Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





W cieniu celibatu IV

Raul czekał na plebanii. Tego co działo się w jego głowie sam nie pojmował myślą. Umysł płatał mu złośliwe figle. Przed oczami stawało mu nagie, bezbronne w swojej zuchwałej urodzie ciało wieśniaczki. Starał się nie myśleć o tym. Każda sekunda jego męczarni przypominała słowa dawnego mistrza. Czyżby jego śmierć oznaczała dla młodego mnicha utratę godności, moralności, prawa do zbawienia? Czy Roberto di Tollo nigdy nie był kuszony w taki sposób? Nigdy o tym nie wspominał.. Gdy już myśl człowieczeństwa podjęła ten górnolotny dyskurs, nagle, nie stąd ni z owąd, na myśl przyszło mu owo jezioro nocą i nimfa w jego falach. Teraz zdawała mu się jakaś nieludzka, nieludzko piękna. Stała, właściwie naga. Kazał jej przecież wyjść z wody.

-Kim są te istoty, które będąc nam posłuszne za razem się nam przeciwstawiają? - myślał - Jak to jest, że nie mogę zapomnieć widoku jej nóg, piersi, bioder i twarzy? Zdała się w tej chwili świętszą niż sama Matka Boska...

Odpędzał te myśli zapalczywie jako rycerz na polu walczący z Saracenami. I raz za razem, jak ów rycerz przewracał się pod naporem liczniejszego i silniejszego przeciwnika. Krocze pulsowało mu na równi z głową. Myślał a myśleć nie chciał, kochał ją w wyobraźni co czyniło go zbrodniarzem. Wiedział, że zaraz ojciec Gotfrey przyprowadzi ją tutaj.

- Jak walczyć mam z jego problemami, jak sam mam jednakowe? Jak ja przed nim wyglądał będę? Za co go zganię? A gdyby się tam nie pojawił? Na pewno zgrzeszyłbym. Kto wie, może wody tego jeziora przyjęłyby i mnie i piękną Aline? - myśli były silne, zdawały się być momentalne jak huragan a jednocześnie wieczne jak Bóg i jego Idee. Męczył się strasznie, sumienie katowało chłopca niemiłosiernie.

Ostatnimi siłami zerwał się z podłogi. Wiedział, że musi zadbać o siebie, musi dobrze wyglądać. Gdy skończył doprowadzanie się do jakiegokolwiek porządku drzwi jego pokoiku rozwarły się. Stanął w nich ojciec oraz Aline. Raul nią patrzył na nią. Wstydził się i bał tego co zrobić mu może ta delikatna osóbka. Wbił za to oczy w starszego mnicha, który wszedł do pokoiku pewnie, miotając groźne spojrzenia...

- Dziewko - rzekł oschle - za drzwi i czekaj aż cię zaprosimy. Aline wyszła tak potulnie jak to tylko było możliwe. - Jak ty wyglądasz, chłopcze - zrugał cicho młodego mnicha - włosy masz rozstrzelone jakby piorun cię pokarał ze twoje niecne zakusy! Czy ty... płakałeś? - podszedł bliżej, chwycił sękatą dłonią młodzieńczą twarz Raula.

- To silniejsze ode mnie, przepraszam, tak mi wstyd!

- Ciszej! Poza tym, jak ci wstyd to znaczy, że miałem rację?

- Nie, broń Boże, ja jej tylko pomagałem!

- To skąd wstyd?

- Cała ta sytuacja, ona naga przy mnie.. ja wiem jak to wygląda i za to mi wstyd.

- Wygląda jak jest. - rzekł okrutnie, po czym podjął ze stołu misę z wodą, namoczył szmatkę i otarł młodzieńcowi twarz. - No już. Teraz, przed nią nie możesz tak wyglądać. Choć, pomogę ci. - rzekłszy wyrównał nieco fryzurę młodzieńca, twarz osuszył drugim ręcznikiem. - No już, nie maż się. Jesteś wszakże mężczyzną. Teraz ocenimy co z dziewką i podejmiemy decyzję, ty ją podejmiesz.

- Ja?

- Tak, ty - odwrócił się do drzwi i zaprosił wieśniaczkę.

Weszła. Nieśmiało, owinięta kocem wziętym z plebanii. Wyglądała strasznie. Włosy w nieładzie, nie zdążyły jeszcze dobrze wyschnąć a już zabrudzone były fragmentami ziemi, traw czy kurzu. Wtedy nad wodą zdawała się inną. Przez fałdy koca przedzierał się widok jej odzienia, sukni poszarpanej w szmaty. Raul patrzył chwilę, zbierając myśli. Wiedział, ze pod maską brudu i strachu czai się gotowa do ataku armia a on zdawał się być twierdzą pozbawioną murów, z garstka już tylko obrońców. Podeszła bliżej do obu mnichów.

 - Cóż mam czynić? - wyszeptała wdzięcznym głosem rusałki.

- Brat Raul wszystko ci powie. Ja... - zająknął się Gotfrey - wolę na to nie patrzeć. To twoje śledztwo, twoja parafianka Raulu. - Rzekł to po czym ku zdziwieniu i przerażeniu młodziana opuścił komnatkę. Dziewczyna nie zareagowała. Patrzyła po prostu tylko na młodzieńca. W jej głowie nie było już żadnych wyrzutów sumienia. Zdała sobie sprawę, że gdy nie zawierzy starszemu z nich to skończy źle. A tak.. jest chociaż szansa. Do tego w Raulu było cos co ją pociągało. Czy był to ślub zakonny? Czy może to, że chłopak był na prawdę czysty, że miał dobre chęci? A może zupełnie co innego? Spuściła więc skromnie głowę.

 - Cóż mam czynić, ojcze?

Raul nie wiedział co rzec. Zmusił się w końcu by wydobyć z siebie głos.

- Wiem, że to krępujące, z chęcią zleciłbym to siostrom zakonnym, ale nie ma tu żadnych - zaczął oględnie - ... dlatego będę musiał sam... - zająknął się, ona podniosła głowę, twarz jej przedstawiała zupełny brak zrozumienia, niewiedzę, niewinność. - dowieźć, że zostałaś pohańbiona wbrew twojej woli. - te słowa wysypały się z niego jak ziarenka prosa ze zbyt zaciśniętego worka, wybuchły tylko po to by mógł mieć już za sobą ich brzmienie i sens. Spojrzał na nią.

- Ojciec mi nie wierzy, prawda - rzekła smutnie - jak mam tego dowieźć, nie mam dowodów poza słowami i wspomnieniami - dodała.

- Masz dowody, przy sobie - rzekł cicho - ale spokojnie, nie spieszmy się. Usiądź, proszę, zjedz - wskazał jej własną pryczę, podał fragment zasuszonego mięsa. Jadła z wolna a on patrzył. W szmatach, łachmanach, pohańbiona i brudna a w każdym jej ruchu była jakaś nieoceniona gracja. Przerwał sam sobie...

- Zbrodniarz gdy dokonał czynu haniebnego, którego byłaś celem pozostawił w twoim ciele dowody swego czynu. Aline, muszę je zobaczyć.

- Zupełnie nie pojmuję co ksiądz do mnie mówi - odrzekła z pełną buzią, co na moment pozwoliło mu na trzeźwiejsze myślenie - jak we mnie, cóż mam zrobić?

- Mężczyzna posiadłszy kobietę odczuwa rozkosz, która mobilizuje członek, stymuluje go by...

- Ojcze Raulu - rzekła lekko uśmiechając się - nic z tego nie pojmuję, ja prosta dziewka jestem, jak to mam dowody?

- Zostawia na twoim łonie ślad swojej obecności, kleistą bezbarwną substancję! - krzyknął niemalże co przypomniało dziewczynie, że nie może być zbyt śmiała. Po prawdzie, nie miała pojęcia co jej właściwie tłumaczył, ale wcześniej przysposobiona przez ojca Gotfreya zdawała sobie sprawę z celu prób młodzieńca.

- Aha - rzekła smutno i rozsunęła z lekka uda.

Ten ruch, ten widok wstrząsnął Raulem. Serce zabiło mu ponownie tempem końskiego galopu. Walcząc ze sobą, starając się nie dotknąć żadnego z fragmentów jej ciała (poza celem, oczywiście) wsuwać począł rękę w miejsce tak pieczołowicie przygotowane. Robił to bardzo powoli. Dziewczyna widziała jego skupienie, bawiło ją. Nie dawała jednak po sobie poznać. Przybrała twarz delikatnej, zawstydzonej i zdruzgotanej dzieweczki.

- I co, już? - przerwała

- Nie, jeszcze nie, chwila - wysapał pochylając lekko głowę. Tam, w zagłębieniu ud, wśród mroku dostrzegał fałdy przepaski biodrowej. W końcu dotarł do niej ręką. Była wilgotna. - musisz ją zdjąć, Aline, przepraszam, ale to konieczne.

Wstała słysząc to. Zrobiła to na tyle szybko, że nie zdążył zabrać ręki, która przez całą długość jej ud dała mnichowi czuć gdzie się znalazła. Zakasała koc do wysokości bioder. Drugą dłonią odwinęła przepaską. Teraz widział dokładnie jej łono. Aline nie mogła się powstrzymać, przyjęła więc ponownie wygodniejszą, siedzącą pozycję. Raul czuł jej zapach. Dotykał jej bram raju. Widział, że były one przybrudzone nasieniem, poczuł je w palcach. Gdy ona uczuła jego dotyk w tym miejscu jęknęła cicho i.. zaatakowała.

- Dziękuję ci ojcze za to nad jeziorem. To było takie odważne. On mógł tam być... - wyszeptała poprawiając się lekko na pryczy. Ruch ten i głos jaki wydała z siebie przez chwilę zamroczyły Raula. Czuł jak męskość jego wyrywa się do niej, nie grało roli to że jest nikim, że pohańbiono ją przed chwilą, nawet to, że nasienie jakiegoś zwyrodnialca jeszcze jest na niej... Ledwo trzymał się, a ona nie odpuszczała.

- Cieszę się, ze stary wyszedł. Nie chciałabym by mnie taką widział. Ciebie jakoś mniej się wstydzę, i masz tak delikatne dłonie...-  mówiąc to sięgnęła do jego ręki dokonującej inspekcji jej warg sromowych, dotknęła ją, i  z lekka wsunęła głębiej. Raul nie był już świadom tego co się dzieje. Całe czucie jego ciała skupiło się w jednym palcu, który był teraz w miejscu przez niejednego nazwanym celem istnienia. Cel ów był miękki, wonny, wilgotny i gorący jak piekło samo w sobie. Aline, widząc, ze chłopak jest w jej władzy, trzymając rękę by z niej nie wyszła usiadła bliżej. Przytuliła go. Do ucha jęła mu szeptać słowa podziękowania, przeprosin, chęci odpłacenia się ze pomoc, za to badanie, które ma na celu przecież zwrócić jej honor. 

-... mogę ci tylko oddać to co dotykasz, tylko to mam, a ty na to zasługujesz. Choć, wejdź we mnie - szeptała do zamroczonego chłopaka sięgając w poły habitu, szukając w nim nabrzmiałego organu. Nie było to trudne. Stał on w gotowości jako żołnierz czekając na dowódcę. Dotknęła... W tym momencie Raul jakby ocknął się, porwał z ziemi. Spojrzał na nią przerażony, na penisa na wpół wyjętego. Rumieniec oblał mu twarz, gniew mieszał się z niedowierzaniem i wstydem. 

- Wyjdź natychmiast - wysapał - wyjdź, skończyliśmy

- Ale jak to - zapytała z przerażeniem w głosie, padła mu do nóg i zaczęła przepraszać. Jej nagości ocierały się teraz o brud podłogi. Tego Raul nie zniósł. Wybiegł zostawiając ją w pomieszczeniu. Naparł na drzwi z taką siłą, że skobel (gdyby był zamknięty) na pewno połamałby się. Wybiegał w takim szale i amoku, ze w zupełności nie dostrzegł, że w ciemności tuż przy drzwiach czaił się starszy mnich. Obserwował wszystko z tęgim prąciem w dłoni...Momentalnie wykorzystał okazję by sobie ulżyć. Wpadł do komnatki. Zaciągnął skobel. Zobaczył półnagą Aline na ziemi. Miała rozpuszczone w nieładzie włosy, takie jak widział i jakie pamiętał, piersi teraz zupełnie uwolnione.

- Przepraszam - wyjąkała, nie wiem co śle zrobiłam.. już był - chciała mówić ale uderzenia spadło na nią jak piorun.

- Zamknij się!  - usłyszała zwierzęcy szept. Wiedziała co to oznacza. Silna dłoń chwyciła ją za kark a od tyłu w jej ciało, wciąż lepkie i mokre wtargnął on. Brał ją mocno, cały ciężar ciała opierał na niej. Rękami błądził po całym ciele. Raz ściskał piersi tak mocno, że jęk dziewczyny można było pomylić za zawodzeniem bólu, raz chwytał za pośladki a innym razem sięgał aż do centrum jej kobiecości. Tam starał się niezgrabnie wsunąć palce obok członka. Kiedy nie było już na nie miejsca rozsuwał ją siłą. Oboje nie wiedzieli ile to trwało. Zalał ją w końcu, opadł na podłogę...Aline masowała twarz i obolałe piersi. Czekała. 

- Nic nie zrobiłaś źle. Jest świetnie. Gdy skończę tu wyślę cię do zakonu jak chciałaś. Ciebie i tą drugą. Ale najpierw...

- Wiem, ona też przysięgnie i odda ci się, ojcze. Ja na prawdę chciałam go mieć..

- Naturalnie, jest młody. Ale to na niego działa. A co się odwlecze... nie uciecze. Jutro ciąg dalszy naszego śledztwa.

- To to nie koniec?

- Naturalnie. Są dowodu, jest pokrzywdzona. Trzeba jeszcze sprawiedliwość wymierzyć... 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Chudy-Literat

Proszę o wybaczenie, że tak długo nic się nie pojawiało.. Mam dużo pracy, ale postaram się częściej publikować. Nie co pół roku....


Komentarze

Lubię to opowiadanie i już bałam się, że nie będzie kontynuacji


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach