Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Dodatkowa praca i problem z kluczami

W czasach po studenckich bardzo dużo pracowałem, żeby kupić sobie wymarzone mieszkanie. Nie mówię oczywiście o odłożeniu gotówki, aby kupić mieszkanie, a o zgromadzeniu środków na 20% wkład własny. Mniej więcej ok 60-70 tys. zł. Większość banków daje wtedy lepsze oprocentowanie niż w przypadku tych najniższych 10% (można zaoszczędzić nawet 100 tys. zł). Plan był taki – pracować na maksa przez 2-3 lata, nawet po 14 godzin dziennie z weekendami na dwa etaty i kupić to mieszkanie, żeby w końcu wyprowadzić się z domu rodzinnego, w którym ciągle mieszkałem. Może się wydawać głupie, że mężczyzna powyżej 25 roku życia mieszka z „mamusią” jak to się często pisze na różnych forach, portalach czy nawet kwejku. Pochodziłem z rodziny, gdzie nie było możliwości, żebym dostał od rodziców te pieniądze - sam zresztą uważam, że nie jest to ich obowiązek (mówiąc rodziców mam na myśli moją mamę, ojciec to bezrobotny alkoholik, który ma dwie lewe ręce).  Poza pracą, z którą wiązałem przyszłość (w branży IT) podjąłem się dodatkowej w sieci sklepów z odżywkami na kulturystów. Praca prosta i godziny też mogłem dostosować tak, aby nie kolidowało to z moim podstawowym źródłem dochodu. Klientów było mało, ale jak już wpadał jakiś koksik to brał suplementów za kilka stów. Praca niestety była rozmieszczona w kilku lokalizacjach w mieście, a ja jako pracownik na umowę zlecenie musiałem pracować tam, gdzie akurat mnie potrzebowali. Ponieważ fluktuacja pracowników była tam duża to często dostałem godziny i często zmieniałem lokale. Po 8 miesiącach znałem już wszystkie lokale i klientów. Poza dwoma stałymi pracownikami kadra zmieniała się praktycznie non-stop. Wynikało to bardziej z podejścia milenialsów niż samej pracy. Tutaj szefa praktycznie nigdy nie było, czasem tylko zadzwonił czy trzeba coś kupić ze środków do dezynfekcji albo jakieś papierowe ręczniki. Zgadzała się kasa, zgadzał się stan towaru i wszystkie raporty to człowieka praktycznie nie było. Jedyne do czego można się przyczepić to paskudne czerwone koszulki polo z logo firmy, które musieliśmy nosić w czasie pracy.

W piątek jak zawsze wysłałem do szefa dyspozycję na przyszły tydzień i czekałem, aż dostane informacje czy będą jakieś godziny czy nie. Po kilku chwilach dostaje sms:

Witam, Pana grafik na tydzień 01.05-07.05

- poniedziałek – brak

- wtorek – brak

- środka – brak

- czwartek – 17:00-21:00 punkt ul. Kalwaryjskiej

- piątek – 17:00-21:00 punkt ul. Św. Tomasza 

- sobota 9:00-21:00 punkt w Galerii

- niedziela 9:00-21:00 punkt w Galerii.

Spoko, czyli będę miał co robić, a przez pierwsze dni tygodnia tylko krótkie dniówki, ponieważ jedynie 8 godzin z pierwszej pracy. Trochę odpocznę.

W czwartek zgodnie z grafikiem obstawiałem punkt przy ul. Kalwaryjskiej, malutki pierdolniczek może z 12m2. Klientów przez długi majowy weekend żadnych, więc oglądałem „Nie zadzieraj z fryzjerem” na Netflixie. Głupią komedię, do której mam jednak sentyment. Gdzieś ok godziny 20:00 dostałem wiadomość na służbowego Whatsappa – cześć, tutaj Monika z Zamkowej, jutro mam zmianę na ul. Kalwaryjskiej i pasuje się umówić, żebyś mi przekazał klucze, dasz radę dziś od razu po pracy? – Zamkowa to nasz kolejny punkt, ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć żadnej Moniki. Była tam jakaś laska, którą pamiętałem jak przez mgłę, ponieważ dawno jej nie działem. Była też bardzo przeciętnej urody, a okulary miała prawie jak Stępień z „13 Posterunku”. Gdyby używała kontaktów to wyglądałaby dużo korzystniej. Ponieważ nie pamiętałem jak ma na imię to uznałem, że chodzi właśnie o nią. – Oboje kończymy o 21 to może spotkajmy się w centrum pod pomnikiem Kościuszki o 21:30? – odpisałem, zakładając, że dziewczyna się zgodzi, ponieważ miała tam bezpośrednie połączenie autobusowe. Przez kilka minut czekałem na odpowiedź, która wreszcie nadeszła – Wiesz co, mogę się trochę nie wyrobić, będę tam na 21:50. Pasuje? – kurwa! – rzuciłem sobie pod nosem, ponieważ nie dość, że po pracy nie jadę w stronę domu tylko nadrabiam to jeszcze będę musiał na laskę czekać. Niestety klucze do lokalu miałem tylko ja i wiedziałem, że łaski nikomu nie robię, a rano trzeba otworzyć sklep – Ok, poczekam. Postaraj się tylko nie spóźnić – napisałem. W odpowiedzi dostałem krótkie „ok, do zobaczenia” i wróciłem do pracy. Z racji tego, że mam średnią pamięć to do monitora przypiąłem sobie małą samoprzylepną kartkę z informacją, że muszę jechać zawieźć klucze. W przeciwnym razie mógłbym radośnie wsiąść na rower i pojechać do domu.

Wybiła 21:00, policzyłem kasę, porobiłem wszystkie raporty, wyłączyłem sprzęt i posprzątałem. Przed wyjście uruchomiłem jeszcze alarm. Kartka na monitorze faktycznie zrobiła robotę, ponieważ po zamknięciu drzwi od razu ustawiłem azymut na miejsce spotkania. Ponieważ jechałem na rowerze to zajęło mi to mniej niż 10 minut. Teraz przede mną ponad 40 minut czekania. Super kurwa.  „The Cure – The Funeral Party”, „Disturbed – Down With The Sickness”, “Lotte Kestner – True Faith” czy “Childish Gambino – Redbone” umiliło mi troche chwilę w tym zawieszniu. Czas powoli mijał, a ja zdałem sobie sprawę, że nie mam numeru telefonu do tej dziewczyny, a nasz punkt spotkania jest mocno orientacyjny i jak źle wyjdzie z autobusu to będziemy się szukać. Moja złość jeszcze się tylko spotęgowała, ponieważ byłem już mocno zmęczony (od zawsze nienawidziłem ten system wymiany kluczy, który wynikał z zapisów w umowie z ubezpieczyciele, z której wynikało, że może być tylko określona liczba par kluczy na dany punkt). Pracę tego dnia zacząłem o 8 rano, a powoli dochodziła już 22, a ciągle technicznie pracowałem i nie byłem w domu. Zacząłem baczniej obserwować nadjeżdżające autobusy w poszukiwaniu znanej mi dziewczyny. Nadjechały już cztery, a panny jak nie było tak nie ma. Wybiła już 22, nadjechał kolejny. Wychodzą ludzie, a koleżanki z pracy dalej nie widać. Filtrowałem pasażerów jak T-800 z filmów o Terminatorze, aż nagle – WOW, ale super dupa – pomyślałem w ułamku sekundy, jak tylko przed moimi oczami pojawiła się przepiękna dziewczyna, która jako jedna z ostatnich wyszła z autobusu. Stanęła trochę z boku przystanku, z dala od innych osób. Była to młoda, wyglądająca na 23-25 lat, bardzo wysportowana dziewczyna, o pięknych rudych włosach, które sięgały jej do barków. Ubrana była w bardzo dopasowane ciemnogranatowe jeansy oraz czerwoną koszulkę polo, którą miała schowaną do spodni. Wszystko zgrywało się idealnie, ponieważ brzuszek miała płaściutki. Cały obraz spinały czarne buty na koturnie, w których miała schowane nogawki. Nie będę ukrywał, ale patrzyłem się na nią jak sęp, który na pustyni wypatrzył swoją ofiarę. Całkowicie zapomniałem o mojej koleżance z pracy, której miałem oddać klucze. Nagle ruda laseczka odwróciła się w moim kierunku i pokazała na mnie palcem. Pierwsza reakcja to ucieczka ze wzrokiem, ponieważ lustrowałem ją z góry na dół jak jakiś zboczeniec. Po chwili jednak znowu wróciłem wzrokiem na tę piękność. Ku mojemu zaskoczeniu dystans, który nas dzielił zmniejszył się o połowę i skracał się z kolejną sekundą. Ewidentnie szła w moim kierunku. Kiedy dzieliło nas mniej więcej 4-5 metrów, zauważyłem, że na jej koszulce polo jest logo firmy, w której pracuje. Wtedy doszło do mnie, że to jest dziewczyna, na którą czekam, a tamta, o której myślałem nigdy się nie pojawi. – Tak mi się wydawało, że to jest koszulka firmowa, ale ponieważ stałaś tyłem do mnie to nie byłem pewien – rzuciłem szybko, żeby się wytłumaczyć dlaczego tak się na nią patrzyłem. Wydawało mi się nawet, że taka wymówka miała ręce  i nogi – Cześć, jestem Monika – uścisnęliśmy sobie dłonie. Mogłem się jej teraz bliżej przyjrzeć, miała piękne duże oczy, których koloru przez półmrok panujący na zewnątrz, nie mogłem dostrzec. Uśmiechnęła się do mnie jak aktorka z reklamy Colgate. – Bałam się, że się nie znajdziemy, ponieważ w autobusie przypomniałam sobie, że nie wzięłam od Ciebie numeru telefonu. Całe szczęście, że też masz na sobie czerwoną koszulkę firmy – wreszcie zrozumiałem dlaczego mnie zauważyła – tak tak, też się o to bałem. Ale się udało. Jesteś nowa prawda? Przez cały czas myślałem, że przyjdzie ktoś inny, Twoja koszulka dopiero Cię zdradziła – ciągnąłem swoją wymówkę. – Tak, pracuje dopiero od tygodnia. Strasznie nie podoba mi się ten system z tymi kluczami. Jestem nowa w mieście i naprawdę czasem jechać przez pół Krakowa tylko po to, żeby odebrać klucze jest bardzo męczące, tym bardziej, że to takie duże miasto. – rzuciła z prawdziwym grymasem na twarzy. Kupiła też chyba moja bajeczkę, więc prawdopodobnie nie wyszedłem na zboczeńca. Wręczyłem jej klucze. – Słuchaj tam w punkcie jest problem z jakimś monitorem, nie chce się odświeżać i pokazuje cały czas jedną treść. Zgłosiłem to do zespołu IT, jutro się tym zajmą. – powiedziałem do niej, tylko po to, żeby przerwać ciszę, która na chwilę zapanowała. – Ok, dziękuję. -  widziałem, że oboje byliśmy zmęczeni, więc się grzecznie pożegnałem – Witaj w firmie Monika i do zobaczenia następnym razem.

- Dziękuję, do zobaczenia.

Tak się rozstaliśmy. Przynajmniej teoretycznie, ponieważ myśli o mojej nowej koleżance towarzyszyły mi już przez resztę wieczoru. Takiej piękności dawno nie wdziałem, przypominała mi młodą  Angie Everhart, miała może bardziej dziewczęce rysy twarzy. Jej wspaniała figura podsycała tylko moje fantazje. Pracowałem tam już kilka miesięcy, ale takiego kopa jakiego dostałem teraz, żeby tylko iść do mojej drugiej pracy nie miałem nigdy. Zastanawiałem się, co mogę zrobić, żeby znowu na nią wpaść, może w moim okienku, kiedy nie będę miał pracy podejdę do jej lokalu i z jakąś głupią wymówką? Ale jaką? Zaraz, zaraz – przecież nie masz dostępu do jej grafiku, nie wiesz na jakim będzie punkcie – od razu pomyślałem. Cholera wiem! Wiem, że jutro będzie na Kalwaryjskiej, ponieważ sam dałem jej klucze. – ok, ale co z tego, skoro też będziesz w pracy – od razu sam ostudziłem swoje zapędy. Ciśnienie lekko ze mnie zeszło, ponieważ wiedziałem, że nie mam żadnego pomysłu, ani wpływu. Pewnie jak ją spotkam, o ile ją spotkam, będzie to tak samo jak za pierwszym razem, przez przypadek. Ktoś będzie chory, gdzieś będzie trzeba zawieść klucze itp.

Następnego dnia nie myślałem już o swojej nowej koleżance. Wziąłem się do pracy od rana, najpierw pierwszy etat, później pół godziny przerwy, akurat na obiad, i biegiem do drugiej. Tym razem na Św. Tomasza. Sytuacja od wczoraj nic się nie zmieniła, klientów dalej nie było. A ja z nudów trochę dostawałem już korby. Nagle wpadł mi do głowy plan. Plan genialny, ale zarazem prosty jak myśl debila. Włączyłem służbowego Whatsappa, otworzyłem prywatne okno konwersacji i napisałem na punkt, w którym siedziała ta ruda piękność. – Hej, nie wiem czy Ci wczoraj mówiłem, ale jest tam jeden monitor, który nie chce się odświeżać i pokazuje cały czas jedną treść. Zgłosiłem to do zespołu IT, mieli się tym dziś zająć. – doskonale pamiętałem, że jej o tym mówiłem.

- Tak zajęli się tym i już wszystko działa. -  odpisała.

Miałem teraz dwa wyjścia, pierwszy scenariusz to napisać do niej jakieś „co tam?” lub coś w tym stylu, ale to zdradziło by moje zainteresowanie nią, a to jest podstawowy błąd. Drugim scenariuszem, było czekanie. Sprawdzić czy może ona nie jest zainteresowana mną. Ktoś kto na pewno nie będzie zainteresowany to nic nie napisze, poza tym służbowym, co już musi. Wiedziałem doskonale, że też nie ma klientów i na pewno się nudzi. Wybrałem więc scenariusz drugi i czekałem. Trzydzieści minut, czterdzieści, godzina i tak dalej. Straciłem nadzieję, że już do mnie napisze, kiedy na godzinę przed zamknięciem lokali nagle na czacie pojawiły się falujące trzy kropki „…” znak, że coś pisze. – BIERZE!! – pomyślałem sobie od razu jak jakiś wędkarz, który czeka, żeby ryba wciągnęła spławik pod taflę wody. Z emocji aż mnie poderwało z krzesła. Po chwili od razu opadłem na fotel i jak zaczarowany wpatrywałem się w falujące kropki, które za chwilę miały się zamienić w tekst.

- Masz jakiś klientów? – zapytała.

Wzięła! Z dumą obwieściłem sam sobie. Strategia się opłaciła, teraz to ona była w defensywie.

- Nic, pusto. Siedzę sam. A u Ciebie jak?

- Siedzę sama L i już umieram z nudów. – tak jak przewidziałem. Mushu ty geniuszu!

- Mi też nudno. I jak Ci się podoba w naszej firmie? – rzuciłem pierwsze pytanie na rozgrzewkę.

- Bardzo fajnie, nie wiele się tutaj dzieje to mam czas rysować.

- Rysować?

- Tak, chciałam się w Krakowie dostać do Akademii Sztuk Pięknych, ale mnie nie wzięli. Będę próbować w następnym roku, wiem gdzie zrobiła teraz błędy i to naprawię. Problem bardziej polega na tym, że moi rodzice o tym nie wiedzą i płacą mi cały czas za mieszkanie i drobne kieszonkowe. Żeby nie wracać do siebie na wieś i też nie siedzieć bezczynnie to znalazłam sobie pracę.

- Nie wiem czy to jest dobry pomysł nie mówić swoim rodzicom, lepiej się przyznać.

- Też tak myślałam, że ale trochę nakłamałam i historia poszła trochę za daleko.

Byłem zaskoczony tym jak otwarta wobec mnie była. Rozmawiało mi się z nią bardzo przyjemnie i na luzie, zupełnie inaczej niż z tymi księżniczkami z Tindera „musisz na mnie zasłużyć”, „mnie trzeba zdobyć” itp. A urodą wcale nie były bliskie Monice. Pomyślałem sobie, że jest to piękna i normalna dziewczyna. Z perspektywy czasu wydaje mi się też, że mogłem myśleć wtedy kutasem.

- Długo mieszkasz w Krakowie?

- Od kilku miesięcy, rok temu miałam maturę i od nowego roku chciałam się przenieść na studia, ale się nie udało L - odpowiedziała. Dopiero teraz do mnie dotarło jaka ona jest młoda. Miała maksymalnie 20 lat, co dawało minimalnie 7 lat różnicy. Wyglądała bardzo kobieco jak na swój młody wiek. Chociaż czy 20 lat to tak mało z drugiej strony?

- A Kraków Ci się podoba?

- Tak, tylko jestem tutaj całkowicie sama, nikogo tutaj nie znam. – BINGO! Pomyślałem od razu. - Znasz mnie! -  zacząłem nęcić.

- Hihi no masz rację, znam Ciebie. A Ty, co tutaj robisz, lubisz tę pracę? -  zacząłem jej opowiadać o tym, że pracuje na dwa etaty, chcę sobie kupić mieszkanie i jakie studia skończyłem. Z nieukrywanym zaciekawieniem zadawała kolejne pytania, co sprawiało mi w sumie super zabawę. Naprawdę mocna różnica od zdawkowych odpowiedzi na tinderze, gdzie prawie każda konwersacja wydawała mi się zawsze wymuszona. Tutaj ta dziewczyna naprawdę chciała się coś o mnie dowiedzieć, prowadziła ze mną rozmowę.

Tak zleciała nam ostatnia godzina pracy.

- Kurcze 21:00, trzeba zamykać, rób sobie raporty i zmykaj do domku – napisałem. Sam miałem zrobić to samo.

- Faktycznie, ale zleciało! Już biorę się do pracy!

Oboje zliczyliśmy pieniądze, przygotowaliśmy raporty, pewnie też posprzątaliśmy nasze lokale.  Wróciłem do komputera i zauważyłem, że dostałem kolejną wiadomość od Moniki.

- Całe szczęście, że koniec, jestem taka głodna, a nie mam nic w domu. – napisała do mnie dwie minuty temu, a użytkownik ciągle był dostępny mimo, iż oboje już powinniśmy zamknąć nasze lokale. Zacząłem się zastanawiać czy przypadkiem nasze role nie zaczęły się odwracać i to ona nie zaczęła zarzucać przynętę. Pewności nie miałem, ale w sumie nie miałem nic do stracenia. Pomyślałem, że dzióbnę, cokolwiek mi rzuciła na haczyku. – Wiesz co, ja też jestem głodny. Może skoczymy do centrum teraz na jakieś jedzenie z foodtracków? Mają tam jakieś zapiekanki, kiełbaski czy burgery. Masz ochotę? – rzuciłem i czekałem. Ponownie pojawiły się falujące kropki „…”, które za chwilę miały wydać wyrok, niczym Rzymski Cezar w Koloseum. – Pewnie, bardzo chętnie -  fuck yeah!! Udało się. W następnej wiadomości ustaliłem szczegóły i tym razem dla pewności wymieniłem się numerami telefonów.

Zamknąłem lokal i natychmiast udałem się na miejsce spotkania.

Dojechałem tam w ciągu 15 minut, ale Moniki jeszcze nie było. Dało mi to czas na to, żeby ochłonąć i dojść do siebie. Poprawiłem włosy i czekałem.

Po kilku minutach wyłoniła się zza rogu, z którego przewidziałem, że może wyjść. Ubrana podobnie, tylko zamiast butów na koturnie, wygodne trampki, a granatowe jeansy zastąpiły całkowicie czarne, równie opinające jak poprzednim razem. Kurwa te jej rude włosy. Jak ona wyglądała, absolutnie zniewalająco. Przez 50 metrów, która miała do pokonania, nie było nawet jednego mężczyzny, który by się za nią nie obrócił. Obracali się nawet ci, co szli pod rękę z inną dziewczyną. Jednemu się nawet za to oberwało. Ona się zbliżała jakby w zwolnionym tempie. Mogłem ją podziwiać i podziwiać. Wreszcie szeroki uśmiech – Cześć, długo na mnie czekasz? – nie czekałem długo, ale jakbym musiał to poczekałbym całe życie. – Nie, dopiero co przyjechałem. To na co masz ochotę? Chyba, że chcesz zdać się na mnie i moje doświadczenie? – powiedziałem i puściłem do niej „oczko”.

- O chętnie, zdam się na Twoją łaskę. – zaczęła chyba flirtować. Ale nie wykorzystałem okazji i powiedziałem coś w stylu „to zapraszam” czy coś.  Poszliśmy na zapiekanki, które są oficjalnie wpisane w przewodnik po mieście. Ogólnie mówi się, że każdy przynajmniej raz powinien tam zjeść, a że nie była to też żadna randka tylko szybki wypad, żeby coś przegryźć to wydawało się idealne. I było. Monika była zachwycona. Zjadła swoją, kiedy ja jeszcze byłem w połowie.

- Brawo, ale musiałaś być głodna. Smakowało?

- Tak bardzo, u mnie takich nie było. Ty masz jakąś inną, z czym?

- Z kurczakiem i grillowanym oscypkiem.

- Mogę spróbować?

Trochę zaskoczony prośbą, chciałem dać jej ugryźć od strony, gdzie jeszcze nie gryzłem. Monika wzięła jednak moją zapiekankę i ugryzła od strony, od której ja sam jadłem. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ znałem dziewczynę tak naprawdę kilka godzin, a traktowała mnie jakbyśmy się znali bardzo dobrze i byli ze sobą blisko.

- Pyszna! – Odpowiedziała wyraźnie zauroczona, ciągle przegryzając kawałek, który miała w ustach.

Było w niej coś uroczego. Mogłem na nią patrzeć bez przerwy. Nogi mi miękły, a sam chciałem, żeby ta chwila trwała trochę dłużej. Niestety tak nie było. Zjedliśmy i udaliśmy się w kierunku przystanku autobusowego, z którego Monika mogła pojechać do domu. Byłem na rowerze, więc autobus odpadał, poza tym i tak miałem w inną stronę. Pozostało nam wspólnie kilkaset metrów plus czas do przyjazdu autobusu.

Szliśmy razem powoli.

- Dziękuję Ci za te zapiekanki, było pyszne. -  podziękowała mi Monika.

- Przestań, było mi bardzo miło. Jestem do usług.

- Naprawdę?

- Pewnie, że tak. Jak będziesz chciała to powtórzyć to wyślij mi sms i jak nie będę akurat w pracy, co w moim wypadku jest 30% do 70% to chętnie z Tobą pójdę.

- Podziwiam to, że tak pracujesz. A jak będziesz miał czas to chętnie się umówię na zwiedzanie Krakowa. Jestem tutaj samotna i miasta też w ogóle nie widziałam.

- Mam mnóstwo ciekawych miejsc, które chciałbym Ci pokazać – oj wiele chciałbym Ci pokazać, pomyślałem sobie w głowie. W głowie jestem bardzo prostym człowiekiem…

- W takim razie nie mogę się doczekać.

 Jak to moje szczęście, autobus podjechał od razu, a ona po krótkim „Do zobaczenia” wskoczyła do środka i odjechała, zaraz po tym jak piękne rude włosy zniknęły zaraz za zamkniętymi drzwiami . Całkiem nieźle – pomyślałem sobie. Wczoraj myślałem jak się do niej zbliżyć, a dziś miałem ją na wyłączność. Ciągle nie wiedziałem czy jest mną zainteresowana w „ten” sposób, ale pewnie niedługo się przekonam.

Mimo, że miałem do niej numer telefonu, uznałem, że nie będę nic pisał. Monika też miała kontakt do mnie i zastosowałem tę samą taktykę, co za pierwszym razem. Poczekałem. Raz się udało, może uda się znowu. Najwyżej jak zobaczę, że nie przynosi to oczekiwanych rezultatów to zmienię plan. Minął tydzień, a ja sobie plułem w brodę. Nie mogłem zapomnieć o Monice, telefon sprawdzałem właściwie non stop. Cisza. W całej tej sytuacji, zrozumiałem też jaki jestem głupi. W gąszczu pytań, które jej zadałem, nie zapytałem się jej jak ma na nazwisko, więc nie mogłem nawet sprawdzić profilu na facebooku, żeby ja lekko postalkować i dopowiedzieć się coś więcej. Jak mogłem być taki głupi i całkowicie o tym zapomnieć? Z drugiej strony ona też mnie o to nie zapytała, więc machnąłem ręką.

Do końca tygodnia nie dostałem żadnej wiadomości. Wysłałem ponownie moją dyspozycje do szefa na następny tydzień. Ku mojemu zaskoczeniu nie dostałem żadnych godzin. – No kurwa. – teraz nawet w pracy jej nie zobaczę.

Przy wtorku zacząłem już powoli myśleć, że przyjąłem błędną taktykę, ale postanowiłem pociągnąć temat jeszcze chwilę.

PRZEŁOM.

W środę popołudniu nastąpił przełom. Monika wysłała mi wreszcie sms.

- Oferta dalej aktualna? Pracujesz w tym tygodniu czy weźmiesz mnie na obiecaną wycieczkę?

- OOoo moja droga! Ty to masz jednak szczęście, jestem wolny cały tydzień, ponieważ nie dostałem żadnej godziny. Kiedy chcesz się umówić? – zaraz po wysłaniu żałowałem takiej głupiej wiadomości. Ale już tak mam. Najpierw piszę, później wysyłam, potem czytam, a na końcu żałuję.

- A teraz? – zapytała w sekundę później. Pewnie maleńka, że teraz.

- Bardzo chętnie, napisz mi swój adres to podjadę samochodem i Cię odbiorę.

Dostałem adres i ustaliłem, że będę do 40 minut. Musiałem się lekko ogarnąć. Zgodziła się.

Na miejscu byłem na czas, podjechałem moim czarnym Audi A3, które kupiłem sobie dwa lata temu.

Wysłałem sms  o treści – jestem, zapraszam na dół.

W odpowiedzi dostałem – nie jestem jeszcze gotowa, chodź na górę. Numer mieszkania to 12.

Jak powiedziała tak zrobiłem, mieszkanie było na 4 piętrze, więc trochę się zmachałem wbiegając po schodach. Zapukałem do drzwi. Otworzyła Monika, która zaprosiła mnie do środka. Była ubrana w zwykłe szare dresowe spodnie, białą koszulkę i kapcie.

- Zaraz się ogarnę i możemy iść – powiedziała. Sam tylko kiwnąłem głową. Mieszkanie to była mała kawalerka, która składała się z jednego pokoju, który zarazem był sypialnią, łazienki oraz małej kuchni. Usiadłem na skraju łóżka i zacząłem czekać. Po chwili Monika wróciła z kuchni z dwiema szklankami lemoniady domowej roboty (woda + cytryna + cukier + liście mięty). Wręczyła mi jedną szklankę, swoją postawiła na stoliku obok i usiadła bardzo blisko mnie. Spragniony swoim biegiem na 4 piętro, opróżniłem szklankę wręcz natychmiastowo. Po odłożeniu pustego szkła na stolik, zauważyłem, że Monika wypatruje się we mnie z uśmiechem. – Jesteś gotowa? – zapytałem, wiedząc, że nic nie zmieniło się w jej wyglądzie. Wyglądała zresztą tak jakby nigdzie się nie wybierała.

Przysunęła się do mnie bliżej, nasze uda stykały się teraz na całej długości. – Jestem taka samotna. – powiedziała i położyła swoją dłoń na wewnętrznej stronie mojego uda. – Dziś nie potrzebuje przewodnika. Potrzebuje mężczyzny. – jej ręka zaczęła się przesuwać w kierunku mojego krocza. – Potrzebuje mężczyzny – powtórzyła raz jeszcze. W tle z głośników komputera leciał utwór „Nuages – closer”. Przyszedłem tam właśnie po to, ale myślałem, że faktycznie będziemy razem zwiedzać miasto, ale taki rozwój wydarzeń wcale mi nie przeszkadzał. Monika ciągle wpatrywała się we mnie oczekując mojej reakcji. A mogła być ona tylko jedna. Kurwa jej piękne rude włosy. Powoli zbliżałem się do niej, nie tracą nawet na chwilę kontaktu wzrokowego. W dosłownie ostatnim momencie oboje zamknęliśmy oczy, a nasze usta spotkały się w pocałunku. Nasze ciała przysunęły się do siebie jeszcze bliżej. Moje dłonie zawędrowały na jej twarz, którą delikatnie głaskały. Nasz pocałunek powoli stawał się coraz bardziej namiętny. Do zabawy włączyły się nasze języki, a temperatura zaczęła powoli rosnąć. Jedną z dłoni oderwałem od twarzy i przeniosłem na jej pośladek. Zdecydowanym ruchem ręki zasugerowałem mojej koleżance, jak chce żeby ułożyła swoje ciało w względem mojego. Usiadła na mnie zgodnie z moją wolą. Lekkim odepchnięciem, tym razem to Monika pokazała mi, że chce abym się cały położył na plecach. Ledwo zdarzyłem się ułożyć, a Monia już ściągnęła przez głowę swoją białą koszulką. Jej piersi były ubrane w biały staniczek, który po kilku sekundach również wylądował na podłodze odsłaniając piękne piersi z różowymi sutkami. Miałem mieszane uczucia, że moja kochanka nie pozwala mi sama rozpakować mojego prezentu. Byłem jednak zachwycony widząc jej nagie piersi, na które opadały jej ogniste włosy. Monika schyliła się do mnie i ponownie odnaleźliśmy się w pocałunku. Dłońmi delikatnie drapałem ją po plecach. Jej ogniste włosy opadały na moja twarz. Lizaliśmy się kilka chwil, kiedy zdecydowałem, że teraz ja chcę być na górze. Przewróciłem się z Moniką jednym płynnym ruchem, teraz to ona leżała na plecach, a ja miałem wszystko ponownie pod kontrolą. Tak jak lubię. Pocałunki oderwałem od ust Moni, nie przestając jednak tej pieszczoty, schodziłem niżej. Przez szyję, do jej piersi przy których zatrzymałem się na dłużej. Ssałem jej sutek, uwalniając małe ładunki śliny, które ściekały z jej cycuszka. Jednym, ostatnim machnięciem języka po jej piersi, postanowiłem schodzić dalej. Całowałem jej brzuch i lizałem pępek. Miała taki piękny pępek. Podczas moich zabaw z brzuszkiem Moni, szybko i sprawnie ściągnąłem dresowe spodnie, które trzymały się jedynie na gumce. Żadna przeszkoda. Majteczki miała również białe jak jej staniczek. Od razu się ich również pozbyłem. Rozchyliłem nogi mojej koleżanki, mocno docisnąłem je do łóżka, dając jej do zrozumienia, że chcę, aby w takiej pozycji zostały. Monika zrozumiała, ponieważ nie drgnęła nawet o centymetr. Wreszcie muszelka czekała, aż zacznę ją pieścić. Łapczywie zanurkowałem między uda Moni. Zacząłem jednak powoli, delektując się nowopoznanym smakiem mojej kochanki. Cierpliwie i uważnie przyglądałem się reakcją jej ciała na moje kolejne liźnięcia, pocałunku czy ssanie. Mój zarost powoli nasiąkał sokami, które tryskały z cipki. Zlizywałem, co mogłem. Nic nie mogło się zmarnować. Wreszcie wtedy dopiero zauważyłem jaką kochanką jest Monika. Do tej pory moje kobiety akcentowały seks delikatnymi pojękiwaniami. Na grę wstępną i pocałunki po szyi Monika reagowała podobnie, ale im bardziej rozumiałem czego potrzebuje oralnie, tym bardziej jej reakcja się wzmagała. – Pieeeść mnie, proszę! Tak właśnie tak, o tam! Tak AAAAAAaaaa! – jej jęknięcie z krzyku płynnie przechodziło prawie do półszeptu, aby znowu wybuchnąć wraz ze skurczem jej ciała, który wypychał jej cipkę ku mojej twarzy, zupełnie tak jakby chciała, żebym sięgał moim językiem głębiej i głębiej. – Właśnie taaak! – krzyczała, kiedy jednocześnie rękami szarpała mnie za włosy. Czułem, że jest już blisko, a ja chciałem jej sprawić przyjemność. Czułem prawdziwą satysfakcję, że tak intensywnie reagowała na moje ruchy języka. Aby wzmocnić przyjemność Moniki, włożyłem jej dwa palce do cipki i powoli zacząłem ją palcować. Po kilku sekundach, moje ruchy stały się bardziej zdecydowane. Pracowałem całą ręką, nie zapominając o języku, który miętosił jej łechtaczkę. Monika rzucała się po łóżku – Kuuuurwaaaa! AAAAAaaaa O Kuuurwaaa! Taak, tak, tak! – krzyczała. Sam ledwo zgrywałem pieszczoty oralne z palcowanie. Byłem już nastawiony tylko i wyłącznie na jej orgazm. Nie odpuszczę, dopóki Monika nie rozleci się na miliony kawałków, chcę wtedy obserwować jej cipkę. Reakcję jej ciała podczas miłosnego uniesienia. Szybki ruch ręki i długo czekać nie musiałem. Monika mocno wypuściła z ust powietrze, ale nie miała sił, aby nabrać go ponownie. Zrobiła się czerwona na twarzy, a jej całe ciało zdrętwiało. Po chwili jej pośladki oderwały się od łóżka, unosząc się na kilka dobrych centymetrów. Ciało Moni przelał żar. W rękach mocno ściskała prześcieradło, które było już całkowicie wytarmoszone. – AH AH AH AHHHHHH! – krzyczała dostając orgazmu. Jej ciało się rozluźniło, a na twarzy pojawił się lekki uśmiech. Oczy miała zamknięte, delektując się bodźcami, które dostarczało jej własne ciało. Wiedziałem, że jej cipka jest teraz ekstra delikatna i podatna na dotyk, więc ponownie już tym razem bez udziału paluszków, zacząłem ją delikatnie lizać. Lizałem od dołu do góry, cały czas powtarzając ten ruch, zupełnie jakbym chciał z niej zlizać orgazm, który właśnie dostała. - Mmmmm wystarczy, chce teraz więcej! Daj mi więcej! – powiedziała do mnie. Podniosłem się i przeczołgałem się w stronę spodni. Wyciągnąłem portfel, w którym miałem dwie prezerwatywy. Rozerwałem sreberko i dość sprawnie odziałem mojego penisa w gumowy kapturek. Monika cały czas leżała w tej samej pozycji z szeroko rozłożonymi nogami i cipką, która czekała, aż w nią wejdę. W mgnieniu oka znalazłem się między jej udami, stabilnie opierając się na rozprostowanych rękach. Nasze twarze były od siebie w odległości kilku centymetrów. Patrzyliśmy sobie w oczy. Nagle czas całkowicie się zatrzymał. Ta chwila nie mogła trwać więcej jak 2-3 sekundy, ale wtedy wydawało mi się, że była to cała wieczność. Monika złapała mnie za mojego żołnierza i sama odnalazła drogę do muszelki. Mnie pozostało tylko pchnąć. Zrobiłem to bardzo powoli, delektując się każdym zdobywanym centymetrem jej pochwy. Nasze oczy nie oderwały się od siebie nawet na chwilę, mimo iż Monika zaczęła delikatnie pojękiwać. – Uwielbiam tę pozycję, ponieważ mogę robić tak…- w momencie, w którym urwała zdanie, zacisnęła swoje dłonie na moich pośladkach. Ściskała je bardzo mocno, sięgając palcami głębiej, niż mógłbym przypuszczać. Z każdym moim pchnięciem Monika dociskała moje pośladki mocniej i mocniej, tak jakby chciała, żebym wchodził głębiej i głębiej. – Rżnij mnie, mocno, mocno, mocniej! Ahhh, Ahhh, Ahhh -  jej pojękiwania idealni zsynchronizowały się z moimi uderzeniami. Nie przestając penetracji, nachyliłem się do jej szyi. Zacząłem ją mocno ssać. Monika jeszcze mocniej zacisnęła dłonie na pośladkach. Nie pozostawałem ani trochę dłużny i również ssałem z większym zapałem. Wiedziałem, że jutro w tym miejscu będzie malinka. Chciałem, żeby miała po mnie ślad. Oderwałem się od jej szyi, pozostawiając czerwony ślad i trochę śliny. Lekko się uniosłem przerzucając ciężar ciała na kolana. Rękami zebrałem nogi kochanki i złączyłem je razem. Podciągnąłem do góry, a jej stopy oparłem na mojej klatce piersiowej. Objąłem jej uda w mocnym uścisku. Zgodnie z jej życzeniem zacząłem ją posuwać mocniej i szybciej, Nogi posłużyły mi jak punkt utrzymania równowagi. Zdecydowanie przybliżyłem się do niej. Pracowałem teraz samymi pośladkami, a moje pchnięcia nie były już tak mocne, ale za to o wiele szybsze. Przyspieszałem i przyspieszałem, wiedząc jaki jest koniec tej drogi, a zbliżał się on nieubłaganie. Stróżki potu zaczęły mi spływać po plecach. Czułem jak od łydek nadciąga jeden wielki skurcz, który zaraz sparaliżuje całe moje ciało. – AAAhhh, Ahhhh, AAAAHHH – krzyki Moniki tylko potęgowały moje doznania. Uderzyłem jeszcze kilka razy i osiągnąłem spełnienie. Zalałem prezerwatywę moją gorącą spermą, która całkowicie wypełniła gumę. Orgazm przyszedł w kilku falach, które pozbawiły mnie sił. Wyciągnąłem penisa z cipki Moniki, delikatnie zsunąłem kondoma, zawinąłem w supełek i wyrzuciłem do kosza. Szczęśliwy położyłem się obok dyszącej Moniki. Nasze dłonie splotły się w uścisku i leżeliśmy obok siebie. Chciałem coś powiedzieć, ale mogłem się tylko głupio uśmiechać. Patrzyliśmy sobie w oczy. Widok zmęczonej kochanki, której ciało świeciło się od drobnych kropelek potu, które spływały z piersi na brzuszek, sprawiał mi nieopisaną satysfakcję.

Od tej pory już nigdy nie narzekałem na system wymiany kluczy w firmie.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Dariusz Mioduski

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach