Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Zemsta kolezanek i grubas, ktory zostal moim Panem cz. 1

Lubiłem zwiedzać stare zamki jakieś ruiny. Nudziło mnie zwiedzanie muzeum na zasadzie wycieczki i przedmiotów w gablotach. Ani dotknąć, ani się przyjrzeć to w dupie takie przyjemności przez szybkę.

W każdym razie poszedłem wtedy z Marzeną (moją byłą) i jej dwiema koleżankami, Patrycją i Kasia, ta ostatnia była z chłopakiem. Na dziś były dwa obiekty do zwiedzania, jeden to zburzony częściowo zamek, a drugie to ruiny totalne, więc szybko je przeszliśmy, natomiast zamek był nieco ciekawszy.

Najpierw właziły laski, a my ja i Tomek na końcu. Ja lubiłem postać, popatrzeć co i jak, wyobrazić sobie co tu było 700 lat temu, jak mogło wyglądać tu życie, potem robiłem zdjęcia i szedłem dalej. Prawie kończyliśmy, została do zwiedzania stara stajnia, a obok częściowo zasypane lochy gdzie ponoć więzili czarownice i tych, co skazywali na śmierć.

Weszliśmy do sali, gdzie były kiedyś jakieś sprzęty, zapewne sala tortur dawna, w podłodze była dziura, gdzie wystawał kawałek drabiny. Drabinka była przyczepiona łańcuchem do koła w podłodze, tak że nie dało się jej normalnie wyciągnąć, ale można ją było podnieść za drugi koniec, jakby ktoś przywiązał tam sznurek do ostatniego szczebla i podniósł ją. W sumie coś jak most zwodzony, ale podnoszony od dołu, zamiast opuszczany. W ten sposób dało się ją wyciągnąć, obracając ją i kładąc na posadzce.

Nie było to teraz ważne, zeszliśmy po niej. Najpierw dziewczyny, ja zostałem i pilnowałem plecaków oraz torebek, potem jak wrócili, to ja zostawiłem swój plecak i zszedłem pomyszkować. Było jakieś dobre 4 metry w dół, drabina była urwana w połowie a na dole były skrzynki ułatwiające do niej dostęp. Poszedłem korytarzem i ukazała się częściowo zasypana sala. Obok była studnia, ale płyta taka, że było widać lustro wody zaraz na górze. Nie wiem, czy była głęboka to coś w rodzaju sadzawki, albo fontanny.

Za sobą usłyszałem jakieś odgłosy szurania po cegle czy coś, ale szedłem dalej. No i nic, sala zasypana tam po prawej stronie była dziura taka, że trzeba się było schylić. Podszedłem trochę bliżej, zajrzałem i wydawało się, że jest zasypana. Może to przejście gdzieś dalej, ale nie miałem ani latarki, ani telefonu, bo zostawiłem w plecaku.

Gdy chciałem wrócić, zauważyłem, że nie ma drabiny tylko na górze stała Marzena i Patrycja.

- Marzena no nie wygłupiaj się, dawaj drabinkę

- Poproś - powidziała moja ex

- Proszę Marzena - w tym momencie Patrycja splunęła na mnie trafiając, mnie w czoło - Co ty robisz Patrycja, pojebało cię ? -powiedziałem wkurzony

- Jak ty się do mnie odzywasz gnoju ? - szepnęła coś na ucho, Marzena przytakiwała, po czym Patrycja wyjęła telefon i zaczęła mnie nagrywać

- Błagaj !!! - rozkazującym tonem powiedziała Marzena

- Błagam Marzeno, wypuść mnie stąd - ale one tylko zachichotały, wzięły mój plecak, odwróciły się i zaczęły odchodzić

- Ejjjjjj !!!!! noooo! - zacząłem się drzeć - Marzena, Patrycja, wypuśćcie mnie, pomocyyyy!!!!! - chyba panikowałem.

- Nara frajerze - usłyszałem w oddali, a potem chyba na prawdę mnie tu zostawiły. Było już szaro na zewnątrz bo coraz mniej promieni słonecznych dochodziło. Krzyki nie pomagały, pewnie się schowały i czekają, to i ja je przeczekam.

Po paru godzinach zacząłem się niepokoić. Co prawda był to zamknięty obiekt, ale jakieś zwierzęta czy coś mogło się tu dostać. Postanowiłem się wycofać i usiąść przy jakiejś ściance. Nie wiem która była godzina, ale z pewnością po 23, nagle usłyszałem jakieś odgłosy. Rozmowy jakby. Wzrok przyzwyczaił mi się do ciemności. Wtem cos głośno szurnęło na górze, a spadająca drabina uderzyła o ścianę, aż podskoczyłem. Wstałem, trzymając się ściany, by zobaczyć co się dzieje.

- Dobra zaraz będe - ktoś powiedział i jakiś wielki cień zaczął schodzić na dół, podszedł do ściany naprzeciwko mojej, a ja powoli się cofałem. Ten ktoś zdejmował spodnie chyba, ja zahaczyłem o coś wystającego z ziemi i przewróciłem się na plecy, robiąc hałas.

Koleś poświecił latarką w moim kierunku i widząc mnie, ruszył w moją stronę, krzycząc - chyba będę srał, nie czekajcie na mnie, wrócę później, zacznijcie już robić ognisko.

- Dobra, narka - usłyszałem w oddali. Chłopak, który do mnie podchodził był chyba wielki, ważył dobre 150 kilo i miał ze 2 metry wzrostu jak nie więcej. Ja ważyłem tylko 75 kilo więc gdy nadepnął swoją ciężką stopą na moją klatkę piersiową to aż zabrakło mi tchu, chciałem się podnieść, ale nie było szans na wyrwanie się temu spaślakowi.

Koleś zsunął spodnie i zaczął sikać na mnie, zasłaniałem się rękoma, więc on drugą nogą przydepnął mi łokieć w mojej prawej ręce i teraz ledwo co mogłem się zasłonić lewą ręką. Ciężko było się zasłonić, jak dyndał kutasem, by jak najwięcej mnie osikać.

- Co ty kurwa robisz - powiedziałem wkurwiony, ale on tylko docisnął swoją nogę na mnie, aż było mi ciężko oddychać, wyjął pasek ze szlufek, nachylił się i zdjął nogę ze mnie, skutecznie przygniatając mi teraz kolanami moje ręce, a cały ciężar usadowił na mnie. Nie mogłem ani się bronić, ani wstać, ani go zrzucić. Miałem tylko jego mokrego od moczu kutasa niedaleko swojej buzi.

Założył mi pasek na szyje, potem wstał lekko i jak szmacianą lalkę obrócił mnie na brzuch i znowu przygniótł ciałem. Wykręcił mi jedną, a za chwilę drugą rękę, po czym związał je paskiem, który odchodził od mojej szyi. Wstał i pociągnął za pasek tak, że teraz klęczałem z unieruchomionymi dłońmi z tylu za plecami.

Obszedł mnie, miałem jego kutasa na wysokości swojej buzi. Zaczął go miętosić i chciał wsadzić mi do buzi, ale się wykręcałem. Uderzył mnie dwa razy z otwartej dłoni.

- Otwieraj gębę - warknał, ja wciąż się opierałem, więc strzelił mi kolejne dwa razy tylko mocniej, aż pojawiły mi się szklanki w oczach.

- Będę cię tak lał, aż nie otworzysz buźki - nachylił się, to mówiąc, widać było, że ma jakieś 18-19 lat może. Trzasnął mnie tym razem 4 razy, aż łzy mi srogo poleciały. Nie miałem wyjścia i otworzyłem buzie a on wpakował mi się kutasem po same migdałki mówiąc

- Jak mnie ugryziesz albo zahaczysz zębami, to ci je wszystkie powybijam - złapał mnie mocno za głowę i zaczął pieprzyć mi buzie. Za chwilę mu się znudziło lub nie miał siły, więc tylko stał i łapiąc mnie za głowę, ruszał nią, robiąc sobie dobrze. Dał mi do zrozumienia, że ja mam się nim zająć.

Po kilku minutach było czuć, jak robi się coraz twardszy i twardszy, wiedziałem, że zaraz skończy, chciałem się wycofać, ale złapał mnie za głowę dwoma rękoma i docisnął z całej siły, wlewając mi swoją spermą do gardła. Zalał mi całą buzię, aż nie mogłem załapać tchu. Odczekał jeszcze trochę i wyjął na chwilę kutasa. Jedną ręką złapał mnie za włosy, a drugą zakrył mi nos i usta tak bym nie mógł nic wypluć, więc musiałem połknąć resztki obrzydliwego połączenia moczu i spermy. Po czym puścił mi głowę i kazał się wylizać do czysta.

Gdy to zrobiłem, myślałem, że to koniec, ale on popchnął mnie do tyłu, upadłem na i tak już obolałe ręce i plecy. Chciałem się podnieść, ale widzę, że zdjął całkowicie spodnie i stanął okrakiem nade mną. Odwrócił się, przy okazji siadając na klacie. Był tyłem do mnie coś jak pozycja 69. Myślałem, że mi obciągnie, ale nie, gdy jego odbyt był blisko mojego nosa, usiadł mi na buzi całym cielskiem, nos miałem w jego tyłku, usta otworzyłem, by nabrać tchu, ale jego tłuszcz na udach i siła z jaką dociskał, nie pozwoliła mi już na zamknięcie buzi, ani na nabranie powietrza. Poczułem tylko, jak przez spodnie miętosi mi kutasa. W końcu wsunął rękę i złapał go. Ścisnął mi go mocno, potem to samo zrobił z jajami. Aż chciałem krzyczec, ale jedyne co mogłem to wydać z siebie jakieś stłumione odgłosy.

Podniósł się trochę, by wsunąć pod moją głowę swoje nogi i znowu dociskał z całej siły, czułem się jak w imadle. Nawet nie mogłem głowy przekręcić w lewo ani w prawo. Po chwili zluzował i wyciągnął nogi spode mnie, głowę odsunąłem i podciągnąłem się ciutkę do góry. Nagle wyprostował się i ledwo zdążyłem otworzyć buzie i nabrać powietrza, gdy usiadł odbytem centralnie w moje usta. Poczułem, jak maź wypełnia mi buzie, chciałem zatrzymać językiem, ale było tego tak wiele, że dochodziło do gardła. Gdy tylko się nie zmieściło więcej, wtedy zaczęło wychodzić prosto, na moją twarz i aż do nosa. Dziurki miałem zatkane. Nie mogłem oddychać, bo wciągnąłbym kupę do płuc.

Gdy tylko zluzował nacisk i lekko się podniósł, wypchnąłem powietrze nosem, co odetkało mi go, a językiem szybko wypluwałem jego odchody. Za chwile czułem, jak jeździ po mnie tyłkiem, w przód i w tył, co wypluwałem, to on rozmazywał mi to gówno po twarzy. Smród był nie do wytrzymania.

Odwrócił się i usiadł tym razem na mnie przodem, powoli podtykając twardego kutasa do mojej buzi. Uniósł się na rękach lekko i wepchnął mi go w usta jeszcze wypełnione kupą. Zaczął mnie pieprzyć jak sukę. Czułem, jak kupa wchodzi mi, do grała, myślałem, że to nigdy się nie skończy. Dopiero co się spuścił, więc teraz pewnie potrwa to dłużej. I miałem racje.

Miałem dość, ale nie mogłem nic zrobić. On był jak napalony niedźwiedź, gdybym teraz to przerwał, to by mnie rozszarpał i brutalnie gwałcił bez opamiętania, taki był podniecony i twardy. W końcu dopadły go spazmy rozkoszy i ponownie moją gębę wypełniła jego sperma zmieszana z gównem. Uwalił się na mnie całym ciężarem. Ledwo co oddychałem, bo ciężki był i miałem niewielką szparę, by nabrać powietrza.

Wstał i zerwał ze mnie podkoszulkę. Zamoczył ją w studni i zaczął wycierać swój tyłek i uda od kupy. Gdy się umył, podszedł do mnie i pomógł wstać na nogi. Zdjął ze mnie spodnie, wziął je ze sobą i prowadził mnie do tej czarnej wnęki, o której myślałem, że jest zasypana dalej. Powiedział, że mam się schylić i iść w prawo. On szedł za mną i świecił latarką. Faktycznie kawałek dalej za górą piachu był kolejny korytarz. Po lewej i po prawej były kolejne cele, niektóre zasypane inne całkiem dobrze zachowane.

Złapał mnie za pasek i zatrzymał. Odsunął, ledwo co kawałek płaskiego kamienia, który leżał na ziemi i podszedł do celi po lewej stronie. Odgiął kratę, bo dolna jej część przytrzymywana była przez kolejny kamień, ale że on odsunął wcześniej ten pierwszy, który razem z obecnym trzymał kratę w potrzasku, to krata na dole odsunęła się, może ze 3 cm, a na górze odgięła się na tyle by jego zdobycz, czyli ja, mogła się przecisnąć.

Wskoczyłem ledwo co i przewróciłem się, gdy zeskakiwałem. Ręce wciąż miałem związane. Kolos puścił kratę i poszedł dosunąć kamień, tak by kraty nie dało się otworzyć nawet o te 3 cm na dole.

- Stań tyłem i daj ręce - rozkazał, następnie odwiązał mi pasek - jeszcze z tobą nie skończyłem, widzimy się jutro - dodał, świecąc mi w buzie. Podszedłem do kraty i chciałem ją odsunąć, ale nawet nie drgnęła. Tamten się tylko uśmiechnął i poszedł do wyjścia.

- Ejjj nie zostawiaj mnie tu, kurwaaaa — krzyczałem i targałem kratą. On zniknął za górą piachu i zrobiło się ciemno. Zero promienia światła. Nawet jeśli się wydostane to pewnie zabrał drabinę, a w dodatku jestem całkiem nagi. Zacząłem panikować. Jeśli moja była wróci, pomyśli, że zdołałem się jakoś wydostać.

Zacząłem rozmyślać co stanie się ze mną jutro, gdy ten wielki spasiony grubas wróci, by znowu się nade mną brutalnie znęcać.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





wraith

Komentarze

Świetne!

KillereQ14/02/2021 Odpowiedz

Druga część pls

Codi10/05/2021 Odpowiedz

Proszę kontaktynuacje to jest eksta


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach