Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





ONE czesc 4

 Pewnego dnia po pracy, Jan poszedł na zakupy. Wychodząc ze sklepu dosłownie złapał przewracającą się dziewczynę. Potknęła się o wystający próg i gdyby nie zareagował – runęła by z impetem na chodnik. Łapiąc lecącą dziewczynę chwycił ją w pół i przytrzymał mocno. Jedna ręka wylądowała na jej piersi, drugą objął smukłą kibić.

- Masz szczęście, że tutaj byłem, inaczej skończyła byś na chodniku z wielkim guzem - uśmiechnął się szeroko

– Za ratunek należy się nagroda! Przecież gdybym cię nie chwycił była byś... upadłą kobietą!

- Dziękuję, rzeczywiście, gdyby nie ty to bym tu leżała z rozbitym kolanem, łokciem, albo głową – popatrzyła uważnie na chłopaka – A jaką nagrodę masz na myśli?

- Hmmm, niech się zastanowię... Już wiem – dasz się zaprosić na kawę i ciacho!

- Dlaczego nie, i tak nie mam dzisiaj żadnych planów. To gdzie idziemy?

- Może tutaj, do „Capri”?

- Ok, chodźmy. Aha, mam na imię Justyna, a ty?

Przedstawił się i przepuścił dziewczynę przodem. Stąpając z tyłu taksował jej figurę. Twarz widział, Justyna byłą bardzo ładną dziewczyną, w typie cygańskiej urody – ciemna cera, duże oczy, mały, zgrabny nosek dość wydatne, pełne usta. Widok, jaki miał przed sobą też był niczego sobie. Szczupła, długie nogi, kształtu pupy nie widział, zasłaniał ją krótki płaszczyk, ale domyślał się, że też jest zgrabna i foremna. Biust już czuł pod ręką, więc miał ogólny obraz ślicznej, młodej kobiety. Pomógł zdjąć płaszcz, jego przypuszczenia sprawdziły się. Pupa Justyny była bardzo szczupła, taka, jakie lubił najbardziej. Zajęli miejsce przy stoliku w głębi sali. Nie było zbyt wielu gości, mogli spokojnie rozmawiać. Justyna okazała się miłośniczką polskiego filmu, co było również jego zamiłowaniem; tematów do dyskusji więc nie zabrakło. Nawet się nie spostrzegli, kiedy minęły prawie trzy godziny ich przypadkowej randki. Dowiedział się, że dziewczyna jest studentką, mieszka razem z koleżanką w wynajmowanym mieszkanku w dużym mieście, a tutaj jest na feriach u mamy, zaliczyła sesję w terminie zerowym. Ojca nie miała, zostawił je, kiedy miała kilka lat, nawet nie pamiętała go za bardzo, po odejściu od rodziny nie interesował się nimi wcale. Dobrze im się rozmawiało, Jan zaproponował kolejne spotkanie. Umówili się na następny dzień, w tym samym miejscu, o tej samej godzinie. Tak jak wczoraj – czas mknął ekspresowo, nawet nie zauważyli, kiedy zrobiło się bardzo późno.

- Odprowadzę cię do domu, jest późno i ciemno.

- Nie widzę problemu, to spokojna ulica, ale jeśli chcesz?

- Chcę.

Na zewnątrz było bardzo zimno. Justynę przebiegł dreszcz chłodu, przytuliła się do chłopaka. Wsunęła rękę pod jego łokieć i pomalutku poszli w kierunku jej domu. Przed bramą jeszcze chwilkę rozmawiali, znowu umówili się na następny dzień. W pewnym momencie Jan nie wytrzymał. Ujął w dłonie twarz dziewczyny i przywarł do jej ust. Justyna odwzajemniła pocałunek, po chwili ich języki wykonywały szaleńczy taniec..

 - Fantastycznie całujesz – wyszeptała – Ale muszę już iść.

- Też masz sprawny języczek, nie tylko w gadaniu!

- On ma jeszcze inne umiejętności – odparła, uśmiechając się tajemniczo

 - Jakie?

- Na to musisz jeszcze trochę poczekać, może kiedyś się dowiesz... Ale naprawdę muszę już uciekać.

Spotykali się codziennie. Justyna coraz bardziej podobała się chłopakowi, jak sądził chyba ze wzajemnością. Wydawała się trochę tajemnicza, nie zaprosiła go nigdy do siebie, widywali się tylko na mieście; w końcu nadarzyła się okazja do bliższego poznania. Kolega Jana z roku, Antek, zaprosił go na urodziny, Jan miał być z osobą towarzyszącą. Impreza zaplanowana na dwa dni, nocleg w pensjonacie prowadzonym przez rodziców Antka. Jan nie zastanawiał się zbyt długo. Z Iloną praktycznie nie miał kontaktu, widział ją tylko kilka razy w mieście i po za zdawkowym „cześć” nie rozmawiali wcale... Poza tym miał też swój plan, dotyczący nowej znajomości, pomyślał więc o Justynie; no i tylko ją znał na tyle bliżej, że mógł zaproponować wyjazd. O dziwo, zgodziła się natychmiast.

- Ale wiedz, że będziemy spali w jednym pokoju, może nawet w jednym łóżku! - ostrzegł uradowaną dziewczynę.

- Chyba mnie nie zjesz, prawda? - uśmiechnęła się zalotnie – Poza tym nie jestem malutką dziewczynką.

- No to bądź gotowa w piątek, o szesnastej podjedzie znajomy i nas zabierze.

- To impreza oficjalna, czy taka bardziej na luzie?

- Sam nie wiem, bądź gotowa na każdą okazję.

W piątkowe popołudnie wsiedli do auta znajomego z pracy. Jan oniemiał na widok olbrzymiej walizy Justyny, sam miał małą torbę i garnitur w pokrowcu.

- Mówiłeś, że mam być gotowa na każdą okazję! Nie gap się tak, tylko wsadź bagaż do auta! - wydawała polecenia.

- Ale... - próbował oponować.

- Nie ma żadnego „ale”!

- No dobra, twoje górą - postękując załadował wielki bagaż do samochodu, ledwo się tam zmieścił.

Podróż nie trwała długo, już po godzinie byli na miejscu. Umówił się ze znajomym, ustalił porę, kiedy będzie mógł ich znowu zabrać wracając do domu. Antek rozradowany czekał w progu pensjonatu.

- Fajnie, że jesteście, możecie wybrać dowolny pokój na piętrze, jesteście pierwsi. - popatrzył z zainteresowaniem na Justynę

– Miło mi cię poznać, jestem Antoni, dla przyjaciół Antek.

- Justyna, dla przyjaciół Justyna, też mi miło i dziękuję za zaproszenie - uścisnęła wyciągniętą dłoń.

- Lećcie na górę, pokoje dla nas są na pierwszym piętrze. Impreza ma zacząć się o dziewiętnastej, macie więc trochę czasu dla siebie. Jeśli jesteście głodni – na dole w piekiełku czeka obficie zaopatrzony bufet. Tylko nie spóźnijcie się zbytnio! - puścił oko do Jana i poszedł zająć się następnymi gośćmi, którzy właśnie nadjechali. Wtaszczyli się z bagażami na piętro. Pokoje w zasadzie były bardzo do siebie podobne, ale jeden wyróżniał się bardzo dużym łóżkiem z lustrem na suficie.

- Co powiesz na ten? - Justyna stanęła w progu – Może być?

- Może być, mi to obojętne, chcę już gdzieś postawić tę twoją nieszczęsną walizkę!

- Mówiłam, że sama ją wniosę!

- Tak, chyba na pierwszy stopień, potem byś zemdlała z wysiłku.

- Tralala, nie wiesz, jaka jestem silna.

- OK, siłaczko, kto pierwszy do łazienki?

- Idź ty, ja muszę sobie wszystko poszykować i rozpakować walizeczkę.

Wyciągnął z torby przybornik z kosmetykami, wszedł do obszernej, jasnej łazienki. Prysznic z letniej wody dobrze mu zrobił. Co prawda puścił wodze fantazji, wyobrażając sobie, co będzie robił z Justyną, ale wolał zachować się z rezerwą, po co kolejny ból jąder i własnoręczne rozładowanie napięcia w razie niepowodzenia... Ubrany w gruby szlafrok wyszedł z mokrą głową z łazienki i oniemiał! Justyna stała na środku pokoju ubrana tylko w koronkową bieliznę, przykładała do siebie kolejną sukienkę.

- Co się gapisz? Lepiej powiedz, w której mam iść?

- Według mnie możesz iść nawet nago!

- Głupek! Żeby wszyscy patrzyli na gołą laskę, zamiast na jubilata?

- Ja bym mógł cały czas patrzeć.

- Spadaj, idę do łazienki.

Tak jak mówił – Jan gapił się z zachwytem na dziewczynę, która znikała za drzwiami toalety. Ona była zjawiskowo piękna! Usiadł na łóżku, pogładził powstającego przyjaciela. Rozsunął poły szlafroka i popatrzył na swe krocze - Co, chętnie byś się dobrał do tej dupci, prawda? Nie wiadomo, może się uda... Położył się na świeżej pościeli, przymknął oczy, jego wyobraźnia ruszyła... Leżał tak dłuższą chwilę, nie zdając sobie sprawy z upływu czasu. Justyna w szlafroku i zawoju z ręcznika na głowie szturchnęła go delikatnie.

- Śpisz?

- Nie, marzę...

- Nie masz nic lepszego do roboty?

- No jakoś nie.

- No to się odwróć, muszę się ubrać.

Przeturlał się na prawy bok, tyłem do dziewczyny. Podniósł głowę i uśmiechnął się radośnie. Wielkie lustro nad łóżkiem doskonale odbijało jej sylwetkę. Zaśmiał się cichutko, ale Justyna usłyszała i też podniosła głowę.

- Ty draniu podglądaczu! - stanęła nad nim goła, tylko z ręcznikiem na włosach

– A ja nie mam prawa widzieć?

- Co chcesz widzieć? - spytał niepewnie, czując, że penis podnosi mocno głowę – ja tylko...

- Co tylko? Zdejmuj szlafrok!

- A jak zdejmę, to co dalej?

- Ale jesteś niemota! Pokaż mi go w końcu! Uklęknęła przed łóżkiem, rozchyliła poły szlafroka skrywającego klejnoty Jana.

- Jaki on ładny, wielki! I jak pięknie stoi... Dasz mi go spróbować? - oblizała wargi z lubieżnym uśmiechem – Podoba mi się ten przystojniaczek...

Ostatnie słowo było mało zrozumiałe, bo już miała penisa w ustach. Złapała jedną dłonią podstawę sterczącego kutasa, drugą zaczęła go pomału masować. Językiem oplatała nabrzmiałą główkę, lizała jądra. Jan westchnął głośno. Nawet w najśmielszych marzeniach nie zakładał takiego początku imprezy. Zdjął ręcznik z głowy Justyny, mokre włosy rozsypały się poczuł je na brzuchu i udach. Położył dłoń na głowie dziewczyny i począł mocniej dociskać. Zakrztusiła się na chwilkę, ale zaraz wróciła do przerwanej czynności. Jan czuł niesamowity wzwód, kutas spęczniał i wydłużył się jak nigdy dotąd. A ona brała go prawie całego, zdawało mu się, że główka opiera się o jej migdałki. Nie przerywała, jeszcze bardziej próbowała wcisnąć go w usta. Nie mógł się powstrzymać, rozwiązał pasek szlafroka, zdjął go z siebie, wstał. Justyna nadal ssała olbrzymi organ. Patrzył na jej zgrabną pupę, niezbyt duże, ale bardzo kształtne i pasujące do jej postury piersi, patrzył na długie, szczupłe i bardzo zgrabne nogi. Podniosła wzrok, popatrzyła mu w oczy z niemym pytaniem. Wiedział, czego oczekuje. Schylił się, objął dłońmi jej pupę, pogłaskał i dał lekkiego klapsa. Westchnęła bezgłośnie, wstała z kolan. Pocałunek był bardzo długi i niezwykle namiętny. Położyli się na łóżko. Jan całował jej oczy, zgrabny nosek, brodę... Pocałunkami posuwał się coraz niżej, z szyi na piersi, które lizał i delikatnie kąsał sutki, wywołując głośne westchnienie dziewczyny; lizał brzuch, rozsunął długie nogi, zgiął je w kolanach. Przed oczami miał samą słodycz – piękną muszelkę pipki pod małą kępką delikatnych, ciemnych włosków na łonie. Polizał cipkę, dłońmi rozchylił wargi. Nad dziurkami sterczał twardy guziczek łechtaczki, zaczął więc go ssać i dusić językiem. Ciało Justyny wycięło się w łuk, z ust wydobyło się ciche charczenie. Przyspieszył ruchy, przygryzał wargi sromowe, wsuwał język do środka pipki, spijał jej słodkie soki. Podniósł wyżej drżące biodra, zsunął się na odbyt, lizał drugą dziurkę, wibrował w niej językiem, w końcu w obie wsunął palce, zaczął nimi onanizować piękną dziewczynę. Justyna już nie charczała. Pojękiwała głośno, niekiedy głośniej krzyknęła. Jan podniósł się, sterczącą pałę pomalutku wsunął w kapiącą sokami i śluzem cipkę. Wbił się w nią po jajka, wycofał i znowu uderzył. Jego ruchy były coraz szybsze, słychać było klaskanie jąder odbijających się od pupy dziewczyny. Nie panowała już nad emocjami. Twarz wykrzywiła w spazmie rozkoszy, rozchyliła usta i zaczęła głośno wrzeszczeć. Na szczęście pod ręką była… poduszka. Zakrył twarz podnieconej dziewczyny i kontynuował swoje dzieło. Poczuł, że sam zaczyna też dochodzić. Nie chciał jednak tego, więc wycofał się z pipki i odwrócił Justynę na brzuch. Splunął na jej kakaową dziurkę, rozchylił pośladki i pomału zaczął wchodzić w zgrabną, ciasną pupę. Znowu wrzasnęła, ale podniosła biodra, żeby mógł swobodniej i głębiej w nią wejść.

- Nie za ostro – wydyszała – dawno tam nikogo nie było.

- Jestem zawsze delikatny, ale twoja pupa jest cudownie gorąca...

Przepchnął łeb penisa przez zwieracze, poczuł, że kochanka zaciska je rytmicznie potęgując doznania obojga. Prawie położył się na dziewczynie, wsunął pod nią obie ręce. Prawą na wysokości biustu, dłonią ściskał i masował młode piersi, lewa ręka zawędrowała między nogi Justyny, objął dłonią jej cipkę i drażnił sterczącą ciągle, twardą łechtaczkę. Z całym impetem natarł na wypiętą pupę. Jego ruchy przypominały pracę tłoka parowego, pompował tyłek kochanki nie zważając na jej wrzaski stłumione pościelą. Czuł, że dochodzi. Jeszcze mocniej przycisnął ją do siebie i zamarł. Sekundę później sam schował głowę w poduszkę, nie potrafił opanować ryku wydobywającego się z gardła. Całe ciało drgało konwulsyjnie wpompowując w pupę Justyny potężną dawkę spermy. Leżał na niej jeszcze chwilę, potem przeturlał się na bok. Popatrzył na dziewczynę. Justyna miała nieprzytomne oczy, całym pięknym, zgrabnym ciałem rzucały dreszcze, pojękiwała cicho. Włosy w nieładzie, zamglone oczy, rozchylone usta, rumieniec na spoconej twarzy... Wyglądała zachwycająco pięknie.

- Jesteś piękna...

- A ty wariat – wydyszała – jak mogłeś mnie tak wykorzystać, biedną bezbronną istotę! - uśmiechała się, jeszcze podrygując.

- Ale masz kondycję, myślałam, że wyzionę ducha. No i ten twój koleś taki słodki... A gdzie on jest?

- Schował się przed tobą, boi się, że go zjesz.

- Pokaż mi go, chcę dać mu buzi.

Położył się na brzuchu, rozchylił uda. Justyna popatrzyła na sflaczały organ z litością w oczach.

- Biedaczek, trzeba przywrócić go do życia!

- Daj mu spokój, on już ledwo zipie, tak zresztą, jak ja. Po takich zapasach potrzebujemy trochę czasu.

- Ale my go nie mamy, popatrz, która godzina!

Wyskoczyli z pościeli, pod prysznic weszli razem. Namydlił dłonie, zaczął myć jędrne pośladki Justyny, przeniósł ręce na jej biust. Jeszcze podniecenie nie opadło z niej do końca, sutki sterczały dumnie otoczone małymi, brązowymi kółkami brodawek. Obrócił dziewczynę tyłem do siebie, przywarł do niej całym ciałem. Mył jej brzuch, potem dłonie zawędrowały między uda. Dotknął cipkę, wsunął w nią palec

- Auć, delikatnie, jest bardzo podrażniona. A ty masz trzecią rękę, bo czuję coś na swojej pupie?

- Sam jestem zdziwiony, że tak szybko powstał, widocznie masz na nas zbawienny wpływ.

- Dość tej zabawy, szykujmy się w końcu do wyjścia.

Do początku imprezy zostało już tylko pół godziny, ale zdążyli. Jan założył swój nieodłączny garnitur, Justyna była w długiej sukni z jakiegoś lejącego się, ciemnozielonego materiału, doskonale współgrającego z jej cerą i czarnymi włosami. Przez duże wycięcie na plecach widać było, że nie założyła stanika. Lekko opięta pupa też nie była niczym ograniczona – chyba nie miała na sobie żadnej bielizny. Pończochy na długich zgrabnych nogach prezentowały się rewelacyjnie – widać je było w długim rozcięciu na boku kiecki. Włosy upięła w koczek, dyskretny make-up uzupełniał całość. Ogólnie prezentowała się rewelacyjnie.. Wszyscy faceci, a i większość kobiet – z bardzo różnych przyczyn - nie mogli oderwać od niej wzroku. Jan znał większość towarzystwa, przedstawił Justynę jako swoją dziewczynę. Popatrzyła na niego nieco zdziwiona.

- Od kiedy tak jest? Dlaczego nic o tym nie wiem? - zapytała szeptem

- Oj, daj spokój. Jesteś moją dziewczyną przynajmniej dzisiaj, z inną nie przyjechałem.

Impreza pomału nabierała ferworu. Wraz z ilością wypitego alkoholu wzrastał gwar rozmów i śmiechu. Tańczyli, bawili się, opowiadali sobie dowcipy. Justyna była rozrywana w tańcu, praktycznie nie siadała do stolika. Na twarzy zarysowały się mocne rumieńce, na górnej wardze kropelki potu świadczyły o zbliżającym się zmęczeniu. Usiadła do stołu, nalała sobie wody, wypiła duszkiem uśmiechając się dookoła i odmawiając kolejnym danserom. W tym czasie Jan obejmował w wolnym kawałku dziewczynę któregoś ze znajomych. Beata, bo tak miała na imię, była lekko podpita, opierała się na nim całym ciężarem. Popatrzyła chłopakowi w oczy.

- Dobrze się rucha, prawda?

- CO??? - zdziwiony aż odsunął się od niej – co ty pleciesz?

- No jak to, przecież wszystkie baby tutaj opowiadają o tobie, jaki jesteś ruchacz – jebaka! A ona też nie cnotka.

- Skąd ci się to wzięło?

- A bo widzisz, znam Justysię dość dobrze i wiem, że święta to ona nie jest, tak jak one wszystkie – zatoczyła ręką dookoła - a i o tobie też trochę wiem, mam przyjaciółkę, opowiadała mi dużo o tym, co robisz z babami. Ma na imię Ilona!

- Ilona? A co takiego ci naopowiadała? - nie wiedział, czy ma być dumnym ze swoich osiągnięć łóżkowych, czy wręcz przeciwnie.

- Dużo. Między innymi powiadała o waszej nocy u znajomych, opowiadała, jak później nie mogła chodzić, ani siedzieć... Wiesz, też bym tak chciała! - widział w jej oczach coraz mocniejszy wpływ alkoholu – Wyruchaj mnie w dupę, jeszcze nigdy tego nie robiłam a mój Zbysiu brzydzi się moją dupką. Ale powiedz, zgrabna jest, prawda? - klepnęła się po pośladku, zsunęła na niego dłoń Jana

- Tak, zgrabna, ale usiądźmy już, patrzą się na nas. - chciał odprowadzić podpitą dziewczynę do stołu.

- Nigdzie nie idę! - wyrwała się – chcę tutaj być, tańczyć!

- I chcę, żeby mnie ktoś wyruchał w dupę – dodała już szeptem, spuszczając głowę – najlepiej by było, gdybyś to był ty...

Zbyszek, jej chłopak, podszedł do tańczącej pary, ujął Beatę pod rękę i odprowadził do stołu. Sam też był bardzo wstawiony, więc stwierdził, że pora opuścić imprezę, póki nic nie wywołało jakiegoś skandaliku. Zaczął ciągnąć swą partnerkę; z oporem, ale poszła. Po kilku minutach była jednak z powrotem przy stole, oznajmiając, że Zbyszek śpi. Zabawa trwała nadal, większość świetnie się bawiła, niektórzy odchodzili do swych pokoi, żeby chwilkę odsapnąć, czy odświeżyć toaletę. Jan nie widział nigdzie Justyny, widocznie wyszła ochłodzić się do patio. Siedział przy stole, pomaleńku sączył swego drinka. Stoły były duże, na kilka osób, nakryte obrusami długimi do samej podłogi, bardzo pomysłowo upiętymi. Chłopak lustrował wygląd pań, oceniał ich urodę. Nie miał już ochoty na tańce, czuł się trochę znużony całym dniem, a jeszcze chciał zachować trochę werwy na noc, którą miał nadzieję spędzić obok Justyny, na niej i w niej. Nagle poczuł na kolanie jakiś dotyk, drgnął zaskoczony

- Siedź spokojnie, to ja, Beata – stłumiony głos dochodził spod stołu – muszę cię mieć, muszę cię poczuć w sobie i to teraz, kiedy Zbychu nawalony śpi na górze.

- Zwariowałaś kobieto? Zabieraj te ręce!

- Dobrze, ale zaraz pójdziesz do męskiej toalety i wejdziesz do drugiej kabiny.

- Nigdzie nie idę.

Poczuł gorącą dłoń wciskającą się w jego spodnie. Przysunął się bliżej stołu, przypomniała mu się studencka zabawa „w żabę”. Polegała ona na tym, że kilku chłopaków bez spodni siadało przy dużym stole nakrytym długą serwetą i zaczynali grać w karty. Pod stołem była jedna, dwie lub trzy dziewczyny które „obrabiały” po kolei ich penisy. Kto mimiką lub gestem zdradził, że akurat on jest „obrabiany”, ten odpadał z gry. Zwycięzca miał prawo do całej nocy z dziewczyną, lub z dziewczynami. Dwa razy zdarzyło się, że Jan wygrał i miał potem fantastyczną nockę... Teraz siedział blisko stołu, przechylony, jakby chciał coś z niego sięgnąć. Zwinna dłoń masowała jego sterczącego już penisa, po chwili poczuł na nim ciepło jej ust. Przesuwała głowę w górę i w dół, aż do zakrztuszenia. Odepchnął ją przez obrus.

- Przestań, bo się spuszczę i nic z tego, co chcesz, nie będzie. Idę do kibelka.

- Pamiętaj, druga kabina!

W toalecie było pusto, jednak profilaktycznie otworzył wszystkie drzwi, upewniając się, że jest sam. Przysiadł na sedesie, rozpiął rozporek, zaczął masować opadniętego kutasa. Trzasnęły drzwi wejściowe, usłyszał stukot obcasików. Beata weszła do środka, zablokowała klamkę. Nie mówiąc słowa uklęknęła przed chłopakiem i ustami w których kutas ledwo się mieścił doprowadziła go do pełnego wzwodu. Ciągle nie odzywając się wstała, podciągnęła sukienkę, wypięła pupę w jego stronę, pochyliła głowę. Podniesiony penis bez problemu trafił na kakaowe oczko, wszedł w nią jednym ruchem, tym bardziej, że zauważył przezorność Beaty – była wysmarowana jakimś kremem, czy żelem, nie miała na sobie majteczek. Jan również nie odzywał się, chwycił mocno wypięte biodra i podjął akcję. Początkowo Beata zagryzała dłoń, nie chcąc krzyczeć, ale teraz opierała się rękoma o przepierzenie między kabinami i cicho postękiwała. Jan przyspieszył, nie zważając na nic, rżnął kobietę maksymalnie mocno. Chciała? To ma! Zacisnął zęby, wytrysk przyszedł niespodziewanie szybko, Beata doszła sekundę później. Osunęli się na podłogę. Chłopak popatrzył na jej gołe pośladki. Z pupy wypływał strumyczek spermy, ale dziwnie zmieniał barwę na brązową...

- Wstawaj, siadaj na kibel – podniósł klapę i posadził dziewczynę

- Ale co jest? - była jeszcze trochę nieprzytomna

- Siadaj i tu siedź – poczuł już to, czego się spodziewał

Nieprzywykła do seksu analnego Beata nie wiedziała, jak się do tego przygotować, poza tym nie miała ku temu warunków, ani czasu. Anal podziałał na nią jak lewatywa, gorąca sperma przyspieszyła proces wypróżniania. Jan spojrzał na twarz dziewczyny i wybuchnął śmiechem.

- Ale masz minę!

- Podobało mi się, wiesz? - powiedziała rozmarzona - Ilona jednak nie kłamała. Ty naprawdę jesteś ruchacz-jebaka! I to jaki!

- Dobra, siedź tutaj, gdyby ktoś cię spytał co tu robisz, powiedz, że do damskiej byś nie zdążyła. Wracam na salę, a ty idź już do łóżka. Wyszedł z kabiny, poprawił spodnie, przygładził długie włosy, popatrzył na swe odbicie w lustrze.

- Ruchacz – jebaka.. Fajne określenie – zamruczał pod nosem

- Co mówiłeś?

- Nic, nic, sraj spokojnie – wyszeptał.

Na sali nie ubywało zabawowiczów, wszyscy wesoło imprezowali. Justyna siedziała przy stole, opuściła głowę, jakby czegoś szukała na podłodze.

- Hej, złotko, co jest? - uśmiechnięty podszedł do niej

- Nie mam pojęcia, źle się czuję – podniosła głowę – chyba czymś się zatrułam.

- Za dużo wypiłaś?

- Nie, nawet ostatniego drinka nie dopiłam, dziwnie smakował. Po dwu łykach odstawiłam i źle się czuję.

- Może pójdziemy do siebie, już i tak jest późno

- Dobrze, ale nie męcz mnie, bardzo proszę. Naprawdę kiepsko się czuję.

Objął ją w pasie i prawie zaniósł do pokoju. Przechodząc obok męskiej toalety zobaczył wychodzącą Beatę. Była blada, ale uśmiechnięta. Puściła mu oczko.

- Dobrej nocy, kochani

- Dobranoc, Beatko, dobranoc.

Dlaczego odniósł wrażenie, że to „oczko” było skierowane raczej do Justyny? W pokoju położył dziewczynę na łóżku, zaczął ją rozbierać Zdjął sukienkę, rzeczywiście pod nią nic nie miała. Odpiął naszyjnik, zdjął klipsy, rozpiął jej włosy. Leżała na wznak z rękami rozrzuconymi nad głową. Jedną nogę zgięła w kolanie odsłaniając w pełni różową pipkę. Poczuł, że kutas znowu mu staje, nic dziwnego, miał przed sobą naprawdę śliczną, ponętną, młodą, nagą kobietę

- Justysiu, muszę wejść w ciebie, nie wytrzymam. Albo zrób to choć ręką, proszę...

- Daj mi chwilkę, nie mogę się ruszyć. Cipki nie dotykaj, nie wiem, czy skończyły się dni niepłodne, a nie zabrałam pigułek.

- Kochanie, delikatnie wsadzę ci w pupę, potem zaniosę pod prysznic, umyję i położę do łóżka, dobrze? Kutas mi zaraz zęby wybije... Pomału, leniwie przewróciła się na brzuch.

- Ale nie spiesz się, proszę, pomalutku... - podniosła lekko biodra, ułatwiając dostanie się do dupki.

Nie czekał dłużej. Pod podniesione biodra podłożył zrolowaną poduszkę, kremem z nocnej szafki posmarował ponętną pupę. Niespiesznie wszedł między pośladki, słuchał cichego pomrukiwania dziewczyny. Jego ruchy były bardzo wolne, jak w zwolnionym tempie. Zaskoczyło go, że im wolniej się ruszał w szczupłym tyłeczku – tym bardziej narastało jego podniecenie. Justyna też jakby się ożywiła troszeczkę, w pewnej chwili zacisnęła zęby na prześcieradle i wydała z siebie przeciągły jęk. Tego było za wiele, Jan nie zatrzymał orgazmu. Znowu wyrzucił w pupę kolejną porcję swego nasienia. Tak jak obiecał – umył dziewczynę, położył do łóżka. Spała zwinięta w pozycję embrionalną z dłońmi pod policzkiem – młoda i piękna. Jan usnął niemal natychmiast, kiedy tylko okrył oboje kołdrą; miał piękny, erotyczny i podniecający sen, który okazał się rzeczywistością. Justyna, chcąc w jakiś sposób zrekompensować swemu kochankowi w sumie beznamiętną noc, leżała między nogami chłopaka i zapamiętale ssała jego wielkiego penisa. Całowała go, lizała, pomagała sobie dłońmi, podniecająco przy tym pomrukiwała, spoglądając Janowi w oczy. Nie musiała długo czekać na wynik swych działań, bo kilka chwil po przebudzeniu chłopak ryknął nakrył się poduszką i wystrzelił w namiętne usta... Powrót do domu odbył się w milczeniu, oboje byli zmęczeni wczorajszą imprezą; Justyna nie czuła się jeszcze dobrze. Wysadził ją pod blokiem, nie chciała jego pomocy przy wnoszeniu ciężkiej walizy. Umówili się dopiero na wtorek, w poniedziałek Jan miał dużo zajęć, kończył drugą zmianę bardzo późno. Wreszcie nadszedł oczekiwany wtorek. W tym samym miejscu co zwykle czekał na swą przyjaciółkę. Spóźniła się trochę, ale jej czarujący uśmiech zredukował do zera czas oczekiwania. Nie siedli w kawiarni. Była bardzo ładna pogoda, ociepliło się nagle, poszli więc na spacer. W parku objął ją w pasie i przycisnął do swego boku.

- Jak się czujesz? Bo jest mała afera.

- Jaka afera? A czuję się całkiem normalnie.

- Okazało się, że ktoś dosypywał do drinków jakieś świństwo, musiałaś też to wypić.

- Na szczęście nie wypiłam całego drinka. No i uratowałeś mnie. Obrócił ją do siebie, zaczął całować po szyi, policzkach, w końcu ich usta złączyły się w zwariowanym tańcu języków. Jan odsunął się trochę.

- Co jest? - spytała zdziwiona dziewczyna

- Nic, wydawało mi się... Nie, wszystko ok. Mam propozycję.

- Jaką?

- Idziemy do mnie. Kolega pojechał na kilka dni do domu, mam całą kwaterę dla siebie. No i chciałbym sobie przypomnieć, jak wyglądasz!

- Przecież patrzysz na mnie.

- Ale widzę tylko ciuchy, nie ciebie. Po kilku minutach całowali się w przedpokoju jego mieszkania. Zrzucali w pośpiechu odzież, rozbierali się nawzajem. Justyna była… trochę inna, jakby lekko zawstydzona, czegoś niepewna... Nie miał prysznica, więc wskoczyli do wanny. Patrzył na dziewczynę i zauważył kolejną małą zmianę. Małą, ale bardzo zaskakującą, bo nie było to częstym zjawiskiem w tamtych czasach; w zasadzie nie widział jeszcze czegoś takiego. - Ogoliłaś się! A mi się podobała ta grzywka nad cipką! - Zgoliłam, żeby ciągle nie przystrzygać. Gdzieś wyczytałam, że na Zachodzie robi tak większość kobiet, no i sama spróbowałam. Kochali się długo w noc... Jan leżał na plecach, Justyna usnęła na jego piersiach, zarzucając nogę na biodra chłopaka. Obejmował ją czule, ale coś go intrygowało. Choćby ten pieprzyk na pupie, wcześnie go nie zauważył... No i dzisiaj inaczej reagowała na pieszczoty, z początku jakby z obawą i dystansem. Coś tu nie pasowało... Musiał wyjechać na kilka dni „w delegację” - fabryka miała swój oddział w innym mieście, przełożeni uznali, że dobrze będzie, jeśli zapozna się z tamtejszymi warunkami. Choć czas w hotelu nie dłużył się niemiłosiernie, to jednak chciał już być ze swoją Justysią. Na szczęście miał dużo pracy, więc czas w podległym zakładzie jakoś zleciał. Wolne chwile po pracy też upływały błyskawicznie, bo już pierwszego dnia „dogadał się” z pewną uroczą, samotną mężatką, której mąż pracował na Zachodzie, a która miała ogromne potrzeby łóżkowe. Przez kilka wieczorów zadowalał namiętną kobietę; nawet spędził u niej dwie noce, w końcu wrócił do macierzystego zakładu. Spotkali się z Justyną jak zwykle w tej samej knajpce. Dziewczyna patrząc chłopakowi w oczy zaproponowała rezygnację z kawy i ciastka; miała wielką ochotę na seks. Jakoś nie protestował, szybko przeszli do mieszkania - kwatery, zamknęli się w jego pokoju. Kolega Krzysztof tylko patrzył zazdrosnym wzrokiem, taksując figurę dziewczyny, kiedy przechodzili do łazienki i z powrotem do pokoju. Jan niemal rzucił się na Justynę, popchnął ją na łóżko, rozchylił nogi i przywarł ustami do cipki. Poczuł w ustach … włosy!

- Jak to jest, tydzień temu miałaś cipkę wygoloną, a teraz znowu grzywka? – zdziwiony popatrzył w jej oczy – zdążyła odrosnąć?

- Tak, te kilka dni wystarczyły. Nie widzisz, jakie króciutkie?

- No widzę – odwrócił ją na brzuch – A gdzie twój pieprzyk na pupie?

- Jaki pieprzyk, przecież widziałeś mnie już nie raz od tyłu…

- Nie gadaj – przerwał – ostatnio widziałem na twym tyłku taki mały pieprzyk!

- No coś ty! Musiało coś mi się przykleić. Dość tych dziwnych pytań, kochamy się, czy nie? Daj mi go wreszcie, stęskniłam się za nim – ujęła twardego kutasa w rękę i zaczęła pomału masować.

- Za nim się stęskniłaś, a nie za mną? - Jan udał oburzenie.

- Jesteście ze sobą mocno zrośnięci, więc jeśli on jest, to ty przy okazji też. Do której godziny chcesz tak gadać? Ile mam czekać, aż się mną zajmiesz?

Nie czekała długo na odpowiedź. Po długiej chwili zmęczeni, spoceni, leżeli obok siebie pieszcząc się delikatnie… Nadszedł piątek. Znowu czekał na kochankę przed kawiarnią, choć wolał spotkać się u siebie, na kwaterze. Nie chciała, stwierdziła, że woli na mieście, chce mu coś pokazać. Z oporami, ale nie miał wyjścia, musiał się zgodzić, zresztą właśnie nadchodziła. Odwrócił się do szyby wystawowej kawiarni, żeby sprawdzić swój wygląd w odbiciu i … zobaczył Justynę siedzącą przy stoliku! Znowu gwałtownie odwrócił się w stronę ulicy. Przecież dopiero nadchodziła! Nie wiedział co się dzieje, bo ona była już w środku! Dziewczyna stanęła przed chłopakiem z uśmiechem na ustach i iskierkami w oczach.

- Zdziwiony, prawda? Nie odpowiedział, patrzył na nią oniemiały - Nie stercz tak, wchodzimy – niemal wepchnęła go do środka – i poznaj moją siostrę Alicję. Bliźniaczkę Alicję – stanęły obok siebie.

Były identyczne! Dosłownie identyczne, jak odbicie w lustrze! Ciągle nie wiedział co powiedzieć. Wezbrała w nim fala niesamowitej złości na nie, że tak nim manipulowały, bo nie ulegało wątpliwości, że zamieniały się rolami – zauważył przecież różnice – i na siebie, że dał się tak nabrać. Zacisnął zęby, złapał za klamkę i wychodząc rzucił tylko przez zęby:

- Cześć! – wcisnął ręce w kieszenie kurtki i odszedł ze spuszczoną głową.

To dlatego nie zapraszała go do swego domu (ale która z nich?), dlatego spotykali się z dala od jej rejonu. Ciekawe, ilu facetów tak wyrolowały, wiedział, że nie jest pierwszy, dziewczyny miały wszystko perfekcyjnie zorganizowane i wyreżyserowane. Musiały się przy tym dobrze bawić, widząc jego zaangażowanie i podniecenie… Po powrocie do domu Jan długo się nad tym zastanawiał, wreszcie doszedł do wniosku, że jednak trochę głupio postąpił, powinien inaczej zareagować. Teraz na własnej skórze poczuł to, co odczuwały te wszystkie dziewczyny, które znienacka zostawiał, które rzucał i wystawiał do wiatru. Musiał przyznać, że nie było to miłe... Po długim namyśle postanowił naprawić swój błąd w niedzielę po obiedzie. Znalazł czynną jeszcze kwiaciarnię, kupił dwie identyczne wiązanki, w sklepie nabył butelkę dobrego wina i pomaszerował na osiedle, gdzie mieszkały. Drzwi klatki schodowej były otwarte, wiedział, do którego numeru mieszkania się kierować – kilkakrotnie widział, jak Justyna (a może Alicja?) wciskała klawisz domofonu. Jan patrzył na wychodzącego z bloku mężczyzną, skorzystał z okazji, wszedł na klatkę schodową, wbiegł na drugie piętro, stanął przed mieszkaniem dziewczyn. Dzwonek był bardzo głośny, alarmujący, ale nikt nie otwierał. Zadzwonił jeszcze raz, usłyszał szczęk zamka. W drzwiach stanęła kobieta po czterdziestce, bardzo podobna do Justyny, a raczej Justyna była podobna do kobiety. Alicja też, oczywiście.

- Dzień dobry, zastałem...

- Nie – przerwała - dziewczynki pojechały na kilka dni w góry.

- A pani jest …

- Ich matką. - znowu przerwała Janowi. - Wejdź, proszę, musimy porozmawiać.

Trochę zaskoczony podążył za nią do mieszkania. Zdjął kurtkę, powiesił na wieszaku, wszedł do pokoju. Mieszkanko nie było duże, gustownie urządzone, widać było w każdym kąciku kobiecą rękę. Drugi pokój należał chyba do Alicji, Justyna mówiąc o studiach nie wspomniała, że siostra jest razem z nią. Potem dowiedział się, że pracuje już, nie podjęła studiów, skończyła na liceum i maturze. W trzecim, najmniejszym pokoju, stało łóżko, pościel nie była schowana.

- Napijesz się czegoś? - kobieta wychyliła się z kuchni – A może otworzysz to wino, które przyniosłeś? Tu masz korkociąg.

Podała przyrząd patrząc na chłopaka zmrużonymi oczami. Postawiła na stole dwa kieliszki, zabrała kwiaty.

- Wsadzę je do wazonu, niech biedne nie więdną. Dwa bukieciki? - zdziwiła się.

- Dwa, bo nie wiedziałem, że pani jest w domu, kupiłem je dziewczynom, gdybym wiedział, były by trzy...

- Gentleman z ciebie, nalej wino, niech pooddycha troszkę. Wyszła z kuchni z talerzykiem pełnym ciastek. - Częstuj się, sama piekłam.

Zaczął przyglądać się kobiecie. Była w wieku około czterdziestu pięciu lat, przynajmniej na tyle wyglądała; podobnie jak córki miała śniadą cerę i całkiem niezłą figurę. Na twarzy znać było trudy wychowania dzieci, ale delikatne zmarszczki wokół oczu świadczyły, że nie jest pozbawiona poczucia humoru; dodawały jej ciepła i uroku.

- Jak widzisz, dziewczynki wyjechały, ale wiele mi o tobie opowiadały. Aaa, mogę mówić ci po imieniu? Skinął głową. - No to ja mam na imię Marianna, mówmy sobie na ty. No więc jak wspomniałam, dziewczynki już dawno opowiadały mi o tobie, ale same ogólniki. Pewnego dnia jednak udało mi się je podsłuchać, nie zamknęły drzwi od pokoju, a mówiły dość głośno śmiejąc się przy tym. No, no, dowiedziałam się kilka ciekawostek...

- A konkretnie? - Jan był zaskoczony słowami Marianny, czuł, że się rumieni.

- Konkretnie to zaciekawiły mnie twoje możliwości łóżkowe, dziewczynki opowiadały o tym z zachwytem. No i opowiadały z podnieceniem, jak na nie patrzysz. Rzeczywiście, masz niesamowite oczy!

- No co pani... coś ty, to tylko opowieści dziewczyn! - zarumienił się już po koniuszki włosów.

- Ciekawe, ciekawe... Bzykałeś obie moje córki i to tylko opowieści? Posłuchaj uważnie. Jestem dojrzałą kobietą, kilkanaście lat bez męża, kilka lat bez mężczyzny w łóżku i między nogami. Mam swoje potrzeby, marzenia, mam niekiedy ochotę na seks, taki normalny, radosny, pełen uniesień i orgazmów, ale nie koniecznie chcę się zakochać. Wiem, że też to lubisz, mówię teraz o seksie, więc chodźmy do łóżka! Przecież nie na darmo ochrzciły cię dziewczyny mianem „ruchacz – jebaka”, prawda?

- Ja chyba zwariowałem i nie słyszę tego, co słyszę – chłopak był w szoku, szybkość następujących po sobie wypadków absolutnie go zaskoczyła.

- Dziwi cię moja bezpośredniość? Nie jestem małolatą, która kryguje się przed pierwszym pocałunkiem. Jestem dojrzałą, doskonale znającą swoje najskrytsze pragnienia i potrzeby kobietą. A może nie podobam się tobie? - ujęła dłońmi biust i lekko go podniosła.

- One też ci się nie podobają? Nie są obwisłe, dbam o nie, sam sprawdź – podciągnęła w górę bluzkę i stanik.

Rzeczywiście, zobaczył piękne, dojrzałe, o dziwo bardzo elastyczne i zgrabne piersi, trochę większe, niż u córek, ale chyba dlatego leciutko opadały, a mimo to dumnie patrzyły sterczącymi sutkami. Przysunęła się do Jana.

- Złap je, zobacz, jakie są. I wiedz, że cię stąd nie wypuszczę do czasu, aż uznam, że mnie zaspokoiłeś – zbliżyła usta do jego ucha – Już dawno kombinowałam, jak cię tu sprowadzić, na szczęście sam przyszedłeś – upiła łyk wina – chyba nie odmówisz starszej, spragnionej dzikiego seksu pani?

Penis chłopaka już dawno temu podniósł głowę, Jan pomyślał, że „zaliczyć” córki i matkę to może być niezły numer! Odważnie pochylił się w stronę Marianny, objął jej twarz dłońmi i pocałował w usta. Jej język natychmiast splótł się z jego językiem, poczuł też na kroczu głaszczącą go przez spodnie dłoń. Nie pozostał dłużny, po chwili był już ręką na jej cipce. Nie była wydepilowana, jak cipki córek, ale włoski łonowe były krótkie i bardzo miękkie. Rozchyliła kolana, ułatwiła dostęp do swej dziurki. Wsunął w nią palec, potem drugi, zaczął ją drażnić, masować łechtaczkę. Kobieta westchnęła głęboko, potem drugi raz, jęknęła cicho. Wsadziła rękę ze pasek spodni, chwyciła pałę przez bokserki, znowu jęknęła z rozkoszy raz i drugi; nagle odepchnęła go od siebie, opadła na kolana.

- Wstań – nakazała – muszę go zobaczyć!

Gorączkowo rozpinała pasek, zsunęła suwak od rozporka, szarpnęła spodnie wraz z bokserkami i ściągnęła je do kolan. Przed nią dumnie sterczał twardy już i nabrzmiały organ. Objęła go dłonią, zaczęła przesuwać rękę w górę i w dół, zbliżała do niego rozchylone usta.

- Poczekaj, pójdę się odświeżyć! - przytrzymał ją – nie lubię tak. Co prawda przed wyjściem kapałem się, ale...

- To nic, – przerwała tłumaczenie chłopaka - chcę poczuć wreszcie zapach i smak normalnego, podnieconego faceta; najwyżej jutro poboli mnie trochę wątroba, bo...

Reszty słów nie zrozumiał, bo usta miała wypełnione jego kutasem. Robiła to po mistrzowsku, córeczki powinny brać u niej lekcje fellatio. Jęcząc cichutko z rozkoszy, pochylił się nad kobietą. Rozpiął jej stanik, gładził po plecach. Ujął ją pod pachy, podniósł, zdjął jej bluzkę, odrzucił rozpięty biustonosz, ściągnął spódniczkę, potem figi. Teraz on klęczał, mając przed oczami jej cipkę. Tak, jak czuł ręką – włoski łonowe były bardzo delikatne, raczej nie musiała ich usuwać, nie przeszkadzały, kończyły się tuż nad pipką, która były ich pozbawiona. Zbliżył twarz do łona Marianny, palcami rozsunął różowe wargi sromowe, polizał delikatnie. Trochę przeszkadzał mu pomieszany lekki zapach moczu, potu i jej soków, ale tylko trochę. Kobieta znowu westchnęła głęboko, obiema dłońmi przycisnęła do siebie jego głowę. Nurkował jak oszalały językiem w cipce, drażnił wargi, ssał łechtaczkę, w dziurkę kapiącą sokami znowu wsunął palce i szybko nimi ruszał. Poczuł jeszcze mocniejszy uścisk dłoni na swej głowie, napięcie mięśni ud, usłyszał chrapliwy oddech, po chwili cichy skowyt. Odepchnęła go gwałtownie, w oczach miała obłęd. Szybko oddychała przez rozchylone usta, szczerzyła zęby, jakby chciała nimi zaatakować. Pociągnęła go do najmniejszego pokoju.

- Choć tutaj, na łóżko i natychmiast wejdź we mnie! - położyła się na plecach, wysoko wznosząc uda – Natychmiast! Twój kutas musi być za sekundę cały w mej pipie - podniosła i rozłożyła szeroko nogi.

Jan ruszył natychmiast w stronę łóżka, opuszczone do kostek spodnie zablokowały jego kroki, runął z impetem między oczekujące, rozwarte uda. Dziwnym trafem w tej samej chwili był w Mariannie, dosłownie wbił się w nią po same jądra. Wrzasnęła głośno, wystraszył się, wycofał trochę zmieszany.

- Nie, natychmiast wchodź z powrotem! - złapała go za pośladki i przyciągnęła do siebie – ruchaj mnie, pierdol, grzmoć, rób, co chcesz, masz mnie porządnie zerżnąć, rozumiesz? Rozumiesz?! Wyruchaj mnie jak starą dziwkę!!!

Objęła go nogami i rękami, przydusiła do siebie, dyszała mu prosto w ucho. Trzymała mocno, miał trochę utrudnione ruchy, ale poradził sobie. Po krótkiej chwili jeszcze mocniej przycisnęła chłopaka, potem znieruchomiała, zaczęła się trząść, podrygiwać, podrzucać biodrami. Szybko zsunął się z brzucha kobiety. Rozrzuciła na boki ręce i nogi, oczy miała zamknięte, z ust wydobył się najpierw cichy, potem coraz głośniejszy wrzask, całym ciałem rzucały spazmy orgazmu. W miarę mijania napięcia cichła i już po kilkunastu sekundach leżała spokojnie bezgłośnie łkając, przygryzała prawą dłoń. Otworzyła oczy, popatrzyła na niego, uśmiechnęła się leciutko.

- Byłam na innej galaktyce, – wyszeptała – jak to zrobiłeś?

- To tylko twoja zasługa, jesteś bardzo namiętną kobietą.

Przyglądał się leżącej na wznak nasyconej seksem kochance. Ładna twarz, super biust, dość płaski brzuch z lekkimi fałdkami, które pokazywały się, kiedy się odwracała; zgrabne, długie nogi. Teraz wiedział dokładnie, po kim córki odziedziczyły urodę. Była trochę niższa od nich, ale wszystkie trzy były piękne. Patrzył na Mariannę rozkoszując się widokiem spełnionej w seksie kobiety, masował swego przyjaciela. Orgazm kobiety przyszedł bardzo szybko, sam nie zdążył się rozładować, był daleki od tego. Pocałował delikatnym muśnięciem sterczący sutek, potem drugi, cmoknął ją w pępek, językiem powędrował do mokrej, gorącej i jeszcze drżącej pipki. Polizał ją, zaczął ssać łechtaczkę.

- Poczekaj jeszcze chwilkę, teraz jest za wrażliwa i nawet takie ssanie boli – delikatnie odsunęła się od kochanka – ale to tobą trzeba się zająć.

- No, myślę, że nie jesteś samolubem! Zobacz jak patrzy w twoją stronę, dasz mu buzi?

- Oczywiście, tym bardziej, że bardzo mi się podoba. Hmmm... Dziewczynki nie przesadzały, jest naprawdę śliczny. No i nie mieścisz się w średniej krajowej, znacznie ją podwyższasz!

Bawiło go określenie „dziewczynki” w odniesieniu do jego poprzednich kochanek. Rżnęły się na potęgę, wymieniały partnerami, robiły sobie z nich pośmiewisko, ale dla matki to cały czas były „dziewczynki”... Marianna pocałowała błyszczący łeb, podniosła się z posłania i siadła na biodrach chłopaka. Jan mógł teraz popatrzeć na nią z innej perspektywy. Biust sterczał, na brzuchu dostrzegał te małe fałdki, ale poza tym – okaz urody kobiety w średnim wieku. Marianna zdawała się potwierdzać ogólnie panującą opinię o „ryczących czterdziestkach”, o ich wysokich umiejętnościach, możliwościach i potrzebach seksualnych. Była nienasycona, ujeżdżała go jak dzikiego mustanga, podnosiła wysoko biodra, by potem szybko opaść na niego, wbijającego się głęboko w cipkę, wzdychała przy tym i sapała. Cały czas podnosiła tempo swych ruchów, biodra niemal wirowały na kutasie. Oparła dłonie na jego piersiach, patrzyła na chłopaka coraz bardziej zamglonym wzrokiem. Znowu zaczęła cała drżeć, nadchodził kolejny orgazm. Jan też czuł, że za moment eksploduje, przyspieszył mu się oddech, jego penis spęczniał jeszcze bardziej. Doświadczona kochanka wyczuła te zmiany. Zatrzymała się, nie poruszała całym ciałem, tylko mięśniami w cipce pobudzała pulsujący w niej organ. Eksplodowali jednocześnie... Kilka minut później usiedli na łóżku, sięgnęli po kieliszki z winem.

- Ale z ciebie ogier – Marianna była pełna uznania dla jego umiejętności łóżkowych – teraz wiem dokładnie, skąd to zadowolenie u dziewczynek. A wiesz, że ostatnio, zawsze, jak wieczorem sobie o tobie opowiadały, a mówiły wszystko z detalami, to się zabawiały sobą?

- Co???

- Jak to, co? - uśmiechnęła się – robiły sobie wzajemnie minetkę, albo palcóweczkę. Widziałam na własne oczy, kiedy nie domykały drzwi.

- Ale przynajmniej teraz wiem, po kim są takie gorące! Przecież ty też masz ogień w cipie – pogłaskał ją po łonie – dawno się nie kochałaś, prawda?

- Przecież już mówiłam, kilka lat... dokładnie pięć!

- Z takim temperamentem wytrzymałaś pięć lat? Nie wierzę.

- Wytrzymałam, wytrzymałam, choć niekiedy pomagał mi taki sztuczny koleś, który mieszkał w szafie, musiałam jakoś rozładowywać napięcie, prawda?

- Mieszkał? Nie masz go tutaj?

- Nie, można powiedzieć, że się zużył, że zaruchałam go na śmieć! - nawet wulgaryzmy z jej ust nie były rażące.

- Mam nadzieję, że ja jakoś przeżyję – upił łyk wina – Mogę cię trochę pomasować, masz spięte barki.

- Oj, tak, zrób mi mały masaż.

- Masz delikatne dłonie, świetnie to robisz – chwaliła go po chwili.

Położyła się na brzuchu. Jan przysiadł na jej biodrach, wziął ze stolika jakiś krem i zaczął ugniatać i masować ramiona. Patrzył na jej ciało, zgrabną, lekko sterczącą pupę; penis znowu okazał oznaki życia, znowu się podniósł. Jan masował coraz niżej, barki, plecy, lędźwie, potem tyłek. Ugniatał pośladki, wsuwał ręce coraz bliżej ciemnej dziurki, drażnił. Kutas znowu sterczał jak maszt na żaglowcu, pulsował. Marianna wzdychała cichutko z rozkoszy, poddawała się jego pieszczotliwym zabiegom, rozsunęła lekko nogi.

- Posmaruj ją trochę i wejdź tam wreszcie! - uniosła wyżej pupę – nie widzisz, że mój zadek puszcza ci oczko?

- Widzę, ale nie wiem, czy tak lubisz. - nabrał kremu na palce i zatrzymał dłoń nad kakaowym oczkiem.

- Najprościej będzie sprawdzić, nie sądzisz? No, natłuść ją tym kremem, jest bardzo dobry do tego celu, sprawdziłam to z moim byłym... mieszkańcem szafy!

Nałożył jeszcze trochę kremu na penisa, ponownie posmarował odbyt. Niespiesznie wsuwał się w ciasną dziurkę, wsłuchując się w sapanie kobiety. Podrzuciła pupą w górę, sama nadziewając się na kutasa. Zaczął pracować biodrami, ciągle podziwiając jej ciało i dziwiąc się swojej kondycji... „No cóż, trening czyni mistrza” - pomyślał i uśmiechnął się w duchu. Jego penis pompował tyłek coraz głośniej oddychającej Marianny która mocno stymulowała łechtaczkę. Zwolnił ruchy, teraz bez pośpiechu wchodził w nią i wysuwał z niej sterczącą pałkę.

- Nie zwalniaj, rżnij mnie! - krzyknęła – ruchaj mnie szybciej, już dochodzę! Tak, szybciej i mocniej, rozpierdol mi dupę, rżnij mnie, ruchaj, tak, tak... Dochodzę... dochodzę... dochoooooooo - nagle zamilkła.

Rzeczywiście, znowu opanowało ją konwulsyjne drżenie całego ciała, wygięła się w łuk i opadła na poduszki. Chłopak nie zamierzał skończyć w pupie, wyszedł z niej, odwrócił kobietę na plecy, przesunął się do przodu i wtargnął w jej usta. Łapczywie ssała żylasty kawałek mężczyzny, połykała go prawie. Pomalutku wciskał się w gardło, chcąc sprawdzić, ile jest w stanie wytrzymać. Kobieta chyba wyczuła jego intencje, poprawiła się na pościeli, obróciła lekko głowę i… wchłonęła go całego! Tkwił w przełyku, ściskany rytmicznie jakimś sposobem przez jej gardło, wydawało się, że czuje migdałki. Doznanie było niesamowite, nadchodziła fala gorąca, Jan wiedział, że zaraz się spuści, ale nie wysunął się z łapczywych ust. Zacisnął zęby, żeby nie wrzasnąć i wytrysnął prosto w pulsujące gardło. Marianna wyczuwając nadchodzący wytrysk odsunęła się nieco, nie puszczając pały z buzi, połykała cały ładunek spermy. Było tego bardzo dużo, mimo starań nie była w stanie przełknąć wszystkiego, smużka nasienia i jej śliny pociekła z kącika ust kapiąc na szyję, na biust. Wreszcie skończył, opadł obok niej, objął kobietę ramieniem, przytulił do piersi. Zarzuciła nogę na jego biodra, ręką bawiła się opadającym penisem.

- On naprawdę jest fajny... - wyszeptała.

Zmęczeni usnęli oboje. Obudził się pół godziny później, zegarek wskazywał prawie północ. Marianna leżała na boku, odwrócona do niego plecami, wypinając w jego stronę swą ładną pupę. Jan patrzył na to cudo, podziwiał znowu jej kształty, które, mimo urodzenia bliźniaczek, były niemal idealne. Zaczął masować kutasa; w momencie, kiedy ten osiągnął odpowiedni rozmiar i twardość delikatnie, bez pośpiechu zaczął wciskać go w ciągle mokrą pipkę. Wszedł do końca, nie przyspieszał ruchów, przy okazji palcował pupę. Usłyszał głośny oddech Marianny, dobiegło go jej postękiwanie i cichutkie piski. Złapała dłońmi pościel, zacisnęła na niej palce, twarz wcisnęła w poduszkę. Jan doszedł szybciej, niż się spodziewał, ale kobieta nie została w tyle – szczytowali jednocześnie. Nie wychodził z pipki, przytulił się do pleców i pupy kochanki, bardzo szybko usnęli znowu. Ponownie przebudził się pierwszy, ostrożnie wyszedł z łóżka, okrył kobietę kołdrą, która spadła na podłogę i po cichu przeszedł z pokoju do korytarza. Zadowolony z udanego wieczoru ubrał się i wyszedł na chłodną ulicę. Następnego dnia, po pracy, dziarskim krokiem Jan pomaszerował do Marianny. Kupił piękny bukiet kwiatów, wino i radośnie zadzwonił do drzwi. Długo dzwonił, pukał, nikt nie otwierał. Już miał odejść, kiedy z mieszkania obok wyglądnęła sąsiadka.

- Pan do dziewczyn, prawda?

- Tak, ale chyba nikogo nie ma w domu – udał, że nie wie o ich wyjeździe.

- Tak, dziewczyny wyjechały kilka dni temu, a pani Marianna dołączyła do nich dzisiaj, w południe miała pociąg.

- A mówiła, kiedy wracają?

- Tak, mówiła, że ma dziesięć dni urlopu i cały chce wykorzystać na wypoczynek po za domem w towarzystwie córek. A ja opiekuję się jej mieszkaniem, to taka miła i sympatyczna osoba. A wie pan, że ona...

- Przepraszam – przerwał jej – ale muszę już lecieć, kolega czeka w samochodzie – znalazł wytłumaczenie

- Proszę, te kwiatki dla pani, za to, że zajmuje się pani ich mieszkaniem. Do widzenia i proszę pozdrowić panią Mariannę i dziewczyny! - zbiegał po schodach zostawiając zaskoczoną sąsiadkę.

No to się skończyło... A tak było fajnie – pomyślał. Szkoda... Tym bardziej szkoda, że za dwa dni wracał z praktyk do siebie, na uczelnię. A to były tak udane zawodowe zajęcia praktyczne... No, może nie tylko zawodowe...




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach