Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Dziewczyny Erica 1 - Sierociniec

#Futro #Fetysz


- Pańska propozycja jest bardzo dziwna. - rzekła kobieta, sztywno siedząca przy stole. Siwiejące włosy, jak każda porządna chrześcijanka, ukryła w czepku.

- Naprawdę? - zdziwił się młody mężczyzna z silnie zarysowaną szczęką, siedzący naprzeciw niej. - Dlaczego?

- No... Inni... - zaczęła.

- Inni biorą chłopców? O to pani chodzi?

- No... Tak.

- Rozumiem. Widzi pani we mnie silnego mężczyznę, który przybywa do sierocińca i chce zabrać ze sobą dwie młode dziewczyny. I to wydaje się dziwne. Rozumiem. Pozwoli pani, że przedstawię argumenty, które wyjaśnią dlaczego o to proszę.

- No...

- Pani Skanske. - nie pozwolił sobie przerwać. - Jestem myśliwym, traperem i właścicielem ziemskim. Mam 31 lat i jestem wdowcem. Nie mam dzieci. Nie potrzebuję parobka do pracy na polu, mój główny zarobek to polowanie i sprzedaż futer. Potrzebuję kogoś kto zajmie się domem, obejściem, wydoi krowę, nakarmi kury i posprząta dom. A do takich prac chłopcy kiepsko się nadają.

- Rozumiem, ale dlaczego sieroty? Dlaczego pan się nie ożeni?

- Nie mam czasu na zaloty. I nie znam się na nowej modzie. Mógłbym poślubić jakąś ladacznicę, ale ona może mnie okraść, a nawet zabić we śnie. Gdy byłem mały, ojciec zabrał mnie kiedyś do sierocińca. Poznałem, że życie w takim przybytku jest trudne i po prostu chcę pomóc.

- A dlaczego dwie?

- A jedna poradzi sobie ze wszystkim? Może i tak, ale jak zachoruje? Albo coś gorszego? Jedna pomoże drugiej, podzielą się obowiązkami. Poluję całymi tygodniami i wiem, że samotność może doprowadzić słabego człowieka... Może po prostu zwariować.

- Rozumiem wszystko. Ale...

- Jestem protestantem, jeśli o to pani chodzi. Niestety dziewczynki będą musiały obejść się bez kościoła, najbliższy jest 100 kilometrów od mojego domu. Ale Biblię mam. A żeby wzmocnić moją prośbę... Pozwoli pani, że złożę datek na sierociniec?

Wyjął gruby portfel i zaczął kłaść dolary na stół. Oczy pani Skanske robiły się coraz większe, patrząc na nowiutkie banknoty.

- Czy 40 dolarów wystarczy? To na sierociniec. A dla pani… - wyjął z pudełka kawałek puszystego futra.

- Co to?

- To szop pracz. Kolor srebrny, bardzo rzadki. Może to pani dołączyć do płaszcza jako kołnierz.

- Jaki miękki. - kobieta zanurzyła palce w futrze. - Ale nie mogę tego przyjąć...

- To dar. Nic za niego nie chcę. Jeśli pani się nie zgodzi w sprawie dziewczynek i tak go pani dostanie.

- Och! - kobieta udała, że gryzie się z decyzją. - Nie widzę problemów by taki porządny człowiek jak pan miałby dostać odpowiedź odmowną.

- Dziękuję, pani Skanske.

- Może od razu pójdziemy i wybierze pan dziewczęta?

- To nie jest ważne jak będą wyglądać. - udał mężczyzna. - Muszą być zdrowe i gotowe do pracy.

- Wszystkie u mnie takie są. - zapewniła go chciwa kobieta, zgarniając pieniądze.

   Mężczyzna kłamał. Praktycznie we wszystkim. Podał fałszywe nazwisko, fałszywy adres i fałszywy powód chęci zabrania dziewczynek. Oczywiście potrzebował pomocy domowej, kobiecej ręki do gospodarstwa, ale chciał by jego podopieczne spełniały też rolę kobiecą w jego łóżku. Lecz jego wersję kobiecej roli, pełną jego fantazji, a nie promowaną przez purytan. A niedorosłe dziewczęta będą łatwiejsze do przekonania, że jego zamiłowania są całkowicie naturalne. Mógł poczekać kilka lat, nieważne, lubił patrzeć jak pączki zmieniają się w piękne róże.


   Razem wyszli z gabinetu i poszli w kierunku pokojów starszych sierot. Pani Skanske wciąż trzymała w ręku kołnierz z szopa, głaszcząc go.

- To jest sala dla dziewcząt w wieku 16-18 lat. Przygotowują się tutaj do samodzielnego życia poza sierocińcem.

   Pokój był bardzo skromnie urządzony, składał się praktycznie tylko z łóżek i wielkiej szafy. Brakowało ozdób, jakiejś kolorowej rzeczy. Wszystko było szare, firanki, pościel oraz suknie sierot. Nawet ściany były jednolicie szare. Erica ścisnęło za serce, było gorzej niż się spodziewał. Zapragnął zabrać wszystkie podopieczne pani Skanske, ale mógł pozwolić sobie najwyżej na dwie, chyba że chciał wzbudzić podejrzenia.

- Dziewczęta, to pan Donaldson. - pieniądze Erica spowodowały, że Skanske działała szybko, jak gdyby bała się, że się rozmyśli i odjedzie. - Chce zabrać dwie z was, by mu pomagały w gospodarstwie. Zbiórka!

   Zaszurało i po chwili w równym rządku stało około 10 dziewcząt. Mężczyzna popatrzył na nie, wszystkie wyglądały jak gdyby za wszelką cenę chciały się stąd wydostać, ale nie mogły. Nie były niedożywione, ale nie zauważył u żadnej zbędnej fałdki tłuszczu.

   Były różne, wyższe i niższe, blondynki, szatynki i brunetki, ale każda miała włosy zaplecione w ciasny warkocz i ten wyraz twarzy. Osoby z góry wiedzącej, że jej nie wybierze.

- A tamte dwie? - zapytał, wskazując na blondynkę i brunetkę, trzymające się za ręce.

   Nie wyróżniały się urodą od pozostałych  ale fakt że w obecności Skanske potrafiły w jakiś sposób okazać sobie przyjaźń, był dobrym znakiem ich przyszłej przemiany.

- To Angela i Laureen.

- Są przyjaciółkami?

- Ja... Nie wiem...

- Jesteście przyjaciółkami? - podszedł do dziewcząt.

- Tak, proszę pana.

- Znacie się na obejściu? Umiecie doić krowy?

- Tak, proszę pana.

- Nie będziecie się bać zamieszkać w dziczy, daleko od cywilizacji?

- Nie, proszę pana. Pojedziemy... jak najdalej stąd... - szepnęła ciszej brunetka.

- Tak będzie. - odszepnął im i odwrócił się do pani Skanske. - Te dwie będą chyba najlepszym wyborem.

- Dziewczęta, spakujcie swoje rzeczy. - poleciła im kobieta. - Nie mogę pozwolić by wasz nowy opiekun czekał. No, dalej! Nie guzdrajcie się.


   W jednym mówił prawdę. Był traperem i miał dom daleko od cywilizacji. Bo nie za bardzo za nią przepadał. Brudne, śmierdzące miasta i tacy sami ludzie, usiłujący ukryć swoją nieczystość perfumami i modlitwami na pokaz. A kobiety... Niby niewinne, a bardziej odpychające niż mężczyźni. Próżne, mściwe, chciwe... Miałby którąś z nich poślubić? Niedoczekanie.

   Dodatkowo lubił pewną rzecz. Sporo polował, głównie dla skór i futer i odkrył, że bardzo lubi dotyk wyprawionego futra. Tak bardzo, że za każdym razem, gdy go dotykał, to czuł przyjemne mrowienie na dole oraz twardnienie penisa. Wielokrotnie widział kobiety w futrach i pragnął by jego partnerka też takie nosiła. Ale tylko dla niego, najlepiej tylko je i nic pod spodem. No może poza pończochami, takimi jakie noszą ladacznice z domów uciech...

   Dlatego wybrał sierociniec. Nauczy dziewczęta przyjemności chodzenia i dotykania futer. A potem nauczy je przyjemności dotykania jego.

   Dziewczyny nie miały za dużo rzeczy, dlatego zaledwie kwadrans później były już gotowe. Po wyborze Eric bardzo szybko opuścił pokój, nie chciał widzieć reakcji innych sierot na to, że jednak zostaną w przytułku dłużej. Stał przy wynajętym powozie, patrząc jak jego podopieczne pożegnają się z koleżankami.

   Gdy dwie sieroty były już koło niego i ostatni raz pochylały głowę przed panią Skanske, to nagle znikąd pojawiła się nowa osoba. Myśliwy dostrzegł tylko, że była ogniście ruda i poczuł, że uderzają w niego malutkie piąstki.

- Gdzie je zabierasz, ty... ty... Ty diable! - usłyszał piskliwy głosik.

   Szybkim ruchem złapał napastniczkę za nadgarstki i unieruchomił ręce, ale ta wbiła mu paznokcie w dłonie.

- Kto to jest? - zapytał, czując ból, paznokcie raniły go do krwi.

   Angela i Laureen, przerażone atakiem, skamieniały. Podobnie Skanske, która dopiero po chwili ochłonęła.

- To Melody.

- Melody Sanders! - krzyknęła mała.

   Mężczyzna spojrzał na nią. Była młodsza od jego podopiecznych, płomiennie ruda i piegowata na całej twarzy. Ale najpiękniejsze były jej kocie oczy, intensywnie zielone. I miotające błyskawice. Zgromiła oponenta wzrokiem i spróbowała opluć.

- Moja panno! - rzekła pani Skanske lodowatym głosem. - Przesadziłaś. Nie będziesz dzisiaj jadła kolacji.

- Dlaczego je zabierasz?! - wrzasnęła Melody, próbując uwolnić ręce. - Puść mnie... szatanie!

- Będę ich opiekunem. - odparł, nim Skanske coś rzekła.

- Nie możesz ich zabrać.

- A dlaczego?

- Bo... bo one są jedynymi osobami, które... które... - i rozpłakała się.

   Płacz przemógł agresję i nagle dziewczyna przytuliła się do niego. Mężczyzna nie wiedział co ma robić, a ta mała chlipała w jego pierś. Bardzo mu się spodobała, ale przecież była za młoda... Po chwili podjął decyzje.

- Pani Skanske, skoro biorę dwie, to może i tą zabiorę.

- Ale ona sprawi panu sporo problemów. Pan nie wie jaka ona jest...

- Proszę się nie martwić. Poradzę sobie.

- No, nie wiem...

- Za nią też złożę datek...

   To natychmiast przekonało kobietę. Gdy dziewczęta sadowiły się w powozie, to Skanske inkasowała kolejne 20 dolarów…

   Poszło mu łatwiej niż się spodziewał. Jak zwykle pieniądze załatwiły wszystko. Miał teraz blondynkę, brunetkę i rudowłosą. Duży wybór, ale najtrudniejsze było przed nim. Będzie musiał wykorzenić z nich lata nauki dogmatów i zabobonów. Tylko wtedy będą dla niego prawdziwymi kobietami.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Martin Kigalison

Początek dłuższej serii, składającej się z 8 części. Jak ktoś chce przejść od razu do akcji, to musi poczekać na część 3.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach