Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Intelekt to nie wszystko

Nurt rzeki łagodnie opływał jej uda. Krople wody, kapiące z włosów, ściekały po gładkiej krągłości nagich piersi, po różowej miękkości brodawek. Miniaturowe strumyczki obmywały napiętą skórę brzucha. Odkąd zanurzyła się cała, odkąd pływaniem rozgrzała trochę swoje młode ciało, kontakt z wodą nie wywoływał już dreszczy ani cierpnięcia skóry. Oswojona z rzeką, delektowała się teraz dotykiem lustra wody, pieszczotliwie muskającego łono. Przyjechała tu na wakacje, chcąc przez kilka tygodni odciąć się od miasta, uczelni i znajomych, aby przemyśleć parę spraw.
Chłopak nie pierwszy raz, sam się kąpiąc, podglądał przy tym dziewczynę w kąpieli. Choć jej akurat wcześniej nie widział - musiała być spoza wsi. Ale to nawet nie ta nowość robiła na nim wrażenie. Panny z sąsiednich wiosek też czasami przychodziły tu, by się kąpać. Było w tym miejscu w miarę głęboko, a zarazem lokalne poszerzenie koryta sprawiało, że nurt nie rwał tu tak, jak gdzie indziej. Często zatem, zwłaszcza w niedziele, widywał z ukrycia nieznajome. Sam nie wiedział, dlaczego widok nagich ciał dziewczęcych tak zapiera mu dech, sprowadza zawrót głowy. Jeszcze mniej rozumiał reakcję swego członka, który stawał się dużo większy, niż normalnie, i wrażliwszy na dotyk. Ale tym razem... Nigdy jeszcze nie widział takiej cudnej dziewczyny! Jej brzuch, choć ładnie zaokrąglony, był mniejszy niż u tamtych i bardziej kształtny. Piersi nie obwisały, lecz osadzone wysoko, zaledwie delikatnie bujały się przy każdym poruszeniu. Pośladki, mimo szerokich bioder, też miała bardzo zgrabne, a i uda nie za grube. Przede wszystkim jednak urzekły go delikatne rysy twarzy dziewczyny. Nieduży nos, nie zapadnięte, ale i nie nalane policzki, usteczka nie za duże, nie za małe, i te chabrowo błękitne oczy... To one sprawiły, że zapomniał się. Zamiast, jak zawsze, siedzieć cicho w ukryciu za zaroślami, jak zahipnotyzowany wychynął goły naprzeciw niej.
Nie od razu uświadomiła sobie, co się dzieje. Przez wodę w uszach nie dosłyszała nawet szelestu krzaków. Dopiero głośny chlupot kroków, dopiero poruszenie gałęzi, zza których wylazł całkiem nagi... Zobaczyła! Powinna była uciec z piskiem jak najprędzej, jak najdalej. Wiedziała, że powinna. A jednak, zamiast tego, stała niby sparaliżowana, wpatrzona w niego. Wzrokiem, zupełnie wbrew własnej woli, przebiegała to na jego twarz, to znów o wiele niżej, tuż nad taflę wody. Oblicze nie pozostawiało najmniejszych wątpliwości, do kogo należy. Podczas praktyki w szpitalu psychiatrycznym napatrzyła się na fizjonomie osób umysłowo upośledzonych. Jako studentka medycyny wiedziała i to, że ich genitalia pozostają w niedorozwoju i są nienaturalnie małe... Ten chłopak był jednak wyjątkiem. Jego ogromne prącie sterczało dumnie ponad wodą. Jak ono mogło mieć aż taką długość?! Ile centymetrów mierzyło w obwodzie?! Równie wielkiego penisa nie widziała nawet na ilustracjach medycznych w podręczniku. Takiego cuda nie miał również żaden z tych paru kolegów, z którymi zdarzyło jej się przespać. Owszem, dwóch czy trzech natura obdarowała szczodrze, lecz nie aż tak! Moszny nie dostrzegła - chłopak prawdopodobnie miał równie znikome jądra, jak wszyscy podobni nieszczęśnicy; pewnie schowały się całe pod tym fascynującym penisem. Poza tym nieznajomy zbudowany był tak sobie, ani dobrze, ani źle, tylko ten jego... Stała oszołomiona, przestrach mieszał się w jej głowie z mimowolnym zachwytem. Z transu wyrwała się dopiero, kiedy niepewnie ruszył w jej stronę. Chciała krzyknąć, ale tylko wydusiła z gardła krótkie "nie!", wyskoczyła z wody, wrzuciła na mokre ciało letnią sukienkę w kwiaty i pobiegła, sama nie wiedząc dokąd, byle dalej od tego widoku, od tego nagłego podniecenia, każącego jej pozostać na miejscu, zgodzić się na wszystko...
Chłopiec stał nieruchomy, nadal nie mogąc ochłonąć. Choć jego podniecenie z wolna opadało, oczy ciągle miał pełne nagości tej nieskończenie pięknej dziewczyny. Wiedział, że nigdy jej nie zapomni. Tego jednego był pewny, chociaż sam nie miał pojęcia, kiedy się urodził i ile ma lat. Dzisiaj nazwano by go "upośledzonym umysłowo w stopniu umiarkowanym". Wtedy, pod koniec lat czterdziestych dwudziestego wieku, o takim jak on mówiono krótko: imbecyl. Niegdyś, jako mały chłopiec, mieszkał w niedużej, ale schludnej chacie ze swą matką. Ojca nie pamiętał - we wsi mówili, że uciekł na pierwszy widok nowo narodzonego syna... Matka umarła, a chłopiec dalej zamieszkiwał w odziedziczonej chatce, z roku na rok popadającej w ruinę. Jadł to, co znalazł, albo co dali mu wieśniacy. Wojnę jakoś przetrwał, w razie potrzeby - ostrzegany przez sąsiadów - chowając się w lesie przed Niemcami. Ci na szczęście rzadko odwiedzali wioskę - była za mała, by rozwinęła się w niej konspiracja, a i partyzanci jakoś omijali tę okolicę. Po wojnie wciąż tolerowano jego obecność. Jedynie profilaktycznie odganiano go od dziewczyn, odkąd zaczął się nimi interesować.
Dziewczyna, mimo upływu kolejnych dni, wciąż nie była w stanie przyjść do siebie. Wstręt, który starała się w sobie wzbudzić, walczył w niej z niemożliwym do stłumienia podnieceniem, pożądaniem. Wyobrażała sobie jego tępą, wyłupiastą twarz, usiłując odpędzić zupełnie inne wspomnienie. Nie była pruderyjna, a potrzeby seksualne miała znacząco powyżej przeciętnej - dziś najprawdopodobniej nazwano by ją nimfomanką. Zaraz po przyjeździe nawet spróbowała położyć się na sianie z jednym, drugim miejscowym chłopakiem, ale zniechęciła się. Nawet nie o to chodziło, że nie miała z nimi za bardzo o czym rozmawiać. W końcu nie przyjechała tutaj szukać partnera na stałe, tylko odpocząć przed kolejnym rokiem nauki. Problem w tym, że oni dbali tylko o własną przyjemność, a ona nie miała siły użerać się o to. Być może tutejsze wieśniaczki szybciej dochodziły, może nauczyły się ich doganiać... Później już radziła sobie sama. A teraz nie wiedziała, jak sobie poradzić z tym, co zobaczyła pewnego ranka podczas kąpieli w rzece.
On też nie umiał o niej zapomnieć. Nawet nie próbował; miał zbyt prosty umysł, by w ogóle wpaść na pomysł podjęcia walki ze wspomnieniami. Chodził co rano w to samo miejsce, chował się w krzakach, czekał na nią. Przychodziły, ale inne. Wiejskie dziewczyny o grubych udach, masywnych pośladkach, wypukłych brzuchach, obwisających piersiach, grubo ciosanych twarzach. Podniecały go, choć nie znał tego słowa, lecz żadna nie wzbudzała w nim takiego nieodpartego, obezwładniającego zachwytu.
W tej jedynej, która wzbudziła w nim ów zachwyt, samorzutnie dojrzewała pewna decyzja. Oczywiście sama dziewczyna robiła wszystko, by nie zdać sobie z tego sprawy. Nie zamierzała ulec temu, co wbrew jej woli narastało w umyśle, wolno acz nieubłaganie przejmując nad nim kontrolę. Nieraz wieczorami stawała przed szybą okna, w blasku świecy stającej się lustrem, tylko po to, by ostentacyjnie popukać się w czoło. Przecież nie będzie spółkowała z imbecylem! Ale podniecenie jakoś nie chciało jej słuchać, a masturbacja pomagała tylko na krótko. Później już wcale nie pomagała, bo wspomnienie znad rzeki nadpływało tuż przed orgazmem, tylko go przyspieszając. "A gdyby nawet, gdyby nawet - przychodziło jej do głowy coraz częściej - to co się stanie? Przecież nikt nie musi wiedzieć. A jak się ktoś domyśli?... A jeśli nawet, jeśli nawet - to co? Tutaj nikt mnie nie zna, niedługo i tak stąd wyjadę. Na uczelni nikt się nie dowie, chyba żebym sama opowiedziała... a przecież nie jestem głupia". Jeszcze nie chciała się przed sobą przyznać, że już postanowiła. Mimo to zaczęła rozpytywać się o chłopaka. Dla niepoznaki tłumaczyła przy tym, że pisze pracę o upośledzeniach umysłowych i chce go zbadać.
Był zaskoczony, znów widząc dziewczynę, od tamtego pamiętnego ranka wciąż nawiedzającą go w snach. Odnalazła go upalnym popołudniem, kiedy siedział przed swym na wpół zrujnowanym domkiem. Miała teraz na sobie inną sukienkę, białą i sięgającą do kostek - jakoś tak pomyślało mu się o sukniach, w których panny szły do ślubu... Zaczęła z nim rozmowę, przedstawiła się. Spytała też, jak on ma na imię. Nie umiał powiedzieć. "Ja to ja" - tyle zdołała z niego wyciągnąć. Kiedy spytała o jego życie, pokazał ręką na zniszczały dom i to było całą odpowiedzią. Później zaproponowała "spacer" - nie zrozumiał. "No, żebyśmy się przeszli!" - wyjaśniła z odrobiną zniecierpliwienia. Posłusznie ruszył za nią.
"Co ja najlepszego robię?!" - myślała dziewczyna, prowadząc go leśną ścieżką coraz dalej od wioski. "Przestań, co ty wyprawiasz?!" - mówiła sobie, choć od dawna przeczuwała, że ta perswazja przegrywa - i musi przegrać - z podnieceniem. "Daj spokój! Co w ciebie wstąpiło?!" - karciła samą siebie czując, jak na jej majtkach rośnie wilgotna plama i jak materiał sukienki drażni stwardniałe brodawki piersi. Chociaż sama przed sobą nie chciała się jeszcze do tego przyznać, od dawna nie było już odwrotu. To, co miało się stać, musiało się stać; nie miałaby dość siły, by się wycofać.
A on podążał za nią urzeczony. Gdzieś tam dzięcioł stukał w pień sosny, skądś dobiegał trzepot skrzydeł sójki, zza drzew szumiała rzeka, a dla niego nie istniało nic oprócz dziewczyny. Patrzył, jak ona lekko stawia kroki, jak przy tym kołyszą się jej biodra, jak tańczą kosmyki długich, jasnych włosów odgarniętych za uszy. Kiedy czasem odwracała się ku niemu, spoglądał na jej piersi, których kształt wyraźnie rysował się pod sukienką. Wciągając powietrze nosem, chłonął jej woń. Był teraz jeszcze bardziej zahipnotyzowany jej obecnością, niż wtedy, przy kąpieli w rzece. Poszedłby za tą dziewczyną, dokądkolwiek by chciała. Czuł, że należy do niej całkowicie, jak niewolnik, choć nigdy nie słyszał o niewolnikach.
Już wiedziała, że nie ucieknie przed tym. Już sama sobie szczerze wyznała, że wcale nie chce uciec. Znalazła niewielką, odludną łączkę. Usiedli razem na miękkiej trawie, tak, że jego biodro dotykało jej biodra. Była gotowa na wszystko, byle tylko przekonać się, jak to jest przyjąć do pochwy tak wielką męskość... Próbowała jeszcze o coś zagadywać, sama nie wiedząc, o co.
Nie odpowiadał, tępo patrząc w trawę przed sobą. Wciąż obawiał się, że ona znów zerwie się z krzykiem i ucieknie. Zapach dziewczyny wprawiał go w stan bliski zamroczeniu. Jego członek rozpychał połatane spodnie, aż bolało. Nie wiedział, czym jest to, co czuje, ani co z tym zrobić. Narząd, który w jego pojęciu służył wyłącznie do sikania, znowu w niezrozumiały sposób rósł i było to tyleż uciążliwe, co przyjemne... Poczuł, że dziewczyna trąca go w ramię. Nieśmiało na nią popatrzył, omal nie mdlejąc - słońce przeświecało przez jej blond włosy, jakby miała świetlisty welon wokół głowy. "Gorąco, nie?" - usłyszał jej głos. "No..." - wybąkał; istotnie, upał był niemały. "Może się rozbierzemy?" - spytała z uśmiechem. Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, jednym ruchem ściągnęła sukienkę. Zaraz potem pozbyła się majtek. Roześmiał się widząc, że prawie całe są mokre - myślał, że tylko malutkie dzieci moczą majteczki. Potem już się nie śmiał. Bezwolnie wlepiał wzrok w jej ciało, zachwyt odbierał mu mowę. "Ty też się rozbierz" - usłyszał. Niepewnie ściągnął koszulę. Policzki zapłonęły mu ze wstydu, kiedy zaproponowała, by zdjął spodnie. Obawiał się, że wystraszy dziewczynę swoim ogromniejącym... "Ach, to? - zaśmiała się, wskazując wydęte jego wzwodem płótno. - To normalne. Tak się zawsze dzieje z chłopakiem, kiedy dziewczyna mu się podoba". A więc to, co go zawsze tak kłopotało, nie było niczym nienormalnym? Poczuł ulgę.
Pomogła mu zdjąć spodnie. Już sam widok wielkiego penisa zmącił jej myśli w głowie. A kiedy doleciał do jej nozdrzy jego zapach - w pełni zdała sobie sprawę, że cała należy do upośledzonego chłopca; że może on zrobić z nią, co zechce. Niestety, przez dłuższą chwilę nie robił nic. Leżeli tylko obok siebie na trawie, patrząc jedno na drugie. "Chodź! - ponagliła go. - ...Nie, nie, chodź do mnie!" - dodała widząc, że chłopak chce wstać. "Ale jestem przy tobie!" - nie zrozumiał. Przyciągnęła go do siebie. Poczuła jego twardy wzwód na swym udzie; soki pociekły z niej jeszcze obficiej, aż pomiędzy pośladki, lekko drażniąc odbyt. Była teraz tak podniecona, że nawet źdźbła trawy zdawały się pieścić jej uda, pośladki, plecy... "Pocałuj mnie!" - poprosiła. Musnął wargami jej policzek. Przytrzymała głowę chłopaka. Zamknąwszy oczy, przywarła ustami do ust. "A teraz tu" - przesunęła jego głowę tak, by usta trafiły tuż pod ucho, a potem na szyję. Całował ją niezdarnie, dziecinnie, ale jej teraz to wystarczyło. Uszy wypełniał jej szum krwi, łomot tętna. Przesunęła go jeszcze niżej, tak aby dotknął ustami jej piersi. "Jak dzidziuś?" - zdziwił się, ale zaczął "ssać" sutek dziewczyny. Trzeba przyznać, że ta pieszczota wychodziła mu po mistrzowsku; najwyraźniej nie zapomniał odruchu z niemowlęctwa. Jej piersi przebiegł dreszcz, który spłynął niżej, na brzuch i jeszcze dalej... Poczuła silny skurcz pochwy. Wiedziała, że już dłużej nie wytrzyma, że to musi stać się teraz, zaraz. "Zrób to, proszę cię" - wyszeptała. "Ale co?" - nie zrozumiał. "To, co chłopak z dziewczyną, którą kocha" - spróbowała wyjaśnić. "Chcesz się znów całować?" - Oderwał usta od jej piersi. "Nie, to co robi z nią w łóżku... To znaczy na sianie, w stodole..." - plątała się. Pożądanie gmatwało jej mowę, a jasność myśli odebrało już dawno. "Chcesz spać?" - zdziwił się. O nie! Zatem w ogóle nie wiedział nic o tych rzeczach?! Kompletnie nie zdawał sobie sprawy, do czego może się przydać jego gigantyczny narząd?! Szukała w ogarniętej gorączką głowie jakiegoś wytłumaczenia, które by mógł pojąć. "No, zrób tak, jak piesek z suczką! - wymyśliła nareszcie. - Jak piesek z suczką, kiedy na nią włazi!" - dodała.
Aha, więc chce, żeby się pobawili? Zastanowił się. Ona rzeczywiście jest jak mała dziewczynka - moczy majtki, chce się bawić w pieski... Nieważne, był nią tak zauroczony, że mógłby robić z nią wszystko, co by tylko chciała. "No to stań jak suczka!" - powiedział wesoło.
Zawahała się. Słyszała o takiej pozycji przy stosunku, ale jakoś nie miała do niej na tyle przekonania, by spróbować, choć koleżanki opowiadały niestworzone rzeczy o rozkoszach, jakie może dać. Jednak skoro to jedyny sposób, żeby przekonać chłopaka do seksu... Posłusznie stanęła na czworakach, uwodzicielsko wypinając pośladki. "A teraz wejdź na mnie!".
Okraczył ją, przywierając bezwłosą klatką piersiową do jej pleców. To było przyjemne, jeszcze nigdy nie znalazł się tak blisko żadnej dziewczyny... Tuż koło swojej twarzy miał jej jasną głowę, blond włosy tak cudnie pachniały, że aż mroczyły, a gdy przybliżył do nich nos, połaskotały go po nim. Poruszył kilka razy biodrami, naśladując psie ruchy kopulacyjne. Nagle poczuł jej dłoń na końcu członka. Chwyciła go i wyraźnie wsunęła dokądś... w jakieś wilgotne miejsce, chyba to nie... Uczuł tę samą dłoń na pośladku, popchnęła go zachęcająco. Podążył za tym ruchem.
Aż krzyknęła. W jednej chwili wypełnił ją całą, do dna! Przez ułamek sekundy nie uświadamiała sobie, czym jest to nowe, nieznane uczucie przyjemności tak silnej, że niemal bolesnej. Zaraz zrozumiała. Dość znała anatomię, by pojąć, że to żołędź penisa uderzyła w szyjkę macicy. Dreszcz ogarnął całe jej ciało. Klatka piersiowa, skronie, nozdrza zawibrowały niby poruszone struny.
"To cię boli?" - zapytał troskliwie, gotów się wycofać. "Nie - jęknęła pod nim. - Dziewczyna tak... tak robi, kiedy jest jej bardzo, bardzo, bardzo dobrze... Rób to dalej, dalej!" - zawodziła błagalnie. Powtórzył ruch. Jego członek ciasno otulało wilgotne wnętrze dziewczyny. Poruszenie wywołało u niego przyjemność, więc poruszył się znów, a potem jeszcze raz, jeszcze, jeszcze, aż nie potrafił już przestać. "To tak się zabawiają te pieski! - pomyślał. - One wcale nie są głupie!".
Przed jej oczami tańczyły trawy i kwiaty poruszane lekkim powiewem, gałęzie świerków falowały jak morze... Nie, to ona falowała, to jej głowa bezwolnie wykonywała wahadłowy ruch, to jej plecy, nogi, ręce poddawały się rytmowi poruszeń chłopca. Każde jego pchnięcie wydobywało z jej gardła nowy jęk na granicy krzyku; na każde cofnięcie reagowała radosnym wyczekiwaniem. Nie panowała już nad oddechem, rytm wdechu i wydechu dyktowały ruchy rozpychającego ją penisa. Z każdym uderzeniem czuła na pośladkach dreszcze, które biegły dalej wzwyż, wzdłuż kręgosłupa, wypełniały płuca rozkosznym łaskotaniem, wypełniały piersi rozkosznym drżeniem... Cała była pod władzą jego rytmicznych pchnięć, pod ich dyktando pulsował jej odbyt, cewka moczowa i jeszcze ta jedna, ta najważniejsza teraz dziurka... Dziewczyna całkowicie zatraciła się w tym pulsowaniu, fale orgazmu zalały jej wnętrze, jej ciało, jej mózg, na długą, nieskończenie długą chwilę zagłuszając wszelkie myśli, tak, że cała stała się jednym wielkim szczytowaniem. Nie wiedziała, nie mogła wiedzieć, ile chwil upłynęło, zanim znów zdała sobie sprawę, kim jest, gdzie jest i że w ogóle jest... A on ciągle się w niej poruszał, jakby nigdy nic. Zatem trafił jej się skarb, o którym koleżanki marzyły, o którym snuły nieraz fantazje nad kieliszkiem wódki... Chłopak był "długodystansowcem"! Czekała na kolejną ekstazę, która już, już w niej wzbierała, pulsowała jej kobiecość, dreszcze niby mrówki przebiegały po pośladkach, plecach, piersiach, brzuchu, znów rosło w niej falowanie... I oto znowu na chwilę przestała istnieć, bo przez tę chwilę nie mogło istnieć nic prócz rozkoszy.
Chłopiec ruszał biodrami coraz szybciej, coraz mocniej. Już nie umiałby przerwać, choćby ta cudowna dziewczyna błagała go o to. Ale ona błagała, by nie przerywał. Jeszcze raz czuł na sobie jej skurcze, domyślał się, że i dla niej musi to być przyjemne, usłyszał, jak wydała z siebie jeszcze jeden jęk... i jego samego ogarnęła przyjemność, której dotąd nie znał. To uczucie miało w sobie coś z ulgi, coś z błogości, a może i coś z bólu... ale jeśli nawet, to nie oddałby tego bólu za nic - wolałby, żeby to trwało wiecznie. Dopiero później miał się przekonać, że w takich chwilach z jego członka tryska biała, gęsta substancja - dotychczas zdarzało mu się to jedynie przez sen. Teraz czuł tylko, że coś przez niego przechodzi, że od czegoś się uwalnia. Opadł piersią na jej plecy, przez moment nie mając siły na nic więcej. Jego penis powoli malał, aż całkiem wymknął się z dziewczyny. Oboje osunęli się na trawę i długą chwilę leżeli zwróceni ku sobie, oddychając coraz spokojniej. Chłopak sukcesywnie odzyskiwał zdolność racjonalnego myślenia - na tyle, na ile było mu ono dostępne - aż wtem coś sobie przypomniał. "O nie! - Walnął się pięścią w czoło. - Przecież mama mnie uczyła: nie zabawiaj się z dziewczynami! Bo twoje dzieci będą... tego... spóźnione, czy coś... Ale gdzie spóźnione? Może do szkoły?". Dziewczyna popatrzyła na niego uważnie. "To bez znaczenia - powiedziała i w tej samej chwili łzy napłynęły jej do oczu. - Ja i tak nie mogę... I tak nie mogę mieć dzieci" - dokończyła i słone strugi pociekły po policzkach. Chłopcu zrobiło się jej żal. Jego matka tak się nim cieszyła, tak go przytulała, całowała... I nawet kiedy na krótko pogniewała się na niego, to później znów głaskała go po głowie, całowała w policzki i uśmiechała się, taka szczęśliwa... A tej cudownej dziewczyny, tej najpiękniejszej ze wszystkich dziewczyny nigdy nie spotka taka radość? Jak by tu ją pocieszyć? "No nie martw się - poprosił. - Ja będę twoim dzieckiem, chcesz?". Ucałował ją czule w oba policzki, a potem... Potem na nowo zaczął udawać, że ssie pierś.
Rozczulił tym dziewczynę. "Widocznie - pomyślała - ile natura poskąpiła mu inteligencji, tyle wynagrodziła w uczuciach". W jego tępawych, wyłupiastych oczach nagle dostrzegła autentyczną troskę. A później, po jakimś czasie, zdała sobie sprawę, że jego usta, zapamiętale przysysając się do sutka, na nowo budzą w niej podniecenie. Tym razem nie było tak gwałtowne, jak poprzednio. Rosło powoli, mogła delektować się każdą kolejną przepływającą przez jej ciało falą, od maleńkich do coraz wyższych, coraz mocniejszych, zwiastujących jeszcze jeden sztorm. Spojrzała odruchowo na krocze chłopca - prącie znowu zakwitało! Przygarnęła go do siebie, głaskała po karku, plecach, tyłku, w końcu po mosznie. Zgodnie z jej przypuszczeniem, jądra miał nieproporcjonalnie małe, jak u kilkulatka. To też ją roztkliwiło, ale nie zgasiło w niej pożądania. "Zróbmy to jeszcze raz - rzekła - ale teraz tak!" - Rozłożyła ugięte nogi, przyciągając uda do piersi, by ułatwić mu penetrację. Ponownie poprowadziła koniec jego penisa, umieszczając go w sobie.
Już wiedział, jak to robić. Znowu poruszał się w znanym już sobie, miłym wnętrzu dziewczyny. Po paru minutach takich ruchów niespodziewanie coś zaświtało mu w głowie. Pojął to, co nieraz widywał, podglądając miejscowe pary w stodole. Aha, to po to chłopcy kładą się na dziewczynach! "Czy to jest... jebanie?" - zapytał, nie przerywając.
"Tak! - wybełkotała, znów ogarniana falami nadchodzącej przyjemności. - Jebanie... Pieprzenie... Pierdolenie... Ruchanie... - wyrzucała z siebie w rytmie jego pchnięć. - Walenie... Dupczenie... Pukanie... Posuwanie... Bzykanie... Pipkowanie... Rżnięcie... Grzmocenie... - Ciągnęła tę seksualną litanię, która jeszcze bardziej ją podniecała, przybliżając to, co i tak musiało przyjść. - Spółkowanie... Stosunek... Kopulacja... Seks... Kochanie..." - więcej nie mogła już mówić, bo oddech ponownie przestawał jej być posłuszny, i tylko jęczała, wzdychała, i tylko jej stopy, skrzyżowane nad plecach chłopaka, ponaglały go do jeszcze mocniejszego ruchania, dupczenia, pukania, kopulacji, i tylko jej piersi kołysały się w rytmie bzykania, jebania, walenia, stosunku, aż utonęła w błogim pulsowaniu, doszła. On tym razem doszedł dopiero, kiedy szczytowała po raz czwarty.
- Ale byłyśmy głupie! - szepnęła miejscowa dziewczyna do drugiej, razem z nią schowanej w krzakach nieopodal. - Oby tylko nie zabrała go ze sobą!
- Oby tylko zabrała go ze sobą! - szepnął miejscowy chłopak do drugiego, razem z nim ukrytego w koronie topoli za rzeką, skąd obserwowali wszystko przez poniemiecką lornetkę wojskową. - Inaczej żadna dziewczyna już na nas nie spojrzy!
Spełniło się życzenie chłopców.
Później, już w mieście, koleżanki nieraz wypytywały ją, po co taka inteligentna dziewczyna, najlepsza absolwentka z całego roku, trzyma w domu "takiego imbecyla". Zawsze wtedy milczała przez moment, po czym, tajemniczo uśmiechnięta, mówiła:
- Nie powiem, bo jeszcze któraś z was mi go ukradnie!
Kolegom na podobne pytania odpowiadała z równie nieprzeniknionym uśmiechem:
- Intelekt to nie wszystko...




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Pisatiel

Mojej Najdroższej dziękuję za fachową konsultację, niezbędną przy pisaniu "kobiecych" fragmentów tekstu!


Komentarze

Bella25/05/2020 Odpowiedz

Dziwne, aczkolwiek ma w sobie coś co naprawdę podnieca! Czekam na kolejne opowiadania...

Pisatiel28/05/2020 Odpowiedz

Cieszę się, że się podoba! Zapraszam do przeczytania (i ewentualnej oceny) moich wcześniejszych tekstów.

KotoOrka 30/05/2020 Odpowiedz

Bardzo dobre opowiadanie.Czekam na więcej takich :))


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach