Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pierwszy raz z pania Kasia (Seks z nauczycielka)

 Poprzez szkołę niosła się nienaturalna cisza. Dla uczniowskich zmysłów, przyzwyczajonych do gwaru i ruchu zawsze stanowiło to mistyczne przeżycie. Potężny budynek, przez mury którego przewinęło się morze roczników, o których po latach przypominają jedynie stare tablo dekorujące ściany mojego ogólniaka, gdyby tylko mógł mówić, zapewne opowiedziałby tysiące historii. Wielkich miłości, bolesnych zdrad, niecnych knowań. Ale nie może. To nawet lepiej, bo pewne sytuacje nie powinny wychodzić poza krąg zaufanych osób. Ale czy dwie osoby, to już krąg? Bardziej odcinek. Ale odcinek zaufania nie brzmi dobrze, prawda? Nieważne. Pomiędzy salami lekcyjnymi cicho przemknęła pani sprzątaczka. Skinieniem głowy odpowiedziała na moje powitanie, by chwile potem zniknąć za rogiem.

Normalnie o tej godzinie powinienem być na sali gimnastycznej, gdzie reszta chłopaków z mojej klasy zapewne kończyła rozgrzewkę i szykowała się do gry w siatkówkę. Jednak dzisiaj moja polonistka miała wobec mnie inny plan. Wobec tego, że w najbliższym czasie miał się odbyć finał konkursu w którym sprawdzano znajomość "Wesela" Stanisława Wyspiańskiego, a ja okazałem się najlepszy w moim województwie, przyszło mi reprezentować Mazowieckie w ogólnopolskich zmaganiach. Do Warszawy miały zjechać najbardziej oczytane głowy, a wśród nich miałem być ja. Dlatego pani Katarzyna dogadała się z WF-istą, żeby ten zwolnił mnie z dzisiejszych zajęć, tak abym po raz ostatni pod jej okiem mógł przypomnieć sobie najdrobniejsze detale tego dramatu.

Ciszę przerwał odgłos obcasów, miarowo uderzających w podłogę. Niewiele później, na końcu korytarza zobaczyłem postać mojej nauczycielki. Jak zwykle nienagannie elegancka, w butach na wysokim obcasie, bluzce i dopasowanej spódnicy prezentowała się zjawiskowo. Pomimo tego, że miała już trzydzieści sześć lat, urodą przewyższała nie jedną z moich koleżanek. Ehh, nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak zniewalająco piękna musiała być, gdy podobnie jak ja miała siedemnaście lat.

- Witaj ponownie Krystian - posłała mi lekki uśmiech - Trzymaj klucz. Przygotuj się, a ja skoczę jeszcze porobić kserówki i zaraz do ciebie dołączę

Otworzyłem drzwi. W sali panował niezmącony spokój, który i mi zaczął się udzielać. Atmosfera panująca wewnątrz była zupełnie inna od tej, która towarzyszyła temu miejscu na co dzień. Promienie popołudniowego, zimowego słońca wpadały do klasy, tworząc z unoszących się w powietrzu drobinek kurzu świetlne smugi, wyraźnie odcinające się na tle starych masywnych mebli, stanowiących wyposażenie pomieszczenia. Nie zrozumcie mnie źle, na lekcjach nie panował jakiś terror, jednak pani Kasia wymagała żelaznej dyscypliny i nie tolerowała żadnych przejawów niesubordynacji.

Odłożyłem klucz na biurko i zająłem miejsce w ławce przed nim.

Jednak moja osoba była wyjątkiem od tej reguły. Jako fascynat książek już od pierwszej klasy miałem u mojej polonistki znaczne fory. Odnoszę wrażenie, że widziała we mnie jedyną osobę w klasie, która nieprzymuszona sięga po klasyki literatury. Dzięki temu już po kilku miesiącach stałem się jej pupilkiem. Wstyd się przyznać, ale czasami zdarzało mi się wykorzystywać ten przywilej, zajmując ją głębokimi dyskusjami, odsuwając tym samym kartkówki czy ustne odpytywanie, ku z resztą nieskrywanej radości moich klasowych koleżanek i kolegów.

Do moich uszu znów zaczął dobiegać coraz głośniejszy dźwięk szpilek dzwoniących o podłogę.

- Już jestem. Niestety, ale dzisiaj musimy sobie poradzić bez odbitek. Uwierzysz, że od kilku minut w całym budynku nie ma prądu? - Niejako na potwierdzenie swoich słów nacisnęła włącznik światła, który pstryknął jedynie, nie powodując włączenia lamp - Akurat w chwili, gdy chciałam skserować książkę. Najlepsze jest to, że wcześniej przez godzinę siedziałam bezczynnie, czekając aż skończysz lekcje z panem Materą i wtedy wszystko było okay. No ale nic, jakoś sobie poradzimy.

Pani Kasia usiadła za biurkiem i wyjęła z torebki starą, nieco już zniszczoną książkę, którą wypożyczyła z archiwum jednej z Warszawskich uczelni. Specjalnie dla mnie uruchomiła swoje kontakty z czasów studenckich, żebym jak najlepiej przygotował się do konkursu. Podała mi ją i tym razem stanowczym, zdecydowanie już lekcyjnym głosem powiedziała.

- Zapoznaj się z trzecim akapitem.

Przyjąłem otwartą przez nią książkę i zabrałem się za czytanie. W tym czasie moja nauczycielka siedziała spokojnie za biurkiem i chyba zajmowała się sporządzaniem jakiś notatek. Zajęty pochłanianiem wiadomości nieszczególnie zwracałem uwagę na to co robi. Gdy czas potrzebny na przeczytanie tekstu zaczął w jej opinii  dobiegać końca, kątem oka dostrzegłem jak wstaje, klęka na krześle i wyciąga się nad biurkiem, tak by łokciami podeprzeć się na jego krawędzi i w takiej niecodziennej pozycji móc zerkać do opracowania.

Gdy tylko skończyłem uniosłem głowę, żeby zgłosić gotowość. Jednak to co zobaczyłem sprawiło, że poczułem się, jakby uderzył we mnie piorun. Niepozorna luźna bluzka, dotychczas odkrywająca jedynie maleńką część dekoltu, teraz na skutek niezwykle intensywnego pochylenia się pani Kasi zupełnie przestała spełniać swoją funkcję. Ułożenie się materiału sprawiło, że jej piersi przestały kryć się pod materiałem. I nie, nie mam na myśli zwykłego, głębokiego dekoltu. Patrząc przed siebie miałem przed oczami cały obszar od szyi, aż po dolne partie płaskiego brzuszka, gdzie bluzka chowała się w spódnicy. Jej piersi ukryte w białym, koronkowym staniku układały się w dwie perfekcyjne krągłości, zaburzone jedynie przez sutki, wyraźnie odkształcające się w miękkim materiale. Nie wiem jakim cudem udało mi się odpowiadać na zadawane przez nią pytania. Mój mózg musiał przełączyć się na tryb autopilota, ponieważ cała świadomość skupiona była na podziwianiu tego, co zakazane. Tego dnia słońce było moim sprzymierzeńcem. Wpadając ponad moim ramieniem delikatnie raziło panią Kasię w oczy, przez co mogłem niemal bezkarnie badać wzrokiem jej nagość, jednocześnie rozświetlając ciało mojej polonistki, naturalnie w nieświadomości wyeksponowane niczym przed kochankiem.

Nie wiem ile minęło minut, w zasadzie zatraciłem poczucie upływu czasu. Pracując nad omawianym tekstem co chwila dyskretnie zerkałem na wyeksponowany biust mojej ulubionej nauczycielki, która widać zmęczona trwaniem w takiej pozycji poprawiła się, ustawiając łokcie jeszcze bliżej siebie. Jej piersi oczywiście nie pozostały bierne. Mlecznobiałe, niewiele tylko ciemniejsze od obejmującego je cieniutkiego biustonosza zakołysały się w rytm ruchu całego ciała, by następnie ściśnięte rękami utworzyć rozdzieloną wąskim przedziałkiem, perfekcyjnie uwydatnioną całość.

Tego było już dla mnie za wiele. Wyobraźnia zaczęła podsuwać mi wizje jak cudownie byłoby zanurzyć się pomiędzy nie swoim kutasem, który ukryty pod blatem ławki sterczał w najlepsze.

Zerkałem tak raz po raz, powoli zaczynając traktować ten widok, jak coś co absolutnie mi się należy. Jakież było moje zdziwienie, gdy przy którymś razie, wpatrywanie się w ten cudowny widok przerwała mi ręka, nerwowym gestem przyciągająca bluzkę do ciała. Odruchowo spojrzałem w górę. Dokładnie na tyle, by zajrzeć prosto w oczy pani Kasi. Biło z nich wyraźne zaskoczenie, które w połączeniu z rozbawionym wyrazem twarzy zdawało się mówić, nie, nie mówić, raczej szeptać "Krystian, następnym razem przyjdę w golfie". Momentalnie opuściłem głowę. Czułem jak palę się ze wstydu. Nie wiedziałem jak wybrnąć z tej sytuacji. Chciałem przeprosić, jednak nie byłem w stanie wydobyć z siebie słowa. Jednocześnie miałem ochotę zapaść się pod ziemię.

Nieznośną ciszę przerwały dopiero jej słowa.

- Krystian, może otworzysz okno? Strasznie tu gorąco, aż cały poczerwieniałeś.

Mówiąc to przybrała taki ton głosu, jakby cała sytuacja nie tyle ją skrępowała, co rozbawiła. Mnie za to do śmiechu nie było ani trochę. Zwłaszcza, że jej prośba stawiała mnie w kolejnej, jeszcze bardziej krępującej sytuacji.

Incydent sam w sobie można by obrócić w żart, gdyby nie fakt, że mój penis na przekór sytuacji ani myślał opaść.

- Nie, myślę że nie ma takiej potrzeby.

- Na pewno? Wiesz, martwię się o ciebie. Nagle zrobiłeś się na twarzy cały purpurowy, do tego tak drżą ci dłonie, ledwie trzymasz długopis.

- To nic takiego. Ostatnio często mi się to zdarza. Po prostu muszę lepiej się odżywiać, więcej owoców, te sprawy...

- Często? - złapała mnie za słowo - U innych nauczycielek też zdarzają ci się takie sytuacje?

Ewidentnie brała mnie pod włos. Sam nie wiem, czy sprawiało jej to przyjemność, czy chciała dać mi nauczkę, domyślając się co zapewne ma miejsce w moich spodniach. W każdym razie postanowiłem przełamać impas w jakim się znalazłem.

- To może jednak otworzę to okno.

Odpowiedź ewidentnie usatysfakcjonowała panią Kasię. Nie zamierzałem jednak tak łatwo dać za wygraną. Dyskretnie wziąłem w rękę plecak i wstając ułożyłem go tak, że zupełnie zasłaniał wybrzuszenie na moich spodniach. Zadowolony, że udało mi się wybrnąć z tej sytuacji szedłem, udając że szukam czegoś w środku. Gdy byłem już przy oknie odłożyłem go na ławkę i zabrałem się za otwieranie starego, podwójnego okna. I właśnie wtedy, usłyszałem, jak w absolutnym milczeniu przerywanym stukotem obcasów, zbliża się do mnie. Zamarłem. Nie wiedziałem co dalej zrobić. Co ciekawe, mój penis zamiast opaść ,pod wpływem stresu jeszcze bardziej zesztywniał. Po prostu stałem plecami do niej, czekając jak na egzekucję.

- Co się z tobą dzieje? - zapytała troskliwym głosem, kładąc mi ręce na ramiona i niemal przywierając do mnie swoim ciałem. Poczułem jak uderza mnie zapach jej perfum. Delikatny, zmysłowy zapach jaśminu wdarł się do moich nozdrzy, momentalnie mnie zniewalając. Wiedziony jej dłońmi, bez żadnego oporu odwróciłem się, jakby zapominając o moim wzwodzie. Byliśmy tak blisko, że niemal stykaliśmy się nosami. W butach na wysokim obcasie była ode mnie tylko nieznacznie niższa.

- Krystian nie wstydź się, powiedz mi co cię dręczy?

Milczałem. Jej wzrok cały czas był wbity w moje oczy. Czułem jak przeszywa mnie na wylot, jak czyta we mnie niczym w otwartej księdze. Po kilku sekundach miałem wrażenie, że zna już wszystkie moje najskrytsze tajemnice. Oniemiały intymnością chwili zupełnie zapomniałem o erekcji. Przypomniała mi o niej dopiero sama pani Kasia, która zmniejszyła dzielący nas dystans o kolejne kilka centymetrów, sprawiając że stojący penis nacisnął na jej podbrzusze.

- Przepraszam, nie powinienem...

- Nie Krystian, to ja przepraszam. Powinnam pomyśleć dwa razy, zanim założę bluzkę z takim dekoltem. W końcu nie mam już do czynienia z dzieckiem, a z młodym mężczyzną. Krystian - znów przybliżyła się odrobinę, przybierając zupełnie inny, o wiele bardziej kobiecy  ton - tylko szczerze. Spodobały ci się moje piersi?

- Ja yyy... no...

- Spokojnie Krystian. Pytam cię jako mężczyznę. Wiesz, w pewnym czasie przychodzi taka chwila, że kobieta zaczyna niepokoić się o swoją urodę. Lata lecą...

- Pani Kasiu, nie jedna uczennica chciałaby wyglądać tak jak pani.

Moc komplementu wyraźnie przewyższyła to, co spodziewała się usłyszeć.

- Naprawdę tak uważasz?

- Nie śmiałbym pani okłamać...

- Krystian?

- Tak?

- Proszę, pocałuj mnie. Nie, nie zastanawiaj się, po prostu to zrób.

Oboje, niemal jednocześnie lekko przechyliliśmy głowy. Nie zastanawiałem się. Usta mojej polonistki smakowały szminką, która delikatnie rozcierała się na moich wargach. Jednocześnie odważyłem się i chwyciłem ją za biodra, kusząco poszerzające się względem perfekcyjnie wąskiej talii. Trwało to zapewne kilkanaście sekund, jednak dla mnie czas stanął w miejscu.

- Wiesz co jest główną nagrodą w jutrzejszym konkursie?

- Jakaś wycieczka, prawda?

- Dwudniowy wyjazd do Krakowa razem z opiekunem. Krystian, proszę, wygraj dla nas ten wyjazd. Pani dyrektor na pewno nie odmówi mi przydzielenia opieki, jeśli tylko ją o to poproszę - położyła dłoń na wybrzuszeniu moich spodni, tworząc efektowny moment ciszy - Mam ci jeszcze tyle do pokazania - dodała.

- Pani Kasiu, dla pani wszystko.

Po tych słowach odwróciła się i poszła w stronę biurka. Schowała do torebki wypożyczoną książkę, po czym zerkając w małe lustereczko poprawiła rozmazaną nieco szminkę.

Ja tymczasem stałem jak wryty, nie dowierzając w to co właśnie miało miejsce. Chciałem coś powiedzieć, jednak nauczycielka uciszyła mnie gestem.

- Zostawiam ci klucze. Gdy już się uspokoisz, odnieś je panu portierowi. A i pamiętaj - jej głos stał się o wiele bardziej niepewny - Nigdy w życiu nikomu nie zaufałam tak, jak tobie podczas dzisiejszej lekcji. Mam nadzieję, że rozumiesz, że to wszystko musi pozostać naszą tajemnicą.

Znów chciałem się odezwać, jednak ponownie zostałem uciszony, tym razem w o wiele czulszy sposób.

- Nic nie mówi. Poznałam cię wystarczająco dobrze i dlatego wierzę, że mnie nie skrzywdzisz...


 Następnego dnia od rana miałem wyjątkowo dobry humor. Przekonany, że przygotowałem się najlepiej jak tylko potrafię.

- Co ty Krystian dzisiaj taki wystrojony? - zwrócił uwagę pan Paweł, woźny z mojej szkoły, przy którego dyżurce oczekiwałem na wyjście.

Miał rację. Tego dnia wyjątkowo zadbałem o swój wygląd. Nie ograniczyłem się do założenia garnituru, obowiązkowego na tak ważnym wydarzeniu, któremu z tego co pamiętam patronowała nawet jedna z najważniejszych głów w państwie. Która? A czy to ważne? Nie bawmy się w politykę. A co takiego wyjątkowego zrobiłem? Otóż wykorzystując znajomości z czasów podstawówki, z samego rana odwiedziłem koleżankę, która w przyszłości planuje otworzyć własny salon fryzjerski. Może i jeszcze musi się sporo nauczyć, ale czesanie włosów zdążyła już opanować do perfekcji. Tak więc ze starannie ułożoną fryzurą, pachnący perfumami taty, na które jeszcze długo nie będzie mnie stać, oczekiwałem przybycia pani Kasi.

- Dzisiaj jest finał konkursu i jedziemy z panią od polskiego na wielki finał.

- Aaa, no tak, rzeczywiście. Wczoraj jak miała dyżur przy szatni, to opowiadała, że jedziecie. Faktycznie, zapomniałem. A przygotowałeś się? Mówiła, że bardzo na ciebie liczy.

Mimowolnie uśmiechnąłem się. Ciekawe co konkretnie miała na myśli, mówiąc że na mnie liczy. Samcza natura korciła mnie, żeby pochwalić się jakimi względami jestem przez nią darzony, jednak ostatecznie zdrowy rozsądek wziął górę.

- Przygotowałem się najlepiej jak potrafię...

Rozmowę przerwał nam zgrzyt otwierających się drzwi. Do wnętrza wpadł tuman śniegu, szarpany przez wiatr, wiejący wyjątkowo silnie jak na tę porę roku.

- Dzień dobry panie Pawle, cześć Krystian - przywitała się pani Kasia opatulona w ciepły płaszcz z wysoko postawionym kołnierzem - Oszalała nam dziś ta pogoda. O, widzę Krystian, że już jesteś gotowy. Skoczę tylko do pokoju nauczycielskiego i zaraz jedziemy.

Kobieta ruszyła szybkim krokiem w głąb budynku, ku wyraźnemu zresztą niezadowoleniu woźnego, który widząc płaty śniegu odpadające od podeszw jej trzewiczków wstał zza lady dyżurki i demonstracyjnie wzdychając sięgnął po mopa, by pościerać tworzące się mokre plamy.

W czasie gdy nasz konserwator wycierał podłogę, ja korzystając z chwili zawiesiłem wzrok na mojej nauczycielce, której biodra delikatnie kołysały się w rytm wykonywanych kroków. Efekt potęgował jeszcze długi, rozcięty od pasa płaszcz, podkreślając ruchy i sprawiając wrażenie, jakby płynęła pomiędzy murami korytarza.

Oczyma wyobraźni widziałem jak po zwycięstwie odbieram nagrodę i kilka tygodni później triumfalnie zabieram ją na weekend do Krakowa. A tam... a tam badam wszystkie najskrytsze zakamarki jej ciała.

Nie kłamała. Pobyt w pokoju nauczycielskim zajął jej dosłownie kilkanaście sekund. Ani się obejrzałem, a już była z powrotem.

- Dobrze, już jestem gotowa. Możemy jechać Krystian.

Wyszliśmy na pokryty śniegiem dziedziniec szkoły. Wiatr wył niemiłosiernie, porywając ze sobą płatki ciężkiego, mokrego śniegu.

Dopiąłem pod szyją ostatni guzik płaszcza i razem ruszyliśmy w kierunku przystanku autobusowego.

- Krystian! - usłyszałem tłumiony przez wichurę głos - Gdzie tam idziesz?

- Na przystanek!

- Chodź pojedziemy moim autem!

Bez zbędnych dyskusji zmieniłem kierunek. Co prawda jadąc autobusem cała wyprawa zajęłaby o wiele więcej czasu, co dla mnie jako ucznia oznaczało urwanie się z większej ilości lekcji, ale zważając na okoliczności nie zamierzałem protestować.

Samochód pani Kasi stał na skraju niemal pustego dzisiaj parkingu. Szliśmy chodnikiem milcząc. Pogoda naprawdę nie zachęcała do spacerów, toteż z tym większą przyjemnością wsiedliśmy do auta.

- Nie powinniśmy jechać moim autem, ale dziś kompletnie nie mam ochoty tłuc się komunikacją miejską.

Silnik przyjemnie zamruczał, a wycieraczki z chrobotem zrzuciły z przedniej szyby warstewkę śniegu. Ruszyliśmy. Wewnątrz niedawno zgaszonego auta wciąż panowała miła temperatura, a po chwili z nadmuchów buchnęło jeszcze przyjemniejsze, ciepłe powietrze.

- Ma pani tutaj podgrzewane fotele?

- Mam, a co? Włączyć ci?

- Jeśli by pani mogła.

Kobieta uśmiechnęła się i spełniła moją prośbę.

- Nie boisz się? - zapytała.

- Niby czego?

- Podobno siedzenie na podgrzewanych fotelach nie wpływa dobrze na waszą sprawność łóżkową.

- Nie sądzę, żeby kilka chwil z ciepełkiem pod tyłkiem mogło wpłynąć na całokształt mojej jurności.

- Tak tylko mówię, żeby nie było, że nie ostrzegałam. Później okaże się, że za dwadzieścia lat nie będziesz w stanie zaspokoić żony i będzie na mnie. Chociaż... - w jej głosie słychać było, że waha się czy podjąć ten temat. Szybko jednak przełamała wewnętrzne opory - Chociaż wczoraj pokazałeś, że ostry z ciebie gracz. Dostać takiego drąga od samego patrzenia w dekolt. Nic tylko gratulować.

Poczułem że moja twarz zmienia kolor na czerwony. Niby to co usłyszałem było absolutną prawdą, a zarazem niczym wobec tego, co wczoraj wydarzyło się w pracowni do polskiego, jednak mimo wszystko, słowa padające z ust nauczycielki, kobiety starszej ode mnie o blisko dwadzieścia lat wprawiły mnie w zawstydzenie.

- No już się tak nie rumień, tylko się droczę - odparła z uśmiechem - A powiedz mi jeszcze jedną rzecz. Tylko szczerze. Myślisz czasem o mnie, gdy to robisz?

Jeżeli wcześniej byłem zawstydzony, to teraz czułem się absolutnie zszokowany. Nie wiedziałem co mam odpowiedzieć. Czy wyznać jej prawdę?

- Nie wstydź się - zachęciła mnie, jakby czytając w moich myślach, dodatkowo niejako dla pokusy podciągając swoją długą, rozkloszowaną spódnicę w taki sposób, że ta odsłoniła zgrabne nogi okryte czarnymi kabaretkami o drobnych oczkach  - przecież wiesz, że wszystko to zostanie między nami.

- No więc - nie wiedziałem jak zacząć - Tak, zdarza mi się podczas masturbacji myśleć o pani.

- Często ci się to zdarza?

- Myślenie o pani podczas, czy sama mast...?

- Myślenie.

- Szczerze? Ostatnimi czasy bardzo często. Właściwie to niemal zawsze gdy robię sobie dobrze, to myślę o pani.

- A oprócz mnie o kim jeszcze myślisz? Któraś z koleżanek z klasy też zwróciła twoją uwagę? Wiesz, ja muszę wszystko wiedzieć. Kręcą mnie takie tematy. Ale nie martw się, będzie szczerość za szczerość. Ja też ci coś opowiem.

- No więc - zacząłem - właściwie to zwaliłem sobie już do wszystkich koleżanek z klasy, chociaż najchętniej wracam do Natalii.

- Natalia? Mmm... masz dobry gust. Śliczna dziewczyna. Duży biust, ładna figura, inteligentne spojrzenie...

- Kiedyś nawet śniło mi się, że po lekcjach poszliśmy do szatni i pozwoliła mi wymasować piersi. Ależ to było cudowne.

- A mnie w jakich okolicznościach najczęściej sobie wyobrażasz?

- Panią? Panią w klasie do polskiego. Siedzi pani na krawędzi biurka z podwiniętą sukienką i bez majtek, a ja... - na moment przystanąłem, żeby zebrać się na odwagę - a ja ze spodniami opuszczonymi do kostek penetruję pani ciasną dziurkę.

- Krystian, ty świntuchu! Żeby tak ładować się z kutasem we własną wychowawczynię. Jesteś niewyżyty. - zażartowała - W takim razie ja też podzielę się z tobą małym sekretem. Wczoraj, późnym już wieczorem odpoczywałam sobie z mężem w łóżku i no co tu kryć, naszła mnie ochota na seks. Ale patrzę, a on słuchawki w uszach, leży obrócony plecami do mnie i śpi. Myślę sobie, "a nie będę budzić starego, jeszcze sobie porucha". I sięgnęłam do szuflady po mojego małego przyjaciela. Trochę pogmerałam sobie paluszkiem przy dziurce i gdy było już naprawdę mokro, to wpakowałam go w siebie aż do same plastikowe jajka.

Słuchałem zafascynowany. To wydawało się tak nierealne. Przez długie miesiące moja relacja z panią Kasią niezbyt różniła się od milionów innych kontaktów jakie panują na linii uczeń - nauczyciel. Aż tu nagle wczoraj całuję się z moją polonistką, a dzisiaj jak gdyby nigdy nic opowiadamy sobie szczegóły naszych erotycznych pragnień.

- A najciekawsze dopiero przed nami. W pewnym memencie zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie, że właśnie ty leżysz na mnie i bolcując mnie swoim sprzętem dociskasz moje ciało do materaca. I wszystko to w obecności męża, który błogo śni nie wiedząc, że tuż obok jego żona oddaje się swojemu uczniowi. Powiem ci tylko, że dawno nie miałam takiego orgazmu! Sama nie wiem jakim cudem nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Ale my tu gadu gadu o przyjemnościach, a zaraz będziemy na miejscu.

Prawdę mówiąc wcale nie miałem ochoty wysiadać. Mógłbym tak jeździć cały dzień i na przemian słuchać i opowiadać pikantne historie.

Samochód zostawiliśmy na parkingu nieopodal auli uniwersytetu, którego władze były organizatorem dzisiejszego wydarzenia i bez ociągania ruszyliśmy ku głównemu wejściu. Wnętrze budynku było mi dobrze znane. Wielokrotnie wraz z moją klasą uczestniczyłem w odbywających się tu wydarzeniach związanych z zajęciami dla uczniów szkół średnich. Trzeba przyznać, że pani Kasia była jednym z tych nauczycieli, którzy nie ograniczali się do realizacji programu i z całym sercem oddawała się swojej pracy, a raczej powołaniu jakim było dla niej obcowanie z kulturą języka polskiego.

- Dobrze że już jesteście - powitał nas mężczyzna w garniturze, który sądząc po swobodnym sposobie bycia musiał być znajomym mojej polonistki. - Jak to jest, że ten kto ma najbliżej zawsze zjawia się na samym końcu? - retorycznie zapytał, żartobliwie komentując nasz przyjazd na ostatnią chwilę.

- Możemy jeszcze chwilę poczekać. Podobno w dobrym tonie jest spóźnić się kilka minut, wtedy każdy zwraca na ciebie uwagę i łatwiej wybić się z tłumu. - odpowiedziała pani Kasia odwzajemniając powitalny uścisk.

- No ale może nie dzisiaj. Zostawcie płaszcze i idźcie na aulę. Zaraz zaczynamy oficjalną część, a chwilę później startujemy z testem.

Tak też zrobiliśmy. Zajęliśmy miejsca gdzieś w połowie sali. Chwilę później w pomieszczeniu zapanowała cisza, a głos zabrała jakaś kobieta, zapewne jedna z osób zasiadających w zarządzie uczelni. Zapewne było to z mojej strony przejawem ignorancji, ale niezbyt interesowałem się tym co ma do powiedzenia. O wiele bardziej zajmowało mnie lustrowanie sali w poszukiwaniu innych atrakcyjnych nauczycielek. I ku mojemu zadowoleniu nie wypatrzyłem żadnej, która urodą mogłaby konkurować z moją wychowawczynią.

Nie będę zanudzał was dalszym, szczegółowym opisem przebiegu konkursu. Zaznaczę tylko, że poszło mi znakomicie. Jedynie jedno pytanie sprawiło, że w mojej głowie pojawiła się niepewność. Co do reszty, byłem absolutnie pewny prawidłowości moich odpowiedzi.

Po zakończonym teście poszedłem do pomieszczenia, gdzie na uczestników i ich opiekunów oczekujących na wyniki czekał drobny, słodki poczęstunek.

- No i jak? - zapytała mnie pani Kasia. Siedząc  przy małym, okrągłym stoliczku, w nowocześnie zaprojektowanym wnętrzu, popijając kawę i kusząc przeszywającym spojrzeniem prezentowała się niczym modelka z okładki modowego czasopisma.

- Czarująco jak zawsze - niemal wyszeptałem dosiadając się do niej.

Niespodziewany komplement sprawił, że jej policzki pokryły się różowymi wykwitami, a twarz przybrała wyraz miłego zaskoczenia.

- Wiesz, że nie o to pytam - odpowiedziała głosem pasującym bardziej do nastolatki, która pierwszy raz usłyszała od chłopaka, że ten ją kocha - Zabierasz mnie na weekend do Krakowa?

- Niemal na pewno.

- To cudownie. Nawet nie wiesz jaka jestem z ciebie dumna. Jesteś pierwszym moim wychowankiem, którego zaprowadziłam na tak wysoko.

Następna godzina upłynęła nam na przyjemnej pogawędce, w której granica między uczniem a nauczycielką zacierała się oraz bardziej. Odnosiłem wrażenie, że taka szczera, ciepła rozmowa była wielokroć bardziej zbliżająca i nasycona emocjami od tej, którą toczyliśmy w samochodzie. Mógłbym tak siedzieć z nią do późnej nocy. Dlatego z żalem przyjąłem wiadomość, którą przyniósł mężczyzna zapraszający wszystkich zainteresowanych na ogłoszenie wyników i rozdanie nagród.

Udaliśmy się na aulę. Nadeszła chwila, na którą tak naprawdę czekałem cały dzień. Rozpoczęło się ogłaszanie wyników. Do umocowanego na statywie mikrofonu podeszła ta sama kobieta, która witała wszystkich zebranych podczas powitalnej ceremonii.

- Proszę państwa, na wstępie chciałabym pogratulować wszystkim bez wyjątku uczestnikom dzisiejszego finału. Już samo wywalczenie zaproszenia na finał trzynastej edycji konkursu...

"Kończ już to ględzenie" pomyślałem. Odkryłem też, że mimowolnie zaczynają udzielać mi się nerwy.

- Drodzy państwo, teraz poproszę wszystkich laureatów naszego konkursu, którzy otrzymają nagrody za udział w ogólnopolskim finale.

Serce zaczęło podchodzić mi do gardła, gdy prowadząca rozpoczęła zapraszać wszystkich, którzy mieli otrzymać wyróżnienia za udział.

- Prosimy panią Martę Tkacz.

- Prosimy pana Pawła Hawełę.

- Prosimy panią Elizę Kotec.

Z każdym zaproszeniem czułem jak naprzemiennie kurczy mi się żołądek, a zaraz później następuje rozluźnienie, że tym razem to jeszcze nie ja. Co prawda wiedziałem, że poszło mi świetnie, jednak z oczywistych przyczyn nie mogłem wiedzieć jak poszło innym.

Tym sposobem, po kilku minutach drogą eliminacji odpadło trzynaście osób, wśród których nie było mojego nazwiska.

- Tym sposobem dotarliśmy do kluczowej chwili. Na podium dzisiejszych zmagań uplasowali się pani Natalia Chrabąszcz, pani Sylwia Fryńska i pan Krystian Klimicki. Serdecznie zapraszam.

Wstałem, zapiąłem marynarkę i energicznym krokiem ruszyłem ku przodowi sali. Czułem jak podczas marszu drąż mi nogi. Nic dziwnego, w końcu niemal na pewno nikt z zebranych nie grał o tak wysoką stawkę jak ja. No chyba że któraś z dziewczyn zamierzała w podobny sposób wzmocnić relację ze swoim nauczycielem. Nie. Niedoczekanie ich. Nawet jeśli miały taki plan, to po moim trupie. To ja zabieram panią Kasię na wyjazd. Nie ma innej opcji. Musze wygrać.

- Szanowni finaliści, czuję się zaszczycona mogąc wręczyć wam nagrody za zdobycie miejsc na podium. Zwłaszcza, że podczas tegorocznej edycji poziom wiedzy uczestników był tak wysoki, jak nigdy wcześniej. Co więcej, doszło do niespotykanej dotychczas sytuacji, kiedy wywołani do nagrodzenia państwo uzyskali identyczną ilość punktów.

"Dogrywka", pomyślałem. Niedobrze, nigdy nie miałem szczęścia w takich konfrontacjach...

- A z racji, że wszyscy państwo zdobyli komplet punktów, po szybkiej, telefonicznej konsultacji z naszym sponsorem podjęliśmy decyzję, że wszyscy państwo w nagrodę otrzymacie możliwość wspólnej wycieczki do stolicy małopolski. Proszę o brawa na cześć zwycięzców.

W sali rozległy się gromkie oklaski. Jakiś mężczyzna wraz z mistrzynią ceremonii wręczyli nam pamiątkowe dyplomy i nagrody książkowe. Na twarzach zebranych rysowały się promienne uśmiechy. W końcu każdy miał powód do radości. Oprócz mnie. Pod maską zadowolenia skrywałem z trudem tłumioną złość. Zerknąłem na salę. Wśród zebranych szybko wyłowiłem moją opiekunkę. Uśmiechała się. Jednak pomimo dzielącej nas odległości wiedziałem, że czuje to samo co ja.


Wracaliśmy w niemal absolutnym milczeniu. Szary obraz miasta widziany przez szybę samochodu przesuwał się monotonnie, potęgując tylko moje przygnębienie. Wycieczka do Krakowa miała być przełomowym momentem w moim życiu. Pomimo tego, że jakieś pół roku temu zakończyłem blisko dwuletni związek, to wciąż  byłem prawiczkiem. Miałem nadzieję, że podczas nadchodzącego wyjazdu fakt ten ulegnie zmianie. Ale teraz nie miało to najmniejszego znaczenia. Wszystko przepadło. Jedyne pocieszenie odnajdywałem w fakcie, że ze swojej strony zrobiłem wszystko, aby osiągnąć cel.

- Pierwszy raz w życiu wiozę w swoim aucie mistrza polski, w dodatku takiego, który wyszedł spod mojej ręki - zażartowała moja nauczycielka, choć w jej głosie nie było ani krzty radości. Zapewne chciała rozładować atmosferę, ale tylko pogłębiła depresyjny nastrój.

Dojechaliśmy do skrzyżowania. Stojąc na czerwonym świetle oboje wpatrywaliśmy się w sygnalizator. W czasie, gdy pani Kasia rytmicznie stukała po kierownicy swoimi długimi, zadbanymi paznokciami, ja siedziałem podpierając głowę na ręce i myśląc o tym, jakie atrakcje właśnie przeszły mi koło nosa.

Gdy ruszyliśmy, omal nie uderzyłem głową w szybę.  Brutalnie wyrwany ze świata swoich rozmyślań, skierowałem na moją wychowawczynię zaskoczone spojrzenie.

- Nie po to wczoraj postawiłam wszystko na jedną kartę, żeby teraz jakieś dwie głupie suki zniszczyły mi cały plan - niemal wysyczała przez zaciśnięte zęby.

Nie poznawałem jej. Pierwszy raz w życiu widziałem panią Kasię w takim stanie. Po przejechaniu skrzyżowania dynamicznie skręciła w prawo, nie używając nawet kierunkowskazu, nieomal wpadając przy tym w poślizg.

- Wracamy inną trasą?

- Nie jedziemy do szkoły.

- To gdzie?

- Zobaczysz.

Jej słowa zabrzmiały niepokojąco, a w oczach błysnęły ogniki. W życiu nie podejrzewałbym jej o umiejętność tak zręcznego prowadzenia samochodu. I o zamiłowanie do tak szybkiej jazdy. Dosłownie po paru chwilach byliśmy już na wylotówce  z miasta.

Zabudowa z miejskiej, coraz bardziej zmieniała się w jednorodzinne domki, charakterystyczne dla przedmieść.

- Rozepnij płaszcz, bo się upieczesz - zasugerowała mi, wyciągając dłoń w kierunku regulatora ogrzewania i ustawiając go na maksymalną moc.

Z dmuchaw buchnął strumień ciepłego powietrza. Wewnątrz auta zaczęło robić się naprawdę gorąco.

- Zdradzi mi pani w końcu, co pani kombinuje? - zapytałem zupełnie już zbity z tropu.

- Z przyjemnością. Pamiętasz jak wczoraj obiecałeś mi, że wygrasz dla nas ten pieprzony konkurs i pojedziemy razem na wycieczkę?

- No.

- A ja obiecałam, że zagwarantuję ci niezapomniane doznania. I teraz wychodzi na to, że pomimo twojego zwycięstwa te dupki z komisji zmieniły zasady i intymny charakter wyjazdu trafił szlag. Ale to nic. Ty dotrzymałeś słowa, więc i ja wywiążę się z umowy...

- Zaraz, zaraz - przerwałem jej - czy my jedziemy...?

- Dokładnie tak - odwdzięczyła mi się tym samym - Tutaj niedaleko jest taki fajny kawałek lasu na zupełnym odludziu. Można wjechać w taką dróżkę, na której można bez problemu ukryć auto, tak że nie widać go z drogi.  Przed ślubem razem z moim facetem jeździliśmy tu, żeby pobzykać się bez ryzyka przyłapania przez rodziców.

Poczułem jak włosy stają mi dęba. Z wrażenia nie mogłem wydobyć z siebie żadnego składnego zdania.

- To tutaj - mówiąc to skręciła na polną drogę - Tutaj chyba tak mocno nie sypało, bo nawet da się przejechać. Ej, co ty taki wystraszony jakbyś miał to robić pierwszy raz?

- No, bo ja ten, no...

- Mmm, Kacper, ty jeszcze nic ten tego?

- Ja miałem dziewczynę i w ogóle... - sam nie wiem dlaczego, ale zacząłem się tłumaczyć, jakbym coś przeskrobał.

- Spokojnie skarbie, nie tłumacz się - wyciągnęła dłoń, gładząc mnie po twarzy - W końcu jestem twoją wychowawczynią, więc oprócz uczenia cię mojego przedmiotu, muszę też zadbać o to, żebyś wyrósł na prawdziwego mężczyznę. A że ciebie lubię najbardziej, to i najmocniej przyłożę się do twojego rozwoju. Za chwilę zrobię ci taką lekcję, o jakiej inni uczniowie mogą tylko pomarzyć.

Jej głos znów brzmiał czule, co w połączeniu z delikatnym dotykiem, w kojący sposób podziałało na moje nerwy. Momentalnie odzyskałem pewność siebie. Jednocześnie w pełni świadomy tego, co zaraz będzie miało miejsce, poczułem jak zaczynam osiągać erekcję. Jednak tym razem, w przeciwieństwie do sytuacji z wczorajszego dnia, nie czułem w związku z tym żadnego skrępowania.

Gdy dojechaliśmy na miejsce, okazało się, że pani Kasia absolutnie nie przesadzała. W młodym, iglastym lesie nie było żywej duszy. Dodatkowo, dzięki warstwie śniegu, z łatwością można było odczytać, że co najmniej od wczoraj nikt się tutaj nie kręcił.

- Dobra Krystian. Nadeszła wiekopomna chwila i tak dalej - zażartowała, zdejmując płaszcz - Opuszczaj spodnie.

Drżącymi z podniecenia dłońmi sięgnąłem do paska. Pomimo towarzyszących mi emocji sprawnie uporałem się zarówno z nim jak i z guzikiem, po czym płynnym ruchem zsunąłem je, razem z bokserkami. Uwolniony penis błyskawicznie osiągnął pełnię swoich rozmiarów, prezentując silnie ukrwioną główkę, która odsłonięta z napletka sterczała zachęcająco.

- Jaki piękny okaz - powiedziała głosem, który automatycznie nabrał kuszącego, lekko mruczącego brzmienia - Niech no się z nim przywitam.

Delikatnym ruchem ujęła w dłoń moje nabrzmiałe jądra, lekko je ściskając, jednocześnie pochylając się, żeby złożyć gorący pocałunek prosto na samym czubku mojego kutasa. Zaczęła od delikatnego cmoknięcia, żeby chwilę potem wziąć do buzi całą główkę, którą zaczęła ssać z wyczuciem.

Było to doznanie nieporównywalne nawet z najlepszą masturbacją. Wplotwszy palce we włosy pani Kasi, wygodnie wyciągnięty na fotelu chłonąłem pełnię przyjemność z pierwszego seksualnego kontaktu z kobietą.

- Dobra, wystarczy.

Powiedziawszy to, wróciła do pozycji za kierownicą.

- Już kończymy? - zapytałem rozczarowany.

- Chyba żartujesz. Dopiero zaczynamy.

Moja partnerka zaczęła szybko podwijać spódnicę. Sekundę później zobaczyłem, jak wzdłuż okrytych kabaretkowymi pończochami nóg, zsuwa coraz niżej swoje czerwone majteczki. Gdy całkowicie opadły na podłogę, wzięła je w dłoń i płynnym ruchem wsunęła do wewnętrznej kieszeni mojej marynarki.

- Proszę, to dla ciebie. Twoje trofeum.

- Dziękuję - wyszeptałem i niejako w podziękowaniu zacząłem całować ją z językiem. To był właśnie ten moment, gdy żywioł namiętności wziął górę nad wyrachowaną zmysłowością. Pani Kasia wygramoliła się zza kierownicy i usiadła mi okrakiem na kolanach. Nie odrywając ust uniosła spódnicę i zupełnie nagim, rozgrzanym ciałem przywarła do mojego kutasa. Czułem jak jej gładko ogolone łono ociera się o mojego sztywnego penisa, z każdym ruchem rozmazując na nim coraz więcej wilgotnego, gęstego śluzu. Objąłem ją jedną ręką chwytając za nagi pośladek, drugą zaś wsuwając pod bluzkę, gładząc jej plecy. Miłosne uniesienie odbywało się w sposób tak naturalny, że w pewnym momencie, właściwie bez intencjonalnego działania którejś ze stron pochwa mojej nauczycielki zaczęła wchłaniać mojego członka. Początkowo samą główkę, żeby z każdym ruchem zagłębiać się coraz niżej i niżej, aż do pełnego umieszczenia go w jej wnętrzu. Pani Kasia siedziała w pełni nabita na mojego kutasa,  sprawiając, że nasze ciała połączyły się w jeden organizm. Tempo stało się tak szybkie, że zmuszony byłem przenieść pocałunki na miękką szyję mojej kochanki. Ta chwyciła mnie za głowę i dysząc do ucha przycisnęła ją do siebie. Może to zabawne, ale właśnie w tamtej chwili przypomniało mi się, jak na lekcji polskiego, podczas omawiania greckiego antyku, pani Kasia wspomniała, że starożytni Grecy wierzyli, że człowiek początkowo składał się z mężczyzny i kobiety, jednak zazdrośni bogowie rozdzielili ich, sprawiając że rzeczywiste szczęście mogli odnaleźć tylko gdy łączyli się na kilka chwil w miłosnym akcie.

- Pamięta pani jak starożytni pojmowali stosunek?

Kobieta pochłonięta rozkoszą seksu lekko zwolniła, początkowo nie rozumiejąc mojego pytania, czego dowodem była jej ewidentnie zaskoczona mina. Szybko jednak połapała się o czym mówię. Jej oczy rozbłysły przepełnioną uznaniem radością.

- Krystianku, powiedz mi, jak ja mam cię nie kochać - odpowiedziała śmiejąc się.

- Też panią kocham - palnąłem niewiele myśląc.

Nasze usta znów złączyły się w gorącym pocałunku. Języki ocierały się w przepełnionym namiętnością tańcu. Jednocześnie czułem, jak ręce mojej wychowawczyni mocno obejmują mój tors, sprawiając że nasze ciała niemal zlewają się w jedność.

Właśnie wtedy po raz pierwszy poczułem jak jej pochwa zaczyna pulsować wokół mojego kutasa. Moją nauczycielką szarpnął lekki skurcz. Był on tak nagły, że w ostatniej chwili cofnęła głowę, ratując mój język przed przygryzieniem. Na jej twarzy pojawił się grymas rozkoszy. Szybko domyślałem się co to oznacza.

- Mmmm, skarbie, wytrzymasz jeszcze chwilę?

- Wytrzymam - odpowiedziałem - ale też czuję, że niedługo będzie finał.

- Daj mi pół minutki - wysapała.

Jej pupa z coraz większą siłą i częstotliwością opadała na moje uda. Przytulony do okrytych ubraniem piersi z całych sił starałem się powstrzymać nadciągający orgazm. "Jeszcze kilka chwil" pomyślałem "Daj jej tylko dojść".

Pani Kasia nagle zamarła. Głośno wzięła głęboki wdech i przyciskając sobie moją głowę do biustu cichutko pojękiwała. Ruchy jej bioder ograniczyły się do absolutnego minimum.

Po krótkiej chwili poczułem jak na nowo wstępuje w nią życie. Powolutku, bez zbędnego pośpiechu dochodziła do siebie po wspaniałym orgazmie.

- Dziękuję - wyszeptała mi do ucha w najsłodszy sposób jaki tylko mogłem sobie wyobrazić.

- Przyjemność po mojej stronie.

- Przyjemność dopiero nadejdzie. Daj mi sekundkę, niech tylko dojdę do siebie a zafunduję ci taki orgazm, jakiego nie zapomnisz do końca życia.

Chwilę siedziała tak, tuląc się do mnie. Nie poganiałem jej, chciałem żeby spokojnie ochłonęła. Zaczynałem czuć, że zależy mi na jej szczęściu, cholera naprawdę zaczynałem to czuć.

Po paru minutach jej biodra ponownie zaczęły pływać do przodu i w tył. Najpierw powoli, delikatnie, jakby chciała rozruszać je z zastoju, stopniowo przyśpieszając. Samochód na nowo rozkołysał się w rytm jej ruchów, a ciszę przerwał odgłos zderzających się nagich ciał. Pomimo krótkiej przerwy moje napięcie wcale nie osłabło. Penis ślizgając się w rozgrzanej, wypełnionej śluzem pochwie, był na pograniczu wytrzymałości. Czułem, że jeszcze kilka ruchów, jeszcze jedno wbicie się w ciasną dziurkę i zaleję panią Kasię morzem spermy.

- Krystian - mówiła właściwie wyrzucając z siebie pojedyncze sylaby - Powiedz mi jeszcze raz, że mnie kochasz.

- Koch...

Nie dałem rady dokończyć. Z kutasa wytrysną potężny strzał nasienia. Jeden. Drugi. Trzeci. Czułem jak skurcze niemal rozrywają moją męskość. W życiu nie doznałem tak silnego wytrysku. Przyjemność szybko rozlała się na resztę ciała. Wzdłuż kręgosłupa przeniosła się dreszczem, wywołującym mimowolny skurcz mięśni twarzy.

- Nic nie mów, ja wszystko wiem. Twoje oczy mówią wszystko.

Siedzieliśmy z całych sił tuląc się do siebie. W absolutnym milczeniu wsłuchiwaliśmy się wzajemnie w odgłosy naszych oddechów. Spokojne, głębokie, równe. Wciąż złączeni najintymniejszymi częściami ciała dochodziliśmy do siebie. Dopiero teraz zwróciłem uwagę na to, że spódnica mojej wychowawczyni zupełnie okrywała naszą nagość. Tkwiliśmy tak, niczym otuleni kocem. Za oknem rozpościerał się widok zimowego lasu, a my, w nagrzanym samochodzie w wygodnym fotelu chłonęliśmy siebie pełnymi garściami. Brakowało tylko lampki dobrego, wytrawnego wina.

Tego dnia nie wróciliśmy już do szkoły. Spędziliśmy w samochodzie jeszcze około godzinę, poświęcając ten czas na namiętne pocałunki, przeplatane rozmowami o wspólnej przyszłości. Tak, chwile spędzone sam na sam zaowocowały czymś więcej, niż jednorazowym numerkiem. Przez następne kilkanaście miesięcy byliśmy oddanymi kochankami, wykorzystującymi każdą nadarzającą się okazję do spędzenia razem choćby najkrótszej chwili.

Niestety, wraz ze zdaniem przeze mnie matury utraciliśmy jakiekolwiek preteksty do spotkań, to też dla wspólnego dobra zdecydowaliśmy się zakończyć nasz krótki, ale bardzo intensywny związek.

Jak potoczyło się moje dalsze życie miłosne? Wydaje mi się, że całkiem dobrze. Po ustaniu pierwszego okresu tęsknoty za ukochaną, ucząc się już w wyższej szkole, na jednej z imprez poznałem uroczą studentkę, w której zakochałem się bez opamiętania. Długo zastanawiałem się, czy to jej miłość pozwoliła mi zapomnieć o przeszłości, czy może fakty że była uderzająco podobna do Kasi sprawiał, że czułem się z nią, jak z moją kochanką z licealnych czasów. Myśli te trapiły mnie do czasu, aż poznałem matkę mojej dziewczyny. Tak, to była Kasia. Okazało się, że po ślubie pozostała przy panieńskim nazwisku, a jej córka dostała nazwisko swojego ojca.

Nie przeczę. Początkowo czułem się dość niezręcznie, gdy podczas niedzielnych obiadów na które byłem zapraszany, zasiadałem do stołu z dziewczyną, byłą kochanką i jej niczego nieświadomym mężem.

Pomimo pokus, zdecydowaliśmy się nie odnawiać zawieszonej relacji. Dzięki temu teraz, blisko dziesięć lat od opisanych wydarzeń jestem posiadaczem najwspanialszej żony, najcudowniejszej teściowej i teścia rogacza, który po dziś dzień, wraz ze swoją córką nie jest świadom tego, co łączyło mnie z ich żoną i matką.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Percival L

Komentarze

PapitoEUS26/12/2021 Odpowiedz

Kurwa chłopie co ty zrobiłeś? Dawno nie czytałem tak wciągającego opowiadania. Podczas czytania moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach i wszystko co przeczytałem widziałem w swojej głowie. Czekam na więcej takich opowiadań.

Mario30/01/2022 Odpowiedz

Bardzo fajne opowiadania piszesz

Monokaima12/05/2022 Odpowiedz

Teraz się tylko zastanawiać czy dziewczyna krystiana to nie jego córka xD


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach