Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Mlodsza kuzynka Gosia (cz. I)

Ale, że z kuzynką? Proste, że tak moi drodzy. Jestem Kamil i opowiem Wam dziś historię o pewnym uczuciu, a według wielu - uczuciu zakazanym. Mam ciemne brązowe, a może nawet czarne włosy, 178 cm wzrostu i noszę się w chinosach i koszuli. Mam 20 lat, jestem całkiem przystojny, ale do Alvaro to jeszcze daleka droga. Lubię czytać książki i grać na fortepianie. Urodziłem się w małym mieście i mimo, że na studia pojechałem do większego, to w wakacje jestem u rodziców i tu też akcja się będzie rozgrywać.

Generalnie w każde wakacje przyjeżdża do nas ciocia Izabela z dwoma kuzynkami: Zuzą i Małgosią. Zuza jest w moim wieku i studiuje, natomiast Gosia ma (powiedzmy) 15 lat. Zwykle rezydują u nas tydzień. Mieszkają na drugim krańcu Polski, więc to jedyny czas gdy się widzimy. Kiedyś, gdy byłem jeszcze dość młodziutki, początek liceum a w sumie chyba i wcześniej, przyjechały do nas po raz pierwszy. Wiecie, ja jestem z tych cichych i stonowanych w mowie, ale mam poczucie humoru i zawsze jestem uprzejmy, więc generalnie ludzie mnie lubią. Mimo to ciężko mi się zawiązuje nowe znajomości, bo wiecie, nie ogarniam small talku i nigdy nie wiem jak zagadać i co mówić na początku. Mimo to z żywiołową ciocią nie było problemu, a z kuzynkami polubiliśmy się bardzo szybko. Zwłaszcza z młodszą. Wiecie to była dziewczyna nieco zamknięta w sobie, choć wiadomo, byłem dla niej nowy, więc może to tylko wrażenie, nie mniej jednak utrzymywała, że nie ma bliskich koleżanek więc była raczej outsiderką. Jakimś zabawnym sposobem znaleźliśmy wspólny język i po kilku dniach czułem ból na myśl, że zbliża się czas jej wyjazdu. Nigdy nie miałem młodszej siostry i chyba obudził się we mnie jakiś instynkt opiekuńczy, dziwna sprawa, miałem ochotę zajmować się nią i bronić przed wszystkimi niegodziwościami tego świata. Była mała, niewinna i uwielbiała mnie. Tak jak ja okazywałem jej czułość i troskę oraz słuchając z uwagą wszystkiego co miała mi do powiedzenia (a nikomu nigdy słuchać się nie chciało), tak i ona darzyła mnie coraz większą sympatią, co było widać na pierwszy rzut oka, gdyż kręciła się koło mnie niemal cały czas, zagadywała i czasem bez ostrzeżenia zarzucała ręce na szyję mówiąc – ,,Mój Kamil”.

Przyjeżdżali co rok, a nasze więzi zaciskały się z każdą kolejną wizytą. Tak jednak jak ona, tak i ja dorastałem, a byłem młodym chłopakiem. Nigdy nie miałem dziewczyny, co wynikało po części z tego, że jestem dość nieśmiały, ale szczerze mówiąc żadna mi się jakoś specjalnie nie podobała. Było oczywiście dużo ładnych koleżanek, ale wiecie, wygląd to tylko wygląd, ja czekałem na coś więcej. Z Gosią zawsze rozmawiało mi się niezwykle swobodnie i naturalnie, spacerowaliśmy po malowniczej okolicy wśród traw i małych domków, a ona czasem łapała mnie za rękę. Gdy byliśmy w domu i akurat nie siedzieliśmy ze wszystkimi w dużym pokoju przy stole (wiecie jak to jest gdy rodzina przyjeżdża i trzeba siedzieć ze wszystkimi x godzin) czas spędzaliśmy sami u mnie, lub spacerowaliśmy. Jak już jednak powiedziałem, byłem młodym chłopakiem a ona często siadała bardzo blisko. Mamy teraz czasy gdy kobiety nie noszą już zbyt często długich sukni, miast tego stawiając na krótkie spodenki odsłaniające często długie, gładkie nogi. I mimo, iż jej nogi do tych najdłuższych nie należały, to gdy odsłonięte, gładkie, kobiece uda siedzącej obok kuzynki mnie dotykały, czułem pojawiające się we mnie rosnące, elektryzujące napięcie... To była tylko kuzynka i moje myśli nie wychodziły przez ten fakt za nadto do przodu, ale wiele razy gdy to śmialiśmy się z czegoś razem, przytknięci do siebie, moja ręka niby to przypadkiem dotykała jej nagiego uda, co z jakiegoś powodu sprawiało mi niespotykany wcześniej, subtelny rodzaj przyjemności przeszywającej całe ciało. Gosia nie miała nic przeciwko, jeśli w ogóle to zauważała i gdy czasem sama mnie dotykała, czy to łapiąc za rękę na spacerze, czy przytulając - dając upust wręcz dziecinnego przywiązania jakie do mnie czuła, za okazywaną jej troskę, czas i uwagę - czułem rosnące wewnątrz przyjemne napięcie i… podniecenie.

Mimo wszystko była kuzynką, a więc rodziną. Nawet jeśli nastoletni chłopak jest zainteresowany sprawami dotyczącymi sfery seksualnej jak nikt inny, fantazjując o koleżankach i wieczorami oglądając filmy pornograficzne, nie miałem żadnych niestosownych wyobrażeń na temat Gosi, a właściwie... żadnych ś w i a d o m y c h wyobrażeń. Moja podświadomość bowiem pchał mnie w bardzo niebezpiecznym kierunku. Nieustannie podniecany dotykiem młodej dziewczyny, oraz jej całodziennym towarzystwem w bardzo ciepłe, zmuszające do negliżu wakacje, w końcu zacząłem przyłapywać się na tym, że coraz częściej sam staram się być blisko niej oraz szukać jej dotyku gdy tylko nadarzała się ku temu okazja. Jakimś cudem zawsze siadałem przy niej. Jakimś cudem dotykałem jej gdy sytuacja i jej kontekst nie kierowały ku temu żadnych podejrzeń. Jakimś cudem patrzyłem jej w oczy dłużej niż powinienem, a gdy chciała się przytulić, odwzajemniałem uścisk nieco czulej niż dotychczas i być może nieco czulej niż przystoi kuzynowi.

Tak minęło kilka lat. A ja zaczynałem coraz mocniej tęsknić za nią gdy nasza rozłąka zwiastowała kolejny rok samotności. Gosia stała się dla mnie kimś niezwykle ważnym i vice versa. Nasza relacja nie była już stricte relacją lubiącego się kuzynostwa. Kochaliśmy się, ale miłość jaką czuje się do kogoś z rodziny już dawno zmieniła się w miłość romantyczną. W końcu musiałem przyznać przedzierającemu się miarowo do mej świadomości stwierdzeniu, że Gosia zaczynała pociągać mnie seksualnie i to w coraz większym stopniu. Nie wiedziałem jednak czy mimo uczucia jakim bez wątpienia mnie darzyła, również przenosiła je na tą sferę. W końcu była jeszcze młoda, może za młoda, ale przecież ja też byłem. I tak powoli uczucie wzmagało się by w końcu nastąpił dzień w którym przestałem czekać kolejny rok na kuzynkę. Zacząłem czekać na dziewczynę którą pokochałem.

Wszystko to działo się gdy mieliśmy naście lat. Teraz mam 20, a ona +/- 15. Nigdy nie powiedziałem jej co czuję. Wyobrażacie sobie co by to było, gdybym się przeliczył co do wzajemności tego uczucia, a ona wciąż młoda wygadała rodzinie? Wyszedłbym na niemoralnego zwyrodnialca, a plotki rozchodzą się tu bardzo szybko. Czekałby mnie potworny ostracyzm. Wiecie, osobiście nie uważam tego za niemoralne i jeśli pozwolicie, pokrótce przedstawię Wam mój pogląd na to. Mamy czasy w których kobieta może się spotykać z kobietą a mężczyzna z mężczyzną. Tak samo jeśli dziewczyna jest pełnoletnia, może być z facetem znacznie starszym od siebie i prawnie również jest to ok. Kazirodztwo jest z kolei uważane jako złe, ponieważ z antropologicznego punktu widzenia związek taki prowadzi do dewiacji genetycznych wśród potomstwa, co w na przestrzeni wieków mogłoby doprowadzić upadku gatunku. Jakie ma to jednak znaczenie, w czasach banków spermy, zapłodnienia in vitro i najzwyczajniejszej w świecie adopcji? Związek nie musi oznaczać rozmnażania. Gdyby tak było, wszystkie bezpłodne pary byłyby stracone. Mimo to tak się już utarło, że kazirodztwo jest potępiane, choć aktualnie można by kochać się z członkiem rodziny bez konsekwencji stanowiących od zawsze fundament tej postawy. W każdym razie nie byłoby opcji, zostalibyśmy... kto wie, wykluczeni z rodziny, lub co gorsza, gdybym się przeliczył co do wzajemności uczucia – ostracyzm wydziedziczenia czekałby tylko mnie. Znacie to uczucie, gdy świat was nie rozumie i wszyscy są przeciw wam, nie rozumiejąc waszych argumentów? Nie musicie się ze mną zgadzać, ale jestem pewien, że znacie to okropne poczucie samotności i niemocy. Tak się właśnie czułem. Dziewczyna którą kochałem nie mogła być ze mną przez archaiczne uprzedzenia i nic nie mogłem na to poradzić.

W końcu nastał ten dzień. Słońce świeciło mocno za oknem, jakby informując, że lato, a co za tym idzie wakacje zaczęły się w pełni i szybko nie zamierzają zejść ze sceny. To był dzień w którym jak co roku ciocia miała przyjechać z dziewczynami. Zwłaszcza zależało mi na jednej z nich. Mama krzątała się w kuchni, a ja pomagałem jej szykować ciasta, smakołyki i wręcz odświętne potrawy na przyjazd naszych gości.

- Kamil, wyłącz piekarnik - poleciła mama - i pokrój tego łososia.

- Robi się! - odrzekłem  chwytając cza nóż.

- Ciocia dzwoniła, powinny być za jakieś 10-15 minut.

- Rozumiem, mamy mało czasu.

- Pamiętaj odebrać walizki, żeby ich nie dźwigały.

- Oczywiście, przecież zawsze to robię.

- Wiem - cmoknęła mnie po macierzyńsku w policzek - mój dżentelmen.

Uśmiechnąłem się. Co by nie mówić, miała rację. Plusem mojej spokojnej natury było to, że zawsze pomagałem innym, gdy tego potrzebowali i nie była bynajmniej pierwszą kobietą która mnie tak nazwała.

- Są! - krzyknął tata z pokoju, jak zwykle wypatrując gości przez okno - Kamil, chodź wyjdziemy po ciocię - powiedział stając w drzwiach kuchni.

Nie musiał mnie namawiać. W tym momencie szybko umyłem ręce i pobiegłem do drzwi wejściowych. Tym razem wyjątkowo długo nie widziałem naszych corocznych gości, ponieważ przez tego cholernego wirusa rok temu nie przyjechali. Czekałem bite dwa lata, by je zobaczyć. By ją zobaczyć.

Wyszedłem z domu i zobaczyłem samochód. Jak zwykle energiczna ciocia, stała już przy bagażniku, siłując się z torbą.

- Ciociu, ja pomogę! - zawołałem, a ona odwróciła się szybko na pięcie nie pozostawiając złudzeń, że właśnie na to liczyła.

- Kaaamiil! - zapiszczała - Chodź tu, aleś wyprzystojniał!

- Dzień dobry ciociu, dziękuję – zaśmiałem się, nim zaczęła mnie cmokać w policzki jak to zawsze miała w zwyczaju - daj tę walizkę, zaniosę ją do pokoju - powiedziałem i wystawiłem ją z bagażnika, wiedząc że to na co czekam najbardziej, wciąż jeszcze przede mną.

Wziąłem walizkę i przejechałem z nią metr, czyli tyle ile potrzeba by wyłonić się zza samochodu i ujrzeć jak starsza z kuzynek właśnie wygramoliła się zeń z szerokim uśmiechem.

- Hej Kamil! - wykrzyknęła i przywitaliśmy się.

- Jak droga? - zapytałem kurtuazyjnie.

- No wiesz, doooobrze - odparła równie kurtuazyjnie - ale cieszę się, że w końcu jesteśmy na miejscu. Miałyśmy kilka postojów, ale to ponad pół Polski. Musiałyśmy wstać z samego rana - uśmiechnęła się ponownie, a ja ten uśmiech odwzajemniłem.

Nagle zrobiła lekko zaskoczoną minę, na której po sekundzie pojawiło się jednak zrozumienie. Odsunęła się na bok odwracając lekko. Stała za nią Gosia uśmiechając się do mnie nieśmiało.

- Hej Gosiu - powiedziałem i uśmiestchnąłem się do niej z czułością - ale wyrosłaś.

Odwzajemniła mój uśmiech, po czym nie wytrzymując dłużej podbiegła do mnie zarzucając ręce na szyję.

- Hej Kami - powiedziała cicho - stęskniłam się za tobą.

- Ja za tobą też - odparłem wtulając się w jej ciało. ,,Przede wszystkim za tobą” - pomyślałem gładząc jej długie brązowe włosy, gdy ona cała wtulała wtulała się we mnie. Przez tydzień miała być przy mnie i niczego więcej nie nie było mi trzeba.

 

c.d.n.

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Kamil Heck

Komentarze

Świetnie się zapowiada, bardzo dobrze napisane!
Czekam *^*


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach