Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





ONE czesc 6

 Usiedli przy stole, wypili po łyczku Martini. Kochali się tego wieczoru jeszcze kilka razy, aż w końcu zmęczeni usnęli wtuleni w siebie. Budzik rano przywrócił ich do rzeczywistości. Jan jako drugi pomału wstał, błędnym wzrokiem szukał swej namiętnej kochanki. Usłyszał odgłosy krzątania w kuchni, więc powlókł się w tym kierunku. Krysia stała przy stole, kroiła chleb coś przy tym nucąc pod nosem. Chłopak patrzył na nią ubraną w jego koszulę, spod której wystawała krągła pupa. Nie wytrzymał. Wykorzystując poranny wzwód prawie podbiegł do dziewczyny, przycisnął ją do siebie jedną ręką, drugą naprowadził sterczącego kutasa na ciasną pipkę i popchnął energicznie. Wszedł w nią bez problemów, Krysia odłożyła chleb i nóż i pochyliła się nad stołem, jeszcze bardziej wypinając pupę, długie, ciemne włosy zasłoniły uśmiechniętą twarz. Tempo, z jakim zajął się dziewczyną zasługiwało na uznanie, króliki mogły brać z niego przykład. Dziewczyna krzyknęła, zgrabne nogi ugięły się w kolanach i prawie uklękła. Twardy drąg wyskoczył z pipki, zaczął bujać się między udami chłopaka, ale sekundę później był już w namiętnych usteczkach. Wystrzelił porcję nasienia, potem następną, sam też niemal klęczał.

- Takie śniadanie, to rozumiem – Krysia patrzyła na chłopaka rozmarzonym wzrokiem – ale zbieraj się, autobus ci ucieknie!

- Masz ogień w pipce... - nie wiedział, co powiedzieć.

Spotykali się każdego dnia, Jan praktycznie przestał nocować w hotelu, zamieszkał u Krysi. Po krótkim czasie zaprzyjaźnił się z Markiem. Chodzili w trójkę do kina, na ciastko do kawiarni, spacerowali w parku. Sąsiedzi już go poznawali, kłaniali się sobie na schodach, czy przed blokiem. Niekiedy przychodził do nich Zenek, wychodzili gdzieś w trójkę, bawili się. Krysia poznała go ze swoją samotną koleżanką, też Krystyną, bywało więc, że w dwie pary szli na potańcówkę, czy na jakiś ciekawy film. Kochali się z Krysią wszędzie, gdzie tylko się dało. Nie ważne, czy to sypialnia, łóżko, kuchnia, piwnica, kiedy zeszli tam po słoiki, czy nawet balkon w środku nocy – wszędzie było im dobrze. Krystyna potrafiła ubrać się w taki sposób, że sam jej widok wystarczył, żeby kutas podnosił swą głowę. Niekiedy Jan budził się w nocy po bardzo erotycznym śnie, ale okazywało się, że to nie sen, to Krysia dosiadała go, albo ssała sterczącego członka. Jan też w rewanżu wciskał się w jej cipkę w czasie snu. Jednego mu było żal – „marnowała się” druga dziurka. Bardzo przecież lubił seks analny, nie wiedział jednak, jak zaproponować to dziewczynie. W końcu postanowił coś z tym fantem zrobić, dłużej tak być nie mogło. Sobota wieczór, nastrojowe światło, jak zwykle Martini, Marek u babci. Jan wyszedł z wanny, jeszcze mokry przytulił się do Krysi. Odskoczyła od niego z piskiem.

- Przestań, już się kąpałam!

- To nic, wytrzesz mnie? – podał jej ręcznik.

Kochali się bez pośpiechu, delikatnie, z czułością. Postanowił działać. Pieszcząc jej cipeczkę przesuwał palce w stronę drugiej dziurki. Nabrał żelu i pomalutku, delikatnie zaczął wsuwać palec w jej pupę, przy braku negatywnej reakcji z jej strony; po chwili wycofał się. Liżąc łechtaczkę znowu wsunął palec w pupę, tym razem głębiej, też nie zareagowała, wręcz przeciwnie, wydało mu się, że westchnęła lekko. Był odważniejszy, wcisnął cały palec, lekko nim poruszając. Krysia odsunęła się od Jana.

- Chcesz w ten sposób się kochać?

- Tak, bardzo.

- Jak chcesz wcisnąć w moją ciasną dupkę taką wielką pałę? Przecież to nie jest wykonalne, to niemożliwe!

- Zapewniam cię, że jedno i drugie jest możliwe, a jeśli będziesz miała dość, albo zaboli, to powiesz! Przecież pierwszej nocy nie wierzyłaś, że zmieszczę się w twojej cipce, a zobacz, co teraz wyprawiamy! Podobnie będzie z pupą, jest elastyczna, zmieści mnie bez problemu. Tak sądzę! - dodał po cichu.

- Hmmm, brzmi sensownie i przekonująco... Tylko proszę, bądź ostrożny, wiesz, że nie mam doświadczenia w seksie, a co mówić o TAKIM seksie. Poza tym nigdy nie myślałam, że kiedykolwiek odważę się na to, tym bardziej, że nie miałam z kim... No i ten twój drągal...

Stanęła na czworakach, wypięła swoją zgrabną, szczupłą pupę w stronę mężczyzny. Jan nabrał żelu, posmarował penisa i najpierw wszedł w cipkę. Poruszał trochę biodrami, wysunął się z ciągle ciasnej szparki i zaczął atakować odbyt. Nie spiesząc się nałożył znowu żelu, popchnął biodrami niezbyt mocno, nie chciał, żeby odczuła jakikolwiek ból, mogła się zniechęcić i później byłby problem na ponowne namówienie dziewczyny do tego rodzaju seksu. Głowica wskoczyła cała, Krysia syknęła, ale nie odsunęła się.

- Zabolało? - spytał z troską w głosie.

- Troszeczkę, ale to nic, do wytrzymania, ale nie spiesz się.

- OK, teraz nie powinno już boleć.

Kutas stwardniał jak klocek, więc jeszcze bardziej zwolnił ruchy. W pewnym momencie Krysia sama natarła pupą nadziewając się na sterczącego członka. Cichutko krzyknęła, ale nie wycofała się.

- Wsadziłeś już cały łepek? - odwróciła się do kochanka

- Jeszcze nie, ale pomału będzie cały – uśmiechnął się w duchu patrząc na szczupłą pupę z kutasem tkwiącym w niej po jaja.

Jan zatrzymał się, poczekał chwilkę i znowu ruszył. Po chwili zaczęła z nim współdziałać, nabijała się na niego z całych sił, jęczała z rozkoszy. Przydusił dziewczynę do materaca, położył się na niej, natarł mocno, czuł, że nadchodzi szczyt. Krystyna wrzeszczała w poduszkę, trochę się obawiał, że może ją boleć, ale nie przestawał. Po kilku ruchach wstrząsnęły nimi dreszcze orgazmu, kilka sekund później leżeli obok siebie.

- To było niesamowite, zupełnie, jakbym ponownie straciła dziewictwo, ale nie bolało. Nie myślałam, że to takie fajne. A wiesz, że kiedyś próbowałam sobie coś tam wsunąć w pupę, ale jakoś to nie było to.

- Super, że ci się podobało, od teraz nie będę męczył tylko twojej cipeczki, pupa trochę ją „odciąży”.

- Ale nie myśl, że tylko w pupę będziesz mnie rżnął, bo tego przecież nie można nazwać kochaniem się. Ty mnie teraz najnormalniej w świecie zerżnąłeś w dupę! Teraz nawet nie będę mogła się obrazić, jak ktoś mnie będzie wyzywał i powie „ty w dupę jebana”! - roześmiała się perliście - Ale spróbujesz wsadzić całego? To chyba musi boleć!

- Prawda? I jakie to było fajne! A całego miałaś w sobie cały czas, aż jajka odbijały mi się od pipki!

- Serio? Nie wiedziałam... - patrzyła na mężczyznę wielkimi oczami.

A więc dopiął swego. Kochali się często, choć już nie tak, jak kiedyś, nasycili się sobą, teraz stawiali na jakość, nie ilość. Przez pierwsze dni znajomości praktycznie nie wychodzili z łóżka, bzykali się jak króliki; Jan dopadał Krysię kiedy tylko wiedział, że Marek nie nakryje ich na tym; dziewczyna nie miała nic przeciwko tym niespodziewanym atakom. Teraz było inaczej. Nie, żeby nie kochali się codziennie, w wolne dni nawet kilka razy, ale woleli delektować się sobą, zaczęli niemal celebrować seks... Od długiego czasu męczył Jana pewien problem, ale usuwał go ze swych myśli. Do czasu... Kupił dziewczynie wibrator, model przypominający wielkością i kształtem jego członek. Teraz dla urozmaicenia kochali się „na kanapkę”. Jak? To proste. Wsuwał wibrator w cipkę, sam wciskał swego ogiera w pupę. Krysia leżała na plecach, więc wsuwając swego przyjaciela, podbrzuszem wciskał wibrator. Sama stwierdziła, że ma wrażenie, jakby kochała się z dwoma partnerami, bardzo ją to podniecało. No i nadszedł ten dzień, właściwie sobotni wieczór… Poszli na imprezę do Jacka i Róży. Było jak zwykle bardzo wesoło, wypili pewną ilość alkoholu. Noc była bardzo ciepła, wracali przytuleni do siebie, co kawałek zatrzymywali się i całowali namiętnie. W niewielkim parku niedaleko bloku, w którym mieszkała Krystyna usiedli na stojącej w głębokim cieniu drzewa ławce. Pusta ulica, ławki nie oświetlała żadna latarnia, położył się na niej, głowę oparł na udzie Krysi. Problem powrócił... „Teraz, albo nigdy” pomyślał.

- Jestem żonaty, mam córkę… - wyszeptał.

Nie była zaskoczona, przynajmniej takie sprawiała wrażenie.

- Domyślałam się tego, ale nie dopytywałam; domyślałam się, ale czekałam, aż sam powiesz.

- Wreszcie zdobyłem się na odwagę... Teraz koniec? Mam wracać do hotelu?

- Dlaczego? Skoro tobie to nie przeszkadzało, a ja się domyślałam, i mimo to byliśmy ze sobą tyle czasu i pieprzyliśmy się jak króliki – dlaczego mam kończyć? Zanim wyjedziesz przeżyję przynajmniej kilka fajnych orgazmów. A co potem? Kto to wie? Nachyliła się nad nim, pocałowała w czoło

 Rozpięła rozporek jego jeansów, wyciągnęła ze slipów powstającego penisa. Pomasowała go delikatnie, potem wzięła w usta. Chwilkę ssała, podniecała go drażniąc nabrzmiewające jądra. Czując zbliżający się wytrysk wyprostowała się nagle.

- No coś ty! – zaprotestował - Jeszcze chwilka!

- Żadna chwilka, to kara za ukrywanie faktów. Jeśli chcesz - skończ sobie sam.

Wstali z ławki. Nagle złapał Krysię w pół, odwrócił plecami do siebie, pochylił do przodu, tak, że dłońmi trzymała się oparcia ławeczki. Podniósł do góry spódniczkę, odsunął na bok mokre od śluzu figi i gwałtownie wdarł się w jej cipkę. Krzyknęła cicho i wypięła mocniej w jego stronę. Po kilku ruchach było po wszystkim, orgazm był tak silny, że ugięły się pod Janem kolana. Wrócili do domu. Tej nocy kochali się jak nigdy do tej pory. Zmysły stępione lekko alkoholem dawały im takie wrażenia, jakich jeszcze nie doznali. Po wszystkim, już rano, myślał, że jego pracowity przyjaciel mu odpadnie, a Krysia nie pozwoliła dotknąć cipeczki i pupy. Usiedli w kuchni przy stole popijając gorącą kawę.

- Ale wczoraj był ogień! – dziewczyna nie mogła wyjść z zachwytu – boli mnie cała cipka, nie wiem, czy się wypróżnię przez ten obolały tyłek, ale myślałam, że zupełnie zwariuję z rozkoszy... A ty, Janku, nie miej wyrzutów sumienia, nauczyłam się być sama. Dzięki tobie miałam przynajmniej kilka tygodni normalnego życia, miałam możliwość bycia w normalnej, kochającej się rodzinie, tak to czułam, miałam faceta, który pieprzył mnie kiedy i gdzie się dało. I wiesz co? Podoba mi się to, rozumiesz? Przynajmniej przez chwilę czuję się kobietą, do tego kobietą docenianą przez mężczyznę, który zaprzyjaźnił się i znalazł wspólny język z moim synem, z moimi braćmi. Taka normalność nie spotkała mnie od wielu lat, tak miałam tylko przez pół roku po ślubie, póki nie zaszłam w ciążę. Potem już byłam sama, zawsze i wszędzie. Nie miałam żadnych przyjemności, nie mogłam się bawić, tańczyć, miałam tylko dom i syna na głowie, do tego obsługę obcego faceta, nazywanego mym mężem. W końcu odcięłam się od tego i żyłam sama z Markiem. Aż zjawił się ktoś, kto pokazał i dawał mi liczne dowody na to, że jestem wartościową kobietą, że jestem atrakcyjna, seksi, że umiem i lubię się kochać, zjawił się mężczyzna, który pokazał mi co to w ogóle jest seks, co to przyjemność z seksu; że to jest super rzecz, a nie przykry, bolesny obowiązek. Jestem wdzięczna losowi, że postawił cię na mej drodze, więc ty też nie żałuj niczego, tylko żyj dalej w radości i wreszcie zerżnij mnie znowu, bo choć mnie cipka boli, to aż z niej kapie na myśl o rozkoszy z tobą, na myśl o twym wielkim, twardym kutasie w mej pupie. A teraz dawaj, muszę go possać na początek. Oooo! Popatrzcie państwo on już stoi jak wieża, a ty nic nie mówisz. Dawaj go, Krysia jest znowu napalona i rządna poczuć twego ogiera w cipce.

Przyssała się do niego, zacisnął zęby, żeby nie krzyknąć z bólu. Po chwili to przykre uczucie minęło, rozmasowała go dobrze. Odwróciła się, wypięła swój zgrabny tyłeczek bez majtek, złapała pałę i wsunęła w mokrą pipkę. Znowu kochali się bez opamiętania… Pobyt na Pomorzu Zachodnim kończył się. Wracali do siebie. Okazało się, że nie tylko Jan znalazł sobie przyjaciółkę. Zenek kilka dni narzekał na bolące kolana, okazało się, że nie chwaląc się nikomu, często bzykał koleżankę Krysi, tę samą Krystynę, z którą go wcześniej poznali. Robili to najchętniej… wszędzie, bywało, że na podłodze wyścielonej bardzo szorstką wykładziną. Obtarł sobie kolana i łokcie do krwi, nawet przenosiny do łóżka nie pomogły. Mimo tego nie żałował, Krystyna Druga okazała się bardzo gorącą kobietą, niezwykle namiętną kochanką, z którą mógł wyczyniać takie harce, które wcześniej były dla Zenka tajemnicą. Na dworcu żegnała ich całą ekipę dość liczna gromadka atrakcyjnych dziewczyn. Nie wypatrywał Krystyny, pożegnali się wcześniej, nie chciał, żeby tam była (potem okazało się jednak, że z daleka obserwowała jego odjazd). Wrócił do domu, do żony, do córki, do normalnych obowiązków, do codzienności. Jego podwładni długo jeszcze wspominali czasy delegacji na Pomorzu... Tutaj muszę zrobić mała przerwę w tych wspomnieniach. Przez całą tę historię przewija się jeden bardzo ważny przedmiot. Jest on w życiu człowieka niezbędny i niemal konieczny. Każdy zaczyna z niego korzystać już od najmłodszych lat, towarzyszy każdemu przez całe jego życie, aż do śmierci. Ten przedmiot daje poczucie wygody i komfortu, jest powiernikiem wielu sekretów i łez. Dzięki niemu wielu odeszło do tego innego świata, ponoć lepszego. Na tym przedmiocie wielu ludzi zostało spłodzonych, bo fajnie, kiedy podłoży się go pod bioderka kobiety. Teraz już wiadomo, o czym mówię? Oczywiście, to przecież PODUSZKA!!! Ileż to romansów dzięki niej nie ujrzało światła dziennego, iluż kochanków mogło dalej zadowalać swoje kochanki, nawet w niedalekiej obecności męża! Przecież wystarczy zakryć twarz szczytującej i głośnej zwykle w tym momencie kobiety! No i nasz Jan korzystał z tego bardzo często, kiedy tylko był z kochanką, a poduszka była pod ręką... Sam też wykorzystywał dobrodziejstwa tego przedmiotu zanurzając w nią twarz w chwili silnego wytrysku. Ale wróćmy do naszego bohatera. Jan zajmował się żoną, kochał się z nią tak, jak do tej pory. Nigdy nie namówił jej na seks analny, kilka razy próbowali, ale bezskutecznie. Prowadził spokojne życie, przez dość długi czas nie oglądał się zbytnio za innymi kobietami. Może się oglądał, ale na tym oglądaniu poprzestał. No, chyba, że nadarzyła się jakaś naprawdę niesamowita okazja bzyknąć ładną, młodą i chętną dziewczynę... Taki stan trwał aż do narodzin wyczekiwanego bardzo długo syna. Odchowali go, zaczął chodzić do przedszkola. Jeśli nie brać pod uwagę kilkunastu jednostkowych wyskoków Jana, to można powiedzieć, że rodzinka kilka lat żyła sobie w absolutnym spokoju. Do pewnego czasu. Nadszedł taki dzień, że chucie znowu wciągnęły Jana w swoje wiry namiętności... Żona dostała zaproszenie na ślub i wesele koleżanki z pracy. Pojechali tam z radością, że w szarości dnia codziennego trafiła się okazja fajnej rozrywki. Impreza była bardzo przyjemna, dobrze się bawili… Przy stoliku, przy którym siedziało koleżeństwo z pracy była wesoła, radosna, niemal swawolna atmosfera. Opowiadali sobie dowcipy, niektórzy przytaczali wesołe sytuacje i zdarzenia w pracy, czy w domu; ich stolik był najradośniejszy, co chwilę wybuchały głośne salwy śmiechu. Koleżanki i koledzy z którymi pracowała małżonka byli sympatyczni, radośni, bawili się doskonale. Wśród nich była też pewna interesująca dziewczyna, Ewa. Ładna, wysoka, zgrabniutka, świetnie tańczyła, a przy tym była sama. Jan od pierwszej chwili zwrócił na nią uwagę, prosił Ewę na parkiet, kiedy tylko się dało. Żona Jana rozrywana przez chętnych do kolejnego tańca z atrakcyjną blondyneczką chyba nie zauważyła, że z jej koleżanką bawił się przez pół wieczoru. Wypili trochę, no może więcej, niż trochę. W tańcu obejmował Ewę w pasie, kładł dłoń na pupie, w czasie obrotów niby przypadkowo łapał ją za biust. Nie odrzucała jego niezdarnych zalotów, wręcz przeciwnie – zauważył, że sprawia jej małą satysfakcję fakt, że zainteresował się nią przystojny, fajny chłopak. Co z tego, że to mąż koleżanki z pracy? Facet, to facet, a żonaty ma duże doświadczenie w tym, czego w skrytości ducha oczekiwała... Krótko przed oczepinami Jan poprosił Ewę, żeby wyszła z nim na dwór. Poszli do parku, była piękna, letnia, ciepła noc. Objął dziewczynę, pocałował. Ręka sama zawędrowała pod jej sukienkę, zsunął jej majtki. Odwrócił tyłem do siebie, stanęła rozkrokiem wypinając pupę. Jan rozpiął rozporek, wydobył swego gotowego do działania przyjaciela i wszedł w nią. Pipka dziewczyny była mokra, jakby czekała na niego, jednak kiedy wszedł w nią do końca odwróciła zaskoczona głowę, popatrzyła na Jana.

- Duży! - stwierdziła krótko.

Ewa szybko osiągnęła orgazm, wystarczyło kilkanaście ruchów. Poprosił, żeby uklęknęła, wsunął penisa kapiącego jej sokami w otwartą buzię. Wiedziała doskonale, co robić. Energicznie onanizowała go ustami, pomagając sobie dłonią. Jej działania szybko przyniosły pożądany efekt. Poczuł zbliżający się orgazm, przytrzymał głowę dziewczyny i spuścił się w jej gardło. O dziwo, połknęła wszystko i wyssała go do ostatniej kropli, nie uroniła żadnej. Wytarła usta, wróciła na salę. Po chwili dołączył do towarzystwa. Zabawa dalej trwała w najlepsze. Jan nalewał wódkę kieliszek za kieliszkiem, niemal zmuszał całe towarzystwo do picia. Żona miała już dobrze w czubie, kiedy wróciwszy z parkietu stwierdziła, że ma dość, kręci jej się w głowie i że wraca do domu. Samochód stał na parkingu obok sali bankietowej, ale że i on i małżonka byli mocno napici, więc chłopak był przekonany, że wrócą razem taksówką. Poszedł znowu zatańczyć. Kiedy wrócił – żony nie było. Na parkiecie kłębił się tłum rozbawionych ludzi, był więc pewien, że szaleje tam z kolejnym tancerzem, a tych nie brakowało, bo atrakcyjna kobieta była świetną tancerką. Znowu udało mu się wyciągnąć Ewę na zewnątrz. Znowu poszli w ustronne miejsce, ale nie chciała od tyłu. Położyła się na trawie, rozchyliła nogi, nie miała majtek.

- Bierz mnie, zerżnij, chcę tego, chcę ciebie i twego wielkiego kutasa! - wyszeptała drżącym z podniecenia głosem i podkurczyła nogi w kolanach, przycisnęła je do siebie podnosząc w ten sposób biodra

- Jak sobie życzysz, jestem gotów. - Jan niespiesznie wszedł w pięknie wyeksponowaną, różową szparkę spragnionej jego kutasa cipki.

Nie musiał się obawiać, że pobrudzi trawą spodnie – suknia dziewczyny była dobrym podłożem pod kolanami. Wszedł w rozpaloną pizdeczkę, zaczął w niej szaleć. Ewa wiła się pod nim, złapał ją za ręce, żeby nie podarła mu koszuli. W tym momencie wielki wał wyskoczył z gorącej szparki. Błyskawicznie nakierował go na drugą dziurkę i mocno popchnął. Krzyknęła, próbowała się wyrwać, ale nie pozwolił. Pchał jak młot pneumatyczny, rozpychał jej odbyt. Przestała się bronić, zaczęła poddawać rytmowi jego uderzeń. Po krótkiej chwili zamknął jej usta pocałunkiem, żeby wrzaskiem nie ściągnęła nikogo niepowołanego. Spuścił się w nią nie zważając na nic. Podpierając się dłońmi o wilgotną od nocnej rosy trawę pochylił się do Ewy, znowu mocno ją pocałował i wstał, podciągając spodnie. Podał rękę, pomógł się podnieść, otrzepał kieckę z przyklejonych z tyłu źdźbeł trawy. Po chwili był na sali, Ewa wróciła dużo później. Była pijana; jakiś czas po weselu pochwaliła się, że przyszła tak późno, bo na jej drodze stanął jeszcze jeden z gości, który nabrał ochotę na cipkę pięknej tancereczki, a ona niezbyt mocno broniła dostępu do niej. Po powrocie do stolika Jan porozmawiać z żoną, ale nie znalazł. Ani przy stoliku, ani na parkiecie, w toalecie też jej nie było. Wyszedł przed lokal i przeraził się – nie widział auta! Z wrażenia prawie wytrzeźwiał. Samochód wiał super zabezpieczenie, więc niepodobna, żeby ktoś ukradł auto w centrum miasta (wtedy jeszcze były takie zabezpieczenia, a złodzieje nie znali późniejszych sposobów). Obok Jana stanął trochę się chwiejąc sąsiad od stolika

- Szukasz żonę? - spytał z pijackim przeciąganiem słów.

- Tak, nie mogę jej znaleźć, najgorsze, że auta też nie ma – odpowiedział zdenerwowany

- Kazała ci powiedzieć, że wraca do domu i pojechała samochodem – z pewnym trudem wybełkotał sąsiad

- Co? Nie mogłeś jej, kurwa, zatrzymać? Przecież była nawalona!

- Nic do niej nie docierało, mówiła, że ty już też pojechałeś, bo nie mogła cię znaleźć.

- Choć tyle, że wiem, gdzie jest. Wracam na salę, a ty?

Poszli razem. Jan stwierdził, że może jeszcze trochę zostać, nie będzie szukał żony po mieście. Jeździła bardzo dobrze, ale wypity alkohol redukował przecież te umiejętności, jednak z drugiej strony droga do domu była bardzo prosta. Usiadł na swoim miejscu przy stole, wciągnął się w rozmowę z bardzo już podpitym towarzystwem. Wypili po kieliszku wódki, przekąsili. Orkiestra zagrała „białe tango”, podeszła do niego dziewczyna siedząca przy sąsiednim stole – interesująca czarnulka z dość dużym biustem przy bardzo kobiecej figurze z okrągłymi biodrami. Zatańczyli, była dobrą partnerką. W pewnej chwili wyszeptała:

- Jestem Jola. Wyjdziesz ze mną?

- Co? Dokąd? – zdziwił się Jan.

- Tam, gdzie rżnąłeś Ewę!

- Słucham? Co ty mówisz?

- Nie udawaj wariata, widziałam co się działo. Zerżnąłeś ją, potem tu wróciłeś. A ja stałam trzy metry od was, podziwiałam was i masowałam sobie pipkę. Dlatego teraz ja chcę, żebyś mnie wydymał, jak Ewę, samo masowanie cipki nie pomogło, musisz być w niej, tak, jak w Ewce.

- A twój mąż?

- Spił się i śpi w szatni.

- To wyjdź pierwsza.

- Nie, nic z tego. Ja tam pójdę, a ty zwiejesz, nie ma głupich. Idziesz pierwszy, albo opowiem twojej żonie. Tak się składa, że znam ją dość dobrze.

- Ok, idę – nie miał wyjścia. - Ale to jest szantaż!

- Tak, szantaż w najczystszej postaci! - uśmiechnęła się zalotnie z oczekiwaniem w oczach, jednocześnie kładąc dyskretnie dłoń na jego krocze.

Poczekał na kobietę pod drzewem. Pomału zaczynał trzeźwieć, świeże powietrze dobrze mu robiło. Jola po chwili była przy nim. Wprawnie rozpięła rozporek spodni, wyłuskała penisa z bokserek i wessała się w niego. „Ciągnie, jak dobry odkurzacz!” pomyślał Jan

- Hej, nie tak mocno – wyszeptał – urwiesz mi go!

- Mmmm, nie bój się.

- Dawaj w pipkę, wolę tak.

- Nie, zerżniesz mnie w tyłek, może nie lubisz?

Nachyliła się i zadzierając suknię wypięła przed Janem okrągłe, dość duże pośladki. Musiał przyznać, że były bardzo zachęcające, kształtne i – o dziwo! – bardzo jędrne. Była bez bielizny, więc bez problemu bezpardonowo wszedł w nią. Zajęczała cichutko, jeszcze bardziej nabijając się na jego pałkę, czuł, jak zaciska na niej zwieracze bardzo ciasnej pupy. Zaczął energicznie pompować odbyt napalonej dziewczyny, trzymając ją za biodra ładował się po jajka, słuchając klaskania jąder odbijających się od cipki.

- O, tak, tak mnie rżnij! Super, ale ty dobrze ruchasz, zaraz dojdę… tak, tak, bierz mnie mocno... - wsłuchiwał się w szepty kochanki.

Nie skończył, kiedy z jej gardła wydarł się niemal bezgłośny jęk, potem drugi. Nogi ugięły się pod dziewczyną, upadła na kolana. Kutas z cmoknięciem wyskoczył z pupy i zadyndał wesoło. Chwyciła go ustami, pomogła sobie ręką. Po krótkiej chwili wypluwała jego spermę na trawę.

- Jesteś słodki, musimy to powtórzyć – rozmarzona patrzyła Janowi w oczy.

- Tak, tak, oczywiście. - Był przekonany, że jest na tyle wstawiona, że jutro nie przypomni sobie, dlaczego tyłek ją boli.

- Tak, powtórzymy to, świetnie to robisz, a mój stary już nie daje rady – posmutniała. - No to musimy się umówić. A teraz wracaj na salę – klepnął Jolę w gołą pupę.

Dziewczyna poprawiła na sobie suknię i pobiegła w stronę lokalu. Na dworze już świtało. Jan prawie zupełnie wytrzeźwiał, postanowił nie wracać do towarzystwa, tylko pojechać do domu. Poszedł na postój TAXI, stało jedno auto, więc wsiadł, kazał się zawieźć do siebie, podał adres. Po kilku minutach był w domu. Nie zachowywał się cicho, żona pewnie spała jak kamień, a dzieci były u kuzynki. Rozebrał się w korytarzu, wszedł do łazienki, wlazł pod natrysk. Gorąca woda, zimna, znowu gorąca i ponownie zimna przywróciły mu zdolność logicznego myślenia. Wspomniał wydarzenia minionej nocy, na myśl o tym co się działo, kutas mocno podniósł głowę. Na koniec spłukał całe ciało chłodną wodą, wytarł się i nie ubierając pidżamy poszedł do sypialni. Żona leżała na kołdrze całkiem naga, wypinała w jego stronę swoją zgrabną, kształtną, szczupłą pupę, którą tak dobrze znał. Mimo dwóch porodów miała ciągle rewelacyjną sylwetkę, płaski brzuch i zachowała swą młodzieńczą figurę. Piersi, kiedyś niezbyt okazałe, teraz były bardzo ładne, pełne, tylko troszeczkę się opuściły. Rozchylona muszelka wypiętej w jego stronę cipki aż zapraszała, żeby w nią wejść. Drągal stanął mu jeszcze bardziej, prężył się prawie na maksimum swych możliwości. Jan nie wytrzymał. Otworzył tubkę z żelem, posmarował się nim. Ostrożnie położył się za śpiącą małżonką, posmarował pipkę i pomalutku wsunął w nią rozpalony członek. Dziewczyna poruszyła się, otworzyła oczy i uśmiechnęła lubieżnie.

- Nareszcie jesteś, myślałam, że już nie wrócisz dzisiaj. Zerżnij mnie, nie kochaj się ze mną, tylko normalnie mnie bzyknij, chcę być zerżnięta, wydymana, wyruchana, wychędożona, wypierdolona, jak sobie chcesz, chcę cię tak, żebym jutro nie mogła chodzić… - jeszcze bardziej wypięła pupę w stronę sterczącego, ciągle jeszcze rosnącego penisa.

Co to się działo… Z tego wszystkiego zapomniał o awanturze, którą chciał zrobić żonie za jazdę po alkoholu.

Z Ewą widział się jeszcze kilka razy, każde spotkanie kończyło się seksem, zdarzyło się nawet, że pod nieobecność żony Ewa spędziła noc u niego w domu. Rżnęli się bez opamiętania, obojgu seks dawał dużo radości i satysfakcji. Trwało to niecałe pół roku. Po pewnym czasie Ewa zaczęła odczuwać do niego coś więcej, niż tylko przyjaźń i pociąg seksualny... Kiedy stwierdziła, że jest o krok od zakochania się w żonatym mężczyźnie, do tego w mężu jej przyjaciółki z pracy – wycofała się. Raz, że nie chciała wiązać się z zajętym facetem, dwa – chyba w końcu zaczęła mieć w stosunku do przyjaciółki wyrzuty sumienia. Czas biegł nieubłaganie, mijał dzień za dniem, wszystko wróciło na normalne tory. Na adres firmy, w której pracował przyszło do Jana jeszcze kilka listów od Krystyny, ale pomału korespondencja wygasła. Minął kolejny rok. Znowu wyjechał w delegację ze swoimi ludźmi, tym razem do Jakubkowa na północnym wschodzie kraju. Podobnie jak kilka lat wcześniej mieli być miesiąc, a skończyło się prawie po trzech... Pomagali w żniwach, w innych pracach polowych, na fermach hodowlanych. Poznali się z miejscowymi, polubili, szczególnie, gdy zaraz pierwszej niedzieli poszli gromadnie na mecz lokalnej drużyny piłkarskiej, której zawzięcie kibicowali, co zaowocowało tym, że zostali przez miejscową męską społeczność zaakceptowani. Po meczu poszli wszyscy razem do Jakubianki na piwo, gdzie przy pełnym kuflu bardzo mocno zacieśniły się więzy między przybyłą ekipą, a miejscowymi. Cała grupa zamieszkała w hotelu zakładowym, ładnym, wygodnie urządzonym, położonym niedaleko zakładów produkcji rolnej. Stołówka na parterze serwowała naprawdę smaczne, domowe jedzenie, a to za sprawą dwóch przesympatycznych pań – pani Geni i pani Werze. Genia rządziła w kuchni, Wera na sali, obie doskonale się uzupełniały. Jan zżywał się z pracownikami kombinatu, lubił z nimi rozmawiać. Często zapraszał go do swego domu jeden z traktorzystów, Krzysztof, facet mniej więcej w tym samym wieku, który mieszkał nieopodal hotelu w którym byli zakwaterowani. Pierwszy raz Jan poszedł do nowego znajomego z flaszką dobrej wódki w kieszeni i kwiatkami dla gospodyni, którą okazała się miła, interesująca blondyneczka Ela; ujął ją tymi kwiatami. Od tamtego wieczoru zapraszany był niemal codziennie, a raczej co wieczór. Tutaj trzeba zaznaczyć, że Jan i jego ludzie byli małą ciekawostką w sennym życiu wioski, gdzie wszystko przebiegało według dawno temu ustalonego rytmu. Po kilku dniach pobytu żeńska część lokalnego społeczeństwa opowiadała o przystojnym mężczyźnie o niesamowitych oczach, wysokim, długowłosym, mądrym, umiejącym z każdym porozmawiać na każdy temat, uśmiechającym się do wszystkich, co tutaj nie było zbyt częstym zjawiskiem. Opowiadali też o innych fajnych, sympatycznych i interesujących chłopakach, którzy z nim przyjechali. Wracając do zaproszenia Krzysztofa i Eli. Przychodziła do nich dość często ich sąsiadka, postawna szatynka z dużym biustem i indiańskimi rysami twarzy, która zawsze miała taką samą fryzurę – zaplecione w długie warkocze kruczoczarne, mocne włosy, co jeszcze bardziej nadawało jej indiańskich cech. Ela zapraszała ją, żeby – jak mówiła – było do pary. Mąż Magdy, bo tak miała na imię urocza sąsiadeczka, pracował na saksach w Niemczech, w domu bywał dwa razy w roku, przywoził pieniądze, prezenty, kupował materiał na budowę ich nowego domu i wracał pod Monachium. Magda nie miała jeszcze trzydziestki, potrzebowała mężczyzny nie tylko od święta, więc na widok naszego bohatera aż tarła kolanami. Na pierwszym spotkaniu w tym poszerzonym o sąsiadkę gronie Ela postanowiła jakoś przełamać pierwsze lody. Podczas piątkowego wieczoru zakrapianego pewną ilością alkoholu, bo przecież nazajutrz była sobota, więc dzień wolny, zaproponowała grę w rozbieranego pokera. Propozycja została przyjęta owacyjnie, zaraz też zaczęła się rozgrywka. Obaj panowie, Jan z Krzysztofem dyskretnie dawali sobie znaki, wymieniali między sobą karty, tak, że w niedługim czasie leciutko skołowane alkoholem panie siedziały w samych majtkach, panowie tylko w bokserkach i podkoszulkach. Ale i to nie trwało długo, po kilku minutach panie nie miały już czego zdjąć. Jan podziwiał obfity, ale zadziwiająco sterczący biust Magdy, nie mógł oderwać od niego wzroku; Krzysztof zresztą też. Zaczęło się „wykupowanie fantów”. Czego to nie musieli robić! Wierszyki, piosenki, pocałunki, lizanie biustów, sprośne dowcipy. Doszło do wykupienia majteczek. Wyrok był srogi – każda z pań musiała jednemu z mężczyzn wyssać penisa! Najpierw burzyły się trochę, ale odpowiednio wcześniej „podlane” kolejnymi porcjami alkoholu nie wzbraniały się zbyt długo. Jedynym zastrzeżeniem było, że nie będą się wzajemnie widzieć, nie chciały czuć się... skrępowane! Było już bardzo późno, dzieci spały, a panie klęcząc przed panami miały „pełne usta roboty”. Ten wieczór skończył się w łóżku Magdy, która nie wyobrażała sobie, że „skoro ona mogła obciągnąć jego wielkiego kutasa, to on może też ją wylizać”, jak na pożegnanie wyszeptała chłopakowi do ucha, kiedy wracała do siebie. Jan jakoś nie zastanawiał się zbyt długo przed wejściem do sąsiedniego mieszkania. Wskoczyli razem do wanny, skąd po kilku drobnych pieszczotach przenieśli się na łóżko. Nie tylko wylizał gorącą cipkę, ale też sprawdził, jak reaguje na obecność w niej twardego, kształtnego penisa. Reagowała prawidłowo, bardzo szybko doszła raz, za chwilkę drugi, potem trzeci. Jej soki zmoczyły połowę prześcieradła, a on nie przestawał, ruchał interesującą kobietę jak automat. Po kolejnym orgazmie Magdy też nie wytrzymał i wytrysnął na jej sterczące dumnie piersi. Rozmazała spermę po biuście, wsunęła mokre nią palce do ust. Położyła się na boku, głowę położyła na zgiętej w łokciu ręce, drugą głaskała długie włosy kochanka, patrzyła długo w niezwykłe oczy. Uśmiechała się, w końcu wyszeptała:

- Jesteś niesamowity! Możesz ruchać do końca, raz, że mam niepłodne dni, a po drugie nawet gdybym zaszła, to i tak pójdzie na jego konto, mego męża, dwa dni temu wyjechał, więc nie obawiaj się... Ciekawe, jak by wyglądały nasze dzieci? Ale powiem ci, że bardzo dawno nikt mi tak nie dogodził. Mój stary zjawia się raz na pół roku, tylko mi wsadzi, już kończy, potem cały czas tylko kumple i wóda. Nie mam sposobu, żeby go skłonić do lepszego seksu, nawet chciałam, żeby mnie wyruchał w tyłek, bo to ponoć facetów bardzo podnieca, ale on nic… A twój kutas wie, co robić, żeby dziewczyna i jej piczka były zadowolone!

- Lubisz w tyłek? - Jan wrócił do usłyszanego przed chwilką zdania.

- Próbowałam, ale mój stary nim mi wsadził, już się spuścił i było po sprawie. - wyznała szczerze, rozplątując swe warkocze. Potrząsnęła głową, burza czarnych loków rozsypała się wokół głowy.

- Może teraz się uda? – Jan obrócił ją na brzuch, dłońmi rozchylił pośladki.

- Ale jak zaboli, to przestaniesz, tak? - dziewczyna odwróciła głowę, patrzyła spod długiej grzywki na chłopaka; co tu dużo mówić, podobał jej się ten facet, umiał doprowadzić do orgazmu w kilka chwil, nie to, co jej ślubny...

- Oczywiście – sapnął Jan i wsunął swego rumaka w cipkę, popchnął. Pupę miała całą mokrą po ostatnim orgazmie, ale chciał, żeby był bardziej śliski. Nasmarowany śluzem z pipki członek naprowadził na kakaową dziurkę i lekko nacisnął. Pomału, bez pośpiechu napierał na ciasną pupę, wszedł bardzo miękko, bez oporu. Magda tylko westchnęła głośno, poprawiła się na pościeli, uniosła lekko biodra nadziewając się jeszcze bardziej na kutasa, palcami stymulowała łechtaczkę, żeby pogłębić doznania.

- To miłe – zamruczała – ale proszę, nie bądź brutalny, podoba mi się to, nawet nie wiesz, jak bardzo mi … się... to... pooooodooobaaaa!!!

Po małej chwili wcisnęła twarz w poduszkę, żeby stłumić krzyki rozkoszy, z drażnionej dłonią pipki poleciała fontanna mocząca do reszty prześcieradło i jego krocze. Wyskoczył z pupy Magdy, odwrócił ją na plecy i wcisnął się w jej usta. Posuwając ją w buzię doprowadził się do wytrysku, opadł obok niej. Tym razem połknęła sporą porcję spermy, oblizała się.

- Fajnie ruchasz, podoba mi się - przeciągnęła się rozmarzona – i ten twój chuj taki wielki, czuję, jak mnie tam, w środku rozpycha, to bardzo przyjemne uczucie, musimy to jeszcze nie raz powtórzyć. Mówiłam ci, mój stary zwykle po kilku piwach włazi na mnie, wpycha swego chujka w moją pisię, a kiedy po trzech sekundach jest po wszystkim to albo zaraz zasypia, albo idzie dalej do kumpli, bo uważa, że swój małżeński obowiązek wzorowo wypełnił. A przecież potrzebuję czuć faceta w sobie, chcę, żeby niekiedy ktoś porządnie mnie wyruchał, wytarmosił za broszkę... Zrobimy to jeszcze, prawda? - patrzyła na mężczyznę wyczekująco, lekko się przy tym uśmiechając

- Prawda, prawda, jeśli podoba ci się moje bzykanie to super, ale muszę iść, niedługo świt, jeszcze ktoś mnie zobaczy i będą plotki.

- Ale jeszcze kiedyś powtórzymy taki wieczór? – upomniała się jeszcze raz, podniosła na łokciu, oparła głowę na dłoni. Piersi tylko troszeczkę zmieniły swój normalny kształt, nawet w tej pozycji sterczały wyzywająco.

- Jakie ty masz zajebiste cycki! Taki biust powinnaś nosić na wierzchu, żeby wszystkie baby widziały!

- Tak, żeby mnie zajebały, bo ich chłopy patrzyli by jak psy za suką – uśmiechnęła się uradowana z komplementu.

- Robiłaś coś z nimi? Przyznam, że nie widziałem jeszcze takiego biustu!

- Bardzo dbam o nie, codziennie minimum pół godziny ćwiczę, żeby utrzymać szczupłą figurę i żeby cycki takie były – dodała – a ten mój stary dureń nie potrafi tego docenić... Na szczęście trafiłam na ciebie - pogłaskała Jan po twarzy

- No i są rewelacyjne! Ty jesteś rewelacyjna! Teraz spadam, zamknij za mną drzwi - wyszeptał od progu.

Wrócił do hotelu, padł na łóżko. Co za wieczór, pomyślał. Ale ona ma biust… I z obrazem jędrnych piersi w oczach - usnął. W Jakubiance poznał też innych miejscowych. Jak to chłopy w knajpie, przy piwie opowiadali o miejscowych kobietach, dziewczynach, niemal z adresami informowali która chłopu daje chętnie, która mniej, do której bez kija się nie da podejść. Słuchał uważnie, szczególnie zainteresowały Jana ciekawe historie o pewnej młodej dziewczynie, miała siedemnaście lat, a ponoć nadstawiała tyłek każdemu, kto się odrobinkę postarał. Według opowieści przeleciało ją więcej, niż połowa chłopaków w wiosce. Jagoda była chudą laseczką z małym, biustem, bardzo kształtnym i twardym tyłeczkiem; miała całkiem ładną, dziecinną niemal buzię i burzę blond loków. Patrzyła na świat dużymi, niebieskimi oczami jakby wszystkiemu się dziwiła... Rzeczywiście, nie była trudną zdobyczą, wystarczył Janowi jeden wieczór i była w jego pokoju hotelowym. Nie umiała się kochać, była taką „cielęcinką do dymania”, wystarczyło, że mogła się położyć i rozłożyć nogi. Jak mawiał jego przyjaciel – takie dziewczyny są bardzo potrzebne. Do czego? Ano do tego, żeby pipki mogły być przetrzymywane w ciepłym miejscu, między ich nogami, bo faceci lubią wpychać swe kutasy w coś ciepłego. Taka właśnie była Jagoda. Kładła się jak chciał, wciskał kutasa jak chciał, czy to delikatnie obrośnięta miękkimi, ale nadspodziewanie długimi włoskami pipka, czy usta – obojętne, wszystkie te miejsca nie wywoływały w niej żadnej emocji. Pewnego razu, kiedy kazał, tak, kazał jej przyjść do siebie i po wspólnym prysznicu wydymał ją niemal do utraty sił (jego sił, oczywiście, Jagoda nie znała jeszcze takiego czegoś, jak orgazm, myślała, że to jest to, kiedy jest jej dobrze z jakimś chujem w środku) spytała, czy się spuścił, bo ma dziwnie wilgotno w pipce. O dziwo, chyba zaczęła jakoś reagować na bodźce, ale musiał naprawdę długo ruchać młodą cipę… Kiedy po pierwszym razie wyszła z jego pokoju, nie trafiła zaraz do domu. Na korytarzu złapał ją jeden z podwładnych Jana, bez problemu zaciągnął do pustego, niezamkniętego pokoju i też zerżnął. I znowu nie wróciła do siebie, po znalazł się kolejny amator jej wdzięków. Rano okazało się, że wydymało ją na zmianę kilku chłopaków, a jej było to obojętne… Biedna dziewczyna, myślała, że jak każdemu nadstawi swój zgrabny tyłeczek to będzie lubiana i szanowana... Zupełnie inna była Ewa. Dziewczyna dwa lata starsza od Jagody, bardzo kobieca, wszystko miała takie, jak trzeba – odpowiednia tusza, biust, ładna buzia i długie włosy. Pulchniutka, ale w sposób bardzo apetyczny dla mężczyzn, ani grama za dużo w każdym miejscu. Poznał ją przypadkowo w kawiarni. Drugiego, lub trzeciego popołudnia w Jakubkowie Jan nudził się trochę, postanowił pooglądać okolice miejsca, gdzie mieszkali. Przechodząc obok niewielkiej kawiarni stwierdził, że można sobie odpocząć przy kawie i lampce wina. Lokal był praktycznie pusty, poza dwoma dziewczynami siedzącymi przy stoliku w kącie. Jedną z dziewcząt była właśnie Ewa. Siedziała z koleżanką, zajęte były rozmową. Mężczyzna zauważył, że bardzo ładna dziewczyna przygląda mu się ukradkiem, ale kiedy on sam popatrzył w jej stronę – spuszczała wzrok. Poprosił kelnerkę o ciastka i po lampce wina dla obu dziewczyn. Zdziwiły się bardzo, podziękowały z uśmiechem. Zaprosił je do swego stolika, zaczął wypytywać o miejscowość, ciekawostki, które tu można spotkać, pytał, co jest interesującego poza kościołem i knajpą. Odpowiadały ochoczo, ze śmiechem prześcigając się w opowiadaniu miejscowych ploteczek, historyjek i anegdotek. Po dłuższej chwili koleżanka musiała pójść do domu, zostali we dwoje. Miło się gawędziło, nie zauważyli, że nadszedł czas zamknięcia lokalu. Jan poprosił kelnerkę o rachunek, zapłacił i wyszli. Już na dworze zasugerował, że odprowadzi ją do domu. Zgodziła się chętnie, choć nie mieszkała daleko.

- A może pokażę ci nasz park? Teraz jest posprzątany, są bardzo ładne alejki, postawili ławki, latarnie, park ma taki swój klimat, a o tej porze dnia jest tam pięknie – zaproponowała Ewa.

- Chętnie zobaczę, tym bardziej, że słyszałem już o nim, a wieczorem musi tam być fajny nastrój, prawda? - zgodził się natychmiast.

- No to prowadź.

Szli wolniutko obok siebie, trzymając ręce w kieszeniach. Park rzeczywiście był bardzo ładny, nie tylko im się podobał, bo widzieli jeszcze kilka par, spacerujących, lub siedzących na ławkach. Objął Ewę ramieniem, nie oponowała, przytuliła się do niego. Poszli w ciemniejszy rejon parku, usiedli na samotnej ławeczce. Jan nie pytał o nic, posadził sobie Ewę na kolanach, przytulił i pocałował w usta. Oddawała pocałunek z zaskakującą zachłannością, przyciskała do siebie głowę chłopaka. Czuł, że penis podnosi głowę, pręży się w spodniach. Ona też go poczuła, odsunęła się trochę od niego i popatrzyła w dół, skąd spoglądał na nią swym jednym oczkiem sterczący zza paska kutas.

- Tak cię podniecam? - spytała zalotnie.

- Niesamowicie, jesteś klasa dziewczyna – pocałował ją za uchem – nawet nie wiesz, jaką mam ochotę na ciebie!

- Ale jak? Chcesz to tutaj zrobić?

- Co jak? Co... Chcesz się kochać? - spytał trochę zdziwiony, raczej zaskoczony.

- Bardzo, ale nie mam dzisiaj zbyt dużo czasu, żeby pójść do ciebie - jej odpowiedź zaskoczyła Jana

- Nie szkodzi, poczekam, jestem cierpliwy i …

Przerwał, bo Ewa szybkim ruchem wyciągnęła jego penisa ze spodni. Chwilkę patrzyła zadziwiona, ale zaraz wstała, podciągnęła sukienkę, szybkim ruchem zdjęła figi i tyłem siadła Janowi na uda, nadziewając się na sterczący członek. Krzyknęła cichutko, kiedy wszedł w pipkę.

- Jaki on duży – wyszeptała – czuję go w całej cipce!

- Taki już jest, chyba nie masz mi tego za złe? - spytał z uśmiechem

- Coś ty, ale on chyba jeszcze rośnie! Jeszcze bardziej mnie rozpycha! Oparła się plecami o piersi Jana. Mrucząc z rozkoszy pomału falowała biodrami do przodu, do tyłu i na boki. Myślał, że zwariuje, tak silne było to doznanie, tym bardziej, że absolutnie nie spodziewał się takiego zakończenia wieczoru. Przyspieszyła ruchy, zaczęła szybko oddychać, z ust wydobył się jęk. Podnieciło go to jeszcze bardziej. Już miał wytrysnąć, gdy nagle Ewa wstała i odwróciła się do niego.

- Nie spuszczaj się jeszcze, zrobię ci dobrze ręką – ujęła delikatnie pulsujący wałek mięsa i wytrzepała go, odskakując z piskiem przed wystrzeliwanymi stróżkami spermy.

- Ale dużo tego było! No tak, ten twój... taki duży, to i ładunek też odpowiedni. Odprowadzisz mnie do domu? - zapytała z uśmiechem, wkładając zdjęte wcześniej figi w kieszeń sukienki

- Oczywiście, teraz idziemy prosto do twego domu - Jan roześmiał się rozradowany.

Chwycili się za ręce i prawie pobiegli. Kilka metrów od furtki szybko cmoknęła go w policzek.

- Jutro o osiemnastej na tej samej ławeczce? - uścisnęła lekko krocze chłopaka.

- Będę - musnął dłonią gołą pipkę.

Poszedł do hotelu, wykąpał się i położył do łóżka. Jak zwykle, kiedy sam mieszkał w pokoju, spał nago. Wziął książkę, zaczął czytać, ale wspomnienie wieczoru nie dawało mu się skupić nad czytanym tekstem. Zasypiał z uśmiechem na twarzy, kiedy posłyszał lekkie drapanie do drzwi. Zdawał mu się? Chyba tak. Jednak nie, drapanie powtórzyło się. Nie zakładając nic na siebie, całkiem nagi wyskoczył cichutko spod kołdry, bezgłośnie podbiegł do drzwi, czekał. W momencie ponownego hałasu gwałtownie otworzył. Stała w nich… Ela, żona Krzysztofa!

- Chyba cię nie obudziłam? – niepewnie uśmiechała się, spuszczając wzrok.

Jan obserwował, jak oczy kobiety robiły się coraz większe na widok zwisającego między jego nogami przyrodzenia. Nie widziała go podczas pamiętnego pokera; obie panie nie chciały, żeby się wtedy widzieć.

- Nie, jeszcze nie spałem. - gestem zaprosił Elę do pokoju - Co cię sprowadza o tej porze? Wejdź, proszę, nie będziemy rozmawiali w drzwiach.

- Wiesz, jak ty wtedy z Magdą, to ja… też chciałam, ale… no wiesz, przyszłam, bo Krzysztofa nie ma, wróci pojutrze, więc… Po prostu też chcę się z tobą kochać! - opuściła głowę, cały czas stojąc w drzwiach.

- Zwariowałaś? Jesteś żoną kolegi, a one są nietykalne, nie bzyka się żon przyjaciół! Takie są zasady i trzeba się ich trzymać. Wejdź wreszcie, zanim ktoś cię tu zobaczy.

Weszli do środka, dziewczyna rzuciła się Janowi na szyję.

- Zróbmy to, proszę, i tak już wyszłam w twoich oczach na dziwkę! Wyruchaj mnie, chcę tego!

- Ela, przestań, nawet tak nie myśl. Absolutnie nie uważam ciebie za dziwkę, wręcz przeciwnie i nie licz na żaden seks.

- Nie chcę przestać! Patrzysz na mnie takim wzrokiem, że mi ciarki przechodzą po plecach, a pipka robi się mokra, co ty masz w tych swoich ślepiach?

Nie wiedział, co zrobić. Zanosiło się na problemy z pozbyciem się dziewczyny, tym bardziej, że poczuł od niej alkohol. Nagle olśniło go!

- Wiem co zrobimy, żebyśmy oboje byli zadowoleni, a ja nie złamię zasad.

- Co? - spytała z nadzieją w głosie.

- A to! - wstał z krzesełka, na które z wrażenia po pierwszych słowach dziewczyny usiadł.

Podnoszący głowę, powstający wałek mięsa dumnie kołysał się między nogami. Ela w dwie sekundy była rozebrana, pod sukienką nic nie miała. Widział ją gołą, kiedy grali w rozbieranego pokera, wtedy, w przeciwieństwie do Magdy, pipkę miała solidnie obrośniętą, nawet ucieszył się, że to nie on ma ją wylizać, tylko Krzysztof, któremu nie przeszkadzały krzaczory na łonie żony; miał to przecież na co dzień. Jednak posłuchała Jana, jak kiedyś mówił, że kobieta powinna depilować sobie bikini, bo i o higienę łatwiej i ładniej wygląda; teraz zobaczył tylko wąziutki paseczek przyciętych włosków nad małą, różową cipką. Położyła się na łóżku, rozchyliła nogi, podnosząc je wysoko w górę. Jej pipka spoglądała na Jana swym ślepym oczkiem, dziurka odbytu zachęcała do wdarcia się w nią i spenetrowania ciasnego wnętrza.

- Nie, nie w ten sposób. Na kolana! - Jan wskazał palcem na podłogę, rzucił na nią poduszkę, żeby dziewczyna miała wygodniej.

- Jak chcesz? Mam go wziąć do buzi?

- Nie domyślasz się?

Uklęknęła przed nim, chciała jeszcze coś powiedzieć, ale wepchnął się w nią aż do przełyku. Krztusząc się zaczęła masować kutasa.

- Chciałaś tak jak z Magdą? No to masz okazję to zrobić. Ale może boleć!

Chwycił Elę za włosy, mocno przycisnął jej twarz do swego krocza, poczuł, że kobieta dławi się, traci oddech. Wyszedł z niej, dał jej złapać trochę powietrza i powtórzył to samo jeszcze kilka razy. Czuł, że zaraz wytryśnie, więc przytrzymał ją znowu za włosy i wyrzucił z siebie cały ładunek do jej gardła, nie pozwalając nic wypluć. Znowu dławiąc się i krztusząc połykała wszystko bez protestu, ale i tak spora porcja wypłynęła z ust na bodę i piersi. Rzucił ją na łóżko, rozchylił brutalnie nogi, prawie wgryzł się w jej cipkę. Zawyła, ale nie był to krzyk bólu, tylko rozkoszy. Dał jej solidnego klapsa, znowu krzyknęła.

- Bij, to takie podniecające, bij, byłam niegrzeczna, zasłużyłam na karę – Ela to łkała, to krzyczała na zmianę – Bij, zdradzam swego męża, ukarz mnie!

Znowu przydała się poduszka, nakrył nią jej twarz, żeby nie obudziła połowy hotelu. Miał wielką ochotę ją normalnie zerżnąć, ale niepotrzebnie gadał o tych żonach kolegów, więc duma nie pozwoliła mu na nic innego. Osiągała orgazm za orgazmem, chyba trzy razy wspinała się na szczyt, wrzeszczała, aż ochrypła. Wylizał ją, dał kilka klapsów i wygonił z pokoju. Nie odprowadził, nie miała daleko. Było mu trochę głupio, ale… sama tego chciała. Po krótkiej chwili i dużym drinku sumienie uspokoiło się i Jan wreszcie zasnął.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach