - uśmiecham się, klepiąc miejsce obok – Zostałaś z ciocią na noc?

- Właściwie to z panią Alicją. - uśmiecha się lekko – Nie tak blisko jak dawno, dawno temu, a ten jej stwór jak wiele rzeczy, które Pan robił jest dość przerażający, gdy to wiesz i widzisz... Ale dobrze było poczuć coś, co dawniej. - podchodzi i głaszcze głowę swojej córeczki – Z tym kolorem skóry, to ruletka. Wasz brat wygląda prawie tak jak on, gdy miałam te dziewiętnaście lat. Twoja siostra jest czasem bardziej opalona niż ciemna, tobie zaś kolor całkiem umknął. Nie chciałam wiedzieć jak będzie wyglądała, zdając się na niego, i myśląc, że może też urodzi się z lekko ciemniejszym odcieniem skóry, czarnymi lub rudymi włosami i tymi ciemnymi oczami. A tu proszę, jak prawdziwemu pierożkowi, na zewnątrz zostawił co moje, a w środku ukrył farsz z wszystkich, których pokochałam w życiu.

- Poprosimy panią Zuzię by nauczyła mnie robić perogy? - pyta swoją mamę Osia, podrywając się do góry i opierając o mój brzuch – Pan Dawid robił je dla nas na święta!

- Najpierw idź do łazienki się ubrać, co do niej wrócimy. - stuka ją palcem w nosek – Wtedy sama ją zapytasz.

- Muszę jeszcze upiec Taly i Puszkowi pizze. - protestuje blondynka – Obiecałam.

- Odwiozę ją Ci wieczorem. - spoglądam na twarz starej kocicy, która uśmiecha się lekko – Przecież jestem za nią odpowiedzialna, prawda? Obiecałam tacie i tobie, że się nią zaopiekuje.

Sara przytula się do mnie, w miejscu gdzie chwile wcześniej leżała jej córeczka. I niech mi wsadzą w dupę długie na pół metra kulki analne po sam uchwyt, a w drugą dziurę stalowe dildo pod prądem, ale gdy to robi, na wagę nastroju przechyloną ku „szczęśliwa”, z wciąż ciepłą rozkoszą z wczorajszego stosunku i miłego poranka, ktoś dokłada drugi, większy i nienazwany odważnik, który dociska ją momentalnie w dół. Chyba tylko ona i brat to potrafią.

Bo widzisz tato, ludzie nie muszą być tacy źli. Ból może i czyni nas silniejszymi, ale czasem odrobina słabości i rozkoszy, czyni nas lepszymi. Motywuje by iść dalej, unikać go jak to możliwe i ich szukać. Jak ta daleka polana, o której nam opowiadałeś. Spadający z nieba śnieg zasypuje to, jak ciężkie były dla nas wszystkich ostatnie trzy pory roku.

 

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Konrad Milewicz

Wiecie co to za dźwięk klikania? Pewnie wy, piszący komentarz albo ja piszacy przedostatni volumin cyklu - chociaż to drugie powstaje baaardzo woooolno.
Natan był inspirowany nieco Vilem Vallo, chociaż kolor jego włosów i oczu został zmieniony na potrzeby opowiadania.

Jeśli szukacie czegoś, co mi się podoba to Alicja Gramola tworzy dopiero startującą serię "Dwór Elfów", którą obiecałem polecić - zostawcie jej miłe komentarze, kobieta może wam zapewnić ciekawą podróż, jak się rozkręci twórczo.
O i jeszcze Kapitan Marvel, Brie fajnie pokazuje silną kobiecą postać - może nie jak w Atomic Blonde Charlize, ale nadal fajne - warto rzucić w to portfelem. No i na koniec miesiąca nowa płyta Lany Del Rey. 

Ciekawe, ilu z was wyłapie jak wielu "rodziców" miała Oszka z tych dwóch zdań.
Pozdrawiam was jak zawsze serdecznie, Konrad.


Komentarze

Weronika4/07/2019 Odpowiedz

Długo nic się już nie pojawiło. Kiedy kolejna część? Smutno jak nie publikujesz


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach