Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Mlodsza kuzynka Gosia (cz. II)

 Gosia była ładną dziewczyną. Miała długie do ramion, kasztanowe włosy, ciemnobrązowe oczy i delikatnie zaokrągloną twarz. Nie była wysoka, jej oczy znajdowały się na wysokości mojego podbródka. Jeśli chodzi o talię, z mojej perspektywy nie była ani nazbyt zwalista ani przesadnie szczupła. Była filigranową dziewczyną, nie pozbawioną jednak widocznie już zarysowanych kobiecych kształtów. Jej uroda była subtelna i naturalna. Gosia miała w sobie jednak coś jeszcze. Coś, co wykraczało poza stricte fizyczne cechy. Patrząc w jej sarnie oczy dostrzec bowiem można było tak wciąż jeszcze małą, niewinną dziewczynkę, jak i już młodą kobietę, nadal niepewną nabywanej od niedawna kobiecości. To delikatne spojrzenie o tak dualistycznej naturze było jak otchłań, z której nie sposób uciec. I choć obiektywnie widziałem wiele znacznie atrakcyjniejszych dziewczyn, dla mnie Gosia była śliczna.

- I wtedy ona mi mówi, że to był Romek! – ciocia zanosiła się śmiechem podczas opowiadania historii o swojej znajomej – No, mówię wam, tego bym się nie spodziewała!

Było już po obiedzie, ale wszyscy siedzieli przy stole odpowiadając sobie wzajemnie na standardowe pytanie ,,co tam u was?”. Ciocia nadal pracowała w nieruchomościach, a jej charyzmatyczna natura przekładała się na dobre wyniki w zawodzie. Zuza przytaczała swoje zabawne perypetie, zarówno na uczelni, jak i te mające miejsce na wieczornych wypadach na miasto ze znajomymi. Miała ich naprawdę dużo, a i tak raczej nie opowiedziała wszystkich - każdy kto kiedykolwiek studiował wie, że nie każdą anegdotkę z tego okresu należy wyciągać przy rodzinnym stole. Obrotna dziewczyna. Moi rodzice na zmianę to komentowali, to dorzucali coś od siebie. Nawet ja od czasu do czasu dodawałem coś do rozmowy, co nie zdarza się bardzo często, jednak w tym towarzystwie czułem się wyjątkowo otwarty, mimo to, że jak to zwykle bywa po tak długim okresie rozłąki, nawet najbliższa rodzina musi poświęcić kilka chwil by na powrót się ze sobą oswoić. Najmniej mówiła Gosia, która odzywała się właściwie tylko wtedy, gdy ktoś zadał jej bezpośrednie pytanie, lub mama czy starsza siostra mówiły o niej coś, wobec czego musiała stanowczo zaoponować. Poza tym siedziała cicho, co jakiś czas zerkając na mnie. Jak zwykle siedziała tuż obok.

- … a wiecie jacy bywają nauczyciele – ciocia kontynuowała kolejną historię – nawet Gośka mówiła ostatnio, że polonistka w tej nowej szkole dręczy ich psychicznie – upiła łyk kawy.

- No właśnie, ona generalnie nie ma złych ocen, ale u tej kobiety to jest jakiś dramat – rzuciła Zuza – miała zagrożenie. I na półrocze, i na koniec. Sama poszłam tam z mamą, żeby to wyjaśnić. Strasznie surowa, ale stanowczo przesadza, to formalnie jeszcze dzieci.

- Sama jesteś dziecko – obruszyła jej młodsza siostra – a pani Tomaszewska nie jest taka zła.

- Dziecko, ona ci chciała dać pałę! D w a  r a z y – Zuza spojrzała na nią z niedowierzaniem, nie zważając na uwagę o wieku.

- No i co… - skonsternowała się Gosia wlepiając oczy w talerz. Nikt nie lubi czuć się oceniany, zwłaszcza publicznie.

- Z tego co pamiętam, Gosia pisała mi, że dostała kilka dobrych ocen. Mało tego były to głównie piątki – rzuciłem bawiąc się filiżanką. Spojrzała na mnie z wdzięcznością.

- Ale na pewno nie z polaka. – odparła Zuza sięgając po kawałek ciasta.

- Nie mniej jednak jakoś zdała – ciągnęła ciocia – całe szczęście. Choć może ta kobieta trochę popuściła na końcu, gdy przypomniałam jej, że dziewczynie nie jest łatwo odnaleźć się w nowej szkole.

- W starej i tak z nikim się nie kolegowała – żachnęła się Zuza.

- Nieprawda – Gosia wróciła do defensywy– a Małgosia i Magda? Zaprosiły mnie nawet na urodziny.

- No ja całe lata słyszałam co innego – zdziwiła się siostra.

- A w tej nowej szkole, już poznałaś jakieś koleżanki Gosia? – spytała jej moja mama ze swoim spokojnym, troskliwym uśmiechem.

- T...taak – zająknęła się – Jest taka Paulina, no i Bartek taki chłopak też jest całkiem miły, chociaż on jest z klasy wyżej.

- No i widzicie, dziewczyna sama sobie umie poradzić. – rzucił tata podkręcając czarnego wąsa – Swoją drogą Iza, co u Zygmunta? Wciąż zajmuje się… - zmienił temat, na wujka, a ja poczułem, że coś ciągnie mnie za rękaw pod stołem.

,,Idziemy?” – pytały jednoznacznie, wpatrzone we mnie dyskretnie oczy Gosi. Było już po obiedzie, a my siedzieliśmy ze starszyzną wystarczająco długo. Odczekałem chwilę aż rozmowa stanie się na tyle żywa, by móc się wymknąć, po czym stałem i wyszedłem z pokoju. Gosia dołączyła do mnie chwilę później, gdy siedziałem u siebie na łóżku.

- Ale ploty, ploteczki, co? – uśmiechnąłem się do niej.

- Jak zawsze – wzruszyła ramionami subtelnie się uśmiechając. Miała białe adidasy, krótkie czarne spodenki i pastelowo-różową koszulkę. Pasowały jej.

- Noo, ale jestem zaszczycony, że gwiazda wieczoru zaszczyciła mnie swą obecnością w mym skromnym pokoju – wykonałem gest przypominający lekki ukłon.

- No ba! – roześmiała się – wolę być z tobą!

- Ja tak samo… też wolę być ze sobą – zrobiłem szelmowski wyraz twarzy. Zaczęła już otwierać buzię, ale ciągnąłem – No dobrze, masz na coś ochotę? Chcesz coś porobić? – zacząłem się zastanawiać – możemy iść w coś pograć na podwórku, przejść się z psem… nowe miejsce z lodami otworzyli niedaleko, albo obejrzeć jakieś filmiki czy coś. Co byś chciała?

- Umm… Chodźmy z psem. Najpierw pół dnia jazdy, a potem siedzenie przy stole, muszę się rozprostować. – znacząco pomasowała się po pośladku - A w ogóle, to wiesz, co ostatnio mi się przydarzyło? Nie uwierzysz, ale… - i wyszliśmy.

 Gdy szliśmy po słonecznej ścieżce w kierunku budki z lodami, po 10 minutach Gosia wciąż trajkotała radośnie opowiadając mi co słychać u nich w mieście, co ostatnio robiła i z czego się śmiała. Rozmowa kleiła się świetnie, choć to głównie ona mówiła, a ja skrzętnie łapałem każde słowo które wypowiadała, co jakiś czas zadając pytania i komentując, przede wszystkim jednak ciesząc się wspólnym spacerem. Gdy tak szła roześmiana u mego boku, raz po raz spoglądając na mnie żywym spojrzeniem, jej włosy rozwiewał delikatny wiatr, nagą skóra ud i ramion smagało zaś słońce. Czuła się przy mnie swobodniej niż przy kimkolwiek innym. Cieszyło mnie to, i to nie tylko dla tego, że czułem jej sympatię. Cieszyłem się, ponieważ wiedziałem, że w końcu może się komuś wygadać, opróżniając swój umysł ze wszelkich nagromadzonych przez te dwa lata trosk i smutków. Byłem dumny, że mogłem być tym kimś. Mimo to, dość usilnie pomijała temat szkoły, co z jednej strony być może nie powinno mnie dziwić, w końcu były wakacje, z drugiej jednak, fakt iż nawet nie zahaczyła o nią, ani o swoich znajomych, lekko mnie niepokoił.

- …no i okazało się, że ta dziewczyna była z nim, zanim ta druga w ogóle się pojawiła. Serio myślał, że żadna nie zauważy! – wybuchła śmiechem.

- Jezu, mocne. Chociaż miałem kiedyś ziomka na studiach, który tak z trzema próbował, a on nie był postacią w serialu… – postanowiłem zaryzykować – Gosia… wiem, że są wakacje, ale powiedz mi tylko po krótce, jak ci się podoba w tej nowej szkole?

- Dooobrze – zawahała się, lekko pochmurniejąc.

- Nie wydajesz się przekonana – próbowałem zdobyć się na obojętny ton.

- No ok, tak sobie, ale to nic – zaczęła unikać mojego spojrzenia.

Popatrzyłem na nią chwilę w konsternacji.

- Rozumiem – westchnąłem lekko – ale gdybyś chciała mi coś powiedzieć, ja coś zawsze jestem obok. Pamiętaj.

Pokiwała głową, z nieprzytomnym spojrzeniem wbitym w ścieżkę. W tym momencie doszliśmy do budki z lodami.

- Jakie ci wziąć? – zapytałem.

- Malinowe. Albo jedne malinowe plus pistacje.

- Ok, ja chyba wezmę… pigwowo-arbuzowe z czekoladą.

- Co? Gdzie to jest napisane?!

- Żartuję, wezmę miętowe.

- No weeź! – roześmiała się. Wrócił jej dobry humor – Myślałam, że serio takie są…

- Nie tym razem – odparłem i złożyłem zamówienie.

 Rozkoszując się smakiem naszej zdobyczy szliśmy dalej ścieżką, w pewnym momencie skręcając w jej boczną odnogę. Kierowaliśmy się na pewną małą zieloną łączkę na uboczu, która była ,,naszym miejscem”. Nigdy nikogo na niej nigdy nie spotkaliśmy, a jako że mieściła się na uboczu otoczona z jednej strony hektarami pagórkowatych pól, a z drugiej drzewami, zapewniała zaskakująco wręcz duże poczucie odizolowania od reszty świata. Na jej środku stał duży kamień, na którym mogły usiąść akurat dwie osoby.

- W ogóle, to nie popisałeś się z tymi pieniędzmi – widać było, że ma ochotę się podroczyć – Zaprosić dziewczynę na lody i zapomnieć kasy, ha! Dobrze, że miałam coś w kieszeni.

- Odczep się Goha, oddam ci, zresztą… zwykle mi się to nie zdarza – odparłem udając obruszonego.

- Zwykle! A co, dużo masz ku temu okazji? Na studiach w dużym mieście, to pewnie co dzień jakąś koleżankę zapraszasz na lody i co tam jeszcze.

Spojrzałem na nią, czego jednak nie odwzajemniła. Oczy miała wbite daleko przed siebie. Weszliśmy na łąkę. Trawa miała piękny zielony kolor, a gdzie nie gdzie rosły małe stokrotki. Nie licząc śpiewu ptaków i szumu pobliskich drzew panowała cisza.

- Zdarzało się – wzruszyłem ramionami – chociaż na studiach wiele się nie zmienia. Większość dziewczyn wciąż zachowuje się jak dzieci Szczerze, czasem nawet ty wydajesz mi się dojrzalsza od nich. Zresztą kto wie – dorzuciłam – ktoś mi kiedyś zasugerował, że mam po prostu za wysokie wymagania.

Doszliśmy do kamienia. Wskoczyłem na niego i wyciągnąłem rękę ku niej, chcąc pomóc jej wejść. Gosia spojrzała na mnie jakby lekko zasmuconym spojrzeniem, ale podała mi swoją dłoń, a ja pociągnąłem mocno. Siła z jaką odbiła się od ziemi, wraz z tą, której sam jej użyczyłem sprawiły, że kuzynka nie tylko znalazła się na kamieniu, ale dosłownie wpadła na mnie. Odruchowo złapaliśmy się wzajemnie by nie stracić równowagi i nie spaść. Na chwilę świat jakby zamarł. Staliśmy tak twarzą w twarz, zaledwie kilka centymetrów od siebie, ale żadne z nas, z jakiegoś powodu nie odsunęło się. Mój wewnętrzny zegar zwolnił i przez kilka sekund, które wydawały się wiecznością, patrzyliśmy sobie w oczy, wciąż trzymając się w lekkich objęciach.

- A ja… mieściłabym się w tych wymaganiach? – spytała wreszcie, a ja poczułem jak przez moje ciało przechodzi dreszcz. Za dużo się naczytałem tego typu historii. To szło w niebezpiecznym kierunku, ale może tylko mi się tak wydało. Mimo to odparłem:

- Jesteś już duża, a ja lubię twoje towarzystwo – nie spuszczałem wzroku z jej wielkich ciemnych oczu – gdybyś nie była moją kuzynką… - zawahałem się – kto wie, może bym się w tobie zakochał – starałem się, by ton mojego głosu wybrzmiał z nutką ironii, wciąż broniąc się przed tym do czego mogło to zmierzać, ale nie wyszło mi.

Wciąż nie spuszczała ze mnie wzroku, a przez jej na pozór niewzruszoną twarz, przechodziła kolejno cała paleta emocji, od smutku, przez niepewność, aż po czystą pasję, malowanych przez ledwo dostrzegalne ruchy mięśni. Nagle przylgnęła do mnie mocno i zadarła swoją główkę do góry, by nie zrywać więzi naszego spojrzenia, teraz jeszcze bliższego i bardziej intymnego.

- Podobam ci się? – zapytała cicho, jakby wciąż niepewna tego, czy chce bym ją usłyszał.

Gdy tak stała wtulona we mnie, poczułem przyjemny dreszcz rozchodzącego się po całym moim ciele. Czułem jej uda, ręce, brzuch, a także krągłość jej piersi, które jeszcze dwa lata temu nie rzucały się nawet w oczy. Czułem bezbrzeżną przyjemność, która jednak przeplatała się z poczuciem, że robię coś niewłaściwego.

- Tak – odparłem, czując że właśnie przekroczyłem pewną granicę, na której powinienem był zawrócić. Byłem jednak jak w transie. Mówi się, że sytuacji stresowej, krew odpływa z kory mózgowej odpowiedzialnej za racjonalne myślenie i moralność, by w pełni zasilić niższe struktury odpowiedzialne m.in. za emocje i przeżycie. Właśnie zacząłem doświadczać tego na własnej skórze. Nie mogłem się powstrzymać. Zawładnęła mną ta chwila i te dwa, wlepione we mnie od kilkunastu sekund czarne punkty, pochłaniające mój umysł niczym czarna dziura.

- Kocham cię – powiedziała nagle Gosia, po czym stanęła na palcach zbliżając się tym samym do mojej twarzy, a ja całkowicie już zahipnotyzowany, przestałem analizować to co się dzieje, oddając kontrolę podświadomym pragnieniom. ,,Niech się dzieje co chce” pomyślałem. Objąłem Gosię mocniej, jeszcze bardziej wtapiając w siebie wszystkie wypukłości jej ciała i pochyliłem głowę tak, że nasze usta po raz pierwszy w życiu spotkały się w delikatnym pocałunku. To co wcześniej wydawało mi się przyjemnością, stało się niczym w porównaniu do tego, co czułem w tej chwili.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Kamil Heck

Komentarze

Farcik11/06/2021 Odpowiedz

Najlepsze opowiadanie jakie czytałem, czekam na kolejne części, nawet sexu tu nie było a ja czytając to czułem się jakbym to ja był głównym bohaterem, opisy sprawiły że w głowie wyobraznia tworzyła caly film z tego opowiadania. Pozdrawiam

Krzaq11/06/2021 Odpowiedz

Dawaj dalej. Nie mogę się doczekać 😁


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach