Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wspomnienia z dziecinstwa - Dorastanie

Drodzy Czytelnicy!

Na wstępie chciałem Was przeprosić za tak długą przerwę, ale w moim życiu zaszły wielkie zmiany. Musiałem wstrzymać spisywanie wspomnień. Teraz będę miał więcej czasu - mam nadzieję. Jako zadośćuczynienie wstawiam obszerną historię moich przygód. Jeśli się spodoba i będziecie chcieli więcej - piszcie w komentarzach.

Już wcześniej pisałem, że pływanie było jedną z moich pasji. W wodzie czuję się jak ryba. Będąc na basenie zauważyłem, że przyglądają mi się dwie dziewczyny. Pomyślałem, że dam popis swoich umiejętności. Wszedłem na skocznię, miała trzy metry wysokości. Skakałem z niej dziesiątki razy, nawet z przewrotką. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale pewnie też mieliście taką sytuację, że jak chce się coś zrobić na pokaz to nie wychodzi. Do tej pory nie wiem co poszło nie tak. Spadłem ze skoczni na tak zwaną "dechę". Uderzenie o taflę wody było tak duże, że straciłem orientację pod wodą. Oszołomiony próbowałem zobaczyć, gdzie jest góra, a gdzie dół. Wynurzyłem się wreszcie i jakoś dopłynąłem do drabinki. Skóra szczypała mnie ogromnie. Kiedy chciałem wyjść, zobaczyłem nad sobą zgrabne nogi.

 - Nic Ci nie jest? - usłyszałem pytanie.

 Nade mną stała dziewczyna, która wcześniej mi się przyglądała. Miała ciemną cerę, tak jakby się mocno opaliła. Czarne kosmyki włosów wystawały jej spod czepka. Kiedyś można było pływać w miejskim basenie tylko jeśli miałeś czepek i białe kąpielówki. Miała wysportowaną figurę, widać było, że dba o kondycję, ale mnie, chłopakowi z krwi i kości wpadło w oczy jedno:

 Brak piersi.

 Byłem na tym etapie rozwoju, że pierwsze, co rzucało mi się w oczy u dziewczyny, to jej kobiece kształty. Wtedy ideał dziewczyny to 90/60/90 - piersi, brzuch, pupa. Jeśli piersi lub pupa była bardziej wypukła to jeszcze lepiej. Coś na kształt Marylin Monroe. Niestety, ta dziewczyna miała 60/60/90. Klatka tak samo płaska jak brzuch. Może przesadzam, ale takie było moje pierwsze spostrzeżenie. Za to twarz miała piękną. Swoją egzotyczną urodą przypominała mi Włoszkę lub Hiszpankę.

 - Halo! Słyszysz mnie? Dobrze się czujesz?

 Byłem jeszcze lekko zamroczony, ale udało mi się wyjść z basenu.

 - Spoko, nic mi nie jest, zawsze tak skaczę - po chwili dotarło do mnie co powiedziałem.

 - Ho, ho, trzeba mieć nie lada kondycję, żeby tak cały czas skakać - zachichotała.

 - To znaczy nie tak, skakałem dobrze, nie wiem co się stało..

 - Wiem, widziałam cię wcześniej. Chodź, musimy coś przyłożyć na tą czerwoną skórę. A przy okazji jestem Sylwia - powiedziała wyciągając do mnie dłoń. Miała silny uścisk jak na nastolatkę. Poprowadziła mnie do drugiej kobiety.

 - Siadaj tutaj. To moja ciotka Marzena.

 - Dzień dobry pani.

 - Mów mi Marzena. Nie jestem jeszcze taka stara.

 Tego co brakowało Sylwii, Bóg dał Marzenie podwójnie. Jej piersi kołysały się na boki, nawet przy niewielkim ruchu, jakby chciały wyskoczyć z mocno opiętego biustonosza. Wiedziała, że na nie patrzę i bez skrępowania dalej je eksponowała, opierając ręce z tyłu i wypinając klatkę. Jej ciało było prawie idealne, ale była dwa razy starsza ode mnie. W sumie to mogłaby być moją mamą. Zawstydzała mnie swoim przenikliwym wzrokiem. Do starszych odnosiłem się zawsze z szacunkiem, więc trudno mi było mówić jej po imieniu.

 Sylwia w tym czasie namoczyła ręcznik w zimnej wodzie i przyłożyła mi go do brzucha, który ucierpiał najbardziej. Poczułem dużą ulgę.

 - Widziałyśmy cię tutaj już wcześniej. Chyba lubisz pływać? - odezwała się Marzena.

 - Bardzo. Przychodzę tu w tygodniu, a w soboty lub niedziele jeżdżę z rodzicami nad jezioro.

 - Ja uwielbiam jeziora - wtrąciła się Sylwia - basen jest dla mnie za mały.

 - Właśnie wybieramy się pojutrze nad jezioro, chcesz się z nami zabrać? - zapytała ciotka.

 Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Znamy się tylko z widzenia, rozmawiam z nimi pięć minut i one zapraszają mnie na wycieczkę. W tamtych czasach ludzie o wiele częściej okazywali sobie życzliwość, nieśli pomoc, ale w kontaktach damsko-męskich byli też bardziej powściągliwi. Przynajmniej w tych kręgach, w których ja się wychowywałem. Nie wierzyłem, że to przypadek. Czułem, że może to być dla mnie nowe doświadczenie.

 - No dobra, to gdzie się umówimy?

 - Daleko masz do basenu?

 - Nie.

 - To bądź tu pojutrze o dziewiątej.

  Przyszedłem na miejsce trochę wcześniej i okazało się, że dziewczyny już na mnie czekają. Zapakowałem się do auta z tyłu, obok Sylwii i ruszyliśmy. Marzena prowadziła samochód zręcznie, ale trochę za szybko. Kiedy wchodziliśmy w zakręty, koła lekko piszczały. Ciotka uśmiechała się i nuciła piosenkę która leciała w radiu.

 - Nie przejmuj się, zawsze tak jeździ - powiedziała Sylwia, gdy napotkała mój pytający wzrok. - Mówi, że im szybciej jedzie, tym bardziej czuje się wolna. Po prostu trzymaj się, żebyś w coś nie uderzył głową. Złapała mnie za rękę i tak jechaliśmy przez resztę trasy. Gdy dojeżdżaliśmy, zauważyłem, że nie znam tej części jeziora. Przedzieraliśmy się wąską ścieżką przez las. Marzena musiała kilka razy omijać pniaki po drzewach, więc doszedłem do wniosku, że to nie jest droga dla samochodu.

 - Na pewno dobrze jedziemy? - zapytałem na wszelki wypadek.

 - Już dojeżdżamy.. O! proszę, jest!

 Rzeczywiście, między drzewami zobaczyłem zielonkawą taflę jeziora. Gdy dojechaliśmy do samego brzegu, naszym oczom ukazała się niewielka polanka, a między tatarakiem, szerokie na dwa lub trzy metry, wejście do wody. Była to tak zwana "dzika plaża". Cisza panująca w tym miejscu zaskoczyła mnie. Z rodzicami zawsze jeździliśmy na kąpieliska strzeżone, z wypożyczalnią sprzętu i masą ludzi. A tu, ani żywej duszy. Ptaki, szum wiatru w koronach drzew i słoneczna polana. Dziewczyny szybko rozwinęły koc i zaczęły nosić rzeczy z samochodu. Po rozpakowaniu rozebrały się i ułożyły na kocu. Miały na sobie modne opalacze. Rozebrałem się do kąpielówek i skromnie usiadłem na skrawku ręcznika. Przyglądałem się ukradkiem opalającym dziewczynom i pod wpływem obserwacji poczułem znajome mrowienie w dolnej części podbrzusza. Chcąc odwrócić swoją uwagę od tych wspaniałych ciał, zacząłem rozmowę patrząc na jezioro.

 - Często tu przyjeżdżacie?

 - Przyjeżdżamy tu jak chcemy poobcować z naturą - powiedziała Sylwia.

 - I jak chcemy poopalać się nago - dodała ciotka z uśmiechem.

 Zaczerwieniłem się. Kątem oka zobaczyłem, że Sylwia też się uśmiechała. Ja nie wstydziłem się naszej rozmowy, tylko zauważyłem, że kąpielówki zaczynają coraz bardziej mi odstawać.

 Przyciągnąłem kolana do klaty i objąłem je rękami.

 - A Ty? Lubisz opalać się nago? - usłyszałem.

 - Nooo...nie wiem, nigdy nie miałem okazji.

 - A od czego są plaże nudystów? Ach! Dzisiejsza młodzież! Nie wie co dobre..

 - Idę popływać - powiedziałem wstając i pobiegłem do wody.

Tak naprawdę chciałem zamaskować potężny wzwód. Nie chciałem wyjść na niedojrzałego dzieciaka, który podnieca się skrawkiem golizny. Marzena pewnie by mnie wyśmiała. Niestety, nie jestem naturystą, nie mogę chodzić wokół nagich dziewczyn i się nie podniecać. Nigdy nie rozumiałem nudystów. Kiedyś myślałem, że Ci faceci są chorzy i nie mogą się podniecić. Mój kumpel opowiadał mi, jak raz zakradł się na strzeżoną plażę od strony morza. Wcześniej zdjął kąpielówki i wyszedł z wody, jakby był tam wcześniej. O ile w wodzie, szczególnie zimnej, członek kurczy się i to mocno, to po wyjściu musiał szybko położyć się na brzuchu, żeby zakryć przyrodzenie. Penis sterczał mu tak, że musiał wykopać w piasku rowek. Leżał tak długo, aż poparzył sobie plecy na słońcu. Ale mówił, że było warto, bo ani wcześniej, ani później nie widział tylu nagich kobiet.

 Woda zrobiła swoje i mój ptaszek powrócił do normy. Odprężony zacząłem się pluskać. Odpłynąłem na pewną odległość i zawracając zauważyłem, że Sylwia wchodzi do wody. Pływała znakomicie, była bardzo pewna swoich umiejętności. Położyłem się na plecach i pozwoliłem unosić się wodzie. Zbliżyła się do mnie i zrobiła to samo.

 - Gniewasz się? - zapytała krótko.

 - Nie, dlaczego?

 - A wiesz, ciotka lubi mówić prosto z mostu. Ciągle powtarza, że ludzi nie mogą ograniczać ani ciała, ani umysły, bo nigdy nie będą wolni.

 - Wujek podziela jej zdanie?

 - Nie ma męża. Mówi, że to kolejne ograniczenie.

Byłem trochę skołowany, gdyż w tamtym okresie była promowana tylko jedna opcja. Rodzina - mąż, żona, dzieci. Kobieta w wieku trzydziestu lat, samotna, była postrzegana jako "stara panna". Były to osoby które wyśmiewano i uważane były za gorsze. Starzy kawalerowie musieli nawet płacić dodatkowy podatek, tak zwane "bykowe", za to że nie założyli rodziny.

 - A Ty jak myślisz?

 - Sama nie wiem. Ma dużo racji, ale są też ludzie co mówią, że to stek bzdur. Ciotka jest niezależna finansowo, ma niezłą chatę, samochód, jest uśmiechnięta, miła i nikomu krzywdy nie robi. Więc nie widzę w tym nic złego.

 - Więc nie chcesz mieć męża?

 - Jejku, nie wiem, nie miałam jeszcze nawet chłopaka. Wiesz co? Zgłodniałam. Wracajmy do ciotki, przywiozła dużo prowiantu.

 Płynąc z powrotem Sylwia zaczęła się ze mną ścigać, niestety nie miała szans, kilka silnych ruchów i wyprzedziłem ją o jakieś dwa metry. Wychodząc z wody rzuciła:

 - Jakbyś był dżentelmenem, to dałbyś mi wygrać!

 - Jakbym dał Ci wygrać, to byś powiedziała, że jestem słabiak!

 - Może i tak - zachichotała.

 - Jak tam moje gołąbeczki, pogruchały sobie? - powiedziała Marzena, unosząc się na rękach.

 - Ciociu!

 - Co "ciociu"? Myślisz, że chłopak nie widzi, jak na niego lecisz?

 Rzeczywiście zauważyłem to już na basenie i w samochodzie, jak trzymała mnie za rękę.

 - Taka wygadana, pewna siebie, a z chłopakiem nigdy się nie pocałowała, nie mówiąc o...

 - Ciociu!! Jeszcze słowo i nie odezwę się do Ciebie do końca życia! - krzyknęła zaczerwieniona Sylwia.

 - Dobra! W porządku, dzisiaj Ci odpuszczę. Ale wiesz, że u mnie nie ma niedomówień. Trzeba mówić wszystko, co się ma na myśli. Trzeba dążyć z uporem do celu. Nie można się poddawać w połowie drogi. Przestrzegaj moich reguł, a cały świat będzie stał przed tobą otworem.

 - Chcę już wracać! - powiedziała naburmuszona Sylwia.

 - Już? Jeszcze nie byłam w wodzie! Zjedzcie kanapki, a ja w tym czasie popływam - powiedziała i poszła w stronę wody.

 - Zdenerwowała Cię? - zapytałem, gdy byliśmy już sami.

 - Nie tak bardzo, zawsze się z nią przekomarzam. Jest prostolinijna, a niektórych to razi.

 Zaczęła wyciągać termosy i pudełka z kanapkami, warzywami, owocami, było tego naprawdę dużo.

 - Ciotka twierdzi, że musimy jeść zdrowo.

 - "Żeby skóra była jędrna, pośladki twarde, a cycki sterczące" - próbowała naśladować głos Marzeny.  "Wtedy każdy facet będzie Twój"

 Rozśmieszyła mnie. Zacząłem się śmiać, a ona mi zawtórowała. Kiedy nam przeszło, nagle spoważniała.

 - Tylko że ja odziedziczyłam cycki po ojcu - powiedziała, robiąc kwaśną minę.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Nie chciałem dziewczyny urazić, ale jak na złość wyobraziłem sobie faceta w biustonoszu i niechcący parsknąłem.

 - Śmieszy Cię to? - zapytała poważnie.

 - A czy Twój tata nosi opalacze?

Po chwili milczenia wybuchliśmy śmiechem. Śmialiśmy się tak, że Sylwii poleciały łzy, a mnie zaczął boleć brzuch. W tym czasie dołączyła do nas Marzena.

 - O, widzę że nastroje się poprawiły. Chyba nie nabijacie się tak ze mnie?

 - A widziałaś kiedyś Carla w staniku? - zapytała Sylwia nie przestając się śmiać.

 - O czym ty mówisz? - zaśmiała się ciotka, bo zaraził ją śmiech siostrzenicy.

 - Carla? - zapytałem, chociaż w głowie znałem już odpowiedź.

 Dowiedziałem się, że Carlo to ojciec dziewczyny, Włoch, który ożenił się z Polką. Wyjaśniła się tajemnica ciemnej karnacji Sylwii. Rodzice mieszkali teraz na stałe we Włoszech, ale pozwolili córce uczyć się w Polsce. Opiekowała się nią siostra jej mamy u której mieszkała. Mieli stały kontakt telefoniczny, ponadto rodzice odwiedzali córkę. Sylwia miała młodszą o dwa lata siostrę, która mieszkała w Italii.

 - Nie tęsknisz za nimi?

 - Nieraz tak. Ale odwiedzają mnie, ja ich, i mi przechodzi, bo tutaj czuję się...

 - Wolna - wtrąciła się ciotka.

 - Właśnie.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, pałaszując świeże owoce i warzywa.

 - No dobrze, fajnie się rozmawia, ale na nas już czas - powiedziała Marzena - przebieramy się, pakujemy i w drogę.

 Wstała i jednym ruchem ściągnęła majtki, a następnie biustonosz. Była odwrócona do mnie tyłem, ale jak sięgała suchą bieliznę, pochyliła się i moim oczom ukazały się wargi sromowe zaciśnięte między udami. Wstałem z koca i dyskretnie odwracając wzrok spojrzałem na Sylwię. Patrzyła na ciotkę przygryzając dolną wargę. Po chwili ściągnęła swoje opalacze i podeszła do ciotki po swoje rzeczy. Pupa Sylwii była cudowna. Widać, że sport świetnie działał na jej sylwetkę. Dla mnie to było za dużo. Cała chmara motyli tańczyła w moim brzuchu. Oczywiście wszystko koncentrowało się w kroku i dosyć szybko członek zaczął nabrzmiewać.

 - "Nie myśl o pupci, nie myśl o pupci" - powtarzałem w głowie, ale im bardziej się starałem, tym bardziej miałem przed oczami ten wspaniały widok.

 - Jeśli się krępujesz, możesz się przebrać za samochodem - usłyszałem za sobą głos.

 Odwróciłem głowę i zobaczyłem, że stoi za mną Marzena. Miała majtki na sobie, ale piersi nadal miała gołe. Trzymała biustonosz w ręku.

 - Ja.. nie.. nie krępuję się.. - zacząłem dukać - tylko..

 Spojrzałem w dół. Penis prężył się pod kąpielówkami już bardzo mocno. Marzena spojrzała przez moje ramię i zobaczyła powód mojego zawstydzenia.

 - Ach! No tak! Rozumiem!

 Podniosła moje rzeczy i podając je rzuciła:

 - No, przynajmniej jesteś zdrowy i wszystko Ci tam działa.

 Zaczęła się dalej ubierać. Odwrócony od nich, szybko ściągnąłem kąpielówki, wciągając suche slipki. Gdy byłem już ubrany, podeszła do mnie Sylwia też w pełni ubrana.

 - Nie gniewaj się na nią, ona już taka jest, lubi wszystkich zawstydzać.

 - Zaczynam się przyzwyczajać.

 - Ja.. pierwszy raz rozebrałam się przed kimś innym niż ciotka. Chciałam dodać Ci otuchy, ale chyba odniosło to odwrotny skutek. Przepraszam.

 - Nie masz za co przepraszać, to..bardzo mi się podobało.

 - Czy szanowna młodzież raczy wsiąść do auta? - krzyknęła Marzena przez otwartą szybę.

 Sylwia złapała mnie i pociągnęła do samochodu. Gdy tylko usiedliśmy na tylnym siedzeniu, wtuliła głowę w moje ramię, trzymając mnie cały czas za rękę.

    Od tamtej pory spotykaliśmy się regularnie na basenie. Rozmawialiśmy, wygłupialiśmy się w wodzie, po prostu dobrze czuliśmy się w swoim towarzystwie. Marzena śmiała się tylko, że wyglądamy jak papużki nierozłączki. Sylwia była inteligentna, obyta w świecie, posiadała wiedzę z wielu zagadnień którymi się interesowałem. Dlatego mieliśmy tak wiele tematów do rozmowy. Była to pierwsza dziewczyna, która interesowała się sportem. Niepojęte dla mnie było, że wie, kto to jest Andrzej Szarmach, albo Robert Gadocha. Uwielbiałem "kłócić się" z nią, kto jest lepszy na prawym skrzydle, kto na lewym, a kto powinien grać w ataku.

  Jedną z naszych zabaw, było nurkowanie tuż przy dnie i płynięcie jak najdalej wzdłuż basenu. Oczywiście dziewczyna nie miała szans, gdyż ja już dawno przepływałem całą długość na jednym oddechu. Denerwowała się, bo bardzo chciała mi dorównać.

 Za którymś razem udałem, że brakuje mi powietrza i wypłynąłem pierwszy na powierzchnię. Po chwili wynurzyła się Sylwia jakieś dwa metry dalej i widząc że wygrała, uniosła ręce w górę krzycząc "Hura!". Następnie podpłynęła do mnie, zarzuciła mi ręce na ramiona i popchnęła w dół. Było to klasyczne "podtapianie", kolejne wygłupy wśród młodzieży. Ale ona nie puściła mnie, tylko razem ze mną poszła na dno. Gdy byliśmy pod wodą, objęła mnie za szyję i pocałowała. Nasze usta stykały się kilka sekund, po czym odepchnęła mnie i wypłynęła. Dołączyłem do niej. Popatrzyła na mnie uśmiechając się, wzięła głęboki wdech i zanurzyła się z powrotem. Zrobiłem to samo. Nie płynęła, opuszczała się, aż dotknęła stopami dna, a następnie usiadła na nim. Nie jest łatwo utrzymać taką pozycję, gdyż woda cały czas wypycha ciało do góry.

 Ale ja takie podwodne akrobacje robiłem dużo wcześniej. Usiadłem na przeciwko i pocałowałem ją. Stykaliśmy się tylko ustami. Nasze dłonie wykonywały powolne ruchy, aby pozostać w miejscu. To było niesamowite. Serce zaczęło mi walić i naprawdę zbrakło mi powietrza. Walczyłem chwilę, ale musiałem odpuścić, odepchnąłem się nogami od dna i wynurzyłem się łapiąc głośno powietrze. Sylwia wypłynęła śmiejąc się.

 - Przegrałeś! Jestem lepsza!

 - Nieprawda!

 - Prawda, wypłynąłeś pierwszy!

 - Jeden raz na sto! Wielkie mi co!

 - Wystarczy.

 - Powtórzymy?

 - Nie. Przegrałeś i tyle. Jestem lepsza - powiedziała i skierowała się do drabinki.

  Chwilę odpoczywaliśmy na ławeczkach, a następnie poszliśmy w kierunku szatni. Do szatni chłopaków szło się prosto, a do dziewczyn skręcało się korytarzem w prawo. Marzena poszła pierwsza i zniknęła za rogiem. Kiedy Sylwia skręciła, nie było nikogo, więc podszedłem do niej, złapałem za ramię i odwróciłem w swoją stronę. Spojrzała na mnie, lśniącymi jak dwie czarne perły oczami, a ja przycisnąłem ją lekko do ściany i pocałowałem. Objęła mnie za szyję i oddała pocałunek. Jej język musnął moją wargę, więc nie byłem jej dłużny. Wtedy odchyliła głowę i wyszeptała:

 - Ale przyznaj że przegrałeś.

 - Nie ma mowy, ja wygra...

Nie dała mi dokończyć przykładając dłoń do moich ust.

 - Przyznaj, że jestem lepsza, albo sobie pójdę.

 Potwierdziłem szybkim skinieniem głowy.

 Zachichotała, cofnęła dłoń i przyłożyła usta. Nasze języki po zetknięciu, zaczęły badać delikatnie swoje otoczenie. Moje ręce zaczęły błądzić po jej plecach schodząc coraz niżej. Kiedy jedna dotarła do pośladków, drzwi od szatni otworzyły się znienacka i stanęła w nich jakaś kobieta. Patrzyła na nas kręcąc z dezaprobatą głową. Sylwia szybko odeszła omijając z daleka facetkę, a ja odwróciłem się i pomaszerowałem do swojej szatni. W sumie to dobrze się stało, gdyż mój członek już budził się do życia. W kąpielówkach ciężko zamaskować wzwód, całe szczęście byłem blisko szatni.

  Od tej pory byliśmy parą. Nie mieliśmy tylko okazji do pieszczot, bo nigdy nie byliśmy sami. Teraz naszą ulubioną zabawą było nurkowanie i całowanie się pod wodą. Przy ciotce, Sylwia tylko mnie obejmowała, albo cmokała w policzek. Marzena nie reagowała na nasze czułości. Chyba nawet była zadowolona, bo gdy siedząc na ręcznikach, Sylwia śmiała się z głupot które opowiadałem, powiedziała:

 - No, no, moja Sisi rozkwita. Widzę, że jesteś naprawdę szczęśliwa.

 - Sisi? - wtrąciłem.

 - Tak nazywała Sylwię jej siostra, jak była malutka."Moja Sisi"

 - Oj, ciociu! Wiesz, że nie lubię, jak mnie tak nazywasz.

 - Ale to jest słodkie prawda? - spojrzała na mnie.

 - Śmieszne, ale fajne.

 - Widzisz? Podoba mu się.

 - No właśnie! Śmieszne! Tak mnie przezywali w szkole.

 - Moja Sisi, fajna ksywka - powiedziałem śmiejąc się.

 - Uważaj! - wyciągnęła w moją stronę palec - bo może to się dla Ciebie źle skończyć.

 - Moja..

 Doskoczyła do mnie jak pantera. Wstałem i chciałem zrobić unik, ale nie zdążyłem. Popchnęła mnie i wpadliśmy razem do wody. Po kilku minutach, zmęczeni podwodnymi zapasami, ale uradowani, usiedliśmy na skraju basenu. Kiedy odpoczywaliśmy, przechodziła koło nas dziewczyna w naszym wieku. Byłem rozłożony prawie na całej szerokości, więc musiała dać nade mną większy krok. Przeskoczyła i uśmiechnęła się do mnie. Też się uśmiechnąłem, patrząc jak kiwa biodrami oddalając się ode mnie. Miała pełne, szerokie biodra - moje ulubione.

 - Ej!

 Sylwia złapała mnie za brodę i przyciągnęła w swoją stronę.

 - Czy ty patrzysz na jej tyłek???

 - Ja?? Nie..co ty..

 - No wiesz co? Siedzisz ze swoją dziewczyną, a oglądasz dupy innych? Jak ci nie wstyd?

 - Przepraszam..to tylko tak..niechcący..

 - Jakbyś się czuł, gdybym oglądała się teraz za chłopakami, podziwiała klaty, bicepsy i się do nich uśmiechała?

  Miała rację.

 Rzeczywiście, czułbym się podle. Jesteśmy razem, wybraliśmy siebie, więc powinniśmy trzymać się zasad, tego wymaga przyzwoitość.

 - Masz rację. Przepraszam Cię.

 - Teraz ci daruję, ale wiedz, że jestem bardzo zazdrosna. Jeśli jesteś ze mną, to tylko i wyłącznie ze mną i muszę ci wystarczyć.

 Siedziała z lekko naburmuszoną miną.

 - Słuchaj..a może wpadłabyś do mnie jutro, wiesz, po południu będę sam w domu.. muszę Ci zrekompensować tą wpadkę.

 - Nie ma szans! - powiedziała to z taką pewnością, że aż mnie zatkało.

 - Och..dlaczego???

 - Nigdzie nie ruszam się bez ciotki. Tam gdzie jestem ja, tam i ona. Pilnuje, żebym nie walnęła jakiejś głupoty.

 - Nie wierzę. Jesteś zbyt mądra na robienie głupot.

 - Teraz tak..słuchaj..chcę być z Tobą szczera.. Dwa lata temu we Włoszech, wstąpiłam do żeńskiego ugrupowania. Nazywały się feministkami. Byłam praktycznie dzieckiem, ale imponowały mi dużo starsze koleżanki swoją postawą. Na początku było extra. Pochody, transparenty, obraźliwe hasła. Mogłam obrażać ludzi na środku ulicy i nikt mi nic nie mówił. Chodziłam na spotkania do klubu i tam działy się różne rzeczy. Dziewczyny pozwalały sobie na wiele. Piły alkohol, paliły marihuanę i krzyczały, że faceci to samo zło. Jak się upiły, rozbierały się do naga, tańczyły na stołach, później dobierały się w pary i całowały. Udowadniały sobie i całemu światu, że mężczyźni nie są im do niczego potrzebni.

   Któregoś razu podeszła do mnie taka jedna i włożyła mi język do buzi. Nie podobało mi się to. Nie jestem lesbijką. Odepchnęłam ją, wtedy się roześmiała i powiedziała, że muszę więcej wypić. Ale nie napastowała mnie więcej. Każdy po prostu robił co chciał.

  Pewnego razu poczęstowały mnie trawką i powiedziały, że mamy bojowe zadanie. Musimy nastraszyć pewnego gościa, który nam bruździ. Było nas pięć. Zakradłyśmy się pod dom tego faceta późnym wieczorem i czekałyśmy na niego. Jedna powiedziała, że powinien być niedługo. Widocznie go wcześniej obserwowały. Bałam się strasznie. Poprosiłam o skręta i wypaliłam  całego naraz. Ale nadal się trzęsłam. Kręciło mi się w głowie, zaczynałam widzieć podwójnie, chciałam powiedzieć, że jest mi niedobrze, ale w tym momencie jedna syknęła:

 - Jest.

 - Stój tu i pilnuj. Jakby ktoś szedł, daj znać i pryskaj - powiedziała do mnie.

 Podeszły po cichu do gościa, zarzuciły mu torbę foliową na głowę i przewróciły na chodnik. Zaczęły go od razu okładać kijami i kopać. Facet tylko jęczał. To było okropne. Wyszłam na ulicę i zwymiotowałam. Chciałam uciekać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Upadłam, ale zanim straciłam przytomność, pamiętam jakieś krzyki, bieganinę i migające światła.

  Obudziłam się w szpitalu.

 Głowa mi pękała. Chciałam ją potrzeć rękami, ale okazało się, że jedną z nich mam przypiętą kajdankami. Tak się przestraszyłam, że popuściłam w majtki. Zaczynały docierać do mnie wydarzenia z poprzedniego dnia. Po chwili przyszła pielęgniarka, a wraz z nią rodzice. Ojciec, jak zobaczył kajdanki wpadł w furię. Powiedział, że tak nie wolno traktować dzieci. Przyszedł jakiś facet i je odpiął, powiedział, że to tylko zabezpieczenie przed ucieczką. Usiadłam, przytuliłam się do mamy i rozbeczałam w głos. Mama też. Dla rodziców to był szok, nie wiedzieli, że związałam się z takimi kobietami. Mieli do mnie pełne zaufanie, a ja ich zawiodłam.

  Okazało się, że pobity facet ledwo uszedł z życiem. Ktoś wezwał policję, a że patrol był w okolicy, szybko zjawili się na miejscu. Złapali wszystkich. Mnie znaleźli półprzytomną, ujaraną na maxa, leżącą we własnych wymiotach. Wezwali karetkę, a resztę dziewczyn zabrali do aresztu.

  Później było jeszcze gorzej. Wezwania, przesłuchania, badania, a najgorszy był rozgłos. Zdjęcia moje i koleżanek pojawiły się w gazecie. Nawet telewizja wspomniała o tej napaści. Ludzie rozpoznawali mnie na ulicy i wytykali palcami. Koszmar.

 Na szczęście byłam młoda i naiwna, więc dostałam tylko dozór kuratorski. Gdy się skończył, rodzice zdecydowali, że wyjadę do Polski. Sama też chciałam stamtąd uciec. Jak ciotka usłyszała całą historię od mamy, to chociaż jest kobietą wyzwoloną, była w szoku. Obiecała rodzicom, że się mną zaopiekuje. I dlatego nigdzie mnie samej nie puszcza. I chociaż przyrzekałam ciotce wiele razy, że nie tknę narkotyków, nie ufa mi. Wie, że w Polsce młodzież też po nie sięga i nie chce mi dawać okazji.

  Ot i cała historia.

   Tysiące myśli kłębiły mi się w mózgu. Narkotyki, napaść, milicja, sprawa sądowa, takie rzeczy znałem tylko z telewizji. Jeśli ktoś poszedł do więzienia, to był później wyrzutkiem społeczeństwa. Nie mógł znaleźć pracy, nikt nie chciał z nim przebywać, a jak coś zginęło na osiedlu, milicja jechała od razu do niego.

 A narkotyki?

 Nikt z moich znajomych się nie narkotyzował. W tamtych czasach dostęp do nich był bardzo ograniczony. A może były, tylko ja się nimi nie interesowałem? Słyszałem oczywiście, że ktoś, gdzieś, znalazł "samosiejkę", że ususzył, że wypalili, że były jaja i tyle.

   Pamiętam też, jak byłem w trzeciej klasie podstawówki, to umówiłem się z kumplem po lekcjach na palenie fajek. Za budynkiem szkoły wyjął dwa papierosy i zapałki. Pokazał mi jak ciągnąć i przypalił. Oczywiście nie zaciągaliśmy się naprawdę, tylko pykaliśmy jak fajkę. Poczułem się wtedy bardzo dorosły.

 Na nieszczęście (lub szczęście) zza rogu wyszedł facet od W-Fu ze skakanką w ręku. Nie wiem do tej pory, czy ktoś na nas naskarżył, czy to zbieg okoliczności, ale tak nam wpieprzył tą skakanką, że miałem na dupie i udach pręgi. Powiedział wtedy, że nikomu nie powie, ale jeśli jeszcze raz weźmiemy papierosy do ręki, wyrzucą nas ze szkoły. Podziałało to wyśmienicie, bo na papierosy namówili mnie dopiero w wojsku.

 Ale z narkotykami nie miałem do czynienia.

  Przypomniałem sobie jeszcze, jak za dzieciaka poszliśmy do parku i podglądaliśmy gości, co wąchali klej. Mieli torebki foliowe do których wlewali butapren, następnie siadali, przykładali torebkę do ust i to wdychali. Ślina leciała im okropnie. Co jakiś czas spluwali, a mimo to w torebce było jej pełno. Białka oczu robiły im się czerwone, i zaczynali wykonywać dziwne ruchy, jakby mieli tiki nerwowe. Było to obrzydliwe.

 A tutaj, ta piękna dziewczyna miała już takie doświadczenia. Nie wiedziałem co o tym myśleć. Pierwszy raz spotkałem taką osobę.

 - Dlaczego nic nie mówisz, wystraszyłam cię?

 - Nie. Po prostu muszę sobie to wszystko poukładać.

 - Jeśli nie będziesz chciał się ze mną spotykać, zrozumiem.

 Nie odpowiedziałem. Miałem mętlik w głowie.

 - Rozumiem - powiedziała smutno, wstała i poszła w stronę Marzeny.

  Patrzyłem jak odchodzi. Oczami wyobraźni widziałem faceta katowanego przez jej koleżanki, jego żonę, dzieci martwiące się o stan jego zdrowia. Ale przecież to nie jej wina. Ona by tego nie zrobiła. Została poddana manipulacji - tak powiedzieli w sądzie.

 

 - Sylwia zaczekaj! - krzyknąłem.

 Podszedłem do niej, a gdy się odwróciła, zobaczyłem łzy w jej oczach.

 - Słuchaj..to nie tak.. chcę się z Tobą spotykać.. po prostu.. zaskoczyłaś mnie. Tak naprawdę, to nie interesuje mnie co robiłaś kiedyś i jaka byłaś. Interesuje mnie jaka jesteś teraz. A jesteś wspaniałą dziewczyną i bardzo, bardzo chcę się z Tobą spotykać.

 Objąłem ją, a ona przytuliła się do mnie.

 - Przestraszyłam się, że to koniec.

 - Nic z tych rzeczy, za bardzo Cię lubię. Moja Sisi.

 - Eeeej! Prosiłam przecież! - powiedziała z uśmiechem, przekrzywiając głowę na bok.

 - No dobrze, już nie będę...dziś.

 Zrobiła niby groźną minę i uderzyła mnie piąstką w tors. Roześmialiśmy się co rozładowało napięcie.

 - A wracając do naszej rozmowy, to Ty możesz wpaść do mnie, kiedy tylko chcesz.

 - A Marzena się zgodzi?

 - Żartujesz?? Przecież to ona cały czas wierciła mi dziurę w brzuchu, jak powiedziałam, że mi się podobasz.

 - "Ale fajny, no idź zagadaj, zobacz jaką ma klatę, zaproś go do domu, zobacz jak świetnie pływa, jak nie pójdziesz to ja zagadam" - i tak w kółko. Twój dziwny fikołek był wyśmienitym pretekstem do rozmowy.

 "A więc wyjaśniło się, dlaczego przy pierwszym spotkaniu Marzena zaprosiła mnie nad jezioro. Szukała dla siostrzenicy chłopaka, żeby dziewczyna nie czuła się tak wyobcowana. A może też jej się spodobałem? Może jednak jej nagość miała podtekst seksualny? Może chciała zobaczyć czy się podniecę?"

 - To jak?

 - Co? - wyrwała mnie z zamyślenia - a tak, pewnie że chcę. A Marzena będzie w domu?

 - Tak. Ale jak nie przyniesiesz alkoholu, ani zioła, da nam spokój.

    Żeby dostać się do Sylwii, musiałem skorzystać z komunikacji miejskiej. Okazało się, że mieszkała w dzielnicy willowej naszego miasta. Kiedy dotarłem na miejsce, jeszcze raz sprawdziłem adres. Zgadzał się. Przede mną wyrastał duży budynek piętrowy ze spadzistym dachem. Przypominał mi domy góralskie, które widziałem kiedyś na wycieczce. Wszedłem na ganek i zadzwoniłem do drzwi. Po chwili usłyszałem kroki i zgrzyt zamka.

 - O! Jesteś nareszcie! Cześć! - Marzena uśmiechnęła się - wchodź, Sylwia już nie może się doczekać.

  Wszedłem do przedpokoju i zdejmując buty rozejrzałem się. Wszystkie wykończenia były z drewna. Podłoga, ściany, meble, wszystko pod kolor. Musiało to kosztować fortunę. W przestronnym widnym salonie stała obszerna sofa i fotele. Z jednej strony było wielkie okno, a z drugiej była prawie cała przeszklona ściana. Na jej środku były szklane drzwi wychodzące na ogród. Na stoliku pod ścianą stał duży telewizor, a na półkach pod nim magnetowid i sprzęt Hi-fi. Na ścianie wisiał duży obraz, który wydał mi się znajomy. Przedstawiał nagą kobietę, na czarnym koniu, który stawał dęba. Kobieta z rozwianymi, złotymi włosami, trzymała oszalałego konia za szyję. To był "Szał Uniesień" - przypomniałem sobie - jakiegoś polskiego malarza, czytałem kiedyś o nim. Oczywiście kopia, oryginał znajdował się w muzeum.

 Na jednym z foteli siedziała Sylwia. Miała na sobie koszulkę na ramiączka i sportowe spodenki. Uśmiechnęła się na mój widok.

 - Usiądź wygodnie, bo mam dla Ciebie informacje - powiedziała Marzena siadając na sofie.

 - Sylwia powiedziała Ci dlaczego wróciła do Polski?

 - Tak.

 - Bardzo dobrze. To nam zaoszczędzi wiele wyjaśnień. Wiesz, że jestem tolerancyjna, otwarta i wiele zakazów czy nakazów mam gdzieś.

 - Zauważyłem.

 - No właśnie. Ale są pewne rzeczy, których w tym domu nie toleruję, są to narkotyki, alkohol i papierosy. Wszystkie te używki niszczą zdrowie, a zdrowie to podstawa. Jeśli dowiem się, że coś kombinujecie z którymś wynalazkiem - koniec z przyjaźnią. Wszystko jasne?

 - Tak jest, kapitanie! - zawołała Sylwia, stając na baczność i salutując. Następnie złapała mnie za rękę i pociągnęła na górę. Byliśmy już w połowie schodów, kiedy zatrzymał nas głos ciotki.

 - Hola! Hola! Nie tak szybko! Jeszcze jedna ważna rzecz!

 - Co takiego? - Sylwia przekręciła oczami zniecierpliwiona.

 - Macie zabezpieczenie?

 - Ciociu!!

 Zauważyłem, że nie była tym pytaniem zawstydzona. Po prostu dosyć miała nakazów i pouczeń.

 - Nie ma "ciociu"! Twoja matka by mnie zabiła, jakbyś zaszła w ciążę! Myślicie, że nie wiem co robi młodzież w waszym...

 - Mamy zabezpieczenie - przerwałem jej w pół zdania. Sylwia spojrzała na mnie zdziwiona.

 - No, mądry chłopak, no to już, zmiatajcie - powiedziała Marzena, odwróciła się i poszła włączyć telewizor.

 Weszliśmy na górę, do pokoju dziewczyny. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to plakaty Michaela Jacksona. Widać, że była jego fanką. Ucieszyłem się, gdyż lubiłem tego wokalistę. W tamtym okresie, wyszła jego płyta "Thriller". Pamiętam, że to był hit na całym świecie. Utwory z płyty długo zajmowały pierwsze miejsca na listach w wielu krajach.

 - Chcesz posłuchać Jacksona?

 - Pewnie.

 Włączyła kasetę i usiadła na łóżku opierając się o ścianę. Poszedłem za jej przykładem, a gdy tylko usiadłem przytuliła się do mnie i zaczęła opowiadać o swoim idolu.

 Po kilku minutach podniosła głowę patrząc mi w oczy.

 - Okłamałeś ciotkę o tym zabezpieczeniu?

 - Nie.

Naprawdę miałem prezerwatywę, ale nie wziąłem jej specjalnie. W każdych spodniach jeansowych, w prawej przedniej kieszeni, była dodatkowa, mała, kwadratowa kieszonka. W Ameryce mówili, że była do starych zegarków na łańcuszku, u nas znane jako "cebule". Natomiast w Polsce mówiono, że to na prezerwatywy. I ja włożyłem tam erosa, bo fajnie pasował, a przypomniałem sobie o nim dopiero, podczas rozmowy z Marzeną.

 - Chcesz się ze mną kochać? - spytała.

 - No. A Ty?

 - Problem w tym, że jestem dziewicą więc.. nie wiem.

 Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Po chwili odsunęła się i ściągnęła koszulkę. Nie miała stanika, bo w sumie go nie potrzebowała. Następnie zdjęła spodenki i majtki. Była goła, ale w ogóle się nie wstydziła. Położyła się na łóżku i czekała na mnie. Ja w tym czasie też się rozbierałem, ale zeszło mi trochę dłużej. Jak odkryłem stojącego członka Sylwia nie była zdziwiona, czy zaciekawiona. Domyśliłem się, że widziała już ten organ. Widocznie miała już doświadczenie z chłopcami. Pomyślałem o Emilce, która robiła ze mną różne rzeczy, a zachowała dziewictwo.

 Położyłem się przy niej na boku opierając penisa na jej udzie. Całowałem ją, a moja ręka błądziła po jej ciele, od piersi po wzgórek łonowy. Jak opisać piersi? Wielkością przypominały małe morele. A teraz jak leżała na plecach, prawie wcale nie odstawały. Monika miała większe niż ona. Oczywiście ściągnięte sutki odstawały od klatki, ale ja miałem identyczne jak zmarzłem. Druga rzecz, która wpadła mi w oczy, to fajnie wycięte włoski na wzgórku. Wąski paseczek zaczynał się na górnej części, a kończył dopiero przy rowku skrywającym łechtaczkę. Reszta była idealnie wydepilowana. Kiedy pieściłem wzgórek, jej oddech przyśpieszył, a nogi mimowolnie rozeszły się delikatnie na boki, dając mi miejsce do dalszych pieszczot. Zjechałem ręką, ale dużo niżej, na kolana i łydki. Miała bardzo gładką skórę na nogach, wyczułem, że je także goliła, co w tamtych czasach było rzadkością. Oddychała już szybko i głęboko, więc powróciłem na wzgórek i zjechałem środkowym palcem w dół, między wargi sromowe. Wstrzymała powietrze, by za chwilę głośno je wypuścić. Była gorąca i mokra. Zacząłem pocierać wilgotną szparkę, wargi mniejsze i łechtaczkę. Czułem jej przyjemność, poddawała się całkowicie moim pieszczotom, a jej biodra dopasowały ruch do mojego palca. Doszedłem do wniosku, że jest już gotowa i sięgnąłem po gumkę. Zauważyła co mam w ręku i zmieszała się.

 - Wiesz co? Moglibyśmy to przełożyć? Tak jak teraz jest fajowo.

 - Spoko, mnie też tak pasuje - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.

 Sylwia odnalazła ręką członka, objęła go i zaczęła poruszać nią w przód i w tył. Zsuwała skórkę dosyć nieporadnie, ale byłem tak podniecony, że to wystarczało w zupełności. Przyśpieszyłem ruchy swojego palca, gdyż czułem szybko narastające napięcie w podbrzuszu. Nie myliłem się, po paru chwilach zacząłem tryskać na uda Sylwii. Poruszała szybko rączką, a przestała dopiero, kiedy nie czuła strzałów nasienia. Trochę głupio mi się zrobiło, że doszedłem pierwszy, ale dziewczyna nic sobie z tego nie robiła, nadal zaciskała dłoń na moim członku i szybko poruszała biodrami w rytm palca.

 Nagle wstrzymała powietrze, zacisnęła nogi i znieruchomiała. Mijały sekundy i nic, żadnych jęków, żadnych drgawek, żadnych ruchów. Mimo, że poruszałem nadal palcem leżała sztywna jak kłoda. Trwało to dosyć długo, wreszcie wypuściła głośno powietrze i rozluźniła się. Zwolniła też uścisk na penisie, chociaż trzymała go nadal. Zastanawiałem się czy miała orgazm. Pierwszy raz widziałem taką reakcję.

 - Dobrze Ci było? - spytałem niepewnie.

 - Noo. Tak dobrze to się jeszcze nie czułam.

 - Nie miałaś nigdy orgazmu?

 - Miałam. Wiem co to masturbacja głuptasie. Ojej! Ale mnie zalałeś - powiedziała spoglądając na swoje uda.

 - Jak puścisz mojego ptaszka, to podam ci chusteczki.

 - No daj się jeszcze nacieszyć, pierwszy raz go trzymam - chichotała.

 - Poważnie?

 - Yhm.

 - To skąd wiesz jak pieścić chłopaka?

 - No nie żartuj! Przecież w szkole był cały rozdział o masturbacji dziewcząt i chłopców.

 - To chyba we Włoszech, bo na pewno nie w Polsce.

 - Ach! No racja. Ale szkoła to nic. Przecież mieszkam z kobietą wyzwoloną nie? Żebyś wiedział ilu tu się przewinęło facetów, to byś nie uwierzył.

 - Mogę się domyślać.

 - No, a myślisz, że ciotka kryła się z nimi? Ta sofa na dole przeżyła więcej niż łóżko w burdelu.

 - Przesadzasz - zaśmiałem się z porównania.

 - Wcale nie. Jak ciotka ma ochotę, podrywa faceta, przyprowadza na noc i uprawia z nim seks. Rano po gościu zostaje wspomnienie. Mamy umowę, że jak przyprowadza mena, ja nie schodzę na dół. Mówi im, że mieszka sama. Ale jak słyszałam te hałasy, to musiałam to zobaczyć. Siadałam na schodach i patrzyłam przez szczebelki co robią. Nie wiem czy są pozycje których nie znam.

 Któregoś razu ujeżdżała gościa podskakując na nim i zobaczyła mnie siedzącą na tych schodach. Myślałam że zrobi mi awanturę, ale puściła do mnie oko i jeszcze głośniej jęczała. Później już wiedziała, że się przyglądam i chyba robiła specjalnie takie rzeczy, żeby wyglądało jak pokaz. Dużo rozmawiałam z ciotką na temat seksu. Tutaj to nie tabu. Aż wreszcie mi się znudziło i już ich nie podglądam.

 - Ale słuchaj jaka heca - przypomniała sobie - pewnego razu obudziłam się rano i zaspana zeszłam na dół. Wchodzę do kuchni, a tam facet stoi na waleta i je kanapkę. Ja już widziałam tyle fiutów, że była to dla mnie normalka, więc powiedziałam "dzień dobry", przeszłam koło niego, nalałam sobie mleko z lodówki i wróciłam na górę. Gościu - słuchaj - o mało się nie udławił. Ubrał się jak błyskawica i dał dyla. Myślał, że jestem jej córką i zaraz pojawi się mąż.

 - O kurde! Chciałbym zobaczyć jego minę.

 - Wyjrzałam przez okno, bo usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Uciekał tak szybko, że dopiero na ulicy buty zakładał!

 Śmialiśmy się do łez.

 - Chodź, musimy się umyć, bo się cała kleję - powiedziała Sylwia i zaprowadziła mnie do łazienki.

    Pierwszy raz widziałem takie pomieszczenie. Była tak duża jak pokój i cała w kamieniu, chyba marmurze. Wanna z tego samego materiału, stojąca w rogu mogła pomieścić ze cztery osoby. Zielone pędy kwiatów wiły się po suficie, by zejść po ścianach po obu stronach wielkich luster, które umiejscowione były na przeciwko siebie. Dawało to taki efekt, że widziałem w lustrze mniejsze lustro, w tym mniejszym jeszcze mniejsze i tak w nieskończoność. Wydawało mi się, że stoję w pomieszczeniu, które nie ma końca. W drugim rogu stała obszerna kabina z prysznicem, i to tam właśnie weszliśmy. Miejsca było tyle, że mogliśmy tańczyć. Jak Sylwia puściła wodę, okazało się, że leci ona z kilku stron, nie z jednego sitka, jak u mnie.

 Po kąpieli staliśmy nadzy przed lustrem wycierając się. Podszedłem do Sylwii od tyłu, przełożyłem ręce pod jej pachami i położyłem dłonie na piersiach. Jednocześnie, lekko nabrzmiałego członka wcisnąłem między jej pośladki. Masowałem jej sutki, zataczając coraz większe koła i patrzyłem na nasze odbicie w lustrze. Ona szczotkowała w tym czasie swoje czarne loki.

 - Szukasz tam czegoś? - spytała patrząc na moje dłonie. - Daruj sobie. "Z przodu plecy, z tyłu plecy, Pan Bóg stworzył mnie dla hecy" - wyrecytowała jak wierszyk. Ale nie uśmiechała się.

 - Chciałabyś mieć większe piersi?

 - Nie wiem, chyba tak. Nie mam kompleksów z ich powodu, ale wiem jak powinna wyglądać kobieta. Mam przykład ciotki.

 - Akurat z nią nie powinnaś się porównywać. Tak duże piersi to rzadkość.

 - Wiem. Chodzę przecież na basen. Ale wiem też, za czym oglądają się faceci.

 Patrzyła przez chwilę na siebie w lustrze.

 - A Ty chciałbyś, żebym miała większe?

 - Szczerze mówiąc, też nie wiem. Nie zastanawiałem sie nad tym. Podobasz mi się taka, jaka jesteś. Myślę, że duży wpływ ma na to Twoja osobowość, pewność siebie, inteligencja. Razem z ciałem robi to świetne połączenie - mówiłem to co myślałem.

 Roześmiała się szczęśliwa, odwróciła do mnie i pocałowała. Masowałem jej pośladki i już zaczynało mi się robić ciepło, gdy nagle drzwi się otworzyły i wparowała Marzena. Odskoczyłem od Sylwii i odruchowo zasłoniłem przyrodzenie. Ciężko mi było to zrobić, bo byłem już mocno podniecony. Ale ona nawet na nas nie spojrzała, jakby nas nie było, podeszła do lustra naprzeciwko i zaczęła grzebać na półce z kosmetykami. Była ubrana w zwiewny szlafrok, tyle że nie związany i przy ruchach widziałem jej piersi, a także czarny trójkąt w dole brzucha.

  Sylwia widząc moje zawstydzenie podeszła do ciotki.

 - Prosiłam, żebyś nas nie zawstydzała.

 - Daj spokój, chłopak mnie przecież zna. Przeszkadzam Ci? - spojrzała na moje odbicie.

 - Niee..

 - No widzisz? Przyzwyczaił się.

 Znalazła tusz do rzęs, pochyliła się i zaczęła go nakładać.

 - A ty jak? - zwróciła się do dziewczyny - wypieszczona?

 - Noo - powiedziała z radością Sylwia - miałam cudowny orgazm.

 Wzięła jakiś krem, oparła nogę o brzeg wanny i zaczęła go wcierać.

 - Mówiłam Ci - co facet, to facet. Nie ma nic lepszego. Ja w twoim wieku nie miałam..

   Nie słyszałem co dalej mówiła. Byłem w szoku. Rozmawiały przy mnie o tak intymnych rzeczach jak orgazm, seks, masturbacja, wszystko co było największą tajemnicą w moim otoczeniu. Nikt nie zwierzał się nikomu ze swoich problemów, obaw, czy uczuć dotyczących seksu. W ich ustach, było to tak naturalne i bezpośrednie, jakby rozmawiały o gotowaniu, czy modelowaniu włosów.

  Wiedziałem już, od czego są wolne. To wstyd ograniczał ludzi. Nie mogli się porozumieć, bo najzwyczajniej w świecie się wstydzili. Wstydzą się swoich potrzeb, zachowań, własnego ciała, wszystkiego, czego nie uważają za normalne.

    Ale co jest normalne?

 Czy zastanawiali się, że druga osoba może mieć takie same potrzeby? A jeśli nie ma, to może spróbuje razem z nim rozwiązać jego obawy? Co jest normą w sypialni?

   Powiem Wam: Każda sypialnia ma swoją normę!

 W jednej będzie się kochać mąż z żoną i to będzie jej norma. W drugiej, będą się kochać dwie koleżanki i to też będzie norma. W trzeciej faceci, w czwartej trójkąty, czworokąty i to też będzie ich norma! Nawet dziesięciu murzynów i jedna kobieta będzie normą! Dlaczego?? Bo ona uwielbia ich, a oni ją.

 Ja mam swoją sypialnię i swoją normę. Nie wpuszczam do niej facetów, bo uwielbiam kobiety. Ale to nie znaczy, że sypialnia mężczyzn mnie oburza. Absolutnie Nie! To Twoja sypialnia, Twoja prywatność i jeśli robimy coś z miłości, albo nawet dla przyjemności, nie krzywdząc przy tym nikogo (co jest bardzo ważne) - To jest to nasza norma.

   Opiszę Wam tutaj zdarzenie które opowiedział mi niedawno w wielkiej tajemnicy, mój dobry znajomy. Zresztą był wtedy nieźle podpity, na trzeźwo w życiu by mi nie powiedział. Był wtedy żonaty kilka ładnych lat, dwójka dzieci - zwyczajna rodzina.

 Pewnego dnia wyszedł w sobotę rano na zakupy. Pod sklepem zorientował się, że nie ma portfela. Poleciał z powrotem do domu i cichutko otworzył drzwi, bo nie chciał budzić żony. Gdy go znalazł, chciał już wyjść, gdy nagle usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z sypialni. Żona mówiła coś i jęczała. Na początku myślał, że mówi przez sen, ale coś go tknęło.

       Uchylił drzwi i zamarł.

 Jego żona leżała naga na boku z uniesioną nogą, a z jej odbytu wystawał ogonek!!!

 Obok niej leżały jakieś kulki, wibrator, dildo, cały zestaw! A w odbycie siedział korek analny z lisią kitką!

 Kiedy zorientowała się, że na nią patrzy, przykryła się szybko kołdrą i kazała mu wyjść. Nie poszedł do sklepu. Czekał aż wyjdzie, ale gdzie tam. Prosił, żeby wyszła, powiedziała, że za bardzo się wstydzi.

 Wtedy wkurzył się, wszedł do sypialni i zaczęli rozmawiać.

 Zwierzyła mu się ze wszystkiego.

   Okazało się, że jego żona uwielbia pieszczoty analne. Dowiedziała się o tym, gdy była w zaawansowanej ciąży z pierwszym synem. Troszcząc się o zdrowie dziecka, nie odbywali już stosunków, ale któregoś dnia, gdy była sama w domu, zdecydowała się wziąć kąpiel. Gdy leżała w wannie zaczęła się pieścić. Tak po prostu poczuła chęć. Ta chęć przerodziła się w ogromne podniecenie. Zapragnęła poczuć w sobie penisa, ale męża nie było go w domu.

  Wtedy wpadła jej w oczy buteleczka żelu pod prysznic, stojąca na brzegu wanny. Przyciskając ją do krocza, zaczęła pocierać wejście do pochwy. Ale pomyślała, że nie może jej sobie włożyć, bo może coś uszkodzić. Tylko że nadal pragnęła w sobie coś poczuć. I wtedy zjechała buteleczką na odbyt. Zadrżała. Było to inne, ale bardzo silne doznanie rozkoszy. Wsunęła tylko odrobinkę i szybko poczuła jak fala orgazmu przetacza się przez jej całe ciało, by w końcu zacisnąć odbyt na butelce. Mówiła mu, że tak mocnego orgazmu się nie spodziewała.

  Potem dopadł ją wstyd. Z mężem nigdy nie pieściła tyłka, a ona sobie coś tu wkłada - zboczona.

 Nie przyznała się mężowi, ale kiedy urodziła dziecko i wrócili do seksu, czegoś jej brakowało. Było świetnie, miała orgazmy, a jednak to nie było to. Czuła to tak, jakby ułożyła puzzle z pięciu tysięcy części i brakowałoby jednego pośrodku.

 Więc któregoś razu, znów sięgnęła po flakonik. Przeżycie nieziemskie, jak za pierwszym razem. I znowu wstyd.” Mąż ci nie wystarcza, chora nierządnico”. Zaczęła się stresować, chciała powiedzieć mężowi, ale wstyd jej nie pozwalał. Czas leciał, przyszedł na świat drugi syn, a ona w tym czasie dopracowała swoje pieszczoty do perfekcji. Znalazła w Internecie stronę z zabawkami erotycznymi i w tajemnicy kupiła, najpierw jedną, potem drugą. Miała marzenia erotyczne, w których jej mąż pieści jej odbyt na różne sposoby, zaczęła nawet mówić do niego co ma robić, oczywiście jak była sama. W feralnym dniu udawała że śpi, czekała aż wyjdzie, bo cały weekend mieli spędzić razem, a ona pieściła się tylko jak była sama w domu.

    Ale co było w tym wszystkim najgorsze???

 Że on też pragnął stosunków analnych z żoną i to od dawna!!

 Po urodzeniu się drugiego syna, ich emocje erotyczne trochę opadły. Uprawiali seks, ale nie był on tak górnolotny jak dawniej. Wtedy mój kolega zaczął oglądać filmy erotyczne. W jednym z nich zobaczył, jak mężczyzna włożył całego penisa kobiecie w odbyt. Podnieciło go to. Zastanawiał się, jak by to było, gdyby włożył żonie. Ale nie - pomyślał - w życiu się nie zgodzi. Powie że jestem zboczony. Nurtowała go jednak ta myśl. Do tego stopnia, że zaczął się masturbować, marząc o pupie własnej żony. I - jak się później okazało - w tym samym momencie, co żona.

  Jak to się wszystko wydało, to... powiem tak: Nigdy nie widziałem tak szczęśliwej pary! Spotykając się z nimi, zarażali swoją radością z życia. Miłość promieniała od nich z daleka. Pytałem nawet co się stało, ale mówili, że to druga młodość. Rzeczywiście, zachowywali się często jak smarkacze, a są po czterdziestce.

 Kolega dodał jeszcze, że obydwoje żałują bardzo tych lat, kiedy żyli w kłamstwie i niewiedzy. Oszukiwali siebie i partnera, a wystarczyło pokonać wstyd i porozmawiać. Ale są dobrej myśli, eksperymentują w łóżku z zabawkami i chcą odrobić straty z nawiązką.

     Strasznie się rozpisałem, ale chciałem Wam dokładnie opisać jak zmieniało się moje myślenie w tamtym momencie, gdy stałem goły w łazience z dwoma nagimi kobietami. W ich zachowaniu nie było nic erotycznego. Rozmawiały o seksie, ale nie po to żeby sie podniecić, tylko wymieniały poglądy, doświadczenia. Marzena udzielała po prostu porad, tak jakby zdradzała przepis na wyśmienitą potrawę. Myśląc w ten sposób, zauważyłem, że mój członek zaczął się kurczyć, a podniecenie stopniowo opadało. Oczywiście, było to moje pierwsze takie doświadczenie, więc penis nadal był gruby, ale nie sterczał już do góry. Przestawałem się wstydzić, zacząłem słuchać o czym rozprawiają dziewczyny.

  ... i jestem naprawdę szczęśliwa, że tak będę wspominać mój pierwszy raz - kończyła zdanie Sylwia.

 Marzena przestała się malować i spojrzała na nią.

 - Straciłaś cnotę? - powiedziała jakby z nadzieją w głosie.

 - Niee. Nie miałam odwagi. Chyba jeszcze nie jestem gotowa.

 - Ty wiesz najlepiej. Kiedy będziesz gotowa, twoje ciało ci to powie.

 - Chyba mówiło, ale przestraszyłam się.

 - Pamiętaj, nic na siłę. Można czerpać przyjemność na inne sposoby, znasz je wszystkie. Ale jak stracisz zakładamy spiralę.

 - Uhm. Jedziesz do centrum?

 - Tak.

 - Kup olejek do opalania, bo jutro ma być słonecznie, może się wybierzemy?

 - Dobrze.

 Rozmawiały o seksie i o zakupach, jakby to były dwie takie same rzeczy.

 Dokończyła makijaż i popatrzyła na siebie krytycznie.

 - No, całkiem nieźle. Ok, szanowna młodzieży, wychodzę na jakiś czas, nie róbcie nic, czego ja bym nie robiła.

 Wychodząc odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mojego, trochę nabrzmiałego jeszcze członka. Zatrzymała się w drzwiach i patrząc na korytarz uniosła palec wskazujący do góry, a następnie skierowała go na moje krocze.

 - I zrób coś, żeby chłopak nie był taki spięty.

 - Dobrze ciociu.

 Była na końcu korytarza, gdy nagle odwróciła się:

 - I pamiętamy O?

 - Zabezpieczeniu! - krzyknęła za nią Sylwia, wcierając nadal krem w swoje jędrne ciało.

 Marzena uniosła dwa kciuki w górę i wyparowała jak kamfora.      C.d.n.

Ps. Mam więcej materiału, niestety, nie przyjmuje tak długiego tekstu, więc podzielę na części. Pozdrawiam :).




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Venom

Komentarze

JAPOK30/07/2019 Odpowiedz

Czekałem długo i już myślałem, że nie napiszesz. Jak zwykle bardzo dobre, ale za długie. W opowiadaniach erotycznych najważniejsza jest akcja, a tu zanim do czegoś doszło, trochę się znudziłem.

Wowwow30/07/2019 Odpowiedz

Łał, już straciłem nadzieję na kontynuację

nowy31/07/2019 Odpowiedz

Super, że wróciłeś, bo już traciłem nadzieję. Świetnie się czyta twoje opowiadania, bo tak realistycznie opisujesz zachowania i realia tamtych czasów. Zresztą teraz też się zdarzają osoby, z których komuna nie wyrosła. Pozdrawiam i czekam na więcej

Lopez1/08/2019 Odpowiedz

Jak czytam, to widzę to jak na filmie,dlatego uwielbiam czytać twoje opowiadania.

Venom2/08/2019 Odpowiedz

JAPOK masz rację,też myślę że za długie, powinienem opisać bardziej zwięźle, ale czytelnicy pisali mi na maila żeby opowiadania były dłuższe. Po drugie chciałem opisać, jak rozwijała się moja pierwsza miłość. Dzięki za cenne wskazówki. Pozdrawiam :)

niepowiem27/08/2019 Odpowiedz

Sądziłem, że się już nie doczekam, wchodzę a tu trzy części - bardzo miła niespodzianka! Tekst jak zwykle znakomity, nie znalazłem na tej stronie wyższego poziomu narracji ani ładniejszego języka. No i realizm jest tak duży, że jestem w stanie uwierzyć że tak było. Świetne w Twojej erotyce jest to, że nie tylko samo czytanie dostarcza przyjemność, ale ma ona też wartość merytoryczną i można się czegoś dowiedzieć, poznać opinie i realia dawnych czasów. 10/10 jutra wracam czytać kolejną część ;)


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach