Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Przygody Maga cz. 1 - Elficka stolica

Był to środek lata - idąc kalendarzem ludzi miesiąc nazywany sierpniem.

Byłem w trakcie podróży z mym przyjacielem człowiekiem - młody chłopak, bo około 18 lat ludzkich. Brązowe krótkie włosy, tak samo i oczy, lekko niższy ode mnie, jeśli dobrze pamiętam jego wzrost to blisko 178 cm. Jest cyrulikiem, który uwielbia matematykę, przez co ciągle ma przy swym boku liczydło. Ubrany w całą zbroję płytową i czerwony miecz półtoraręczny w podobnej pochwie przy boku po lewej stronie, na imię mu Ragen.

Między Nim a mną młody chłopak. Jeszcze nie jest pełnoletni, według ludzi, bo ma 14 lat. Również brązowe włosy, jednak całe oczy ma żółte. Dla zwykłych ludzi (jako jednostki oczywiście) nawet nie widać tęczówki czy źrenic. Jedyne co oni widzą to po prostu żółte oczy, z których wychodzi równie żółta łuna. Przez to wiadome jest, że obcuje z magią, co dla zwykłych obywateli i prostaków może być przerażające, będą się go obawiali. Jednak samo jego zachowanie wskazuje bardziej wiek 8 - 10 lat. Bardzo pojęty i odważny, jednak niekiedy głupkowaty i niewinny. Mimo to jestem dumny z niego każdego dnia.

W moim pogłębionym kapturze znajduje się nasz "pupil" i najukochańsze zwierzę. Mój chowaniec, którego znalazłem i zacząłem wychowywać od jajka - młody gryf, a raczej gryfica Isa. Imię nosiła w zbliżonej postaci do jednej z mych Bogiń - Ishy.

Sam jestem Elfem, mam długie srebrne włosy, bardzo bladą cerę i niebieskie oczy - dar przez wiatry magii, którymi się param od początku. Moje jedno ucho zostało poszarpane jeszcze za czasów młodości, kiedy to była wojna z pomiotami Chaosu, a potem ruszyłem na przygodę z mą mistrzynią. Drugie ucho w połowie odgryzione podczas jednej z bitew - straciłem podczas walki z orkami lub zwierzoludźmi, sam już nie pamiętam. Mój płaszcz jest długi i w kolorze ciemnoszarym, gdzie (jak wcześniej wspomniałem) mam pogłębiony kaptur specjalnie dla swej Isy, która uwielbia tamto miejsce. Zawsze je zajmuje, jak jesteśmy w podróży i nie lata w międzyczasie. W dodatku moje ubranie, włosy, całe ciało odczuwa delikatny wiatr. Jednak powoli przyzwyczajam się do niego i ignoruję. Gdyby nawet nie było w danym dniu wiatru, to i tak wokół mnie byłby on. Jednak nie jest to zwykły wiatr, a kręcące się wokół mnie wiatry magii imitujące wiatr i jego właściwości. Moje szaty, poza oczywistym płaszczem, są głównie w kolorach bieli i niebieskiego tak jak niebo. Pod tym magiczna skórznia (dla mniej pojętych to zbroja ze skóry), która nie przeszkadza mi w mych działaniach magicznych, ponieważ zwykła zbroja blokuje dopływ wiatrów do mnie, przez co musiałbym pozyskiwać więcej mocy niż normalnie. Mierzę około 196 cm, bardzo rzadko zdarzają się osoby z podobną mi wysokością. Niekiedy bawię się też mą lewą dłonią, która może być trochę przezroczysta, jednak tak ukrywam ją. Wynik cięższych czarów, gdzie magia spowodowała eksplozję mego całego ramienia, a następnie przywróciła ją w tej, eterycznej, formie. Same jednak dłonie mają trochę dłuższe paznokcie, a także mam dłuższe kły. Nie jest to wina spraw wampirycznych, a dzikości lasu, którą przyjąłem i zaakceptowałem. Przez to nie brzydzi mnie jedzenie nawet robaków wraz z Isą czy trupy.

Przy nas jest jeszcze jedna osoba - Lavina. Młoda dziewczyna, koło 16 czy 17 lat. Około 165 cm wzrostu, delikatna, ale umiejąca walczyć i jest bardzo zwinna. Najlepsza skrytobójczyni, jaką spotkałem, już ma na swoim koncie wiele rabunków i włamań. Nawet ośmielała się włamać do kogoś, by po chwili oddać rzeczy, ukazując błędy w zabezpieczeniach. Długie kruczoczarne włosy, delikatnie blada cera, złote tęczówki. Osoba, która jest dla nas jak rodzina i młodsza siostra. Znaczy dla mnie. Ja na ich ludzki wiek mam koło 25 lat, u nas to blisko 80 lat. Jej ubiór to głównie odcienie czerni i szarości, zapewne przez łatwiejsze ukrywanie się. Już raz próbowała mi się ukryć po 5 latach rozłąki, jak tylko w końcu przyjechała do naszej gotowej rezydencji. Jednak wiedziałem, gdzie jest, widziałem, jak się ukrywała i odczuwałem Jej obecność. Na sobie jeszcze miała ćwiek (ćwiekowana zbroja), która była wytrzymalsza od skórzni, ale nie krępuje ruchów i jest lekka.

 

Tak jechaliśmy na koniach w czwórkę wraz z naszymi nowymi towarzyszami - orkami i Snagą na ich czele. Jest to klan Krfawych Toporów, który miał swój zapisek w historii naszego świata jako jedyny klan, który współpracował i handlował z ludźmi. Teraz toczyła się między tym klanem a moim wojna o teren. Snaga, jako reprezentant swojej przywódczyni, chce dążyć do zaprzestania wojny i współpracy co byłoby nam na rękę. W zamian oddalibyśmy tylko kawałek ziemi, który i tak nie jest nam potrzebny. Jego przybocznymi, jako ochrona, było rodzeństwo Jig i Mig. Jig oczywiście orkowy mężczyzna, który bardzo nie zgadzał się z przywódczynią i Snagą, Mig orkowa kobieta, która była za tym pomysłem. Powoli zbliżaliśmy się do stolicy, gdzie Snaga po walce został ranny i cudem go uratowałem od upadku w przepaść, skąd nigdy nie zostałby wyciągnięty. Przechodziliśmy przez wyżyny, w końcu widzieliśmy las. To oznaczało, że jesteśmy już bardzo blisko. Ragen wyczuł coś, więc kazał nam czekać i pojechał przodem. Ja w międzyczasie obserwowałem, co się dzieje i czekałem na umówiony znak. Przy tym spojrzałem jak u Laviny z Jej chorobą, która powodowała u Niej ślepotę i osłabienie, a także co ze Snagą. Nagle usłyszałem krzyk Ragena, wsiadłem na konia i ruszyliśmy dalej. Zobaczyłem tylko sporą ilość łuczników i Davandrel - brązowo włosa Elfka, koło 170 cm wzrostu, która walczy z lewitującym mieczem i Ragen uciekający w naszą stronę, a za nim strzały łuczników. Jednak jak tylko zobaczyła mnie, to zaprzestała walki, wstrzymała ostrzał i się skłoniła. Ansa (miecz) jednak zaatakował raz jeszcze już bezbronną Davandrel, więc skarciłem ją (Anse) błyskawicą. Kazałem nigdy więcej coś takiego nie robić. Ansa tylko zamachnęła się blisko mnie i poleciała z powrotem do pochwy przy Ragenie.

- Witaj Mistrzu Riannie! - zabrzmiał Jej głos. Było słychać pozostałości po gniewie i irytacji.

Zsiadłem z konia, podszedłem i przytuliłem się do Niej - Davandrel! Miło Cię widzieć! - uśmiechnąłem się - Co tu robisz? Nie powinnaś dalej ścigać banitów?

Odwzajemniła przytulenie - Wróciliśmy niedawno by przeorganizować nasze siły, przez wojnę z orkami w okolicy musieliśmy tu wrócić i na czas powrotu reszty kazano nam zabezpieczać okolice.

- Rozumiem, co tu się wydarzyło? - spojrzałem na dwójkę, łucznicy z Jej oddziału zaczęli wychodzić, witając się ze mną, Mistrzem Magii i Prawą ręką Przywódczyni.

- Jak tylko podjechał, kazaliśmy się zatrzymać i pierw sprawdzałam, czy to nie jeden z banitów, zaczął unikać odpowiedzi i zgrywał kozaka. Mówił, że zna najważniejsze dla nas osoby, wątpiłam w to i kazałam mu powiedzieć kogo albo by się pożegnał ze swym życiem. Potem krzyknął. - Spojrzałem na Ragena, który się nie sprzeciwiał.

Wzdychnąłem - Niby uczony, a jednak idiota. Przepraszam Cię za Niego Davandrel. Wracajmy do stolicy. Mamy gości, a dokładniej posłańca od okolicznych orków, którzy chcą zaprzestać wojny. Jest już Przywódczyni Thea?

- Jeszcze nie ma. Powinna być w tamtym tygodniu. - Zaniepokoiłem się tą wiadomością.

Po chwili tylko poczułem, jak ktoś w nas szarżował i zaatakowano znów Davandrel. Okazało się, że to Jig zaatakował nas!

- Jig mieć dość! Ork być silny, niesłaby. My nie musieć rozmawiać z elf! - atakował dalej

- Zdrajca! - krzyknąłem i zaatakowałem swymi błyskawicami. Po chwili upadł z wilkora i padł na ziemię. Trafiłem go w oko. Jestem pewny, że na to jedno oślepł. Stanąłem nad nim od strony nóg - Jigu, za swoją zdradę w stosunku do nas, a przede wszystkim co do woli Twej Przywódczyni Tenlau jedyne, na co zasługujesz to śmierć! - krzyknąłem. Szybko między nami stanęła na wilkorze Mig, jego siostra.

- Mistrzu Riannie, ja prosić! Nie zabijać Jig. On tego nie chcieć! Ja prosić, dać mu odjechać do naszej wioski.

Widziałem, jak bardzo błagała mnie wzrokiem, ma ręka, ze skupioną mocą, była dalej wyciągnięta w to samo miejsce co wcześniej.

- To zdrajca! Już od dłuższego czasu kłócicie się o słuszności decyzji Waszej Przywódczyni! Wszystko słyszałem i wiem, że Ty popierasz swą Przywódczynię, On nie! - krzyknąłem do Niej.

- Ja błagać, on już nigdy więcej tak nie zrobić. Ja obiecać!

Uwolniłem skupioną moc i opuściłem rękę. - W porządku. Niech zostanie wysłany na swym wilkorze z powrotem do wioski. Tenlau zdecyduje co z Nim dalej. Tutaj nigdy więcej nie ma wstępu. Wiedz tylko, że robię to tylko i wyłącznie ze względu na Ciebie i to, że jesteście rodzeństwem.

- Dziękować Mistrzu! - wzięła swego brata, położyła na wilkorze i posłała do wioski. Pojechał, Davandrel została w międzyczasie opatrzona przez Ragena i ruszyliśmy.

- Dobrze jest widzieć Mistrza. Coraz więcej kłopotów mamy. - powiedział jeden z Elfów. - Starszy na pewno też się ucieszą.

- Na pewno będę musiał im złożyć wizytę odnośnie tego. Najwidoczniej staniemy trochę dłużej.

- Mistrzu, ze Starszych pozostał tylko jeden, reszta udała się poza stolicę.

Kiwnąłem głową. Przeszliśmy przez kilka barier magicznych i weszliśmy do naszej pięknej stolicy. Jednak przez wojnę trochę opustoszała. Kazałem, swym ludziom, by poprowadzili wszystkich gości do kwater gościnnych, sam udałem się od razu do Starszego. U Starszego było pierw miłe przywitanie, jednak szybko dowiedziałem się o problemach, a także, że jest siostra Przywódczyni, która ma zamiar walczyć o stołek. Spotkałem się z Nią, jednak nie na długo. Ostatecznie mieliśmy jeszcze jeden problem, bo grasowała demonica, a może jakaś czarownica, która kradła twarze. Odczarowaliśmy osoby, które zostały w tak bestialski sposób potraktowane. Potem trafiliśmy do innego wymiaru, Nie wiem jak Ragen tam trafił, ale ja musiałem z Ralfem (mym uczniem) przejść przez portal. Tam spotkaliśmy Ragena w złotej klatce, zachowywał się inaczej niż zwykle. Szybko się jednak zorientowaliśmy, że nie lubi, jak działamy jakkolwiek jeśli chodzi o klatkę. Zaczęliśmy, więc go prowokować i uderzać cały czas. Tak sprowokowaliśmy go, obezwładniliśmy i położyliśmy. Potem odnalazłem faktycznego Ragena, a raczej Jego duszę i wprowadziłem do ciała. Potem przeszliśmy przez portal. Tam spotkaliśmy jedną demonetkę, czarodziejkę od twarzy, pomioty chaosu i Slaanesha (jeden z 4 najpotężniejszych Bogów Chaosu, który jest manią i uwielbia przyjemność oraz ból). Zaczęliśmy walkę, jednak po chwili ten potwór wbił w me usta swój długi język, a swoje już i tak piękne (przez swoje moce) ciało zmienił na Thee, moją ukochaną, z którą jesteśmy razem od 5 lat ludzkich.  Podchodził do mnie, starałem uwolnić, ale on wbijał się cały czas i nie dawał za wygraną. Widziałem tylko jak piękna ciemnobrązowo włosa kobieta, o licznych ranach na ciele które znałem, z bladą cerą, niebieskim malunkiem na twarzy, pięknych krągłych piersiach, wcięciu w talii i szerokich biodrach, powabnym kroku, gdzie zarzucała swymi krągłymi pośladkami, podchodzi do mnie. Nie umiałem się oprzeć temu widokowi mimo świadomości kto to jest tak naprawdę. Ostatecznie ten potwór zdarł ze mnie spodnie i włożył mego penisa w swą ciasną, mokrą i ciepłą pochwę. Spowodował, że szybko osiągnąłem orgazm i zalałem go, a on dał mi znak, którego nikt, prócz osób magicznie uzdolnionych, nie widział. Potem uwolnił mnie z uścisku i uciekliśmy przez portal. Trafiłem nagi z Ralfem u boku do jaskini, gdzie było sporo zwierzoludzi i zwykłych ludzi, lekko ubrani lub nadzy.

 

Co było dalej, w kolejnej części.

 

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





lele

Komentarze

Czyta się to w miarę dobrze, ale strasznie gryzą te mocno wepchnięte opisy wprost z wyrwane charakterystyki (wieku, koloru włosów etc). Spróbowałabym je starać się wplątać bardziej w treść, by mniej wybijały z klimatu Zamiast bohatera mówiącego \"jestem elfem\", ktoś inny mógłby w dialogu mu to zarzucić. Sam kolor włosów mógłby być ujęty jako \"przeczesałem swoje długie srebrne włosy pod kapturem, namacajac jajko mojego chowańca\" - taka rada po piórze.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach