Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Niezapomniane wakacje (I-III)

Odetchnąłem z ulgą i spojrzałem na zegarek, który uświadomił mi, że jest już po północy. W końcu udało nam się zakończyć pakowanie i przygotować wszystko na wyjazd. Nie miałem pojęcia, że to może być tak męczące. Pozostało się wykąpać i przespać, bo za niecałe pięć godzin mieliśmy wyruszyć do rodziny na tydzień. Rodzice myśleli o tym jeszcze przed zakończeniem roku szkolnego. Stwierdzili, że skoro oni mają jeszcze urlop do wykorzystania, to wszyscy razem pojedziemy najpierw na ponad tydzień do rodziny, a potem na weekend nad morze. Wciąż w myślach odtwarzałem naszą rodzinną rozmowę sprzed miesiąca i argumenty rodziców: „W tym roku praktycznie wszyscy się mijaliśmy. My w pracy, ty w szkole, a ty na uczelni. Powinniśmy spędzić, chociaż trochę czasu razem, bo zaraz wy też będziecie jechać na swoje wakacje.”. Pomysł średnio przypadł mi do gustu, chciałem spędzić początek wakacji ze znajomymi. Tym bardziej, że wszyscy później gdzieś wyjeżdżali i byśmy się nie widzieli. Z drugiej strony, pomimo zniechęcenia, nie mogłem odmówić rodzicom, bo mieli rację. W tym roku rzadko na siebie wpadaliśmy, nawet w weekendy. Cały czas się mijaliśmy. Prawdę powiedziawszy, to byłem trochę podekscytowany. Spędzimy razem wakacje. I w dodatku nie widziałem się z chrzestnym i pozostałymi od paru lat. Nie mogłem się doczekać, żeby ich zobaczyć.

Ledwo, co się położyłem, a już musiałem wstawać – przynajmniej tak mi się wydawało, pomimo tego, że spałem parę godzin. Jak zwykle nie obyło się bez sprzeczki o nic nieważną pierdołę z Łukaszem - moim bratem. Jednak tym razem, gdy zobaczyłem ten błysk wściekłości w jego oczach, wolałem ustąpić i się nie narażać. Pomimo, że był szczupły, to miał skubany siłę. W dodatku był wyższy ode mnie, co często przechylało szalę na jego stronę. W szczególności, jak usiłowała się z nim rozprawić taka „pchełka” jak ja – metr siedemdziesiąt w kapeluszu o wadze piórkowej nie było dla niego wyzwaniem. Oczywiście przez resztę podróży usiłowaliśmy się nie drażnić albo raczej starałem się go specjalnie nie prowokować. Czasami z nudów wpadałem na strasznie głupie pomysły, a siedmiogodzinna jazda samochodem z trzema przerwami może być naprawdę nudna…

W końcu, koło południa dojechaliśmy do Bydgoszczy.

Od progu powitała nas Zmora skacząc na nas, liżąc i wymachując radośnie ogonem. Z trudem utrzymałem się na nogach, gdy oparła się łapami o moją klatkę piersiową.

- Dosyć Zmora, daj im wejść! - zagrzmiał stojący w przedpokoju wujek.

Nic się nie zmienił, tak samo ciotka stojąca obok niego. Z pokojów wyszli kuzyni, Artur i Daniel, prawie ich nie poznałem. Artur był w wieku mojego brata, sześć lat starszy ode mnie. Z niskiego i przy tuszy nastolatka zrobił się wysoki, dobrze zbudowany dwudziestolatek. Byłem zdziwiony, jak bardzo się zmienił. Słyszałem, że przeszedł na dietę i ćwiczył na siłowni, ale nie podejrzewałem takiej zmiany. Czarne, średniej długości włosy i ciemne oczy wraz z tym kilkudniowym zarostem i bladą skórą robiły wrażenie. Daniel, starszy ode mnie o dwa lata, także się zmienił. Identycznie jak Artur wyskoczył do góry, chociaż sylwetką przypominał bardziej Łukasza. Tylko ja i mama różniliśmy się wyglądem od reszty. Czasami żartowałem z rodzicami, że chyba tato się nie starał, bo praktycznie większość cech wyglądu odziedziczyłem po mojej mamie. Jasne włosy i zielone oczy, a także delikatniejsze rysy twarzy niż u reszty mojej rodziny. Naprawdę, wyglądałem tam jak jakiś podrzutek.

Przez dobre parenaście minut witaliśmy się i komentowaliśmy, jak to się zmieniliśmy, urośliśmy,…

Łukasz szeptał z Arturem w kącie i po chwili już wiedziałem, o co chodzi. Oznajmili, że idą na miasto, chociaż wiedziałem, tak samo jak Daniel i wujek, którzy się uśmiechali, że próbują uciec przed wylewnością mojej cioci. Na moje nieszczęście, zostałem sam na linii boju. Ciotka od razu zaczęła mnie ściskać i przytulać, niczym pluszaka. Prawie zabrakło mi oddechu. Wodząc wzrokiem zauważyłem kuzyna, który stał jak gdyby nigdy nic i przypatrywał się moim usilnym staraniom, żeby wyrwać się z uścisków cioci. Nie ukrywał, że bardzo go to bawi. Od razu zmroziłem go wzrokiem. Poskutkowało.

- Mamo, daj mu odetchnąć. – Złapał mnie za rękę i wyrwał z rąk cioci. – Weź torbę i chodź. Pokażę Ci, gdzie śpisz.

- Bawiło Cię, gdy Twoja mama pozbawiała mnie powietrza, co? – powiedziałem z wyrzutem, gdy tylko znaleźliśmy się w jego pokoju.

- Wybacz, ale to naprawdę śmiesznie wyglądało.

- Nie, nie wybaczę – próbowałem być poważny, ale jego figlarny uśmiech i oczy mnie rozbroiły – Wszyscy, jak tylko mnie widzą, to mają ochotę mnie tarmosić i miętosić, a ja nie jestem żadnym pluszakiem.

- Cóż, to nie Nasza wina, jesteś słodki.

- Słodki?! – od razu złapałem za najbliższą rzecz, która okazała się małą poduszką.

- Hola, hola! – powstrzymał mnie, wymachując rękami przede mną - Co się pieklisz. Sam powiedziałeś, że wyglądasz jak maskotka – wystawił mi język i rzucił się na łóżko uciekając przed nadlatującym jaśkiem.

- Ciesz się, że nie trafiłem.

- Krzywdy mi nie zrobisz, pchełko – przedrzeźniał mnie. Wiedziałem o tym i chciałem mu się odszczeknąć, ale jakoś zabrakło mi słów. Odwróciłem od niego wzrok, udając obrażonego. Dopiero teraz przyjrzałem się pokojowi. Mały pokój, wręcz pokoik. W jednej ścianie, naprzeciw drzwi była wnęka. W większości wypełniała ją zabudowana szafa z przesuwanymi drzwiami i dużym lustrem. Resztę zajmował mały, podłużny (od podłogi do sufitu) regał z książkami, magazynami i płytami. W rogu przy oknie znajdowało się narożne biurko z laptopem. A przy ścianie z drzwiami stało jednoosobowe łóżko.

- Czekaj, a gdzie ja będę spał?

- Jak to gdzie? W łóżku.

- Przecież zmieści się na nim tylko jedna osoba.

- Nie przesadzaj, jakoś się zmieścimy.

- Dobra, ale ja zajmuję sobie miejsce przy ścianie. - widząc jego minę, dodałem - Śmiałeś się ze mnie i nie starałeś się mi pomóc, więc musisz mi pozwolić.

- Niech Ci będzie – westchnął – Ciuchy możesz włożyć do szafy. Jest tam parę wolnych półek. Albo wcisnąć torbę w kąt. Tak w ogóle, grasz? Bo mam w szafie konsolę i telewizor.

- Z chęcią, a co masz?

- Przejrzyj płyty na trzeciej półce i coś wybierz, a ja podłączę telewizor i konsolę. – rozsunął drzwiczki szafy i zaczął ustawiać wszystko. Miał niezłą kolekcję gier, ale także albumów muzycznych. Większość z nich sam miałem w swojej kolekcji.

- Słuchamy tych samych zespołów.

- To świetnie, w takim razie puszczę coś z laptopa, bo wieża niestety się spaliła, ostatnio.

Części gier w ogóle nie znałem, więc wybrałem coś na chybił trafił i zaczęliśmy grać. Zleciało nam całe popołudnie na graniu i rozmawianiu. Okazało się, że z Danielem łączy mnie dużo rzeczy, chociaż nie mogłem zrozumieć jego zamiłowania sportem, a zwłaszcza piłką nożną, za którą nie przepadałem. Zeszło nam tak, aż do osiemnastej. W międzyczasie wujek przyniósł nam obiad. Byłem już zbyt zmęczony, więc poszedłem wziąć szybki prysznic. Gdy wróciłem, do pokoju łóżko było już zaścielone. Od razu wskoczyłem pod kołdrę, przepraszając siedzącego przy laptopie kuzyna, że nie mam już sił. Zasnąłem snem kamiennym, jak tylko przyłożyłem głowę do poduszki.

Przebudziło mnie lekkie sapanie i jęczenie. W pokoju panował półmrok. „Pewnie od lampki albo laptopa” – pomyślałem przewracając się na drugą stronę, żeby móc rozejrzeć się po pokoju i zlokalizować źródło dźwięków. Znieruchomiałem. Przy biurku siedział prawie całkowicie nagi Daniel. Poruszał prawą ręką, ugniatając nią dosyć dużą wypukłość w bokserkach. Po torsie spływały mu kropelki potu, które kierowały się w dół – po brzuchu, po ścieżce rozciągającej na podbrzuszu od pępka, aż w końcu ginęły w gąszczu wystających z bielizny włosów. Twarz miał bardzo zarumienioną, a powieki półprzymknięte. Zamglonym wzrokiem wpatrywał się w ekran laptopa. Dopiero po chwili, po otrzeźwieniu się z lekkiego szoku, uzmysłowiłem sobie, że patrzę na masturbującego się kuzyna… i, o zgrozo, jestem nieziemsko podniecony widokiem.

Z łóżka nie widziałem dokładnie, co wyświetlało się na ekranie. Zdołałem, bez zwracania na siebie uwagi, zauważyć tylko dwie poruszające się postacie. Wolałem się za bardzo nie poruszać. Pomimo, że miał na sobie słuchawki, wciąż istniało ryzyko, że przyłapie mnie na podglądaniu.

Wsunąłem dłoń we własne bokserki, ciasno obejmując nieźle już nabrzmiałego penisa. Powoli poruszałem ręką, w górę i w dół, nie spuszczając z Daniela wzroku, który zaczął wyjmować swojego, odpinając guziki w bokserkach i rozwierając szerzej rozporek. Twardy, z połyskującą główką penis praktycznie wyskoczył, jakby chciał się wyrwać z bokserek. Do moich nozdrzy doszedł piżmowy zapach, od którego zaschło mi w gardle. Daniel wziął z biurka butelkę o owalnym kształcie. Domyśliłem się, że to lubrykant, który zaczął już rozprowadzać po swoim dosyć dużym penisie. Gdy skończył smarować śliniącą się główkę, zjechał dłonią wzdłuż penisa i zajął się moszną. Widziałem, jak bawi się każdym jądrem z osobna, lekko uciska i masuje, cały czas cicho wzdychając i zwilżając usta. Sam, wgryzając się w poduszkę powstrzymywałem wydawanie jakichkolwiek dźwięków. Do akcji wkroczyła druga dłoń – lewa delikatnie masowała główkę, a prawa wędrowała jeszcze niżej. Daniel podniósł prawą nogę i oparł ją o biurko, wtedy spostrzegłem, że schowane w bokserkach palce poruszają się, co chwilę robiąc małe wybrzuszenia. Jego oddech przyśpieszył, tak samo jak oplatająca ciasno główkę penisa dłoń i znikające, pojawiające się palce. Nim zdołałem się zorientować, cała klatka piersiowa, brzuch, bokserki, uda, dłonie, a nawet biurko było pokryte w spermie. Cholera, co za rozbryzg – pomyślałem i usłyszałem lekko zachrypnięty głos – Mam nadzieję, że podobało Ci się show, słodziaku.

Zaniemówiłem. Wprost oniemiałem. Momentalnie poczułem się speszony, niezaprzeczalnie zażenowany. Tylko nie wiedziałem, czym bardziej. Tym, że podglądałem własnego kuzyna, czy tym, że zostałem złapany na gorącym uczynku. Daniel wstał z krzesła zabierając z biurka jakąś ścierkę. Zaczął zmierzać w moim kierunku wycierając swoje ciało albo raczej w nie wcierając mieszaninę spermy i potu. Całkowicie nie przejmując się zjeżdżającą mu po nogach bielizną.

– Daniel, ja… naprawdę… przepraszam… – głos mi się łamał, cały drżałem, a na policzkach poczułem pieczenie. Spuściłem wzrok, mając nadzieję, że zbliżający się do mnie kuzyn nie zauważy mojej erekcji.

– Nie masz za co przepraszać. Naprawdę. – powiedział lekko rozbawionym głosem. Stał przede mną w całej swojej okazałości – nagi, bez bokserek, które zostały porzucone gdzieś na podłodze. Miękki już penis wciąż prezentował się wspaniale – wyglądał, jakby spokojnie odpoczywał sobie na poduszce, którą była moszna. Z otworu na jego krwistoczerwonej główce wydobywała się długa strużka niestrzepniętej spermy, zwisająca bezwiednie w powietrzu, niczym ślina wydobywająca się z ust. Roznoszący się wokół zapach potu i spermy bardzo skutecznie otumaniał mój mózg. Nie potrafiłem wydobyć z siebie słowa. Uniosłem głowę jeszcze wyżej, dostrzegając pomiędzy jego sutkami małą kępkę ciemnych włosów, by spojrzeć na jego rozbawioną twarz. Uśmiechał się figlarnie i tak jakby zadziornie.

– Nie dokończyłeś prawda – wskazał wzrokiem na rzucającą się w oczy wypukłość – Może pomogę, co? – dokończył zwilżając zalotnie usta.

– Yyy, yh… – wydałem z siebie nieartykułowane dźwięki, a on zaczął zsuwać ze mnie kołdrę. Widząc moją minę, powiedział – Widziałeś mnie całego, więc sprawiedliwie będzie, gdy też sobie na Ciebie popatrzę, prawda? – To nie było pytanie, a raczej stwierdzenie. Zresztą nie potrafiłem wydobyć z siebie ani słowa, cała sytuacja wydawała się nierealna.

Po chwili nieokrywająca mnie już kołdra znalazła się wokół kostek. Daniel usiadł obok, na skraju łóżka, a jego ręka zaczęła głaskać moje łydki i powoli sunęła ku górze. Gdy dotarł do mojej bielizny, bezceremonialnie zdjął ją ze mnie, mówiąc:

– No, no, masz tutaj naprawdę ładny skarb.

Prawą ręką odsunął moją, która wciąż obejmowała penisa, chociaż już nie tak mocno, jak wcześniej i samemu złapał za sączącą się erekcję. Najpierw tylko ją dotykał, jakby starał się dobrze zapamiętać ciężkość, twardość, ciepłotę. Później przejechał palcami od nasady do żołędzia, akcentując silniejszym dotykiem każdą widniejącą żyłę. Pod wpływem tego pieszczotliwego dotyku uciekały z moich ust ciche westchnienia. Lewą dłonią, do tej pory masującą moją wewnętrzną stronę uda, objął mosznę i delikatnie miętosił. Nagle pozostawił penisa bez dotyku, spojrzałem na niego zdezorientowany i łaknący dotyku. Wpatrując się we mnie, oblizywał kciuk. Wciąż masując mi jądra zaczął nawilżonym palcem zataczać kółka na główce, co jakiś czas drażniąc wędzidełko. Penis zaczął mi pęcznieć, a biodra podrygiwać. Właśnie w tym momencie poczułem na żołędzi coś bardzo wilgotnego. Daniel lizał mojego penisa niczym najsłodszego lizaka, by po chwili objąć go całego ustami i ssać. Przymknąłem oczy napawając się jego dotykiem, praktycznie w ekstazie. Czułem drżenie moich nóg i skurcz wszystkich mięśni dłoni, palców wpijających się w pościel.

– Daniel, zaraz dojdę. – ledwo wydyszałem te parę słów, a już zacząłem strzelać w ustach kuzyna, który jeszcze bardziej zasysał moje prącie i połykał całą spermę.

Gdy już przestałem wić się z rozkoszy, ośmielony spojrzałem na niego uśmiechającego się do mnie trochę zagadkowo, trochę złośliwie.

– Widzę, że Ci się podobało. – pogłaskał mnie pieszczotliwie po penisie, udach. Wciąż patrzył się na mnie z tym figlarnym uśmiechem i chochlikami w oczach. Przyglądał się mi, jakby widział we mnie coś, czego sam nie potrafię dostrzec, jakby przejrzał zakamarki mojego umysłu, mojej duszy. Czułem się dziwnie, byłem całkowicie zmieszany. Z jednej strony pociągała mnie cała ta sytuacja, odczuwałem napięcie, które między nami powstało. Z drugiej strony obawiałem się tej nowo poznanej rozkoszy, tego, co może się wydarzyć, co mógłby teraz planować.

– Wstawaj, pójdziemy pod prysznic. – wyrwał mnie z zamyślania. Złapał za moje dłonie i podciągnął.

– Ale… Jak? Tak, teraz. Nago? – zacząłem, ale Daniel, nie zwracając uwagi na moje wahania podszedł do szafy i wyciągnął z niej dwa ręczniki. Jeden poszybował w moją stronę zatrzymując się na mojej głowie.

– Tak. Teraz i… nago. Nasi rodzice już śpią, na dole. A Łukasz z Arturem wrócą dopiero nad ranem, więc nie masz czego się obawiać. – przerzucił ręcznik przez ramię i zaczął mnie popędzać – Dawaj, dawaj, słodziaku.

Jeszcze dobrze nie zdążyłem obwiązać ręcznika wokół bioder, a już znalazłem się w przedpokoju. Zostałem sprawnie wyminięty przed Daniela, który w pełnej krasie, lekko kołysząc biodrami prowadził mnie przez korytarz do łazienki. Wraz z każdym krokiem, jego kształtne pośladki napinały się i subtelnie podskakiwały, co hipnotyzowało. Wydawało mi się, że jestem w transie.

Gdy, niespodziewanie dla mnie, odwrócił się, żeby otworzyć i przytrzymać mi drzwi do łazienki, omiotłem spojrzeniem jego do niedawna miękkiego penisa, który aktualnie wyglądał ospale, jakby się budził z bardzo miłego snu, wlepiony w puchate poduszki. Przełknąłem ślinę, która napłynęła mi na samą myśl o tym, jak pachnie, smakuje. Potrząsnąłem lekko głową, mając nadzieję, że zapanuje nad rozbieganymi myślami i szalejącym we mnie podnieceniem, ciepłem.

Starając się skupić, na czym innym, zacząłem przyglądać się łazience. Na pierwszy rzut oka widać było, że łazienka jest świeżo po remoncie. Kremowo-białe kafelki, a pomiędzy nimi, w połowie ściany, ciemnobrązowe listewki. Dodatkowo srebrne elementy podkreślające wystrój. Jedynym mankamentem była mini kabina prysznicowa – jedno-, półtoraosobowa.

Jakoś daliśmy radę wcisnąć się we dwójkę pod prysznic, wtedy zauważyłem przy umywalce szklany półmisek wypełniony kolorowymi mydełkami.

– Mydło w kształcie delfina? – zapytałem – Skąd masz?

– Dostałem w prezencie od znajomej, ale ona chyba je podwędziła z hotelu. – podniósł słuchawkę od prysznica jeszcze wyżej, kątem oka zerkając na moje pośladki – Jeśli chcesz, to możemy jedno wykorzystać.

– Oczywiście. Weźmy to, ładnie pachnie – chwyciłem za różowe i zamknąłem za sobą szklane drzwiczki.

– Ale się pieni.

– Masz większą frajdę niż ja. – powiedziałem udając lekko naburmuszone dziecko – To nie fair, zaraz tupnę nogą. – i wyszczerzyłem się niczym w reklamie pasty do zębów.

– Chcesz? Tak? W takim razie łap delfina – ścisnął mydło od dołu, żeby wystrzeliło do góry. – O cholera! Łap, to mydło.

Próbowałem złapać, ale mi także się wyślizgnęło. Wystrzeliło jeszcze bardziej do góry.

– Ups! Wybacz, śliskie jest. – powiedziałem z przepraszającą miną. Delfin w tym czasie wystrzelił do góry i wyleciał po za kabinę prysznicową. Obaj zaczęliśmy się śmiać, jak tylko zanurkował do otwartej muszli klozetowej.

– To teraz sobie popływa! I nie będzie już zabawy. – Daniel wydął usta, jak małe, obrażone dziecko.

– Jak my się teraz wykąpiemy?

– Na dole jest żel, ale nie wiem, jak my go weźmiemy, ledwo się mieścimy w tej mini kabinie.

– Czekaj, może uda mi się sięgnąć – odpowiedziałem i zanim, o czymkolwiek pomyślałem, to już kucałem, żeby móc podnieść flakonik z żelem.

W ten właśnie sposób moja głowa znalazła się na wysokości jego bioder. W ogóle nie zwracałem uwagi, w jakim miejscu są moje usta, policzki, dopóki nie otarłem się wargami o nabrzmiałą główkę z ciasno opiętym napletkiem. Zapach spermy i potu znów mnie zniewolił. W ustach rozchodził się delikatny, słony posmak spermy. Bezbarwna, ale lekko błyszcząca nitka zawisła pomiędzy moimi wargami, a dziurką na główce, z której wyciekała niczym sączący się, wolno spływający nektar.

Rozchyliłem usta popychany ciekawością, zaślepiającą moje myśli i podnieceniem rozpływającym się we mnie gdzieś na wysokości podbrzusza. Daniel skwapliwie skorzystał z zaproszenia całkowicie wślizgując się jednym ruchem w moje gardło. Zachłysnąłem się i dosłownie przez moment chciałem uciec, odsunąć się, żeby złapać oddech. Na szczęście pod delikatnym naporem dłoni mojego kuzyna znalazłem odpowiedni kąt nachylenia. Gdy tylko usłyszałem: „Tak będzie wygodniej”, to wiedziałem, że czeka mnie długa, może nawet bardzo ostra jazda. Wbrew pozorom to przeczucie napełniało mnie jeszcze większą ekscytacją i zapałem. Daniel raz za razem rozpychał się w moim gardle, przez co w łazience rozbrzmiewał klekot jąder odbijających się od mojego podbródka i chlupot śliny coraz intensywniej zbierającej się w ustach. Powoli odchodziłem od zmysłów odurzony intensywnym, piżmowym zapachem. Czułem się obezwładniony i było mi z tym bardzo dobrze, odkrywałem w sobie nową stronę, nowego siebie, o którym dotąd nie miałem pojęcia. Odpływałem. Z każdą minutą bardziej zachłannie obejmowałem sprzęt Daniela, powoli przejmując inicjatywę. Z coraz większym zaangażowaniem lizałem, ssałem, połykałem. Miałem poczucie, jakbym został do tego stworzony, całe moje ciało i dusza krzyczały z radości…

Delikatne szarpnięcie, spowodowane mocniejszym uchwytem dłoni wplątanych w moje włosy, przystopowało moje ruchy. Przywrócony do rzeczywistości, usłyszałem:

- Zwolnij, młody, bo zaraz skończymy zabawę, a ja nie chcę jeszcze kończyć. – nie byłem w stanie uwierzyć w ten widok nade mną. Przypatrywałem się kroplom wody, potu spływającym po ładnie wyrzeźbionym torsie. – Doskonale sobie radzisz. Gdybym Cię nie znał, słodziaku, to nie pomyślałbym, że jest to Twój pierwszy raz. – wciąż trzymając w ustach potężny skarb mojego kuzyna wpatrywałem się w Jego lekko zamglone oczy – Teraz ja będę prowadził, więc postaraj się wytrzymać. – z tymi słowami Daniel zaczął wbijać się w moje gardło. Najpierw powoli, nie śpiesząc się, ślizgał się po moim języku. Nie zmieniając wolnego tempa znowu zaczął mocniej i głębiej wdzierać się w usta. Jego ruchy wprowadzały mnie w lekki dyskomfort. Miałem wrażenie, że nie bez przyczyny rozpycha się i przyzwyczaja moje mięśnie. Jakby przyzwyczajał je do chaotycznych, brutalnych wepchnięć, które za niedługo miały się rozpocząć.

Wzmocnił uścisk swoich dłoni. Miałem lekko przekrzywioną głowę i oczy zwrócone do góry. W ten sposób mógł obserwować, jak bez problemu jego penis całkowicie znika w moich ustach, a oczy szklą się od tymczasowego, chwilowego braku powietrza. Po przymkniętych powiekach i przygryzionych ustach mogłem śmiało stwierdzić, że zatracił się w akompaniamencie moich odgłosów ciężkiego przełykania śliny i dławienia. Przyśpieszył swoje tempo i zgubił rytm, przez co poruszał biodrami mniej precyzyjnie i uderzał czubkiem w podniebienie oraz migdałki. Dziwiłem się, że bez przeszkód mogę wytrzymać tak mocne, nieregularne pchnięcia. Było mi niezaprzeczalnie dobrze.

Gdy momentalnie zwolnił i pochylił się nade mną zacząłem zastanawiać się, co się stało, ale on tylko wędrował dłońmi po moich plecach, wysuwając powoli penisa z ust. Tym razem poczułem przesuwającą się dłoń pod moimi pośladkami i zanim się zorientowałem miałem w sobie jego palec, a nawet dwa! Przeszło mi przez myśl: „Jak on to zrobił?”, mając na uwadze tą ciasną kabinę.

Domagający się uwagi, nieustannie pulsujący penis wsunął się jeszcze głębiej do gardła. Wraz z moim jęknięciem oszołomiło mnie uczucie poruszających się we mnie palców, wbijających się i rozciągających moją dziurkę. Po jakiś kilku minutach oprócz westchnień usłyszałem:

- Dłużej nie mogę, jesteś wspaniały, słodziaku. – Podniósł się wysuwając delikatnie ze mnie swoje palce. – Zaraz skończę, więc przesuwaj językiem po czubku, kiedy dojdziesz do góry, dobrze? – Skinąłem tylko głową znowu wpatrując się w jego twarz, oczy. – Ooo, tak, właśnie tak, słodziaku. – Jedną ręką opierał się o kabinę, a ja z zapałem ssałem i lizałem główkę jego członka, towarzyszyły mi tylko jęki i dźwięk urywanego oddechu. – Wysuń język! – Odezwał się ochryple przesuwając dłoń z tyłu mojej głowy przez policzek, aż do ust i objął swojego oślinionego kutasa. Posłusznie wykonałem polecenie, wysuwając język. Podczas, gdy głaskał i pieścił dłońmi ten młodzieńczy, naprężony do granic wytrzymałości osprzęt wzięło mnie na rozmyślania. Myślałem o tym, że ta gładka, całkowicie napięta, różowa skóra na samym czubku jest szczególnie miła i delikatna w dotyku, gdy tak napiera na mój język. Jego dłoń nabrała szybkości, aż rozmyła się i wkrótce patrzyłem, jak przez całe ciało Daniela przechodzą konwulsje, gdy pochylał się nade mną stękając. Usłyszałem szybkie, urwane westchnięcie, ostry wdech. Objąłem ustami główkę, oblizując ją, a potem oplatając językiem aksamitną w dotyku skórę. Po chwili w moich ustach rozszedł się delikatny słodko-kwaśny, a zarazem słony smak.

Nieprzerwanie ssałem i połykałem wypływający nektar. Byłem, jak uzależniony, nie potrafiłem się opanować. Daniel cały się telepał, przy czym głośno oddychał przytrzymując się kafelek i kabiny. Można było zauważyć, że trzyma się na nogach ostatkami sił. Mięśnie nóg i pośladków, które obejmowałem bez przerwy drgały, a dłonie ześlizgiwały się w dół. Ostre syknięcie i dłoń na moim podbródku wyrwały mnie z transu.

- Chodź tu… chodź do mnie. – Ochrypły, wycieńczony głos kuzyna rozszedł się po kabinie. – Chcę Cię…

Przyciągany jego słowami i dłonią spróbowałem wstać, ale nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Były całe odrętwiałe od przebywania w jednej pozycji. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, jak długo klęczałem oraz jak bardzo byłem skupiony na dawaniu przyjemności, że nawet nie odczuwałem bólu, czy mrowienia nóg. Z niemałą pomocą kuzyna udało mi się wstać i utrzymać na nogach. Nasze starania, żebym podniósł się musiały wyglądać przynajmniej komicznie, a na pewno żenująco.

Daniel od razu wpił się w moje usta, jakby z utęsknieniem. Zaczął niespiesznie mnie całować, co chwilę zlizując resztki spermy na mojej twarzy, czy ślinę spływającą mi z kącików ust. Delikatnie wpychał język, za każdym razem głębiej, zapraszając do wspólnego tańca zmysłów. Lewą ręką obejmował mnie na wskroś, trzymając dłonią pośladki, które zaczął masować. W tej pozycji nasze podbrzusza, torsy całkowicie się skleiły. Napierał na mnie całym swoim ciałem, wciskając mnie w kabinę.

Poczułem na sobie strumień wody. Musiał prawą ręką odkręcić prysznic – pomyślałem i zaraz z powrotem wróciłem do rozkoszowania się przerywanym krótkimi, szarpanymi oddechami pocałunkiem. Jego palce zaczęły drażnić moją dziurkę, w tym samym momencie wplótł w moje włosy drugą dłoń i łagodnie pociągnął je, kierując moją twarz w stronę wody. Składał namiętne pocałunki na mojej szyi, zaczynając od ssania jabłka Adama, a kończąc na podgryzaniu płatków uszu.

– Spisałeś się na medal, Młody. – poczułem, jak swoim językiem wkrada się do mojego ucha. Stęknąłem. – Dawno nikt mnie tak zachłannie nie połykał. Byłeś, jak zawodowiec. – tym razem na chwilę przyssał się do kawałka skóry za moim uchem – Aż trudno uwierzyć, że to Twój pierwszy raz. – schodził ustami coraz niżej.

Nasze ciała złączyły się. Zachowywały się, jakby wiedziały lepiej od Nas, co powinny zrobić. Moja lewa noga podniosła się, a prawa dłoń Daniela od razu puściła moje włosy, spłynęła w dół po moich żebrach, biodrze i ją pochwyciła.

- Podnieś drugą nogę. Obejmij mnie nimi, będę Cię trzymać. – jak poprosił, tak zrobiłem. Zaplotłem nogi wokół jego bioder. Lewą ręką obejmował mnie mocno w pasie. Zaś wolną dłonią jeździł po udzie, głaskał albo raczej tarmosił moje pośladki. W końcu wślizgnął się Nią pomiędzy nasze sklejone podbrzusza i pochwycił mojego penisa. Niemo westchnąłem, próbując nie zakrztusić się wodą. – Dzisiaj Ci się szybko odwdzięczę, ale jutro… - i znowu umilkł wbijając w moją skórę zęby, a później liżąc i całując dane miejsce. Wiedziałem, że jutro będę musiał wymyślić sposób na zakrycie tej części ciała. „Jak dobrze, że to obojczyk” – kołatało mi się w myślach, po czym oddałem się w pełni szybkim ruchom dłoni Daniela obciągającą mojego członka. W górę i w dół. W górę i w dół. Jednostajne pociągnięcia stawały się szybsze, ale wciąż tak samo pewne, mocne. Tarcie na dole, ciepło oddechu i dotyk języka na ciele wywołało we mnie niesamowite uczucie. Miałem wrażenie, że uderzenia mojego serca rozchodzą się w kabinie. Ścisnęło mnie w podbrzuszu, mięśnie zaczęły mimowolnie drgać, a palce stóp zwinęły się. W ustach mi zaschło, tak mocno, że ledwo wychrypiałem: Daniel, ja… zaraz… do…

… Odpłynąłem.

Minęła minuta, może dwie,… Jak przez mgłę pamiętam dzisiaj oddech na swojej skórze, czy ciepło drugiego ciała.

– Wróciłeś? – zapytał Daniel delikatnie całując mnie w czoło – Za chwilę Cię puszczę. Dasz radę ustać na nogach? – dałem radę wystękać tylko potakującą monosylabę albo raczej coś, co miało ją przypominać – Wychodzimy, co? Bo już wystarczająco dużo wody zmarnowaliśmy, no i, cały się trzęsiesz, plus w ogóle nie kontaktujesz...

To była prawda. Nogi mi drżały, mięśnie brzucha również, nawet dłonie. „Czy powinienem się tak trząść? Co to było?” – myślałem intensywnie, zanim zdałem sobie sprawę, że najzwyczajniej w świecie jest mi zimno.

Szybko się uwinęliśmy i cicho czmychnęliśmy do pokoju. Po chwili oboje byliśmy w łóżku, nadzy, zakryci od stóp do głów kołdrą. Daniel przykrył mnie jeszcze swoją, a później przyciągnął do siebie w taki sposób, że kompletnie się w Niego wtuliłem. Przytłoczony wszystkimi wydarzeniami powoli zasypiałem zamknięty w jego ramionach.

Było to takie właściwe.

Chociaż czułem się inaczej, jakby ktoś otworzył we mnie puszkę Pandory wypełnioną pożądaniem, o którym nie miałem pojęcia, a które miało bez reszty mnie pochłonąć i totalnie mnie zmienić.





Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





YGray

Komentarze

Kochanyyy24/05/2021 Odpowiedz

Proszę o dalszą część, to jest świetne!


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach