Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Bezbronna w rekach sadysty cz.2

Druga część opowiadania zainspirowanego prawdziwymi wydarzeniami.

Zabawę zaczął od niebieskiego wibratora. Włączył wibracje i zaczął dotykać nim mojej łechtaczki przez majtki. Było bardzo przyjemnie, ale nie trwało to długo. Nagle odsunął pasek materiału broniący mu dostępu do mojej cipki, po czym wepchnął we mnie wibrator. Choć byłam już mocno wilgotna, niespodziewanie głęboka penetracja sprawiła mi ból. Zaraz jednak poczułam w sobie przyjemne, miarowe wibracje. Rozluźniłam się, zamknęłam oczy i zaczęłam czerpać z tego przyjemność.

Zatracona w przyjemnych doznaniach nawet nie zauważyłam, kiedy zaczął obowiązywać mnie liną. Zorientowałam się dopiero, gdy przełożył fragment tuż pod wystającym z mojej cipki wibratorem. Otworzyłam oczy, spojrzałam na niego zdziwiona, a wówczas on pociągnął za trzymaną w dłoni końcówkę. Poczułam jak gruba lina wbija mi się w tyłek, ociera o plecy i barki. Jeszcze kilkukrotnie skrócił linę, zawiązał na niej jakiś skomplikowany węzeł i tak mnie zostawił. Wyszedł z pomieszczenia oznajmiając mi tylko, że “za jakiś czas wróci”.

Siedziałam unieruchomiona w wyjątkowo niewygodnej pozycji - na wpół zgięta, z rękoma związanymi za plecami, z kneblem wepchniętym w usta. Lina wrzynała mi się w miejsca intymne, a gdy tylko próbowałam się wyprostować, węzeł zaciskał się jeszcze mocniej i dodatkowo ograniczał mi ruch. Na początku nie bolało aż tak bardzo, lecz później ból stał się prawie nie do zniesienia. Przestałam się więc szarpać, i próbowałam skupić się na doznaniach z cipki.

Wibrator wciąż był włączony i przyjemnie drażnił mnie od środka. Wibrował powoli, miarowo, niezbyt intensywne, przez co nie mogłam dojść choć bardzo tego pragnęłam. Mimo wszystko nie potrafiłam zapomnieć o bólu, bo ten stopniowo ogarniał całe moje drętwiejące ciało. Po jakimś czasie ból i przyjemność zaczęły zlewać się w jedno, intensywne odczucie. Rozkosz przenikała się z cierpieniem tworząc doznanie, którego nigdy wcześniej nie dane mi było doświadczyć.

Pojękiwałam cicho przez knebel, mięśnie drżały mi jak w febrze, z cipki sączyły mi się soki. Nie potrafię powiedzieć jak długo na niego czekałam - równie dobrze mogło to być piętnaście minut, jak i godzina. W końcu jednak przyszedł i zaczął rozwiązywać krępujący mnie węzeł. Robił to z wyraźnym ociąganiem, jakby rozkoszując się widokiem mojego upodlenia. W końcu jednak ściągnął ze mnie linę, wyciągnął z cipki wibrator, pozwolił się wyprostować.

Bałam się co będzie dalej, lecz on był dla mnie niespodziewanie delikatny. Muskał dłonią czerwone pręgi, jakie zostawiła na moim ciele lina. Z brody, dekoltu i piersi starł ślinę, która wypłynęła z moich zakneblowanych ust. Odgarnął mi włosy za uszy, wytarł rozmazany makijaż pod oczami, pogładził czule po głowie. Rozciął nawet taśmę, którą wcześniej przykuł mnie do nóg fotela. A jednak coś w wyrazie jego twarzy kazało mi zachować czujność. Z jakiegoś powodu po prostu wiedziałam, że najgorsze jest jeszcze przede mną. Nie pomyliłam się.

Z rosnącym przerażeniem patrzyłam, jak odchodzi i sięga po leżący na stole pejcz. Zamachnął się nim na próbę, skórzane końcówki przecięły ze świstem powietrze. Na ten dźwięk przez moje obnażone ciało przeszedł mimowolny dreszcz grozy. Musiał dostrzec wzbierającą we mnie panikę, bo nagle uśmiechnął się złowieszczo. Przywołał mnie do siebie skinieniem głowy, a ja nieoczekiwanie dla samej siebie wstałam i ruszyłam w jego stronę. Poruszałam się powoli, niepewnie, na miękkich jak z waty nogach, a jednak szłam.

Stanęłam u jego boku starając się nie okazywać lęku. Nie za bardzo mi to jednak wychodziło, bo gdy tylko poczułam na skórze dotyk pejcza wzdrygnęłam się gwałtownie. Na początku nawet mnie nim nie biczował, po prostu smyrał mnie skórzanymi paskami a ja trzęsłam się jak osika. Krzyczał na mnie, kazał mi stać prosto, w bezruchu, z uniesioną głową i wypiętą piersią. Gdy powiedział, że jestem nic nie warta, skoro nie potrafię się zachować jak na porządną sukę przystało, to coś we mnie pękło. Zawzięłam się w sobie, znieruchomiałam w pozycji jakiej ode mnie oczekiwał.

Stałam tak naga, dumnie wyprężona z rękami zawiązanymi za plecami i oczekiwałam najgorszego, lecz on wciąż tylko wodził po moim ciele skórzanymi paskami. Odprężyłam się nieco, uspokoiłam oddech, w końcu nawet odważyłam się spojrzeć mu prosto w oczy. I wówczas spadło na mnie pierwsze prawdziwe uderzenie. Pejcz przeorał moje pośladki, zawinął się na udzie boleśnie muskając obnażoną cipkę. Krzyknęłam z bólu, zatoczyłam się w bok, spróbowałam sięgnąć dłońmi do piekących pośladków. Przywołał mnie do porządku, zrugał, kazał ponownie przyjąć pozycję, a ja posłusznie wykonałam jego polecenie.

Kolejne uderzenia spadały na mnie raz za razem. Okładał mnie po piersiach, brzuchu, plecach, pupie, udach, łydkach, w zasadzie wszędzie poza głową. Przez jakiś czas próbowałam utrzymać pozycję, lecz bił mnie bardzo mocno, bez wyczucia. Moje ciało zaczęło odmawiać mi posłuszeństwa, ból i pieczenie stawały się nie do zniesienia. Cały czas krzyczał na mnie i kazał stać mi prosto, lecz nie byłam już w stanie go słuchać. Mimowolnie kuliłam się, rzucałam na boki i zginałam w pół, rozpaczliwie próbując uniknąć uderzeń pejcza.

Wszystko skończyło się tak niespodziewanie, że początkowo nie mogłam w to uwierzyć. Przez dłuższą chwilę stałam i chlipałam żałośnie, bojąc się otworzyć oczy. Słyszałam jak odchodzi, jak odkłada pejcz na stół, lecz instynktownie czułam, że jeszcze nie czas aby odetchnąć z ulgą. I po raz kolejny przeczucia mnie nie zawiodły.

Otworzyłam oczy akurat w porę aby zobaczyć, jak sięga do mojej prawej piersi. W dłoni trzymał rozwartą klamerkę do wieszania prania, jedną z tych, które mi wcześniej zaprezentował. Gdy klamra zapięła się na moim sutku syknęłam z bólu i aż cofnęłam się o krok. Nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia - jak gdyby nigdy nic wyciągnął kolejną klamerkę, po czym spojrzał na mnie wymownie.

Początkowo próbowałam mu się opierać. Kiwałam przecząco głową, a nawet odgrażałam mu się przez knebel. Lecz on tylko patrzył na mnie w milczeniu i uśmiechając się pogardliwie czekał, aż się uspokoję. W ostatnim naiwnym odruchu spróbowałam wziąć go na litość - spuściłam głowę, zaczęłam skamleć jak zbity pies. Lecz wtedy już wiedziałam, że mój los jest przesądzony. W jego wzroku, w jego postawie było coś takiego, czemu nie potrafiłam się oprzeć. I w końcu, wbrew sobie, wbrew paraliżującemu mnie strachowi, postąpiłam naprzód i ponownie oddałam się w jego władanie.

Klamry zaciskały się na moim obnażonym ciele, a ja tylko jęczałam cicho przez knebel, starając się nie myśleć o przeszywającym mnie bólu. Na początku skupił się tylko na piersiach, lecz gdy nie było już na nich miejsca na kolejne klamerki, zaczął je przypinać także gdzie indziej. Kilka przyczepił mi do brzucha, bioder, po wewnętrznej stronie ud, do szyi. Najbardziej czułe miejsce pozostawił sobie jednak na koniec.

Ból w kroczu przyćmił intensywnością wszystko to, czego doświadczyłam z jego ręki do tej pory. Klamry zwisały z moich warg sromowych, a nawet z łechtaczki - choć nie jestem tego pewna, bo w tamtej chwili ledwie już panowałam nad swymi zmysłami. Cierpienie było wszechogarniające, niewyobrażalne, i tylko resztką siły woli powstrzymywałam się przed ucieczką. Chyba jedynie ogromne podniecenie utrzymało mnie wówczas na miejscu. Bo pomimo całego tego bólu, uczucia zmęczenia, zrezygnowania i wściekłości na siebie samą, z mojej cipki aż się wylewało.

Soki spływały po klamrach, obficie zwilżały mi uda, kapały ciężkimi kroplami na podłogę. Towarzyszące podnieceniu ciepło rozgrzewało mnie od środka niczym żywy ogień. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek wcześniej w życiu była aż tak bardzo napalona. Cena za taki stan była wysoka, lecz pewnie byłabym w stanie zapłacić więcej. Znieść jeszcze więcej bólu, poniżenia i upodlenia, byle tylko nadal się mną zajmował. Bylebym tylko poczuła wreszcie w sobie jego kutasa, nasiąkła jego spermą, zadowoliła go tak jak na to zasługiwał.

Musiał doskonale zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę, bo nie odpuścił mi nawet wtedy, gdy na moich polikach zalśniły pierwsze łzy. Poznał się na mojej suczej naturze, wyczuwał moje bezgraniczne podniecenie. Najpewniej wiele razy miał do czynienia z takimi jak ja i wiedział, na co może sobie pozwolić. Wiedział jak daleko może się posunąć, ile może zadać bólu i cierpienia. I najwidoczniej uznał, że wciąż mogę znieść więcej, bo ponownie sięgnął po bat.

Tym razem batorzył mnie w określonym celu. Precyzyjnie wymierzając ciosy, strącał ze mnie klamerki. Te odpadały jedna po d**giej, pozostawiając po sobie ukłucia bólu, o wiele bardziej intensywnego niż wtedy gdy je zakładał. Na szczęście uderzenia bata nie były szczególnie mocne, a pieczenie po usuniętych klamrach trwało tylko krótką chwilę. A może po prostu byłam już tak obolała, tak zmęczona, że po prostu zobojętniałam? A może rozpierające mnie podniecenie przyćmiło wszelkie inne doznania? Coś w każdym razie musiało być na rzeczy, bo po prostu przeoczyłam moment, w którym odpadła ze mnie ostatnia klamerka.

Gdy wreszcie zdałam sobie sprawę, że skończył zabawę klamerkami, opadłam na kolana. Stało się to bez udziału mojej świadomości, po prostu nogi się pode mną nagle ugięły i poleciałam bezwładnie w dół. Wiedziałam, że nie dałabym rady wstać, nawet gdyby kazał mi się podnieść. Klęczałam więc przed nim z nadzieją, że pozwoli mi choć chwilkę odpocząć. Nie bałam się już jednak tego co zamierzał mi jeszcze zrobić, bo przecież nie mógł to być koniec. Byłam gotowa przyjąć i znieść absolutnie wszystko, co tylko uzna za stosowne mi uczynić.

A on stał przede mną i przyglądał mi się z nierozłącznym uśmieszkiem na twarzy, zupełnie jakby wiedział, że teraz już naprawdę należę do niego. Nie była to już tylko kwestia lęku przed bólem, tak jak wtedy gdy mnie spoliczkował. Za jego sprawą przekroczyłam granicę cierpienia, za którą nie obawiało się już bólu fizycznego. Sposób w jaki mnie potraktował tak mocno mnie podniecił, że nie byłam już w stanie skupić się na niczym innym poza szalejącymi we mnie żądzami. I gdy przywołał mnie do siebie skinieniem głowy, ruszyłam posłusznie na kolanach z nadzieją, że tak jak obiecał zajmie się wreszcie wszystkimi moimi “dziurami”.


Podobało się? Napisz w komentarzu co chciałbyś, aby spotkało Bezbronną w kolejnej części. Najlepsze inspiracje wykorzystam.



Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Algos

Druga część opowiadania zainspirowanego prawdziwymi wydarzeniami.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach