Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wspomnienia z dziecinstwa - Dorastanie cz.5

Drodzy Czytelnicy!

W tej części nie ma erotyki, jeśli chcecie poczytać coś podniecającego, poszukajcie innego opowiadania.

 

Gdy się obudziłem, nie wiedziałem gdzie jestem. Ból głowy był ogromny. Dotknąłem jej z tyłu i poczułem coś lepkiego. Spojrzałem na rękę. To była krew.

  Wtedy usłyszałem szloch.

Obejrzałem się w tamtym kierunku i zobaczyłem koszmarny widok.

Dwóch chłopaków trzymało Sylwię za ręce, rozłożoną na trawie, a trzeci leżał na niej i gwałcił ją. Wpychał się w nią bardzo brutalnie. Złośliwy uśmiech nie schodził mu z ust. Jeden z nich zakrywał jej usta ręką, drugi rozszerzał jej nogi. Walczyła, ale nie miała najmniejszych szans. Trzech wielkich skurwysynów, przeciwko jednej dziewczynie.

 - No, nie wierzgaj się! Wiem, że ci się podoba – powiedział ten, który leżał na niej.

Wstałem w ułamku sekundy.

Przebiegłem te kilka metrów i z całej siły kopnąłem gwałciciela w twarz. Kopnąłem go tak, jakbym kopał piłkę. Odrzuciło go z metr od Sylwii i usłyszałem jakby czknięcie.

I cisza.

Po sekundzie wydał okrzyk bólu. Przerażający wrzask rozniósł się daleko. Nie czekałem na reakcję kolegów. Nie zdążyli nawet wstać, a już drugiego okładałem pięściami. Biłem gdzie popadnie, byle mocno. Chciał się podnieść, wtedy kopałem po żebrach i brzuchu. Jęczał z bólu. Trzeci, gdy zobaczył mój oszalały wzrok, zerwał się i zaczął uciekać. Przed oczami miałem czerwoną mgłę.

 Nie panowałem nad sobą.

 Gdybym miał w ręku broń, zabiłbym ich bez wahania. Udało się wstać drugiemu i uciekł w tym samym kierunku co trzeci napastnik. Został tylko pierwszy, zwijając się na ziemi z bólu. Straciłem nim zainteresowanie i podszedłem szybko do Sylwii. Siedziała próbując zakryć swoją nagość. Obok niej leżała koszulka którą podniosłem i pomogłem jej założyć. Miała podarte majtki, które wisiały na jej udzie. Obok leżała podpaska. Ściągnęła spódniczkę zarzuconą na brzuch. Spojrzałem tam. Miała zakrwawione całe krocze. Trzęsła się na całym ciele. Chciałem ją przytulić, ale drgnęła ze strachu, odsuwając się ode mnie.

- Zabiję go – powiedziałem spoglądając na zwyrodnialca. Nie leżał już, tylko słaniając się na nogach, próbował uciec. Wstałem i puściłem się za nim.

 - Nie zostawiaj mnie, błagam – usłyszałem głos dziewczyny.

Zatrzymałem się. Nie wiedziałem co robić. Uciekał coraz szybciej. Jeszcze chwila i zniknie mi z oczu. Wróciłem do Sylwii i pomogłem jej wstać. Jęknęła z bólu. Po kilku minutach odpoczynku ruszyła w kierunku domu.

- Chodź, idziemy na milicję – powiedziałem stanowczym głosem – złapią ich, daleko nie uciekną, rozpoznam ich nawet w nocy.

- Nie! – powiedziała stanowczo.

- Co?

 - Nikomu nie powiemy!

- O czym ty mówisz??

- Byłam już kiedyś przesłuchiwana i badana. To był koszmar. Drugi raz tego nie przeżyję.

- Ale..nie możemy tego tak zostawić. Oni muszą ponieść karę.

- Nie chcę już o tym słyszeć!

- Nie rozumiesz, że jeśli im się upiecze, mogą to zrobić następnej dziewczynie? Chcesz tego? Muszę to zgłosić!

- Jeśli mnie kochasz, nie zrobisz tego.

- Sylwia, błagam cię..

- To ja cię błagam. Nie powiemy nikomu. Jakby to nigdy nie miało miejsca.

Chciało mi się wyć. Z bezsilności, z bólu, z żalu nad moją ukochaną. Ale po części rozumiałem ją. Przeżyła już raz tragedię i nie chciała jej powtarzać. Burza uczuć wiła się we mnie jak kłębowisko węży. Targały mną takie emocje, że nie mogłem opanować drżenia.

- Dobrze – westchnąłem po długiej chwili – nie powiem nikomu.

- Zaprowadź mnie do domu, proszę.

Gdy byliśmy przed furtką, zatrzymała się.

- Tylko ani słowa ciotce, rozumiesz?

- Uhm.

Poszliśmy od razu na górę. Sylwia weszła do łazienki zamykając drzwi. Siedziała tam z godzinę. Po wyjściu usiadła na łóżku ze spuszczoną głową. Ja też poszedłem wytrzeć zaschniętą krew we włosach. Doprowadziłem się jako tako do porządku i wróciłem do pokoju.

- Jak się czujesz, boli cię coś? – zapytałem.

- Przeżyję, nic mi nie będzie – odpowiedziała smutno.

- Idź już, zobacz która godzina – dodała.

- Nie zostawię cię samej.

- Dam sobie radę, musisz się przygotować na jutro do szkoły, sam mówiłeś.

- Nie ma mowy, mam gdzieś szkołę.

Usiadłem obok niej i objąłem czule. Wtuliła się w moje ramię i zaczęła płakać. Próbowała się powstrzymać, ale cały smutek i żal wylał się z niej w jednym momencie. Szlochała głośno, trzymając się mnie mocno.

- Dlaczego ludzie są tacy okrutni? – zapytała łkając – dlaczego krzywdzą innych?

Nie wiedziałem co odpowiedzieć.

Dlaczego – to słowo prześladowało mnie od jakiegoś czasu. Mogłem powtarzać je tysiąc razy, a i tak nie mogłem znaleźć odpowiedzi. Dlaczego ludzie zachowują się w ten sposób? Dlaczego są gorsi od zwierząt? Dlaczego to trafiło na nas? Dlaczego akurat wtedy wpadłem na pomysł, żeby ją tam zaprowadzić?

 Przez następne dni zadawałem sobie milion pytań ze słowem „dlaczego”. Wszystkie zostały bez odpowiedzi.

Wieczorem położyłem Sylwię i dotąd tuliłem aż usnęła. Ja nie mogłem. Ciągle powracała do mnie scena znad rzeki. Twarze oprawców wryły mi się głęboko w pamięć.

  Sylwia budziła się kilka razy. Łapała mnie, trzęsąc się. Głaskałem ją, tuliłem, całowałem w policzki. Uspokajała się i zasypiała z powrotem.

Następnego dnia nie chciałem, żeby szła do szkoły. Odpowiedziała, że musi się czymś zająć, inaczej będzie ciągle o tym myśleć. Odprowadziłem ją, a sam poszedłem do domu.

  Wszedłem od razu do swojego pokoju i siadając na materacu podparłem głowę rękami. Było mi strasznie smutno. Myśli krążyły wciąż wokół tego samego tematu. Nie zauważyłem, że nie jestem w domu sam.

  Mama zapukała do mojego pokoju, a kiedy nie usłyszała odpowiedzi, zawołała:

- Synku, wszystko w porządku?

- Tak.

Otworzyła drzwi przyglądając mi się.

- Nie poszedłeś do szkoły?

- Nie mam dziś głowy do nauki.

- Chodź, zrobię ci herbatę.

Wstałem i poszedłem do dużego pokoju. Po kilku minutach przyszła mama, niosąc dwie szklanki. Usiadła naprzeciwko.

- Powiesz mi co się stało? – zapytała.

Znała mnie bardzo dobrze. Przed nią nic nie mogłem ukryć. Zawsze wiedziała, że coś jest nie w porządku. Bardzo chciałem jej się zwierzyć. Chciałem wyrzucić to z siebie. Dusiło mnie to, nie pozwalało oddychać. Złość, frustracja, żal, nienawiść, wszystkie złe uczucia skondensowały się w jedno.

  Ale nie mogłem.

Wiedziałem, że mama tak tego nie zostawi. Na pewno porozmawiałaby z ciotką Sylwii i zgłosiłyby to. A przecież obiecałem. Przysięgałem na swoją miłość, że nikomu nie powiem.

- Nic takiego – odpowiedziałem.

- Chyba nie pokłóciłeś się z Sylwią?

- Nie.

- A w szkole wszystko dobrze?

- Dobrze.

- No to powiedz mi dlaczego jesteś smutny. Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim, prawda?

- Wiem..ale nie mogę. Obiecałem.

Mama popatrzyła na mnie z troską.

- Wiesz, że jeżeli w tej chwili komuś dzieje się krzywda, to zwalnia cię to z obietnicy?

- Uhm.

Nastąpiła chwila ciszy. Czekała, aż coś powiem, ale milczałem.

- No dobrze – westchnęła.

Nie chciała mnie męczyć. Widziała, że jestem czymś przytłoczony, ale wiedziała, że jeżeli sam jej nie powiem, to na siłę nic ze mnie nie wyciągnie.

  Po południu pojechałem do Sylwii. Powiedziała, żebym się nie martwił, że wszystko w porządku, żebym zajął się szkołą. Nie wierzyłem jej, czułem, że nie radzi sobie.

  Zaczęliśmy się widywać coraz rzadziej. I chociaż zapewniałem ją o swojej miłości, że nic nie zmieni mojego uczucia do niej, unikała mnie. Nie podchodziła do telefonu, Marzena mówiła, że się uczy. Czułem jak oddalamy się od siebie. Jej miłość do mnie stygła, wygasała. Nie chciałem tego, postanowiłem walczyć. Zacząłem częściej ją wyciągać do kina, na basen, ale robiła to jakby z automatu.

   Pewnego razu zostałem u niej na noc. Po kąpieli zacząłem ją pieścić po całym ciele. Nie oponowała. Zacząłem się z nią kochać, powoli, zmysłowo. Pierwsze co zauważyłem, to brak jakiejkolwiek reakcji. Nie poruszała się, nie oddychała głęboko, nie oddawała pocałunków. Kiedy spojrzałem jej w twarz, obróciła głowę na bok, patrząc na ścianę. Czułem, jakbym kochał się ze sztucznym przedmiotem, nie z żywą istotą. Przestałem odczuwać podniecenie, mój członek zaczął opadać, wreszcie wysunąłem się z niej i położyłem obok. Leżała jeszcze jakiś czas z rozłożonymi nogami i dopiero po chwili zauważyła, że nie leżę na niej.

- Już skończyłeś? – zapytała.

- Nie mam ochoty na seks – odpowiedziałem.

- Ja też nie – powiedziała przykrywając się kołdrą.

Następnego dnia po obudzeniu leżeliśmy jakiś czas. Chłopaki o tym wiedzą, ale napiszę dziewczynom, że jak facet się obudzi, to często ma poranny wzwód. Członek sterczy tak, że nieraz trudno się wysikać. Potrzeba trochę czasu zanim opadnie. Mnie przytrafiło się to właśnie tego poranka. Sylwia od razu zauważyła, jak kołdra odstaje od bioder i odkryła mnie. Wzięła ptaszka do ręki i zaczęła go masować. Ale myślami była całkowicie gdzie indziej. Poruszała rączką od niechcenia. Wiedziałem, że robi to tylko i wyłącznie dla mnie. Jakoś doszedłem, ale orgazm był bardzo skromny. Już po pierwszym wytrysku członek skurczył się i opadł. Nasienia było tyle co nic.

  Sylwia wytarła ręce chusteczką i podała mi drugą.

- Dziś po południu idę do koleżanki. Będziemy się uczyć do sprawdzianu. Nie obraź się, ale muszę nadrobić braki, bo trochę się opuściłam w nauce.

- Dobra, rozumiem.

Zawsze mieliśmy tyle wspólnych tematów, a teraz siedzieliśmy w milczeniu.

   Marzena też wiedziała, że coś się stało. Była podejrzliwa, podpytywała nas, ale jej dochodzenie skończyło się fiaskiem. Nie zdradziliśmy naszej mrocznej tajemnicy. Kiedyś zatrzymała mnie przed furtką, jak wychodziłem.

- Chyba jej nie skrzywdziłeś, co? – spytała patrząc mi w oczy.

- Ja? Nigdy! – odpowiedziałem.

- Coś tu nie gra – stwierdziła w zamyśleniu – musiało się stać coś niedobrego. To już nie jest ta sama dziewczyna.

Powiedziałem, że też to czuję, bo Sylwia odsuwa się ode mnie, ale skłamałem, że nie wiem z jakiego powodu.

Spotykaliśmy się sporadycznie, gdyż unikała mnie. Była coraz częściej poza domem, nawet ciotka nie wiedziała gdzie przebywa i bardzo się martwiła.

Postanowiłem pójść pod jej szkołę.

  Na przerwie zaczepiłem koleżankę z pytaniem, gdzie znajdę Sylwię. Odpowiedziała, że urwała się już po pierwszej lekcji. Dopytywałem się, gdzie może być teraz, ale zarzekała się, że nie wie. Naszą rozmowę podsłuchiwał jakiś chłopak, chyba z jej klasy.

- Jest ze swoim kochasiem w parku – powiedział szczerząc zęby.

- Dzięki – powiedziałem, ale nie uwierzyłem mu. Sylwia nie zrobiłaby mi tego. Nie ona.

Pobiegłem do parku i rozglądając się szukałem jej. Nigdzie jej nie było. Doszedłem do końca i już miałem zawrócić, gdy dostrzegłem ławkę ukrytą pod drzewami i osłoniętą jakimś krzewem. Siedziała do mnie tyłem. Koło niej siedział chłopak. Wydawało mi się, że ją obejmuje, ale jak podszedłem bliżej, zauważyłem, że trzyma rękę nad nią na oparciu. Poczułem znajomy zapach i chociaż sam nie paliłem, wiedziałem jak pachnie trawka. Trzymała w ręku skręta.

  Gdy mnie zobaczyła, w ogóle się nie przejęła. Zaciągnęła się mocno i wstrzymała powietrze. Po dłuższej chwili wypuściła chmurę dymu.

- Powiedziałaś, że nigdy nie weźmiesz tego do ręki – powiedziałem ze smutkiem.

- A kim ty jesteś? – zapytała Sylwia – moją ciotką? A może moim ojcem?

- No właśnie. Kim jesteś? – odezwał się nieznajomy.

- Jej chłopakiem – odpowiedziałem.

Zmieszał się. Zaczął coś chować za sobą, by po chwili pokaźna torebka zioła zniknęła w jego kieszeni. Domyśliłem się, że sprzedawał towar.

- Możesz nas zostawić samych? – zapytałem spokojnie, ale gniew zaczął już powoli wchodzić w moje ciało.

- Siedź! – powiedziała ostro dziewczyna – nie będzie mi nikt wybierać, z kim mam się kumplować.

- Proszę cię, odejdź, nie chcę cię uszkodzić – to było moje ostatnie ostrzeżenie.

Przez chwilę mierzył mnie wzrokiem.

 Byłem już dobrze rozwiniętym chłopakiem. Pływanie, piłka nożna i ogólnie sport, rozwinął bardzo dobrze moje ciało. Nie jestem „kafarem”, ale mięśnie klatki piersiowej, barki, czy bicepsy dosyć mocno odznaczały się pod ubraniem. A do tego interesowałem się boksem, jak większość chłopaków w moim wieku. Potrafiłem się bić. I chociaż nie często korzystałem z przemocy, to jeśli ktoś zaczął pierwszy, nigdy nie odmawiałem walki.

Wyczuł to. Wiedział, że nie ma szans.

- Wiesz co Sylwia? – powiedział wstając – mam coś do załatwienia, cześć.

Odszedł szybkim krokiem, a ja usiadłem na jego miejscu.

- Sylwia, nie pal, proszę cię, to niczego nie załatwi.

- Gasi mój ból – powiedziała ze łzami w oczach. Ale odrzuciła niedopałek.

Objąłem ją czule.

- Tylko chwilowo, później będziesz się czuła jeszcze gorzej.

Przytuliła się do mnie.

- Co się ze mną dzieje? – spytała – czy już zawsze to będzie we mnie siedzieć?

- Nie wiem – odpowiedziałem szczerze – ale narkotyki nie sprawią, że zapomnisz.

- To mnie tak męczy, nie mogę tego dłużej znieść.

- Wymyślimy coś, ale obiecaj mi, że więcej nie będziesz palić.

- Dobrze kochany, obiecuję.

Po długich namowach z mojej strony, zgodziła się, żeby powiedzieć o wszystkim Marzenie. Kiedy jej opowiadała, wyrzucając to z siebie, odetchnęła wreszcie z ulgą, poczuła się chyba lepiej.

Ciotka wpadła w szał.

- Jak mogliście to zataić?? Jesteście nieodpowiedzialni! A uważałam was za dorosłych! Dlaczego puszczałam was samych? Rozumiem dlaczego nie poszłaś na milicję, ale czemu nic mi nie powiedziałaś? Dlaczego dusiłaś to tyle czasu w sobie?

Chodziła od ściany do ściany, nie mogąc się opanować. Podeszła do siostrzenicy i objęła ją czule.

- Bardzo ci współczuję kochana, ale nie martw się, załatwię ci dobrego lekarza.

- Nie ciociu! – krzyknęła ze strachem dziewczyna – żadnych badań ani przesłuchań!

- Nie takiego lekarza. Mam koleżankę, która pomaga kobietom po takich przejściach. Nie denerwuj się, ona tylko rozmawia, nic więcej.

Sylwia uspokoiła się trochę.

- I nawet nie powiedziałeś swojej mamie? – zwróciła się do mnie.

Pokręciłem przecząco głową.

- To najgłupsze, co zrobiłeś do tej pory.

- Ciociu, nie wiń go. Kazałam mu przysiąc na wszystko co kocha, że nikomu nie powie.

- Hm.. w porządku, ale teraz musisz ją poinformować. Na pewno widziała, że coś nie gra i też się martwi.

- Widziała, ale prosiłem, żeby nie pytała.

- Z osobami, które się kocha, trzeba rozmawiać szczerze, zapamiętajcie to.

    Gdy wszedłem do mieszkania, od razu skierowałem kroki do dużego pokoju.

- Mamo, muszę ci coś powiedzieć.

Uniosła oczy znad książki, a widząc mój wzrok, zamknęła ją i odłożyła obok.

Opowiedziałem jej o naszej tragedii. Popłakała się. Powiedziała, że Sylwię spotkała ogromna krzywda.

- Jak ona się czuje?

- Trochę lepiej, ale nadal kiepsko. Mamo… ja czuję, że ją tracę – powiedziałem załamującym się głosem.

 Przytuliła mnie.

- Powiedz mi mamo, co ja mam robić?

- Nie mam na wszystko odpowiedzi – odezwała się po chwili – nie mam lekarstwa na taki ból. Uszanuj jej decyzję, nie naciskaj. Jeśli będziesz coś robił na siłę, to z czasem to pogorszy sprawę. Ona potrzebuje dużo wsparcia. To jedyne, co teraz możesz jej dać.

  Spotykałem się z Sylwią sporadycznie.

Prawie nic nie mówiła, więc ja mówiłem za dwoje. Opowiadałem jej głupoty, próbowałem rozśmieszyć, chciałem zainteresować nowymi piłkarzami. Uśmiechała się, ale jakby z musu, odpowiadała krótko, nie rozwijała tematu, nie miała własnego zdania.

  Pewnego dnia siedzieliśmy u niej w pokoju. Milczeliśmy, każde patrzyło w inna stronę.

- Nie mogę dłużej – powiedziała Sylwia, patrząc przed siebie.

Spojrzałem na nią. Czułem, że kiedyś padną te słowa.

- Może się jakoś ułoży – nie chciałem dać za wygraną.

- Nie rozumiesz, że widząc ciebie, widzę tamten koszmar? Gdy przychodzisz, powraca wspomnienie, którego chcę się pozbyć! Nie wiem dlaczego tak jest! Może dlatego, że tam byłeś!

Nie wiedziałem co powiedzieć.

- Wiesz, że nam się nie uda, prawda? – zapytała smutno po chwili.

Spojrzała na mnie wilgotnymi oczami, pociągając nosem.

Chciałem zaprzeczyć, powiedzieć, że będzie dobrze, ale w sercu, w głębi duszy, w najdalszych zakamarkach umysłu, wiedziałem, że ma rację.

Pokiwałem głową twierdząco, a po policzkach spłynęły mi dwie duże łzy. Próbowałem się opanować, ale to było silniejsze ode mnie.

- Wyjeżdżam do Włoch, na stałe – powiedziała drżącym głosem.

- Czy to na pewno najlepsze wyjście?

- Tak. Już się zdecydowałam.

-… Dobrze. Przyjadę cię odprowadzić.

- Nie. To jest nasze pożegnanie.

Nie patrzyła na mnie.

- Idź już, proszę. Nie rań mnie. Tak ciężko jest mi to wszystko znieść.

Wstałem i powoli skierowałem się w stronę drzwi. W progu odwróciłem się, chcąc ostatni raz spojrzeć na istotkę, która tak wiele znaczyła w moim życiu. Patrzyła na mnie. Po chwili zerwała się i podbiegła. Złapała mnie za szyję i pocałowała w usta.

  Wierzcie lub nie, ale smak tego pocałunku pamiętam do dzisiaj. Smak miłości, cierpienia, nadziei, tęsknoty, smak wszystkiego czego razem doświadczyliśmy.

- Nie smuć się! Żyj pełnią życia! Zapomnij o mnie! – mówiła przytulając się do mnie  – Jeśli się szuka, to w końcu każdy odnajduje szczęście! Kochaj życie!

Odsunęła się ode mnie i zamknęła między nami drzwi.

Już raz to kiedyś zrobiła, ale z innego powodu. Tylko że ból był taki sam.

Pewnie wielu z Was doświadczyło, jak życie potrafi być okrutne.

Zszedłem na dół i pożegnałem się z Marzeną. Pierwszy raz nie wiedziała co powiedzieć. Uściskała mnie jak brata lub syna.

W domu powiedziałem mamie o rozstaniu. Była smutna, ale chyba domyślała się wcześniej, jak to się skończy.

  Sylwia wyjechała nie kontaktując się już ze mną. Jak się czułem po jej wyjeździe?

W ogóle nic nie czułem.

Po jakimś czasie zadzwoniła Marzena i powiedziała, że u Sylwii już wszystko w porządku. Rozpoczęła nowe życie i zostawiła przeszłość za sobą.

To była świetna wiadomość, ale czy mi pomogła?

Nic a nic.

Byłem pusty w środku. Pustka w głowie i ogromna pustka w sercu. Wykonywałem wszystkie niezbędne czynności jak robot. Jadłem, ale nie czułem smaku. Patrzyłem na wszystko, ale widziałem niewiele. Słyszałem normalnie, tylko nie wiedziałem co ludzie do mnie mówią. Wychodziłem z lekcji, a nawet nie pamiętałem z jakiego przedmiotu.

  Rzuciłem szkołę.

Zatrudniłem się jako młodociany kierowca. W tamtych czasach można było wyrobić prawo jazdy, nawet jak byłeś niepełnoletni. Jeździłem samochodem dostawczym marki Żuk. Nie miał dużej ładowności, ale przewoziłem niewielkie części maszyn do zakładów i fabryk. Ze względu na wiek i brak doświadczenia, mogłem jeździć tylko w obrębie pewnego regionu i ze starszym kolegą, ale gdy zobaczyli jak radzę sobie z maszyną, puszczali mnie po cichu samego.

  Uwielbiałem podróże i uwielbiam po dziś dzień. Praca ta dała mi możliwość poznawania nowych miejsc, oglądania nowych krajobrazów, pozwoliła zapomnieć o mieście, którego każdy zakątek przypominał mi Sylwię. Chciałem dłuższe trasy, mogłem nawet jechać na parę dni, niestety, przełożony się nie zgadzał. Musiałem codziennie odstawiać auto w bazie. Ale i tak podobało mi się takie życie. Ciągle w trasie, jedzenie w plenerze, gdzieś na leśnym parkingu, odpoczynek nad napotkaną rzeką lub jeziorem.

  Jednak serce krwawiło.

Spotykałem dużo dziewczyn, jednak nic w nich nie widziałem. W weekendy kumple próbowali wyciągać mnie z domu, ale nie chciałem. Raz dałem namówić się na ognisko, wziąłem gitarę i śpiewaliśmy młodzieżowe piosenki. Kiedy nam się znudziło, a znajomi zaczęli dobierać się w pary, podniosłem piwo, które sączyłem już drugą godzinę i odszedłem na bok. Ktoś włączył magnetofon na baterie i usłyszałem piosenkę Johna Lennona. Od razu przed oczami stanęła mi Sylwia i jej pokój. Odstawiłem butelkę, podniosłem gitarę i nie zauważony, ze łzami w oczach, odszedłem w ciemność.

  Życie potrafi być przewrotne, zaskakiwać nas, nieraz los drwi z naszych marzeń, a nieraz pomaga dotrzeć do celu.

Wspomnienie, które Wam opiszę, wydarzyło się niewiele później. Tak naprawdę to nie wiem czy minęły dni, tygodnie, może miesiące.

  Wracałem bardzo późno swoim Żukiem, bo zatrzymali mnie w jednym zakładzie. Nie zgadzały się papiery i musiałem to wyjaśnić. Kiedy uregulowałem wszystko, było już ciemno. Nie miałem daleko, zakład znajdował się kilkanaście kilometrów od miasta. Słuchałem radiowej „Jedynki”, jakiś pan opowiadał o wielkim  polskim kompozytorze. Znałem jego twórczość. Lubiłem jego polonezy i mazurki, ale kochałem za nokturny.

   Nagle zauważyłem długie światła w bocznym lusterku. Auto zbliżało się z ogromną prędkością. Był już kilkadziesiąt metrów za mną, a nadal nie zmienił świateł. Zwolniłem bo trochę mnie oślepiał.

- Jakiś debil – powiedziałem do siebie, wzdychając.

Kiedy mnie wyprzedzał zredukował bieg i wcisnął pedał gazu. Silnik zaryczał i auto wystrzeliło do przodu. Poznałem markę. Był to Fiat 125p, z pionowymi światłami tylnymi i podobno włoskim silnikiem. W sumie nawet udany model, jak na tamte czasy.

  Jak wjeżdżał na mój pas zarzuciło nim ostro. Próbował wyrównać jazdę, lecz było już za późno. Rzuciło nim na prawo i lewo, po czym zjechał z szosy i uderzył centralnie w drzewo. Natychmiast wcisnąłem pedał hamulca. Zatrzymałem się kilkanaście metrów przed nim, zostawiając auto na światłach. Podbiegłem zaglądając do środka. Z tyłu siedziały dwie osoby, jedna chyba nieprzytomna, druga próbowała wyjść. Złapałem za drzwi, ale były zablokowane. Za to przednie od strony kierowcy były uchylone. Z silnika unosił się czarny dym, gdzie niegdzie zaczęły pojawiać się płomienie.

  Złapałem za nie otwierając je szeroko i.. zamarłem. Stałem jak wmurowany. Mimo, że chłopak szarpał się z pasami, próbując się uwolnić, nic nie słyszałem. Dopiero po chwili zaczęły docierać do mnie jęki z tylnego siedzenia i prośby kierowcy.

- Błagam, pomóż mi, zaklinowałem się… - spojrzał na mnie i głos uwiązł mu w gardle.

Poznał mnie.

Pochyliłem się i spojrzałem na tył. Cała trójka. Oprawcy, którzy zniszczyli moje życie, a przede wszystkim życie Sylwii. Ten, który zgwałcił tak brutalnie dziewczynę, był nieprzytomny.

Kierowca patrzył, nie wierząc własnym oczom.

- Ja..ja.. tak mi przykro..Boże wybacz mi.. nie chcę się spalić żywcem.. błagam, pomóż mi…

Czułem zapach benzyny. Był coraz bardziej intensywny. Widocznie pękł zbiornik.

Przytomny chłopak z tyłu miał przyciśnięte nogi przednim fotelem. Nie mógł ich wydostać. Płakał z bólu i przerażenia.

   Ogarnął mnie wtedy spokój, pierwszy tak duży od rozstania z Sylwią. Wiedziałem, że za chwilę bak może wybuchnąć, że samochód może stanąć w płomieniach, że mogę zginąć stojąc tak blisko. A jednak nie cofnąłem się nawet o milimetr. Patrzyłem tylko z lekką ciekawością na szamoczącego się chłopaka. Zauważyłem, że dym się zmniejszał, a płomyki, skaczące wesoło, zaczęły się jakby chować.

  Po chwili namysłu, patrząc na kierowcę pomacałem kieszeń, a następnie wkładając w nią dłoń, wyjąłem małe pudełeczko. Miałem kuchenkę turystyczną na gaz, do przygotowywania sobie ciepłego posiłku, więc musiałem ją czymś odpalać.

 Zobaczył zapałki i jego przerażenie sięgnęło zenitu. Szarpał się, krzyczał i zaklinał na wszystkie świętości.

- Nie rób tego! Błagam! Jezus Maria! Tak strasznie mi przykro! Pomóż mi! Mam narzeczoną! Nie zabijaj mnie!

Pasażer z tyłu widział całą akcję. Wołał o pomoc z całych sił. Ale z jednej strony był las, z drugiej pole, do najbliższego gospodarstwa było pewnie z kilometr. Nikt ich nie słyszał.

  Ja też nie.

Zobaczyłem kałużę benzyny rosnącą coraz bardziej z tyłu samochodu. Błyszczała w blasku świateł mojego auta. Wyjąłem powoli zapałkę i podpaliłem ją.

Chłopak oszalał.

Wył, szarpał się, miotał na boki. Przypominał dzikie zwierzę złapane w sidła, do którego podchodzi myśliwy z bronią.

Czas się dla mnie zatrzymał.

Wiedziałem, że za chwilę skończą się moje cierpienia, ból i tęsknota za ukochaną. Byłem gotowy zakończyć to w tej chwili. Chciałem umrzeć razem z nimi. Dokona się zemsta i nadejdzie sprawiedliwość.

Kiedy już chciałem upuścić zapałkę zobaczyłem Sylwię. Uśmiechnięta opowiadała mi o swoich nadziejach na przyszłość. Przypomniało mi się, jak bardzo kochała życie. Nikomu nie życzyła śmierci. W ułamku sekundy dotarło do mnie, że nigdy by mi tego nie wybaczyła.

- Nie smuć się! Kochaj życie! – przypomniały mi się jej ostatnie słowa.

Uniosłem rękę z zapałką… i zdmuchnąłem płomień. Odrzuciłem ją za siebie, pochyliłem się i zacząłem rozplątywać pas bezpieczeństwa.

- Nie szarp się! – krzyknąłem.

Udało mi się i chłopak wyskoczył jak z procy. Mimo, że siedział z przodu, miał najmniej obrażeń. Pobiegłem z drugiej strony szarpiąc za drzwi. Też zablokowane. Wróciłem z powrotem i nie namyślając się długo uderzyłem pięścią w szybę. Nie puściła. Uderzyłem drugi raz , i trzeci, aż rozleciała się na drobne kawałki. Pocięła mi skórę na dłoni i krwawiłem już dosyć mocno.

 Przytomny chłopak miał zmiażdżone stopy. Widziałem krew, a każdy jego ruch wywoływał okrzyk bólu. Wsunąłem się do połowy przez okno szamocząc się z fotelem. Ani drgnął. Poleciałem do swojego auta i przyniosłem dużą metalową łapkę do zmiany opon. Wcisnąłem je między siedzenia i zacząłem podwadzać. Zatrzeszczały, drgnęły, aż wreszcie przedni fotel przesunął się do przodu. Złapałem chłopaka pod pachy i wyciągając przez okno, zacząłem ciągnąc na drugą stronę ulicy. Kierowca podbiegł do nas pomagając mi. Zostawiłem ich i pobiegłem z powrotem. Nieprzytomny chłopak nie był zaklinowany, ani w pasach, ale jak kiedyś próbowaliście podnieść nieprzytomnego lub pijanego kolegę, wiecie jak to idzie. Przelewał mi się przez ręce. Próbowałem na różne sposoby, a on wyślizgiwał mi się. W dodatku na desce rozdzielczej pojawiły się płomienie i czarny, gryzący dym w sekundę wypełnił kabinę. Krztusiłem się, kasłałem, a oczy szczypały mnie strasznie. Po omacku złapałem go za ubrania i ostatkiem sił wyciągnąłem do połowy na zewnątrz. Złapałem świeży haust powietrza.

- Pomóż mi! – krzyknąłem do kierowcy.

Przybiegł i razem udało nam się odciągnąć go od samochodu.

Gdy byli już bezpieczni, usiadłem na poboczu, oddychając głęboko. Byłem strasznie zmęczony, krwawiłem nie tylko z dłoni, miałem rozerwaną koszulę i czułem pieczenie. Musiałem zawadzić o coś ostrego. Nie minęło nawet pięć minut, a auto z głośnym sykiem stanęło w płomieniach. Łuna była olbrzymia. Nie wybuchł, ale palił się bardzo szybko, aż huczało. W promieniu trzydziestu metrów zrobiło się jasno jak w dzień.

Zaalarmowany płomieniem przybiegł jakiś facet.

- Potrzebna pomoc?! – usłyszałem wołanie.

- Proszę wezwać pogotowie i straż pożarną! – krzyknąłem.

Ledwo siedziałem, ale dlatego, że zaczęło docierać do mnie, co chciałem zrobić. Byłem gotowy zabić siebie i trzech młodych chłopaków. To okropne uczucie. Popełniłbym niewyobrażalny błąd. Nawet jeśli ktoś jest winny, to nie ja jestem od wymierzania tak srogiej kary. I wtedy dotarło do mnie, że uratowała mnie i ich Sylwia. To pamięć o niej i jej szlachetność nie pozwoliła mi się zatracić. Poczułem radość, której nie odczuwałem od bardzo dawna. Uczucia których już nie czułem, zaczęły powracać. Wokół mnie zaczęło się zamieszanie, straż, karetka, biegający ludzie, ale mnie to jakby nie dotyczyło. Oddychałem pełną piersią i chciało mi się śmiać. Już chyba wiedziałem, co Sylwia chciała mi przekazać.

Żebym kochał życie.

- Trzeba to opatrzyć – powiedział sanitariusz podchodząc do mnie – dobrze się czujesz?

- Bardzo dobrze – odpowiedziałem z uśmiechem.

Popatrzył na mnie podejrzliwie.

- Chyba jesteś chłopcze w szoku – stwierdził.

- Może jestem – zachichotałem.

Kiedy mnie opatrywał, zjechało się więcej karetek. Stwierdzili, że zabierają wszystkich do szpitala. Powiedziałem, że nic mi nie jest, ale bez ceregieli wepchnęli mnie do „Nyski”.

W szpitalu zobaczyłem rodzinę nieprzytomnego chłopaka. Miał operację. Nie wiadomo było, czy przeżyje. Przyjechała też narzeczona kierowcy. Długo się przytulali. Później opowiadał jej o czymś z zapałem. Co chwila spoglądali na mnie.

   Kiedy siedziałem na korytarzu podeszła do mnie i przedstawiła się.

- Nie wiem, jak mam ci dziękować – powiedziała do mnie – wiem, że uratowałeś mu życie. Wiem też.. co zrobił twojej dziewczynie.

Spojrzałem na nią zaskoczony. Miała łzy w oczach.

- On naprawdę nie chciał, nie jest taki. Miał ogromne wyrzuty sumienia. Chciał iść na milicję, ale prosiłam, żeby tego nie robił. Kocham go i chcę ułożyć sobie z nim życie… A jak z twoją dziewczyną?

- Nie jest już moją dziewczyną – odpowiedziałem.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi przykro. Musiała bardzo to przeżyć.

- Czuje się już dobrze, zapomniała o… tym zdarzeniu.

- A ty?

- Już w porządku – powiedziałem prawdę.

Od wypadku czułem się dobrze.

- Chciałabym się z tobą zaprzyjaźnić… a może przyszedłbyś na nasz ślub?

- Hm.. chyba tak dobrze to się nie znamy -  zaśmiałem się.

- Proszę cię, zgódź się. Jesteś moim aniołem stróżem. Gdyby on zginął.. nie przeżyłabym tego.

- Kurcze blade, aż tak? No to chyba nie mam wyjścia!

- Cudownie! Trzymam cię za słowo! A w ogóle, chcę ci oficjalnie podziękować. Będę mogła przyjść do ciebie z chłopakiem?

- Dobrze.

- Zapisz mi adres – poprosiła, wyciągając notes i długopis.

- Naprawdę nie wiem jak ci dziękować. Uratowałeś cały mój świat.

„Nie – pomyślałem – to Sylwia go uratowała”.

   Od tamtej pory zacząłem jakby drugie życie. Wróciłem do szkoły, zacząłem spotykać się z przyjaciółmi. Znów zacząłem patrzeć na dziewczyny z pożądaniem. Widziałem piękne, kobiece kształty, bujne piersi, pełne szerokie biodra. Poruszały się z taką gracją, kręcąc wspaniale tyłeczkami.

   Pewnego razu poszedłem na koncert do naszego parku. Przyjechał słynny już wtedy zespół rockowy Perfect. „Autobiografię”, czy „Chcemy być sobą” ciąłem na pudle aż wióry leciały. Śpiewało się te przeboje w całej Polsce. Zająłem miejsce z tyłu i „cieszyłem” uszy wykonaniem na żywo.

  I wtedy w gwarze rozmów i śpiewu usłyszałem dziewczęcy głos. Był niesamowity. Mięciutki, wręcz aksamitny. Tłumaczyła coś komuś z przekonaniem, ale słyszałem też wkradającą się rozpacz. Tak mnie urzekł ten głosik, że zacząłem rozglądać się za właścicielką tego cudownego brzmienia.

 I wreszcie znalazłem.

Niedaleko mnie stała z dwoma chłopakami niska, na oko ze dwa lata ode mnie młodsza, jasnowłosa dziewczyna. Proste włosy sięgały jej aż za tyłek, który był troszeczkę za duży, jak na taką osóbkę. Była trochę przy tuszy, co uwydatniało się odstającą pupą i pełnymi, dorodnymi piersiami. Już wcześniej zauważyłem, że dziewczyny z nadwagą mają bujniejsze piersi od chudych, a tej dodawało to jeszcze uroku.

- Naprawdę mieli wcześniej innego wokalistę – usłyszałem jak próbuje przekonać kolegów.

- Przestań, od zawsze słucham ten zespół i tylko Brian Johnson w nim śpiewa.

- To jak się nazywa? – zapytał drugi.

- Nie pamiętam, ale uwierzcie mi, mówię prawdę.

- Uhm. A co czytałaś? „Świat Młodych”?

Zaśmiali się obydwaj.

Dziewczyna nie denerwowała się, była trochę smutna. Podszedłem do nich patrząc jak chłopcy żartowali z jej wiedzy, śmiejąc się do rozpuku.

- Przed Johnsonem był Bon Scott, ale tak się upił na imprezie, że zadławił się swoimi wymiotami. Dopiero po jego śmierci obecny wokalista dołączył do zespołu – powiedziałem patrząc na dziewczynę.

- Właśnie Scott! Przypomniałam sobie! – podskoczyła z radości – i był o wiele lepszy, niż wasz „Brajanek”.

- Pytał się ciebie ktoś o zdanie? – wyższy chłopak spojrzał na mnie ze złością – nie dość, że podsłuchuje to jeszcze się wtrąca.

W sumie miał rację.

- Nie pytał, ale nie śmiejcie się z kogoś, kto ma większą wiedzę od was. I nie złość się, nie trzeba być od razu niegrzecznym.

- Bo co?

Ten zwrot jest pewnie znany wszystkim chłopakom. Jeśli usłyszy się „bo co”, wiadomo już, że ktoś szuka zaczepki. Jeśli druga osoba podejmie wyzwanie, najczęściej nie obchodziło się bez bójki.

Wcześniej pewnie bym to zignorował, ale od czasu gwałtu stałem się nerwowy.

- Bo wytłumaczę ci ręcznie, na czym polega grzeczność – powiedziałem ostro.

Wyjąłem ręce z kieszeni i stanąłem w lekkim rozkroku. Byłem przygotowany na dwóch przeciwników. Po chwili niższy klepnął kolegę w ramię.

- Chodź pod scenę. Przyszliśmy posłuchać muzyki, nie warto tracić czasu na niego.

- Racja – odpowiedział wysoki – trzymaj się Małolka, masz teraz słuchacza, możesz się jemu wymądrzać.

- Dziwnych masz kolegów – powiedziałem odprowadzając ich wzrokiem – za grosz szacunku do dziewczyn.

- To tylko znajomi ze szkoły. Spotkałam ich przypadkiem, słuchamy tej samej muzyki. Widzę, że ty też.

- Angus Young to jeden z moich ulubionych gitarzystów. Dlaczego nazwał cię „Małolka”?

- Bo mam na imię Ola, a do tego jestem niska. Na początku mówili mała Olka, później skrócili do „Małolka” i tak zostało.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o zespole i muzyce, gdy wtem podbiegł do nas młody chłopak.

- Olka! Mama cię woła! Wracamy do domu! – krzyknął.

- To mój młodszy brat Krzyś – przedstawiła go dziewczyna.

- Mówiłem, żebyś mnie tak nie nazywała! – powiedział szybko – jestem Krzysiek.

Wyciągnął do mnie dłoń na powitanie.

- Chodź, czekamy na ciebie – dodał patrząc na siostrę i pobiegł z powrotem.

- Muszę iść. Fajnie się z tobą rozmawiało – powiedziała Ola.

Stała jeszcze przez chwilę, jakby na coś czekając.

- To cześć – rzuciła i odwracając się zaczęła odchodzić.

Podobała mi się i chciałem się z nią jeszcze spotkać, ale jakaś wewnętrzna siła powstrzymywała mnie. Jakby nie chciała, żebym mocniej się z kimś wiązał.

 Stałem niezdecydowany.

- Olu!

- Tak? – natychmiast się odwróciła, a na jej twarzy pojawiła się radość.

- Pojutrze w Domu Kultury jest przegląd młodych talentów, chcesz przyjść?

- O której?

- Zaczyna się o piętnastej.

- Dobra.

- Fajnie, będę czekał przed wejściem.

- To do zobaczenia – uśmiechnęła się i zniknęła w tłumie.

 

Tak oto skończyła się moja wielka miłość do Sylwii. Wiem, że mieszka do dziś we Włoszech. Spotykam sporadycznie Marzenę. Pewnego razu pokazała mi zdjęcie Sylwii, jej męża i ich uroczych dzieci. Byli na plaży, uśmiechnięci, szczęśliwi. Zapytałem jej ciotki, czy pytała kiedykolwiek o mnie. Powiedziała, że nigdy. Zrobiło mi się trochę smutno, ale pomyślałem, że to chyba dobrze. Zostawiła przeszłość i żyła dniem dzisiejszym.

- Ale nie myśl, że o tobie zapomniała.

- Jak to?

- Widzisz tego małego chłopca? – jeszcze raz pokazała mi zdjęcie – nosi twoje imię.

A więc jednak pamiętała.

Pożegnałem się z Marzeną i poszedłem do domu. Wchodząc do mieszkania, pomyślałem, że  Sylwia powinna być teraz moją żoną, tutaj, z naszymi dziećmi. Wyobraziłem sobie gwar rodzinny. Usłyszałem śmiech i zabawy małych rozrabiaków. Zobaczyłem Sylwię witającą mnie uśmiechem, jak wracałem z pracy. Całowałbym ją codziennie, na powitanie i pożegnanie. Przytulałbym ją, patrząc jak rosną nasze pociechy. I codziennie mówiłbym, jak bardzo ją kocham.

Ale rozglądając się w ciszy po pustym pokoju, w głowie kołatały mi się słowa Ryśka Riedla z jednej jego piosenki, „Że najgorzej w życiu to samotnym być”…

 

Ps. Tak jak pisałem wcześniej, nie wszystkie wspomnienia z partnerkami mam przyjemne. I raczej nie są one odpowiednie na tą stronę, ale chciałem opisać do końca moje przeżycia. Piszcie w komentarzach, czy mają się takie pojawiać, jeśli nie, będę starał się je pomijać.                                                    




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Venom

Komentarze

CzytelnikV23/10/2019 Odpowiedz

Serdecznie Ci współczuję. Śledzę Twoje opowiadania od pewnego czasu i uważam, że takie epizody jak ten są ważne dla oddania całości historii, którą nam przekazujesz. Ten fragment był szczególnie trudny w odbiorze, bardzo szanuje, że byłeś w stanie oddać wspomnienia i uczucia tych sytuacji. Emocje zawarte w tekście skłoniły mnie do napisania pierwszego komentarza tutaj. Życzę Ci wszystkiego dobrego drogi autorze

Venom1/11/2019 Odpowiedz

Dzięki za komentarz, to właśnie one skłaniają mnie do dalszego pisania. Przyznam się, że po tej części straciłem trochę ochotę na spisywanie wspomnień. Chyba nie powinienem rozdrapywać starych ran.

DragonMend23/10/2019 Odpowiedz

Jezu, czekałem na coś gorącego a dostałem coś pikantnego.
To co robisz jest, wooow. Proszę cię, kontynuuj.

B123/10/2019 Odpowiedz

To najlepsza historia jaką do tej piry napisałeś

Uwielbiam Twoje opowiadania. Wchodzę na ten stronę tylko, aby sprawdzić czy jest jakieś nowe Twoje opowiadanie. Wciągają mnie. Po zakończeniu czytania czekam z niecierpliwością na nowe. Są naprawdę świetne!!! Pisz więcej!!

Fan23/10/2019 Odpowiedz

Nie się pojawiają, to twoje opowiadanie, ma być tak jak ty sobie tego życzysz

Pisz co uznasz za słuszne, nie we wszystkim musi by seks

Lilith24/10/2019 Odpowiedz

To jest świetne! Masz wielki Talent... boję się tylko, że tu może zostać to niedocenione, ale ja jestem zachwycona tym opowiadaniem

Venom4/11/2019 Odpowiedz

Już doceniłaś tym, że przeczytałaś i napisałaś komentarz. Dla mnie to bardzo dużo. Dziękuję :).

Kris24/10/2019 Odpowiedz

Myślę że żaden z wiernych czytelników nie ma wątpliwości co do zasadności i takich \"rozdziałów\" twojej historii, więc zdecydowanie są na miejscu i zdecydowanie są potrzebne. Ktoś już wspominał komentując jedną z poprzednich części, że tą serię od całego tego zbioru odróżnia niesamowita dawka dojrzałych emocji, których z pozoru nie szuka się w takich miejscach. A jednak dużo osób poszukuje takiej treści, świadomie lub nie. Dla samej erotyki w najpośledniejszym znaczeniu można obejrzeć filmik na popularnych portalach, zadziała szybciej i pewnie mocniej, a historia jednak musi oddawać to coś czego tam brakuje. Pracuję na wyjeździe, z dala od ukochanej i w co bardziej zapracowanych okresach niewiele mamy czasu na zwykłą rozmowę. W takich sytuacjach zaglądałem na tego typu stronki szukając czegoś, co będzie niosło ten ładunek emocjonalny, żeby chociaż mniej lub bardziej fikcyjną historią przygasić uczucie pustki i tęsknoty. I myślę że ma tak spora grupa twoich czytelników. Zdarzało mi się czytywać dawniej romanse (podsuwane przez koleżankę, po czasie dowiedziałem się czemu :D ), w porównaniu z tym co piszesz, były jak tani pornos, a i tak sprzedane w ogromnym nakładzie. Dlatego uważam że powinieneś zebrać wszystkie opowiadania, przeredagować i spróbować szczęścia u wydawcy, masz ogromny potencjał. Tylko daj znać gdzie będzie można to cudo kupić ;)

Venom1/11/2019 Odpowiedz

Też pracowałem w delegacjach i to długi okres czasu, za długi i niestety zapłaciłem najwyższą cenę. Teraz wiem, że jeśli tylko jest taka możliwość, trzeba przebywać jak najwięcej wśród kochających cię osób. Pieniądze są ważne, ale ważniejsze jest móc je wydawać z najbliższymi.

Czytacz24/10/2019 Odpowiedz

To chyba najlepiej napisana seria opowiadań. Masz talent do pisania. Pisz dalej

Czytelnik25/10/2019 Odpowiedz

W końcu tekst w którym gwałt jest gwałtem, tragedią i traumą a nie wspaniałym rozdziewiczeniem i wstępem do cudownej orgii jak to opisują często młodociani tfu.. rcy czerpiąc wiedzę z \"dzieł\" podobnych tfu...rców. Wyrazy współczucia.

Villa28/10/2019 Odpowiedz

To faktycznie nie jest opowiadanie na tę stronę, jednocześnie nie wyobrażam sobie żeby miało go tu zabraknąć. Pisz proszę tak jak podpowiada Ci intuicją. Robisz to świetnie.

Squadron28/10/2019 Odpowiedz

Opowiadaj wszystkie, wyśmienicie się to czyta i wczuwa w daną historię, współczuję naprawdę tej sytuacji, pewnie część miała podobnie choć raz więc są w stanie poczuć to co Ty w tamtym momencie. Pozdrawiam serdecznie i czekam na kolejne historie.

Max28/10/2019 Odpowiedz

Świetne opowiadania, od dawna jestem Twoim fanem, ciągle sprawdzam czy dodałeś coś nowego !!!

Cierpię katusze czekając na kolejne epizody.

Pisz wszystko i nie pomijaj nic. Najlepiej to wydaje książkę 😊

Venom1/11/2019 Odpowiedz

To czytelnicy jak Ty dają mi energię do dalszego pisania. Niedawno pod pierwszym opowiadaniem, komentarz zamieścił czytelnik, który jako jedyny wtedy skomentował moje wspomnienia. Narobił mi dużo frajdy, bo wiem, że jest ze mną od początku Dlatego dziękuję i pozdrawiam :P.

ajen30/10/2019 Odpowiedz

myślę że warto żeby coś takiego się pojawiało, ale raczej rzadko, jako dodatek

niepowiem31/10/2019 Odpowiedz

Pomimo braku erotyki zdecydowanie widać duży progres w stylu, czyta się znakomicie i moim zdaniem epizody czysto fabularne są potrzebnym dopełnieniem do całości - gdybym chciał rżnięcia bez kontekstu, to mam cały ocean płytkiej i tępej pornografii do dyspozycji. Może się powtarzam, ale nie sądziłem że szukając materiału do frezowania rygla znajdę coś, co wciągnie mnie fabularnie, skłoni do refleksji, a do tego będzie miało wartość edukacyjną i świetny klimat. Gdybyś, autorze, wydał książkę - kupiłbym bez wahania.

Venom14/11/2019 Odpowiedz

Rozejrzałem się na rynku książek i powiem Ci, że nikt nie chce wydać debiutu nieznanego autora. Zbyt duże ryzyko, że książka się nie sprzeda i wydawnictwo straci pieniądze. Oczywiście można teraz wydać samemu książkę w ilu chcesz egzemplarzach, o ile za nie zapłacisz. Ale czytałem, że tak robią ludzie, którzy chcą nakarmić swoje ego. Ja taki nie jestem, nie chcę pieniędzy ani sławy. Chciałbym tylko dotrzeć do większej ilości czytelników, a książka byłaby najlepszym sposobem. Nie wiem czy warto się tym zajmować, ale dziękuję za miły komentarz :).

olo1/11/2019 Odpowiedz

Bardzo emocjonalne opowiadanie. Poczułem więź z bohaterem, czułem, jakbym tam był, a nie jestem zbyt uczuciowy. To dowodzi, że masz talent. Czekam na następne części. Pozdro!

Zielony1/11/2019 Odpowiedz

Jakie to jest wzruszajace prawie sam się popłakałem.Współczuje Ci bardzo.

ekspert13/11/2019 Odpowiedz

Uwielbiam twój styl. Czyta się znakomicie, lekko, przyjemnie i z zainteresowaniem. Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy.

Oliwka14/11/2019 Odpowiedz

Bardzo się wzruszyłam czytając to opowiadanie. Nie spodziewałam się tego tutaj, ale bardzo mi się podobało. Wstawiaj co chcesz, tylko częściej błagam :0

nowy24/11/2019 Odpowiedz

Bez tego opowiadania, twoje działa poprzednie nie byłyby pełne, to jak kropka nad i, nadwyraz wzruszające, emocje które przekazałeś, coś niesamowitego. Już wcześniej miałem napisać komentarz, ale nie umiałem znaleźć odpowiednich słów, teraz też nie są najlepsze,ale myślę, że nie umiem tak pięknie opisywać ja Ty.
Współczuję takich przeżyć, tragedii, ale domyślam się, że gdyby nie one, to nie osiągnął byś mistrzostwa w opowiadaniach i w opisywaniu tak wnikliwych przemyśleń.
Pozdrawiam i czekam na więcej

Wow. Śledzę tę serię oraz twoją twórczość od samego początku mojej aktywności na tej stronie i powiem Ci że uwielbiam każde twoje opowiadanie. Na tym autentycznie się poryczałem, to jak dobrze jest tu ujęte jak człowiek potrafi być bezradny w niektórych sytuacjach jest takie.. wow. Po prostu wow. Czytając twoje odczucia do całej sytuacji przypominają się własne sprawy które są tak samo bolesne i coś kiedy czegoś nie potrafiłeś nazwać i nie rozumiałeś co czułeś jest w tym wyznaniu idealnie odwzorowane. Czytając twoje opinie na dany temat zawsze byłem w szoku tego że mamy takie samo zdanie w wszystkich sprawach. Nawet specjalnie założyłem tu konto tylko po to by napisać ten komentarz. Jeżeli kiedyś będziesz się zastanawiał nad wydaniem jakieś książki albo chociaż piszesz coś na boku błagam cię, daj mi znać koniecznie.
A no i oczywiście czekam na ciąg dalszy, oraz na usłyszenie twoich opinii na inne tematy. ^^

Obiektywny27/02/2020 Odpowiedz

Dziękuję za podzielenie się Twoimi głębokimi odczuciami. Nie lubie czytać książek. Ani sztampowych opowiadań. Trafiłem tutaj na kilka perełek ; gdzie oprócz przekazania odczuć w czasie erotycznych zbliżeń autorzy fajnie przeplatają życiowe sytuacje; wraz z toważyszącymi im emocjami . Twoje epizody poukładane są w sposób mistrzowski. Zbudowałeś więź z czytelnikami ; przyzwyczaiłeś nas do faktu ;że zawsze jakoś radzisz sobie z życiowymi kłodami . Nagle ten dział. Jak grom z jasnego nieba. Jak bardzo smutny i nie spodziewany ;tak bardzo spajający i podsumowujący znaczenie Twoich doświadczeń życiowych. Poleciały łzy. To dowód jak bardzo wciąnąłeś mnie do swojego świata. Najlepsze twoje opowiadanie. Wisienka na torcie. Do spotkania w następnych opowiadaniach.Podrawiam i dziękuję.

Behemoth23/05/2020 Odpowiedz

Witaj. Odkryłem ta stronę wczoraj w poszukiwaniu nowych doznań, których filmy nie dostarczają.. i nagle znalazłem Twoje opowiadania. Zacząłem czytać i zagłębiłem się w historiach, które opisujesz. Wszystko jest tak świetnie napisane, że czyta się z przyjemnością.
Rzadko się wzruszam, ale po przeczytaniu powyższego tekstu oczy były pełne łez. Bardzo dobrze, że piszesz rzeczy, które nie zawierają tylko samej erotyki. Jako że posiadam artystyczną duszę pochłaniam uczucia zawarte w Twoich tekstach. Przypadkiem dzięki Twoim tekstom a zwłaszcza dzięki powyższemu doznałem natchnienia i weny twórczej. Tworzę muzykę, więc moje odczucia po przeczytaniu przeleje na dźwięk pianina. Dziękuję za Twoje prace. Pozdrawiam

Venom28/05/2020 Odpowiedz

Jeśli wydobywam w czytelniku uczucia, to jest mi bardzo przyjemnie, dlatego dziękuję za komentarz. A jeśli chodzi o muzykę, to chętnie bym posłuchał co skomponowałeś. Słucham prawie każdego rodzaju muzyki i w każdej odnajduję coś, co mnie zachwyca. Pozdrawiam i weny życzę :).

Twoje opowiadania do tej pory były fantastyczne. To przeczytałem już 3dni temu i dalej mam je w głowie. Pierwszej nocy nie przesłałem zbiło mnie z nóg.

Marzenka29/06/2020 Odpowiedz

Kapitalne! Wzruszyłam się do łez. Jest to najlepiej opisana historia o miłości jaką do tej pory czytałam. Szkoda że tak się skończyła, dlatego współczuję bardzo i pozdrawiam


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach