Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Bodygard

Późny wieczór upalnego lata. Jest ciemno i duszno, cicho i spokojnie. W taką pogodę jak dziś nie chce się wychodzić z domu, no chyba, że trzeba. Ja musiałam przejść się do sklepu. O tej porze tylko jeden z pobliskich supermarketów może posiadać jeszcze chlebek. To zadziwiające, że w sklepie może być tak dużo osób. Jakby każdy człowiek znajdujący się w tej okolicy lgnął właśnie do tego sklepu. Tutaj jest chłodniej, ludzie obijają się wózkami, przekładają towar na półkach, dyskutują i pchają się do kasy. Całego tego bałaganu pilnuje kilku mężczyzn, w czarnych bojówkach, kamizelkach kuloodpornych, glanach itp. Wyglądają dość atrakcyjnie, zwłaszcza jeden z nich. Przystojny mężczyzna o władczym sposobie bycia. No cóż, chyba powinnam się właściwie przyznać, że nie chleb był powodem mojej wyprawy do sklepu...
Wiem, że czasami na mnie patrzy i przebiegają mi wtedy ciarki po plecach. Marzę sobie wtedy, że może mnie zatrzyma i będzie chciał zrewidować, sam na sam...
Chlebek mam już w koszyku, zapłaciłam i nie pozostaje mi nic innego, jak iść do domu. Ostatnie spojrzenie w kierunku mojego ochroniarza. A on patrzy na mnie. Zaparło mi dech w piersi, odwróciłam wzrok i uciekam. Za drzwiami uderza fala parnego powietrza, skóra staje się lepka. Odchodzę pomału od rozświetlonego marketu w ciemność spokojnych ulic.
Jestem blisko domu, na jednej z osiedlowych uliczek. Niskie okrągłe lampiony pożółkłym światłem oblewają chodnik, a kaskady bluszczu oblepiające parkany po obu stronach ulicy połyskując odbijają nie naturalne światło. W bluszczu tym mieszka chyba z tysiąc koników polnych. I każdy z nich cyka grając własną melodię. Tysiąc koników, tysiąc melodii, zlewających się w jeden ogłuszający dźwięk. Dźwięk, który oszałamia, w którym można się zatracić, który zagłusza kroki glanów stąpających tuż za mną. A gdy ciężka, męska dłoń pada na moje ramię, zatrzymując w pół kroku, braknie mi tchu i z przerażeniem odwracam wzrok. Cykanie świerszczy cichnie w głuchych uderzeniach mojego serca. Nie strach jest powodem tej arytmii, lecz ochroniarz, mój ochroniarz, który właśnie otula mnie ramionami i przywiera gorącymi ustami do moich rozwartych ust. Oddaje mu emocje, którymi mnie oblewa. Wtulam się w szerokie barki, zagłębiam dłonie pod twardą kamizelkę obejmując męskie łopatki. Boskie porywy serca owładnęły moim ciałem. Chcę trwać wiecznie w jego uścisku, nawet w gęstym bluszczu, o który mnie opiera swym ciałem. Pragnęłam tego. Już tamtego dnia...
                Wracałam do domu po rutynowych zakupach nieco zawiedziona, ponieważ mojego ochroniarza nie było tego dnia w sklepie. Lekko zdołowana wchodziłam mozolnie na ostatnie piętro. Światło gasło, co chwila i klatkę schodową oblewał półmrok. Dotarłam do drzwi i zdążyłam przekręcić klucz, gdy światło zgasło po raz kolejny. Z lekką irytacją odwróciłam się by sięgnąć do kontaktu, wtedy go zobaczyłam. Zbliżał się szybko z wyciągniętą ręką. Moje ciało sparaliżowało przerażenie, nie zrobiłam nic. Czekałam, aż podejdzie i zrobi to, na co będzie miał ochotę. I zrobił to!!! Objął dłonią moją szyję i wessał się w pocałunku, przygniatając moje zemdlone ciało do drzwi. To był on... Nie miał na sobie tego roboczego mundurku, ale nawet w półmroku poznałabym tę sylwetkę. Po chwili odrętwienia zdałam sobie sprawę, że to, co się dzieje nie jest wytworem mojej wyobraźni, ale jawą, realnym zdarzeniem i nie powinno się dziać. Ale on całował tak cudnie. Dręczył mnie ustami, nie dawał odpocząć i domagał się jeszcze. A ja nie mogłam się oprzeć jego dotykowi. Całował coraz mocniej, gwałtowniej. Nogi nie chciały już stać. Zaczęłam się osuwać, więc otworzył drzwi, uniósł na rękach i wkroczył do domu.
-          Gdzie? – Spytał szeptem.
-          Tam – wskazałam sypialnię – Drzwi!!! – krzyknęłam.                                                                                    
Zatrzasnął je kopniakiem i ruszył w stronę mrocznego pokoju. Tam na środku stało szerokie łóżko, reszta mebli nie miała znaczenia. Położył mnie na nim niemal rzucając. Wsunął kolano między uda i znowu zaczął całować, tak samo intensywnie. Chciałam go dotknąć, ale nie pozwolił. Przyciskał nadgarstki do pościeli górując nade mną. Dopiero, kiedy zdjął zemnie bluzkę, puścił dłonie. Teraz mogłam się upewnić, jak bardzo jest prawdziwy. Najpierw zbadałam twarz, włosy, kark. Później plecy i klatkę piersiową. Domagałam się, żeby zdjął koszulkę – był posłuszny i natychmiast zrobił to o co go niemo prosiłam. Dotykałam wypracowanych mięśni i z niecierpliwością czekałam co będzie dalej. Kolejne części garderoby opadały na podłogę. Męskie dłonie były wszędzie. Nawet, kiedy przestał i po nasyceniu oszołomieni leżeliśmy na pogniecionej pościeli, czułam jeszcze jego dotyk. Gdy wtulał twarz w zagłębienie mojej szyi, a pulsowanie wewnątrz pomału cichło, docierała do mnie świadomość tego co właśnie się stało.
-          Kim jesteś? – spytałam nieco zawstydzona.
-          Nie znasz mnie? Przecież widujemy się prawie codziennie.                                                                                  
Speszyła mnie ta odpowiedź.         
-          Wiem kim jesteś, ale co tutaj robisz? – zapadła chwila ciszy.
-          Przyszedłem na rekonesans, – przytłumiony głos szeptał wprost do mojego ucha.
-          Nie rozumiem – głaskałam rękę, którą mnie obejmował i zastanawiałam się ile musiał nad nią pracować.
-          Moim obowiązkiem jest sprawdzać nader... interesujących klientów naszego sklepu.
-          I co stwierdziłeś? – Po tonie głosu wiedziałam, że się uśmiecha.
-          Po rekonesansie i rewizji stwierdzam,...  że należy panią zbadać dogłębniej.                                     
Ciarki oblały moje ciało, a podniecenie na nowo zaczęło pulsować. Pieścił szyję, ramiona, piersi... wszystko zaczynało się od nowa.
Spałam, gdy wychodził.
                A teraz wsysał się we mnie w gęstym bluszczu, nie opodal domu.
-          Nie pożegnałeś się wczoraj – słowa zabrzmiały z lekkim wyrzutem.
-          Byłaś zbyt zmęczona, żeby się żegnać... – przygryzł opuszek mojego ucha. – Jeśli chcesz, dzisiaj popracujemy nad pożegnaniem.
-          Wolała bym się witać.
Rozsądek ucichł, a słowa które mówiłam z trudem składały się w zdania.
-          Ze wszystkimi klientkami tak się witasz?
-          Nie wszystkie klientki oblewają mnie takimi spojrzeniami...
Więc zauważył. To upokarzające. Leciałam na niego, a on to wykorzystał. Zrobiło mi się przykro. Nie miałam już ochoty go całować.
Opuściłam głowę i zastanawiałam się co dalej.
-          Ale też nie każda klientka tak na mnie działa jak ty.
Te słowa wystarczyły, by zniknęły opory. Czułam się wyjątkowo, chciał być ze mną, właśnie ze mną. To było cudowne. Oddałam jego pocałunki i pozwoliłam się unieść emocjom. Zastanawiałam się czy weźmie mnie tutaj na ulicy, ale on ciężko westchnął i ścisnął mnie w twardym uścisku.
-          Muszę wracać - mówił z żalem.
-     Jeszcze – spojrzał na zegarek  - półtorej godzinki. Jeśli nie będziesz spała, wpadnę się przywitać.
 Przytuliłam czoło do jego piersi.
-          Zostawię otwarte drzwi – z uśmiechem spojrzałam w te błękitne oczy.
-          Więc do zobaczenia.
Zostawił mnie w podnieceniu. Patrzyłam jak odchodzi z nisko pochyloną głową, cicho stąpając w wojskowych glanach. W swoim czarnym ubraniu zlewał się z otoczeniem.
Z sercem na skrzydłach dotarłam do domu, wykąpałam się i położyłam. A gdy po 23 drzwi uchyliły się cicho, wiedziałam że to mój ochroniarz. Rozebrał się i wślizgnął pod kołdrę. Przytulił się do moich pleców, objął ręką i pocałował w ramię.
-          Nie możesz spać przy otwartych drzwiach, jutro dorobię sobie klucz.
-          Nie daje się kluczy nieznajomym, - zażartowałam.
-          Hm... mam na imię Wojtek.
-          A ja Iza.
-          Dobrze, skoro oficjalną prezentację mamy już za sobą, - dłonią przykrył pierś, - możesz zdać mi jutro klucze. – Szeptał całując kark.
-          Nie za szybko się to toczy?
-          Jeśli nie przeszkadza to ani tobie, ani mnie, to chyba nie ma w tym nic złego. – Pieścił odbierając swobodę myślenia. – A poza tym mam już dość zastanawiania się „jak do ciebie podejść?”
-          Naprawdę?
-          Hm – co miało znaczyć TAK.
Ostatnie myśli, które tej nocy przebiegły przez moją głowę, dotyczyły Wojtka.
Któż mógłby wiedzieć, czy akurat ta znajomość ma szansę przetrwać. Więc dlaczego nie mielibyśmy spróbować, zwarzywszy że oboje tego chcemy...





Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Podła Ala

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach