Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





ONE czesc 2

 Potem poznał przyszłą żonę. Jak zwykle w jego życiu – sprawił to przypadek. Byli z sobą dłuższy czas, skończył średnią szkołę, poszedł na studia i ciągle byli razem. Pewnego dnia odprowadzając swą dziewczynę do domu usłyszał od niej:

- Nie będziemy już więcej ze sobą chodzić, zrywam z tobą…

Gdyby walnęła go pałką w czaszkę - nie odczuł by tego tak, jak tych kilka słów… Świat fiknął kozła, pociemniało mu w oczach. Zamurowało chłopaka, nie wiedział co powiedzieć, spuścił głowę i odszedł jak zbity pies... Dokąd? Nie ważne, szedł przed siebie, byle iść.. Długo trwało, nim uporządkował sobie wszystko w głowie, nim doszedł z wszystkim do jakiegoś ładu. Ale kiedy już doszedł – dopiero wtedy zaczęło się! Akademiki, imprezy, papierosy, wóda i piwsko. Podrywanie dziewczyn, flirtowanie i… nic więcej. Aż do pewnego dnia, kiedy pojechał po zakończeniu roku akademickiego (o dziwo – wszystko zdał i zaliczył w sesji!), z przyjacielem z roku do jego miasta rodzinnego. Poszli na dancing, a tam poznał bardzo interesującą Izę. Czarnula, piękne włosy, czarne oczy w ciemnej oprawie. Nie malowała się zbytnio, a wyglądała bardzo dobrze. No i to ciało! Zgrabna z dużym (ale nie wielkim) biustem, apetycznie wychylającym się z dekoltu. Bawili się radośnie przez całą imprezę, po tańcach poszli na spacer. Jan odprowadził Izę do autobusu, przedtem posiedzieli na ławce w ciemnym kącie parku miejskiego, całowali się i obściskiwali, namacalnie poznał jędrność jej biustu, gęstość włosów obrastających wzgórek łonowy; zdołał też wcisnąć palec w gorącą, mokrą pipkę. Izie spodobał się jego wielki kutas, który wystawał ze spodni w czasie wzwodu. Głaskała go i poklepywała delikatnie. Obiecała przyjechać do niego. To znaczy do Jana, nie do jego kutasa. Chociaż pewnie bardziej właśnie do kutasa, niż do Jana... Wrócił do siebie, były wakacje, masa czasu do dyspozycji. Pracował bardzo ciężko trzy tygodnie na budowie; po kilkanaście godzin na dobę. Zarobił dużo pieniędzy, więcej, niż jego ojciec i matka razem przez miesiąc, był więc finansowo niezależny, przynajmniej na jakiś czas. Dawny kolega z liceum poznał Jana z kuzynką swojej dziewczyny, nazywał ją „Karuzela”, bo na okrągło mówiła. Była to chuda, niezbyt wysoka, baaardzo wygadana dziewiętnastolatka, miała bardzo miłą buzię, krótkie włosy i mały biuścik. Po kilku spotkaniach w większym gronie w miejscowej kafejce przyjechała do Jana do domu, jego staruszków nie było. Miał wino Mistella, wówczas jedno z najlepszych, postawienie takiego wina (inne to LaCrima i Malaga) to był wielki szpan, wypili. Dziewczyna paliła jak smok, nie wiedział, czy to prawdziwy nałóg, czy tylko próba zaimponowania nowemu chłopakowi. Pozwoliła się rozebrać, położył ją na kanapie. Głaskał niewielkie piersiątka, delikatne włoski na łonie, popatrzył, pocałował i w chwili, kiedy Karuzela rozchylała nogi… wstał i kazał się jej ubrać. Co się tam działo! Wrzeszczała coś o poniżeniu, o wykorzystaniu, o impotentach, kretynach i tym podobnie. Hmmm… Gdyby ją bzyknął, było by OK, bez względu na późniejsze konsekwencje. Ponieważ z Karuzelą nie powiodło się, kolega stwierdził, że i on ma kuzynkę, Anię. Ania to dorodna dziewczyna, wysoka, postawna, ze sterczącym, kształtnym biustem i tak jak niemal wszystkie dziewczyny do tej pory, zapatrzyła się w niesamowite oczy Jana... Poznawali się na randkach, spacerach, czy wyjściach do kina, zbliżali się do siebie coraz bardziej. Wreszcie nadszedł ten dzień. Impreza u Ani. Zaproszonych wiele osób, mieszane towarzystwo, raczej studenckie. Jan czuł się jak gwiazda wieczoru, dziewczyny patrzyły z zachwytem na przystojnego chłopaka, a Ania próbowała w jakiś sposób izolować go od potencjalnych adoratorek. Zajęła się chłopakiem, zaczęła go dopieszczać kulinarnie; a to podsunęła sałatkę, którą sama robiła, a to własnoręcznie wykonane zraziki, a to mielone z pieczarkami. Potem tańce. Nie odrywała się od Jana, przy wolnych kawałkach (kiedyś nazywane były z wiadomych powodów „pościelówkami”) tuliła się do chłopaka, całowała delikatnie w szyję, za uchem. Nie był gorszy. W tańcu poznawał kształty jej ciała, zagłębiał niektóre zakamarki, zauważył, że zdjęła stanik i czuł jej jędrny biust. Próbowali znaleźć jakiś dyskretny kącik dla siebie, ale nie było takiej możliwości. Pozostała tylko łazienka. Wpadli do niej złączeni pocałunkiem, nie zapalali światła. Jan zdążył zablokować zamek drzwi, posadził Anię na brzegu wanny, przedtem zsunął jej jeansy i figi, rzucił je w kąt. Nie pozostała dłużna. Siedząc na wannie rozpięła spodnie stojącego chłopaka, wyciągnęła ze slipów członka, który już sterczał jak maszt na żaglowcu. Ania nie miała dużego doświadczenia z chłopakami, ale poznała bliżej kilku, poza tym widziała przecież swoich trzech starszych braci. Takiego jednak organu nie miał żaden z nich. Teraz chwyciła w dłoń, pomasowała chwilkę i pocałowała czubek penisa. Zsunęła napletek i wzięła głowicę w usta, choć nie było to takie łatwe. Dławiąc się wsadziła wielką część z całości do buzi i ściskała językiem przygryzając delikatnie zębami. Zaczęła naśladować ruchy frykcyjne, przesuwając głowę na jego członku. Przerwała na chwilę, rozsunęła nogi. Jan opadł na kolana, zlizał ściekające z waginy soki, przywarł do łona. Dość długie, ale delikatne włoski łonowe łaskotały w nos i wchodziły między zęby, ale poradził sobie z tym niewielkim problemem; już wtedy pomyślał o ogoleniu swojego zarostu na kutasie i jajkach. Wsuwał język w gorącą szparę, lizał i ssał łechtaczkę. Słyszał głośne jęki rozkoszy, co tylko spowodowało, że przyspieszał. Po chwili stłumiony krzyk nie dotarł do niego, bo Ania zacisnęła uda na jego głowie, wiedział, co się dzieje, bo ciało dziewczyny zaczęło nagle drgać i wyginać się, wstrząsały nią silne spazmy rozkoszy. Po sekundzie już znowu miała w ustach jego kutasa i ssała go masując zawzięcie. Poczuł, że świat zaczyna kołować, usuwać się spod jego stóp. Wytrysk był potężny, sperma wyciekała dziewczynie z kącików ust, nie połykała nasienia. Wypluła wszystko do wanny, wytarła usta, zdążyła założyć figi i spodnie, gdy… rozległo się pukanie do drzwi łazienki i zabrzmiał głos ojca Ani:

- Jest tam ktoś?

- Tak, tato, to my, ktoś nam zgasił światło i zablokował drzwi. – w kilkanaście sekund byli już kompletnie ubrani.

- Jak to – „my”? - ojciec dziewczyny patrzył na nich zaskoczony obecnością córki i jakiegoś chłopaka w ciemnej łazience , ale nic niestosownego nie zauważył.

- No my, pokazywałam koledze twój nowy pomysł odprowadzania ścieków, a ktoś dla kawału nas tu zamknął.

- Tak, Ania mówi prawdę – Jan patrzył zaskoczonemu mężczyźnie w oczy – jakiś skończony idiota nas zablokował od zewnątrz i zgasił światło. Ale pański pomysł jest rewelacyjny! - pochwalił, choć nie miał bladego pojęcia, o czym rozmawiają.

- Podoba się panu? To dobrze, bo jakoś nie miałem jeszcze okazji pokazać tego patentu komuś z zewnątrz – ojciec Ani był tak zachwycony pozytywną opinią jego pomysłu racjonalizatorskiego, że nie zauważył wypieków i rumieńców na ich twarzach. Gdyby popatrzył w krocze ukochanej córeczki, niechybnie dojrzał by na jej spodniach powiększającą się plamę...

- Powinien pan to rzeczywiście opatentować – mówiąc te słowa Jan czuł, że jego penis zaczyna znowu mieścić się w slipkach – to naprawdę świetne rozwiązanie - dodał.

- Dobrze, dobrze, wracajcie do swego towarzystwa, my jedziemy dalej, wpadliśmy na chwilkę, będziemy rano. Bawcie się dobrze.

- Państwu też życzę miłej zabawy! - westchnął z ulgą chłopak.

Wrócili do pokoju, gdzie trwała impreza. Ania pociągnęła go na sofę, wsunęła rękę w spodnie i bawiła się rosnącym penisem. Jan nie pozostawał dłużny. Jego palce penetrowały ciasną pipkę, ale tylko do pewnej głębokości, bo zaciskała uda. Po chwili nachyliła się nad nim i znowu wyssała do ostatniej kropli, wypluwając wszystko do stojącej obok dużej doniczki z jakimś kwiatem. Doprowadzali się do orgazmów jeszcze klika razy tej nocy, aż wyczerpani usnęli obejmując się cały czas.

Ania była jedyną córką, miała trzech starszych braci, więc była oczkiem w głowie bardzo zamożnego tatusia. Ten pozwalał jej na wszystko, spełniał niemal wszystkie zachcianki córki - jedynaczki. Miała swój samochód (!), była więc częstym gościem w akademiku. Po pewnym czasie nagle zaczęła być w stosunku do Jana bardzo zaborcza. Jan często musiał tłumaczyć się z każdego samodzielnego i samotnego kroku, z każdej nieobecności w akademiku w czasie, kiedy ona przyjechała. Do tego zaczęła mieć pretensje o jego palenie; choć sama popalała – u Jana przeszkadzał dziewczynie zapach tytoniu. Zaczęła być uciążliwa. Co z tego, że miała masę kasy, fundowała kino, teatr, imprezy, kiedy on nie miał nic do powiedzenia. W pewnym momencie stwierdził, że ma tego dość, że jego wolność i swoboda zostały poważnie ograniczone. Postanowił skończyć z Anią, tylko nie bardzo wiedział, jak to zrobić delikatnie, żeby nie wypadło to źle – wtedy jeszcze dbał o to, żeby rzucone kobiety nie miały do niego żalu. Na szczęście los czuwał nad Janem. Kolejna wizyta Ani została „zaanonsowana” z portierni. Nie mógł pójść, nie mógł się jej pokazać, nie chciał. Przypadkowo przechodził korytarzem kolega.

- Janusz, idź, proszę, na portiernię, powiedz, że mam zajęcia, dyżur, umarłem – nie ważne co, tylko żebyś mnie jakoś nie wsypał. - wiedział, że Janusz „ma gadane”, że umie bajerować, może z Anią też się uda?

- Ok, ale kto to? - Fajna laska, ale ja już z nią skończyłem.

- Dobra, zobaczę, co się da zrobić.

Po kilkunastu minutach Janusz przybiegł do jego pokoju, rozpromieniony i radosny.

- Co jest? - Jan zdziwiony patrzył na kumpla.

- Naprawdę skończyłeś z nią? - spytał Janusz z nadzieją w głosie.

- Tak, bo co?

- To znaczy, że nie będziesz miał pretensji, jeśli się z nią umówię?

- A umawiaj się, chłopie, umawiaj! Ja do niej nic już nie mam.

- Super, masz u mnie flaszkę. - radośnie obiecał Janusz

- OK, trzymam cię za słowo.

No i okazało się, że Januszek jednak ją usidlił, mało tego – zostali małżeństwem! Ale nie zaprosili go na ślub… Może to i dobrze?

Teraz wracamy do Izy. Bo przyjechała. Co prawda tylko na dobę, ale zawsze. Zarezerwował dla niej pokój w hotelu. Po długim spacerze po Starym Mieście i romantycznej kolacyjce w sympatycznej knajpce przeszli pomalutku do kompleksu sportowego, gdzie czekało na nich łóżko w hotelowym pokoju. To był jego pierwszy raz, to znaczy nie zdarzyło mu się jeszcze spędzić całej nocy w łóżku z kobietą… Na dobrą sprawę Jan nie bardzo wiedział, jak się do niej zabrać. Był bardzo sztywny (nie tylko w kroku), jego ruchy były bardzo niezgrabne, wyczuwał tylko co powinien robić. Przecież to były czasy, kiedy nikt nawet nie wiedział, że będzie internet, że telefon każdy będzie miał w kieszeni. Najważniejszym źródłem wiedzy o seksie była książka Michaliny Wisłockiej „Sztuka kochania”, była prawie w każdym domu, czytało się ją z wypiekami na twarzy... Jan przystąpił do działania. Całowali się bardzo długo, dłońmi rozpoznawał zakamarki kobiecego ciała, pieścił piękne piersi, delikatnie łaskotał aksamitną skórę. Łono miała tym razem lekko wygolone, nie miała takiego buszu, jak przy pierwszym spotkaniu; na przedłużeniu pipki zostawiła pasek gęstych i twardych włosków, którymi teraz się bawił. Wsunął palec w małą szparkę, poczuł wilgoć rozpalonego wnętrza, wyczuwał twardy guziczek łechtaczki. Jan pieścił dziewczynę bardzo delikatnie, czuł jak pod jego dotykiem pręży się i wygina z rozkoszy. Trzymała go za sterczącego penisa, masowała lekko, po chwili odepchnęła od siebie, zsunęła się do krocza. Z uznaniem w oczach podziwiała kształty i rozmiar penisa. Zlizała kroplę śluzu z czubka członka, rozchyliła usta, objęła nimi sterczącą pałkę, zaczęła ssać, przesuwając głowę do przodu i do tyłu. Jęczał z rozkoszy, wpychał swego kumpla głęboko do jej gardła. Czując nadchodzący orgazm wyskoczył z namiętnie pieszczących ust, nie chciał jeszcze kończyć, ponownie zwarli się w pocałunku. Iza położyła się na plecy, wciągnęła go na siebie. Nie był jej pierwszym kochankiem, miała ich kilku, w tym dwóch dojrzałych mężczyzn, którzy nauczyli ją, jak zadowolić partnera w łóżku, samej czerpiąc przy tym wiele rozkoszy. Wiedziała już, że Jan nie ma doświadczenia, widziała to i wyczuła po zachowaniu chłopaka. Delikatnie przejęła inicjatywę. Wsunęła w siebie sterczącą pałę, przydusiła nogami jego pośladki. Wszedł w wilgotne wnętrze prawie bez problemu, aż jęknął z rozkoszy, zaczął szybko poruszać się w gorącej cipce, chciał, żeby dziewczyna wiedziała, że nie ma do czynienie z jakimś lebiegą.

- Spieszysz się gdzieś? – wyszeptała.

- Nie, dlaczego? - podniósł się na rękach zdziwiony.

- No to zwolnij, bo dojedziesz do mety, zanim ja się rozgrzeję... Chyba dawno nie kochałeś się, prawda?

- Oj, bardzo dawno, będzie ponad pół roku - skłamał.

Znowu nim pokierowała. Osiągnęli szczyt jednocześnie. Nie wiedział, ze to jest aż tak przyjemne, nie miał do tego momentu okazji doznać orgazmu w cipce. Opadł na Izę, po kilku sekundach „wznowił akcję”. Członek znowu dumnie sterczał po chwilce odpoczynku. Nie dał już dziewczynie kierować sobą… Trwało to do bladego świtu. Kiedy zaczęło dnieć, leżeli obok siebie nadzy, spoceni, spełnieni. Izka patrzyła zamglonymi oczami w sufit, wstrząsał nią raz po raz dreszcz rozkoszy, Jan uśmiechał się pod nosem. Wreszcie stało się, poznał prawdziwy seks z doświadczoną kobietą… Znajomość z Izą nie trwała długo, widzieli się jeszcze raz, u niej, w jej mieście. Spotkanie miało bardzo podobny przebieg, rozstawali się z żalem, ale już więcej jej nie widział, zaczął inne życie. Mając pewne doświadczenie w postępowaniu z dziewczynami i młodymi kobietami, przy jego wdzięku osobistym, takcie i delikatności – Jan nie miał już żadnych problemów ze znalezieniem kochanki. Często z kolegami odwiedzał pewien internat, gdzie mieszkały pielęgniarki, niektóre już pracowały, inne jeszcze uczyły się w ramach Ochotniczych Hufców Pracy (OHP, była kiedyś taka organizacja, stwarzająca młodym ludziom możliwość kształcenia się, rozwoju i zarobku; wyjaśniam to dlatego, że piszę teraz o końcówce lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku!). Junaczki były bardzo różne, z miast i miasteczek, z małych wiosek. Dla wielu pobyt, nauka i późniejsza praca w dużym mieście była swego rodzaju nobilitacją, szansą na wyrwanie się ze swego zamkniętego środowiska. Jan poznał kilka z nich. Dziewczyny były bardzo zadowolone i dumne z tego, że interesował się nimi sympatyczny, przystojny student, chętnie się z nim umawiały. Jak się później dowiedział – robiły zakłady, która szybciej go uwiedzie, zaciągnie do łóżka... Wygrała Jadzia – przespała się z nim, kiedy przyszedł w odwiedziny do jej koleżanki, ale udało się Jadzi zaciągnąć chłopaka do swego pokoju i tam oddali się namiętnemu seksowi! Zbliżały się święta wielkanocne, dwie dziewczyny zapraszały go do siebie, do domu, z kolei inna chciała spędzić święta u niego. Spotykał się raz z jedną, raz z drugą, potem znowu z inną i znowu… Wychodzili do kina, oglądał te same, bardzo nudne (na które prawie nikt nie chodził) filmy po kilka razy, tylko po to, żeby być z którąś w ciemności. Wsuwał rękę w krocze, pieścił je i gwałtownie wdzierał się do środka. Osiągały orgazm, albo i nie – nie wiedział, kiedy udawały. Rozpinał rozporek, wyciągał swego wielkiego przyjaciela, nakłaniał dziewczynę do seksu oralnego. Podziwiały wielkość i tęgość jego penisa, ale ssały go zawzięcie, w większości starały się połykać cały ejakulat (ale głupia nazwa!), ale też niektóre w momencie, kiedy czuły, że trzymany przez nie kawałek mięcha zaczyna się prężyć i jeszcze bardziej twardnieć – odsuwały się na bok, lub tryskającą strużkę kierowały na siebie, na twarz lub dekolt. Oczywiście spryskiwały się spermą w pokoju internatu, nie w kinie! Zaliczał je - jak mówił - jak chciał, zapatrzone w jego oczy oddawały się bez większych oporów, mając nadzieję, że zatrzymają go przy sobie, że zawiozą w swe strony, pochwalą się przystojnym studentem rodzinie, znajomym, a przede wszystkim przyjaciółkom (żeby pozieleniały z zazdrości!); ale on je cynicznie wykorzystywał. Oddawały nie tylko swe młode, niektóre bardzo zgrabne, atrakcyjne i piękne ciała; oddawały też część tego, co przysyłały ich rodziny w paczkach. A on żarł wszystkie szynki, kiełbasy, jajka, placki i inne babki i ciasta, wzbudzając tym ich zachwyt i jeszcze większe oddanie. Na przykład Ola, dziewczyna może niezbyt urodziwa, ale niesamowicie zgrabna, mająca ciało i figurę modelki, próbowała usidlić Jana na różne sposoby. Karmiła go, dożywiała, przywoziła z domu frykasy, które on dosłownie pochłaniał, ale też trzeba przyznać, że dzielił się nimi z kolegami z roku, mieszkającymi w akademiku. Biedaczka sądziła, że już jest jej, że będzie mogła przedstawić go rodzinie i znajomym, przecież już tyle czasu byli razem (w jej mniemaniu, a przecież Jan w tym czasie spotykał się z kilkoma innymi dziewczynami!), więc są parą. Wcześniej nie doszło do żadnego zbliżenia, poprzestawali na pocałunkach. Ola oczekiwała jednak czegoś więcej, dlatego nie robiła problemów, kiedy chłopak podczas spaceru nad jeziorem nagle objął ją w pól, przycisnął do siebie, pocałował i złapał za cipkę. W sumie czekała na to, chciała oddać się cała temu, którego uważała za swą miłość... Opadła na kolana, pomału i delikatnie wyciągnęła sterczącego jak zwykle w takich sytuacjach przyjaciela Jana i objęła go ustami. Lizała nabrzmiałą główkę, masturbowała go dłonią.

- Ale jesteś duży! Jeszcze takiego nie widziałam! - z zachwytem kontynuowała swoje działania – Bardzo mi się podobasz!

- Jestem duży? Inni byli mniejsi? To ilu ich było, że tak dobrze znasz rozmiary kutasa? - chciał wykorzystać sytuację.

- No co ty, przecież nie jestem dziwką! A pieprzyłam się raptem z kilkoma chłopakami na wiosce...

- Puszczałaś się z innymi? Każdemu dawałaś dupy? - przerwał jej tłumaczenia.

- Odwróć się, jeśli jesteś taka „wyzwolona”, to to też się tobie spodoba! Szybkim ruchem poderwał do góry jej spódniczkę, przesunął na bok wąziutki materiał majtek i wdarł się w mokrą cipkę.

- Auć, to boli! - Ola próbowała odsunąć się od chłopaka - bądź delikatny!

- Nie będę, zerżnę cię jak dziwkę, jak wiejską cichodajkę, która wystawia dupę każdemu chętnemu - to mówiąc wyszedł z cipki i wtargnął w kakaowe oczko.

Nie zważając na początkowe protesty dziewczyny dymał ją, aż poczuł, że poddaje się rytmowi jego ruchów i pojękuje z rozkoszy, w końcu się spuścił i zmęczony oparł o drzewo.

- Jesteś cham! - Ola nie miała wątpliwości – a ja cię uważałam za swego chłopaka, za narzeczonego nawet!

- Widocznie nie zasłużyłem na ciebie – wysapał Jan – ale i tak nie będziemy się już spotykać, znajdź sobie innego faceta, ja nie zasłużyłem...

- Ale ja cię kocham! - Ola nie dawała za wygraną, ocierając zły płynące z jej zakochanych oczu – chcę, żebyśmy byli razem!

- Ale ja nie chcę, mam inne plany na życie... A ty poznasz kogoś wartościowego, zwiążesz się z fajnym chłopakiem, a nie z takim łajdakiem, jak ja...

Jakże prorocze były jego słowa! Trochę więcej niż rok później dostał zaproszenie od jednego z przyjaciół na jego ślub. Jakież było zdziwienie Jana, kiedy na zaproszeniu zobaczył imię i nazwisko Oli! Pojechał, bawił się doskonale. Ola wyglądała obłędnie, pan młody też nie ustępował swej żonie. W kościele Jan zwrócił uwagę na młodą dziewczynę, podobną bardzo do panny młodej, uznał, że to jej siostra i bardzo się ucieszył, kiedy okazało się, że na weselu mają miejsca obok siebie. Kilka razy poprosił ją do tańca. Mirka – tak miała na imię – okazała się dobrą tancerką, nawet przy szybszych kawałkach dzielnie trzymała się swego partnera. Wszyscy dobrze się bawili, Mirka szalała na parkiecie, co chwila zmieniając tancerzy. Krótko po oczepinach, w trakcie wolnego kawałka przytuliła się mocniej do Jana.

- Słyszałam, że jesteś dobrym jebaką, to prawda? – bez ceregieli zadała chłopakowi pytanie.

- Bo jeśli tak, to ja też chcę poznać twoje umiejętności!

Jana zamurowało. Dziewczyna była młoda, ładniejsza od siostry, choć jej figura pozostawiała wiele do życzenia: duży biust, niski wzrost, trochę za szerokie biodra, stercząca, wypięta pupa... Może koneserowi latynoskiego typu urody przypadła by do gustu, ale Jan wolał szczuplejsze kobiety.

- Dziewczyno, jesteś za młoda, nie będzie nic z pokazu umiejętności.

- Za młoda? Skończyłam dziewiętnaście lat, więc chyba mam pełne prawo do dysponowania swoim ciałem, prawda? Chcę ciebie, bo Ola nie raz mówiła mi, jak się ruchaliście! Teraz ona ma męża, a ja nie mam nawet chłopaka!

- Jeśli tak stawiasz sprawę, to OK, wyjdź za chwilkę z sali, będę czekał pod jesionem z prawej strony, wiesz gdzie?

- Przyjdę tam za pięć minut.

Jan wypił kieliszek wódki, porozmawiał chwilkę z którymś z weselnych gości i wyszedł na zewnątrz sali. Zapalił papierosa, chłodne, rześkie powietrze ocuciło go trochę. „Co ja tu robię?” pomyślał, „za moment wpierdolę się w jakieś gówno”. Mirka była punktualnie.

- I co dalej, kowboju? Nadal jesteś taki... twardy?

- Przekonaj się – rozpiął rozporek spodni – masz tyle odwagi?

- Phi, żadna sztuka, nie raz to robiłam – dziewczyna nie traciła rezonu patrząc na wielką pytę – mogę ci obciągnąć, jak żadna do tej pory! Nawet z takim wielkim sobie poradzę... Mam nadzieję...

- Wystarczy, że zrobisz mi loda dopiero jak wrócę do hotelu. Teraz wypnij się do mnie tym swoim pulchnym tyłeczkiem, mam ochotę znaleźć się między tymi pośladkami.

- Ale ja bym jednak chciała najpierw cię spróbować, bo nie wiem, jak smakujesz, daj mi go - mówiąc to cały czas go onanizowała dłonią.

Już klęczała przed chłopakiem, trzymała w dłoni sterczącą, pulsującą pałę i pomału próbowała wsunąć ją w usta. W końcu, choć nie bez problemów zrobiła to. Jan musiał przyznać, że była w fellatio rewelacyjna. Nie potrafił określić, na czym to polegało, ale wrażenie było niesamowite. Zastanowił się nawet przez chwilkę, czy dać jej tak skończyć, czy w końcu zerżnąć Mirkę w tyłek. Prawdę mówiąc był jednak bardzo ciekawy, jak będą się trzęsły pośladki dziewczyny w czasie, kiedy będzie ją posuwał. Odsunął ją od siebie, podniósł z klęczek, odwrócił, podniósł spódniczkę, chciał przesunąć na bok jej figi, ale nie miała ich na sobie. Jan zaskoczony napluł na dłoń, posmarował śliną ciemną dziurkę i wepchnął w nią jeszcze twardszego i potężniejszego penisa. Nie hamował się, rżnął dziewczynę w dupsko, zachwycał się trzęsącymi się pośladkami, wsłuchiwał w ciche pojękiwania. Cała sytuacja bardzo go podniecała, skończył więc bardzo szybko. Z cichym cmoknięciem wyszedł z pupy, popatrzył na smętnie już wiszącego przyjaciela. Mirka nie czekała, dopadła go i zlizała z kutasa resztę spermy.

- Naprawdę jesteś dobry, wyruchałeś mnie jak jeszcze nikt, przynajmniej nie pamiętam nikogo lepszego od ciebie. Dobrze, że moja pupa to lubi. Będziemy musieli to powtórzyć.

- Jeśli przyjedziesz do mnie, to mogę cię znowu zerżnąć, tutaj nie ma mowy, jestem na występach gościnnych, jutro wracam.

- Ola mówiła, że jesteś sam, że nie masz dziewczyny, więc gdzie się spieszysz? - słyszał lekki smutek w jej głosie.

- Owszem, sam, ale mam przecież zajęcia, uczelnia, praca, nie żyję samym seksem!

- Naprawdę szkoda, że to... Wracajmy na salę. Ale w hotelu powtórzymy?

- Jeśli bardzo chcesz – nie widzę przeszkód.

Niestety, nie kochali się więcej. Po weselu wrócił do hotelu, wykąpał i położył do łóżka. Wiedział, że Mirka nie zjawi się u niego, bo pojechała z młodymi do domu. Rano, a właściwie w południe zwlókł się z łóżka, spakował i wrócił do siebie. Ani Oli, ani Mirki więcej nie widział...

Kolejny kumpel poznał go z przyjaciółką swej dziewczyny. I znowu blondynka. Beata była atrakcyjną, zgrabną, choć nie szczupłą dziewczyną. Ładna buzia, lekko zwisający, duży biust, bardzo zgrabne, długie nogi. Spotkali się kilka razy, wreszcie zaprosiła go do siebie do domu. Siedzieli w jej pokoju, rodziców nie było… Zaczęli się całować, leżeli na dywanie. Jan rozpiął jej guziczki od bluzki, rozpiął spodnie, zaprezentował swego przyjaciela. Trochę zdziwiła się jego rozmiarami, ale nadal pieścili się gwałtownie, zachłannie. Nie pozwoliła jednak na wszystko, choć z wielką ochotą wyssała go do ostatniej kropli i pozwoliła się wylizać aż do orgazmu. Ściskała udami jego głowę, podrzucała biodrami, jej soki moczyły Janowi twarz. Nie było z tym problemu, bo po chwili dokładnie je zlizała. Czuł, ze znowu może eksplodować, chciał koniecznie wejść w nią, kochać się do upadłego. Nie pozwoliła. Spróbował więc czegoś innego. Ostrożnie i delikatnie zaczął masować jej pupę, wsuwając ostrożnie palec w ciemną dziurkę. Nie oponowała, więc odważniej wsunął cały palec, zaczął ją pieścić. Westchnęła z rozkoszą, przymknęła oczy.

- Tam możesz, ale proszę, bądź ostrożny, robiłam to tylko raz i nie było to super przyjemne, a twój kutas jest bardzo duży… Co ja mówię, on jest wielki!!!

- Masz piękną pupę – chłopak z wrażenia nie wiedział, co powiedzieć – nie zrobię tobie krzywdy, chcę cię zaprowadzić do raju!

- Ale jeszcze raz proszę, ostrożnie.

Kazał jej uklęknąć tyłem do siebie i pochylić się do powszechnie znanej pozycji na pieska. Naślinił główkę swej dzidy, już chciał wedrzeć się w oczekującą go pupę, kiedy Beata otworzyła tubkę z żelem, który wyjęła z szufladki nocnego stolika, posmarowała nim sterczącego kutasa i mocno zwilżyła ciemną dziurkę. Już był w niej, wsuwał członek w okrągłą, seksowną dupkę prawie do końca, pomalutku wysuwał. Jęknęła cichutko, sama naparła na niego, żeby poczuć go jeszcze mocniej. Rzucił biodrami do przodu, wszedł w ciasną dziurkę po jądra, nie zwracał uwagi na ciche protesty dziewczyny, które po chwili ustały, dając miejsce głośnym westchnieniom i stęknięciom. Wprawił w ruch swój sposób tłoka maszyny parowej – niezbyt duże tempo, ale jednostajne, zawsze tak samo mocne, głębokie pchnięcia. Trzymał okrągłe biodra Beaty, podziwiał trzęsące się rytmicznie pośladki, między którymi był, słuchał z rozkoszą jej jęków i głośnych westchnień. Patrzył na kołyszące się piersi, zwisające swobodnie, uwolnione ze stanika. Dziewczyna doszła, rzuciła się do przodu, uwalniając z głośnym mlaśnięciem pupy jego mokrą pytę, zaciskała pięść, zasłaniała nią usta, żeby stłumić wzbierający w niej wrzask rozkoszy... Jan obrócił ją szybko na plecy, odsunął rękę i natychmiast wszedł w jej buzię. Rżnął ją w usta, podtrzymywał jej głowę prawie siedząc na piersiach dziewczyny, rżnął, aż skończył. Spuścił się w gardło, Beatka ochoczo połykała prawie cały ładunek, na koniec dokładnie wylizała sterczącą pałkę... Kochali się tak wiele razy, a ona pozostawała dziewicą… Wszystkie manewry miłosne wreszcie zakończyły się. Trwało to ponad półtora roku, do momentu, kiedy pogodził się z późniejszą żoną. Wszystko układało się tak, jak sobie wymyślił. Czy był przyszłej żonie wierny? Nie! To był łajdak, zdradzał ją na każdym kroku. Ale zawsze wracał. To nie jest usprawiedliwienie, bo choć kochał tę dziewczynę bardzo mocno, wielką miłością, to jednak fizycznie puszczał się na prawo i lewo. Dla niego każda kobieta, dziewczyna była celem, trofeum, które trzeba było upolować. Nie było to powodowane chęcią sprawdzenia się, udowodnienia sobie i im, że jest doskonałym kochankiem; nie, wiedział dobrze, że umie dać rozkosz każdej kobiecie, bez względu na wiek. Wpychał swego penisa w każdą dziurę, która się trafiła. Obojętne, czy to bardzo młoda dziewczyna z liceum, czy dojrzała mężatka, wszystkie umiał zadowolić. Teraz jednak był jeszcze młodym chłopakiem z ogromną chęcią do życia i ruchania wszystkiego wokół... Ożenił się dopiero kilka lat później. Teraz nadeszła jesień. Jako (nomen-omen!) członek organizacji starszo-harcerskiej, Jan został wyznaczony do pomocy w organizacji zlotu młodzieżowego ZHP w ramach akcji „Jesienny liść dębu”. Udział brały Chorągwie z całego miasta, poszczególne zastępy miały przydzielonych instruktorów z HSPS (Harcerska Służba Polsce Socjalistycznej), której był członkiem. Dostał pod opiekę zastęp kierowany przez śliczną, filigranową, zgrabną szatynkę, Hanię. Była bardzo ładna, bardzo miła, bardzo sympatyczna, no i już w połowie dnia bardzo zapatrzona w nowego instruktora. Jan miał zdolności przywódcze, szybko więc opanował żywioł, jakim byli podwładni jej harcerze. Błyskawicznie zaprowadził w ich szeregach porządek, wymusił bezwzględne posłuszeństwo. Chłopakom imponowało to, że tym razem nie dowodzi nimi dziewczyna (choć bardzo fajna), a dorosły, czyli student. Bez najmniejszych oporów wykonywali wszystkie jego polecenia, a Hania coraz uważniej patrzyła na niego wielkimi oczami, z nieopisanym zachwytem. Była uczennicą liceum, co prawda już przygotowywała się do matury, która czekała ją za kilka miesięcy, i uważała, ze studenci to ludzie dorośli, dojrzali i odpowiedzialni. Dopiero dużo później przekonała się, jak bardzo się myliła... Teraz jednak zauroczona patrzyła na tego przystojnego, wysokiego Jana, czuła, że wzbiera w niej jakieś dziwne, do tej pory nieznane uczucie… Fascynował ją jego luz, umiejętność radzenia sobie z podwładnymi, poza tym urok osobisty chłopaka, no i te oczy... Podwładni Hani, którzy do tej pory dyskutowali nad poleceniami – nagle zaczęli wykonywać bez szemrania wszystkie komendy. Mało tego – też patrzyli na niego jak na swego wodza. Akcja „Jesienny liść dębu” skończyła się, podsumowano wyniki rajdu i okazało się, że ich drużyna zajęła trzecie miejsce! To był najlepszy wynik w historii Chorągwi. Spotkali się w tygodniu jeszcze dwa razy, ale były to bardzo krótkie randki, mieli przecież swoje obowiązki. Spotykali się na kawie w przytulnej knajpce mieszczącej się dość blisko od ich miejsc zamieszkania. Po wypiciu kawy i ukradkowych pocałunkach w policzek wracali do swych zajęć. Wreszcie Jan umówił się z Hanią na następną niedzielę. Po tradycyjnej kawie i ciachu poszli nad rzekę, spacerowali wzdłuż brzegu trzymając się za ręce. Zrobiło się ciemno, chłodno, ale nie zwracali na to uwagi, mieli przecież siebie. W pewnym momencie przyciągnął Hanię do siebie, objął mocno i wpił się w jej usta. Oddawała pocałunek, zachłannie ssała jego język, wpychała w usta swój, przygryzała wargi chłopaka. Jan czuł wzbierające podniecenie, jego przyjaciel w rozporku podniósł się i przeszkadzał w spodniach; nawet nie próbował tego przed Hanią ukryć. Przycisnął ją do siebie, wiedział, że wyczuła jego podniecenie, widział, że zdawała sobie sprawę, że to, co ją teraz trochę uwiera, to właśnie jego penis. Złapał dłoń dziewczyny i skierował na swe krocze, przez spodnie czuła jak nabrzmiał. Nie cofnęła ręki, ale też nie podjęła „akcji”. Wkrótce znowu poczuł znajomy ból nabrzmiałych jąder. Nie wytrzymał dłużej. Pomalutku przeszli w ciemne miejsce, gdzie nie sięgały promienie latarni na promenadzie, weszli w rosnące tam krzaki. Przytulił zaskoczoną dziewczynę, pocałował w szyję.

- Musisz mi pomóc – wyszeptał Hani do ucha.

- Pomóc? Ale jak? Nie wiem, co mam zrobić, nie mam pojęcia! – w jej głosie wyczuł lekkie wahanie…

- Nie bój się, nie mam zamiaru namawiać cię do czegoś złego.

- To dobrze, ale nadal nie wiem, na czym moja pomoc ma polegać.

- Chcesz, żeby mi pękły jądra?

- Co??? - patrzyła na Jana zaskoczona, odsunęła się od chłopaka.

- Nic! Mężczyzna, jak się podnieci a nie może sobie ulżyć, przeżywa mękę, bo nabrzmiewają mu jądra i strasznie bolą. Jedyne lekarstwo to… opróżnić je.

- Ale co ja mam zrobić? Jak mam ci pomóc? - popatrzyła na jego krocze. - Przecież ja jeszcze... Ja nigdy... Co ty...

- W zasadzie to bardzo proste. - przerwał przestraszonej i zaskoczonej dziewczynie - Wymasuj mnie aż do wytrysku…

- Co??? - ciągle zdziwiona patrzyła na chłopaka – Wymasować? Ale jak?

- No to, co mówię jest bardzo proste. Złap mego penisa i pomasuj go. Ja się spuszczę i po kilku chwilach będzie ok. Teraz nie mogę nawet chodzić, tak boli. Proszę! Jeśli nie pomożesz – będę musiał sam sobie ulżyć...

Zrobiła to. Bardziej z ciekawości, niż z potrzeby pomocy. Delikatnie ujęła kutasa w rękę, ledwo go obejmowała, po chwili ukucnęła, żeby lepiej widzieć ten wielki wałek i efekt swego działania. Zaczęła przesuwać dłoń po sterczącym członku, zachwycona, że stwardniał jeszcze bardziej. Patrzyła na niego, pierwszy raz miała okazję zobaczyć ten narząd z takiego bliska, do tego takich imponujących rozmiarów, choć, jak miała okazję wiele lat później przekonać się – były jeszcze większe i grubsze od tego, co miała przed oczami. Podobał się jej… Odskoczyła z piskiem w ostatniej chwili. Chłopak miał potężny wytrysk, wstrząsały nim dreszcze rozkoszy, z ust wydobył się jęk. Ostatnie skurcze wytrysku wymusił już sam, ręką, a wtedy Hania przestała przesuwać po nim swą dłonią, cmoknęła wilgotny koniec, zlizała z ust kroplę ciepłego śluzu, posmakowała ją.

- Jest trochę słona, ale smaczna. Zawsze tak smakujesz? - zdziwiona patrzyła Janowi w oczy.

- Chyba nie, nie próbowałem, ale to chyba kwestia diety.

- Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej, tyle się zmarnowało... - uśmiechnęła się figlarnie.

Spotykali się wiele razy. Spacery, kino, wycieczki – zawsze przytuleni, trzymający się za ręce, jak to zakochani… Przynajmniej ona, bo on… On już wiedział, że ten flirt niebawem się skończy. Jeszcze tylko prywatka u Hani w domu. Zaprosiła na nią kilka koleżanek, które szczyciły się tym, że chodzą ze studentami, to je dowartościowywało w oczach przyjaciółek, czuły się bardzo dorosłe. Jan potrafił zachować się w każdym towarzystwie, umiał się dostosować do każdej sytuacji, więc rola zakochanego chłopaka nie stanowiła dla niego problemu. Bawili się wszyscy doskonale, tańce, kawały, gry… Towarzystwo rozeszło się po drugiej w nocy, Jan został. Skorzystał z łazienki jako pierwszy, dziewczyna weszła pod prysznic po nim. Poszli do sypialni, spali z Hanią w jednym łóżku. Tak jak mówię – spali. Przed zaśnięciem popieścili się trochę, ale zmęczenie imprezą wzięło górę i szybko zmorzył ich sen. Rano Jan pierwszy otworzył oczy. Patrzył na Hanię, na piękną, świeżą cerę, na młodzieńcze rumieńce kraszące jej policzki, na delikatny, ledwo widoczny meszek na górnej wardze… Zastanawiał się, kogo ta słodka dziewczyna znajdzie w dorosłym życiu, komu będzie się oddawać, komu urodzi dzieci... Hania odkryła się, kusa koszulka na naramkach podwinęła się, podziwiał więc niewielkie, jędrne, piękne piersi, patrzył na łono zarośnięte niezbyt długimi, mięciutkimi i miłymi w dotyku włoskami. Jan nie wytrzymał. Ostrożnie zaczął zsuwać się do dziewiczego krocza, pomału, żeby nie obudzić śpiącej dziewczyny. Ona, jakby czekając na niego, położyła się na wznak, chrapnęła cichutko, podkurczyła prawą nogę i odsunęła na bok. Wsunął się między uda, czuł zapach łona. Bardzo delikatnie polizał wargi sromowe, wsunął między nie język, wyczuł guziczek łechtaczki. Dziewczyna westchnęła przez sen, jeszcze bardziej rozchyliła nogi. Pomalutku pieścił językiem słodką cipkę, bardzo delikatnie, żeby nie obudzić śpiącej. Znowu westchnęła, poruszyła biodrami. W pewnej chwili Jan poczuł napięcie mięśni ud, znak, że Hania obudziła się, zareagowała na jego pieszczoty, choć nie do końca zdawała sobie sprawę z tego, co się wokół niej dzieje. Po sekundzie podniosła głowę, patrząc zdziwionym wzrokiem

- Co robisz? – spytała sennym głosem.

- Pieszczę cię z rana! Właśnie liżę twoją słodką pipeczkę.

- Zwariowałeś? - obudziła się już na dobre, oparła się na łokciach, ale nie cofnęła bioder.

- Tak, zwariowałem, zwariowałem przez ciebie. Masz śliczną, małą i różową cipkę - nie przerywał pieszczot.

- Ale przecież wiesz, że ja jeszcze nigdy… - w cichym głosie dziewczyny słychać było niepewność i obawę przed nieznanym, pomieszane z ciągle narastającym, niespodziewanym podnieceniem

- Ciiiii, wiem o tym. pamiętam. Nie będziemy się kochać, a tylko pieścić, chcesz? - wyszeptał podnosząc się na łokciu.

- Tak – też szeptała. – Ale delikatnie i ostrożnie, proszę.

- Jestem i będę delikatny i ostrożny.

Klęknął przed Hanią, wielki, sterczący członek bujał się przed jej twarzą. Przypomniała sobie zdarzenie nad rzeką, chwyciła kutasa w rękę, z trudem objęła główkę ustami. Wsuwała coraz głębiej, aż poczuła go w gardle. Cofnęła głowę, znowu go wessała, znowu cofnęła. Jan przewrócił się na bok nie wyciągając penisa z gorących ust. Pochylił się nad wilgotną cipką, w super pozycji sześćdziesiąt dziewięć, zaczął ją lizać i drażnić językiem. Hania poruszała rytmicznie biodrami, poddawała się pieszczotom. Nie mógł już dłużej, poczuł napływającą rozkosz. Chłopak podniósł się, przytrzymał mocno głowę laseczki, nie pozwolił cofnąć dopóki nie wyrzucił z siebie wszystkiego. Orgazm był tak silny, że Jan upadł na wznak, przez moment nic do niego nie docierało. Hania połknęła sporą porcję gorącej, lepkiej spermy, jeszcze więcej wyciekło z buzi i zmoczyło brodę, szyję i biust, część wypluła do chusteczki, wytarła usta.

- Było ci dobrze? - spytała z niepewnym uśmiechem.

- Bardzo dobrze, jesteś rewelacyjna! - Jan był w siódmym niebie.

- Na pewno było ci dobrze? - przekomarzała się ze śmiechem.

- No chyba widziałaś i czułaś, prawda?

- Tak, ale ja jeszcze nie doszłam do celu…

- Przepraszam, kochanie, już naprawiam swój błąd!

- Kochanie? Aaaaa, tak, tak rób... - nie dokończyła, zaczęła głośno wzdychać i jęczeć pod wpływem coraz gorętszych pieszczot.

Chłopak ponownie zaczął lizać pipkę, masował palcami wargi, drażnił odbyt. Szczególnie zajął się guziczkiem łechtaczki, wrażliwym, malutkim, schowanym w delikatnych, różowych fałdkach. Muskał go leciutko, drażnił wirującym językiem, ssał, aż dziewczyną podrzucało, ściskała jego głowę rękoma, ciągnęła za włosy, zaciskała uda. Jan wiedział, że nie musi długo czekać. Zaczęła dygotać, trząść się jak w febrze, z ust wydobył się charkot. Zacisnęła znowu uda na jego głowie, myślał, że mu ją zgniecie. Po chwili opadła bez sił na poduszkę. Szybki oddech, falujące piersi, rozchylone usta, drgający spazmatycznie brzuch, rozchylone nogi – to wszystko podziałało na niego, jak afrodyzjak. Natychmiast poczuł wzrastające podniecenie, bez chwili wahania wsunął ciągle stojący członek w zachłanne usta dziewczyny. Ssała go zapamiętale, masując rękami, niezbyt mocno dusiła, drażniła i masowała jego jądra, ciągle pełne nasienia, które chciał wyrzucić na zewnątrz; czuł znajomy ból podniecenia. Doszedł znowu. Tym razem Hania nie wypluła spermy, była to znacznie mniejsza porcja, więc połknęła wszystko. Spotkali się jeszcze kilka razy, było miło i sympatycznie, ale fizycznie nie zbliżyli się już do siebie, spotkania kończyły się na uściskach i pocałunkach... Fakt, że bardzo namiętnych, ale to były tylko pocałunki... Także ten romans, tak jak wszystkie poprzednie, skończył się szybko, bo... Była Ilona...




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Komentarze

Twoje opowiadania są chyba najlepsze jakie tu znalazłem. Oliwia W też ma super. Prywatna prośba. Jakieś opowiadanie z dużą ilością dialogów?? Wiem że potrafisz. Pozdrawiam i czekam na więcej


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach