Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pierwszy raz w trojkacie Rozdzial 2

Rozdział 2 – Dancing


W piątek Beata się zaczęła szykować już od 16. Widziałem, że aby mnie podniecić założyła czarne pończoszki na pasku, czarne koronkowe figi i gorsecik. Na to wszystko luźną, długą suknię i kaftanik. Kiedy skończyła z makijażem, wskoczyłem w garnitur, jej ulubioną niebieską koszulę i krawat, który dostałem od niej. Nie bardzo mi pasował, ale czego się nie robi dla sprawy...

Pojechaliśmy samochodem, który zostawiłem na parkingu strzeżonym niedaleko knajpy. Kiedy weszliśmy do restauracji, dostrzegłem Tomka z żoną. Rozebraliśmy się w szatni i podeszliśmy do ich stolika.

- Beatko, to jest mój kolega z obozów narciarskich, jeszcze ze studiów, z którym się przypadkowo spotkaliśmy po tylu latach...

Tomek szarmancko ucałował jej dłoń, przedstawiając się. Ja tymczasem ucałowałem dłoń jego żony, którą już znałem ze zdjęcia. Widać było, że jest trochę naburmuszona i nieufna. Może on coś jej wspomniał o naszym planie, albo sama czegoś się domyślała, bo przyglądała mi się jakoś dziwnie.

Zamówiliśmy oczywiście zupę gulaszową i czerwone wino. Kiedy zaczął grać zespół, poprosiłem do tańca moją żonę.

- No, i jak ci się podobają...

- Fajni, nigdy mi o nim nie wspominałeś...

- Wiesz, miałem tylu znajomych... A zresztą sam o Tomku zapomniałem, - wywinąłem się, - po studiach znajomość się urwała... To był raptem jeden wspólny obóz narciarski. Gdyby nie to przypadkowe spotkanie…

Widziałem tańczących niedaleko Tomka i Krysię. On coś jej tłumaczył, a ona z niezadowoloną miną kręciła głową. Później wymieniliśmy się partnerkami. Kiedy tańczyłem z żoną Tomka, czułem, że jest jakaś spięta. Próbowałem coś żartować, ale moje żarty nie trafiały do niej. Chyba coś było nie tak. Nie starałem się przytulać, czy robić jakiś gestów, które mogłyby jeszcze bardziej zajątrzyć jej nastrój. Kiedy była przerwa i znaleźliśmy się przy stoliku z satysfakcją natomiast zauważyłem, że Beata z Tomkiem bawią się świetnie. Przez chwilę nawet zakłuło mnie coś w sercu, chyba odrobina zazdrości, ale bardziej nie o mą żonę, ale o to, że ja nie umiem być taki zabawowy jak on. Że nie mam takiego daru rozbawiania kobiet.

Jedliśmy, tańczyliśmy zmieniając się partnerkami, no i uzupełnialiśmy cały czas butelki wina. Miałem swój dzień do picia. Mimo wlanego w siebie alkoholu nie czułem go w sobie. Czasami są takie dni, że człowiek po jednym kieliszku już ma dosyć, a czasami… Piję, piję i cały czas jestem trzeźwy. Tak było dzisiaj. Obserwowałem strasznie przytomnie błyszczący wzrok Beaty, zadowolenie, kiedy dłonie Tomka niby przypadkiem dotykały jej zgrabnych pośladków, kiedy w tańcu przyciskał ją do siebie... Właściwie czułem się usatysfakcjonowany, że scenariusz wymyślony przeze mnie realizuje się tak dobrze. Kiedy zatańczyłem z Beatą, zapytałem się jak się bawi.

- Świetnie! - uśmiechnęła się zalotnie, - A co, czyżbyś był zazdrosny?

- Mhm, może trochę... – uśmiechnąłem się i odpowiedziałem zgodnie z prawdą, - troszeczkę, ale najbardziej cieszy mnie, że się fajnie bawisz...

- A ty, co, nie bawisz się dobrze? - zapytała, - Przecież małe blondynki, są w twoim guście... – w jej głosie wyczułem trochę kpiny.

Fakt, Krysia podobała mi się, ale wyraźnie dzisiaj była nie w sosie. Wlewała w siebie kieliszek za kieliszkiem. Nawet nie spostrzegliśmy kiedy, zrobiła się 1-sza w nocy. Wokalista ogłosił zakończenie imprezy i zaczęliśmy się zbierać do wyjścia.

- Och, szkoda, że już koniec... - stwierdziła z żalem Beata, - tak cudownie się bawiłam...

- A mnie się kręci w głowie i jest mi niedobrze... - głuchym głosem odezwała się Krysia, - i chcę spać... – dodała głosem obrażonej dziewczynki,

- Jak wrócicie do domu, - zatroszczył się Tomek, jednocześnie mrugając w moją stronę, - przecież piłeś... Może przenocujecie u nas...

- A gdzie mieszkacie? - zapytała się Beata Krysi.

- Na Gocławiu, ale mi się kręci w głowie i tam nie dojadę, - stwierdziła Krysia, - Tomek, idziemy do Janusza, masz przecież jego klucze...

- Chyba mam... - zaczął szperać w kieszeniach, - tak, mam... - zadzwonił tryumfalnie pękiem kluczy wyciągając w górę rękę, - no to żyjemy…!

- To idziemy przenocować tam. Nie dojadę do domu... - zadecydowała Krysia stanowczo, wisząc na ramieniu swego męża, - a i wy się zmieścicie… - rzuciła w stronę Beaty.

- To co robimy? - Beata spojrzała na mnie wyczekująco, - wracamy taksówką...? Czy przenocujemy u Tomka i Krysi?

- Jeśli chcecie, to chodźcie z nami. Zapraszamy. Jakoś się zmieścimy, a zresztą, mam ochotę się jeszcze napić, - zaproponował Tomek, - szkoda takiego pięknego wieczoru, żeby go kończyć tak nagle...

- Krzysiu, co robimy..? - Beata spojrzała się na mnie swym błyszczącym wzrokiem. Czuć było, że chętnie by jeszcze się zabawiła. Ale nie wiedziała, że TA zabawa przebiega według reguł ustalonych wcześniej przeze mnie! I to JA ustaliłem zasady!

- No dobra, - odpowiedziałem po chwili udając wahanie, raczej przed Tomkiem niż przed Beatą, - właściwie ja też chętnie się jeszcze napiję...

- Na mnie nie liczcie, - oznajmiła Krysia, omdlewającym tonem - ja mam dosyć...

- Zauważyliśmy, - zaśmiał się złośliwie Tomek, - ale mam nadzieję, że nie będzie cię trzeba nieść, chodźmy...

Ruszyliśmy w stronę Placu Unii. Tomek ze zwisającą na jego ramieniu Krysią, i obok my.

- A kto to jest Janusz? Twoja rodzina? - dopytywała się Beata Tomka, trzymając mnie pod rękę.

- To nasz znajomy, - wyjaśnił Tomek próbując prowadzić prosto swą żonę, - artysta-grafik. Wyjechał za granicę i opiekujemy się jego mieszkaniem... Zobaczycie, jak fajnie urządził chatę...

Okazało się, że mieszkanie jest niedaleko. Trzeba tylko się było jeszcze wspiąć na ostatnie piętro kamienicy, bo winda dochodziła tylko do 6 piętra, a pokonanie jednego piętra ze względu na stan Krysi zajęło nam trochę czasu, i wreszcie znaleźliśmy się na miejscu. Mieszkanie urządzone było z adoptowanego strychu przy Puławskiej. Weszliśmy do gustownie urządzonego salonu. Podłogę pokrywał długowłosy dywan, na którym stał niski, szklany stolik, kanapa i dwa skórzane fotele. Jedną ścianę stanowił regał wypełniony książkami. W rogu w szklanej szafce znajdował się sprzęt hi-fi. Beata opadła na skórzaną kanapę, a Krysia zwaliła się na jeden z dwóch foteli.

- Krzysztof, chodź, pomożesz mi przygotować kieliszki... - poprosił Tomek włączając muzykę.

Kiedy się znaleźliśmy w kuchni, wreszcie mogliśmy swobodnie pogadać.

- Przepraszam cię stary, ale chyba nic z tego... - stwierdził wyciągając z lodówki szampana, - Z Krychy nic dzisiaj nie będzie, jest raczej nie w sosie... No i chyba za dużo wypiła…

- To zauważyłem, - uśmiechnąłem się, - coś nie tak między wami?

- Nie, chyba to moja wina, - odpowiedział, przecierając kieliszki, - poprosiłem ją, żeby ubrała się w coś seksy, no i chyba się zaczęła domyślać naszego planu... Miałeś rację, że chciałem za szybko, no i teraz nic z tego nie będzie... – westchnął z żalem, - A twoja żona tak bardzo mi się podoba... O mało, a nasz plan by się udał… Pozostaje nam się tylko napić…

- Wiesz, właściwie chyba jeszcze nie wszystko stracone, - zadecydowałem nagle, - kontynuujmy nasz plan. Mogę przecież poczekać na rewanż, no nie...

- Serio, - odwrócił się zaskoczony, tak że upuścił na podłogę kieliszek, który z trzaskiem się rozprysł po podłodze.

- Oho, tak to się kończy, gdy w kuchni chcą rządzić faceci, - Beata pojawiła się niespodziewanie w drzwiach kuchni, tak jakby wyczuła, że decydują się jej losy, - Ale to się stłukło na szczęście... Gdzie tu jest szczotka, to zamiotę, zanim ktoś się pokaleczy... Aha, Krysia zasnęła, musisz ją położyć spać. Krzysiu, pomóż Tomkowi, a ja się już zajmę szampanem... Och! Ale cudownie zmrożony... Marzenie…

- Człowieku, jesteś... jesteś... - aż zająknął się szukając określenia, - jesteś niesamowitym facetem... - stwierdził, kiedy weszliśmy do salonu, - oczywiście, jeżeli nie zmieniłeś zdania... - spojrzał na mnie z niepokojem.

- Nie, spokojnie. Działamy dalej tak jak ustaliliśmy... - odpowiedziałem, pomagając mu ciągnąć Krysię do sypialni, - Wiesz, jak już doszliśmy do tego, że jest Beata i my, i my mamy na to chęć, to nie ma co się wahać... Teraz tylko pozostaje nam przekonać ją do naszego pomysłu… A to nie będzie łatwe… - mruknąłem już raczej do siebie.

Kiedy ułożyliśmy bezwładną Krysię na łóżku, Tomek zaczął ją rozbierać. Odwróciłem się, by iść do salonu.

- Krzysztof, - zawołał cicho, - tylko popatrz!

Spojrzałem w ich stronę. Właśnie zdejmował z niej sukienkę i ukazała się czerwona, koronkowa bielizna.

- Jednak założyła! - powiedział zaskoczony, - Stary, coś niesamowitego! Obiecuję ci, że ją przelecisz, jak nie dzisiaj to następnym razem, ale ją przelecisz... No, chyba, że chcesz ją przerżnąć teraz? – zachichotał, - chyba się nie będzie bronić...

- Eeee, wolałbym ją mieć przytomną i bardziej aktywną... – stwierdziłem przyglądając się jej sylwetce leżącej na łóżku.

Tomek nachylił się i rozpiął jej biustonosz, z którego wysunęły się pełne, jędrne piersi. Zsunął jej figi i spojrzał pytająco na mnie, wpatrzonego w ciemny, zarośnięty ciemnymi włoskami trójkąt.

- Nie zdecydujesz się...? – wyszeptał,

Czułem sterczącego w spodniach kutasa. Ale pokręciłem odmownie głową:

- Może... – przełknąłem ślinę, - może później... O ile się nie obudzi...

Pogładził ją po cipce z miną właściciela i stwierdził:

- Na ile ją znam, a jesteśmy już ponad 10 lat małżeństwem, to będzie spała do 7 rano. Jak kłoda...




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maksymilian Letki

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach