Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





ONE czesc 15

Potem były kolejne kobiety, dziewczyny; młodsze, starsze, ładne, brzydkie – nie robiło to żadnej różnicy, ważne, że każda miała cipkę, w którą mógł wpychać swego kutasa, Niektóre miały też smakowite pupy...

Taka Luiza... Umówili się na kawę, jednak nawet nie dopili pysznego napoju, kiedy wstali od stolika i pojechali do dobrze znanego Janowi hotelu na godziny. Tylko zamknął drzwi od pokoju, kiedy kobieta niemal rzuciła się na niego, przywarła ustami do jego twarzy i w pośpiechu zaczęła rozbierać;

- Weź mnie teraz, zaraz, tutaj. Chcę ciebie poczuć w sobie – wydyszała.

Ruchy miała coraz szybsze, coraz bardziej chaotyczne i nieskoordynowane.

- Bierz mnie – zrzuciła z siebie spódnicę i figi. Po nogach ciekła strużka jej soków z cipki – Na co czekasz, chcę zaraz poczuć twego chuja w cipie!

Złapała go za sterczącego penisa i pociągnęła do siebie.

- On jest naprawdę wielki - wyszeptała z uznaniem, przypatrując się kutasowi trzymanemu w dłoni.

Nie zdążył zareagować, kiedy przewróciła go na podłogę, i dosiadła jego rumaka. O dziwo, nie nadziała się na niego cipą, tylko wsadziła go sobie w tyłek. Kilka sekund później już leżała na nim ciężko dysząc podrzucana skurczami orgazmu. Wreszcie poszli do łazienki, potem kochali się już w łóżku. Spotkali się jeszcze trzy razy. Po trzecim spotkaniu wypełniony gorącym, namiętnym seksem, Jan zastanawiał się, jak jej powiedzieć, że to już koniec tej znajomości. Okazało się że właśnie ta randka była ostatnią, ale to Luiza wyszła z propozycją, żeby się rozstać. Po kolejnym zwariowanym seksie leżeli obok siebie, przytuleni, a Jan cały czas główkował, jak jej powiedzieć, że to już ostatni raz. Odezwała się pierwsza.

- Wiesz co, muszę ci coś powiedzieć – zaczęła niepewnie.

- Tak, słoneczko, słucham.

- Ja wiem, że to może być trudne, ale… chyba skończymy naszą znajomość.

- Coś ty, dlaczego? - udał zaskoczonego.

- Jesteś super kochankiem, umiesz dogodzić kobiecie, ale … - zawahała się chwilkę – ale ja chyba szukam jednak czegoś więcej, nie samego seksu.

- -No i?

- -No i nie spotkamy się więcej.

- To żart?

- Nie, tak postanowiłam.

Uszanował jej decyzję

Z Aliną było inaczej. Tę kobietę Jan też poznał przez internet. Po kawie w „jego knajpce” był hotel na godziny, bardzo gorący seks – wszak to nowa kobieta – potem romantyczny spacer w pobliskim parku i… znowu seks na ławce. Jan ucieszył się, kiedy usłyszał, że nowo poznana kochanka nie ma nic przeciwko seksowi analnemu. Co prawda przyznała się, że chyba tylko dwa razy pozwoliła wejść jakiemuś penisowi w swoją pupę, ale nie było to dla niej przykre doświadczenie. Później było bardzo różnie, ale nie znalazła partnera, który chciałby zerżnąć zgrabny tyłeczek. Do hotelu już więcej nie pojechali, spotkania były „na łonie natury”. Jednego dnia zaproponował wypad nad jezioro odległe o prawie 60 km. Alinka nie miała nic przeciw temu. Umówionego dnia podjechał po dziewczynę, zapakowali do bagażnika koc i koszyk z przekąskami. Jan usadowił się wygodnie za kierownicą, rozpiął rozporek i wyciągnął z bokserek pomału powstającego penisa.

- A ty co robisz? - kobieta była zaskoczona – chcesz jechać z fujarą na wierzchu???

- Nie, zaraz go schowam!

- No to już, chowaj, ludzie patrzą! - ponaglała obnażającego się kierowcę.

- Uklęknij na siedzeniu i pochyl się w moją stronę. - zakomenderował Jan

- Po co?

-Jak to, po co? Muszę go schować, prawda? W tej chwili najlepszym miejscem jest twoja buzia! Acha! Zdejmij majtki!

- Mam ci robić loda w aucie??? Ale tu ludzie łażą i patrzą! - zdziwiona zaskakującą propozycją zdejmowała z siebie figi, z rozpędu ściągnęła też biustonosz, pozostając tylko w kusej spódniczce i zwiewnej bluzeczce.

- Nie będą się gapić, bo za 10 sekund ruszamy – i pojechali.

Alina klęczała na siedzeniu pochylona w stronę kierowcy. Penis mężczyzny rósł i pęczniał w jej ustach, pomagała sobie trochę dłonią. Jan jedną ręką prowadził auto, drugą podciągnął spódnicę kobiety i drażnił jej cipkę. Dojechali w jakiejś malutkiej miejscowości do świateł, na pasie po prawej stała ciężarówka; jaką minę miał jej kierowca, kiedy zobaczył w oknie osobówki wypięty w swoją stronę goły tyłek kobiety i jej poruszającą się jednostajnym ruchem góra – dół głowę! Dawno już odjechali, on ciągle stał gapiąc się na odjeżdżające auto. Tak dotarli nad jezioro.

Alina była praktycznie nago, nie musiała z siebie niczego zdejmować. Oparła się o maskę samochodu i wypięła pupę.

- Zrobisz z tym coś? Chyba dość ci już stoi, prawda, bo mnie już szczęka boli! Tak go wylizałam i wyssałam, że jest że jest chyba najczystszym penisem w tym kraju!

- Odwróć się, też chcę cię wylizać, zasłużyłaś na to.

Oparła stopę o zderzak, on klęczał przed Aliną z głową w jej kroczu. Lekko liznął wargi, wessał się w guziczek łechtaczki, wsunął język w głąb cipki, zaczął ją penetrować. Kobieta odepchnęła go od siebie.

- Dość, chcę cię czuć głęboko w sobie, zerżnij mnie w pupę – znowu się wypięła – polubiłam to, wiesz?

Wtargnął w nią bardzo energicznie, aż krzyknęła. Nie ustawał, pompował tyłek kobiety jak tłok. Nie wytrzymał długo, kilkadziesiąt minut lizania penisa i teraz ciasna pupa bardzo szybko doprowadziły go do orgazmu i potężnego wytrysku.

- Nie mogłeś sekundy poczekać? Chciałam cię wypić, brak mi męskiej spermy w moim menu - Alinka była zawiedziona.

- Nie mogłem, masz tak ciasną pupę, że nie wytrzymałem.

Weszli do bardzo ciepłej wody.

- To w jeziorze jest taka woda? - kobieta była bardzo zaskoczona – a ja myślałam...

- Ty już nic nie myśl, tylko korzystaj!

Baraszkowali w wodzie, jak dzieci. To była dzika plaża, bywało, że ktoś się tam pojawiał w końcu tygodnia, ale teraz byli sami. Jan zdjął kąpielówki, pływał nago, tak, jak lubił najbardziej. Alina nie ustępowała w umiejętnościach pływackich swemu kochankowi. Już wcześniej pozbyła się spódniczki i bluzeczki, i teraz w stroju Ewy towarzyszyła w wodzie partnerowi.

- Pływasz, jak delfin – zauważył rozbawiony.

- Bo jak delfin jestem ssakiem!

- No to może jak przystało na ssaka – wyssiesz mnie?

- Nawet tutaj, nie musisz dobijać do brzegu – zanurkowała, poczuł jej dotyk na swym przyrodzeniu. Dopłynął jednak do brzegu, usiadł na łące.

- Rozchyl nogi, nie mogę sięgnąć twego kumpla – Alina próbowała wejść między jego uda – chyba, że nie chcesz...

- Jak nie chcę? Ciągnij, tylko pomału i ostrożnie, jest teraz nadwrażliwy...

Wrócili do miasta późnym wieczorem. Ta znajomość też się skończyła dość szybko, kobiety nudziły się Janowi coraz prędzej.

Zauważył, że z wiekiem częściej szuka nowych znajomości, nowych wrażeń. Skończył 45 lat, żona opuściła go kilka lat temu, był sam, wolny jak ptaszek. Dzieci już dawno były samodzielne, musiał troszczyć się tylko o siebie.

Pewnego letniego dnia spotkał na swej drodze anioła... Tak, to był anioł! Dziewczyna miała może dziewiętnaście - dwadzieścia lat (potem okazało się, że ma dwadzieścia jeden), śliczną buzię dziecka, burzę blond loków upięła w luźny koński ogon, niesamowicie zgrabna, dość wysoka, z pupcią jak dwa orzeszki – i tak małą i tak twardą; ze sterczącym, podskakującym przy każdym kroku jędrnym biustem pod lekką, zwiewną, niezbyt długą sukienką. Nie miała biustonosza, twarde sutki wyraźnie odznaczały się przez cieniutką materię. Szpileczki na długich nogach podkreślały tylko ich nieskazitelny kształt. Okularami w grubej oprawie próbowała dodać sobie powagi, ale i tak jej charakter zdradzały chochliki w dużych, migdałowych, niebieskich oczach i pełne, czerwone, namiętne usta. Kształtną główkę na długiej, cienkiej szyi trzymała prosto i z dumą. Jan stanął przed cudownym zjawiskiem jak wryty, mało brakowało, a otworzył by usta ze zdziwienia.

- Co się pan tak gapi? - nadąsała się dziewczyna – proszę mnie przepuścić. - próbowała ominąć stojącego przed nią mężczyznę.

- Momencik – odzyskał rezon – ty jesteś naprawdę? Istniejesz?

- Nie rozumiem – zatrzymała się – o co panu chodzi?

- Dziewczyno, żyję już trochę czasu, widziałem kilka naprawdę pięknych kobiet, ale takiej jak ty jeszcze nigdy. Jesteś przepiękną dziewczyną!

- Wiem, prawie każdy mi to mówi! - uśmiechnęła się do mężczyzny.

Nie odeszła, patrzyła w jego niesamowite, błękitne oczy.

- Ale nie każdy powie tobie wprost, że chciałby się z tobą kochać! A ja właśnie to mówię. Wiem, jestem bezczelny cham i gbur, ale wierz mi, nigdy w swym życiu nie miałem takiej ochoty na danie rozkoszy kobiecie, jak w tej chwili. Mówię to jak najbardziej serio i szczerze.

- Może jeszcze zaproponuje mi pan jakieś pieniądze? - patrzyła na niego z ironicznym uśmiechem.

- Nie, w żadnym wypadku, nie jesteś przecież dziwką, tylko kobietą, którą chcę wyprawić w obszary rozkoszy, w jakich jeszcze pewnie nie byłaś – Jan uśmiechnął się serdecznie.

Jego oczy wyrażały jednocześnie zachwyt i prośbę. Dziewczyna stała zaskoczona jego słowami, przez głowę przelatywało jej milion myśli, aż zmarszczyła swe piękne czoło. Patrzyła na mężczyznę, nie wiedziała, jak zareagować. Miała przed sobą nieznanego faceta, co prawda bardzo przystojnego, lekko szpakowatego, dobrze ubranego i pachnącego niezłą wodą, ale... w wieku swego ojca.

- Pan sobie żartuje, prawda?

- Niestety, jestem jak najbardziej poważny i serio. Jestem tobą oczarowany. Nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo chcę cię posiąść, jak bardzo pragnę kochać się z tobą do utraty tchu...

- Co pan sobie wyobraża? - spytała trochę niepewnym tonem – mam się tutaj rozebrać i będziemy się kochać? - dodała znowu z ironią.

Była całkowicie zaskoczona bezpośredniością tego obcego faceta, choć musiała przyznać, że był bardzo atrakcyjnym mężczyzną.

- Absolutnie nie. Zapraszam cię na lampkę czerwonego wina, jakieś smaczne ciacho, jeśli lubisz i pojedziemy do mnie, mieszkam sam. Jeśli się obawiasz – podam tobie mój adres, powiadom kogo zechcesz, gdzie będziesz. A jeśli okaże się, że będziesz zadowolona – zapraszam na taki trochę dłuższy weekend nad morze, do Kołobrzegu. Kolega ma tam apartament, który teraz przez tydzień stoi pusty, możemy sobie tam zamieszkać przez kilka dni.

- Żartuje pan sobie, tak? A może ktoś chce mi zrobić jakiś kawał? Albo jakaś ukryta kamera, czy inne „Mamy cię”! - piękna dziewczyna była zupełnie zdezorientowana, rozglądała się wokół, nie wiedziała, co o tym wszystkim myśleć.

- Aniołku, jestem całkiem serio i mówię poważnie. Nikt cię nie wkręca, to moja inicjatywa podjęta pod wpływem chwili i twego uroku. Aha, nie przedstawiłem się, Jan jestem – wyciągnął rękę do ciągle zdezorientowanej dziewczyny.

- Jowita, miło mi – niepewnie podała smukłą dłoń.

- Jowita... Piękne imię, i piękny film był kiedyś o tym tytule...

- Wiem, właśnie odziedziczyłam imię dziewczyny z tego filmu, rodzicom bardzo się podobało. Ponieważ mam starszych braci, staruszkowie czekali z tym imieniem na dziewczynkę no i trafiło na mnie - uśmiechnęła się wreszcie.

- Jowito, jaka jest twoja decyzja? Wiem, zaskoczyłem cię, ale czuję się nie mniej zażenowany niż ty, bo – uwierz mi na słowo – nigdy jeszcze nie składałem takich propozycji w takiej sytuacji żadnej kobiecie!

- Nie wiem, ciągle wydaje mi się, że to jakaś gra...

- Zapewniam cię, że nie. Mam pomysł. Zostawię tobie swój numer telefonu, jeśli się zdecydujesz – zadzwoń, będę czekał.

Wyjął wizytówkę, podkreślił swój prywatny numer i podał dziewczynie.

- Przemyśl to, bo moja dziwna propozycja ciągle aktualna, możesz dzwonić o każdej porze dnia i nocy. A tymczasem do widzenia, mam nadzieję! - ponownie uścisnął piękną, delikatną, smukłą dłoń, skinął głową i pomału poszedł do samochodu.

Otworzył drzwi, zajął miejsce za kierownicą. Jowita stała cały czas w tym samym miejscu, zapatrzona gdzieś w dal, jakby nieobecna. Nagle mocno potrząsnęła głową, tak, że spięte włosy rozsypały się na boki, uśmiechnęła się i podbiegła z niesamowitym wdziękiem do ruszającego auta. Obiegła samochód od strony pasażera, otworzyła drzwi, wskoczyła na fotel. Zapinając pas popatrzyła z uśmiechem na Jana.

- To gdzie zaprasza mnie pan na dobre winko? Zdecydowałam się, bo ma pan niesamowite oczy... Ciacha nie chcę, nie jadam słodkiego. No i wreszcie przypomniałam sobie, gdzie widziałam takie oczy jak pańskie. Ma pan spojrzenie jak młody Paul Newman, jeden z ulubieńców mojej mamy. Oglądała dużo filmów z tym aktorem, stąd to wiem...

- Zdecydowałaś się, to dobrze, bardzo się cieszę - roześmiał się radośnie przerywając dziewczynie jej wywód o amerykańskim aktorze - Pod miastem jest taka przytulna knajpka, podają tam naprawdę dobre wino. Zdradzisz, co wpłynęło na twą decyzję?

- Hmmm, widzi pan, zawsze muszę być grzeczna, układna, taka „akuratna”, bo wszyscy wokół tego ode mnie wymagają. Ciągle słyszę, że mam się dobrze uczyć, odpowiednio zachowywać, dbać o siebie, nie szaleć, ciągle jakieś zajęcia po szkole, a to gimnastyka, a to pływanie, do tego lekcje tańca; dobrze, że udało mi się uciec od fortepianu! Teraz studiuję i pracuję, jestem ciągle zajęta. Ale mam tego dość! Normalnie dość! Teraz są przecież wakacje, chcę zaszaleć, zapomnieć o ciągłym pilnowaniu siebie, potrzebuję luzu i swobody, muszę zrobić coś spontanicznie... Miałam chłopaka, nawet kochaliśmy się trochę, ale nie dawał mi satysfakcji, jakiej oczekiwałam. Chcę choć na chwilkę zapomnieć się i spróbować czegoś, czego nie znam, a wiem, że może to być wspaniałe. Mam nadzieję, że nie zrobi mi pan krzywdy? - uśmiechnęła się rozbrajająco. - Mężczyzna z takimi oczami musi byś dżentelmenem...

- Po pierwsze jeśli jeszcze raz powiesz „pan”, to się pogniewam, mówiłem już, jestem Jan. Po wtóre wiedz, że jestem ostatnią osobą na tej ziemi, która by cię chciała skrzywdzić. Popraw pas, jedziemy.

Prowadząc samochód zerkał w stronę Jowity, przypatrywał się dyskretnie pięknej młodej kobiecie. Musiał odpowiednio usadowić się w fotelu, żeby nie było widać poważnego wzniesienia w kroczu; żeby kutas nie wyskoczył ze spodni, Jan musiał skupić się na jeździe. Dziewczyna rozglądała się z zainteresowaniem, nie bywała często w tej okolicy. Po kilkunastu minutach byli na miejscu. Znaleźli wolny stolik stojący trochę na uboczu, zasłonięty od strony głównej sali małą ścianką. Kelner przyjął zamówienie, żadnym gestem, ani miną nie zdradził swego zdziwienia widząc taką niecodzienną parę. Popatrywał w ich stronę i już po krótkiej chwili wiedział, że to nie ojciec z przecudnej urody córką. Jan wpatrywał się jak zaczarowany w oczy Jowity, wewnątrz miotały nim różne uczucia. Ujął dłoń dziewczyny, przycisnął do ust, znowu patrzył w oczy, pogładził śliczną buzię wierzchem dłoni.

- Jesteś piękna – wyszeptał – jesteś nieziemsko piękna!

Zdjął jej okulary, położył na stole. Jowita przymrużyła oczy, co tylko dodało jej ślicznej twarzy uroku. Zarumieniła się lekko z zażenowania, nie często dojrzali mężczyźni tak bezpośrednio ją komplementowali. Do tego tak interesujący, atrakcyjni i przystojni mężczyźni, jak Jan. Cały czas zaskoczona patrzyła na niego z zainteresowaniem, i co tu ukrywać – coraz bardziej się jej podobał, nie żałowała swej decyzji. Na dodatek być może czekała ją niespodziewana przygoda; miała nadzieję, że wydarzy się w jej życiu coś, czego do końca swych dni nie zapomni... Kelner zrealizował zamówienie, stuknęli się kieliszkami.

- Okulary masz do chodzenia, czy do czytania? – zainteresował się Jan.

- Do niczego, to są neutralne szkła, noszę je, żeby dodać sobie trochę …. hmmm... lat? Powagi? Tak wymyśliłam i już!

- Rozumiem – podniósł kieliszek Za naszą znajomość – znowu pocałował ją w rękę, przycisnął dłoń Jowity do swego policzka – mam nadzieję; nie, jestem wręcz pewny, że w żaden sposób nie zawiodę twoich oczekiwań.

- Za naszą znajomość – dziewczyna drugą dłonią pogłaskała go po policzku. Nie pojadę dzisiaj do ciebie, nie jestem przygotowana na takie niespodzianki, ale jeśli twoje zaproszenie do Kołobrzegu to prawda, to muszę się trochę jednak przygotować. Kiedy chciałbyś jechać?

- A ile czasu potrzebujesz? Wystarczą dwa dni? Jeśli się zdecydujesz, gdzie mam po ciebie podjechać?

- Zadzwonię do ciebie jutro i wszystko ustalimy, muszę jeszcze jakoś urobić staruszków, żeby mnie nie szukali przez policję. - cały czas głaskała Jana po policzku, nagle jednak cofnęła dłoń i znowu się zarumieniła.

- No i co im powiesz?

- Jeszcze nie wiem, ale coś mądrego i wiarygodnego wymyślę. Może pojadę do kuzynki?  Czekaj na mój telefon, jutro do wieczora odezwę się do ciebie, zapewniam.

Czas biegł bardzo szybko, nie zauważyli nawet, że kelner dawał dyskretne znaki, że pora zamykać. Dopiero, kiedy przypomniał im o godzinie, opuścili lokal. Jan miał niesamowitą ochotę na seks z piękną dziewczyną, kutas cały czas uwierał go w spodniach. Odwiózł Jowitę do domu, na pożegnanie dostał długiego, namiętnego całusa, a kiedy wychodziła z samochodu, niby przypadkowo, jej ręka spoczęła na chwilkę na jego kroczu.

Następnego dnia od rana nie umiał znaleźć sobie miejsca, czuł się dziwnie podniecony, wszystko leciało mu z rąk. Cały czas myślał o Jowicie, układał sobie w głowie mały program ich ewentualnego wyjazdu. Apartament już zarezerwował, na szczęście rzeczywiście stał kilka dni pusty; zdążył spakować plecak z ciuchami, umył samochód, nawet posprzątał dom, żeby tylko czymś się zająć. Czekał na telefon. Zadzwoniła przed dziewiętnastą.

- Jeśli chcesz, możemy jechać jutro przed południem, dasz radę? - w głosie dziewczyny słyszał radość i podniecenie – będę gotowa od dziesiątej.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, możemy jechać teraz, zaraz! - w duszy śpiewały Janowi chóry anielskie.

- Zaraz to nie, dopiero jutro, a gdzie mam na ciebie czekać? - w głosie dziewczyny dało się słyszeć radość i podniecenie zbliżającą się podróżą.

- Czekaj tam, gdzie tobie najwygodniej, podjadę. Więc? - też uśmiechał się do siebie.

- No to bądź o wpół do jedenastej, na rynku przed jubilerem, tam można parkować.

- Będę punktualnie. A może spotkamy się teraz, choć na chwilkę?

- No coś ty! Musze się przygotować, wyszykować, przecież nie chcesz jechać z kopciuszkiem?

- Dziewczyno, nawet gdybyś założyła na siebie worek od ziemniaków, to i tak była byś najpiękniejsza!

- Ale umiesz słodzić! - roześmiała się serdecznie - Jeśli chcesz, żebym była w pełni na jutro gotowa, to muszę kończyć. Pa, buziaki! - rozłączyła się, a Jan odtańczył taniec radości.

Już dawno nie był w stanie takiego podniecenia, na myśl o tym, co go czeka chciał śpiewać. Przepakował jeszcze raz swój plecak, sprawdził, czy o wszystkim pamiętał, sprawdził ponownie auto, do schowka wrzucił prezerwatyw, przetarł niewidzialne pyłki z deski rozdzielczej, wreszcie po szybkiej kąpieli wskoczył do łóżka. Elektroniczny budzik zadzwonił ostro, głośno i niespodziewanie, w fazie mocnego, zdrowego snu. Jan początkowo niechętnie, pomału zwlókł się z posłania, poszedł do łazienki. Codzienna toaleta nie zajmowała mu zbyt wiele czasu, wszystko robił jak automat, ciągle myślał o nadchodzących, nieznanych jeszcze chwilach z najpiękniejszą kobietą, jaką znał. Punktualnie o wyznaczonej porze czekał przed zakładem jubilerskim, przedtem zaopatrzył się jeszcze w dodatkową dużą paczkę prezerwatyw o różnych smakach i lubrykant truskawkowy. Przecież truskawki każdy lubi! Czekał już dziesięć minut... Czekał kwadrans... Minęła jedenasta... Popatrzył w lusterko wsteczne, spojrzał sobie w oczy. „Czego się spodziewałeś, stary durniu, że młoda laska będzie chciała się z tobą bzykać, ot, tak, dla samego bzykania? Przedwczoraj poszła z tobą do knajpy, bo widziała, że się nie odczepisz, wykorzystała cię, a ty chciałeś...” Popatrzył poza lusterko, przed autem stała… ONA! Ubrana zupełnie inaczej, niż dwa dni wcześniej, kolorowy t-schirt uwidaczniał brak stanika, biuścik radośnie podskakiwał przy każdym jej ruchu, do tego krótkie, opinające niesamowitą pupę szorty, na stopach klapki, wszystko to pasowało doskonale do kilkugodzinnej jazdy samochodem.

- Co się tak patrzysz? Nie pomożesz? - trzymała rączkę dużej walizy, obok stały dwie mniejsze torby. - Chyba zmieszczę się z tym wszystkim? Zabrałam tylko kilka niezbędnych drobiazgów długo musiałam się zastanawiać, z czego zrezygnować. Przepakowałam się jeszcze dzisiaj rano, stąd moje niewielkie opóźnienie, przepraszam – uśmiechnęła się czarująco.

Jan wyskoczył z auta, otworzył bagażnik i prawie wrzucił walizę i torby do środka. Ucałował dziewczynę w oba policzki i zajęli swoje miejsca. Po zapięciu pasów – pojechali. Podróż przebiegała bez większych problemów; cierpliwie czekali na nowo budowanych odcinkach dróg, przestrzegali prędkości, napawali się widokami za oknem. Wreszcie Kołobrzeg. Podjechali pod apartamentowiec, Jan pilotem otworzył bramę, ustawił auto na miejscu parkingowym, windą wjechali na drugie piętro, weszli do mieszkania. Jowita podziwiała przez chwilkę wyposażenie mieszkania, podeszła do mężczyzny.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że tutaj jestem – przytuliła się całym ciałem do Jana – bez względu na to, co będzie później – pocałowała go w policzek

- Też się cieszę, że cię poznałem, że zgodziłaś się jechać z nieznajomym – objął ją ramieniem – postaram się, żebyś nie żałowała tego wyjazdu - uściskał dziewczynę. Teraz rozgość się, masz do wyboru mniejszy pokój z pojedynczym łóżkiem, albo ten większy z prawej , z wielkim łożem. W obu pokojach są telewizory i radia, więc tylko od ciebie zależy, gdzie będziesz spała.

- No to ten pokój – wciągnęła walizkę do większego pomieszczenia. - Ja śpię od lewej strony – zdecydowała.

- OK, masz pół godziny na odświeżenie się, a potem wychodzimy na plażę. Drzwi do łazienki przed tobą, a ja idę po resztę bagażu.

Jan prawie zbiegł po schodach, rozpierała go radosna energia, nie chciał czekać na windę. Zabrał z auta pozostałe torby i siatki, ze schowka wyjął paczkę prezerwatyw i lubrykant. Nie lubił kochać się „w gumce”, ale wolał być zabezpieczony, nie wiedział, co może chcieć jego najnowsza zdobycz. Jowita była już w łazience, kiedy rozwieszał swoje ciuchy i układał na półkach wielkiej szafy. Słuchał szumu wody, musiał zając się czymkolwiek, żeby nie wejść do kąpiącej się dziewczyny. Włączył telewizor, żeby zorientować się, jakie kanały ma do wyboru, szukał przede wszystkim muzyczne. Żadna stacja nie puszczała tego, czego szukał, zamienił więc telewizor na radio, w końcu włączył muzykę z CD.

- Janie, podaj proszę ręcznik, wisi na krześle – dobiegł go głos z łazienki – nie chcę moczyć podłogi

- Są dwa, który chcesz?

- Daj ten kremowy, jest większy.

Wziął ręcznik, wszedł do łazienki i zaniemówił. Przed nim w kabinie prysznicowej stała niebiańsko piękna, młoda dziewczyna. Włosy upięła i zawinęła w mały ręcznik, żeby się nie pomoczyły. Woda spływała maleńkimi stróżkami po wspaniałym ciele, którego obraz Jan chłonął, chciał utrwalić ten widok na zawsze.

- Podaj ręcznik, proszę, bo mi się zimno robi! - zawróciła go na ziemię – teraz ty wskakuj pod prysznic

- Już, zaraz, muszę się rozebrać, nie kąpię się w ciuchach

- To na co czekasz? Wstydzisz się mnie? Ja się ciebie nie wstydzę, choć jak na panienkę z dobrego domu powinnam – roześmiała się.

Jan pomału zdjął z siebie ubranie, stał nagi na środku łazienki. Jowita zawinięta w ręcznik, z rozpuszczonymi już włosami, podeszła, patrząc mężczyźnie w oczy. Ujęła jego twarz w dłonie i namiętnie pocałowała. Oddał pocałunek z ochotą, objął dziewczynę i mocno do siebie przycisnął.

- Auć – zawołała ze śmiechem, odsuwając się od mężczyzny – chcesz mnie przebić? - wskazała na naprężoną, sterczącą pałę. Jaki on ładny i duży i jaki gruby – pochwaliła penis i lekko pogłaskała opuszkami palców – A jaki sprężysty – dodała. - Ładnie go ogoliłeś, wiesz, zdarzyło się, że mogłam posmakować inne kutaski, ale nie były wydepilowane i te paskudne kłaki wchodziły do buzi, łaskotały w nos i w ogóle nie podobało mi się. Ja jestem gładziutka, to niech mój partner też taki będzie – znowu go pogłaskała – a ten jest rewelacyjny, proszę, jak podnosi główkę. Co ja mówię – wielki łeb!

Popatrzyła rozmarzonym wzrokiem na Jana.

- Mam nadzieję poznać go dokładniej, powiedziała bym… dogłębnie! - dodała

- Będziesz miała okazję, a teraz daj mi się wykąpać – Jan ledwo wydyszał z podniecenia.

- Phi, nie interesują cię moje wdzięki to sobie idę – wyszła krokiem modelki z łazienki z nadąsaną minką. Czekam na ciebie – dodała, odwracając się w drzwiach.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach