Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-W drodze Rozdział 53 Dominy z Luminy

Śpię snem głębokim i sprawiedliwym.

- Liczyłam na zaliczenie… - Nicole trąca mą zwiędłą męskość.

- To było tylko złudzenie – chichocze Jo, ten studencki dowcip nie zna granic.

- A bliźniacy?

Nicole ściąga prześcieradło z moich, pogrążonych w równie głębokim śnie kuzynów.

- O!

Wtulona między dwa bliźniacze ciała, tkwi Nathalie.

- A ona tu skąd? Nie widziałam jej wcześniej.

- Mogłaś nie zauważyć w tym porannym rozgardiaszu.

- Pewnie tak…

Poranny rozgardiasz, to mało powiedziane. Wyekspediowanie Ukrainek i mojej śpiącej królewny o czasie graniczyło z cudem. Jak się obudzę, nie będę pamiętał, jak trafiłem powrotem do kampera, Tidżeje podobnie. Już wczorajsza impreza była wyczerpująca. Potem ja całą noc żegnałem Maleńką, a kuzyni wciąż od nowa zaliczali Nathalie. Nicole i Jo, to jedyne w pełni rozbudzone osoby na pokładzie kampera.

- To co robimy? Przecież oni będą spać do południa, szkoda dnia.

- Idziemy na plażę? Oni niech sobie śpią.

- Eee… Wolałabym ruszać dalej.

- Ja też.

- Mam prawo jazdy.

- Ja też.

- Widziałaś gdzieś kluczyki?

Jo obrzuca spojrzeniem nasze nagie zwłoki.

- Raczej nie mają ich przy sobie…

Kluczyki odnajdują się w pierwszej z brzegu szufladzie. Nicole macha nimi zwycięsko.

- To która prowadzi?

- Ta, która ma kluczyki – mówi Jo, zabrawszy jej kluczyki.

- No wiesz…

Pozostaje zdecydować, co z Nathalie.

- Zrobimy jej niespodziankę?

- Nie wygląda na taką, co gdzieś się spieszy.

Dziewczyny na powrót przykrywają bliźniaków, Nathalie i niczego nieświadomego mnie. Przemieszczają się do szoferki. Jo za kółkiem, ustawia fotel i lusterka, sprawdza układ biegów. Już prawie przekręca kluczyk w stacyjce.

- Hej! Nie zapomniałyśmy czasem się ubrać?

- Hahaha… Wiesz, nie jestem w nastroju do ubierania. Tak jedźmy!

- Spoko. Ale jednak coś przyniosę.

Nim Jo zdąży zaprotestować, Nicole zrywa się i znika za drzwiami kabiny. Wraca szybko, z niewielkim wibratorem w ręce.

- Walał się w szufladzie, tej, gdzie znalazłam kluczyki. Będzie fajnie!

*

- Patrz przed siebie!

Jo odrywa wzrok od krocza siedzącej obok dziewczyny. Zagląda tam co chwila – szosa przed nimi jest pusta, krajobraz monotonny. Między tymi udami przynajmniej coś się dzieje. Jo, choć i tak nie jedzie szybko, jeszcze zwalnia.

- Tylko zerkam. Daj popatrzeć!

Nicole podnieca to zainteresowanie.

- Włosy ci nie zasłaniają?

Obraca się lekko w stronę Jo, przytrzymuje dłonią niesforną kępkę wyżej gładko ogolonej cipki. Jo ma teraz pełen wgląd. Jeszcze zwalnia. A Nicole przyspiesza – smukły, lśniący od jej soczków kształt pojawia się i znika między różowymi wargami w coraz szybszym tempie. Jo nie wytrzymuje, sięga do swoich warg.

- Trzymaj ręce na kierownicy!

- Kiedy… Może się zatrzymamy?

- Jedź, tak jest fajnie.

- Komu fajnie, temu fajnie. Może się zmienimy przy kółku?

- Mam lepszy pomysł.

- Nicole, przytrzymując wibrator, żeby jej się nie wysunął, znika za drzwiami kabiny.

- Trzymaj – mówi siadając. – Tam było ich więcej.

- Ręce na kierownicy trzymaj! – Dodaje, gdy Jo sięga po wibrator. – sama ci włożę. Jaka moc?

- Full, jeśli łaska.

- Mówisz i masz.

Brzęczenie cichnie w miarę, jak wibrator pogrąża się w pochwie Jo. Gdy ta zaciska uda, by go przytrzymać, w kabinie słychać już tylko szum silnika oraz zgodne pojękiwanie dziewcząt.

- Tego mi było trzeba!

- Pieprzenia nam trzeba! Ot, co! Ale ci tam z tyłu…

- Nie mów, że nie jest fajnie. Nigdy nie prowadziłam samochodu nago. A jeszcze z… Och Fuck!

- Bateryjka ci padła?

- Lepiej popatrz w lusterko.

- Och Fuck!

Noszoną dotąd po całej jezdni pustej po horyzont szosy Jo, przyspawało do prawej krawędzi. Za późno. Migające na niebiesko światła dwóch policyjnych motocykli nie pozostawiają wyboru. Jo grzecznie się zatrzymuje.

- Co teraz?

- Nie wiem. Widzisz ich?

Policjanci zatrzymali się z tyłu, w polu widzenia Jo, jeden zmierza wolnym krokiem w stronę kampera. Drugi czeka przy motocyklach.

- Obstawa, psia mać! Tak, jeden tu idzie.

Jo marszczy czoło, zaraz potem na jej buzię wypływa dziwny uśmieszek.

- Hej, znasz taki film…* Nieważne, będzie fajnie.

*

Drzwi szoferki uchylają się powoli, pokazuje się obuta w sandałek nóżka, potem druga… Zeskakująca na szosę dziewczyna jest kompletnie naga. Unosi splecione ręce nad głowę, wygina śmiało szczupłe ciało, okręca się na pięcie przed zaskoczonym gliniarzem, wreszcie podchodzi bliżej i wyciąga ku niemu złożone nadgarstki. Skuj mnie, zawiniłam – mówi jej ni to skruszona, ni to rozbawiona mina. Policjant próbuje się skupić na twarzy dziewczyny, nawiązać kontakt wzrokowy. To trudne – piersi nie mają oczu. A te biodra, te po pensjonarsku ściśnięte uda zwieńczone… Dość!

- Vos documents, s'il vous plaît.
Tyle, to Jo jeszcze rozumie. Ale i tak wzrusza ramionami, co uwydatnia zalety jej anatomii.
- Ma pani przy sobie dokumenty? – Gliniarz przechodzi na angielski.
- Przy sobie? 
 Gdy dziewczyna w odpowiedzi znów wykręca piruet, policjant orientuje się, jaką palnął gafę. Jo szczerzy ząbki, stroi miny.
- Przy sobie raczej nie…  Znów wzrusza ramionami. - Ale mam w aucie.
Kamper jest wysoki, by dostać się do szoferki, trzeba pokonać schodek, unieść nogę wysoko. Jo unosi nogę wysoko i…
- Ups!
Wibrator, który i tak powoli się z niej wysuwał, dotąd schowany przed wzrokiem gliniarza w bujnym futerku, wypada na asfalt i dźwięcznie pobzykując toczy się pod auto Mięśnie pochwy ostatecznie przegrały walkę z grawitacją. Wypięty, ruchliwy tyłek sięgającej po niego Jo obserwują już obaj policjanci. Młodszy kolega oczywiście nie wytrzymał i podszedł.
- No co? Z daleka było widać, że jest nieuzbrojona.
- Jak i ja – rozlega się nad ich głowami. Podrywają je zaskoczeni. To kolejna dziewczyna, też nieuzbrojona.
Nicole zeskakuje na asfalt ignorując schodek. Efekt jest spektakularny. I nie chodzi o cycki.
- Ups!
Tym razem wibrator toczy się wprost pod nogi gliniarzy. Ten młodszy reaguje momentalnie.
- Coś pani wypadło – oddaje jej śliski przedmiot. Przedmiot już nie brzęczy. Nicole nim potrząsa, co wprawia jej cycki w rozkoszne kołysanie.
- Chyba się zepsuł. Trudno, jakoś sobie poradzę.

Tymczasem Jo gramoli się spod auta, ze swoim wibratorem w dłoni.

- Odebrałaś mi całe show!

- Tylko końcówkę, kochanie.

Ani chybi lesby! Starszy z policjantów zbiera się w sobie. Czas podjąć przerwaną interwencję. Ale nie jest mu to dane.

*

Póki jechaliśmy, jednostajny szum niespiesznie połykającego kilometry auta kołysał mnie do snu. Dopiero cisza mnie obudziła. Gramolę się ze środka naszego wielkiego łoża, a wokół mnie rozchodzi się fala drobnych poruszeń. Wyglądam przez okno. Gdzie my jesteśmy?

- Co jest?

- Zatrzymaliśmy się. Tylko kto prowadzi?

Drugi z Tidżejów właśnie przeciąga się na łóżku, czyli to nie on. Przebiegam wzrokiem resztę ciał, brakuje Jo i Nicole, natomiast…

Wielkie łapsko Tidżeja zsuwa się z nadliczbowego tyłeczka obracającej się na plecy dziewczyny.

- Cześć Nathalie!

- Hej! Jeszcze nie pojechaliście? Nie mów, że czekacie, aż się obudzę.

- Sęk w tym, że nie czekaliśmy. Jo i Nicole nie czekały.

- Co? – Nathalie zrywa się z łóżka, staje obok mnie.

- Gdzie my jesteśmy?

- Bo ja wiem?

- A dlaczego stoimy?

- Pewnie Jo i Nicole poszły siusiu. To one cię porwały.

Za oknem jakieś krzaczki, wyschnięta trawa, w oddali morze.

- To może ja też skorzystam.

- Wszyscy skorzystamy.

Wysypujemy się, jak ulęgałki z kampera. Pusto wszędzie, nie ma co odchodzić daleko.

- Robimy zawody?

Tylko Nathalie nie wie, o co chodzi, ale łapie szybko. Ustawiamy się w linii.

- Trzy… Dwa… Jeden… Start!

Zwabiony hałasem, pojawia się policjant. Zaskoczenie jest obustronne. Trudno jest się wstrzymać, jak już się zaczęło, opróżniam bak do końca, nim się odwrócę. Zresztą nie będę sikał gliniarzowi po spodniach, to nie Belmondo ze starego dowcipu.

- A, wstaliście. A my właśnie…

- Jakiś problem, panie władzo?

- Pan tu rządzi? Ta mademoiselle jechała zygzakiem po całej szerokości jezdni. Poprosiliśmy ją o dokumenty, ale zdaje się nie ma ich przy sobie.

- To były łagodne łuki. I jechałam naprawdę powoli, a na szosa była pusta.

- Alkohol? Narkotyki?

- Nie. Tylko… - Jo wyciąga do policjantów rękę z wibratorem.

- Zachciało się panience dodatkowych wrażeń?

- No bo on – Jo pokazuje mnie palcem – twardo spał.

Czyli jednak nie lesby… Policjant kiwa głową w zadumie.

- To twój chłopak?

- Nie. On całą ubiegłą noc żegnał się ze swoją dziewczyną. I teraz odsypiał, a ja… a my… Musiałyśmy sobie jakoś radzić.

- No tak, rozumiem.

Mina policjanta świadczy dobitnie, że nic nie rozumie. A jeszcze ja, jako tłumacz. Cała ta rozmowa zaczyna trącić surrealizmem. Lubię to.

Nathalie kończy, jako ostatnia. Strzepuje krople moczu z cipki, dołącza do reszty towarzystwa skupionego wokół policjantów.

- Jean-Marie?

Młodszy z gliniarzy odwraca się gwałtownie.

- Nathalie? – Mówi niepewnie.

- Nie mów, że  zapomniałeś!

- A gdzieżbym mógł!

- Poznaliśmy się całkiem niedawno, na dyskotece – tłumaczy dziewczyna, a Jean-Marie nie wie, czy się cieszyć, czy smucić. Nathalie wpadła mu w oko, zakręcił się przy niej, ale póki co do niczego nie doszło. Tyle, że dała mu swój numer telefonu. Dzwonił, żeby się umówić, ale właśnie wyjechała do Cap-d’Agde. Mieli się spotkać, jak wróci. No i właśnie wróciła. Naga, i w dziwnym towarzystwie. Jean-Marie nie wie, co o tym sądzić. Nathalie wie. Wiesza mu się u szyi.

- Tęskniłam!

Nawet jeśli policjanci chcieli wlepić Jo jakiś mandat, teraz tak łatwo im  nie pójdzie. Starszy z nich chce coś powiedzieć, lecz zapatrzył się na zgrabną dupę klejącej się do jego partnera dupy. Wkrótce coś mu zasłania ten uroczy widok, potrząsa głową.

- Zabieraj te ręce, młody, zbieramy się stąd!

Jean-Marie z pewną taką niechęcią odrywa dłonie od tyłeczka dziewczyny.

- Muszę, Nathalie. Służba, nie drużba.

- A… pokażesz mi jeszcze swój sprzęt? Stąd wygląda imponująco.

- Eee… Motocykl?

- A myślałeś, że co?

Wszyscy idziemy. Nie obywa się bez komentarzy.

- Fajny sprzęt!

- Chciałabym się takim przejechać.

- Co wy na to, panowie? Dziewczyny aż się palą!

- I żadnego ruchu. Spójrzcie panowie, od kiedy nas zatrzymaliście, nic nie przejechało.

Nathalie przyjmuje wyzywające pozy przy maszynie młodego. Starszy przewraca oczami, ale też jest pod urokiem.

- Jedną małą rundkę? Pozwoli mu pan?

- A ja z panem – uśmiecha się przymile Nicole.

Wizja wtulonej w jego plecy nagiej dziewczyny sprawia, że policjant mięknie. Choć jednocześnie twardnieje. To z tej cipki wypadł drugi wibrator. Gładko ogolona, miedzy nią, a płaskim brzuszkiem kępka gęstych włosów. Wyobraża sobie tę cipkę rozpłaszczoną na siodełku jego motocykla. Albo lepiej – na jego torsie. I te kłaczki łaskoczące go, gdy…

- Ale tylko kawałek!

Nathalie już podnosi nogę, by okraczyć siodełko, gdy przysuwa się do niej Nicole.

- Zamoczysz panu siodełko!

Zaglądam. U warg sromowych wciąż wisi jej parę kropelek.

- Słabo strząsnęłaś.

Podcieram ją wierzchem dłoni. Nicole dla pewności również.

- Teraz możecie siadać.

*

- Dlaczego jedziesz zygzakiem?

- To są łagodne łuki!

Gdy Jean-Marie tak zygzakuje, Nathalie mocniej się do niego tuli. Czuje, jak jej ciało przesuwa się na boki, kombinezon jest za gruby, by poczuć coś więcej. Na przykład cycki. Ale one tam są, co go niezmiernie podnieca.

Dojeżdżają do końca prostego odcinka szosy, zawracają. Jestem przy nich, gdy dziewczyny zsiadają.

- Poplamiłaś panu siodełko!

- Trochę się podnieciłam tą przejażdżką. Jean-Marie, wybaczysz?

Starszy z policjantów przewraca oczami, nie wie, że Nicole zostawiła mu na siodełku identyczną pamiątkę. Jean-Marie wybacza, bo Nathalie umawia się z nim na jutro.

*

        Późnym popołudniem docieramy do Marsylii. Właściwie do Luminy. W tym miasteczku uniwersyteckim na południe od miasta mieszkają i studiują Nicole i jej koleżanki. Odprowadzamy je do akademika, mieszkają po dwie w kilku niezbyt od siebie odległych pokojach. Poznaję współlokatorkę Nicole – Arianne.

- Mówią mi Ari – ciemnoskóra piękność daje mi buziaka, trzymając za rękę, gorący ten buziak.

- To Ari pokazała mi singapurskie kleszcze, nie na mnie, oczywiście, na naszym chłopaku. Ari, nie krępuj się, to dlatego się spóźniłam, pieprzyłyśmy się na Ibizie do oporu. Nie, żeby nas tak bardzo potrzebował, zobacz, z jakimi przyjechał dziewczynami.

Ari, smukła, atramentowo czarna, z włosami zaplecionymi w nieskończoną ilość warkoczyków, jest pod wrażeniem.

- To pobiłaś rekord? – I wyjaśnia, już bez skrępowania – zeszłego lata zrobiliśmy taką imprezę na plaży, nasza szóstka dziewczyn i sześciu chłopaków, ale jeszcze cztery pary dołączyły.

- Maciek przypomnij mi, ile nas było najwięcej.

- Prawie setka.

- I mieszkaliśmy wszyscy w hotelu z własną plażą, u jego znajomego, cały hotel tylko dla nas, wszyscy cały czas nago. Przyjechałam tutaj też nago, ubrałam się dopiero pod akademikiem, zanim wysiadłam z kampera – mówiąc to, Nicole zrzuca sukienkę, majteczek pod spodem nie ma – wreszcie znów czuję się swobodnie. Ari otwiera szeroko oczy.

- I ja tam nie pojechałam! Głupia byłam, że się nie dałam namówić

- Miałaś widocznie ważniejsze sprawy.

- W pokojach często chodzimy nago – mówi do mnie – a jako, że to żeński akademik, to i do łazienki nam się zdarza. Chłopacy to uwielbiają – i patrzy wymownie na Ari.

Ari patrzy na mnie, ubrana jest w kwiecistą sukienkę na ramiączkach, zapinaną z przodu na mnóstwo małych guziczków. Teraz zaczyna te guziczki powoli rozpinać. Od dołu. Pewnie, po to, by od razu wyjaśnić kwestię majteczek. A właściwie ich braku. Ari posuwa się w górę rzędu guziczków a rozchylone poły sukienki ukazują jej gładko wygoloną cipkę, uroczą kreskę sromu w wydatnej, czarnej muszelce. Na wzgórku łonowym też nie ma ani jednego włoska. Wiem, bo zaglądam. Ari się śmieje

- Spodziewałeś się warkoczyków i koralików?

- Nigdy jeszcze nie widziałem włosów łonowych splecionych w warkoczyki, ale tak, miałem nadzieję, że masz warkoczyki z kolorowymi koralikami na cipce.

- Przykro mi, że cię rozczarowałam – mówi Ari odsłaniając płaski brzuszek i okrągły pępuszek.

- Żartowałem, śliczną masz muszelkę, taka kusząca szparka.

- Chcesz pomacać? – Ari rozpina ostatnie guziczki i rozchyla sukienkę.

- Cycki też mogę? – Wyłoniły się właśnie czarne lśniące stożki zakończone równie czarnymi brodawkami.

- Możesz possać sutki. – Liżę więc te cycuszki a palcem wodzę wzdłuż szparki. Sutki twardnieją, a szparka robi się ciut szersza. Nicole pozbawia mnie szortów, kutas już mi się podnosi, Nicole mu pomaga ustami. Pukanie do drzwi.

- To ja, Jacques, słyszałem, że wróciłaś. 

- To właśnie nasz chłopak – wyjaśnia Ari, Nicole usta ma zajęte.

- Właź śmiało. Drzwi się otwierają, Jacques staje nieśmiało w progu zaskoczony widokiem. Prawie wpada na niego Zoé.

- A gdzie reszta?

- Przyjdą, jak tylko się odświeżą.

- Nie bądź cipą, Jacques – mówi tymczasem Arianne. – Podejdź i się przywitaj!

Nicole wstaje, staje w rozkroku. Jacques klęka przed nią i całuje ją w cipę.

- My tu też mamy swoje rytuały – śmieje się Nicole i staje przed moimi ustami, by Jacques mógł z kolei cmoknąć Arianne między nogami. Dziewczyna głaszcze go po głowie.

- Grzeczny chłopczyk! – Najwidoczniej Jacques jest całkowicie zdominowany przez dziewczyny.

- Widocznie to lubi – mówię odrywając na chwilę wargi od warg Nicole.

- Cześć, jestem Maciek – mówię, ściskam dłoń Jacques’a, przysysając się ponownie do tych warg. Dziewczyny są rozbawione – przed każdą klęczy chłopak, liże jej cipkę i równocześnie wita się z kolegą.

- Czekajcie, zrobię wam parę zdjęć na pamiątkę – oferuje się Zoé. Potrząsając w nieskończoność dłonią Jacques’a czuję się trochę, jak polityk podczas sesji zdjęciowej w trakcie zagranicznej wizyty. Tyle, że zamiast przyklejonego do twarzy uśmiechu, mam tam przyklejoną smaczną cipkę.

- To na nim ćwiczymy mięśnie pochwy, dlatego tak się nas trzyma.

- Też bym się trzymał na jego miejscu.

- Jacques lubi być poniewierany, prawda Jacques?

- Tak Pani! – Więc to takie buty!  Zoé  Nicole i Arianne to jego dominy.

- Jacques służy całej naszej piątce – wyjaśnia Nicole – ale to Ari go wynalazła i ona jest jego najwyższą panią.

- Jacques, zamień się z kolegą – poleca Ari i zamieniamy się cipkami, mój język wraca do pizdy Arianne. Rozchylam palcami jej wargi sromowe; z zewnątrz czarne, w środku są bladoróżowe.

- Niesamowity kontrast!

- Nie ruchałeś jeszcze murzynki?

- Mulatki owszem, takie dwie czekoladki.

- On przyleciał  na Ibizę z całym haremem – wyjaśnia Nicole – jego nie zdominujesz. Te mulatki to bliźniaczki, nie do odróżnienia.

- Czyli z waszą siódemką?

- Oraz siódemką Ukrainek, które przeleciał, ledwo poznawszy.

- Ja pierdolę! - Tyle jest w stanie powiedzieć Arianne z podziwem w oczach i językiem w cipie.

- To ja cię pierdolę – mówię, zamieniając język na kutasa. Wchodzi gładko, jej wylizana pizda jest już mokra w środku. Rucham ją na stojąco ale po chwili ciągnę na łóżko, kładę się tyłem, trzymam ją mocno za tyłeczek, żeby się nie zsunęła z kutasa.

- Pokaż, co potrafisz!

Arianne zaciska na mnie singapurskie kleszcze. Aż dochodzę. Pierwszy raz w murzyńskiej cipce. Jestem tak podniecony, że po krótkiej przerwie rucham dalej, teraz mam ją pod sobą. Widzę, że Ari jest zadowolona, więc posuwam ją coraz mocniej. Arianne dyszy coraz głośniej. Jeszcze każe Jacques’owi lizać swoje stopy. Ten posłusznie ssie jej palce u stóp, wsuwa między nie język, wylizuje.

- Chcesz, żeby twoje też wylizał? To niesamowite uczucie – proponuje Ari. Zanim zdążyłem zaprotestować, robi to Nicole. Czuje jej język między palcami stóp. Aż mnie przechodzą dreszcze.

- Fajnie macie dziewczęta z tym Jacques’em!

Arianne zaczyna się rzucać pode mną, uciekać z cipą, kopnęła przy tym Jacques’a w twarz ale on się tylko cieszy, naprawdę lubi być zdominowany. Przytrzymuję Arianne mocniej, wbijam się coraz gwałtowniej między jej uda, wydobywam z niej głośny krzyk rozkoszy i coraz więcej soczków.

- Daj mi go do buzi! – Żąda. Tym razem jej posłucham. Przeskakuję szybko kutasem z jej pizdy do ust.

- A ty, Jacques, mnie wyliż! Natychmiast! – Chłopak momentalnie przysysa się do jej cipy, liże zapamiętale. Równie zapamiętale Arianne mnie ssie, dochodzę w jej ustach, spryskuję spermą migdałki.

Dziewczyna pozbywa się mnie z buzi, otwiera ją szeroko, bawi się moim nasieniem.

- To było naprawdę dobre! – przełyka – i sperma i rżnięcie – dodaje, uprzedzając moje pytanie.

- Jacques niestety nie ma tyle inicjatywy – mówi, spoglądając na głowę chłopaka poruszającą się między jej udami, jego trzeba prowadzić za rączkę, zrób to, zrób tamto.

- Jacques, skończyłeś już?

- Tak, Pani – twarz ma całą błyszczącą od śluzu i spermy.

- To teraz wyczyść panu.

Odmawiam. Żeby mi facet wylizywał penisa po stosunku… Nie jestem na to gotowy.

- To w takim razie znajdź ich kamper i przywitaj się z dziewczętami. - I Ari patrzy na mnie pytająco.

- Tylko najpierw ładnie się przedstaw i spytaj każdej z osobna, czy ci wolno – dodaję.

- Tak Panie!




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

* Im Juli (W lipcu, 2000r.) Scena z Luną na koniec pościgu ulicami Budapesztu.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach