Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Ojciec zwariowal!

Mój ojciec zwariował! Rozumiem, bez baby chłop dostaje z deklem, ale on właśnie zwariował dla kobiety. Matka zostawiła nas jakie piętnaście lat temu, ojciec długo nie umiał znaleźć sobie miejsca. Owszem, widywałem go z jakimiś babeczkami, ale to był chyba tylko seks, bo o ile pamiętam, to najdłużej spotykał się przez miesiąc; najczęściej były to przygody jednorazowe, bez dalszych konsekwencji. A teraz? A teraz zameldował mi, że się żeni! Ha, żeby z kobietą odpowiednią wiekiem, ale on wybrał sobie (a może ona jego?) dziewczynę dwa lata starszą ode mnie!

Więc tak. Ja mam trzy dychy, staruszek równe pięćdziesiąt pięć, a Aleksandra trzydzieści dwa. Nie sadzę, żeby poleciała na kasę, bo choć nie jesteśmy ubodzy to jednak ona, jako dyrektor jakiś-tam w firmie komputerowej zarabia chyba tyle, co ja; do tego ma wielkie mieszkanie w centrum miasta, więc kasa, jako powód odpada. Czyżby naprawdę spodobał się Oli mój tatuś? Fakt, nie wygląda na swoje lata, jest wysoki, przystojny, wysportowany, nawet nie ma zbyt wiele siwych włosów w gęstej czuprynie. Na dobrą sprawę wygląda jak by był moim starszym bratem. Jesteśmy bardzo podobni do siebie, jednako wysocy, dobrze zbudowani szatyni, mamy równo po 187 cm wzrostu, waga niemal identyczna, jestem chyba lepiej umięśniony od staruszka, ale to efekt treningów na siłowni i częstych wizyt na basenie.

- Ojciec, co ci przyszło do głowy? Chcesz się żenić z taką młodą dupeczką?

- Tak, ona też chce tego. Co w tym złego, dlaczego tak protestujesz?

- Przecież ona jest młodsza od ciebie ponad dwadzieścia lat! Co będzie za dziesięć, piętnaście lat po tym waszym ślubie? Kopnie cię w tyłek i popatrzy za młodszym, zobaczysz! Nie możesz sobie znaleźć pani w stosownym wieku, choć pięć lat młodszej, a nie prawie ćwierć wieku?

- Synu, nie znasz możliwości tatusia! Kochamy się i tyle, na początku czerwca ślub.

- Żebyś potem nie żałował, pamiętaj, że cię ostrzegałem.

I tyle z mojego gadania, że przez tydzień nie odzywał się do mnie. Pomału zacząłem oswajać się z tą myślą, w końcu machnąłem ręką, jego życie, jego sprawa. Nie będziemy sobie przeszkadzali, bo choć mieszkamy w jednym domu, to jednak każdy ma osobne wejście; jedyne, co nas łączy, to wspólny, duży taras, na który prowadzą drzwi z jego mieszkania, a z boku z mojego.

Wiosną Aleksandra wprowadziła się do ojca, a jej mieszkanie wynajęli. Nie powiem, staruszek jednak ma gust! Wysoka, pewnie ze 175 cm, smukła kobieta, duży biust, długie blond włosy, nogi do nieba, no i to, co lubię najbardziej, czyli szczupły tyłeczek! Twarz raczej ładna, niż przeciętna, generalnie mogła się podobać. Ojciec chyba musiał wspinać się na wyżyny swoich możliwości w łóżku, bo nie raz i nie dwa słyszałem, jak krzyczy w ekstazie. Zaciekawiło mnie też, że w czasie orgazmu Ola strasznie przeklina! Nie, nie tylko w czasie orgazmu, bo klnie, kiedy staruszek porządnie ją stuka! Przeżywa uniesienie, bluźniąc przy tym jak szewc, co mnie jeszcze bardziej jarało! Co tu dużo gadać, trzepałem się wtedy zapamiętale, wyobrażając sobie, że to ona, a nie moja dłoń...

Wesele było bardzo udane, wszyscy świetnie się bawili, choć widziałem niektóre spojrzenia ciotek i wujków. One patrzyły z zawiścią, oni z zazdrością. A tatuś puszył się jak paw, dumny paw. Rodzice Oli okazali się bardzo sympatycznymi, wyrozumiałymi ludźmi, szybko znaleźli z ojcem wspólny język. W przyszłości dość często ojciec odwiedzał swych teściów, mieszkali w maleńkiej wiosce nad jeziorem, co bardzo mu odpowiadało. Poprawiny zapisały się w pamięci uczestników jako wielki ochlaj z tańcami i śpiewami...

Życie zaczęło wracać na normalne tory, każdy zajęty był swoimi sprawami. Czerwiec minął, wyjątkowo gorący lipiec też, nadszedł oczekiwany przeze mnie sierpień, czyli urlop! Nie miałem sprecyzowanych żadnych planów, panna, która była ze mną na weselu poszła sobie w siną dal, innej laski nie miałem na oku, choć spotykałem się z dwoma młodymi sikorkami, ale tylko dlatego, że ruchały się, tak, jakby całe życie nic innego nie robiły. Dwa dni posiedziałem sobie z książką w ogrodzie, naprawdę odpoczywałem. Nawet nie zauważyłem, że nadeszła sobota, oboje, czyli ojciec i Aleksandra byli w domu. Patrzyłem i podziwiałem figurę kobiety, tym bardziej, że włożyła na siebie tylko luźną koszulkę i bardzo kuse spodenki; było to chyba wszystko, co miała na sobie oprócz klapków. Z każdym ruchem biust podskakiwał, co było doskonale widoczne, a nie krępowało Oli w żaden sposób.

Hmmm.... Każdego dnia podobała mi się coraz bardziej i chyba zdawała sobie z tego sprawę. Zauważyłem, że coraz mniej krępowała się moją obecnością, bywało, że udawała, że mnie nie widzi i rozbierała się do naga, chcąc włożyć na siebie inne ciuchy. Kiedy byłem w domu i zachodziłem do ojca, a bywałem tam codziennie, Aleksandra chodziła bardziej rozebrana, niż ubrana, patrzyła na mnie wyzywająco, drwiąco i kusząco. Potrafiła drapać się bez skrępowania po kroczu, albo powolnym rucham poprawiać biust. Wychodziła z łazienki w samym ręczniku, który raczej niewiele zakrywał. A ja coraz bardziej zazdrościłem staruszkowi takiej dupy... Zauważyłem jednak pewną rzecz. Jeszcze przed ślubem Ola wrzeszczała w nocy trzy, cztery razy razy w tygodniu, a teraz bzykali się albo zupełnie po cichu, albo dwa, trzy razy w miesiącu. Czyżby tatusia siły opuściły? Nie do wiary!

Wracamy do mego urlopu. Siedziałem na tarasie, kiedy wpadłem na pomysł, że przecież mogę pojechać nad jezioro, pewnie spotkam tam jakiegoś kumpla, czy koleżankę. Zacząłem zbierać się do wyjazdu, zdjąłem ze sznurka suszący się ręcznik kąpielowy, co zwróciło uwagę mojej macochy.

- Wybierasz się gdzieś, Tomku? - wychyliła się przez okno doskonale pokazując większą część biustu.

- Tak, jadę nad jezioro, w końcu mam urlop, trochę sobie popływam, zrelaksuję się – odparłem składając ręcznik w kostkę.

- Może machniemy się z tobą, co?

- Jeśli macie ochotę, to czemu nie.

- Tosiek, jedziemy nad wodę? – to do ojca, ma na imię Antoni, ale ona nazywa go właśnie Tosiek.

- Jakoś nie mam ochoty, ale ja ty chcesz, to jedź z Tomkiem. Ja pogrzebię sobie w garażu przy kosiarce. Będziecie na obiad?

- Tak, nie zamierzam siedzieć tam do wieczora. To co, Olu, jedzies?

- Tak, daj mi minutkę.

Rzeczywiście, po chwili gotowa wsiadała do samochodu.

- Gdzie chcesz jechać - spytała, zapinając pas

- Chyba na tę plaże nad Miejskim, tam nie powinno być dużo ludzi.

- Dobry pomysł, przynajmniej poopalam się trochę.

Kilkanaście minut później rozkładałem ręcznik w gęstej trawie, rozglądałem się wokół. Rzeczywiście miałem rację, było tylko kilka osób, w tym moi dwaj kumple, jeszcze z technikum.

- O! Cześć, Tomasz, przyjechałeś się ochłodzić? A co to za laska z tobą?

- Cześć, to moja macocha...

- Macocha? O kurwa, a gdzie można znaleźć taki „macochy”?

- Przestań, Sławek, to naprawdę żona mego ojca. Poznajcie się, Sławek i Piotr, a to Ola

- No to nas zaskoczyłeś! Dzień dobry, miło cię poznać, Olu – uścisnęli sobie dłonie.

- To wy sobie pogadajcie, a ja pójdę do wody – Aleksandra opuściła nasze towarzystwo.

Chłopaki patrzyli za nią baranim wzrokiem, kiwali niedowierzająco głowami.

- Kurwa, Tomek, twój stary ale ma farta, taką dupę wyrwać! - Piotr nie mógł wyjść z podziwu.

- W łóżku to pewnie rakieta, co? - to już Sławek – Dobrze daje?

- Chyba cię pojebało. Skąd mam wiedzieć, to ojciec ją stuka, nie ja – roześmiałem się.

- Ale chętnie byś to zrobił, taką lalę...

Tak sobie rozmawiając poszliśmy popływać. Spędziłem w wodzie dość dużo czasu, czułem, że robi mi się zimno, podpłynąłem do brzegu. Oli nie było, widocznie gdzieś poszła, albo była w wodzie, więc tylko wytarłem się i położyłem na ręczniku łapiąc promienie słońca. Po chwili to ja zbaraniałem. Moja macocha zbliżała się wolnym krokiem do swego kocyka i nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że była bez stanika! Obfity biust kołysał się w rytm jej kroków, a pani Aleksandra nic nie robiąc sobie ze spojrzeń gapiów ułożyła się obok mnie i spoglądając mi w oczy uśmiechnęła się.

- Jeszcze się gapią? - puściła oczko

- Dlaczego chodzisz prawie naga? - byłem trochę zły – lubisz być w centrum zainteresowań?

- Widzisz na moim biuście choć cień jaśniejszego miejsca? Zawsze tak się opalam, właściwie to całkiem nago, ale nie będę wzbudzała aż takiej sensacji, dlatego zdjęłam tylko górę.

- Ale mogłaś leżeć, a nie łazić po krzakach.

- Przestań, miałam się zsikać? Musiałam w krzaczki – odwróciła głowę, zamknęła oczy.

Rozmowa niby skończona, a ja ciągle patrzyłem na duże piersi, które lekko odchyliły się na boki i doszedłem do wniosku, że trzeba opalić plecy... A może poczytam gazetę, którą wziąłem z sobą, ważne, żeby leżeć na brzuchu, bo czułem, że kutas zaraz rozerwie mi kąpielówki. Po chwili mogłem już bez obaw wstać, podszedłem do kumpli. Gadaliśmy o pierdołach, Sławek pochwalił się nową laseczką, a mówił o niej w taki sposób, że doszliśmy z Piotrem do wniosku, że to chyba właśnie ta, na którą czekał. Dla odmiany Piotr rozstał się ze swoją kilkuletnią miłością, na szczęście nie mieli dzieci.

- Co się stało, dlaczego nie jesteście razem – dopytywałem.

- Co mam ci powiedzieć... Renata wolała zmywak w Londynie, niż księgowość w Polsce, teraz wiesz? Zawsze myślała o wyjeździe na Zachód, ja wolałem zostać tutaj.

- No tak, samo życie...

- Daj spokój chłopakowi, jeszcze to przeżywa – Sławek stanął w obronie kumpla – a ta twoja dupa ale ma cycki, ja pierdolę, jak bym między nie wsadził gębę, ssał i lizał...

- Pomarzyć sobie możesz, ojciec by ci jaja urwał, gdybyś spróbował za bardzo zbliżyć się do jego Oluni – roześmiałem się.

- No, powiem szczerze, że nie chciałbym dostać się w łapy twego ojca. Ma swoje lata, ale przypierdolić jeszcze potrafi i ma czym! - miał chyba na myśli duże dłonie staruszka, który kiedyś ciężko pracował fizycznie.

- Dobra chłopaki, wracam do domu, pora na obiad.

- To śmigaj, my tu jeszcze posiedzimy. Musimy umówić się na jakiego browara, może jutro.

- Zdzwonimy się, nara! - i poszedłem.

Obiad czekał na stole, widocznie ojciec z daleka widział, jak jedziemy i wszystko przygotował. Deser podała już Ola, a ja przyniosłem po browcu, bo nie miałem zamiaru nigdzie się ruszać z domu. Zrobiło się fajne popołudnie, siedzieliśmy sobie na tarasie popijając chłodne piwo, Aleksandra nie towarzyszyła nam, Przyszła sąsiadka i zabrała dziewczynę do siebie na pogaduchy. Ojciec zapatrzył się gdzieś w dal z poważną miną, kilka razy pokiwał głową.

- Ojciec, coś cię trapi? Masz dziwną minę.

- Ech, synu, dużo by mówić...

- No to mów, masz coś innego do roboty.

- To taka osobista sprawa...

- Tato, czy do tej pory mieliśmy przed sobą sekrety? Chyba nie, prawda? - coś za poważnie brzmiały jego słowa, nie miałem pojęcia, co się święci.

- No, nie mieliśmy, ale to naprawdę osobisty problem, mój problem...

- Coś z Olą nie tak? Ma jakieś boki?

- Nie, nie o to chodzi. Jest mi wierna, sprawdzałem.

- Sprawdzałeś? Jak?

- Mam kumpla, który jest szefem agencji detektywistycznej, poprosiłem go, żeby sprawdził dziewczynę. Obserwowali ją ponad miesiąc w różnych sytuacjach i nie było nawet cienia wątpliwości, że jest mi absolutnie wierna... - zamilkł, pociągnął łyk piwa.

- Wiesz co? Jak na taką rozmowę to piwo jest za słabe. Wypijesz porządnego drinka?

- Masz na myśli tę „nastolatkę” w barku? - uśmiechnąłem się na myśl o rewelacyjnej whisky, której ojciec był koneserem.

- Oczywiście, zaraz przyniosę.

- Wracając do tematu – podjął rozmowę, kiedy siadł w trzcinowym fotelu- Ola jest wspaniałą kobietą, dobrą gospodynią, niesamowitą kochanką, ale...

- No, wyduś to wreszcie z siebie!

- Ona chce mieć dziecko!

- O kurwa – wyrwało mi się. - A ty? Chcesz wchodzić w pieluchy, wrzaski i nieprzespane noce?

- No właśnie, to jest ten problem... Nie pali mi się do tego, dlatego śpimy z sobą coraz rzadziej... Mam na myśli seks, oczywiście. Ale nie mówię też, że nie chcę. Nawet coś mi przyszło do głowy, gdyby okazało się, że nie mogę mieć...

- Takie buty! Naprawdę nie mam pojęcia, co ci powiedzieć...

- No właśnie, sam też nie wiem, jak to rozwiązać. Obawiam się, że nawet gdybym chciał, to byłby z tym problem, bo widzisz... Jak ty się urodziłeś byliśmy z twoją matką najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Żyliśmy bardzo skromnie, żeby nie powiedzieć biednie – upił łyk ze szklaneczki – więc łapałem każdą robotę, żeby jakoś nam się lepiej żyło... Pracowałem w takiej firmie, gdzie było bardzo silne promieniowanie, mieliśmy chodzić w specjalnych fartuchach, ale nie przestrzegałem tego nakazu i prawdopodobnie jestem bezpłodny... To był powód, którego późniejszym efektem było odejście twojej matki. Chciałem mieć więcej dzieci, ale mimo wielu prób nie udało się. Dopiero dużo później dowiedziałem się, ona zabezpieczała się przed zajściem w ciążę... Dbała ponoć o figurę, którą straciła po ciąży z tobą i potem długo starała się o jej odzyskanie. Teraz nie wiem, czy naprawdę jestem bezpłodny, czy ona tak mnie zwodziła...

- A nie możesz pójść z tym do lekarza?

- Tomku, ja sam nie wiem, czego chcę. Postanowiłem, że co los zdecyduje, to będzie. Myślałem jeszcze o jednym rozwiązaniu...

- Co mądrego wymyśliłeś?

- Może to nie jest mądre, ale... Trochę głupio mi o tym mówić.

- Wal śmiało, nie krępuj się.

- Kiedy to... Tomku, jesteś moim synem, prawda?

- Tak twierdzi moja matka, a że kobieta cnotliwa była, to nie mam powodu jej nie wierzyć – odpowiedziałem cytatem, chyba z „Potopu”.

- Prawda – roześmiał się krótko. - Mam propozycję. Bardzo dziwną, ale...

- Powiesz w końcu? - aż pochyliłem się w jego stronę.

- No dobrze, uważaj więc. Chciałbym, żebyś kochał się z Olą i zrobił jej dziecko! - wypalił.

Mało nie zemdlałem z wrażenia. Czy staruszek postradał zmysły? Mam zerżnąć jego żonę, do tego jeszcze mam zostać ojcem? Niewiarygodne!

- Ojciec. Twój ślub z Olą uważałem za szaleństwo, ale to pikuś przy tym, co proponujesz mi teraz!

- Długo myślałem o tym i uważam, że to najlepsze rozwiązanie.

- Wybacz, ale nie mogę się na to zgodzić, to jest...

Skończyliśmy rozmowę widząc nadchodzącą Olę.

- O czym tak zawzięcie dyskutujecie? - uśmiechała się do nas radośnie.

0 O życiu... - odparliśmy chórem.

- O, właśnie, życie! Wanda chciała pogadać, bo ma radosną nowinę, Zośka jest w ciąży! - popatrzyła przeciągle na ojca.

- Ta mała Zosia? W ciąży? Przecież ona ma... No tak, pięć lat młodsza od Tomka, to na dwadzieścia pięć lat! Ale ten czas leci – ojciec nie mógł wyjść z podziwu.

No właśnie, czas leci! - znowu patrzyła na niego.

Zbliżał się wieczór, poszedłem do siebie. Leżąc na łóżku zastanawiałem się nad słowami ojca. On naprawdę powinien pójść do psychiatry, jak on to sobie wyobraża, że wydymam Olę i będzie ok? Z drugiej strony to klasa dziewczyna, seks z nią musi być niesamowity, choćby same wrażenia wzrokowe...

Sobota wieczór, lato, a ja kurwa, leżę na wyrze i mam głupie myśli. „Rusz dupę i wypad z chaty” pomyślałem i tak zrobiłem. Zadzwoniłem do jednej z laseczek, które ostatnio dymałem, ale nie miała czasu, była gdzieś ze staruszkami; zadzwoniłem do drugiej i umówiłem się w moteliku, gdzie zwykle się spotykaliśmy. Nie wiem, która bardziej mi się podobała, obie stanowiły swoją przeciwność. Wiktoria wysoka, szczupła, prawie chuda brunetka z małym biuścikiem, ale nieziemsko długimi nogami i zgrabną pupą. Marta z kolei niewysoka blondyneczka, długowłosa pięknotka z dużym biustem i okrągłym tyłkiem, który ochoczo podsuwała pod mego kutasa. To z nią się umówiłem. Cezary, właściciel pensjonatu był moim kumplem, nie robił problemów, kiedy przyprowadzałem tam na godzinę, dwie, czy trzy moje ruchadełka. On sam też był gigant, widziałem niekiedy, jak z jego prywatnej części hoteliku wychodziły zarumienione, podniecone małolaty, jedną nawet kiedyś poznałem, to taka mała kurewka z Galerii. Marta pachnąca, świeża i chętna przybyła na czas. Nie traciłem czasu na jakieś bezsensowne rozmowy z dupeczką, bo też o czym miałem rozmawiać z siedemnastoletnią siksą? Rozebrała się błyskawicznie i już klęczała na poduszce obciągając mi kutasa. Chwilkę obserwowałem jej działania, po czym podniosłem, niemal rzuciłem na łóżko, odwróciłem plecami do siebie i bez pardonu załadowałem w jej pulchną dupcię. Krzyknęła tylko i już ruszała biodrami, sam nie musiałem nic robić, sama nadziewała się na twardą dzidę. Złapałem laskę za biodra, przycisnąłem do siebie i sam położyłem się na jej plecach, dzięki czemu już siedziała na mnie i dalej praktycznie sama ruchała się w dupę. Nagle podskoczyła, zmieniła szparki i odwróciła przodem do mnie. Zamknąłem oczy, czułem ciepło jej pipki na kutasie, było mi błogo...

- Tak, Oleńka, tak dobrze – wyszeptałem.

- Hej! Jestem Marta – dziewczyna znieruchomiała – co za Ola ci przyszła do głowy? Zakochałeś się w jakiejś?

- Musiało ci się wydawać! Nie siedź tak bezczynnie!

Ruszyła znowu, doszliśmy niemal równocześnie, spuściłem się w dupkę, wstałem, podmyłem się i odwiozłem zdziwioną małolatę do domu. Jakoś przeszła mi ochota na to młode, apetyczne ciałko. W domu nalałem sobie solidną porcję whisky, włączyłem jakiś film w tv, ale ciągle miałem w głowie słowa ojca i obraz zajebistej laski, którą była jego żona. Co ten stary wymyślił, czy on zdawał sobie sprawę, co i komu mówi? Kolejny drink i byłem gotów do spania. Stwierdziłem, że ranek jest najlepszym doradcą, więc pomyślę o wszystkim, jak wstanę. Oczywiście, tak, jak się spodziewałem, nic nie wymyśliłem. Siedziało mi to w głowie ponad tydzień. Jeździłem do firmy, myślałem o Oli, załatwiałem firmowe sprawy, myślałem o słowach ojca, w domu, kiedy patrzyłem w ich stronę widziałem tylko nagą Olę podchodzącą do mnie na czworakach, jak u Polańskiego...

Środa, mój zwariowany tatuś oświadczył, że jedzie na kilka dni z kumplami na ryby. Był doświadczonym „karpiarzem”, kiedyś często miał takie wypady, ale i wyniki rewelacyjne. Jego rekord, to karp 27 kg! Dawno już nie był na zasiadce, wreszcie stwierdził, że musi oderwać się od codzienności. Dwa dni pakował wszystkie potrzebne klamoty, a podniecony był jak młodzieniec przed pierwszą nocką z kobietą. Wsiadał już do samochodu, kiedy cofnął się, poklepał mnie po ramieniu.

-Pamiętaj, co ci mówiłem - rzekł półgłosem, wsiadł, zamknął drzwi, odjechał.

- Co ci Tosiek powiedział?

- Żebym cię pilnował! - wypaliłem i poszedłem do siebie.

No to mam piątek, jutro wolne, policzyłem, że otwarta firma w sobotę przynosi raczej straty. Nie ma klientów, a koszt utrzymania, plus godziny pracowników dają wynik ujemny. Od roku wszystkie weekendy mamy wolne, w soboty działamy tylko w wyjątkowych przypadkach. Myślałem, czy na cały weekend nie dołączyć do ojca, ale jakoś nie chciało mi się słuchać czterdziesty raz tych samych opowieści, wspomnień starszych panów; znałem je wszystkie na pamięć. Połowa sierpnia, po upalnych dniach wieczory zrobiły się chłodne, siedzenie na tarasie było możliwe, ale trzeba było się ubrać. Nie miałem pomysłu na dzisiaj, wskoczyłem pod prysznic; ubrany w ciepłe dresy siadłem ze szklaneczką swego ulubionego trunku. Patrzyłem, jak zachodzi słońce, kolorowe refleksy przesuwały się po chmurkach, oddałem się takiemu błogostanowi, że wszystko przestało istnieć, ja byłem, ale jakby mnie nie było; wiesz, co mam na myśli? Moją samotność przerwała Ola.

- Co tak sam siedzisz? - stała w drzwiach tarasu, miała na sobie tylko szorty i lekką koszulkę

- A co mam robić? Nie chce mi się nawet gadać... Zaczął się weekend, dwa wolne dni, muszę odpocząć po ciężkim tygodniu. Od poniedziałku znowu do firmy, ojca przecież cały tydzień nie będzie, więc będę musiał się uwijać... A ty pracujesz jutro?

- Nie, też mam wolne i to do wtorku. Myślałam, czy nie wybrać się do rodziców, ale są w sanatorium, nie pojadę do pustego domu.

- No to siadaj, pomilczymy sobie wspólnie.

- Chyba tak zrobię, tylko naleję sobie Martini. A ty walisz swoją „łychę”?

- Tak, ale załóż coś na siebie, bo chłodno.

Po chwili siedzieliśmy obok siebie popijając swoje trunki, nie odzywaliśmy się dłuższą chwilę. Pewnie chyba chwilkę się skimnąłem, bo choć wydawało mi się, że tylko przymknąłem oczy, to jednak w momencie, kiedy je otworzyłem było już znacznie ciemniej, a Oli nie było. Dreszcz przeszedł mi po plecach, zrobiło się naprawdę chłodno, wróciłem do domu. Nie miałem ochoty na nic, ogarnął mnie jakiś marazm, najchętniej wskoczył bym do łóżka i obudził się rano. Usłyszałem pukanie do drzwi, to Aleksandra.

- Chodź, zrobiłam kolację, nie chce mi się jeść w samotności

- . Nie jestem głodny, ale jeśli chcesz, to choć dotrzymam ci towarzystwa.

Złapała mnie za rękę i poszliśmy do ich mieszkania. Stół był zastawiony jakimiś frykasami z kuchni azjatyckich, nie było tego wiele, ale bardzo różnorodne smakołyki kusiły swym wyglądem i zapachem. Poczułem, że jednak chyba jestem troszkę głodny, chętnie siadłem do stołu. Kolacja była znakomita, nie sądziłem, że te wschodnie dania są tak smaczne. Ola polała do wysokich kieliszków wytrawne, czerwone wino.

- Nasze zdrowie – stuknęliśmy się kielichami.

- Nasze! Dziękuję za kolację, pyszna!

- Muszę dbać o swego pasierba, prawda? Nie jestem przecież złą macochą!

- No, nie wiem, pasiesz mnie, jak Jasia!

- Nie muszę, jesteś dobrze odżywiony. - roześmiała się.

Przenieśliśmy się do salonu, zamiast wina wzięliśmy z kuchni mocniejszy alkohol.

- Wiesz, Tomku, muszę zadać ci takie trochę osobiste pytanie, mogę?

- Pytaj, nie mam tajemnic. Dlaczego nie masz żony, dziewczyny, sympatii? Przepraszam, ale zastanawia mnie to.

- Hmmm. To dość złożone. Kilka lat temu poznałem fajną dziewczynę, było nam bardzo dobrze ze sobą, mieliśmy plany, marzenia... Nie wiem skąd, ale nagle zjawił się jakiś fircyk i tak ją omotał, że po trzech latach bycia razem, z dnia na dzień wyjechała z nim. Tak po prostu, spakowała się i wyjechała... Jakiś czas temu dowiedziałem się, że zmajstrował jej dzieciaki i tak, jak się pojawił, tak samo zniknął z jej życia, a ona została sama z dwójką pociech. No cóż, samo życie. Ponoć próbowała nawiązać ze mną kontakt, ale nie chcę jej już nawet widzieć, to, co zrobiła to był dla mnie wielki ból... Miałem jakieś sympatie, ale raczej po to, żeby wspólnie spędzać czas, czy pójść do łóżka, nic szczególnego. A ty? Chyba ojciec nie jest twoim pierwszym facetem?

- Smutne to, co opowiedziałeś... Tak, masz rację, Antoni nie jest moim pierwszym. Widzisz, ja mam takie coś, że podobają mi się i podniecają mnie dojrzali mężczyźni, a moi rówieśnicy... No cóż, nie każdy jest tak poukładany, jak ty. Byłam sześć lat z mężczyzną jeszcze starszym od twego ojca, ale odszedł... Nie tak, jak twoja miłość, tylko odszedł na zawsze, zmarł na raka... Długo go opłakiwałam, ale stwierdziłam, że jestem jeszcze na tyle młoda i atrakcyjna, że znajdę swą miłość, no i spotkałam Antoniego. Wiesz, że jak pierwszy raz się zobaczyliśmy, to najpierw mnie solidnie opieprzył? Mało brakło, a rozjechał by mnie swoim autem, weszłam prosto pod maskę. Po zdrowym opierdolu uspokoił się i... zaprosił mnie na kawę. Tak to się zaczęło, resztę znasz.

- No to też przeżyłaś swoje, nie ma co! Teraz ty odpowiedz na moje pytanie.

- Słucham.

- Dobrze jest ci z ojcem, u nas?

- Nawet nie wiesz, jakie to fantastyczne uczucie mieszkać z takimi mężczyznami, jak wy! - nalała wódkę do kieliszków – pilnuj mnie, mam słabą głowę do wódki!

- Nawet się nie spostrzegłem, kiedy butelka zrobiła się prawie pusta. Czułem mocny szmer po alkoholu, ale to tylko wprawiło mnie w dobry nastrój, widocznie musiałem się wyluzować, żeby wrócił dobry humor. Ola gdzieś mi zniknęła, siedziałem długą chwilę sam, czekając na nią, ale się nie doczekałem i wróciłem do siebie. Nalałem sobie znowu whisky, włączyłem płytę z serii smooth jazz, siadłem w fotelu z drinkiem w dłoni, przymknąłem oczy i wsłuchiwałem się w melodię płynącą z głośników.

- Zatańczymy? - głos Oli wyrwał mnie ze stanu błogości.

Stała nade mną ubrana podobnie jak ja w dresy, włosy miała rozpuszczone, wzrok rozmarzony, uśmiechała się jakby... nieśmiało.

- Dlaczego nie, lubię tańczyć – wstałem ująłem ją za rękę, wyszliśmy na środek pokoju.

- Obejmij mnie mocno – przytuliła się do mnie całym ciałem, wsunęła prawe udo między moje.

- Nie przesadzasz? - wyszeptałem jej do ucha.

- Nie! Tańczmy. Kołysaliśmy się w rytm pięknych standardów, Ola oparła głowę na mym ramieniu.

Nie wiedziałem, co robić, przecież to moja macocha, żona mego ojca, a mi kutas podnosi głowę! Jeśli dalej będziemy tak się tulić, to nie ma szans, żeby nie poczuła twardniejącej pały na udzie! Lekko odsunąłem się od dziewczyny, ale tylko troszeczkę, nie puszczała mnie. CO mam, kurwa, robić? Podoba mi się ta kobieta, nieraz trzepałem się myśląc o niej, mając w oczach jej twarz, ale przecież nie wyrucham żony ojca! Ja pierdolę, przecież on sam tego chciał! No i co mam robić? Kutas stał mi jak nigdy, dziewczyna tuliła się do mnie, a ja... Nie wytrzymałem, przycisnąłem się do niej jeszcze mocniej, niech czuje, co się dzieje w moim kroczu.

Początkowo nie zareagowała, ale po chwili wsunęła dłoń między nas i złapała przez spodnie dresowe za sterczącą pałę. Poczułem na szyi gorący oddech i jej usta. Sekundę później nasze języki spotkały się w szaleńczym balecie namiętności. Nie hamowaliśmy się już. Ola opadła na kolana, ściągnęła ze mnie spodnie, pod którymi nic nie miałem i zaczęła obrabiać mego przyjaciela. Muszę przyznać, że zasys miała zajebisty, mój penis nie jest maluchem, wręcz przeciwnie, wszystkie laski zachwycają się, tym że jest taki gruby i długi; Aleksandra nie miała z nim najmniejszych problemów, wchłonęła go całego. Od czasów technikum golę sobie jaja, więc nic nie wchodziło jej do nosa, kłaki nie plątały się między zębami. Robiła mi loda z naprawdę wielką wprawą, lizała mnie, ssała, drażniła jądra, lizała pachwiny.

Ująłem ją pod ramiona, podniosłem, sam opadłem na kolana, rozsunąłem niebotyczne nogi tak, że stała teraz w lekkim rozkroku ograniczonym ściągniętymi do kolan dresami; bielizny nie założyła, więc bez problemu pocałowałem mokrą szparkę różowej pipki, westchnęła głęboko. Lizałem, ssałem łechtaczkę, bawiłem się lekko pomarszczonymi wargami, zlizywałem wypływające soczki, wsuwałem jęzor do pipki, drażniłem jej wewnętrzne, delikatne ścianki, palcami penetrowałem cipkę i drażniłem dziurkę odbytu. Odwróciłem dziewczynę tyłem do siebie, popchnąłem lekko, tak, że teraz stała w rozkroku z wypiętą do mnie pupą, rękoma opierała się o blat stołu. Lizałem dalej różową pizdeczkę, zacząłem językiem drażnić kakaowe oczko. Wsłuchiwałem się w postękiwania, jęki i głębokie westchnienia hmmm... żony swego ojca, ale teraz nie pamiętałem o tym, miałem jęzor w boskim ciele atrakcyjnej kobiety, która miała taką samą jak ja ochotę na seks. Wylizałem pupę, wstałem i załadowałem w nią twardego kutasa.

- Nareszcie! Ruchaj mnie wreszcie, czekałam na to tyle czasu... Mocniej, mocniej, muszę cie poczuć wszędzie... O, tak, tak... Kurwa, mocniej nie słyszysz, zasrańcu? Tak, teraz w pipę, mocno, mocniej...

- Już Oleńko, już robię, jak chcesz...

Znaleźliśmy się w łóżku, przedtem błyskawicznie pozbywając się ciuchów. Odepchnąłem dziewczynę od siebie, wstałem. Wreszcie mogłem podziwiać jej ciało w pełnej krasie. Naprawdę była zgrabną, atrakcyjną, piękną kobietą. Tak jak wcześniej nad jeziorem biust lekko się przechylił na boki, patrzyłem na te długie i zajebiście zgrabne nogi, zaczynające się kroczem z gładziutką, aż aksamitną w dotyku pipką, nad którą rysowały się mięśnie brzucha, choć nie była chuda... Odwróciłem Olę na brzuch, bezwolnie poddawała się moim zamiarom. Teraz podziwiałem to, na co jako pierwsze zawsze zwracam uwagę, czyli na pupę. To był w moim mniemaniu ideał. Nie podobają mi się wielkie latynoskie dupy, szerokie biodra, jak u tych słynnych sióstr zza oceanu, nie podobają mi się brazylijki z tymi wypiętymi pośladkami, budzi to moje niemal obrzydzenie. Co zrobić, taki mam gust i już. Patrzyłem na te półdupki jak orzeszki, piękne, zgrabne, jędrne...

Opadłem na kolana, rozchyliłem te orzeszki i znowu lizałem i drażniłem pupcię macochy. Odwróciła głowę w moją stronę.

- Na co, kurwa, czekasz? - wysyczała – przestań się cackać i zacznij wreszcie ruchać, zrób użytek z tego kutasa, co ci tam sterczy!

Nie skończyła, kiedy tkwiłem w niej po jaja. Zacząłem ruchać wypięte dupsko, Ola unosiła biodra, sama też poddawała się memu rytmowi. Wyskoczyłem z pupy, zasadziłem chuja w pipkę, ale cały czas palcami brandzlowałem rozepchaną pupę.

- Tak, kocham czuć w pipie kutasa, ruchaj mnie... Tak!!! Tak... mocniej, jeszcze... Ooooo.... Taaaak.... jeszcze mocniej.... złap mnie za dupę i ruchaj!!!

Tak zrobiłem. Złapałem szupłe biodra i jechałem w cipie jak automat. Tak, jak kiedyś małolatę, tak teraz mocniej chwyciłem Olę i odwróciłem się; miałem ją na sobie, teraz ona wykazywała się inicjatywą. Okazała się amazonką niemal doskonałą, jechała na mnie jak na rodeo, odwracała się błyskawicznie, raz była przodem do mnie, raz tyłem; to w cipce, to w pupie czułem maltretowanego kutasa. Nie wiem, ile razy dochodziła, każdy orgazm kwitowała głośnym przekleństwem i kontynuowała swoją galopadę. Wreszcie zeszła ze mnie, tym bardziej, że zbliżałem się do potężnego wytrysku i objęła drgającego chuja ustami. Znowu przekonała mnie, że jest mistrzynią fellatio, lodzik w jej wykonaniu był boski. Wystrzeliłem w otwartą buzię jak wulkan na Kamczatce, z rykiem wyrzucałem w nią olbrzymie porcje spermy. Połykała tyle, ile mogła, resztę roztarła sobie na biuście.

- Masz niezły zbiornik, sporo tego wylałeś – przeciągnęła się leniwie. - Ale ruchać to też potrafisz, to chyba u was rodzinne...

- Pamiętasz przysłowie, to o jabłku, co to niedaleko...

- Pamiętam. Teraz chyba poprawisz co?

- Chyba zwariowałaś, ledwo zipię, na półgodziny mam spokój. Chodź, napijemy się czegoś, z tego wszystkiego zaschło mi w gardle.

- A wiesz, że mi w gardle nic nie zaschło, ale też chętnie się napiję.

Usiedliśmy goli na łóżku, Ola przełożyła swe zgrabne nogi przez moje uda, wypiliśmy po kieliszku wódki, popiliśmy łykiem piwa.

- Chętnie bym teraz zapaliła – Aleksandra znowu przeciągnęła się jak syta kotka.

Ręce wyciągnięte w górę podniosły jej biust, który teraz sterczał zawadiacko, na którego widok mój zmęczony kutas znowu zaczął się podnosić. Jak wspominałem wcześniej nie była pięknością, ale teraz to, co widziałem pozwalało stwierdzić, że w pewnych okolicznościach była najpiękniejszą kobietą świata. Przestałem dziwić się ojcu...

- To ty palisz? - zdziwiłem się – do tej pory nie widziałem cię z papierosem.

- Bo normalnie to nie, tylko wtedy, kiedy przeżyję coś niesamowitego...

- Czyżby...?

- Tak – przerwała mi - tak, teraz tak było.

Poczułem się dumny jak paw; dogodziłem takiej kobiecie... Z drugiej strony miałem wyrzuty sumienia, przecież to żona ojca!

- Tomciu, nie myśl o ojcu – patrzyła mi w oczy – jestem przekonana, że nie powiedział by złego słowa...

- Jak to, nie powiedział by... - nagle coś zaczęło mi świtać w głowie, ale to był taki błysk, nie umiałem tego sprecyzować.

- No, tak jak mówię. Wyliżesz mi pipkę? Wspaniale to robisz...

Cóż miałem robić? Wylizałem! Nie tylko wylizałem pipkę, ale wylizałem też dupkę, possałem łechtaczkę, znowu byłem w tej łaknącej chuja cipce i ruchałem ją bez opamiętania. Siedziałem w fotelu, Ola na mych biodrach, przed oczami miałem jej podskakujący biust, którego sterczące sutki usiłowałem złapać ustami. Nie „jechała” na mnie, jak chwilę temu, tylko falowała biodrami, poruszała się w tył i w przód, nie skakała na mnie, a jej ruchy podniecały mnie jeszcze bardziej. Pracowała biodrami jak tancerka brzucha w seraju, czym doprowadzała mnie do szału. Widziałem narastające podniecenie w oczach mojej kochanki, widziałem piękne oczy zachodzące mgłą rozkoszy, czułem, że znowu nadchodzi mój orgazm, czułem, że za moment znowu wytrysnę, a chciałem, żeby Ola doszła pierwsza. Nagle złapała mnie za szyję, nie wiem jak, ale siedząc na mych biodrach objęła je nogami i zamknęła mnie w żelaznym uścisku. W tym momencie wystrzeliłem znowu. Podobnie jak za pierwszym razem wystrzeliłem, tym razem w pipkę, poważną porcję swego nasienia.

Ola oparła głowę na mym ramieniu, przestała się poruszać, ciężko oddychała, nie powiedziała ani słowa. Ja też dyszałem ciężko, jak po każdym orgazmie, a w myślach chwaliłem się za swe możliwości. Nie było jeszcze północy, a ja miałem pomału dość seksu; ta kobieta była nienasycona! Piliśmy jakąś colę, nie miałem już ochoty na alkohol, tym bardziej, że po takim wysiłku fizycznym, jakiego wymagały nasze „zapasy”, wcześniej wypite procenty absolutnie wywietrzały mi z głowy. Piszę, że miałem dość seksu, bo nie skończyło się na tym, co przed chwilą opisałem. Ola miała niespożyte siły, nawet jak zasypiałem wykończony to i tak dosiadała mnie i jechała na mym biednym kutasie do swego orgazmu; wydaje mi się, że dwa takie przeżyłem „na śpiąco”!

Niedzielny ranek nie uwolnił mnie od cipki i pupy macochy. Mogę to określić tylko stwierdzeniem, że ruchaliśmy się (a nie „kochaliśmy”!) jeszcze kilka razy i to nie tylko w łóżku... Aleksandra była nienasycona, robiła mi loda, siadała na kutasa, którego wzwodziła dłonią, lub ustami, podniecała mnie w każdy możliwy sposób. Dopiero wieczorem zaskoczyłem, że tylko pierwszy raz spuściłem się w spragnioną spermy buzię, wszystkie następne wytryski miałem w gorącą pipkę... Nie powiem, zacząłem podejrzewać jakiś spisek z jej strony, a może nie tylko jej...

Niedzielny wieczór spędziliśmy też w mym łóżku, ale było to dosłowne spędzenie czasu, nawet nie dotknąłem jej pipki; daliśmy sobie buziaka na dobranoc i tyle. Następnego dnia pojechałem do firmy, zająłem się swoimi sprawami, nie miałem czasu na głupoty; tak przebiegł mi cały tydzień, nawet nie zauważyłem, że nadszedł dzień powrotu ojca z zasiadki na karpia. Przyjechał uradowany, zaczął chwalić się swymi sukcesami, pokazywał zdjęcia. Przyglądałem się facetowi z zaciekawieniem, jak witał się z żoną, którą dymałem jak kotkę przez cały weekend, jak ona ściskała swego męża, któremu dorobiła pokaźne rogi i nie umknął mi moment, kiedy wymienili między sobą znaczące spojrzenia...

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Ma CDN???


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach