Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





MW-W drodze Rozdzial 56 Stosunki międzynarodowe

Długo czekałem na ten moment, ale wreszcie jesteśmy z Leną sami.  Nathalie miała coś do załatwienia na mieście, Jo z Febe poszły zwiedzać, czyli głównie połazić po sklepach, a Tidżeje pojechali do Luminy, jak się wyrazili: zdominować tamtejsze dominy.

- Długo szukałem, ale wreszcie mam dla ciebie odpowiednie majtki. No, właściwie to kostium.

- Kostium kąpielowy?

- Może służyć i na plażę. Będziesz się w nim świetnie prezentować.

- Teraz to mnie zaskoczyłeś. Najpierw przekonałeś mnie, żebym chodziła nago, a teraz chcesz ubierać? Nawet na plażę?

- Ja cię przekonałem? A jak się poznaliśmy, to nie byłaś naga?

- To ty twierdzisz, że byłam naga. Miałam na sobie bluzeczkę i spodenki.

- A wszystko tak obcisłe, że równie dobrze mogło być namalowane.

- Na przykład brokatem?

- Słyszałaś już?

- To jedna z pierwszych historii, które poznałam. Mojego… kalafiorka też tak pomalujesz?

Kalafiorek się przyjął i nikt już nie mówi o obfitych wargach sromowych Leny inaczej.

- Mam co do niego inne plany.

- Równie wyuzdane?

- Powiedzmy, że kulinarne.

- Intrygujesz mnie.

- Ale zboczyliśmy z tematu…

- Zboczonego tematu na inny, zboczony temat. Dawaj ten kostium.

- Nie.

- Nie?

- Sam ci go założę. Ale najpierw opaska na oczy.

Opaska leży przygotowana na rozłożonym ręczniku. Ręcznik z kolei skrywa sam kostium. Pracowicie rozplątany, bowiem składa się głównie z mnóstwa tasiemek, w których trudno się zorientować. Mam tylko nadzieję, że nic nie poplączę przy zakładaniu.

- Przy  drzwiach kampera jest poręcz, przytrzymaj się jej. Żebyś nie straciła równowagi podnosząc nogi.

- A nie wystarczy, jak przytrzymam się twojego drążka?

- Byłoby miło, ale nie tym razem.

Zasłaniam jej oczy, a ona i tak ściska mi członka.

- Twardzioch z niego. To musi być coś mocno sprośnego.

- Zaraz się przekonasz. Na razie podnieś prawą nóżkę… Teraz lewą.

Lena wchodzi w majteczki, mam nadzieję, że nic nie poplątałem, klękając przed nią i podciągając je wyżej.

- Ach, więc o to chodziło – śmieje się dziewczyna, czując jak majstruję w okolicach jej krocza. - Chciałeś sobie pomacać biedną dziewczynę.

- W odpowiedzi trącam palcem kalafiorka.

- Cicho bądź, nie utrudniaj. Zresztą… chyba nie narzekasz?

- Gdzieżbym śmiała.

No dobrze, tasiemka w dupie, tasiemki w pachwinach, tasiemki przecinające wzgórek łonowy łączące się na pępku, a sam pępek okala metalowe kółeczko… idźmy dalej. Czyli wyżej. Kolejne dwa kółeczka okalają sutki, biegnące z nich tasiemki zbiegają się na plecach. Teraz kokardka i…

- Gotowe.

- Mogę już zdjąć opaskę?

- Jeszcze nie. Najpierw podejdziemy do lustra. Złap się…

Nie muszę kończyć, Lena jest szybka. Gdy zdejmuję jej opaskę, dalej ma w garści mojego członka.

- Wow! Nie spodziewałam się…

- Że będzie mi tak stał?

- Tobie zawsze stoi. To znaczy trzeba się dobrze napracować, żeby przestał. Nie spodziewałam się, że ten kostium będzie aż tak… skąpy! Przecież on nic nie zakrywa!

- To źle?

- To dobrze! Jak eksponuje moją cipę! I cycki! Te sutki w kółeczkach… A z tyłu?

Lena wykręca się, by zerknąć na tyłek.

- Tu tradycyjnie, praktycznie goła dupa. O, i kolejne kółeczko.

Kółeczko łączy tasiemkę wysnuwającą się jej z pomiędzy pośladków i te okalające jej biodra.

- Osobiście wolałbym kokardkę, ale nie można mieć wszystkiego.

Opowiadam Lenie o Beacie, o jej majteczkach – małym, trójkątnym skrawku materiału skrywającym cipkę  trzech sznureczkach zbiegających się w miejscu, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę. I o sposobie, w jaki jej tych majteczek pozbawiałem.*

- Pomysłowe. Muszę sobie sprawi taki komplecik, stanik i majteczki.

- Szmateczki i sznureczki.

- Nie sądzisz, że w moim przypadku lepsze będą same sznureczki? Spójrz tylko na moją pizdę.

- Cały czas się gapię, okolona tymi tasiemkami przyciąga wzrok. Ale co ci szkodzi sprawić sobie również komplecik ze szmateczkami? Taki na tekstylną plażę.

- I tak będą odstawać od cipki. Przez tego kalafiorka.

- A to już nie będzie twoja wina. Twoja cipa tak ma.

- Moja cipa potrzebuje pocieszenia.

*

Wracają dziewczęta i zastają nas w trakcie tego „pocieszania”.

- Miałaś tylko przymierzyć kostium, a nie kusić nim Maćka!

- A to się tak da, bez zamaczania?

Kostium Lena cały czas ma na sobie, a mnie – w sobie. Czasem głębiej, czasem płycej. Nie będę sobie przerywał tylko dlatego, że ktoś przyszedł, posuwam ją w najlepsze. W najlepsze… - nie mogę powstrzymać chichotu.

- Co ci tak wesoło?

- Bo rucham w najlepsze? W tym przypadku to nie przenośnia, rucham Lenę w pizdę, a jej pizda to najlepsze, co ma.

- Trochę to naciągane, ale niech ci będzie. Ruchasz sobie w najlepsze, a Ala tam sama i pewnie tęskni.

- Ala? Kto to? – dopytuje Lena

- Jego dziewczyna. Nie mówił ci?

Lena aż przestaje poruszać biodrami.

- To ty masz dziewczynę?!

- A mam, dzwoniła dziś rano. Zdała mi relację z nocy z Leszkiem.

- Leszek? Czy to nie ten kierowca, co podwoził dziewczyny do Warszawy? – przypomina sobie Jo

- Ten sam. Przenocował w Warszawie jadąc do Włoch.

- Tylko przenocował?

- Pół nocy ruchał Alę, zdała mi dokładną relację.

Lena jest pod wrażeniem.

- Wy tak na poważnie? Nie nabijacie się ze mnie?

- Sama się nabijasz. Na jego chuja. No właśnie, dlaczego przestałaś?

- Jest pod wrażeniem – odpowiadam za Lenę.

- A dlaczego tylko pół nocy ruchał? – dopytuje Lena wznowiwszy czynności lubieżne.

- Bo nie sama Ala tam mieszka, mówiłem ci. Inne dziewczyny też ruchał.

- Czyli, gdybym już tam mieszkała, mnie też by ruchał?

- Jeśli miałabyś ochotę. a on możliwości, to czemu nie. Ewentualnie mogłabyś się poprzyglądać, tak jak one teraz – dodaję, pokazując na przyglądające się nam dziewczęta.

- Wolałybyśmy dołączyć.

- I to tyle, jeśli chodzi o fajne widoki – udaje mi się powiedzieć, zanim opadające na moją twarz krocze odbiera mi mowę. Fajnym widokiem był rozpołowiony kalafiorek, czyli wargi sromowe Leny miłośnie obejmujące mojego członka, ślizgające się po nim, niczym dwa różowe ślimaczki. To przez ten błyszczący, lepki ślad, który za sobą zostawiały. Wciąż od nowa i od nowa.

- Widoki poszły się jebać, za to dostarczymy ci innych wrażeń – słyszę jeszcze, nim dziewczęce uda zacisną się na mojej głowie, a więc i uszach. Sam jestem sobie winien – nie trzeba było wkładać języka w pizdę, która opadła mi na twarz. Pozbawiony zmysłu wzroku i słuchu, ratuję się węchem i smakiem. Po smaku sądząc, język trzymam w piździe Jo… Żartowałem, ona jedna ma w tym towarzystwie włosy na cipie. Te włosy trochę mnie w nos łaskoczą…

- A psik!

Krocze Jo odrywa się na moment od mojej twarzy, a język wysuwa z jej cipy. Choć pozbawiony wrażeń smakowych, odzyskuję na moment wzrok i słuch. Ach, te sprośne dźwięki… I widok!

Zlokalizowawszy wypięty tyłek Febe skupionej na lizaniu Lenie łechtaczki, sięgam ku niemu ręką. Gdy tyłek Jo wraca na pozycje, czyli na moją twarz, mam już palce w pochwie Greczynki. Sukces! Nie wspomniałem jeszcze o Nathalie; jak się okazało, to ona buszuje językiem w okolicach moich jąder. Nie narzekam, daję zajęcie czterem dziewczynom. Dobrze, że łóżko w kamperze jest takie wielkie

- Będziesz jeszcze kichał? – Jo rozchyla uda, bym mógł ją usłyszeć.

- Nie zanosi się, już mnie nie łaskoczesz – Jo odkleja cipę od mojej twarzy, bym mógł odpowiedzieć.

- Bo to było fajne – Jo rusza dupą, by mnie jeszcze połaskotać. Picze kłaczki zahaczają o mój nos.

- A psik!

Mokra cipa opada na twarz, język wraca do środka. Nazbierało się soczku!

- A psik!

- To jest to!

Ostatnie kichnięcie pozbawiło mnie kontroli i kończy się wytryskiem. Wprawdzie głęboko w pochwie Leny, ale już po chwili moje nasienie wycieka i oblepia kalafiorka, skąd zlizują je dziewczęta. A ja się przyglądam i wciąż mi stoi. Lena korzysta – znów okracza mnie udami, ale teraz tylko muska wylizanym do czysta kalafiorkiem czubek chuja. Zbiera resztki spermy.

- Która chce jeszcze?

Chcą wszystkie, więc Lena powtarza te czynności lubieżne, a mi nie chce opaść. Dziewczyny to widzą.

- Możemy na chwilkę?

- Jasne.

Nasuwają się po kolei cipkami na mojego członka i po kolei go wylizują. Febe po Jo, Nathalie po Febe i tak bez końca. Przynajmniej chciałbym tak bez końca… natura ma swoje prawa – dziewczęta powoli tracą zainteresowanie, członek powoli traci sztywność, przedłużanie imprezy traci sens.

*

Gdy wracają Tidżeje w towarzystwie Jacques’a, właściwie już tylko leżymy.

- Takie laski tu leżą, a tobie leży? – kpią ze mnie bliźniacy.

- Należy mu się odpoczynek, napracował się – bronią mnie dziewczęta.

Tymczasem bliźniacy pozbywają się odzienia i okazuje się, że im też leżą. No, właściwie zwisają.

- Przyganiał kocioł garnkowi!

 - Te Francuzki są takie wymagające…

- A my to nie? – dziewczęta są oburzone.

- Ale…

- Ale jemu stoi, jak na paradzie – dziewczęta wchodzą w słowo bliźniakom, pokazując palcem na Jacques’a, a konkretnie na jego członka. I uśmiechają się szelmowsko.

- Zbliż się chłopcze!

Nauczony posłuszeństwa Jacques zbliża się do rozwalonych na łóżku dziewcząt na tyle blisko, że dochodzi do kolejnych zbliżeń. Wraz z kuzynami możemy się tylko przyglądać, jak francuski kutas przechodzi z rąk do rąk. Oraz z ust do ust. A także z cipki do cipki.

- Szczerze mówiąc – mówi Jo – wolę twojego. Jest większy.

Jacques się nie obraża, bo nie rozumie po polsku. Zresztą nie śmiał by się obrazić, jest całkowicie zdominowany przez swoje przyjaciółki. I – muszę przyznać – całkiem sprawny. Daje radę czterem dziewczynom. Nie każdy byłby w stanie ruchać cztery na raz - w tym dwie palcami i jedną językiem.

- Przydałby nam się ktoś taki w Warszawie – wzdycha Jo. – Posłuszny i z takim długim jęzorem.

- Po pierwsze: miło mi, że tak się ładnie z nami zintegrowałaś. Jesteś w zespole. Po drugie: mamy kogoś takiego, nawet dwóch ktosiów.

- No przecież! Jacek i Wacek! – cieszy się Febe. – Wystarczy trochę nad nimi popracować.

- Tak, jak ja nad tobą?

- Hahaha… tu mnie masz! Na początku byłam dla nich kimś w rodzaju Jacques’a – wyjaśnia Lenie. Ta jednak zaintrygowana jest Jackiem i Wackiem.

- Możliwe, że będziesz ich uczyć.

- Ja CHCĘ ich uczyć! Takich dwóch, jak on jeden – pokazuje palcem Jacques’a, który właśnie dogadza jej palcem.

- A to już zależy od dyrektora.

- Od jakiego znów dyrektora?

- No, dyrektora szkoły. Czy dostaniesz tę pracę i czy trafią do twojej klasy.

- Eee…

- Robotę masz, jak w banku – wtrącam. A dla wyjaśnienia – Jacek i Wacek, to uczniowie Joanny.

- O żesz…

- Owszem, możesz. Możesz im zorganizować zajęcia pozalekcyjne. Im i Zuzi.

- Jakiej znów Zuzi?

- No, ich koleżance z klasy. Nie wiedziałaś?

Tego już Lenie za wiele. A jeszcze ten palec Jacques’a w pochwie, który właśnie odnalazł punkt G.

- Nie mogę się doczekać rozpoczęcia roku szkolnego! – stwierdza z lubieżnym uśmieszkiem, gdy dochodzi do siebie po tym, jak dochodzi. A potem chce, by opowiedzieć jej więcej o Jacku i Wacku.

- Jak ich uwiodła?

- Jeśli masz na myśli Joannę, to nie jej zasługa. Można powiedzieć – przyszła na gotowe.

- Jam to, niechcący, uczyniła – wtrąca Febe.**

- Rzuciła się na dwóch niewinnych nastolatków spotkanych przypadkowo w lesie – wtrącam ja.

- Sądziłam, że to kolejna część powitalnej niespodzianki.

- A pokazali ci twoje majtki?

- No nie. Ale… W każdym razie przysporzyłam nam dwóch nowych członków.

- A dokładniej - dwa nowe członki.

- Możecie przestać mówić zagadkami?

No to wyjaśniam Lenie, jak to z Febe było.

- Już rozumiem. Zlitowałaś się i ich wpuściłaś do ogródka – konkluduje Lena gdy dochodzi, po tym jak kolejny raz dochodzi. Tym razem sama to sobie uczyniła, słuchając opowieści Febe.

- Skądże! Gdzieżbym śmiała. W obcym kraju, do obcych ludzi… Zresztą co innego miałam w głowie.

- To akurat była sprawka Kaśki. Zastała obu chłopców sterczących jak te cipy przed furtką. Z tego, co wydukali na jej widok wywnioskowała, błędnie zresztą, że zostali zaproszeni, tylko zabrakło im śmiałości, by zapukać.***

- Aha, czyli komedii pomyłek ciąg dalszy. Zaraz, zaraz… Czy to ta Kaśka, o której słyszałam, że…

- Kaśka jest tylko jedna. I ma najdłuższe wargi sromowe, jakie znam. A może - jakie znałem – poprawiam się. Okaże się, jak je porównamy.

- No dobrze… Ale gdzie w tym wszystkim Joanna? Była na… imprezie?

- Nie, wtedy jeszcze jej nie znaliśmy.

- No to jak…

- Słuchaj dalej i nie przerywaj. Wszyscy tutaj lubimy, jak się dziewczyna publicznie masturbuje.

Wpatrzony w jej paluszek, szybki i lubieżny, przyznaję się do swojego udziału w tej historii.

- Obaj chłopcy strasznie  się wtedy wyprztykali. I oczywiście zapragnęli powtórki, najlepiej nazajutrz. Uznałem, że nie zaszkodzi, jak odpoczną trochę dłużej. I kazałem im opisać swoje przygody. Coś w rodzaju wypracowania. Żeby, jak będą wspominać swą przygodę, łapali za pióro, nie za penisa.

- Hihihi… Dali radę? Raczej wątpię.

- Cóż… popełnili błąd.

- Nie mogli przestać się masturbować?

- Nie mogli przestać przelewać na papier swoich przeżyć. Nawet na lekcji angielskiego.

- Och! I te ich wynurzenia trafiły w ręce Joanny!

- Na swoje szczęście trafili na osobę wrażliwą i samotną. Tak bardzo samotną, że kiedy przyszli do niej do domu błagać, by nie wzywała do szkoły rodziców, uległa. Im i swej chuci.

- Każdemu z osobna uległa?

- Od początku obu na raz. Wiedziała z lektury ich wspomnień, że już brali udział w czymś o wiele bardziej skomplikowanym, niż banalny trójkącik.

- A kiedy ty ją w końcu poznałeś?

- Pierwsi poznali ją tu obecni Tidżeje. Zaraz po Febe.****

- Zupełnym przypadkiem – wtrąca Tom lub Jerry.

- Igraszki z Joanną zaczęły chłopcom kolidować z igraszkami nad basenem, więc namówili Joannę na igraszki nad basenem. Tego dnia miała tam być tylko Febe.

- I oddawałam się właśnie igraszkom z Joanną, gdy się niespodziewanie zjawili.

- Wzięliśmy ją z marszu, prędzej, niż ty swego czasu Dorkę – chwali się Tom lub Jerry.

- To sprawa dyskusyjna. I całkiem osobna historia.*****

- Równocześnie, czy po kolei? – ciekawi Lenę.

- Po kolei.

- A który z was był pierwszy? – drąży dziewczyna.

- Tego nawet Joanna nie wie. I wy też się nie dowiecie.

*

Tym razem wraca Nathalie, i to nie sama. Towarzyszy jej Pierre.

- Hej Pierre! Stęskniłeś się?

- To też. Ale to ona kazała mi przyjechać. I przywieźć to – Pokazuje nam damską torebkę.

Nathalie tymczasem zrzuca z siebie sukienkę i sandałki. Wszystko pożyczone – wszak przyjechała tu z nami z Cap-d’Agde całkiem goła. Teraz popycha Pierra na łóżko. Robimy im miejsce. Chłopak też jest już nagi. Nawet nie zauważyłem, kiedy się rozebrał, zbyt byłem pochłonięty rozbierającą się Nathalie.

- No co? – pyta ta ostatnia, nasuwając się na Pierra. – Nie można się pożegnać?

- Pożegnalny seks, jakie to żałosne… A dlaczego właściwie się żegnacie?

- Wybieram się na studia…

- I wyjeżdżasz? Dokąd? To dlatego Pierre przywiózł twoje rzeczy. Ale zaraz, tylko torebkę?

- To może po kolei. Jadę do Warszawy…

- O! – Tyle jestem w stanie powiedzieć. Lena i Jo się cieszą.

- To razem jedziemy! Zamieszkasz z nami?

- Taką mam nadzieję. Dlatego poprosiłam Pierra o samą torebkę. Dokumenty, telefon, tego typu drobiazgi. Ciuchy będą mi u was niepotrzebne.

- A na uczelni?

- No właśnie. Jaki kierunek wybrałaś?

Nathalie przestaje się kiwać na członku Pierra. Kiwa na mnie i Tidżejów, żebyśmy przysunęli się bliżej i sięga po nasze członki

- Stosunki międzynarodowe – wyjaśnia.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej Wijejski

*       47 Sznureczki

**     33 Febe w obcym kraju

***    34 Smoczki dwa

****  36 Joanna i bliźniacy

***** 11 Historia Dorki


Komentarze

Masno12/01/2022 Odpowiedz

Kozak opowiadania ale kiedy kontynuacja

Indragor15/09/2023 Odpowiedz

Skoro nie ma ciągu dalszego, to przydałby się chociaż odcinek kończący serię.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach