Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





ONE czesc 9

 Po pewnym czasie Jan otrzymał propozycję zmiany pracy, proponowano lepsze warunki, niż dotychczas, poza tym miał objąć wyższe stanowisko. Po namyśle przystał na propozycję, przeniósł się do nowej firmy. Pożegnanie z dotychczasowymi pracownikami odbyło się w kameralnej knajpce na przedmieściach, zaprosił wielu współpracowników. Otrzymał wyrazy sympatii, miłe upominki; poimprezowali prawie do rana. Jako ciekawe zwieńczenie wieczoru można potraktować soczysty pocałunek „z języczkiem”, który otrzymał od zasmuconej asystentki kolegi, zwanej przez wszystkich Myszą, która wyszeptała jeszcze do ucha zaskoczonego Jana „Szkoda”... Na nowym miejscu, w nowej firmie Jan pracował już jakiś czas, zdążył poznać wszystkich pracowników i pracownice swego wydziału. Jedni byli sympatyczni, inni mniej, jak to w życiu, ale nie był konfliktowym człowiekiem, więc szybko zjednywał sobie załogę. Dziwiła go postawa dziewczyny pracującej w zakładowej bibliotece. Stwierdził, że to „dzikuska”, dziewczyna, do której „bez kija nie podchodź”. Ania, bo tak miała na imię była dość atrakcyjną, wysoką i postawną dziewczyną. Zgrabna, proporcjonalna sylwetka, dość duży, sterczący (chyba, bo nie widział go w naturze) biust, całkiem ładna buzia – wszystko to powodowało, że fizycznie podobała się mężczyznom w każdym wieku. Była dość mocno zbudowana, ale bardzo proporcjonalnie, choć do szczupłych nie należała. Jan nie potrafił zrozumieć, dlaczego stwarzała pozory kobiety niedostępnej, tajemniczej, nie dopuszczającej do siebie mężczyzn. Trochę to Jana dziwiło, bo dziewczyna była w wieku, w którym każda normalna laska już dawno zaczyna odczuwać „wolę bożą”. Nie robił żadnych zachodów, nie czynił żadnych awansów, udawał całkowitą obojętność, aż sama zwróciła na niego uwagę. Dostawał „spod lady” książki, na które inni czekali po pół roku, niekiedy częstowała go kawą, jakimiś słodyczami. Bywało, że spędzał w bibliotece tyle czasu, że podwładni właśnie tam go szukali. Zbliżało się lato. Pewnego dnia, kiedy znowu poszedł do biblioteki wymienić przeczytane już książki, Ania zapytała Jana, czy znajdzie czas i ochotę na przewiezienie fikusa, który ma stać w jej mieszkaniu, a teraz jest przechowywany w magazynku biblioteki. Miał akurat trochę luzu, nie widział problemu w przewiezieniu dużej rośliny.. Wynieśli doniczkę do samochodu, pojechali do centrum miasta. Pod kamienicą w której Ania mieszkała było wolne miejsce, więc Jan szybko ustawił tam samochód. Wnieśli ciężką donicę z kwiatem, postawili w pokoju, w narożniku pod oknem. Ubrudzili sobie ręce, bo wysypało się z doniczki trochę ziemi. Ania zaprowadziła Jana do łazienki, pomogła umyć zabrudzone dłonie. Było to miłe i podniecające. Wytarł ręce w ręcznik i… objął Anię w pasie, przyciągnął do siebie.

- Zawsze mi się podobałaś – wyszeptał jej do ucha.

- Ty mi też, jesteś fajnym facetem – mówiąc to wepchnęła język w jego usta. Przycisnął ją mocniej do siebie, ręką ścisnął jej duży, jędrny pośladek.

- Masz fantastyczne ciało!

- A skąd wiesz? - uśmiechała się łobuzersko – nie widziałeś mnie nago!

- Domyślam się, nie muszę cię rozbierać!

- A chciałbyś?

- Głupie pytanie… Znowu przywarł do jej ust.

Chwilę później oboje nadzy siedzieli w wannie i polewali się gorącą wodą. Dziewczyna z piskiem wyskoczyła z łazienki, Jan poszedł za nią, wytarli się szorstkim, włochatym ręcznikiem. Ania położyła się na kanapie. Opadł na kolana, rozszerzył jej nogi. Przed oczami widział różową, lekko rozwartą, z drgającymi wargami cipkę. Przywarł do niej, zaczął ssać, lizać i wsuwać język w ciepłą, pachnącą kobiecym pożądaniem dziurkę. Anna przytrzymała go za głowę, przycisnęła do łona, ścisnęła udami. Czując, że traci oddech wyrwał się z jej „objęć”, zaczął ssać i lizać sterczące już sutki rzeczywiście dużych piersi, które rozlały się trochę na boki. Nieśmiało ujęła w dłoń sterczący członek, zaczęła go masować, z początku delikatnie, wolno, potem coraz szybciej i gwałtowniej. Jan nagle wyskoczył z krzykiem z łóżka.

- Auć! Zaraz mi go urwiesz!

- Nie bój się, widzę, że mocno przymocowany do reszty, a taki kawałek faceta nie może być przecież słaby - nie przerwała masażu.

- Wolę się nie przekonywać, schowam go - przekomarzał się z Anią.

- Nie, no przestań, podoba mi się - ścisnęła go jeszcze mocniej.

- Schowam go w jedyne bezpieczne miejsce… Popchnął ją na kanapę, podniósł nogi dziewczyny i rozchylił je. Gwałtownie wszedł w mokrą szparkę…

Krzyknęła, lekko cofnęła biodra, ale po chwili kochali się, zapominając o całym świecie. Jan chciał wypróbować też ciasnotę drugiej dziurki, ale Ania nie pozwoliła. Kiedy poczuła jego pałkę niebezpiecznie blisko pupy – odskoczyła z piskiem. Przytrzymał ją za biodra, ale nic to nie dało

- Daj spokój, nie chcę tak, nigdy tego nie robiłam, chyba nie lubię tego.

- No to musisz spróbować, inaczej się nie dowiesz, czy naprawdę nie lubisz – nalegał, licząc na możliwość spenetrowania dziewiczej pupy.

-

Nie, teraz nie chcę. Nie możemy normalnie się kochać?

- Anal to też jakaś norma!

- Ale nie dla mnie. Dalej, wchodź we mnie, bo już nie mogę wytrzymać... No wsadź go wreszcie, jest taki fajny, całą mnie wypełni.

- Proszę bardzo, ale teraz musisz dać memu kumplowi gorącego buziaka – przesunął się w kierunku jej głowy.

Ania chętnie objęła ustami pulsujący członek i niepewnie possała trochę. Jan widział, że nie ma w tym wprawy, pokierował więc trochę jej poczynaniami, podpowiedział, co mężczyźni lubią w fellatio. Okazała się bardzo pojętną uczennicą, szybko doprowadziła go do granicy wytrysku.

- Poczekaj chwilkę, nie chcę skończyć przed tobą. - odsunął się od Ani.

- To już wszystko? – była bardzo zdziwiona.

- Nie, ale muszę chwilkę odsapnąć, inaczej zaraz się spuszczę.

- A ja co mam robić?

- Masz leżeć i upajać się moimi umiejętnościami – mówiąc to zaczął lizać mokrą pipkę. Potrzebował tylko kilka chwil, żeby doprowadzić Anię na szczyty podniecenia. Zmienił pozycję i znowu był w niej. Tym razem nie ociągał się, niezbyt szybko ale mocno wciskał się w rozedrganą cipę, patrzył w zachodzące mgłą oczy. Orgazm nadszedł niespodziewanie szybko, zaczęła cała drżeć, palce rąk zaciskała kurczowo na prześcieradle, szybko, głęboko dyszała i pojękiwała cicho. Jan nie chciał spuszczać się w pipkę, wyskoczył z niej i w tym samym momencie trysnął na brzuch i piersi dziewczyny, pomógł sobie jeszcze trochę dłonią.

- Ale tego dużo – Ania nie mogła wyjść z podziwu – i dobrze smakuje – włożyła palce umoczone w spermie do buzi.

- Następnym razem, o ile taki będzie, chcę mieć wszystko w buzi, jesteś taki... smaczny! - dodała ze śmiechem.

- Następnym razem... Trzymam cię za słowo!

Po szybkim prysznicu ubrali się i pojechali z powrotem do pracy. Jan długo rozpamiętywał te szalone chwile, bo Ania dziwnie na niego działała. Widywali się niemal codziennie, albo u niej w bibliotece, albo na korytarzu biurowca; niekiedy Anka na chwilkę wpadała do jego biura, ale bardzo długo nie doszło do kolejnych zbliżeń. Po jakimś czasie wyszła za mąż za kolegę Jana, urodziła dwójkę dzieci. Małżeństwo nie wytrzymało zbyt długo, mąż często zdradzał Anię z jej koleżanką, która była z kolei żoną przyjaciela Jarka; ironia losu polegała na tym, że to właśnie Ania poznała ich ze sobą. Po kilku latach od tego pamiętnego dnia z fikusem, Jan znowu zbliżył się do Ani. Przypadek sprawił, że pojechali razem na leśną imprezę przy ognisku. Dziewczyna chciała pojechać z dziećmi na to ognisko, ale raz, że nie miała samochodu, a dwa - musiała mieć partnera, taki był warunek uczestnictwa. Nie zapraszali singli! Spotkali się z Janem przypadkowo w mieście, Jan robił zakupy; był sam w domu, dzieciaki wyjechały do babci a żona uczestniczyła w jakimś szkoleniu w Warszawie. Ponieważ mężczyzna nie miał żadnych planów na weekend, zgodził się natychmiast na propozycję Ani, tym bardziej, że w głębi duszy liczył jeszcze na jakąś formę odwdzięczenia się... Była to dość duża imprezka, kilkanaście osób bawiło się na leśnej polanie, dzieci hasały wokół ognia, dorośli raczyli się mniej lub bardziej mocnymi trunkami. Po wygaszeniu ogniska wszyscy poszli na zarezerwowaną wcześniej kwaterę w dawnym ośrodku sportowym. Zgodnie z wcześniej ustalonym przydziałem miejsc sypialnych, Jan leżał i zasypiał z Anią w jednym pokoju, w jednym łóżku; na drugim spały jej małe jeszcze dzieci. W nocy nic się nie działo, był zbyt wstawiony, żeby dobierać się do atrakcyjnej kobiety, nie chciał przecież stwarzać wrażenia, że jest kiepskim kochankiem, a po alkoholu nie trudno o katastrofę. Rankiem, kiedy dzieci już wstały i poszły do kolegów na śniadanie, mieli chwilkę dla siebie. Przytulił się do Ani, zaczął ją pieścić. Natychmiast zrobiła się wilgotna, chwyciła jego rosnącego w dłoni przyjaciela. Nie kochali się jednak, tylko poszli pod prysznic. Była to duża łaźnia w starym stylu, gdzie oprócz kilku umywalek było pięć kabin prysznicowych oddzielonych od siebie murowanymi i oklejonymi płytkami ściankami, bez kotar i drzwi. Weszli każde do innej, woda zmywała z Jana resztki kaca. Poczuł na plecach dłonie Ani, a jej ciągle wspaniały, leciutko obwisły, ale wciąż efektowny, duży biust niemal przykleił się do jego pleców. Pomału odwrócił się, objął w pasie dziewczynę i pocałował. Uścisnął pełne pośladki, pogłaskał po pupie. Uklękła przed nim, zaczęła lizać jego sterczący już członek, wsuwała go głęboko w usta. Nie usłyszeli, że jeszcze ktoś wszedł do łaźni. Stanęła za nimi jedna z koleżanek Ani, nie pamiętał nawet jej imienia. Popatrzyła na zaskoczoną jej pojawieniem się parę, sama też z wrażenia puściła ręcznik, którym się zasłaniała, była pod nim całkiem goła.

- Oj, przepraszam – wydukała – nie miałam pojęcia…

Nie zwrócili na nią większej uwagi, Anka kiwnęła ręką, żeby sobie poszła do innej kabiny. Znowu uchyliły się drzwi łaźni.

- Ania, chodź prędko, mały płacze za mamą!

Anka wybiegła owijając się dużym kąpielowym ręcznikiem, a Jan popatrzył z żalem na ciągle sterczącego przyjaciela.

- Nie udało się, szkoda… - wyszeptał rozmarzony.

- Mogę ją na chwilkę zastąpić – nagłe odezwanie się dziewczyny z sąsiedniej kabiny sprowadziło go do rzeczywistości..

- Piękna sztuka – oceniła kutasa stając przed zaskoczonym mężczyzną – szkoda by było zostawić go takiego zawiedzionego, choć ładnie wzwiedzionego – weszła do jego kabiny i tak jak Ania przed chwilą klęczała przed nim.

Jan z zainteresowaniem patrzył na ładną buzię, zaokrąglone kształty i akuratny biuścik. Podniósł szybko kobietę z kolan, odwrócił tyłem do siebie, rozszerzył nogi nieznajomej, tak, że teraz stała w rozkroku z wypiętą okrągłą, pulchną pupą. Szybkim ruchem, energicznie wszedł w wilgotną i to nie tylko od wody z prysznica, nabrzmiałą cipkę. Kobieta stęknęła głośno z rozkoszy, jeszcze bardziej wypięła się w stronę mężczyzny.

- Uwielbiam ranny seks, fajnie nastraja na cały dzień, tym bardziej, ze naprawdę masz czym mnie nastroić! Rżnij mnie, ale nie spuszczaj się do środka, chcę cię wypić i wyssać, mężczyzna na kacu ma fantastyczny smak - wysapała, opierając się rękoma o ścianę i ciągle mocno wypinając dużą pupę.

Mówiła to przerywając każde słowo cichym jękiem. Był zaskoczony, chciał skończyć tę zabawę, ale ciasna cipka dziewczyny fascynowała go. Kiedy poczuł zbliżający się finał znowu odwrócił koleżankę Ani i wcisnął swego kumpla w jej spragnione męskiego nasienia usta. Wytrysk nastąpił prawie natychmiast, był bardzo silny, fala rozkoszy niemal go przewróciła. Ugięły się pod Janem kolana, oparł się o ścianę, trzymał głowę dziewczyny mocno za włosy, nie puścił do chwili, kiedy przestały nim wstrząsać kolejne fale silnego orgazmu. Wyssała wszystko do końca. Z lubieżnym uśmiechem na ustach wstała, cmoknęła chłopaka w policzek i wróciła do swojej kabiny, po chwili wybiegła z łaźni. Cały czas oparty o ścianę oddychał ciężko. Puścił zimną wodę, żeby trochę ochłonąć, potem gorącą, dla rozgrzewki i znowu zimną. Trwało to kilka minut, w końcu zaczął się myć. Już kończył, kiedy wróciła Ania, weszła prosto pod jego prysznic.

- Mały się uspokoił, je śniadanie. Mamy trochę czasu dla siebie. To na czym skończyliśmy? – chwyciła jego sflaczały członek

– Oj, biedactwo, jaki on biedy! Ale Ania pomoże, będzie stał jak wartownik w Warszawie! No i muszę przyznać, że od naszego pierwszego razu tak... zmężniał! Pamiętałam, że jest duży, ale nie pamiętałam, że aż taki wielki, pewnie... - nie dokończyła, pomagając sobie ręką ssała go zapamiętale.

Nie wiedział, że mogła tak mocno wsunąć go w usta. Jego kumpel nie należał do mikrusów, był naprawdę wielki. Pod wpływem pieszczot Ani urósł do granic możliwości, a ona wchłonęła go do nasady, przebijając Mariannę... Pracowała nad nim bardzo mocno i skutecznie, bo znowu poczuł nadchodzący orgazm. Wyrwał się niemal z jej ust i wdarł w cipkę. Wystarczyło kilka ruchów i znowu eksplodował. Ania popatrzyła na niego z wyrazem zdziwienia. - Już? A ja? - Nie bój się, myślę o tobie. Teraz on klęczał przed nią. Podniósł jedną nogę Ani, oparł o swe ramię. Jego język zaczął wyczyniać cuda na i w cipce dziewczyny. Mruczała cicho z rozkoszy, przez przymknięte oczy popatrywała, co robi. Lizał jej pipkę, drażnił delikatne płatki warg, drażnił łechtaczkę. Lewą ręką objął okrągłe biodra, prawa „pracowała” nad cipką i pupą. Liżąc ją wsuwał palce w rozkoszną, mokrą dziurkę, drażnił, chwilami jeden palec wpychał delikatnie w pupę dziewczyny; raz głębiej raz płycej. Nie wiedział, czy od dawnej nieudanej próby z jego strony kiedykolwiek doznała rozkoszy seksu analnego, ale widząc, że tym razem nie ma nic przeciwko temu, coraz śmielej penetrował drugą dziurkę. Znowu poczuł podniecenie, kutas pomału podnosił głowę. Wstał z kolan, odwrócił Anię tyłem do siebie, zmusił ją, aby się pochyliła i wypięła swą dużą, ale w sumie zgrabną pupę w jego stronę. Nie zastanawiając się wszedł w nią, zaczął szybko posuwać. Dziewczyna chyba na to czekała. Pomagała swemu kochankowi poruszając rytmicznie biodrami, coraz szybciej i szybciej. Nagle zaczęła drżeć całym ciałem. Po chwili wstrząsnęły nią spazmy niesamowitego orgazmu, jęczała zasłaniając usta ręką, cała trzęsła się i drżała. Nie wytrzymał już dłużej. Trzeci raz tego dnia wyrzucił z siebie kolejną porcję spermy. Oboje byli usatysfakcjonowani i wypełnieni rozkoszą.

- To było niesamowite, już dawno tak się nie kochałam. Skąd wiedziałeś, że tak lubię?

- Nie wiedziałem, ale po tym jak nie zareagowałaś po moich nieśmiałych próbach z palcami w twej pupie, to już byłem pewien. A pamiętasz, jak gwałtownie uciekałaś z tyłkiem, kiedy pierwszy raz kochaliśmy się u ciebie w domu? Nie pozwoliłaś sobie wsadzić w pupę nawet palca, a teraz – proszę jaka zmiana! - cmoknął ją w policzek.

- Bo mój były mąż, a twój kolega Jarek, kiedyś lekko zawiany po koleżeńskiej kolacji wrócił do domu strasznie napalony i chyba nie trafił w cipkę, bo dostał się do pupy. Najpierw wrzasnęłam, ale raczej bardziej z wrażenia, niż z bólu, bo okazało się, że mi się taki seks spodobał. Kochaliśmy się tak dość często, polubiłam to, a nie miałam odwagi powiedzieć ci o tym, wstydziłam się.

- No wiesz! Też lubię takie urozmaicenie. Ale teraz powiem wprost – jestem wykończony, ledwo zipię. Dość seksu na jakiś czas.

Wrócili do pokoju, potem poszli na śniadanie. Zjedli je w tym samym towarzystwie, z którym byli na ognisku. Przy ich stoliku siedziała koleżanka Ani z mężem. Ta sama koleżanka, która była tak aktywna pod prysznicem…

To był przedostatni raz, kiedy kochał się z Anią. A ostatni…

Niedługo po imprezie przy ognisku zabrał Anię nad jezioro. Zostawiła dzieci pod opieką swej mamy, pojechała bardzo chętnie. Był już wczesny wieczór, choć słońce mocno jeszcze świeciło. Nad wodą nie było nikogo po za nimi, mieli plażę dla siebie. Wskoczyli do jeziora, przyjemnie chłodna woda spłukiwała z nich całodniowy upał. Oboje bardzo dobrze pływali.

- Może popłyniemy na drugi brzeg i z powrotem? – zaproponował.

- Zobaczymy, kto będzie pierwszy! – Ania pływała jak ryba, błyskawicznie oddaliła się od Jana.

Dopłynął do niej, ale nie wyprzedzał, wolał obserwować jej ciało w kryształowo czystej wodzie. Na plaży był pierwszy, wyszedł na brzeg i położył się na trawie, za chwilę dołączyła do niego Ania. Woda ściekała z jej mokrych włosów, więc wytarła je ręcznikiem, osuszyła też trochę nogi i brzuch i położyła się obok mężczyzny. Kątem oka widział jak szybko oddycha, wyścig w wodzie był trochę męczący. Jej pierś falowała rytmicznie, oddech uspokajał się. Podkurczyła nogi w kolanach, trochę je rozłożyła, zamknęła oczy.

- Pięknie tutaj, prawda? I tak cicho – wyszeptała – mogła bym leżeć tutaj do końca życia... Pocałuj mnie…

Zaskoczony przechylił się w stronę dziewczyny i delikatnie musnął jej usta, po chwili mocno do niej przywarł, ich języki plątały się w radosnym tańcu. Wsunął rękę pod jej kostium kąpielowy, objął dłonią lewą pierś.

- Ogrzeję ci trochę cycuszki, są takie chłodne, a jak pięknie sterczą te guziczki, - zsunął stanik kostiumu – muszę je polizać, tak apetycznie wyglądają.

Ania nie oponowała, zaczęła głaskać krocze Jana.

- A może wejdziemy jeszcze do wody? Chodź, tam jest tak przyjemnie – podniosła się i jednym skokiem znalazła wśród fal – no, czekam z niespodzianką!

Jan zaskoczony podniósł głowę, obserwował dziewczynę.

- Ejże, dlaczego zwlekasz? – na moment zniknęła pod wodą, po sekundzie wynurzyła się i zamachała nad głową zdjętymi majtkami – czekam na ciebie, wskakuj szybko.

Widząc dolną część stroju kąpielowego w Ani ręce nie czekał dłużej i szybko znalazł się obok niej. Woda w tym miejscu miała prawie półtora metra głębokości, zanurkował więc, i zbliżył twarz do krocza kobiety. Bardzo wyraźnie widział zarys cipki, przywarł do niej ustami, polizał. Wyciągnęła go za włosy, sama zanurkowała. Jan poczuł jej dłonie na swym tyłku, poczuł, jak opadają ściągane przez nią kąpielówki i wreszcie poczuł usta na penisie. Sięgnął rękami pod wodę, rozpiął i zdjął stanik. Ania musiała zaczerpnąć powietrza, wynurzyła się, objęła Jana ramionami i pocałowała namiętnie. Odepchnęła się od jego torsu i popłynęła na głębszą wodę. Po chwili był obok niej, popłynęli na maleńką, zarośniętą krzakami wysepkę. Nie odzywali się do siebie, położyli w wysokiej, świeżej trawie. Ania polizała sterczącego kutasa, usiadła na nim tyłem do Jana wsuwając podnoszący się wałek w pipkę, jej biodra zafalowały w miłosnym tańcu na penisie. Pochylała się to do przodu, to do tyłu, ruszała pupą na boki, nadziewała się raz mocniej, raz słabiej. Podniosła się trochę, wyjęła błyszczącego od soków drągala i wbiła go w pupę. Zajęczała przy tym cicho, rytmicznie podskakując. Odwróciła się twarzą do kochanka, położyła na nim, zaczęła całować jego usta, oczy, szyję… Nie do końca rozumiał jej zachowanie, ale podobało mu się to. Zeszła z mężczyzny, ujęła dłonią wielki organ i otoczyła ustami. Nasuwała się na niego po nasadę, do zakrztuszenia, nie przestawała, dopóki z głośnym krzykiem spuścił się jej w gardło.

- Mówiłam ci – Ania podniosła się i oparła na łokciach – że jesteś smaczny, pamiętasz? To było, kiedy kochaliśmy się pierwszy raz, wtedy u mnie, w moim mieszkaniu.

- Pewnie, że pamiętam, to był fikus! – Jan uśmiechnął się do wspomnień.

- Mam go do tej pory.

Popłynęli nadzy na plażę, ubrali się i wrócili do domu. To był ich ostatni raz…

Praca pochłaniała Jana zupełnie, realizowali nowy projekt, który jednak wymagał dopracowania i wprowadzali go w życie. Zabierało to dużo czasu całemu zespołowi, nie myśleli o niczym innym. Odnieśli jednak sukces, a powodzenie innowacyjnego programu przeszło ich oczekiwania. Dyrekcja doceniła załogę nie tylko finansowo. Dyrektor zapowiedział zorganizowanie wielkiej imprezy, włącznie z udziałem znanego i popularnego ostatnio zespołu muzycznego. Po koncercie miały być tańce i wielka popijawa. I tak też było. Po szaleństwie tańców, swawoli, wlaniu w siebie sporej dawki alkoholu i pochłonięciu masy bardzo smacznego jedzenia, poszli większą grupą do czyjegoś mieszkania, żeby dokończyć wieczór. Tam poznał Jankę, żonę jednego z uczestników zabawy. Niepozorna, szara myszka, matka trójki dzieci, ale – przekonał się o tym później – w łóżku była jak bomba atomowa. Nie zwrócił by na kobietę uwagi, gdyby nie jej mąż, który miał zawsze coś do powiedzenia na każdy temat, a mówił to w sposób nie pozwalający dyskutować z jego „prawdami objawionymi”. Do tego w każdej wypowiedzi obrażał kogoś. Dostało się też kilka razy naszemu bohaterowi, który dowiedział się, że nic nie umie, nic nie wie i nigdzie nie był, a na temat kobiet to w ogóle nich się nie odzywa! Jan nie wdawał się w głupie dyskusje, ale postanowił zrewanżować się w jakiś sposób, ale w taki, który by go usatysfakcjonował. Patrzył na czuprynę upierdliwego rozmówcy, stwierdził, że do niego idealnie będą pasowały rogi. Ładne, dorodne, rozłożyste rogi zdradzanego męża – rogacza. Postanowił wtedy uwieść jego żonę, Jankę. Okazało się, że sam nie musi stosować żadnych specjalnych zabiegów - Janka była „w potrzebie seksualnej”, bo po urodzeniu trzeciego dziecka mąż zupełnie przestał się nią interesować w łóżku. Trwało to już sześć lat, kobieta była bardzo namiętną i gorącą kochanką. Samozadowolenie ręką, czy wibratorem ukrytym głęboko w szafie nie wystarczało, chciała czuć jurnego mężczyznę w sobie i między nogami. Nie oponowała, kiedy Jan zaproponował jej spotkanie w wiadomym celu. Spotykał się z Janką ponad rok, rżnęli się jak króliki; nawet później, w czasie przypadkowych spotkań uprawiali spontaniczny seks. Nie znaczy to wcale, że poza żoną była to jedyna kobieta, z którą mógł spełniać swe fantazje seksualne. Stwierdził, że takich pań, które lubią seks pozamałżeński jest cała masa. Ładne, brzydkie, grube, chude, wysokie, niskie, młode, starsze – obojętne, wystarczyło, że dołożył trochę starań i kobieta była jego. Na jeden raz, na dwa, na dłuższe spotkania – w zależności od chęci i atrakcyjności kochanki…

Kiedy przychodził do Ani do biblioteki, często rozglądał się uważnie, mógł tam spotkać bardzo ciekawe dziewczyny. Jedną z nich była Mariola, pracowała na poczcie na terenie firmy, a do biblioteki przychodziła po nowości wydawnicze. Wysoka, „duża” dziewczyna z dużym biustem, sympatyczna buzia, długie włosy – to właśnie Mariola. Nawet nie wiedział kiedy zaczął się ich romans. Po kilku spotkaniach w bibliotece, czy w jej urzędzie pocztowym postanowił sprawdzić, czy dziewczyna jest już gotowa. Pod jakimś pretekstem zjawił się na poczcie, poszedł od razu na zaplecze, chwilkę rozmawiali. Nagle podszedł do niej, objął w pół i pocałował w usta, śmiało, odważnie, „z języczkiem”. Odpowiedziała natychmiast. Czuł, jak jej początkowo naprężone, sztywne ciało nagle zaczyna mięknąć, rozluźniać się, przywarła do niego i jeszcze bardziej przycisnęła do siebie. Momentalnie poczuł ruch w spodniach. Ona też to poczuła, bo jedną ręką zaczęła masować go przez spodnie. Po chwili opadła na kolana, rozpięła rozporek i wsunęła sterczący członek w usta. Z początku robiła to bardzo nieśmiało, delikatnie, patrząc wielkimi oczami, jak rośnie jego przyrodzenie, ledwo mieszczące się w buzi, jednak po chwili ruchy dziewczyny stały się gwałtowne, szybkie i mocne. Nie wytrzymał, eksplodował niemal natychmiast. Nie wyssała go, szybko odsunęła twarz od tryskającego penisa i patrzyła z uśmiechem, jak jego nasienie ląduje daleko, na linoleum pokrywającym podłogę zaplecza poczty. Pewnego dnia Mariola zaprosiła Jana na swe imieniny; czy może była to inna okazja… Nie pamiętam. Impreza była bardzo udana, w rewanżu zaprosił ją do siebie. Przyjechała, została na noc. Kochali się długo, ale zanim zaczęli – było trochę problemów. Co próbował w nią wejść – odsuwała biodra, twierdząc, że ją boli. Wsuwał palec, potem dwa – było ok. Penis – ból. W końcu nie wytrzymał, bolały go już jądra od powstrzymywanego podniecenia. Położył dziewczynę na brzuchu, rozchylił pośladki, zwilżył kutasa i mocno wszedł w odbyt. Tego się nie spodziewała, zaczęła się szarpać, ale trzymał ją mocno za rozłożyste biodra

- To cię boli?

- Tak, boli, przestań już!

- A w cipkę bolało tak samo? – dopchnął biodrami, aż stęknęła.

-Nie, to był inny ból. Ale…

- Co ale? – spostrzegł, że już się nie szarpie.

- Nie przestawaj, rób tak dalej, to nawet robi się przyjemne! Tylko nie tak mocno, trochę delikatniej.

- Teraz dobrze? - ruchy Jana stały się wolniejsze, przyległ brzuchem do jej pleców.

- Tak, tak, to jest super.

Wyszedł z niej szybko i gwałtownie wdarł się w wilgotniejącą cipkę.

- Nie szarp się, bo będzie jeszcze bardziej bolało – znowu ją przytrzymał za biodra – będę delikatny, będzie ci dobrze, zobaczysz.

- Nie, wolę w pupę, to było rewelacyjne, niesamowite uczucie, może potem mnie zerżniesz w cipkę. Ale proszę, uważaj.

Szaleli długo, prawie do świtu. Rano ostrożnie wypuścił ją z mieszkania (sąsiedzi!), potem, jadąc do pracy, niby przypadkowo spotkaną, zawiózł do urzędu. Widywali się jeszcze kilka razy, ale tylko w urzędzie pocztowym, gdzie pracowała i albo pieścili się, albo kochali... Nie, oni nie kochali się tylko normalnie pierdolili do utraty tchu! Potem Mariola poznała jakiegoś faceta i znajomość urwała się. Nie zawsze udawało się Janowi zdobyć to, czego pragnął. Były kobiety, które opierały się jego urokowi. Mimo największych starań bywał skazany na porażkę. Albo nie chciały się z nim spotkać w ogóle, albo po pierwszej randce odmawiały kolejnej, różnie to bywało, nie miał na to najmniejszego wpływu. Tak było na przykład z Donatą...

Pewnego razu spotkał na swej życiowej drodze kobietę, która podobała się chyba każdemu mężczyźnie. Pani kierowniczka, starsza od Jana ładnych kilkanaście lat, była kobietą „reprezentacyjną”, elegancka, piękna, może trochę wyniosła, doskonale zdawała sobie sprawę ze swej urody i umiała to wykorzystać, żeby osiągnąć każdy swój cel. Oczywiście wpadła w oko Janowi. Mimo, że już jakiś czas temu przekroczyła czterdziestkę cały czas była atrakcyjna; wysoka, szczupła i bardzo zgrabna kobieta była by dla niego niesamowitą zdobyczą. Podejmował próby bliższego poznania Donaty, ale niezbyt się to udawało. Aż nadszedł pamiętny dzień kolejnej firmowej imprezy...

Jan wiedział, że Donata lubi się bawić, lubi bałamucić i uwodzić mężczyzn, szczególnie tych dużo młodszych od niej. Przygotował się do imprezy w każdym kierunku, jego serdeczny kolega który kiedyś miał okazję porządnie ją zerżnąć wyznał, że piękna kobieta lubi prezerwatywy o smaku poziomkowym; Jan zaopatrzył się w takie. Impreza bardzo wolno rozkręcała się, ale po kilku kolejkach wódki zaczęły puszczać wszelkie hamulce, wszyscy byli wyluzowani, wreszcie bawili się doskonale. Jan krążył wokół pani kierownik jak satelita, niekiedy udało mu się z nią zatańczyć. Przytulał ją do siebie, wsuwał kolano między jej nogi, nie spotkał się z protestami z jej strony. Nie widział jednak żadnej zachęty... Poszedł na papierosa. Stał pod drzewem koło małej altanki, kiedy podeszła Donata.

- Widzę, że masz na mnie ochotę – była bardzo bezpośrednia.

- Tttak... - zaniemówił z wrażenia No to na co czekasz?

- Mogę ci obciągnąć, na seks nie licz - pociągnęła go za altanę, w gęste krzaki.

Zwarli się w namiętnym pocałunku, Donata złapała Jana za krocze.

- O, już coś czuję, masz chyba niezły sprzęt. Ładny on i duży, chyba całego nie zmieszczę – i już miała go w ustach.

Jan był w siódmym niebie. Udana impreza i kobieta, za którą oglądali się wszyscy faceci obciągała mu kutasa – to było spełnienie jednego z marzeń tego wieczoru. Donata pracowała nad jego penisem bardzo intensywnie, w pewnym momencie wstała nagle.

- Pierdolić loda, ładuj mi do cipy, moja pizda zapragnęła twego wielkiego chuja! - jej wulgaryzm jeszcze bardziej podniecił chłopaka.

- A gumki masz?

- Mam, mogą być poziomkowe? - wyjął paczkę z kieszeni

- Poziomkowe, moje ulubione, trafiłeś – zręcznie rozpakowała prezerwatywy, otworzyła jedną i wprawnym ruchem założyła na obnażony wcześniej narząd Jana.

Odwróciła się tyłem, zadarła suknię i odsunęła na bok pipki trójkącik materiału od stringów, wypięła się w stronę sterczącej pyty.

- Na co czekasz? Ładuj chuja w pizdeczkę, póki mam na niego ochotę!

Jan załadował. Wszedł mocno, gwałtownie, do samego końca. Ruchał swoim zwyczajem – metodą tłoka, mocno i w równym tempie. Orgazm przyszedł niespodziewanie szybko. Donacie ugięły się nogi, zaczęła cichutko kwilić, żeby w sekundę później niemal ryknąć pełnym głosem. Następnego dnia dowiedział się od kolegów, że ktoś zerżnął na imprezie piękną panią Donatę, bo wszyscy słyszeli jej słynny już orgazmiczny ryk... Teraz jednak podniósł ją trochę, chciał się spuścić, ale nie pozwoliła na dalszą penetrację. Szybko odwróciła się przodem do Jana, uklęknęła przed nim i zdjęła gumkę z kutasa.

- Masz mnie napoić – zażądała, obejmując żołądź ustami.

Po krótkiej chwili nie nadążała z połykaniem spermy. Kilkanaście sekund później obcierając usta chusteczką szła na salę, do bawiących się imprezowiczów. Jan próbował jeszcze kilka razy nawiązać z Donatą jakikolwiek kontakt, ale bezskutecznie. Kilka dni później też próbował; dzwonił do niej, był kilka razy pod jej domem, ale nie wpuściła go. Miał wielką ochotę normalnie ją wyruchać, szybki seks nie satysfakcjonował napalonego mężczyznę. Dowiedział się później, że chwaliła go jako kochanka obdarzonego wielkim kutasem, ale nie spotkała się z nim już nigdy. Jan uznał, że jest to jego jedna z większych porażek w zdobywaniu kobiet. Co z tego, że ją kiedyś tam zerżnął na stojąco, ale to ona tego chciała, gdyby nie jej ochota – nigdy by do tego nie doszło... Jan absolutnie nie był wiernym mężem. Następna okazja nadarzyła się już wkrótce.

Kolejny raz zmienił pracę, zaczął „wozić ludzi”. Miał dość pracy korporacyjnej, dość niewyrozumiałych, niekiedy nawet głupich przełożonych. Miał dość wyścigu szczurów, podkopywania przez ludzi, którzy nazywali się jego kolegami... Musiał zmienić coś w życiu, bo nie widział sensu w dalszej egzystencji korporacyjnej, czuł się zupełnie wypalony. Praca taksówkarza była nawet dość ciekawa, dawała sposobność poznania nocnego życia miasta, z jego blaskami i cieniami. To były czasy, kiedy taksówkarz zarabiał bardzo dobrze, stać go było na wiele więcej, niż do tej pory. Woził klientów, klientki, pary, rodziny. Pracował tylko w nocy, bo lepszy był zarobek, ciekawsza praca, interesujący ludzie. Poznawał klientów, zawoził ich do domów, pamiętał, gdzie mieszkają. A najważniejsze, że znalazł spokój ducha, wreszcie mógł normalnie funkcjonować. Miał różne kursy. Oprócz gotówki zapłata w naturze też nie była rzadkością. Jechał za szynkę, za kiełbasę swojskiej roboty, za kanister paliwa… Bywały też propozycje dowiezienia za seks, ale tych starał się unikać, wolał sam wybrać kobietę, z którą chciał się kochać. Miejscowy półświatek, co było dla Jana zaskoczeniem ściśle współpracował z taksówkarzami, zresztą tak samo, jak policjanci; i jedni i drudzy korzystali z usług „transportowych”, z ich spostrzegawczości, a polegali na taksówkarskiej dyskrecji. Zdarzało się, że był jakiś jeden telefon z postoju na komendę policji i następnego dnia funkcjonariusze „wykazywali się wysoką wykrywalnością i skutecznością interwencji”. Dzięki temu w przypadkach kontroli z zewnątrz - a często wpadała drogówka z wojewódzkiej – miejscowi gliniarze dawali wcześniej cynk na postoje i wszyscy kierowcy nie do końca przekonani o sprawności swych pojazdów i ich kompletnym wyposażeniu (że o legalizacji taksometrów nie wspomnę!) mogli odpowiednio wcześniej zakończyć pracę i odjechać do domów. Jak widać – korzyści były obustronne. Przez pewien czas woził dwie dziewczyny na drogę międzynarodową – najczęściej w pobliże zajazdów. Płaciły naprawdę bardzo dobre pieniądze, poza tym miał kilka godzin czasu dla siebie, mógł wtedy normalnie pracować, zabierając klientów z postoju. Nad ranem wracał po zmęczone kobiety i zawoził je do domów. Trwało to kilka miesięcy, zarobki w tym czasie miał rewelacyjne. Niestety – skończyło się, bo jednak działalnością panienek zainteresowały się odpowiednie organa i dziewczyny musiały ograniczyć swą aktywność...




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach