Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Ksiegarnia Phoibos. Psy wylizuja do czysta

#femdom

Znałem się na poezji, głównie dlatego dostałem tę pracę. Szefowa szukała kogoś, kto będzie jej doradzał podczas zamówień tomików poezji współczesnej. A ja potrafiłem w tych kwestiach doradzić, do tego moja twarz wpadła jej w oko, więc dostałem tę robotę. 

Księgarnia była niezależna, połączona z niewielką kawiarnią. Półki wypełniały książki wpadające w gust szefowej, od poezji przez klasykę, na erotykach kończąc. Jej pole zainteresowań literackich było szerokie, a smak wyszukany, co nie zdarza się często. Księgarnia działała też na zasadach czytelni, jeśli klient kupił coś do picia lub przegryzienia, mógł poczytać książki z przeznaczonej do tego półki. Głównie znajdowała się tam osobista literatura szefowej lub pozycje, które przyszły uszkodzone z magazynu i nie mogły zostać wystawione na półkę. 

To była praca marzeń, do tego z gustownie urządzonym wnętrzem, pełnym ciemnych mebli i klimatycznego światła. Szefowa wyglądała w swojej księgarni jak królowa, cała jej sylwetka biła pewnością siebie i trudną do określenia wyższością. Cały dzień mogłem spoglądać na jej zgrabne łydki, pełne uda i okrągłe biodra. Często nosiła zwiewne suknie z delikatnie prześwitującego materiału. Już pierwszego dnia pracy zorientowałem się, że nie nosi bielizny. Jej długie, rude włosy pachniały cytrusami oraz błyszczały w świetle, a spojrzenie zielonych oczu było czasem zbyt hipnotyzujące. 

Chciało się służyć i pracować dla takiej kobiety. Sam chyba również się jej podobałem, często komplementowała moją urodę. 

"Masz buźkę jak aniołek, nic dziwnego, że dziewczyny kupują to, co im polecasz" powtarzała mi często i klepała przy tym od niechcenia po policzku. Najwyraźniej w jej guście były blond włosy i delikatne rysy twarzy. Gdy księgarnia była pusta, to świdrowała mnie wzrokiem od stóp do głów, a przyłapana uśmiechała się perfidnie. Gorąco mi się robiło od tego wzroku, jednak nie miałem śmiałości wprost jej poderwać. Była starsza i przede wszystkim była moją szefową, to mnie onieśmielało. 

Pewnego dnia jednak wszystko się zmieniło. Do księgarni przyszedł facet w beżowym płaszczu. Stanął przy półce z dramatami, miał piegi na nosie, bladą cerę i smukłą sylwetkę. Z moich obserwacji wynikało, że totalnie był w guście szefowej. 

- Ty tutaj? - prychnęła, gdy wyszła z zaplecza. Najwyraźniej się znali. 

- Muszę z Panią porozmawiać - odpowiedział, głos miał niski i melodyjny. Ona na to zmarszczyła nos i rozejrzała się. 

- Niech będzie - rzuciła tylko i skinęła na zaplecze. 

Koleś poszedł za nią, a mnie z jakiegoś powodu zalała fala złości. Jeśli chodzi o urodę w niczym nie byłem od nowego gorszy, więc czułem się zdenerwowany. 

Dziwne napięcie wypełniło wtedy budynek księgarni, miałem wrażenie, że coś musi dziać się na zapleczu, w końcu szefowa długo nie wracała, a ten facet wzrok miał jakiś zamglony i nieobecny. Ciekawość i dziwne podniecenie wypełniały mnie od środka. "Tylko na chwilę" powtarzałem sobie, "Tylko tam zajrzę". 

To, co zobaczyłem, jednak mnie przerosło. 

Szefowa siedziała na swoim skórzanym fotelu, a suknię miała podciągniętą. Rozchylała nogi szeroko, opierając je na nałokietnikach i przygryzała palec. 

Koleś z piegami miał zanurzoną twarz między jej nogami i lizał ją, tak jak wygłodniały pies wylizuje miskę. Siorpał jej soki z rozkoszą i zlizywał wszystko długimi pociągnięciami języka. Ona jęczała mu cicho do rytmu i niedbale szarpała go za włosy, jakby był szmacianą lalą, nie człowiekiem.

- Masz tupet kundlu, żeby tu przyłazić - syknęła i szarpnęła go mocniej. On jednak lizał ją dalej, przymilał się, wręcz łasił. Robił wszystko, żeby tylko nie zostać odsuniętym. W jakimś dziwnym szale oparł rękę na jej udzie i ścisnął lekko. 

Szefowa złapała go wtedy za brodę i odsunęła wygłodniałą twarz stanowczo od swojej mokrej cipki. Palce zacisnęła na wilgotnej brodzie faceta i drugą ręką trzasnęła go w policzek, aż się echo niosło po magazynie. 

- Znasz zasady. Po pierwsze zabieraj łapy - mruknęła i strąciła jego dłoń. Uderzyła go kolejny raz, w drugi policzek. On jednak nie wydawał się zniechęcony. Twarz miał zaróżowioną, nie tylko od mocnych uderzeń, ale też z podniecenia i z rozkoszą oblizywał usta, jakby policzek od tej kobiety był najwyższą formą czułości. 

- Druga sprawa, to nachodzenie mnie w pracy. Aż tak jesteś niecierpliwy, głupi kundlu? - warknęła, mocniej zacisnęła mu palce na żuchwie i pochyliła się nad nim. Facet jedynie delikatnie skinął głową. 

- Wystawiaj język. - Usłyszał prostą komendę i od razu ją wykonał. Wysunął język daleko, aż niemalże mógł dotknąć jego czubkiem własnej brody. Ona uśmiechnęła się wtedy perfidnie i splunęła mu do ust. Gęsta i długa strużka śliny przez chwilę ich łączyła. Kobieta powtarzała tę czynność raz za razem, a on klęczał przed nią dalej i trzymał wszystko grzecznie w gębie. Wiedział doskonale co ma robić, jak wytresowany pies.

- Teraz możesz wracać do roboty. - Znów złapała go za włosy i przycisnęła mu twarz do wygolonej cipki. 

- Tylko do tego się nadajesz, nieposłuszny psie. Używaj języka jak należy, w końcu tylko po to go masz. - W odpowiedzi facet oparł policzek na kobiecym udzie i prędko językiem napierał na łechtaczkę, pomrukiwał z przyjemności. 

- Po to tu przylazłeś? Chciałeś wylizać swoją panią do czysta? Skoro tak, to rób to porządnie, głupia dziwko, nie mam dla ciebie całego dnia. - Szefowa nakręcała się coraz bardziej, a z brody faceta zaczęła kapać ciecz. Ciężko powiedzieć czy były to soki kobiety, jej ślina, czy jego. Zapewne wszystko naraz. Im bliżej kobieta była orgazmu, tym mocniej szarpała gościa za włosy, a on ssał zachłanne jej łechtaczkę i wylizywał dziurkę.

- Właśnie tak, tylko tym dla mnie jesteś, mobilnym wibratorem. Męską dziwką, która sama błaga o cipkę do wylizania. Może po prostu zacznij lizać kurwy na ulicy, co? Chciałbyś tego? Wylizywać rozjebane pizdy i wyjadać z nich spermę przypadkowych gości? Pewnie że byś chciał, niewyżyty psie. 

Po tych słowach jej ciałem wstrząsnął dreszcz, a on coraz szybciej poruszał językiem, spiął się też cały, jakby całym ciałem chciał doprowadzić ją do orgazmu. Szefowa wgryzła się w wierzch dłoni, przycisnęła jego twarz do swojej cipki jeszcze mocniej, a jej nogi drżały. Chwilę jej zajęło żeby się uspokoić, w końcu puściła szatynowe włosy faceta i rozpłynęła się w fotelu. 

- Pobrudziłeś podłogę, głupi kundlu - westchnęła. Oparła stopę w zgrabnej szpilce na jego głowie i naciskiem sprowadziła go do parteru. - Wyczyść wszystko ładnie - rozkazała, a on bez gadania zaczął oblizywać mokre panele. Uśmiechał się przy tym, wulgarnie wystawiał język, jakby bawił się z szefową, drażnił i zaczepiał, jak niedobawiony szczeniak. Gdy skończył, palcem wytarł lepkie usta i zaczął go ssać. Szefowa na to uśmiechnęła się pięknie, również zadowolona i dziwnie rozluźniona. 

Wtedy też spojrzała w moją stronę, jakby od samego początku wiedziała, że tam jestem. Wręcz jakby chciała, żebym to zobaczył.

Spanikowałem, wróciłem wtedy od razu na sklep. Nie mogłem uwierzyć, że wpakowałem się w coś takiego. 

Paręnaście minut później koleś w beżowym płaszczu opuścił zaplecze. Uśmiechał się, twarz mu jaśniała i bił od niej dziwny blask. Zdecydowanie był zadowolony. 

Kupił wtedy poezje Poego. Uśmiechał się do mnie, gdy parkowałem mu lekturę do papierowej torby. Też wiedział, że ich obserwowałem, nie mogłem przez to spojrzeć mu w oczy. 

Pod koniec mojej zmiany zaczepiła mnie szefowa. "Zostań chwilę po pracy. Muszę z tobą porozmawiać" powiedziała. A ja zacząłem już godzić się z tym, że straciłem tę robotę. Jednak nie miałem zamiaru się tłumaczyć. Było coś hipnotyzującego w tym widoku, taka zabawa najwyraźniej tej dwójce sprawiała równą przyjemność. I to podniecało mnie w tym wszystkim najbardziej, to sprawiło że nie mogłem oderwać od nich wzroku. Wyzywające zachowanie tego gościa i radość z upokorzenia były równie piękne, co uda szefowej i jej podniecona twarz. 

Po pracy usiadłem na sofie w czytelni. Księgarnia była pusta i posprzątana, a szefowa zrobiła mi herbatę. Usadowiła się na fotelu naprzeciwko i spojrzała na mnie uważnie. 

- Znasz się na poezji - przyznała, a ja już czekałam na "ale...". - Potrafisz też pisać? - zapytała za to. Nieco zbiło mnie to z tropu. 

- Nie piszę poezji - przyznałem się od razu. 

- A co piszesz? 

- Bliżej mi do prozy - odpowiedziałem, chociaż dalej nie do końca zrozumiałem o co jej chodzi. 

Szefowa wyprostowała się wtedy, wygięła usta w tajemniczym uśmiechu i powiedziała:

- Mam dla ciebie propozycję.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Phoibos

Mam nadzieję, że wszystkie kundle są zadowolone.


Komentarze

Mać3k2/01/2021 Odpowiedz

Kozackie, dawaj jeszcze

Stópcie4/01/2021 Odpowiedz

Kiedy kolejne?


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach