Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Praca semestralna Pawla , punkt widzenia Sylwii

Mam na imię Sylwia i mam 22 lata. Od trzech lat mieszkam w Krakowie w pięknym mieszkaniu niedaleko Wawelu. Studiuje chemię na UJ. Pochodzę spod Gorlic. Jestem związana ze swoją rodziną i jak tylko mogę to ich odwiedzam. Chciałabym jednak zakochać się, poznać kogoś wyjątkowego. Właściwie, to już od dawna ktoś taki jest obok mnie, ale mnie nie zauważa...

 

Wiadomo, ze studenci liczą każdy grosz, więc nie mieszkam sama tylko ze współlokatorami. Dogadujemy się świetnie. Dla każdego z nas studia są najważniejsze, więc nie imprezujemy non stop, tylko głównie się uczymy. Dzielimy się obowiązkami, nie wchodzimy sobie w paradę.

Właściwie każdy z nas jest singlem, chyba, ze ktoś coś ukrywa. Nikomu chyba nie przyszło do głowy by brać ślub i zakładać rodzinę w trakcie studiów.

 

Tego dnia wstałam wcześnie. Miałam egzamin z chemii organicznej i musiałam się do niego odpowiednio przygotować. Nie mam na myśli jednak pozyskania wiedzy merytorycznej, bo nad tym pracowałam ostatnie trzy tygodnie. Przy tym egzaminie oprócz wiedzy liczył się także czynnik zwany szczęściem. Wszystko za sprawą specyficznego profesora, który nie za bardzo uważał kobiety jako chemiczki. Od lat po uczelni krążyła legenda, że aby studentka zdała egzamin musiała oczarować go swymi wdziękami, a nawet pokazać coś więcej niż tylko indeks.

 

Postanowiłam podejść do tematu inteligentnie. Nie chciałam zakładać nie wiadomo czego. Chciałam grać grzeczną dziewczynkę, uczennice i ubrać się jak na akademie, ale mocno podkreślić swoje kobiece walory. Dobrałam cienką bluzkę koloru białego i biały stanik, ale dość gruby, by przebijał i było go widać. Takie połączenie działa jak płachta na byka. Już wczoraj pomalowałam pazurki na czerwony kolor. Może to i banalne, ale zawsze robi wrażenie, zwłaszcza na Panach po pięćdziesiątce. Moja granatowo - czarna aksamitna spódnica sprawiła, ze sama o sobie stojąc przed lustrem powiedziałam seksbomba i uśmiechnęłam się szczerze. Rozpuściłam swoje blond puszyste kłaki i poszłam na egzamin.

 

Chemia organiczna nawet w liceum nie sprawiała mi większych trudności więc byłam przygotowana perfekcyjnie. Miałam szczęście bo szanowny Pan profesor miał dziś dobry nastrój i nie czepiał się wszystkiego. Mój strój zrobił na nim chyba wrażenie, bo dostałam czwórkę, a inne nawet bardziej wyzywająco ubrane laski trzy plus. Byłam zadowolona. Jako, ze była połowa grudnia na dworze ziąb. Zmarzłam. Chciałam tylko wrócić do domu, napić się gorącej herbaty z sokiem malinowym i położyć pod kołderką. Taki był mój niecny plan na resztę dnia.

 

Wydział chemii jest na Ruczaju, więc tłukłam się tramwajem przez pół miasta. W końcu dotarłam do mieszkania. Było już późne popołudnie i wszyscy siedzieli chyba w swoich pokojach. W kuchni był tylko mój ulubiony współlokator Paweł. To bardzo fajny chłopak. To właśnie jego miałam na myśli kiedy mówiłam, ze obok mnie jest ktoś, kto mnie nie zauważa. Często chciałam zagadać do niego jakoś inaczej, dać mu do zrozumienia, że patrze na niego nie tylko jak na współlokatora, ale jak na prawdziwego faceta. Nie chciałam jednak wyjść na kretynkę. Gdyby okazało się, że on nie jest mną zainteresowany nie mogłabym dłużej mieszkać z nim i z reszta. Spaliłabym się ze wstydu.

 

Woda na herbatę gotowała się wolno. Gramoliłam się, ale czułam, że coś jest nie tak. Paweł siedział z laptopem przy stole w kuchni. Lubił pracować w kuchni. To było urocze i pokazywało, ze skoro kuchnia jest dla niego ważna, to w przyszłości będzie kiedyś wspaniałym ojcem rodziny. Studiował polonistykę i często pisał coś na swoim laptopie. Tym razem chyba też tak było, ale odkąd weszłam nie słyszałam stukania o klawiaturę. Czułam jego wzrok na sobie. To było nawet podniecające. W sumie nie ma się co dziwić. W końcu mój strój był taki, że miał działać na facetów i zwracać ich uwagę. W tym wypadku wycelowany w profesora, ale skoro Pawełek też ma z tego uciechę, to nie miałam nic naprzeciw. Może w końcu zauważy mnie jako kobietę, a nie jako koleżankę z pokoju obok.

Zrobiłam herbatę i uśmiechając się na pożegnanie poszłam do siebie.

 

Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. To był piękny grudniowy poranek, na dworze było jeszcze ciemno. Żal było mi wychodzić spod kołderki, ale musiałam pójść do toalety. Wracając zahaczyłam o kuchnie. Chciałam coś zjeść. Gdy usiadłam przy stole zauważyłam, że leży na nim laptop Pawła. Był włączony. Na pulpicie kątem oka dostrzegłam plik tekstowy zatytułowany „Gwałt na Sylwii”

Nie wiem czy zrobiłam to ze strachu czy z podniecenia, ale musiałam olać prywatność Pawła i przeczytać ten tekst. Po prostu musiałam.

 

Każda kobieta na moim miejscu poczułaby się zagrożona. Wszystko wskazywało na to, że mój współlokator chce mnie zgwałcić! Ja jednak nie czułam wielkiego strachu, myślę, ze bardziej zaciekawienie. Tekst był długi, osiemnaście stron. Na samym początku był akapit wprowadzający, z którego dowiedziałam się, że jest to zadanie semestralne Pawła zadane mu przez jego profesora. Tematem były wspomnienia gwałciciela. W mojej głowie wszystko układało się w jedną całość.

 

Lektura zajęła mi kilkadziesiąt minut. Okazało się, ze stałam się inspiracją dla Pawła. To mnie wybrał na ofiarę swojego lubieżnego czynu. Opisał szczegółowo jak pewnego wieczoru zostaliśmy sami w domu. Poczekał aż zasnę, i wtedy wdarł się do mojego pokoju. Rzucił się na mnie śpiącą i przywiązał do łóżka. Zatkał mi usta moimi własnymi majtkami. Szarpałam się i próbowałam uwolnić, ale nie miałam szans. Gwałcił mnie wielokrotnie aż do samego rana. Wszystko opisał ze szczegółami. To było takie realne. Nie czułam nic poza podnieceniem. Skończyłam czytać i chciałam zacząć od początku. Między moimi nogami zaczynało robić się mokro.....

 

Postanowiłam ostudzić trochę emocje. Myśl trzeźwo, pomyślałam. To jest szansa dla Ciebie! Możesz wykorzystać jego roztargnienie, i to, że zostawił tutaj komputer, aby przejąć inicjatywę...

Zaczynałam czytać to drugi raz i wtedy zobaczyłam Pawła jak stoi w drzwiach. Zaczęłam bawić się swoimi włosami. Wiedziałam, że to na niego podziała i zetnie go z tropu. Usiadłam wygodnie na krześle wypinając piersi do przodu. Chciałam pokazać mu nie tylko swoje cycki, ale także pewność siebie.

- Paweł, co to jest? - zapytałam go. Udawałam lekko zaniepokojoną i wystraszoną. Nie chciałam pokazywać złości, ale trochę naturalnej kobiecej reakcji po czymś takim było tu jak najbardziej na miejscu.

- Posłuchaj - powiedział -  To nie jest tak jak myślisz. Wiem, że jesteś inteligentna i na pewno domyślasz, się, ze to opowiadanie jest o Tobie, ale to tylko moja praca, wyobraźnia. Nie masz się czego obawiać. Ja....nigdy bym czegoś takiego w realu nie zrobił....

Nie chciałam dłużej słuchać tego, bo zwyczajnie bałam się, że się roześmieje. Jeśli kiedyś miałam przejąć inicjatywę to właśnie teraz.

 

Wstałam i z uśmiechem na twarzy podeszłam do niego. Spokojnym tonem powiedziałam, że wiem, iż z jego strony nic mi nie grozi. Potem powiedziałam słowa, które zmieniły moje życie. Złożyłam Pawłowi deklaracje, że może mnie mieć, kiedy tylko zechce, i nie musi brać mnie gwałtem.

Zachowałam się trochę nie w moim stylu. To było lekko poniżające, ale do cholery oboje byliśmy dorośli i oboje mamy swoje potrzeby. Jeżeli droga do serca Pawła wiedzie przez jego łóżko, to byłam w tamtej chwili gotowa wyruszyć w taką podróż.........

 

Przez następne kilka dni nie mogłam skupić się na niczym innym. Cały czas myślałam tylko o nim.

Wiedziałam, że jest to dla mnie szansa. Po naszej ostatniej rozmowie w kuchni nie było już odwrotu. Złożyłam mu jasną deklaracje, ale czy on ma ochotę z niej skorzystać?

Postanowiłam, że nie będę naiwną laską, która łudzi się latami, że jak to się mówi „coś zaiskrzy”. Postanowiłam działać. Zrobiłam rozpoznanie terenu....

Najpierw pogadałam ze współlokatorami, wszystkimi, oprócz niego. Dziewczyny powiedziały, że jadą do domu już tydzień przed wigilią. Kolega Pawła, Szymon jechał do rodzinnej miejscowości dzień później. Powiedział mi też , że rozmawiał z Pawłem i ten jedzie do swoich rodziców dopiero w Wigilie. W końcu los się do mnie uśmiechnął! To oznaczało, że od dwudziestego grudnia ja i Paweł będziemy w mieszkaniu sami. Mogłabym w sumie już dziś jechać do domu. Tak też wcześniej mówiłam innym, ale postanowiłam coś ściemnić mojej mamie i pojawić się na dworcu w Gorlicach dopiero dzień przed gwiazdką. Nie pomogę w sprzątaniu i przygotowaniach, co dało mi trochę wyrzutów sumienia, ale wierze, w to, ze kiedyś opowiem mamie i swoim zapracowanym siostrom, iż nie mogłam tego zrobić, bo spełniałam się jako kobieta, w ramionach prawdziwego faceta. Na pewno mnie zrozumieją!

 

Kiedy już wiedziałam, że będę miała „czysty teren” przeszłam do kolejnego kroku. Paweł jak każdy facet jest wzrokowcem. Chciałam skupić całą jego uwagę na sobie i obudzić w nim pożądanie do mojej skromnej osoby. Zrobiłam porządek w szafie. Pomimo, iż sroga zima za oknem wybrałam z swojej garderoby najbardziej seksowne dwie sukienki, spódnice i kilka bluzeczek. Dobrałam także kilka koronkowych biustonoszy do nich. W mieszkaniu jest ciepło, a przecież to tam się z nim spotykam na co dzień, poza tym nie ma przepisu, że w zimie trzeba chodzić tylko w golfie.

 

Plan zadziałał. Widziałam po reakcji Pawła, ze patrzy na mnie inaczej. W jego głowie chyba tez dojrzewała myśl o nas jako całości. Cztery dni przed wigilią przeszłam samą siebie. Spotkaliśmy się w kuchni. Byliśmy sami. Kiedy go tam zobaczyłam nie mogłam się powstrzymać. Powiedziałam mu „cześć” i dałam mu buziaka. Niby to zwykły gest na powitanie, ale nigdy przez kilka lat wspólnego mieszkania tak się z nim nie witałam. Do tego cały czas przy nim bawiłam się swoimi włosami, albo poprawiałam swoje ubrania w okolicach dekoltu. No co? Kobieta musi zawsze dobrze wyglądać, nigdy nic nie wiadomo.

 

W środę musiałam wyjść na miasto pozałatwiać jakieś błahe sprawy. Wiedziałam, że już jesteśmy sami. Na dworze była paskudna pogoda. Zmarzłam, ale to trochę moja wina, bo ubrałam się za lekko. Kiedy wróciłam do mieszkania, czułam się jak w niebie. O niczym innym nie marzyłam jak tylko kubek gorącej herbatki. Zaczęłam się rozbierać, zdjęłam swój płaszcz, i wtedy kątem oka dostrzegłam Pawła siedzącego przy stole w kuchni. Byłabym kretynką, gdybym nie wykorzystała tej sytuacji. Powiedziałam mu bardzo ładnie i miło „cześć”. Odpowiedział mi także z uśmiechem na twarzy, cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Usiadłam na ławce i już chciałam zdejmować swoje lekko sukowate kozaczki, kiedy do mojej blond głowy wpadł pewien pomysł.

- Pawełku, nie mam siły na walkę z tymi buciorami, pomożesz mi? - zapytałam. Zrobiłam to z takim uśmiechem i takim tonem głosu, że mój obiekt pożądania nie miał siły mi odmówić.
- Oczywiście Sylwio - powiedział nieco cichym i zawstydzonym głosem. Zaskoczył mnie, ale bardzo pozytywnie. Poczułam się jak księżniczka, obsługiwana przed poddanego. Czy kobieta może chcieć czego s więcej? Ja chciałam.....

 

Widziałam, że patrzy na mnie. Zrobiłam coś co do tej pory widziałam tylko w ekranizacjach powieści o Greyu. Przygryzłam dolną wargę. Chciałam sprawdzić, czy to faktycznie tak działa na facetów. Nie wiem, kto dokonał tego naukowego odkrycia, ale miał racje. Na twarzy Pawełka pojawił się rumieniec. Tego właśnie potrzebowałam w tej chwili dla osiągnięcia celu. Był ciepły, ale ja chciałam, żeby płonął, a ja razem z nim. Zdjął mi oba buty i ładnie postawił koło ławki. Wstaliśmy oboje. Stanęłam naprzeciw niego, patrząc w jego niebieskie oczy. Zmęczonym i nieporadnym głosem podziękowałam.

- Czy mogę Cie jeszcze raz wykorzystać? - zapytałam go chyba mimochodem. To zdanie to był majstersztyk. Widziałam to po jego reakcji. Połączyłam zmęczony ton z silnym akcentem na słowo „wykorzystać”. Jeśli w relacjach damsko - męskich pada słowo „wykorzystać” to zawsze skojarzenie będzie z seksem, a przecież to był mój cel, by sprowadzić jego tok myślenia na takie właśnie tory.

Odpowiedź chłopaka zaskoczyła mnie. Powiedział, ze to zależy..... Skurwiel przechytrzył mnie i zaczął się ze mną droczyć. Trochę zostałam zbita z tropu, ale byłam zadowolona, że mów wybranek podjął rękawice.

- Czy byłbyś tak miły, i zrobił mi dziś... - już miałam ochotę wykrzyczeć to słowo na „m” pochodzące z francuskiego, oznaczające ogrom doznań i przyjemności dla kobiety, ale w ostatniej chwili mój gadzi mózg wziął górę nad hormonami.......herbatę.

 - A nawet z przyjemnością - odpowiedział z uśmiechem na twarzy. Doskonale wiedziałam, że oboje pomyśleliśmy o tym samym. To była tylko gra pozorów.

Usiadłam za stołem i nie mając nic do roboty obserwowałam go. Jego ruchy były spokojne i delikatne. Nie spieszył się zalewając kubek wrzątkiem.

- Świetnie wyglądasz w tym sweterku - powiedział spoglądając na mój nowy nabytek, zakupiony w Bonarce kilka dni wcześniej. Nie miałam go jeszcze na sobie. Powinnam odpowiedzieć „ dziękuje” i również powiedzieć mu jakiś komplement, ale nie chciałam tego zrobić. To było oklepane i banalne. Rutyna mnie nie interesowała w tamtej chwili. Usiadłam wygodnie tak jak ostatnio i z cholernie pewnym siebie uśmiechem patrzyłam na niego. Nie był gotowy na takie moje zachowanie, ale podobało mu się. Byłam tego pewna.

 

- Jak tam Twoja praca - zapytałam po chwili. Mam nadzieję, że jako podmiot liryczny Twojego eseju spodobałam się Twojemu profesorowi.

- Dostałem piątkę, a profesor był zachwycony, ale to stary dziadek i wiesz... - odpowiedział.

- Dlaczego akurat mnie wybrałeś na ofiarę gwałtu? Myślisz, ze mam w sobie coś z ofiary? - te dwa pytania zadane jedno po drugim na temat, który dla niego wciąż stanowił powód trochę do wstydu chyba w tym miejscu były dla niego torturą, ale na wycofanie się z nich było już za późno. Pawełek zrobił lekki grymas na twarzy, wziął łyk herbaty i w końcu wykrztusił z siebie, że jak to ujął sama mu się „napatoczyłam”.

W tym momencie moje poczucie silnej i mega seksownej kobiety trochę spadło. Dał mi do zrozumienia, że wcale nie jestem taka wyjątkowa za jaką siebie przez ostatnie kilka dni uważałam.

Równie dobrze obiektem jego pożądania mogła być każda inna dziewczyna. Trochę zrobiło mi się przykro, ale nie chciałam odpuszczać. Za dużo emocji w to włożyłam. Postanowiłam działać i postawić wszystko na jedną kartę.

- A ja myślałam, ze Ci się podobam....no ale jak tak.... - powiedziałam smutnym i innym tonem głosu niż dotychczas. Plan był taki, ze jeśli nie złapie się na minę smutnej, zbitej dziewczynki, to podkręcę temat wstając i wychodząc. Nie musiałam tego robić, bo zaraz chwile potem usłyszałam słowa, które przywróciły mi wiarę w moją misje.

- Nie no podobasz mi się, jesteś bardzo atrakcyjna, ale nie jestem zbokiem i nigdy żadnej dziewczyny bym nie zgwałcił, a co dopiero swoją współlokatorkę - odrzekł.

Ufffff. Pomyślałam, odzyskałam kontrolę nad sytuacją. Tego mi było potrzeba w tamtej chwili, zwłaszcza, że teraz planowałam ostateczne uderzenie, po którym nie będzie już odwrotu, na drodze naszych wzajemnych relacji

- Moja propozycja jest prawdziwa i aktualna - powiedziałam. Tylko nie traktuj mnie jak prostytutkę, do której przychodzisz gdy masz potrzebę - zaznaczyłam poważnym tonem. - Uprzedź mnie, że chcesz, a ja odwiedzę Cię w Twoim pokoju.....

 

Przez kilka sama byłam w szoku, że coś takiego powiedziałam. To z boku na pewno wyglądało, jak akt desperacji dziewicy grubo po dwudziestce, która nie byłam już od matury, ale mniejsza o to.

Zawsze wpajano mi, ze kobieta musi się szanować i dbać o reputacje, a tym jednym zdaniem wysłałam całą te naukę na księżyc. Oczekiwanie na odpowiedź Pawła było jak tortura. Wyśmieje mnie, czy w to wejdzie?

Powiedział, że to uczciwy układ i jest „za”. Odetchnęłam z ulgą. Liczyłam, że od razu złoży jakaś propozycje, w końcu mamy wolną chatę, idealna sytuacja...On jednak chyba też był w lekkim szoku. Zachowywał się jak wspomniana chwile wcześniej przeze mnie dziewica. Chciałby ale się boi. Stwierdziłam, że skoro i tak zaszłam już tak daleko, to sama wyjdę z inicjatywą. Wstałam zabierając ze sobą swój kubek. Podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim. Spojrzał dokładnie tam gdzie miał spojrzeć...

- Tylko nie myśl zbyt długo, bo w sobotę wyjeżdżam, a chciałabym Ci sprawić prezent jeszcze przed świętami - szepnęłam mu do ucha. Spojrzał mi głęboko w oczy.

- Jestem chętny i gotowy - powiedział jak przystało na prawdziwego faceta tonem zajebiście pewnym siebie.

Zrobiłam kilka kroków w stronę swojego pokoju. Nie wiem jak tego dokonałam na spokojnie bo chciałam podskoczyć z radości, ale wiedziałam, że muszę postawić kropkę nad „i”.

Stanęłam w drzwiach, odwróciłam się do niego. Patrzył na mnie cały czas

 - Do zobaczenia wieczorem u Ciebie - wyszeptałam. Nie mogłam tego powiedzieć głośno i wyraźnie. Raz, ze moje serce waliło mi jak młotem, a z drugiej to nawet dobrze, bo taki ton w tym momencie był nawet bardzo wskazany.

Pierwsza część mojej misji zakończona sukcesem. Umówiłam się na seks ze swoim współlokatorem......

 

 

Gorąca woda spływała po moich plecach. Uwielbiałam to uczucie! Stałam naga pod prysznicem i w myślach jeszcze raz próbowałam pozbierać do kupy to co jakąś godzinę temu stało się w kuchni. Sama nie mogłam uwierzyć w swoje szczęście. Jestem krok od uwiedzenia faceta moich marzeń! Nie mogłam doprowadzić sytuacji, aby coś poszło nie tak.

 

W mojej głowie kłębiły się różnorakie myśli. Przez chwile przyszło mi do głowy, że przegięłam i byłam zbyt nachalna. Z drugiej strony jednak miałam świadomość, że Paweł jest trochę pierdołowaty i sam nigdy w życiu nie wykonałby pierwszego kroku. W myśl zasady, ze lepiej zrobić i żałować, niż żałować, że się nie zrobiło odrzuciłam od siebie myśl o roztrząsaniu tamtej sytuacji i skupiłam na tym, aby wypaść jak najlepiej.

 

Dokładnie umyłam całe swoje ciało. Miałam już przygotowany  olejek z domieszką specjalnego ekstraktu po którym żaden samiec nie ma prawa nawet pomyśleć, by nie dopaść swojej samicy. Ta myśl była trochę zwierzęca, ale właśnie na coś takiego miałam ochotę. Kiedyś miałam chłopaka, ale nasz seks nie był zbyt udany. Robiliśmy to standardowo, bez żadnych pomysłów. Ja zawsze chciałam być trochę zdominowana, chciałam poczuć się jak kobieta, wiedzieć, że podniecam mężczyznę i moje ciało sprawiło, że stracił trzeźwy rozsądek. W pewnym sensie dowartościowałoby mnie to jako kobietę. To, że od tak dawna nikt się mną nie interesował trochę osłabiło moje poczucie własnej wartości. Dopiero praca Pawła i to, że wybrał mnie na swoją ofiarę poprawiło moją samoocenę i przywróciło wiarę w potęgę mojej kobiecości. Nie mogłam już doczekać się kiedy zobaczę jego penisa.....

 

Wyszłam z łazienki ubrana tylko w ręcznik. Kiedy wchodziłam nie było go w mieszkaniu. Przez chwile miałam nawet zamiar zostawić na klamce od drzwi swój stanik, ale stwierdziłam, że to byłoby przegięcie, i właściwie nie wiedziałam sama co chciałabym przez to pokazać. Teraz pewnie już był w mieszkaniu, będąc w łazience słyszałam jakiś ruch w kuchni.

Nie myliłam się. Mój przyszły kochanek jadł coś w kuchni. Dobry jest, pomyślałam, ja nic nie przełknę, ale w sumie, że on je to dobrze, facet musi być silny, zwłaszcza jak ma kobietę w ramionach. Znów użyłam swoich wdzięków i życzyłam mu smacznego, przy okazji mówiąc do niego per „Pawełku”, co bardzo mu się spodobało. Widziałam to w jego oczach.....

 

Ponieważ jestem kobietą pytanie „w co ja mam się ubrać?” nie jest mi obce. Miałam prawdziwy dylemat. Z jednej strony było to bezsensowne, bo cokolwiek bym nie założyła, to w głębi ducha liczyłam na to, że Paweł szybko to ze mnie zedrze.... Gdyby to była randka w kawiarni, czy kino, to na pewno założyłabym coś eleganckiego, by pokazać swój styl i klasę. To była jednak seks-randka w moim mieszkaniu, więc chodziło o to, by maksymalnie podniecić mojego kochanka. Wybrałam czarną seksowną kieckę, ale nie miałam do niej przekonania. Dopiero chwile później mnie olśniło.

 

Paweł zauważył we mnie obiekt seksualny kiedy wróciłam z egzaminu! To mój strój grzecznej uczennicy wzbudził w nim takie pożądanie, że wybrał mnie na ofiarę do zgwałcenia. To na pewno zasługa tej spódnicy i bluzeczki jaka wtedy miałam. No jasne.

Wyjęłam z szafy swą granatową spódnicę i jedwabną bluzkę jaką miałam wtedy na sobie. Całe szczęście, że były czyste, i świeże. Miałam farta. Podbiegłam do okna i zasłoniłam rolety. Ściemniało się już, a przy zapalonym świetle przebierająca się dziewczyna mogłaby przyciągnąć do okien w sąsiedniej kamienicy wszystkich facetów. Nie chciałam uprawiać striptizu, wystarczy, to co za góra godzinę zrobię. Miałam na sobie czarny koronkowy stanik. Był mega seksowny, ale przygotowałam go do sukienki, którą planowałam włożyć wcześniej. Do białej jedwabnej bluzki nijak nie pasował. Poza tym tamtego dnia miałam na sobie biały. Zdjęłam ten biustonosz i zabrałam się za szukanie nowego. Chwila chodzenia toples po pokoju dała mi ogrom pozytywnej energii. Każda kobieta powinna tak robić. Nie wiem co w tym jest, ale poczułam, ze moja ochota na seks rośnie. Spojrzałam na zegarek. Było dwadzieścia po szóstej. W sumie to już wieczór pomyślałam. Założyłam biustonosz, spódnicę, i na końcu bluzkę. Rozpięłam kilka guzików, no przecież idę się pieprzyć, a nie na egzamin. Wyprostowałam włosy. Rozpuszczone, proste włosy zawsze dobrze działają na facetów, zwłaszcza włosy koloru jasny blond. Wyjęłam buty z szafy, oczywiście seksowne szpilki. Założyłam je i spojrzałam do lustra. No malutka, do dzieła.

 

No i wtedy nastąpił kryzys. Stałam przed lustrem poprawiając makijaż i zwątpiłam. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze.

- Tak wygląda zdzira, która łamie swoje zasady, pielęgnowane przez lata, dla chwili przyjemności - powiedziałam. Właśnie taka myśl przyszła mi do głowy w tamtej chwili. Usiadłam na łóżku. Był kwadrans przed siódmą. Przez chwile myślałam o tym. Zastanawiałam się jak będzie wyglądać moje życie i dalsze kontakty z współlokatorami, jak tam pójdę, i coś nie wyjdzie. Z drugiej strony co miałoby nie wyjść.... Biłam się z myślami. Rozum kazał mi zostać, a serce mówiło, żeby iść. Nie wiedziałam co wybrać. Postanowiłam zdać się na los. Wyjęłam z torebki portfel a z niej monetę pięciozłotową. Jeśli padnie orzeł, zostaje, jeśli reszka idę! Rzuciłam. Moneta obróciła się kilkadziesiąt razy. Spadła na podłogę. Poprawiłam włosy i przykucnęłam wpatrując się w liczbę pięć, która widniała na jej awersie. Ucieszyłam się z wyniku tego losowania. Wewnętrznie się ucieszyłam. To rozwiało moje wątpliwości. Jestem pewna, że gdybym zobaczyła orzełka byłoby mi smutno. To był tylko chwilowy kryzys, pomyślałam. Na mojej komórce była już dziewiętnasta. To była ta pora. Nacisnęłam na klamkę i chwile potem byłam już pod jego drzwiami. Delikatnie zapukałam i oparłam się biodrem o futrynę. Czekałam....

 

Otworzył. Stał przede mną. Wyglądał jak....ciacho. Miał na sobie nową koszule, to było widać od razu. Założył ją dla mnie. To było urocze.

Zaprosił mnie do środka. Czułam się jak dama, a nie jak prostytutka. Miał szczęście, że wziął sobie moje uwagi do serca.

Stanęliśmy na środku jego pokoju. Jego wargi chyba chciały coś powiedzieć, ale wyglądało na to, że nie potrafi poruszyć strunami głosowymi. Jego ręce sprawowały się znacznie lepiej. Zaczął bawić się moimi włosami. Chyba nie muszę mówić, że każda kobieta to kocha. Nie mógł lepiej zacząć gry wstępnej. W końcu jego wargi musnęły delikatnie moje. Potem znów i znów. Zaczął delikatnie, by po chwili pocałować mnie naprawdę namiętnie. Nasze usta po prostu scaliły się w jedno. Zapomniałam co to znaczy dobrze być pocałowaną. Brakowało mi tego, o ile inne rzeczy można robić za pomocą gadżetów, czy palców, to prawdziwego pocałunku nic nie zastąpi...

Następnym elementem mojego ciała jaki zaczął pieścić Paweł była moja szyja. To było jakby przeszedł mnie prąd. Usta mojego kochanka całowały szyję, ale jego ręce także nie próżnowały. Chwycił mnie w okolicach bioder i mocno ścisnął. To był prawdziwy facet! Czułam, ze moje sutki stawały się coraz sztywniejsze. Tego mi było trzeba, a to przecież dopiero początek.

 

Paweł całował mnie już poniżej szyi, schodził tam, gdzie miał schodzić. W końcu trafił na przeszkodę w postaci mojej bluzeczki. Uśmiechnął się lekko szyderczo i odsunął się ode mnie. Byłam skonsternowana. Nie wiedziałam co się dzieje. Paweł podszedł do swojej szafy. Wyciągnął czarny wieszak. Położył go na biurku, a potem podszedł do mnie. Zaczął rozpinać moją bluzeczkę. Nawet nie zorientowałam się, jak byłam już w samym biustonoszu. Mój kochanek powoli i delikatnie powiesił bluzkę na wieszaku, a potem odwiesił na drzwiach. Nie spodziewałam się tego. To było tak niespodziewane, urocze i szarmanckie. Czułam się jak księżniczka, ale nie chciałam być w tej chwili adorowana. Przyszłam do niego by zrobił ze mną coś innego.... Podszedł do mnie i szepnął mi na ucho, że zrobił to, bo nie chce by bluzka się wymięła. Moje usta wykrzywiły się w uśmiechu, a już chwile później znowu zareagowały, tym razem na lekkie podgryzienie mojego ucha. I to mu wyszło trzeba powiedzieć. Moja małżowina była bardzo erogenną częścią mojego ciała. Wywołał we mnie takie podniecenie, że miałam wrażenie, że za chwile osiągne orgazm. Z trudem powstrzymałam się by nie krzyczeć z rozkoszy. Najwyraźniej moje zachowanie jeszcze bardziej go podnieciło, bo jego pocałunki i muskania stały się intensywniejsze.

Jakkolwiek głupio to zabrzmi chciałam skupić się na chwile na czymś innym. Zaczęłam rozpinać jego koszule. Poszło jak z płatka. Była wspaniała, taka miękka. Powąchałam ją. Nie wiem co na siebie wylał, ale to musiał być chyba pheromax. Moje zmysły zwariowały. Tak pachniał prawdziwy facet. Nie mogłam się powstrzymać, by mu tego nie powiedzieć.

 

Temperatura rosła z każdą chwilą. Znów zaczęliśmy się całować. Naglę poczułam rozluźnienie w tali. Jedną ręką rozpiął mój stanik. Ciekawe na ilu laskach to ćwiczył.... Nie każdy to potrafi. Byłam mu wdzięczna, bo odkąd zaczęliśmy się kochać, moje piersi nabrzmiały z podniecenia i stanik trochę mnie uwierał. Nie czekałam na nic tylko zrzuciłam go z swoich ramion a potem odrzuciłam na biurko. Byłam już prawie naga. Widziałam podniecenie w jego oczach. Ostatni raz takie oczy miałam okazje widzieć u swojego brata, kiedy na urodziny dostał wóz strażacki. To było spełnienie jego chłopięcych marzeń. Teraz miałam wrażenie, że Paweł spełnił swoje dotykając moich piersi. Jego kciuki zajęły miejsce na moich brodawkach, a pozostałe cztery palce obtoczyły moje cycki. Zaczął okrążać kciukiem najpierw po jednej, a potem po drugiej. Tego już było za wiele. Zaczęłam mruczeć jak kotka. Moje majtki były tak mokre..... Kiedy on w końcu we mnie wejdzie? ...  Byłam gotowa jak nigdy dotąd. Moje ciało płonęło. Chciałam by ugasił je od środka swoją spermą. Wygięłam się trochę do tyłu. Paweł znów całował mnie po szyi. Z trudem utrzymałam się na nogach. Moja równowaga została zachwiana, tym razem ta anatomiczna, a nie emocjonalna. Tamta już zapomniała, co to równowaga.

Paweł chyba tez chciał już przejść do sedna. Położył mnie na swoim łóżku. Jego pościel pachniała. Było cudownie.

 

Całował moje piersi po czym zaczął schodzić coraz niżej. Delikatnie rozsunął zamek od mojej małej czarnej. Podniosłam biodra, a on zdjął ją do kolan, a potem ani się nie zorientowałam jak leżała już za jego łóżkiem. Nareszcie, pomyślałam. Jego usta znalazły się w okolicach mojego łona.....Zdarł ze mnie majtki. Powiedzieć, że byłam mokra, to nic nie powiedzieć. Pewnie dlatego przez chwile chyba nie wiedział jak to ogarnąć. Po chwili gapienia na moją myszkę i podziwiania zaczął dogadzać mi językiem. Zmienił pozycje. Rozchylił moje nogi i wszedł głowa między moje uda. Położyłam swoje ręce na jego włosach. Czochrałam je by dąć ujście swojemu podnieceniu, które zbliżało się do granic niezamierzonych. On swoimi silnymi dłońmi objął moje uda. Lizał mnie coraz szybciej, a ja coraz głośniej i szybciej oddychałam. Nie panowałam już nad sobą. Po chwili poczułam, że to ten moment. Z mojej waginy wypłynęła zwiększona ilość soków. Doświadczyłam tak zwanego kobiecego wytrysku.... Krzyknęłam.... Nie mogłam powstrzymać swojego ciała. Pierwszy prawdziwy orgazm od ponad trzech lat. No nie mogłam inaczej, kurwa nie dało się!

 

Znów całowanie. Chwila odpoczynku i jedziemy dalej, można by było rzec, ale my nie musieliśmy tego mówić. To się rozumiało samo przez się. Tym razem to ja chciałam oswobodzić go z ubrania. Zdarłam z niego spodnie i rzuciłam jak najdalej jak tylko umiałam. Jego slipy przypominały ostrosłup. Je też spuściłam. Wyłonił się. Był naprawdę okazały. Przez chwile wydawało mi się, że jak wejdzie we mnie to rozerwie moją waginę. Zaczęłam go masować. To było cudowne. Mój wibrator, który trzymam pod łóżkiem w niczym nawet nie przypominał tego co właśnie miałam w rękach. Paweł sięgnął do biurka po prezerwatywę. Otworzył ją zębami i chciał nałożyć ale nie pozwoliłam mu na to. Chciałam to zrobić osobiście..... Leżeliśmy obok siebie. Nadal całowaliśmy się. Czekałam na ten moment. Czułam jak uderza nim o moje uda i wargi sromowe. W końcu poczułam jak wchodzi we mnie. Przeszył mnie dreszcz. Z każdą sekunda chciałam go jeszcze bardziej. Boże jak ja tego chciałam. Nie mogłam się powstrzymać, oderwałam swoje usta od ust Pawła i szepnęłam mu do ucha dwa słowa......rżnij mnie!

 

Paweł nie miał zamiaru dyskutować z moim poleceniem. Oparł się na ramionach i zaczął posuwać. Może używam trochę wulgarnego języka, ale zaczęłam tracić kontrole nad sobą. W miłej kobiecie z klasą w jednej chwili obudziły się dzikie żądze. Zamknęłam oczy. Dotykałam jego torsu, ale doznania moich dłoni w niczym nie można było porównać do doznań jakie płynęły z dołu. Z każdym ruchem Pawła byłam coraz bliżej. Zaczęłam wydawać z siebie dźwięki, ale starałam się nie krzyczeć jak ostatnia dziwka. Z trudem zresztą. Moje serce miło już tak głośno, że słyszałam jego bicie w swoich uszach. Paweł także był w ekstazie. Czułam jego oddech i zapach. Byłam w ramionach prawdziwego samca, który leżał na mnie i doprowadzał do rozkoszy. Po chwili te słowa stały się nieaktualne, ponieważ zostałam do niej doprowadzona. Od najmniejszego palca w nodze aż po końcówki włosów moje ciało przeszył dreszcz. Doznałam tak tak wielkiego orgazmu, że nie potrafię tego opisać. Kilka sekund później doszedł także mój kochanek. Byłam zadowolona, że dałam mu to samo co on mnie.

 

Leżeliśmy obok siebie i po woli staraliśmy się unormować nasze oddechy. Pogłaskałam go po policzku i podziękowałam za to co dla mnie zrobił. To była najprostsza forma jaka przyszła mi do głowy. Trzeba przyznać, że chłopak zerżnął mnie porządnie, aczkolwiek miałam pewien powód do zmartwienia. Mój wibrator już nigdy nie dorówna temu co dziś przeżyłam. Jeśli to była jednorazowa przygoda, to do końca życia będę tego żałować.

Nie zanosiło się na to. Zaciągnęłam Pawła do łazienki. Wspólny prysznic i pieszczoty były najlepszym sposobem na wystudzenie naszych emocji. Po tym poszliśmy do kuchni. Wymieniliśmy kilka komplementów na temat naszych umiejętności zaspokajania drugiej osoby. Oboje zgodziliśmy się, że to nie może być jednorazowy seks i musimy robić to regularnie. Ustaliliśmy też, że w mieszkaniu będzie tak jak do tej pory. Razem będziemy składać się na hotel i pieprzyć przynajmniej raz w tygodniu. No i jak powiedzieliśmy tak zrobiliśmy. Ja i Paweł jesteśmy kochankami, i jest to póki co najlepszy czas w moim życiu.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Rafaello

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach