Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Dziewczyny Erica 2 - Nowy Dom

#Futro #Fetysz

   Gdy wyjechali za bramę, żadna z trójki dziewcząt nie obejrzała się za sobą. Wszystkie siedziały cicho, patrząc w podłogę.
- Nazywam się Donaldson. - rzekł mężczyzna. - Ale możecie mi mówić Eric.
   Nie odpowiedziały.
- Jedziemy bardzo daleko. Tam gdzie was zabieram nie ma miast, wsi, nie ma nikogo. Jest tylko mój dom i dużo lasu w okolicy. Będziecie opiekować się domem i obejściem. - miał ochotę dodać, że zaopiekują się też jego małym, za pewien czas.
   To również nie wywołało reakcji panien.
- Słuchajcie, nie możecie pojechać do mnie z tak małym dobytkiem. Tam nic nie kupimy. Wszystko musimy nabyć tutaj. Pomożecie mi?
   Melody spojrzała na niego bystro.
- A czy kupi nam pan sukienki? Kolorowe?
   Eric skinął głową i to przełamało lody.

   Okrzykom zachwytu nie było końca. Każda nowa sukienka, nowe buciki i wszystkie inne rzeczy wywoływały taką reakcję. I jękom, gdy każdej kupił tylko po jednej "modnej" sukni i kilka użytkowych. Ale zaczęły się do niego odzywać, w szczególności gdy uwierzyły, że nie wrócą do sierocińca, a to wszystko nie jest tylko snem.
   Melody był najgłośniejsza i najbardziej roztrzepana. A gdy powiedział, że może rozpuścić włosy to prawie zemdlała z wrażenia. Jako jedyna z trójki nie mogła mieć warkoczy, jej włosy kręciły się tak mocno, że były spięte grzebieniem, a i tak nowe kosmyki wciąż się wymykały. Kupił jej kilka kokard, pod kolor sukienek, a ona z rozpędu ucałowała go w policzek.
   Poczuł miłe mrowienie w spodniach, ale opamiętał się. Jeszcze miał czas, jeszcze wszystko przed nim.
   Najgorszą przeprawę miał w sklepie skórzanym, gdzie kupowali buty. Bo drugą część sklepu zajmowały okrycia wierzchnie, kurtki płaszcze, kożuchy i futra. Gdy jego podopieczne mierzyły obuwie, to on wyobrażał sobie w których lisach, szopach czy norkach będą wyglądać najlepiej. I nim skończyli zakupy, to już wiedział jakie będą ich pierwsze futra.

   Gdy zmienili wynajętą dorożkę na porządny dyliżans, to wszystkie trzy miały rozpuszczone włosy i Eric mógł dokładnie je ocenić. Angela była blondynką z lekko falującymi włosami i niebieskimi oczami. Była niska, nawet od młodszej Melody. Nie tylko rosły jej piersi, ale miała je już słusznych rozmiarów, co z radością zauważył. Za to Laureen była jej przeciwieństwem, wysoka brunetka o bladej cerze i czarnych oczach. Obie dziewczęta zawsze chodziły razem, często trzymając się za ręce. Były ze sobą bardzo zżyte i myśliwy wiedział, że to tylko kwestia czasu, jeśli już się nie stało, jak poznają bardziej swoje ciała.
   Mało mówiły. Za to Melody trajkotała za trzy. O wszystko się pytała, jak wygląda okolica, gdzie zamieszkają, gdzie to jest, kiedy dojadą, jak wyglądają zwierzęta, czy są wielkie grizzly, które mogą ją zjeść... Pytała się o wszystko, a gdy już nie miała nowych pytań, to powtarzała stare.

   Dowiedział się też kilka rzeczy o nich. Rodzice Angeli zginęli w pożarze, które regularnie nawiedzały miejscowości na wschodnim wybrzeżu. Ojciec Laureen utonął w czasie katastrofy statku niewolniczego, na którym pływał do Afryki, a matka zmarła na szkarlatynę. Melody o rodzicach nie wiedziała nic, po prostu pewnego dnia znaleziono przed kościołem koszyk z wrzeszczącą w niebogłosy dziewczynką z rudym puszkiem na głowie.
   Zapytał się też ich, dlaczego tak bardzo chciały opuścić sierociniec. Jednak na każde wspomnienie o nim milkły i spuszczały głowy. Widząc jak źle wpływa na nie wspominanie o tamtym miejscu, nie drążył tematu.

   Gdy kilka dni później wysiedli w małym miasteczku i Eric odebrał swój wóz, który stał w zjeździe. To co za chwilę miał powiedzieć, już od dłuższego czasu układał w głowie. Popatrzył na swoje podopieczne z udawanym smutkiem.
- Słuchajcie. Nie przewidywałem, że będzie was aż trzy. Przygotowałem, oprócz swojego, tylko jedno łóżko. Dwie się zmieścicie, ale nie trzy. Dlatego jedna musi spać ze mną. Nie martwcie się, moje łóżko jest również szerokie. A jak się boicie, to wstawię deskę na środek.
   Jego oświadczenie nie wywołało jakiś strachów, widać było że przyzwyczaiły się do myśli, że będą mieszkać z dorosłym mężczyzną. Chyba zmiana wpojonych ich przez Skanske nawyków będzie łatwiejsza niż się spodziewał.

   Pod wieczór dotarli do wielkiego lasu i odgłosy nocy zmroziły serca dziewcząt. Melody wtuliła się w Erica i pisnęła, gdy duża ćma uderzyła ją w twarz i zaczęła dobijać się do lampy oliwnej. Angela i Laureen przycisnęły się do siebie i rozglądały nerwowo.
   Myśliwy przytulił rudowłosą i wciągnął w nozdrza delikatny zapach rozkwitającej kobiecości. Kolejny już raz poczuł podniecenie. Dziewczyna była najmłodsza, ale jednocześnie najbardziej mu się podobała. Z chęcią by ją pogłaskał po skręconych włosach, ale nie wiedział, czy mógłby się powstrzymać przed czymś więcej
   Na szczęście las szybko się skończył i wjechali na pola Erica. Zboże dawno już wzeszło i lekko szumiało w rytm nocnego wietrzyka.
- Co to? - zapytała Melody, pokazując ciemny kształt i potężnie ziewnęła.
- To mój dom, a właściwie stajnia. Za nią jest domek, gdzie zamieszkamy.
   Było późno, dlatego nie pokazał im całego obejścia. Zajechał wozem do stajni i wyprzągł konia. Gdy napięcie ciemnym lasem opadło, to jego podopieczne stały się nagle bardzo śpiące. Melody musiał prawie nieść, z ledwością przebierała nogami. Zdjęła buty i w ubraniu zwaliła się na łóżko. Gdy pokazał pozostałej dwójce drugie łóżko i wrócił do niej, już głęboko spała, śmiesznie świszcząc przez niedomknięte usta. Przykrył ją kocem i delikatnie pogłaskał po głowie. Jak pięknie będzie wyglądać otulona w srebrne lisy…

   Następnego dnia pokazał im całą okolicę oraz zwierzęta, jakimi miały się opiekować. Spokojna krowa dała się obejmować przejętym dziewczynkom i nie narzekała, gdy próbowały ją wydoić. Temu wszystkiemu przyglądał się rudy kocur, który od razu przypadł do serca Melody. Koń wesoło machał ogonem, chrupiąc ziarno, a kury gdakały z przejęcia, ciesząc się, że wysiadują kilka pozostawionych im jajek.
   Następne dni były dla Erica bardzo męczące. Dziewczęta stawały się coraz bardziej otwarte wobec niego i nie tylko w mowie. Zapominały o wmuszonej w nie przez Skanske etykiecie i dokazywały. A to Angela nie zapięła porządnie sukienki i zobaczył kawałek jej piersi, kiedy indziej Laureen wystawiła swoje smukłe nogi na ciepłe słońce. Raz nawet zobaczył jak Melody wachluje się sukienką, wybitnie pokazując, że pod spodem nic nie ma.
   Uciekał wtedy na polowania lub do pobliskiego strumienia. Ale nawet zimna woda nie potrafiła ostudzić jego zmysłów.
- Spokojnie, poczekaj do zimy. - powtarzał sobie. - Wtedy nauczysz ich dotykania futer....
   By uspokoić swój temperament, mocno się masturbował. Jednak zamiast wysokiej Laureen czy piersiastej Angeli coraz częściej marzył o Melody, ubranej tylko w srebrne lisy. Brał ją w każdej możliwej pozycji, a ona nie pozostawała mu dłużna, dosiadając go i galopując jak dzika Amazonka lub biorąc do ust i ssąc go do samego końca.
   Jak mógł o niej nie marzyć, skoro już drugiego dnia po przybyciu odmówiła, by montował deskę między nimi na łóżku. Zresztą to ona najczęściej z nim sypiała, tylko czasami któraś z pozostałej dwójki ją zastępowała. Uwielbiał patrzeć na jej spokojną twarz, gdy spała i słuchać cichutkiego chrapanie. Jak cudownie będzie wyglądać w lisach…

   Nie musiał czekać do zimy. Wszystko zaczęło się o wiele wcześniej...




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Martin Kigalison

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach