Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Maskarada

- Przepraszam, wybacz – mówiłam wyswobadzając się z przyjacielskich ramion. – Nie powinnam cię obarczać – chlipałam nosem, – ale tak jakoś wyszło…

- daj spokój – słabym uśmiechem i dłonią na ramieniu starał się dodać otuchy. – Jestem na miejscu – objął ramieniem przyciągając do swojego boku i poprowadził do najbliższej ławki.  Wieczór był chłodny, z ust uciekały obłoki pary, ale powietrze stało bezwietrznie. Gwiazdy błyszczały jak małe kryształki.

- No dalej, wyrzuć to z siebie. – Usiedliśmy.  Westchnęłam uspokajając oddech.

- Nie wiem jak to się stało?  To właściwie nic takiego. Wiesz, bez motyli w żołądku. Ale jest mi teraz tak źle… a tamto wspomnienie jest diametralnym przeciwieństwem… wychodzi na to, ze beczę użalając się

nad sobą…

Słuchał cierpliwie nie wtrącając farmazonów. Od czasu do czasu masując moje ramię.

- Pamiętasz ostatnią zabawę karnawałową? – Uśmiechnął się pod nosem.

Wenecki karnawał był świetnym motywem przewodnim.  Wszyscy goście nosili maski.  Miałam piękną maskę ozdobioną gęsim puchem i drobnymi srebrnymi kryształkami w okolicy oczu.  Wyglądała jak skrzydło anioła i przysłaniała tylko górną część twarzy, podkreślając spojrzenie błękitnych oczu.

- Wiem, że ludzi było tam mnóstwo, ale pamiętasz może chłopaka w masce z orlimi piórami? – Zamyślił się prze chwilę.

- Tańczyłaś z nim, jest na kilku zdjęciach.

- Tak, tańczyłam… - znowu spuściłam głowę.  – Rozmawialiśmy, wiesz takie gatki szmatki o niczym. Ale miał taki wibrujący głos, jakby mruczał mówiąc. Jakby mnie prowokował. I nie mogłam się oprzeć, zaczęłam z nim flirtować. – Na to wspomnienie uśmiechnęłam się do siebie.  – Kurcze, banalna historia: pare drinków, słodkie słówka, zalotne spojrzenia… tylko, że…  Nie umiem tego nazwać! Może sposób,

w jaki przesuwał dłonią po moich plecach, a może spojrzenie tych miodowych oczu… zapomniałam gdzie i z kim jestem. Kiedy wrócił do stołu, zerkałam ukradkowo.  Przyłapał moje spojrzenie, za każdym razem uśmiechał się delikatnie pochylając głowę. Dziewczyna u jego boku zajęta była rozmową.  Jest w tym jakiś czar, do koła  panuje gwar, przygaszone światła, głośna muzyka, a my spojrzeniem wykrawamy sobie chwilę – taką mała stop klatkę. Zauroczył mnie, zainspirował, zahipnotyzował – sama nie wiem… W pewnym Momocie kiwną ledwie dostrzegalnie głową, uśmiechał się do swojego rozmówcy, ale patrzył w moje oczy. Ten gest był jak list, jak mapa, jak sygnał. Wiedziałam czego chce i nawet siłą woli, gdybym takową wówczas posiadała, nie potrafiłabym mu odmówić. Na klatce schodowej, na parterze, blisko wyjścia była zorganizowana palarnia i klub dyskusyjny w jednym.  Nie było tam wcale ciszej niż na sali. Schody powyżej prowadziły do zamkniętych, przeszklonych na kolorowo drzwi. Zdobycie klucza do tego pomieszczenia nie stanowiło trudności. Wystarczyło wiedzieć gdzie odwiesza je szef kuchni. A ja wiedziałam… Wchodząc do pomieszczeń kuchennych udałam, że czegoś szukam, a rozejrzawszy się do koła ukryłam klucz w zaciśniętej dłoni. Tanecznym krokiem z uśmiechem przyklejonym do twarzy wyszłam na klatkę. Stał w cieniu na wyższym półpiętrze. Dłonie trzymał w kieszeniach spodni, lekki uśmiech gościł pod maska. Nie mogłam oderwać wzroku od jego spojrzenia. Z dłonią na poręczy weszłam wolno na półpiętro. Stał niedbale oparty ramieniem o szklane drzwi.  Stanęłam tuż przed nim, twarzą w twarz.  I jakby to była najbardziej naturalna rzecz pod słońcem, lekko przechylając głowę pocałowałam jego usta. Były słodko miękkie, ciepłe. Przez chwilę skonsternowane, ale natychmiast przestały być uległe. Objął dłońmi moje ramiona przyciągając je bliżej, aż biustem oparłam się o jego klatkę. Bezwiednie dłońmi objęłam męskie biodra. W tempie głodnych pocałunków przesuwałam je

wzdłuż pleców. Jakaś para wyszła roześmiana z Sali tanecznej. Mój towarzysz wciągnął nas głębiej w cień.

- Poczekaj –poprosiłam i nie rozluźniając objęcia wcisnęłam klucz w zamek. Przesunęliśmy się tylko kawałeczek, na drugą stronę drzwi. Oparł mnie plecami o nie i całując załamanie żuchwy wyjął mi klucz z dłoni. Przekręcając zostawił go w zamku.

- Mamy tylko chwilę – szepnęłam.

- Wiem – odszeptał z nutką żalu. Dłonią śmiało obejmował pierś.

Drugą sunął wzdłuż uda podciągając brzeg spódnicy. Zawahał się, gdy pod palcami poczuł koronkę pończoch i ciepłą skórę uda, po biodro, aż do pasa. Westchnęłam od dreszczy, gdy dotykiem wypalał ślad na skórze. W małym pomieszczeniu stał pod ścianą rząd krzeseł, jakieś pudła, regał z zastawą i kilka stołów zsuniętych w lakierowaną taflę. Nie było tu okien, a jedynie światło zabarwione kolorowymi szybkami z drzwi, wpadało z klatki schodowej. Bajeczną mozaiką barwiło jego koszulę. Rozpinałam guzik za guzikiem, kolejny fragment ciała okrywając pocałunkami. Zeszłam nisko, do pępka i

jeszcze niżej.

- Proszę … - jęknął odrzucając głowę do tyłu. Opierał dłoń o drzwi nade mną gdy brałam go do ust. Wstrzymał oddech gdy obejmowałam go wargami.

- Dość – szepnął podciągając mnie za ramiona do ust. Moje cało pulsowało. Kierowało się własnymi pragnieniami. Chciałam żeby mnie dotykał, żeby mnie wziął, ale nie w tej pozycji. Nagle odepchnęłam go stanowczo od siebie. Stanął w bezruchu, czekając na najgorsze. A ja podeszła gibkim krokiem do pierwszego stołu, oparłam o jego brzeg pośladki. Rozstawiłam lekko nogi. Dłoń przesunęłam wzdłuż uda odsłaniając kremowy fragment ciała i patrząc wyzywająco na mojego kochanka kiwnęłam paluszkiem. Szelmowski uśmiech zakwitł na jego ustach. Miałam wrażenie że nawet się nie zatrzymał. Podszedł i po prostu wszedł we mnie, odsuwając na bok czarne majteczki. Poddała się jego ruchom, jęknęłam prosząc o więcej. Przyciągnął moje biodra zsuwając pośladki nad sam brzeg stołu. Nie trwało to długo, nie w tym tempie… spełnienie przyszło nagle, jakby gnane pośpiechem. Wtulił twarz w zagłębienie mojego barku uspokajając oddech. Rozluźniłam obejmujące go uda.

- Przepraszam – wydyszał pieczętując pocałunkiem przeprosiny.

- Nie, – zaśmiałam się leniwie, – to ja przepraszam. Objął dłońmi moją twarz – ale niczego nie żałuje, nie za to przepraszam. Byłaś cudowna. – patrzył mi głęboko w oczy, podkreślając wypowiedziane słowa. Rozładowując napięcie uśmiechnęłam się rozbrajająco.

- Ty również.

Doprowadziliśmy się do porządku. Przy drzwiach czułym gestem wyprostował zmierzwiony kosmyk moich włosów. Udało nam się wymknąć niezauważenie. Nie chciałam z nim więcej tańczyć. Nie chciałam ryzykować, zdradzić się intymnym gestem. Myślał chyba podobnie bo wkrótce wyszedł ze swoją towarzyszką.

- Mówiłam, nic takiego. Nie znam nawet jego imienia…

- Można się tego dowiedzieć! Jest jeszcze lista gości z tamtej imprezy.

- Wiem, ale nie chce psuć tej bajki. – emocje opadły i głos miałam spokojnie monotonny.

- Nie rozumiem Cię, – mówił autentycznie zadziwiony, - skoro sex był taki zajebisty dlaczego nie chcesz tego powtórzyć?

- Bo to nie wszystko. Gdyby okazał się zupełnie przeciętnym facetem…w chwilach takich jak ta nie miała bym do czego wracać…

- Ach ty roztropniaku, - potargał moje włosy. –a może jest fajnym gościem i było by „chwil takich jak ta „ więcej?  - zatrzymałam na jego twarzy sceptyczne spojrzenie.

- Ty naprawdę wierzysz w bajki? – śmialiśmy się obydwoje.

- Dzięki – objęłam potężne ciało – pomogło.








Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Podła Ala

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach