Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





ONE czesc 13

 Uklęknęła na podłodze między jego nogami. Ostrożnie ujęła w rękę sterczącego ciągle penisa i zaczęła masować. Zlizała kroplę śluzu, objęła ustami zaczerwienioną główkę, polizała znowu. Rozchyliła szerzej usta i nasunęła się na sterczącą pałę. Tym razem wzięła go prawie całego, nie krztusiła się ani nie dusiła. Wyglądało, jakby miała go w przełyku bliziutko żołądka, czegoś takiego Jan jeszcze nie widział. Kiedyś, dawno temu, kiedy nie rozwinął się jeszcze do końca jego przyjaciel, bywało, że któraś koleżanka brała go w buzię całego, potem była Marianna i dwie inne kobiety; od kilku lat było to niemal niemożliwe!

- No fantastycznie, masz talent dziewczyno! I ty mówisz, że nigdy tego nie robiłaś?

- Tak, nigdy tak, jak teraz. - przestała obciągać, popatrzyła na Jana - Chłopaki z którymi byłam raczej nie pachnieli tak jak ty, a mój były facet nie lubił tego, wolał rżnąć mnie w tyłek, dlatego jak mi tam wsadziłeś nie zaskoczyłeś mnie. Ale twój penis jest pyszny! No i nie masz włosów, większość facetów chyba hoduje kłaki na jajach, może potem użyją je do przeszczepu... Twój jest... fajny!

- No to na co czekasz? Do roboty! - ponaglił rozgadaną nagle Jolę.

Poczuł narastające podniecenie, po krótkiej chwili wytrysnął dziewczynie prosto w gardło. Połykała szybko, jednak zostawiła trochę spermy w ustach i małymi kropelkami wypluła je na brodę, skąd skapywały na piersi.

- Co robisz?

- Nic, czekam na twoją karę!

- Aaaaa, takie buty. Odwróć się i pochyl do przodu – przerwał na chwilę wsłuchując się w miłosne odgłosy dobiegające z drugiego pokoju – Adam nie próżnuje, słyszysz? No pochyl się!

Palce lewej ręki wsadził jej w cipkę, kciuk w pupę, a prawą wymierzył siarczystego klapsa.

- Auć! Nie tak mocno!

- A teraz dobrze? - znowu uderzył, tym razem bardzo lekko

- Tak, teraz dobrze i podniecająco!

Klapnął jeszcze kilka razy. Przyciągnął dziewczynę do siebie, wpił się w jej usta. Położyli się na tapczanie, Jola ponownie zajęła się jego przyjacielem, który w kilka sekund znowu sterczał. Trzymając go mocno w dłoni wsunęła go sobie w cipkę, ściągając mężczyznę na siebie.

- Teraz zrób to tak normalnie, bardzo tak lubię.

Podniósł jej nogi, oparł je na swych ramionach. Przytrzymując skaczący biust zaczął ostro grzmocić. Jola uniosła jeszcze wyżej biodra i dostosowała swoje ruchy do jego rytmu. Bardzo szybko oboje osiągnęli kolejny orgazm i zmęczeni, ciężko dysząc, położyli się obok siebie. Jola oparła się na łokciu.

- A może zobaczymy, co robią Adam i Grażyna? - zaproponowała

- Dobrze, tylko jeszcze mnie nie wylizałaś!

- A ty mnie!

Ten, kto wymyślił słynną pozycję „69” powinien dostać Nobla! Po chwili stanęli w drzwiach drugiego pokoju. Widok, który zastali wzbudził w nich szalony śmiech. Adam leżał na podłodze, Grażyna, trzymając w ręce butelkę Martini, z której co chwilę popijała, nabijała się energicznie na jego drąga (Jan musiał stwierdzić, że jednak Adama jest dużo cieńszy, ale trochę dłuższy!) i popędzała go:

- Szybciej, szybciej mój ogierze, mocniej, zrób Grażynce dobrze – zauważyła stojącą w drzwiach parę – a wy czego stoicie? Dawaj Grażynce tego smoczka do possania!

- Jakiego smoczka? - Adam nie mógł się odwrócić.

- Tego, który mu tam smętnie zwisa. Chodź tutaj – to już było do Jana – daj mi go. A ty mała usiądź mu na gębie, niech tyle nie gada – pokazała na Adama – trzeba sobie jakoś umilać to szare życie, prawda, że... – to ostatnie było już mało słyszalne, bo wpychała sobie w usta powstającą pałkę gospodarza. Ten stanął okrakiem nad Adamem, przodem do Grażyny już ssącej jego penis. Jola ukucnęła nad twarzą Adama, wystawiając mu do polizania swoją ciągle mokrą cipkę. Przed sobą widziała tyłek Jana i z zainteresowaniem przyglądała się jego dziurce. Naśliniła palec i wcisnęła go w Jankowy odbyt. Potem to już była reakcja łańcuchowa. Jan czując palec wsuwający się w jego tyłek szarpnął się do przodu, wpychając swego kumpla Grażynie do samego gardła, pod migdałki. Grażyna, choć nabita na pałę Adama odsunęła się gwałtownie, powodując silny ból w penisie Adama. A Adam z bólu ugryzł Jolę, na szczęście nie w cipkę, tylko w pupę. Po chwili wszyscy śmiali się z tej dziwnej sytuacji i praktycznie skończył się ten seksualnie udany wieczór.

Nie powtórzyli tego już więcej. Jolę widział kilka razy w mieście, ale tylko uśmiechali się do siebie. No i raz zawiózł ją do domu, pogadali sobie w czasie jazdy. Nie chciał pieniędzy za kurs, więc chcąc się odwdzięczyć zrobiła mu dobrego loda. Grażynę też widział kilka razy, ostatnio spotkał ją w parku, kiedy przechadzała się na spacerze z mężem. Szła obok niego, roześmiana, przytulona, trzymając swego mężczyznę pod rękę. Jan też był z żoną; oboje udali, że się nie znają.

Czas mijał, miesiąc mijał za miesiącem, życie toczyło się normalnym rytmem. Jan szukał bardzo różnych kobiet, dziewczyn, wszędzie, gdzie się dało. Wraz z popularyzacją internetu i rozwojem wszelkiej maści portali z możliwością prowadzenia „rozmowy”, to znaczy wraz z rozwojem czatu (a kiedyś „czatować” znaczyło coś zupełnie innego... Choć czy do końca? Przecież tutaj, w internecie, też czatował na swoje potencjalne ofiary!) poszerzył swoje pole działania. Spotkał się z wieloma kobietami, na „rozkładzie” miał lekarkę, pielęgniarki, sprzątaczkę, panią architekt, nauczycielki, śpiewaczkę operową, tancerkę, dziewczynę prowadzącą tramwaje, kucharkę, krawcową, policjantkę, dentystkę, właścicielki firm, gospodynie domowe i jeszcze kilka innych zawodów. Prawie wszystkie zostały nagle i niespodziewanie rzucone, niektóre same odchodziły; ale wszystkie były zadowolone i usatysfakcjonowane seksem z jurnym mężczyzną... Dzieci dorastały, stawały się bardzo samodzielne, po jakimś czasie Jan skonstatował, że już nie jest im potrzebny jako wychowawca, nauczyciel, powiernik, czy doradca, a raczej jako chodzący portfel z pieniędzmi. Fakt, od kiedy zajął się tym co robi do tej pory, nie miał prawa narzekać na finanse. W krótkim czasie postawił dom, pięknie go urządził, kupił dobry, duży samochód... Syn kończył technikum, córka była na studiach w innym mieście, usamodzielniła się zupełnie; praktycznie był sam w domu, żona kilka lat nie mieszkała już z nimi... Kuba, syn, przyprowadzał do siebie kumpli i koleżanki, na szczęście miał swój pokój w odległym końcu domu, te odwiedziny nie przeszkadzały Janowi, byle byli odpowiednio cicho; tym bardziej, że chłopak miał własną łazienkę przy pokoju, jego goście nie wchodzili w drogę ojcu. Kuba urządzał imprezy, niekiedy zakrapiane alkoholem, na ogół jednak zapraszane towarzystwo bawiło się w miarę spokojnie. Po zdaniu matury przez juniora, Jan zorganizował synowi przyjęcie, na które ten zaprosił kilku kolegów z przyjaciółkami, zaprosił też dziewczyny ze szkoły. Zabawa była huczna, ale wszystko w granicach przyzwoitości; zdarzyło się, że kilku kolegów przesadziło z napojami, ale nie było to problemem – w ogrodzie stał duży namiot z łóżkami polowymi i kocami, gdzie w ciszy i spokoju mogli dochodzić do siebie. Impreza była bardzo udana, było chyba z trzydzieści osób, wszyscy świetnie się bawili. Nad ranem taksówki rozwiozły towarzystwo do domów, oczywiście poza tymi, którzy „dojrzewali” w namiocie. Jan, jak zwykle rano w niedzielę, pospał trochę dłużej, nie spieszył się nigdzie, nie musiał. Wszedł do łazienki, stanął pod prysznicem, orzeźwił się strumieniem zimnej wody, wykąpał i skrócił kilkudniowy zarost. Popatrzył na swoje odbicie w lustrze i zadowolony z tego, co zobaczył, puścił do siebie oczko. Pomasował chwilkę swego penisa, lubił, kiedy był on leciutko wzwiedziony i nagi wyszedł z łazienki. W kuchni czekała na niego mała robótka, miał apetyt na jajecznicę. Pogwizdując jakiś nowy przebój słyszany w radio wszedł do kuchni. Ciepły ranek, śpiew ptaków w ogrodzie i wesoło wahający się penis między nogami wszystko to nastrajało go bardzo pogodnie. Wyjął jajka z lodówki, kubek ze smalcem domowej roboty, wyciągnął z szafki odpowiednią patelnię i wszystko to postawił na blacie; odwrócił się po przyprawy i... zamarł. W kącie kuchni, na taborecie siedziała koleżanka syna i patrzyła wielkimi oczami! Właściwie to nie patrzyła na Jana, tylko na to, co zwisało mężczyźnie między nogami. Ubrana tylko w luźną bluzeczkę, kończącą się na wysokości pępka i w skąpych majteczkach wyglądała bardzo seksownie. Jan stanął jak wryty, nie wiedział, co powiedzieć, trzymając w jednej ręce solniczkę, w drugiej młynek z pieprzem; dziewczyna też nie odzywała się. Wreszcie odzyskał rezon.

- To ty jesteś Zosia, koleżanka Kuby? Co tu robisz?

- Nie, ja jestem Zuza, – wyszeptała oniemiała dziewczyna – spałam w tym pokoju obok pokoju Kuby, chciało mi się pić, więc przyszłam tutaj.

- Jesteś dziewczyną Kuby?

- Nie, koleżanką, nie chodzimy ze sobą.

- Co tak się na mnie patrzysz, nie widziałaś gołego mężczyzny? - Jan próbował uśmiechem rozładować niezręczną sytuację.

- Nie, nie, widziałam, ale to, co pan tam ma, to...

- Co mam i gdzie? - przerwał Zuzi Jan.

- No... no... tam, między nogami, to, co tam panu zwisa... Matko boska, co to jest?

- Zuziu, to jest penis, inaczej zwany członkiem, czyli to, co ma, lub powinien mieć każdy chłopak, czy mężczyzna – wyjaśnił spokojnie, odstawiając przyprawy.

- Ja wiem, co każdy mieć powinien, ale to, co pan ma, to jest... Nie wiem co!

- Nie widziałaś na żywo penisa? Możesz to nadrobić! - stanął przed dziewczyną – ale jeden warunek...

- Jaki warunek? - spytała zaciekawiona – widziałam już różne penisy, ale znacznie mniejsze, nawet kilka razy... - zawstydziła się.

- Warunek bardzo prosty. To, co dzieje się w tej kuchni nigdy nie ma prawa wyjść na zewnątrz, rozumiesz? Tylko tyle!

- Oczywiście, pełna dyskrecja! – Zuzia była już trochę rozluźniona – Mogę go dotknąć? - ciekawość była silniejsza od wstydu.

- Oczywiście, nawet możesz go pomasować.

Pod wpływem ciepła młodej dłoni ładnej laseczki, wielki kutas pomału zaczął powstawać, wydłużać się i pęcznieć, po chwili ledwo mieścił się w ręce ciągle zdziwionej dziewczyny, wyglądało to trochę tak, jakby zaczął żyć własnym życiem!

- Takie coś wkłada pan w kobietę?

- Oczywiście, są takie panie, które bardzo go lubią

- ! Ale ja się go boję! Wie pan, ja jeszcze nigdy... - zawstydzona opuściła głowę.

- Rozumiem, nie kochałaś się jeszcze z żadnym chłopakiem... Dlaczego boisz się mego przyjaciela, przecież nie proponuję tobie seksu, nie zamierzam wkładać swego penisa w twoją pipkę, czy pupę, ale przecież on nie gryzie!

- To w pupę też??? - Zuza zrobiła wielkie oczy.

- Oczywiście, to mój ulubiony rodzaj seksu.

- Nie przypuszczałam, że to... Hmmm... Z moim chłopakiem pieściliśmy się, ale tylko tak... bez stosunku...

Zuzia zbliżyła twarz do trzymanego w ręce kutasa, oglądała go z bliska z wielkim zainteresowaniem. Trzymając go jedną dłonią, drugą dotykała delikatnie, opuszki palców przesuwała po węzłach nabrzmiałych żyłek, rysujących się pod cieniutką skórką.

- A mogę dać mu buzi? - nieśmiało spytała zakłopotana, oblizując języczkiem usta.

- Oczywiście, jest do twojej dyspozycji – Jan zbliżył się do dziewczyny na odległość mniejszą, niż długość penisa, ujął Zuzię pod brodę, podniósł jej twarz

– Śliczna jesteś, wiesz? - drugą dłoń wsunął pod bluzkę i objął niezbyt dużą pierś – umiesz zrobić dobrego loda, prawda? - spytał z uśmiechem.

- Tak, robiłam to już kilka razy, ale nigdy... – reszta słów utknęła w gardle wypełnionym twardym już kutasem.

Obejmowała pulsującą głowicę ustami, ledwo zmieściła ją w buzi. Ssała zapamiętale, przesuwała obie dłonie po sękatym trzonie penisa. Jan w tym czasie wsunął drugą rękę pod bluzeczkę i pieścił twardniejące sutki brodawek zgrabnego, niewielkiego biustu. Podobała mu się ta dziewczyna, już wcześniej zwrócił na nią swą uwagę. Niezbyt wysoka, szczuplutka, biuścik też bardzo pasujący do drobnej figury, nogi miała zadziwiająco długie i bardzo zgrabne; zwrócił na to uwagę, bo wczoraj podczas imprezy miała na sobie naprawdę krótką spódniczkę, ledwo zakrywającą małą dupeczkę. Zuza przez cały wieczór ciągle się śmiała, jej śliczna, dziecięca jeszcze buzia, choć była już od roku pełnoletnia, zwracała na siebie uwagę dwoma dołeczkami pojawiającymi się wraz z uśmiechem. W czasie tanecznych wygibasów długie, lekko lokowane, bardzo gęste blond włosy tworzyły wokół twarzy rozradowanej dziewczyny świetlistą aureolę; odrzucała je na bok charakterystycznym ruchem głowy. Była bardzo ładna, bardzo zgrabna, bardzo atrakcyjna i taka... dziewczęco dziewicza! Jan zastanawiał się, co będzie, kiedy ktoś złapie ich w tej kuchni, ale pomyślał, że młodzi lubią pospać, tym bardziej, że po imprezie śpi się naprawdę długo, więc nie groziło im nagłe wtargnięcie niepożądanych osób. Patrzył teraz na tę śliczną dziewczynę, jak nieśmiało próbuje obrabiać jego olbrzymiego kutasa. Robiła to raczej z ciekawości, nigdy z czymś takim nie miała do czynienia, poza tym była jeszcze bardzo niedoświadczoną kochanką... Przymknęła oczy, wsuwała penis coraz głębiej, mruczała przy tym z rozkoszą. Zaczęła lizać jądra, ręką onanizowała bez przerwy stojącą pałę. Jan pochylony nad dziewczyną podniósł jej bluzeczkę, miętosił delikatnie zgrabny biuścik, drugą rękę wsunął pod maleńkie, koronkowe majteczki, które miała na sobie. Uścisnął jędrne pośladki, wcisnął dłoń pod pupę, przesunął palcem po dziurce odbytu, obserwował reakcję Zuzi, która drgnęła lekko, ale nie przestała obrabiać pulsującego penisa. Odważniej wsunął palec w dziurkę pupy, nie reagowała, zbyt zajęta swą pracą. Popatrzył po kuchni, zainteresował go pusty, duży stół stojący na środku. Odsunął się od dziewczyny, podniósł zdziwioną na rękach i położył na tym stole, solidnym, dębowym, kładąc ją na plecach tak, że jej śliczna główka wystawała nieco poza blat, burza włosów falowała w powietrzu. Patrzyła zdziwiona na mężczyznę, nie wiedziała, co ją czeka, ale chciała poznać to niewiadome. Jan zsunął ze szczupłych bioder majteczki, zauważył na nich plamkę od soków z podnieconej cipki. Pochylił się nad leżącą dziewczyną, nie rozkładając jej nóg polizał pachnącą, starannie wydepilowaną, gładziutką pizdeczkę. Zuza westchnęła głośno, ścisnęła kolana.

- Nie, proszę, nie – wyszeptała – mówiłam już, że jeszcze nigdy... Jestem ciągle dziewicą!

- Tylko dałem całuska twej pipce, nie bój się – pogłaskał dziewczynę po buzi – ale chyba w czymś ci przeszkodziłem, prawda? - położył penisa na cycuszkach patrzących w sufit. Nie musiał zachęcać, sama ujęła pałę i znowu zaczęła ssać i tarmosić olbrzymi organ.

Mężczyzna patrzył między nogi pannicy, z zadowoleniem i uśmiechem na ustach przyjął widok plamy na blacie; z coraz bardziej podnieconej pipki ciągle wypływał cieniutki strumyk soków i śluzu. Położył dłoń na jej łonie, palec sam wskoczył w gorącą, śliską szparkę, towarzyszył temu cichutki jęk i westchnienie. Odważniej zaczął penetrować mokrą dziurkę, robił to bardzo delikatnie, nie chciał zdeflorować młodej laseczki. Jego pieszczoty nie trwały zbyt długo.

- Niewygodnie mi – Zuzia podniosła się, siadła na brzegu blatu, ale nie puściła kutasa, cały czas go masowała

- Chodź, zrobimy to inaczej, gdzie indziej, stół jest za rzeczywiście twardy. Chodź za mną – podniósł z podłogi upuszczone figi i bluzeczkę dziewczyny i przeszli do gabinetu.

Tutaj było jego królestwo i tylko jego. Jan usiadł na stojącej tam kozetce, na której niekiedy wypoczywał, czytając jakąś książkę; wskazał dziewczynie miejsce obok siebie. Zuzia chciała też usiąść, ale kazał jej położyć się na brzuchu, żeby mogła bez problemu dalej obrabiać jego przyjaciela. W ten sposób miał ułatwiony dostęp do krocza dziewczyny. Podniósł jej bioderka, odgarnął na bok burzę włosów, chciał dobrze widzieć, co się dzieje między jego nogami, poza tym wpatrywał się w śliczną buzię. Dziewczyna obrabiająca wielki narząd nabrała śmiałości, teraz już pewniej i z pełnym zaangażowaniem zabrała się za pytę. Jan podziwiał to szczupłe, niesamowite, młode ciało; o takiej dziewczynie marzyła pewnie większość chłopaków. Teraz była jego. Objął dłonią mokrą pipkę, pomasował lekko, poczuł pod palcami wypływający strumyczek. Skorzystał z niego i posmarował śluzem dupkę wypiętą i ponętną. Nie przestając obserwować działań Zuzi delikatnie drażnił guziczek łechtaczki i odbyt, trochę mocniej zaczął ją masować. Cały kciuk wsunął w pupę, palec wskazujący odrobinę zanurzył w cipce, zaczął pomału palcować obie dziurki. Podniosła głowę, popatrzyła chyba zaskoczona, mruknęła coś niezrozumiale i wróciła do trzymanego penisa. Ruchy Jana stały się szybsze, coraz głębiej wpychał paluchy w ciemną dziurkę. Nie napotkał oporu ze strony dziewczyny; przeciwnie, coraz bardziej wypinała dupkę, nawet po chwili poruszała nią rytmicznie, zmuszając swego kochanka do jeszcze głębszej penetracji. Nagle zacisnęła z całych sił dłoń na penisie i... ugryzła go, na szczęście niezbyt mocno, ale zabolało. Zaskoczony podskoczył na równe nogi, prawie zrzucił Zuzę z kozetki, patrzył na nią zdziwiony.

- Co ty... - przerwał nagle, obserwując twarz dziewczyny.

Nie widziała go. Oczy miała odwrócone w tył głowy, dygotała cała, otwarte usta poruszały się bezdźwięcznie, dłońmi miętosiła swój biuścik. Jan zdążył złapać poduszkę i nakryć w ostatniej chwili buzię wykrzywioną grymasem orgazmu. Potężny, zaskakująco głośny wrzask wydobywający się z małego gardełka został na szczęście stłumiony, inaczej postawiła by na nogi cały dom; teraz dygotała i drżała cała.

- Matko boska, ale odleciałam – wyszeptała patrząc na mężczyznę.

- Bardzo dobrze, orgazm to samo zdrowie – uśmiechnął się Jan.

-Jeszcze takiego nie miałam, to dzięki panu – spuściła wzrok – ale palec na cipce i w pupie to naprawdę przyjemność, nie przypuszczałam, że to takie wspaniałe uczucie!

- Nie kochałaś się tak?

- Nie, nigdy. Co prawda kochałam się z moimi chłopakami, ale nie miałam ich aż tylu, jakby się mogło wydawać, raptem trzech. Było zawsze tak samo, kładliśmy się do łóżka, robiłam najpierw loda, potem dostawałam minetę, choć nie przepadam za nią, potem kochaliśmy się tak normalnie, albo od tyłu, ale zawsze tylko w pupę i to wszystko. Miałam niekiedy orgazm, ale nigdy takiego!

- To teraz wiesz, jak można. Ale ty już, a ja jeszcze nie!

- Przepraszam, już się panem zajmuję.

- Uklęknij tutaj – wskazał miejsce przy kozetce - i działaj.

Sekundę później widział tylko czubek jej głowy i czuł na kutasie gorące usta. Nagle poderwała się, Jan nie zdążył zareagować, kiedy już siedziała na nim z chujem w swej ciasnej dupce. Wrzasnęła przy tym, ale zasłoniła twarz dłońmi. Zaczęła go ujeżdżać jak doświadczona amazonka, cały czas zasłaniając usta rękami. Tak samo szybko, jak na nim siadła – teraz zeskoczyła i znowu miała go w buzi. Janowi natychmiast zadziałała pamięć; przypomniał sobie, że dokładnie tak samo zrobiła dawno, dawno temu Aldona! „Może dziewczyny w tym wieku tak mają? Boją się, ale stawiają wszystko na jedną kartę” pomyślał. Po chwili poczuł, że dochodzi. Odsunął dziewczynę ciągle trzymającą w dłoni pulsującego kutasa, zdjął z niej bluzeczkę, sam zaczął się brandzlować przy jej małej pomocy, sekundy później wytrysnął na uśmiechniętą buzię, na piersi, na szyję. Zuza oblizała usta białe od spermy, przetarła zalane nią oczy.

- Ale dużo tego! - nie mogła się nadziwić – i jaki pan słodki.

- Mam nadzieję, że dobrze smakuję - roześmiał się rozluźniony – a co to miało być z tym skokiem na mego kumpla?

-Przepraszam, ale musiałam przypomnieć sobie, jak to jest poczuć w pupie twardego penisa, a tym bardziej takiego penisa! Przyznam, że troszeczkę bolało po tym gwałtownym skoku, ale poczułam się taka... wypełniona! To jednak przyjemne mieć w sobie coś takiego wielkiego.

- Nie gniewa się pan? - znowu rumieniec oblał jej śliczną buzię – cała ta sytuacja to dziwne zbiegi okoliczności, nie sądzi pan? A mogę...

- Co chcesz zrobić?

- Mogę jeszcze raz na nim usiąść? Mógłby pan kochać się ze mną, ale tak, żebym znowu miała taki odlot, jak przed chwilą?

- Zuziu, widzisz mojego kolegę? Już stoi w gotowości, uracz go swą słodką pupą!

Dziewczyna odwróciła się tyłem do mężczyzny, przysunęła do stojącego kutasa i pomalutku zaczęła na nim siadać. Wchodził pomału w ciasną dupkę, Zuza mrużyła oczy, śmiesznie marszczyła czoło i nosek, w końcu – o dziwo – miała go całego w sobie. Zaczęła pomału falować biodrami, przechylona do przodu opierała się rękoma na udach Jana. Ten trzymał szczuplutką dupeczką obiema dłońmi i delikatnie masował jędrne pośladki. Przesunął dłonie wyżej, chwycił mały biuścik, lekko ugniatał i masował między palcami sterczące sutki. Dziewczyna przyspieszyła swe ruchy, teraz nadziewała się na kutasa podnosząc i opuszczając biodra. Jak chwycił ją pod kolanami, podniósł zgrabne nogi i szybko odwrócił laseczkę tak, że teraz siedziała twarzą do niego. Zarzucił trzymane ciągle nogi na swe ramiona, potrzymał Zuzię pod łopatkami i zaczął rżnąć młode ciało, czując nadchodzący wytrysk. Dziewczyna już nie sapała, tylko piszczała, głęboki i szybki oddech wskazywał, że też podnieca ją ta sytuacja; objęła dłońmi szyję mężczyzny i z całych sił nabijała się na kutasa. Nagle przywarła do torsu Jana, mocno zacisnęła na nim szczupłe ramiona i zaczęła dygotać, całe ciało drżało, trzęsło się, z ust wydobył się znowu głośny krzyk, ale Jan stłumił go swymi ustami. Dwie sekundy później sam wystrzelił kilka razy w gorącą pupę i bez sił zsunął się na kanapę, Zuzia położyła się obok mężczyzny.

- Jezu, jak pan to robi? - patrzyła na Jana zamglonym wzrokiem.

0 To nic trudnego, mając taką kochankę, jak ty, Zuziu – pogłaskał zwichrzone włosy dziewczyny – Jestem pewien, że jeszcze nie raz przeżyjesz piękne chwile z mężczyzną swego życia.

- Zazdroszczę pana kobietom, muszą być zadowolone z takiego seksu, prawda?

- Nie spotkałem się do tej pory z wieloma słowami krytyki – Jan roześmiał się.

- Nie gniewa się pan na mnie, że tak pana wykorzystuję?

- Zwariowałaś? To czysta przyjemność, kiedy dosiada mnie taka piękna i atrakcyjna dziewczyna, wielu by mi zazdrościło. Po za tym to raczej ja ciebie wykorzystałem, myślę, że nie dałem plamy! Teraz uciekaj do mojej łazienki i weź prysznic, tam nikt nie wejdzie. Mam nadzieję, że nie żałujesz tych kliku chwil w moim towarzystwie. No i pamiętaj – absolutna dyskrecja!

- Oczywiście, też bym nie chciała, żeby ktoś się dowiedział, że robiłam panu laskę i że ruchał pan moją pupę – zarumieniła się łącznie z szyją, pozbierała swoje ciuszki i wyszła.

Jan siedział nagi na kozetce, popatrzył na swego kutasa, pogłaskał. „Lubisz takie, co?” pomyślał lekko go masując. Wrócił do kuchni, w końcu usmażył tę jajecznicę, której nie było mu dane zrobić od rana.

Przygoda z Zuzią nie była jednorazowa, ale to już inna historia...

 Pewnego pięknego dnia obudził Jana ból w lewym boku i bardzo mocno chciało mu się sikać. Zdziwił się, kiedy z naprawdę wielkimi problemami udało się wydalić z pęcherza zaledwie kilka kropel. Zaniepokojony pojechał na pogotowie, ból z każdą chwilą narastał. Zastrzyk z dolarganu pomógł, ale Jan wylądował w szpitalu. Diagnoza – ostre zapalenie nerki! Doktor nakazał leżenie, wyjść z łóżka można było tylko w naprawdę ważnym momencie. Pielęgniarki na oddziale były bardzo miłe i sympatyczne, no i co tu dużo mówić, niektóre z nich były naprawdę urodziwe! Jedna z sióstr, taka malutka brunetka, urocza Kasia, poruszała się z wdziękiem między łóżkami i widać było, że Jan wpadł jej w oko. Była zawsze koło niego, zanim pomyślał, że potrzebuje pomocy. A pomoc ta polegała głównie na tym, że poza lekami pielęgniarki podawały Janowi... kaczkę! Czuł się bardzo skrępowany; ale nie mógł sam wstać z bólu, a przecież basen też się zdarzał... Siostra Kasia była bardzo usłużna, do tego była bardzo ładną i zgrabną dziewczyną ze stosunkowo dużym biustem, ledwo okrytym szpitalnym fartuchem. W pewną bezsenną noc Jan wyobrażał sobie, co by z tą laseczką robił; nie były to grzeczne wyobrażenia! Następnej nocy, kiedy Kasia rzeczywiście miała dyżur, Jan postanowił to wykorzystać. Kiedy urocza pielęgniareczka przyszła do jego sali w której tej nocy był jedynym pacjentem, popatrzył na nią bolesnym wzrokiem.

- Co jest, panie Janku?

- Oj, siostro, mam wielki problem – wydukał.

- Jaki problem? Może panu pomogę? - jak zwykle wykazywała wielką ochotę pomocy biednemu pacjentowi

- Oj, może siostra pomóc, może... Ale to... takie... trochę wstydliwe! - Jan spuścił wzrok na pościel.

- Panie Janie, jesteśmy tutaj między innymi po to, żeby spełniać prośby i żądania pacjentów! - wypowiedź Kasi przybrała niemal oficjalny ton.

- Skoro siostra tak mówi...

- Tak. Tak mówię. Więc co panu dolega? No, słucham!

- W zasadzie to nic mi nie dolega, tylko mam taką prośbę... no... żeby mnie siostra... wyonanizowała!

- CO??? Pan chyba zwariował, co pan sobie...

- Jak to zwariował – przerwał dziewczynie – sama siostra pytała, więc odpowiedziałem. A dłonie masz dziewczyno malutkie, delikatne – w sam raz do tej roboty.

Patrzyła na Jana wielkimi oczami, widział, że nie wie, co odpowiedzieć.

- Na co czekasz, siostrzyczko?? Mnie bolą nerki, a nie penis! - ponaglił, na chwilkę odsłonił powstającego kutasa.

- No dobrze, ale to musi być między nami, inaczej nic z tego – Kasia nigdy nie widziała tego pały w całej okazałości, teraz zrobiła wielkie oczy, ale w końcu z wahaniem zgodziła się.

- Oczywiście, jestem dyskretny!

Pielęgniarka tym razem sama podniosła kołdrę, ujęła w dłoń stojącego już kutasa.

- Jezu, jaki on... dorodny – wyszeptała – aż by się chciało wziąć takie coś do buzi!

- No to nie krępuj się Kasiu, śmiało, jest twój!

- Super – i już miała go w ustach.

Nie potrzebował dużo czasu, żeby dojść. Dziewczyna była piękna, młoda i robiła loda po mistrzowsku! Wycierając usta po fellatio uchyliła drzwi, popatrzyła na pusty korytarz. Zamknęła na klucz wejście do oddziału, szybko wróciła do zaskoczonego Jana.

- Panie Janku, teraz ja pana wykorzystam – mówiąc to zdejmowała z siebie mikroskopijne figi, włożyła je do kieszeni fartuszka – Nie miałam w sobie czegoś takiego, co pan ma, a chcę sprawdzić, jak to jest – siadła okrakiem na biodrach mężczyzny

- Pani Kasiu, przysługa za przysługę – Jan wpychał kutasa w różową szparkę pipki – ale prezerwatywa by się przydała, nie sądzi pani?

- Mam niepłodne dni, poza tym, jakby coś nie tak, mamy tu odpowiednie lekarstwo. No i nie lubię czuć w sobie lateksu, czy innej gumki – już ujeżdżała ponownie twardniejącego penisa.

Pielęgniarka poruszała biodrami w zawrotnym tempie. Wydobyła na wierzch swój dorodny biust, który zdawał się odrywać od reszty zgrabnego ciała. Jan przytrzymał podskakujące rytmicznie piersi, co Kasia przyjęła z radosnym uśmiechem ulgi. Przymknięte oczy, coraz szerszy uśmiech podniecenia wskazywały nadchodzący szczyt. Rzeczywiście, kilkanaście sekund później cała drżąca padła na piersi leżącego Jana, gryzła poduszkę, żeby stłumić krzyk rozkoszy. W tym momencie Jan wystrzelił w pulsującą pipkę swoją porcję ładunku... Ta siostra okazała się być niesamowita, mężczyzna po cichu liczył na więcej w czasie swej szpitalnej kuracji. Niestety, wielka szkoda, bo nazajutrz wyjechała na urlop...

Na oddziale urologii, na którym leżał, poza zawodowymi pielęgniarkami, pacjentami opiekowały się… zakonnice! Cztery siostrzyczki śmigały między łóżkami chorych i spełniały prawie wszystkie życzenia. Szczególnie podobała się wszystkim jedna z nich, młoda, zawsze uśmiechnięta siostra Marcjanna, z naturalnym wdziękiem prawie biegała po korytarzu, przynosiła, odnosiła leki, dawała zastrzyki. Miła buzia okolona sztywnym welonem, ładne oczy sarny, ciemna oprawa tychże oczu pozbawiona jakiegokolwiek makijażu, wieczny uśmiech – to właśnie siostra Marcjanna. Jan nie potrafił określić koloru i długości włosów ukrytych pod welonem, ani nie mógł ocenić figury, nie pozwalał na to luźny habit. Widział te roześmiane wielkie oczy i dołeczki w policzkach i zastanawiał się, czy uda mu się zbałamucić zakonnicę... Konkretnie TĘ zakonnicę... Pomysł, który wczoraj zakiełkował w jego głowie, teraz wspaniale się rozwijał. Tak, musi spróbować uwieść właśnie tę kobietę, zakonnicy jeszcze „na rozkładzie” nie miał... Pobyt w szpitalu zanosił się na około dwóch tygodni, tak w każdym razie wyrokował doktor, więc na realizację ewentualnego zamiaru czasu miał sporo. Nie było przecież tak chętnej pielęgniarki Kasi, nie miał kto się nim zająć tak, jak lubił, więc rozmyślaniem nad taktyką zdobycia zakonnicy umilał sobie czas... Najpierw zaczął się zastanawiać nad sposobem dojścia do dziewczyny, żeby w ogóle go zauważała. Przez moment miał jakieś moralne hamulce, przecież to zakonnica, oddana komuś innemu, nie jemu, ale kiedy dokładnie przyjrzał się kobiecie w habicie, stwierdził, że pod spodem musi ukrywać się całkiem niezłe ciało. Tak więc na początek postanowił ją „oswoić” ze sobą. Wykorzystał moment, kiedy dokwaterowani dzień wcześniej dwaj pacjenci z łóżek w jego sali wyszli na papierosa.

- Siostro Marcjanno – poprosił ją do siebie, kiedy odwiedziła jego izbę – czy może siostra dać mi jakieś środki przeciwbólowe? Boli mnie ta choler... boli mnie ta nerka i do tego jeszcze głowa!

- A doktor co panu przepisał? - zatrzymała się przy jego łóżku – Pan Jan, prawda?

- Nie mam pojęcia. Raz, że nie pamiętam nazw leków, dwa – nawet nie mogę przeczytać, bo nabazgrane. Tak, jestem Jan, miło, że mnie pani, to znaczy siostra zapamiętała.

- Niech pan pokaże – wzięła jego kartę, przytrzymał ją troszeczkę dłużej, palcami musnął jej dłoń – Acha, już wiem. Za kilka minut będę, muszę jeszcze wpaść do sali obok, do tego starszego pana.

- Czekam cierpliwie, nigdzie się nie wybieram.

Po chwili była z powrotem z proszkami, położyła je na szafce przy łóżku. Jan wyciągnął rękę odpowiednio szybko, żeby zdążyć jeszcze raz dotknąć dłoni siostry. Szybko cofnęła się, podnosząc rękę do twarzy

- Oj, przepraszam, niezdara jestem – Jan patrzył w te jej wielkie oczy – ale siostra ma ciepłą rączkę!

- Ciepłą? Zawsze mam ciepłe dłonie i stopy - zarumieniła się lekko, spuściła wzrok na podłogę. - A pan ma bardzo delikatne dłonie...

- Przyznam, że nie napracowałem się fizycznie zbyt wiele, najwięcej pracuję głową, stąd mam ręce takie, jakie mam. Siostra jest bardzo pogodną osobą, siostry uśmiech tutaj to jak promyk słońca w gęstym lesie!

- Jest pan bardzo miły – zaczerwieniła się jeszcze bardziej – muszę iść do innych pacjentów – i wybiegła z sali.

Jan uśmiechnął się do siebie. Najważniejsze, że podjęła rozmowę, nie odeszła od razu. Może jednak coś z tego będzie? Przecież to młoda dziewczyna, na pewno niekiedy odzywa się w niej ta inna, wywołana przez naturę „wola boża”, bo być może w tym przypadku odczuwana obecnie przez kobietę jest ukierunkowana na zupełnie inne obszary. Ale nie można tracić nadziei. Z postanowieniem pogłębienia znajomości zapadł w drzemkę. Rano pożegnał się z wyleczonymi panami, którzy leżeli w tej samej sali, umówili się na piwo, kiedy będzie już mógł opuścić szpital. Następny dzień nie przyniósł postępów w realizacji planu, tyle tylko, że dokwaterowali do jego sali kolejnych dwóch pacjentów, na szczęście byli to normalni mężczyźni z wielkim poczuciem humoru, szybko znaleźli wspólny język. Minął jeszcze jeden spokojny dzień, za to kolejny... To był czwartek. Na oddziale panował jakiś dziwny ruch, wszyscy byli podenerwowani, niemal biegali po korytarzu. Lekarze wizytujący pacjentów mieli poważne twarze, nie żartowali z nikim, pielęgniarki wykonywały swe czynności w milczeniu. Nawet siostra Marcjanna nie uśmiechała się dzisiaj! Pacjenci obserwowali wszystko ze zdziwieniem, nie znali przyczyny takiego zachowania. Dopiero później okazało się, że wszyscy byli w stresie, bo na oddział przyjęto studenta, syna jednego z mniej ważnych ministrów. Może i mniej ważny, ale zawsze to minister i jego syn! No i nie obyło się bez problemów. Młody człowiek był nieznośny, arogancki, bezczelny i chamski. Upominał się o wszystko, wszyscy musieli wokół niego skakać na palcach. Dokuczał wszystkim, nawet lekarzom się dostawało. Trwało to do momentu, kiedy do jego pokoju weszła przez przypadek siostra Marcjanna. Dopiero wtedy zaczęło się piekło. Piekło dla biednej dziewczyny, oczywiście. Palant łaził za nią, zagadywał, próbował objąć, zaglądać pod habit, aż z płaczem uciekła do pokoju pielęgniarek, ale tam też ją odnalazł. Zdesperowana wpadła do sali, na której leżał Jan. Ten, widząc ją roztrzęsioną i zapłakaną wyskoczył z łóżka, objął ją ramionami i przytulił.

- Co się dzieje, siostro? - Jan pogłaskał zakonnicę po ramieniu.

- Ten młody człowiek... syn ministra... - łkała wtulając się w jego piżamę.

Drzwi otworzyły się z hukiem i wszedł, rozglądając się wokół właśnie on, syn ministra.

- Tutaj jesteś, ptaszyno – podszedł do wystraszonej kobiety nie zwracając uwagi na obecność innych pacjentów – chodź, pójdziemy na spacer - próbował chwycić ją za rękę.

- Odejdź, chłopcze – głos Jana był spokojny i stanowczy – siostra nigdzie nie pójdzie.

- A ty czego się wpierdalasz w nie swój interes? - nawet nie spojrzał na mężczyznę.

- Może mój? Powtarzam, wyjdź z tej sali i maszeruj do siebie

- Bo co? Coś mi zrobisz? - arogant nie ustępował.

- Tak, zrobię. Dam ci w pysk – tym razem w głosie Jana można było usłyszeć groźbę.

- MI?! Synowi ministra? Ciekawe, czy się odważysz, nie wiesz, z kim zadzierasz, ty...

- Masz trzy sekundy na opuszczenie tej sali, nie żartuję. - Jan przerwał tyradę napastnika, odsunął od siebie jeszcze bardziej przerażoną zakonnicę

- Ha! Za trzy sekundy wylecisz z tego szpitala! Jeszcze...

- Nie dokończył, bo pięść Jana wylądowała na jego szczęce.

- Trzy sekundy właśnie minęły...

Chłopak przewrócił się, oszołomiony potrząsał głową.

-Zajebię cię, zajebię! Już masz przesrane, człowieku!

- Wyjdziesz, czy mam poprawić? - niemal z uśmiechem spytał Jan

Kilka sekund później gówniarz bardzo szybko wyszedł z sali, po to, by po pięciu minutach wrócić z ordynatorem i jakimiś nieznanymi ludźmi. Zanim wrócił, Marcjanna uciekła i ukryła się w szpitalnej kaplicy, gdzie miała nadzieję, że tam nie będzie szukał. Młodzieniec wpadł do sali i nie wahał się nawet sekundy.

- To ten! Ten mnie pobił - wskazywał palcem na leżącego w swym łóżku mężczyznę.

- Panie Janie, to prawda? - ordynator był bardzo opanowany.

- Nie, panie doktorze, nieprawda. Ten młody człowiek wpadł do nas jak bomba, potknął się o wykładzinę i walnął w stolik. Chcieliśmy mu pomóc, ale nas odtrącił, powiedział, że to był zamach na niego i wyszedł.

- Doktorze, Jan mówi prawdę. Pojęcia nie wiem, co ten gówniarz chce od niego – jeden z pacjentów stanął po stronie Jana

- Wpadł do nas, wyrżnął się o stolik i zaczął drzeć mordę, że to jakiś zamach! Niech pan sprawdzi, panie ordynatorze, czy nie brakuje wam jakichś narkotyków na oddziale – drugi pacjent poparł słowa Jana.

- Więc panowie nie potwierdzają słów pana Sylwestra? - ordynator musiał mieć pewność.

- Nie, absolutnie nie – odparli prawie chórem – On ciągle biega po korytarzu, wszystkich zaczepia, powinien pan zrobić z nim porządek – to już Jan.

- Dobrze, panowie, porozmawiam z panem Sylwestrem i jego ojcem.

- Na miejscu jego ojca zrobił bym porządek szerokim pasem! - pierwszy z pacjentów nie wytrzymał – należy się pętakowi dobry wpierdol!

- Panie Józefie, wzywam do opamiętania – ordynator mówił to poważnym tonem, ale oczy wyrażały coś zupełnie innego. Pewnie sam by zrobił błyskawicznie porządek z pętakiem, gdyby nie tatuś...

W tym czasie siostra Marcjanna w kaplicy szpitalnej żarliwie modliła się za duszę swego prześladowcy...

Następnego dnia ministerialny synalek pojechał na dalsze leczenie do stolicy, na oddziale nastał spokój. Wszyscy normalnie pracowali, a na śliczną buzię siostry Marcjanny wrócił uśmiech. Po skromnym jak zwykle obiedzie, Jan poszedł do bufetu, miał ochotę na przepyszne pierogi tam serwowane. Wchodząc do środka ucieszył się na widok Marcjanny kupującej jakieś słodycze.

- Miło siostrę widzieć znowu uśmiechniętą. – zagadnął – Zakupy na wieczór?

- Ach, to pan. Tak, kupuję coś nie na wieczór, tylko do popołudniowej herbaty dla siebie i pozostałych siostrzyczek. Ale, panie Janie, ja panu jeszcze nie podziękowałam za ratunek wczoraj! Bardzo panu dziękuję, gdyby nie pan, to nie wiem, jak by się to skończyło, naprawdę bardzo dziękuję!

- Nie ma za co, musiałem tak zrobić. A w podzięce musi siostra zrobić znacznie więcej, nie wystarczy samo „dziękuję”!

- O czym pan mówi? – w głosie zakonnicy można było dosłyszeć lekki niepokój.

- Spokojnie siostrzyczko, miałem na myśli zabranie siostrze trochę czasu.

- A konkretnie to co? - nadal była zaniepokojona, nie wiedziała, na co liczy ten przystojny mężczyzna.

- To proste. Zapraszam siostrę na kawę i ciacho w mojej ulubionej kawiarni.

- No co pan? Mam się spotkać z nieznajomym w jakiejś kawiarni?

- Tak. Ale nie z nieznajomym, tylko ze swym wybawcą

- I czego pan oczekuje? - jeszcze była troszeczkę zaniepokojona, ale i zaintrygowana, nigdy nie spotkała się z podobną sytuacją.

- Jak czego!? Miłego spędzenia czasu w sympatycznym towarzystwie! To mało?

- No wie pan, ja od bardzo dawna nie spotkałam się z mężczyzną sam na sam. Kiedyś, bardzo, bardzo dawno temu... - wahała się jeszcze, ale Jan był pewien, że wygrał.

- Siostrzyczko, czy to coś grzesznego posiedzieć przy kawie? Czy luźna, niezobowiązująca rozmowa z mężczyzną to jakiś grzech? Nie sądzę. - ciągle zachęcał niezdecydowaną.

- W sumie ma pan rację. Tyle tylko, że nie mam pojęcia, kiedy byśmy mogli się spotkać.

- Jestem do dyspozycji cały czas, nie mam żadnego limitu. Wystarczy telefon do mnie, a jestem gotowy.

- I co, będzie pan siedział przy stoliku z zakonnicą? - uśmiechnęła się Marcjanna.

- Oczywiście, że z zakonnicą, przecież nie jest siostra kierowcą autobusu! - roześmiał się.

- Powiem tak, panie Janie. Nie mam pojęcia, kiedy znajdę czas, ale stanął pan w mojej obronie, więc jestem panu winna wdzięczność. Kiedy tylko będę miała trochę wolnych chwil, natychmiast dzwonię i spotkamy się tam, gdzie powiem. Może tak być? - zarumieniła się lekko i spuściła wzrok.

- Nie tylko może, ale musi! - mężczyzna był wniebowzięty, dziewczyna nie odrzuciła jego zaproszenia.

Bóle nerki minęły, ordynator po sprawdzeniu wyników badań stwierdził, że Jan jest zdrowy. Wreszcie mógł opuścić szpital, czuł się już doskonale. Minęło kilkanaście kolejnych dni, Jan już zaczął tracić nadzieję na spotkanie z interesującą siostrą zakonną, kiedy ta odezwała się. Popatrzył na ekran dzwoniącego telefonu i nie wierzył, że to ona.

- Halo, dzień dobry, panie Janie, tutaj Marcjanna, szczęść Boże.

- Dzień dobry siostro, co słychać?

- Dziękuję, wszystko w porządku, a wreszcie nadszedł czas, żebym mogła odwdzięczyć się panu za tamten ratunek - głos zakonnicy był radosny i wesoły.

- No i co siostra wymyśliła?

- Proponuję spotkanie pojutrze w restauracji Paloma, może być?

- Oczywiście, nie widzę problemu. O której siostra proponuje?

- Powiedzmy, że o osiemnastej trzydzieści, wtedy będę po wszystkich swoich zajęciach, odpowiada panu?

- Będę punktualnie - Jan nie posiadał się z radości.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach