Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wspomnienia z dziecinstwa - Dorastanie cz.4

Od naszego spotkania minął tylko jeden dzień, a ja już tęskniłem. Nie tylko za pieszczotami. Tęskniłem za jej śmiechem, za naszymi rozmowami, które nieraz przeciągały się do świtu. Rozmawialiśmy często o naszych marzeniach i nadziejach. Opowiadała mi, co chciałaby robić w przyszłości.

   Kochała życie. Mówiła, że życie i wolność to dwie rzeczy, o które warto walczyć. Nienawidziła wojen, a nawet była przeciwna karze śmierci. Ja miałem odmienne zdanie, ale nie kłóciłem się z nią. Słuchałem tylko, jak z zapałem opowiadała mi, że świat może się zmienić na lepsze. Wystarczy tylko, aby każdy człowiek odnalazł w sobie miłość, a odrzucił nienawiść. Była wspaniała. Pomyślałem wtedy, że jeśli więcej ludzi będzie tak myśleć, to może naprawdę coś się zmieni. Byłem trochę naiwny.

  Myślałem o Sylwii tak często, że zaniedbałem szkołę. Mama zaczęła się niepokoić.

- Przyłóż się synku do nauki – tłumaczyła mi – zdobądź dobre wykształcenie, zobaczysz, że przyda ci się bardzo w przyszłości.

- I powiem ci, że dziś coś, co wydaje się faktem, jutro może stać pod dużym znakiem zapytania.

  Nie wiedziałem o czym mówi.

Przecież kocham Sylwię, ona mnie, co nam jeszcze potrzeba do szczęścia? Szkoła czy praca jest bez znaczenia, skoro żyjemy miłością. Jeśli będziemy razem, zdobędziemy cały świat. Cóż, w tak młodym wieku z miłością w sercu, nie myśli się racjonalnie.

   U Sylwii wylądowałem w piątek po południu. Otworzyła mi Marzena. Nie rozmawiałem z nią od czasu naszego zbliżenia. Odpowiadałem tylko suche „cześć”. Miałem do niej żal, za to co zrobiła. Denerwowałem się przy niej bo wiedziałem, że to także moja wina.

- Witaj przystojniaku – próbowała się przymilać.

- Jest Sylwia? – zapytałem krótko.

- Będzie za chwilę, wyskoczyła do sklepu, wejdź.

Zastanowiłem się patrząc jej w oczy.

- Poczekam na werandzie – powiedziałem i poszedłem w stronę wiklinowego fotela.

- Nie bój się, nie zgwałcę cię – powiedziała z uśmiechem podchodząc do mnie. Gdy zobaczyła, że mnie to nie bawi, jej uśmiech zniknął.

- Słuchaj..ja..bardzo źle się wtedy zachowałam. Tylko że wiem, jacy są mężczyźni. Potrafią rozkochać kobietę i ją porzucić. Chciałam to oszczędzić Sylwii, chronić ją. Ale teraz wiem jaką krzywdę wam wyrządziłam. I chciałam cię bardzo za to przeprosić. Wiem, że jesteś porządnym chłopcem, a ja cię uwiodłam. Rozmawiałam o tobie z siostrzenicą i ona wie, że to moja wina.

- Kiedy byłeś..zamknięty w sobie, zadzwoniła twoja mama, z prośbą o wyjaśnienie. Co się stało, że się rozstaliście. Opowiedziała mi co przeżywałeś i wtedy uzmysłowiłam sobie, jak bardzo ją kochasz. Wiedziałam, że popełniłam błąd i postanowiłam go naprawić.

- Wyjaśniłam Sylwii, że jeśli czuje cokolwiek do ciebie powinna ci to powiedzieć. Ona nie spała nocami, snuła się po domu szlochając. Widziałam, jak bardzo tęskni za tobą. Aż wreszcie postanowiła cię odwiedzić. Sama ją zawiozłam pod twój blok.

    „A więc to moja kochana mama zainicjowała nasze zejście, a dzieła dokończyła Marzena. Jeśli to prawda, byłbym zdolny jej wybaczyć, ale nie ufałem jej. Nie po tym co zrobiła.”

 - A co to za smutne miny? – usłyszałem Sylwię wchodzącą na werandę.

- Nadal się na mnie gniewa, chociaż mu wszystko wyjaśniłam – odpowiedziała ciotka.

Widziałem, że dziewczyna nie chce wracać myślami do tamtego wydarzenia. Do tej pory ani razu nie rozmawialiśmy o tym.

Podeszła i przycisnęła usta do moich.

- Ja już o tym zapomniałam i proszę was o to samo.

Marzena pokręciła ręką przy ustach, jakby zamykała zamek i machnęła nią, wyrzucając nie istniejący klucz.

- Chodź – powiedziała do mnie Sylwia – mam dla ciebie niespodziankę.

Poszliśmy na górę. Kazała  mi czekać w pokoju, a sama weszła do łazienki. Po chwili usłyszałem wołanie.

W łazience panował półmrok. Paliły się tylko świece. Sylwia siedziała nago na brzegu wanny i jedną ręką mieszała wodę, tworząc pianę. Na stoliku pod lustrem stał magnetofon i grał cichutko jakąś spokojną melodię. Zauważyłem też kilka prezerwatyw leżących obok.

- Dziś będziemy się relaksować – wskakuj.

Weszła do wanny okrywając się pianą. Nie wiem, o jakim „relaksie” mówiła, ale już czułem napięcie w kroku. Jak się rozebrałem, członek był gruby, tylko nie stał. Wszedłem do wody, która była gorąca. Było tak dużo miejsca, że nie dotykałem jej, mimo wyprostowanych nóg. Odepchnęła się od krawędzi i oparła plecami o moją klatę.  Pocałowałem jej szyję i wtedy poczułem dziwny zapach. Coś mi przypominał, ale nie mogłem go z niczym skojarzyć.

- Co to za zapach?

- Poczułeś? – zapytała z uśmiechem – to zapach miłości, ciotka mi dała. Powiedziała, że z każdego mężczyzny zrobią zwierzaka, bo zawierają feromony.

  Pierwszy raz słyszałem o czymś takim.  Miałem już rzeczywiście duży wzwód, ale od bliskości i dotykania uwielbianego ciała.” Czyżby od tego zapachu też?” – zastanawiałem się.

Zjechała ręką na moje krocze.

- Miałeś się relaksować, a nie spinać – powiedziała.

Woda, muzyka, półmrok, nawet powietrze było przesiąknięte erotyzmem.

- Łatwo ci mówić – odpowiedziałem – wiesz jak to wszystko na mnie działa?

- Cierpliwości, im dłużej się powstrzymasz, tym większa będzie satysfakcja.

Wiedziałem, że ma rację.

Odsunęła się, a za chwilę poczułem między nogami jej stopę. Masowała mnie, delikatnie naciskając na jądra, po czym przesuwała ją wyżej, przyciskając członka do mojego brzucha. Spodobało mi się to. Jeszcze żadna dziewczyna nie pieściła mnie stopami. Odnalazłem jej wzgórek i zacząłem masować podobnie. Zamknęła oczy i poddała się przyjemności. Było to naprawdę odprężające. Mimo podniecenia spowodowanego dotykiem, czułem się rozluźniony. Dotykaliśmy się w ten sposób dłuższy czas.

- Wystarczy, bo zaraz dojdę w wannie – powiedziała Sylwia i wyskoczyła z wody.

Podeszła do stolika przed lustrem i wycierając się ręcznikiem, patrzyła na swoje odbicie. Podszedłem do niej, też się osuszając, a ona oparła się o mnie plecami. Złapała za penisa i wsunęła go między pośladki. Następnie pochyliła się i oparła ręce o stolik, wypinając wysoko pupcię. Sięgnęła po coś, a po chwili wyciągnęła rękę w moim  kierunku. Podawała mi gumkę.

  Wszedłem w nią jednym ruchem.

Wciągnęła tylko głęboko powietrze. Odsunęła trochę biodra i pchnęła je w moją stronę, aż pośladki uderzyły o mój brzuch. Złapałem ją za biodra dopasowując jej rytm do mojego. Kochając się na stojąco patrzyliśmy na swoje odbicia w lustrze. Podniecała mnie bardzo pozycja od tyłu i jednoczesne patrzenie sobie w twarz. Sylwia oddychała już szybko i wypinając pupcię jak najwyżej, wyprostowała tułów, łapiąc mnie jedna ręka za szyję. Członek był naprężony w tej pozycji i mocno obcierał o przednią stronę pochwy. Czułem jej ogromną przyjemność. Zwiększała tempo, a na czerwonej twarzy pojawiły się krople potu.

W pewnym momencie zadrżały jej tak nogi, że musiałem ją przytrzymać, żeby się nie przewróciła. Zamknęła oczy, głowę położyła na stoliku, a silne skurcze w jej wnętrzu, nie pozwoliły jej pozostać w ciszy.

O tak! Och! O tak! – jęczała, a jej pupcia podskakiwała w rytm orgazmu. Wbijałem się szybko przez chwilę, następnie zacząłem zwalniać i zwalniać, aż zatrzymałem się w niej dociskając brzuch do pośladków. Nie miałem wytrysku, chyba ten masaż mnie trochę uodpornił. Ale byłem szczęśliwy widząc, ile przyjemności dałem Sylwii. Nogi nadal jej drżały. Zacząłem się z niej wysuwać.

- Nie ruszaj się! – powiedziała.

Delikatnie poruszała pupcią, okrężnymi ruchami, jakby chciała go wyczuć całą pochwą. Głaskałem ją po pośladkach, a po chwili  przejechałem kciukiem pomiędzy nimi, zatrzymując się na zwieraczach. Masowałem je delikatnie, lekko naciskając. Znów patrzyła na moje odbicie.

- Chcesz tam włożyć? – zapytała bezpośrednio.

Skinąłem głową.

Rozejrzała się po stoliku i podała mi jeden mały słoiczek. Zobaczyłem na nim napis „Power of Love”, albo coś podobnego. Spojrzałem na blat i uzmysłowiłem sobie, że jest tam więcej rzeczy do uprawiania miłości. Różnego rodzaju żele, krople, maści. Wszystkie w obcym języku, ale domyślałem się przeznaczenia. Wiedziałem, że to Marzeny zapasy na sobotnie „jazdy”.

Zanurzyłem palec w żelu i rozsmarowałem na oczku Sylwii. Wsunąłem nawet nieznacznie palec, co przyjęła westchnieniem. Z doświadczenia wiedziałem, że dobrze jest też posmarować członka. Zdjąłem prezerwatywę i nałożyłem pokaźną dawkę.

    Gdy byłem gotowy, stanąłem za nią. Znów wypięła pupcię, rozstawiając nogi szeroko. Jedną ręką odchyliłem pośladek, a drugą nakierowałem ptaszka na otwór. Nie było za dużo miejsca. Sylwia to wyczuła, bo wyciągnęła do tyłu ręce i łapiąc za pośladki, rozchyliła je. Teraz miałem wszystko jak na dłoni. Przystawiłem główkę do zwieraczy i zacząłem pchać. Były dosyć mocno zaciśnięte, ale pod wpływem naporu, zaczęły lekko ustępować. Kiedy się rozluźniły, wsunąłem powolutku łepek.

Jęknęła.

- Boli?

- Trochę, ale nie przerywaj – powiedziała szybko.

Była strasznie ciasna. Wciskałem powoli, robiąc przerwy. Z każdym moim pchnięciem z ust dziewczyny wydobywało się westchnienie. Członek wyczuwał każdą wibrację i wiedziałem już że dochodzę. Nie wsunąłem się nawet do połowy.

- Dłużej..nie wytrzymam – wydusiłem.

  Wtedy poczułem pierwszy strzał. Zaraz potem drugi i trzeci. Tryskałem z taką prędkością, że prawie nie czułem przerw. Przyjemność była tak silna, że teraz moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Popchnąłem Sylwię, która lecąc do przodu rozrzuciła kosmetyki. Oparłem dłonie o stolik, przyciskając się do jej pleców i drgałem w rytm orgazmu, który zdawał się nie mieć końca. Kiedy wreszcie przestało mną rzucać, powolutku wyciągnąłem ptaszka.

Patrzyła na mnie z uśmiechem w lustrze.

- I jak było? Widzę po minie, że chyba dobrze?

- Dobrze? – powtórzyłem – jeszcze nigdy nie miałem takiego wytrysku.

- Domyślam się. Czułam każdy twój strzał. Waliłeś jak z karabinu.

Roześmiałem się.

- A co mogłem zrobić jak twoja pupcia wypowiedziała mi wojnę?

- Mogłeś postrzelać z korkowca, a nie, wystawiasz od razu armatę.

Śmiejąc się poszliśmy pod prysznic. Byliśmy wykończeni. Leżąc w łóżku, nadal przeżywaliśmy nasze pieszczoty.

- A tobie było dobrze?

- Mówisz o pupie? Było fajnie, tylko trochę mnie bolało, ale myślałam że będzie gorzej. Za to pozycja od tyłu była znakomita. Pocierałeś mi członkiem najwrażliwsze miejsca w pochwie. Nigdy nie czułam takiej przyjemności.

  Przypomniałem sobie, że coś podobnego mówiła mi Aneta. Myślałem jeszcze chwilę o kobiecym ciele, ale zmęczenie dało znać o sobie i zasnęliśmy wtuleni w siebie.

 

    W sobotni poranek obudziło mnie łaskotanie.

Otworzyłem oczy myśląc, że jeszcze śnię. Nadal to czułem. Uniosłem głowę i zobaczyłem, że Sylwia bawi się moim członkiem.

- Nareszcie się obudziłeś! Ja go tu maltretuję, a ty śpisz! – powiedziała.

Opuściłem głowę na poduszkę i poddałem się pieszczotom. Pomyślałem wtedy, że to najpiękniejsze budzenie, jakie miałem w życiu. Zastanowiłem się tylko, czy można mieć wzwód śpiąc?

  Wiedziałem, że chłopcy w wieku dojrzewania mają wytryski wywołane przez sny erotyczne, nawet go nie dotykając, sam miałem tak kilka razy, ale nie wiedziałem, że można go pieścić, a on reaguje jakbym nie spał. Ciekawiło mnie, czy gdybym się nie obudził, to by tryskał.

Trzymała go w buzi, łaskocząc w środku języczkiem. Musiała to robić dłuższy czas, gdyż w sekundzie poczułem, że zbliża się wytrysk.

- Już.. – nie zdążyłem powiedzieć, a pierwszy strzał eksplodował w jej ustach.

Uniosła szybko głowę i krztusząc się wypluła nasienie. Nadal pieściła go ręką, ale gdy tylko przestał tryskać, poleciała do łazienki. Kiedy wróciła miała smutną minę.

- Przepraszam – powiedziała siadając koło mnie.

- Za co?

- Ja.. trochę brzydzę się spermy. Wiem, że faceci lubią tryskać na kobietę. Widziałam co robili z ciotką. Mogę mieć ją wszędzie, nawet w buzi, ale.. brzydzę się połykać.

- Kochana, nie smuć się. Rób tylko to, co sprawia ci przyjemność.

- No tak.. ale chciałam, żebyś był w pełni usatysfakcjonowany.

- Jestem, wierz mi. To ja cię przepraszam, nie zdążyłem powiedzieć, a już trysnąłem.

- Zaskoczyłeś mnie. Strzeliłeś prosto do gardła i musiałam połknąć. Była ciepła i miała.. mdły smak.

Przypominając to sobie, zrobiła kwaśną minę i przyłożyła dłoń do ust.

Przytuliłem ją, całując czule.

- Cokolwiek nie zrobisz, zawsze będę zadowolony, pamiętaj.

Rozchmurzyła się. Myślała nad czymś, a jej kąciki ust już drgały od śmiechu.

- A jak puszczę bąka? – zapytała chichocząc.

- Co?

- No jak wypuszczę bączka to będziesz się gniewał?

- Nie – zaskoczyła mnie tym pytaniem.

- Bo widzisz, jak się niedawno kochaliśmy, strasznie chciało mi się pruknąć, ale nie wiedziałam, czy się nie obrazisz. Troszkę nawet brzuch mnie bolał, ale wytrzymałam.

  Zrozumiałem jaki ma problem i roześmiałem się.

 - A wiesz, że miałem to samo? Nie wiem kiedy, ale może zjedliśmy coś takiego, co produkowało gazy. To naturalne, więc jak mam się obrazić, jeśli ci się wymsknie?

 - Naprawdę?

- Jak bum, cyk, cyk. Czy to będzie malutki bączek, czy duży siarczysty bąk – rozłożyłem ręce  szeroko, pokazując jak duży.

 - Przestań już, no nie wytrzymam z Tobą – śmiała się Sylwia.

- Czy to będzie ogromne bączysko, który zatrzęsie tym pokojem! – krzyknąłem potrząsając w górze rękami.

- Hi! Hi! Hi! – piszczała Sylwia. Rzuciła się na łóżko i tarzała ze śmiechu. Zaraziła mnie i śmialiśmy się do łez.

   Kiedy się uspokoiła, leżała na brzuchu, a ja gładziłem jej wypukły tyłek.

- To co będziemy robić.. – chciałem zapytać, ale machnęła ręką, przerywając mi.

- Cicho! – szepnęła wpatrując się w jeden punkt.

Zacząłem się wsłuchiwać w ciszę.”Ktoś przyszedł do ciotki, czy jak?”. Nic nie słyszałem.

- Prrt! – usłyszałem głośne pierdnięcie, a Sylwia znów zaczęła piszczeć i kotłować się po łóżku.

- O nie! Zrobiłaś to specjalnie!

- Bo mi pozwoliłeś!

- Pozwoliłem, jak się wymsknie! Fu, jak śmierdzi!

- Nieprawda!

- Co to? Gaz musztardowy? Aż szczypie w oczy – zakryłem twarz rękami.

Uniosła się na kolanach i biła mnie piąstkami po klacie.

- Jesteś okropny! Pozwoliłeś mi! I wcale nie szczypie!

Śmiałem się z niej, bo się zawstydziła, chyba pierwszy raz. Złapałem za jej ręce i przyciągnąłem do siebie.

 - Pewnie, że nie, moja perełko. Dla mnie twoje zapachy są najpiękniejsze na świecie.

    Położyłem ją na plecach i całując ją w usta, a później po całym ciele, zacząłem zjeżdżać w dół. Uspokoiła się i rozluźniła. Będąc już językiem na wzgórku, rozsunęła nogi na boki, dając mi dostęp do niższych partii ciała. Łapałem ustami jej wargi mniejsze i delikatnie ssałem. Językiem penetrowałem szparkę, sycąc się smakiem jej soczków. Kiedy wjechałem ustami na łechtaczkę, wyprostowałem środkowy palec i wsunąłem do pochwy. Lekko go zakrzywiłem pocierając przednią ściankę.

- Mmm – zamruczała Sylwia.

Pierwszy raz tak pieściłem dziewczynę. Ale nauczyłem się takich pieszczot od Anety. Teraz miałem okazję sprawdzić, czy spodobają się Sylwii.

  Spodobały jej się. I to bardzo.

Poruszała pupcią tak, żeby palec trafiał w najbardziej przyjemne miejsca. Uczyłem się „punktów na mapie”. Nie każda kobieta ma takie same, ale zbliżone. Jeśli chcesz dać ukochanej osobie dużą przyjemność, musisz poznać jej najwrażliwsze punkty.

   Ja już wiedziałem gdzie przykładać język. Guziczek wielkości ziarnka fasoli wyłaniał się spod fałdki napletka i błagał o pieszczoty. Słyszałem to w oddechu Sylwii, w jej westchnieniach, widziałem to w jej ruchach, w jej drżącym ciele, czułem to po zapachu jej spoconej skóry i po wspaniałym zapachu kobiecego łona.

  Pieściłem na zewnątrz i wewnątrz równocześnie.

Zauważyłem, że gdy Sylwia była coraz bardziej podniecona, to jej pochwa zaczęła jakby dopasowywać się do wielkości palca. Na początku była luźna, ale z czasem poczułem, jak ścianki kurczą się coraz mocniej i zaczynają zaciskać wokół niego. Pomyślałem wtedy, że nie trzeba mieć grubego, długiego członka o jakich marzą chłopcy, żeby zadowolić kobietę. Jeśli uda się im odpowiednio ją podniecić, dopasuje się do organu, który ma w sobie.

  Kiedy ścianki dolegały już do palca, oddech Sylwii stał się urywany, złapała obiema rękami za kołdrę i zacisnęła dłonie. Zarzuciła mi nogi na ramiona i zaczęła przyciągać do siebie. Jej tyłeczek poruszał się w coraz szybszym tempie. Przyśpieszyłem ruch palca, a język drgał na łechtaczce jak porażony.

- Mm! Mmm! Mmmm!! – jej mruczenie stawało się coraz głośniejsze.

Aaaach!! – nastąpił wybuch.

Jej plecy wygięły się bardzo mocno. Patrząc z boku, można by pomyśleć, że lewitowała. Oparta była tylko głową odchyloną do tyłu. Nogami trzymała się moich ramion i przyciskała biodra do mojej głowy. Rękami szarpała pościel, jakby chciała ją podrzeć. Jej całe ciało pulsowało w rytm orgazmu, który nie pozwalał jej złapać oddechu. Rzucała się w ogromnej ekstazie. Trwało to dosyć długo, ale ja, ani na chwilę nie przerwałem pieszczot, doprowadzając ją tym do szaleństwa.

  Wreszcie opadła na łóżko, patrząc rozmarzonym wzrokiem w sufit. Położyłem się obok i patrzyłem, jak jej ciało uspokaja się. Jej cipka była tak mokra od soczków i mojej śliny, że nadal moczyła kołdrę. Sutki ściągnięte jeszcze przed chwilą w dwa twarde guziki, opadały, jakby wchłaniane przez piersi. Widziałem, jak kropelki potu na jej brzuchu zbierają się w większe krople i spływają w dół.

- Nie – przerwała ciszę Sylwia.

- Co „nie”? – zdziwiłem się.

- Nie wstaję z łóżka. Czuję się tak, jakbym unosiła się w chmurach. Nie wiem co ze mną robisz, ale to chyba jakieś czary.

Zaśmiałem się. Byłem szczęśliwy, że mój dotyk tak na nią działa.

 - Nie czary, tylko pieszczoty w najlepszym wydaniu.

- Jestem lepsza od innych dziewczyn?

- Jesteś najlepsza.

Przytuliła się do mnie szczęśliwa.

-  Chyba nie masz zamiaru naprawdę kochać się cały dzień? – spytałem po chwili – wiesz, kondycyjnie wytrzymam, ale moja armatka może powiedzieć „basta”.

- A co chcesz dziś robić?

- Wiedziałabyś, gdybyś mi nie przerywała pierdzeniem.

- Ej, no! Pozwoliłeś! Jak jeszcze raz mi wypomnisz… pruknę ci w twarz!

- Nie dasz rady!

- Jak będziesz spał – zachichotała złośliwie mała diablica.

- Tak? To ci ją zatkam! – powiedziałem i wsadzając palce między pośladki, zacząłem łaskotać jej zwieracze.

- Aaa! – piszczała machając nogami.

Uwolniła się z mojego uścisku i wyskoczyła z łóżka.

- Poddaję się! – krzyknęła.

- W porządku, rozejm, ale tylko do wieczora.

- Przyjmuję warunki – powiedziała siadając przy mnie – to co chcesz robić?

- Myślałem, żeby się wybrać na basen.

- Tak! Już dawno nie byliśmy! Chcę ponurkować, dzisiaj cię pokonam! Ale nie wiem czy ciotka nie ma innych planów. Lecę zapytać! – i wyskoczyła na golasa z pokoju.

   Marzena zgodziła się.

Bawiliśmy się w wodzie jak dzieci. Ganialiśmy się, mocowaliśmy, nurkowaliśmy, jakbyśmy nigdy wody nie widzieli. Wreszcie zmęczeni rzuciliśmy się na ławeczki, gdzie siedziała Marzena. Sylwia położyła mi głowę na udach i bawiła się włoskami na moich nogach, szarpiąc je delikatnie.

 - Dziś mam „sobotnie rodeo”, wiecie co robić – powiedziała ciotka.

Spojrzałem na nią. Dziwne miała te nazwy kontaktów seksualnych.

Pewnie, że wiedzieliśmy. Siedzieć cicho i wysłuchiwać, jak daje upust dzikiej rządzy.

  A było naprawdę ostro.

 Słyszeliśmy nie tylko okrzyki Marzeny, ale także jęki faceta.

Siedząc w pokoju Sylwii, patrzyłem na nią słuchając tych dziwnych dźwięków.

- Czegoś takiego jeszcze nie słyszałam, chodź – powiedziała do mnie.

Zeszliśmy na schody i zaczęliśmy przyglądać się dziwnym scenom.

  Spróbuję to jakoś opisać.

Goły facet był odwrócony głową do dołu i opierając plecy o sofę robił stójkę albo „świecę”, nie wiem jak to nazwać. Utrzymywał ciało w górze tylko na karku i łokciach opartych na dywanie. Uniesione w pionie nogi rozszerzał tworząc nimi literę V. Zauważyłem, że jądra ma przewiązane jakąś wstążką i rozciągnięte tak mocno, że dorównywały długością penisowi. Były bordowe, a prącie miał ciemnofioletowe. Marzena stała nad nim i uderzała dłonią w jego krocze. Jęczał z bólu i podniecenia. Na szyi miał czarną opaskę, chyba obrożę. Od niej poprowadzony był mocno napięty rzemień, który przypięty był do wstążki na jądrach. Widziałem, że każdy ruch mężczyzny powodował napinanie rzemienia, który ciągnął za mosznę.

To musiało boleć.

- Dobry piesek, nie ruszaj się! – zawołała ciotka.

Przełożyła nogę nad jego kroczem i jej cipka znalazła się nad jego członkiem. Złapała silnie za niego, postawiła do góry i zaczęła wpychać. Wkładała sobie jego mocno nabrzmiałego ptaszka obniżając biodra. Wyślizgiwał jej się, wtedy uderzała go otwartą dłonią i próbowała ponownie. Wydaje mi się że spuchł, ale ciotka nic sobie z tego nie robiła i wpychała na siłę dalej. Gość jęczał i trząsł się. Udało jej się, wtedy zauważyłem, że podnosi coś z sofy. Był to sztuczny członek, długi, zakończony z dwóch stron główkami. Wycisnęła żel na rękach, smarując nim całego, a następnie rozszerzyła pośladki faceta. Patrzyłem, nie wierząc własnym oczom. Gruby, gumowy wąż zaczął znikać w jego odbycie. Stękał, ledwo utrzymując się na rękach. Marzena przekręciła biodra i kiedy jej pośladki wylądowały nad jego, zaczęła sobie wpychać drugi koniec w tyłek. Gdy jej się udało, zaczęła przesuwać go w górę i w dół, wkładając raz sobie, raz partnerowi.

- No? Zadowolony? – krzyknęła.

- Hau! – szczeknął facet.

- Jak bardzo?

Mężczyzna wysunął język i dyszał jak pies.

- Bardzo dobrze! Chcesz więcej?

Zaczął skomleć.

Zaczęła szybko poruszać ręką między ich pośladkami.

Patrzyłem na to z niedowierzaniem. Wiedziałem, że można pieścić zwieracze mężczyzny, Aneta mi pokazała, ale gruby, długi członek w środku? Czy to może podniecać?

Sylwia dała mi znak, żeby wracać. W pokoju usiadłem i analizowałem to, co zobaczyłem przed chwilą.

- Widziałam już to – powiedziała bez emocji – ciotka bawi się w dominę.

- Co to takiego?

- Facet lubi być upokarzany, chce, żeby partnerka przejęła inicjatywę i panowała nad wszystkim.

- Ale musi zadawać mu ból?

- Nie wiem, ale oni to lubią.

- Lubią mieć w tyłku tego olbrzyma? Przecież to musi boleć!

- Masz podobnej grubości, a mi włożyłeś.

- Bo myślałem, że jest ci przyjemnie. A to cię boli?

- Boli, ale to inny rodzaj bólu. Zresztą jak nałożysz dużo żelu, to nie boli, musisz być tylko delikatny. Jak rozciągasz mi odbyt, czuję duże podniecenie.

- No nie wiem, czy to może być przyjemne.

- Jak chcesz, pożyczę od ciotki zabawki i możesz się sam przekonać.

- Chyba podziękuję. Myślę, że to dziewczyny mają szparki do wkładania, nie chłopcy.

- Możliwe, ale ja już widziałam tyle rzeczy na tej sofie, że nic mnie nie dziwi.

- Ale wiesz co? Podoba mi się wydawanie rozkazów – dodała.

Położyła się na brzuchu, ze złożonymi prosto nogami.

- Weź mnie! Tak jak lubię! – powiedziała i uniosła lekko tyłek.

Wiem, czego pragnęła. Uwielbiała pozycję od tyłu. Na stojąco, na siedząco, a teraz chciała na leżąco.

  Usiadłem okrakiem na jej udach w ten sposób, że ptaszek wylądował przy samej pupci. Założyłem gumkę  i opierając się na rękach przylgnąłem do jej pleców, całując kark, ramiona i plecy. Jednocześnie jeździłem członkiem między pośladkami, zjeżdżając aż do cipki. Sylwia leżała z wypiętą dupcią, ale chyba pozycja nie była dla niej zbyt przyjemna.

- Poczekaj – powiedziała, a kiedy się uniosłem, jedną poduszkę podsunęła pod biodra, a drugą zwinęła w rulon i położyła na niej. Teraz pupcia była wysoko, a Sylwia już się nie męczyła. Rozszerzyłem delikatnie pośladki i zobaczyłem odbyt, wejście do pochwy, a nawet wargi mniejsze. Pochyliłem się i złożyłem na nich pocałunek.

- Tak! Całuj mnie tam! – powiedziała głośno Sylwia.

 Zacząłem lizać jej cipkę wjeżdżając językiem aż na zwieracze.

- Tak dobrze, niżej – zaczęła wydawać komendy.

Jej szparka świeciła się od soczków. Zacząłem wwiercać się w jej wnętrze, co chwila łapiąc ustami jej wargi. Oddychała głęboko, jej mięśnie zaczęły się napinać.

- Dosyć! Włóż go!

Znów usiadłem na jej udach i obniżając mocno członka, wciskałem go pod pośladki. Znalazłem wejście i wsunąłem się cały w pochwę, przyciskając podbrzusze do pupci.

- O tak! Cudownie! – wyszeptała.

Muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się ta pozycja. Sylwia miała złączone nogi i szparka była bardzo ciasna. Do tego czułem, jak zaciska uda co chwila, kontrolując siłę tarcia. Widok pupci, uderzanie jej brzuchem i silne tarcie wewnątrz dawało wiele przyjemności.

  Kiedy rozkręciłem się na dobre, myśląc już o finale, Sylwia przytrzymała mnie wyciągniętą do tyłu ręką i odsunęła biodra. Członek wysunął się, wtedy odkręciła głowę, złapała go i przesunęła wyżej. Wiedziałem, czego chciała. Postanowiłem zdjąć prezerwatywę i przynieść żel, ale zatrzymała mnie.

- Jest bardzo śliski, wkładaj! – powiedziała, widząc mój pytający wzrok.

Rzeczywiście w gumce ociekającej jej soczkami był mocno nawilżony, a jej pupcia świeciła się jeszcze od mojej śliny. Złapałem ptaszka, a Sylwia rozchyliła pośladki.

  Zaczął wchodzić dosyć gładko.

- Ooooch! – usłyszałem westchnienie.

Zatrzymałem się w połowie.

- Dalej! – wydała polecenie.

Wcisnąłem do końca, przyciskając się do niej.

- Och! – znowu jęk.

Odczekałem chwilę i powolutku wysunąłem się odrobinkę, po czym dosunąłem biodra z powrotem.

O tak! Dobrze! Powoli! – usłyszałem.

Poruszałem się bardzo delikatnie. Puściła pośladki i podkładając ręce pod głowę wzdychała cichutko. Miała zamknięte oczy, koncentrowała się na moich ruchach. Zaczęła poruszać pupcią dopasowując się do nich. Byłem bardzo podniecony, wiedziałem, że długo nie wytrzymam. Wtedy włożyłem rękę między zwiniętą poduszkę, a biodra dziewczyny i odnalazłem dodatkowe źródło przyjemności. Pieściłem palcami łechtaczkę, jednocześnie wsuwając się troszeczkę w jej pupcię.

- Jak dobrze! Nie przestawaj! Mocniej! – wzdychała głośno Sylwia.

Jej komendy dolały oliwy do ognia. Wbijałem się szybciej i głębiej, aż zaczęło mi brakować tchu. Dyszałem jak po długim biegu, a w kroczu poczułem napięcie, które już szukało ujścia.

- Ach! – westchnąłem, gdy pierwszy strzał zatrząsł mną. Pociemniało mi w oczach. Puściłem jej cipkę, bo musiałem podeprzeć się obiema rękami. Nie poruszałem się, gdyż każdy ruch powodował ogromny wybuch rozkoszy. Ale teraz Sylwia poruszała dupcią i wkładając rękę między nogi, pieściła się szybko.

- Jeszcze trochę! Nie przestawaj, błagam! – prawie krzyczała.

Zacząłem się poruszać w dziwnych drgawkach, jęcząc, gdy poczułem, jak zwieracze zaczynają falować.

- Już! Tak! Och! – krzyczała czarnulka.

Przyciskała palce do łechtaczki, jednocześnie dociskając pupcię do mojego krocza. Zaciskała się na moim członku tak mocno, jakby chciała go urwać i zatrzymać w sobie. Położyłem się na niej, a nasze ciała trzęsły się jak w gorączce. Nie wiem ile to trwało, doznania były tak mocne, że straciłem rachubę czasu. Wreszcie wysunąłem się i opadłem na łóżko obok niej. Oddychaliśmy głęboko, spoceni i zmęczeni jak nigdy. Uniosła głowę z uśmiechem.

- Ale mnie przeleciałeś! To było coś! Wreszcie czuję się spełniona!

- Ledwo wytrzymałem – odpowiedziałem – w sumie to pierwszy zacząłem finał. Miałem mega orgazm.

- Widzę – powiedziała, spoglądając na członka.

Gumka była lekko zsunięta, a resztę wypełniało nasienie tworząc duży bąbel. Zdjęła ją i zawiązała końcówkę.

- Powinieneś zapisać się do banku nasienia. Dzięki tobie mieliby zapasy na parę lat.

Śmialiśmy się.

- A będziesz ze mną tam chodzić?  Tylko ty umiesz mnie tak podniecić. Będziesz mnie pieścić ustami, a oni będą podstawiać pojemniki, żeby tylko zdążyli.

- Głupek! – zawołała chichocząc.

  Poszliśmy pod prysznic. Gdy leżeliśmy odświeżeni, myślałem o naszych pieszczotach.

- Lubisz pozycję od tyłu? – spytałem.

- Bardzo. To moja ulubiona. Chcę przerobić wszystkie warianty.

- Chyba nie zostało ich dużo.

- Co? – spojrzała na mnie. – Możemy kochać się od tyłu na siedząco, na „jeźdźca”, na „pieska”, na „żabkę”, jest jeszcze trochę możliwości. Pokażę ci jutro.

Poczułem się trochę głupio. Mimo braku praktyki, miała dużo większą wiedzę ode mnie. Nawet nie wiedziałem jak jest na „żabkę”.

- Śpij już, zbieraj siły na jutro, bo będziemy mieli mało czasu.

Pocałowała mnie na dobranoc i zasnęliśmy w objęciach.

 

 Następnego dnia przebudziła mnie, wyskakując z łóżka. Gdy otworzyłem oczy, zobaczyłem tylko jej plecy i kształtną pupcię w drzwiach.

 „Poleciała siku”- pomyślałem, przekręcając się na drugi bok.

Po jakimś czasie wróciła.

- Holender! – powiedziała bardziej do siebie.

Odkręciłem głowę w jej stronę.

- Co jest perełko?

- No zobacz – usiadła na łóżku odsuwając kołdrę.

Na prześcieradle zobaczyłem niewielką plamę krwi. Myślałem przez chwilę zaspany, wpatrując się w ten punkt, próbując zrozumieć, co mi pokazuje.

- Dostałam okresu! Akurat dzisiaj, a to pech! – uderzyła piąstką w otwartą dłoń – ale jak to się stało? – zastanawiała się.

- Powiem ci w tajemnicy – szepnąłem.

- No? – przysunęła głowę w moją stronę.

- Dostałaś okresu, ponieważ jesteś kobietą.

- O! Ale wymyślił! Amerykę odkrył! – żachnęła się – wiem dlaczego, ale miałam dostać dopiero pojutrze.

- A miałaś zawsze regularnie?

- Ostatnio jak w zegarku.

Zastanowiłem się.

- Dopiero co rozpoczęłaś współżycie, może to wpłynęło na twój organizm?

- Możliwe, chyba czytałam kiedyś o tym. Kurczę, ale mnie boli podbrzusze – powiedziała kładąc się na boku koło mnie. Zwinęła się w kulkę, przyciągając kolana pod brodę. Objąłem ją, myśląc o tym zjawisku.

 

Miesiączka – kolejny temat, który nie powinien być wstydliwy. Powinien być omawiany, nie tylko wśród dziewcząt. Niestety w latach mojego dzieciństwa, nawet koleżanki miały utrudniony dostęp do wiedzy na jej temat. Winię za to nie tylko edukację szkolną, bardziej rodziców i polską mentalność. Rodzice nie potrafili rozmawiać na takie tematy. A dziewczynki wstydziły się ogromnie. Było dużo przypadków, że nie powiedziały nawet mamie o krwawieniu, ukrywały to przed światem, jakby to było coś okropnego. Zamiast być dumne, że stają się kobietami, że wchodzą powolutku w dorosły wiek, wstydziły się dojrzewania.

  Ja jak zacząłem dojrzewać, to byłem bardzo zadowolony. Oznaką dorosłości było owłosienie łonowe, twarzy oraz mutacja. Kiedy pojawił się pierwszy zarost, dumnie obnosiłem go, pielęgnując każdy pojawiający się włosek. Ale na pewno wiecie jak to wyglądało. Jakby w gówienko powtykać patyków :P. Nie obchodziło mnie to. Najważniejsze, że były.

Ale wróćmy do dziewcząt.

  Problemem był wtedy zakup podpasek. O tamponach czy kubeczkach menstruacyjnych nikt nawet nie słyszał. Problemem było nawet dostać papier toaletowy, więc pomyślcie, co było z podpaskami. Nie dość, że trzeba było wystawać godzinami w kolejkach, to okazywało się, że produktu wystarczyło dla połowy oczekujących. Można było kupować tylko po paczce na osobę, więc często kobiety umawiały się z koleżankami lub sąsiadkami, żeby zrobić zapas. A jeśli już ktoś dostał, to były grube, prostokątne, bez żadnych skrzydełek i odznaczały się pod odzieniem bardzo mocno. I nie były tak chłonne jak obecnie. Był tylko jeden rozmiar dla wszystkich.

 Jak więc radziły sobie dziewczęta?

Wata. Była bardziej dostępna. Dziewczyny wypychały sobie nią majtki. Niestety, często przesiąkały i brudziły ubrania. Jeśli nie pamiętacie tamtych czasów, pomyślcie, jak musiały się czuć wtedy młode dziewczyny. Oprócz wstydu dochodził jeszcze dyskomfort związany z higieną.

  Najwięcej wiedzy czerpały od starszej siostry, jeśli miały, albo od starszych koleżanek. Myślę, że każda mama wyjaśniłaby swojej córce, co to jest okres i jak używać podpasek, ale dziewczynki wstydziły się, a matki nie myślały, że już pora na takie rozmowy. Były zajęte pracą, prowadzeniem domu, i nie zauważały, że ich małe pociechy wchodzą w świat dorosłych. Drugi, niemniej ważny powód to oczywiście wstyd. Matki nie wiedziały jak rozpocząć taką rozmowę, wstydziły się powiedzieć, że teoretycznie córka może już zajść w ciążę. Jak jej to powiedzieć, jak ona jeszcze o takich rzeczach nie myśli. Przecież nawet nie całowała się z chłopakiem. Niektóre zdziwiłyby się bardzo, o czym w tym wieku już myślą nastolatki. Jednak matki z tamtego okresu, były wychowywane „na zakonnice”, więc tak samo traktowały córki. I dziewczyny nie były przygotowane na wejście w „dorosłość”. Napisałem dorosłość w cudzysłowie, gdyż tak naprawdę, to były jeszcze dzieci.

   Opowiem Wam zdarzenie, którego byłem świadkiem, w piątej albo szóstej klasie podstawówki. Przepisywaliśmy i rozwiązywaliśmy jakieś zadania z tablicy. Było cicho, pani siedziała przy biurku coś czytając.

  W pewnym momencie zauważyłem uniesione dwa palce w górze, przez jedną z koleżanek. Tak się kiedyś zgłaszało do odpowiedzi, lub jak się chciało wyjść do łazienki. Pani zajęta swoimi sprawami, nie widziała tego.

- Proszę pani? – usłyszałem cichy, ale jakby załamujący się głos.

Spojrzałem na nią. Siedziała w jednej linii ze mną, tylko w oddzielnym rzędzie. Była czerwona, nie wyglądała najlepiej. Nauczycielka uniosła głowę.

- Tak?

-..Może pani podejść?

Nie było jeszcze w tym nic dziwnego. Jeśli ktoś nie rozumiał zadania, mógł poprosić panią o indywidualne wyjaśnienie problemu. Ale gdy podeszła do niej, ta przywołała ją ręką i zaczęła coś szeptać na ucho zasłaniając usta dłonią. Nauczycielka odchyliła głowę, patrząc w twarz dziewczynki, a następnie coś szepnęła. Koleżanka pokręciła głową z rozpaczą.

  Wiedziałem już, że nie chodzi o zadanie.

- Chodź, pójdziemy do higienistki – powiedziała pani.

Teraz odwróciło się do nich kilka głów.

  Dziewczynka siedziała chwilę, po czym podniosła się i pomaszerowała szybko w kierunku drzwi. Od razu zauważyłem ciemną, bordową plamę na spodniach, między pośladkami. Zresztą nie tylko ja. Usłyszałem chłopięcy chichot za mną. Pani, która szła za uczennicą, szybko się odwróciła.

- Skończyliście zadanie? Zaraz sprawdzę – powiedziała gniewnym tonem.

Natychmiast wszystkie głowy pochyliły się nad zeszytami. Jak tylko drzwi zamknęły się za nimi, rozpoczął się harmider. Oczywiście robili go chłopcy. Nie mieli pojęcia, czego byli świadkami. Ja już domyślałem się, ale nie byłem pewien. Pamiętałem z książki od biologii, co to menstruacja, a kiedyś podsłuchałem koleżankę mamy, jak tłumaczyła, że jej się spóźnia i czy nie wpadła. Mama dopytywała się o szczegóły i już wtedy dowiedziałem się bardzo dużo.

Ale koledzy nie domyślali się.

- Czy ona się zsikała? – pytał jeden.

- Gdzie tam, plama byłaby większa.

- Może postawiła klocka? – wymyślił drugi. Rozszedł się śmiech po sali.

- Co ty! Wiesz jak by waliło? – odpowiedział inny.

Dziewczyny się nie udzielały. Siedziały z opuszczonymi głowami, lekko zawstydzone. To upewniało mnie, w moich rozważaniach. Chłopcy prześcigali się w wymyślaniu głupot.

- Dostała okresu, debile! – krzyknęła wreszcie odważniejsza koleżanka.

Zapadła na chwilę cisza.

- Okresu? Dostała okresu? – usłyszałem szepty.

- To była krew, krew jej leciała – powiedział jeden.

- Z czego?

- Z cipy.

- Ha, ha, z cipy, dobre – zaczęli się śmiać. Ale kojarzyli już o czym mowa.

- To ona może zajść w ciążę! Może już jest zapłodniona? Ha, ha – cieszyli się.

Dziewczyny kręciły z dezaprobatą głowami. Nie chciały tego słuchać. Ale wiecie, jacy są w tym wieku chłopcy. Koleżanki spoglądały już na nas, jak na młodych mężczyzn. Zaczynały odczuwać pociąg do płci przeciwnej, pojawiały się pierwsze miłości.

  A my??

Mieliśmy jeszcze w głowach zabawę w wojnę, każdy chciał być Jankiem z „Czterech pancernych”, piłkę nożną, zachwycaliśmy się grą Zbigniewa Bońka, wycinaliśmy z gazet samochody i wklejaliśmy w specjalne zeszyty. Oczywiście gołe kobiety też nas interesowały, nawet bardzo. Ale „Kobiety”, nie koleżanki z klasy. Żaden chłopak się nimi nie podniecał, albo tego nie okazywał. Nawet jak któraś miała już duże piersi, słychać było tylko śmiechy, nie zainteresowanie.

 „Cyce jak donice” – to wszystko, co mieli do powiedzenia.

Nagość, seks, masturbacja to były największe tajemnice. Nikt nikomu o tym nie mówił, chyba że w formie żartu. Oficjalnie nikt nigdzie się nie dotykał, z nikim nie chodził, nikt mu się nie podobał.

  Myślę, że dziewczyny zostały trochę skrzywdzone przez naturę tym, że dojrzewają wcześniej. Gdyby się to odbywało równocześnie, może chłopaki nie byliby takimi kretynami i nie wyśmiewaliby rówieśniczek.

  Nagle drzwi się otworzyły i weszła nauczycielka. Podeszła do ławki, gdzie siedziała koleżanka, pozbierała jej przybory szkolne i wyszła. Tego dnia zwolniła uczennicę z dalszych zajęć.

   Następnego dnia czekaliśmy w klasie. Drzwi otwierał dyżurny trochę wcześniej, żeby zetrzeć tablicę, zmoczyć gąbkę, ewentualnie przynieść kredę. Mogliśmy wejść przed dzwonkiem i czekać na panią w środku.

  Wtedy pojawiła się bohaterka wczorajszego wydarzenia. Patrząc w podłogę, szybko usiadła w ławce i zaczęła wyjmować książki. Natychmiast podszedł do niej jeden z kumpli.

- No jak, jesteś już w ciąży? – zapytał specjalnie głośno, żeby się popisać.

W klasie ucichło, wszyscy czekali na rozwój wydarzeń.

 Nie odezwała się, patrzyła uporczywie w książkę.

- Powiesz nam, kto cię rucha? – pytał dalej.

Rozległ się śmiech, zachichotało nawet kilka dziewczyn.

- Przestań – odpowiedziała cichutko.

Ośmielony chłopak nie zamierzał ustępować.

- Masz „ciotę”, to możesz mieć dzieci. No przyznaj się, kto cię dyma?

Teraz śmiała się już cała klasa.

Śmiałem się z innymi, ale wtedy zobaczyłem, jak drży jej broda, a po policzkach spłynęły łzy.

   Pisałem Wam już wiele razy, jak nienawidzę gdy dziewczyna płacze i mam to do dzisiaj. Miałem to już od najmłodszych lat. Empatia rozwinęła się u mnie szybciej niż u rówieśników. Zawsze myślałem, jak musi czuć się dana osoba, stawiałem się na jej miejscu. Myślę, że to zasługa mojej mamy, która zawsze uczulała mnie na krzywdę innych, słabszych, szczególnie dziewczyn. Tłumaczyła mi, że są bardzo wrażliwe i trzeba zawsze im pomagać. Kiedy widziałem łzy rozpaczy u dziewczyny, zaczynało mnie „nosić”.

- Dobra, chyba już wystarczy, co? – zapytałem żartownisia.

- Oo! Sprawa się wyjaśniła! Znalazł się kochanek! – ciągnął temat dalej.

Wiedziałem, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Był tylko jeden skuteczny sposób. Podszedłem do niego z uśmiechem i szybko uderzyłem pięścią w twarz. Momentalnie zaległa cisza. Krzyknął, bardziej ze zdziwienia niż z bólu. Zaczęła mu lecieć krew. Odchylił głowę do tyłu, zatykając palcami nos.

- O, krew ci leci! – powiedziałem niby zdumiony – dostałeś okresu? A może jesteś w ciąży? Powiesz nam, kto cię rucha?

Cały szyderczy impet przeszedł z dziewczyny na niego.

- Może ma pitkę między nogami! – zaśmiał się ktoś.

- Gra w piłę jak baba, więc możliwe – dodał inny.

Stał na środku klasy jak nieszczęście. Widziałem wściekłość w jego oczach.

- Jesteś u pani – krzyknął kierując się do drzwi.

- Spróbuj pisnąć słowo, to po lekcjach sprawdzę, czy masz cipę! Będziesz wracał na waleta do domu!

Odprowadziły go salwy śmiechu.

Nic nie powiedział. Bał się, że spełnię obietnicę.

W czasie lekcji, zauważyłem, że przygląda mi się koleżanka za którą się wstawiłem. Gdy na nią spojrzałem, uśmiechnęła się, jakby z wdzięcznością. Odpowiedziałem uśmiechem.

Nikt już się z niej nie śmiał.

Po tej akcji, zauważyłem, że dziewczyny zaczęły się do mnie odnosić trochę inaczej, niż do kolegów. Jakby z większym zainteresowaniem moją osobą. Częściej zwracały się do mnie o pomoc, o poradę, częściej zaczepiały na przerwie. Myślę, że na tamtą chwilę stałem się dla nich rycerzem, obrońcą przed hordą idiotów, traktowały jak bardziej dojrzałego od innych. Tak oto zakończyła się sprawa z miesiączką w szkole. Szkoda tylko, że dziewczynka nie była przygotowana.

   Dlatego chcę przestrzec wszystkie mamy - interesujcie się córkami, patrzcie, czy nie mają problemów, czy nie są smutne, próbujcie rozmawiać, może dziewczyna otworzy się przed wami, a to z kolei zaoszczędzi jej wiele wstydu i upokorzeń. Wiem, że to nie łatwe. Nastolatki nie chcą się zwierzać rodzicom. Ale jeśli córka będzie wiedziała, że nie zostanie skarcona, nie będziecie na nią krzyczeć, czy wypominać głupoty, może się wam zwierzyć z najskrytszych tajemnic.

 

Leżeliśmy z Sylwią w łóżku jeszcze jakiś czas. Widziałem, że dziewczynie nie daje to spokoju.

- Kurde, szkoda, a miałam chęć na kilka fajnych rzeczy – powiedziała ze smutkiem.

- No wiesz, mój członek jest sprawny, twoje usta też, więc…

- Patrzcie go! Jaki mądry! – powiedziała siadając na łóżku - ty będziesz miał przyjemności, a ja mam się obejść smakiem fiutka? Nie ma tak! Albo szczytujemy razem, albo wcale!

Nie była już smutna, tylko zła. Nie znałem zachowania dziewczyn podczas okresu, więc trochę zbiła mnie z tropu.

- Dobrze już! Żartowałem tylko, nie denerwuj się.

- Ale sobie wymyślił! Żeby tylko dogodzić sobie! A dziewczyna, niech się męczy, na co jej orgazm!

- Masz rację, przepraszam, debil ze mnie.

Uspokoiła się. Położyła się obejmując mnie.

- Nie jesteś debilem, jesteś moim ukochanym – powiedziała to bardzo czule.

Nie widziałem wcześniej, żeby miała takie huśtawki nastroju. Domyśliłem się, że musi wyjątkowo dzisiaj źle znosić miesiączkę.

- Nie chcę już leżeć w łóżku! Poróbmy coś! – odezwała się po chwili.

- Na co masz ochotę?

- Nie wiem, wymyśl coś!

Zastanowiłem się. Basen odpada, w ogóle wysiłek fizyczny chyba też, do kina nie bardzo było na co..

- Chcesz się przejść na spacer? – wpadłem na pomysł.

- A gdzie? – zapytała zaciekawiona.

- Zaprowadzę cię w piękne miejsce na łono natury.

- Tak! Chcę! – krzyknęła uradowana.

Znałem taki teren.

Chodziłem tam z chłopakami na ryby. Z jednej strony las, z drugiej rzeka, pośrodku łąka. Przychodziła tu wieczorami młodzież, paliła ogniska, wypijała jakieś piwko, śpiewała piosenki, można było się pobawić.

O tej porze nie było nikogo. Tylko leciutki szum wody i cykanie koników polnych.

Sylwia zdjęła buty i zanurzyła stopy.

- Och! Jaka zimna! Ale ulga!

Usiadła na piasku, trzymając nogi w wodzie. Usiadłem trochę dalej na trawie, wpatrując się w moją perełkę.

Usłyszałem za sobą głosy i odwróciłem się. Ścieżką przechodziło trzech chłopaków. Byli w moim wieku, może trochę starsi. Jeden trzymał w ręku wino. Był to częsty widok w tamtym okresie, a szczególnie w tym miejscu.

   W modzie były tanie wina. Wino marki ”Wino” rocznik środa, „Patykiem pisane” czy „Kwiat Jabłoni”, zwykłe sikacze, ale ogólnie dostępne od „trzynastej”. Alkohol można było wtedy kupić dopiero po południu. Miało to chyba zapobiec piciu w pracy.

   Kiedy byli tuż za mną, nagle, niespodziewanie poczułem ogromny ból z tyłu głowy. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Zrozumiałem, że dostałem butelką. Osuwając się na trawę, usłyszałem głos jednego z nich.

- No to zobaczmy, co ma księżniczka pod spódniczką!

Usłyszałem jeszcze krzyk Sylwii i straciłem przytomność…

 

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Venom

Komentarze

Czytelnik18/09/2019 Odpowiedz

Twoje opowiadania są swietne. Nie mogę się już doczekać następnego

nowy19/09/2019 Odpowiedz

Kurcze. Napięcie wprowadziłeś niesamowite. Czekam oczywiście na więcej. Kunszt jak zawsze najlepszy.
Z chłopakami i dziewczynami było tak jak pisałeś. Ja jestem troszkę młodszy, ale też śmialiśmy się i dokuczalismy dziewczynkom, jak miały te dni, w inne dni też, ale zawsze to było w granicach rozsądku, nigdy nie do łez. Jak któraś miała \"większe kształty\" to była często, niby przypadkiem, popychana na innego kolegę, by \"sobie pomacał\", albo zabieraliśmy czasem dziewczynę do toalety, by tak podotykać tych fajnych kształtów. Raczej naszy wygłupy były odbierane jako jakiś rodzaj zainteresowania, dziewczyną się podobało, kiedyś nawet posłuchałem, że dzięki temu czują się bardziej rozchwytywane, pożądane, takie jakby dziś użyć określenia celebrytki. Po prostu chciały też i one i na takie zabawy się zgadzały. Teraz jest to nie do pomyślenia, od razu rodzice, kurator, napastowanie, strach pomyśleć czy nawet nie jakieś sprawy w sądzie i wyroki.
No powspominałem, ale Tobie należą się gratulacje,.które.sladam i jak zawsze, czekam na więcej
Pozdrawiam

kiki22/09/2019 Odpowiedz

Uwielbiam twoje wspomnienia. Przypominają mi moje dzieciństwo. Opisy podniecające, ale jest też humor, co jest rzadkością w tym gatunku. Czekam na następne części.

Majka22/09/2019 Odpowiedz

Świetne opowiadanie. Miałam to samo z pierdzeniem kiedyś u chłopaka :D. Tak się wstydziłam, że uciekłam nie mówiąc słowa. Do tej pory nie wie, co wtedy zaszło. Dobrze wiedzieć, że nie jestem jedyna.

motylek23/09/2019 Odpowiedz

Boże, koniec w takim momencie. Znajdę cię i wyrwę dalszy ciąg :). A na poważnie to świetna część. Połączyłeś szczęście i dramat jak w życiu. Czekam z niecierpliwością co będzie dalej.

Czytelnik25/09/2019 Odpowiedz

Opowiadanie megaaa. Nie jest jak wszystkie ze tylko seks i seks sa tez czesci normalne czy tylko macanie itp. Chyba lepiej wstawiaj trochę krótsze ale czesciej by tyle nir czekać.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach