Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Laura

Laura - okna


Do tej firmy zaprowadziły mnie nieszczelne okna w nowym mieszkaniu, które kupiłem ze spadku. W lecie i na jesieni w ogóle mi to nie przeszkadzało, ale kiedy nadeszły zimowe mrozy, to nawet ubranie któregoś z futer nie pomagało.

Trzeba było wymienić okna na porządne. Akurat w okolicy widziałem coś w stylu “Drzwi, okna, rolety”, więc po pracy od razu tam się udałem. Dochodziła 17, było ciemno i zimno, a firma ukryła się na końcu małego pasażu handlowego.

Wszedłem do lokalu i skręciłem do małego pokoiku, który był biurem. Nie mam pojęcia jak na takiej przestrzeni zmieściły się szafki z dokumentami, fotel i biurko, a za tym ostatnim kobieta z fryzurą na chłopczycę.

Szybko ją oceniłem, nic szczególnego. Na oko 40 lat, krótkie, czarne włosy, ciemne i mocno podkreślone oczy. Ubrana była w zwyczajny, brązowy sweter, który ukrywał średniej wielkości biust. Takich kobiet było na pęczki.

- Dzień dobry. - zacząłem. - Mam problem z oknami. Są nieszczelne i przydałaby się wymiana.

- Dzień dobry. - odparła, a ja utonąłem w barwie jej głosu.

Mówiła cicho i łagodnie, a każde słowo było muzyką dla moich uszu. Nawet nie pamiętam, co mówiła. O coś się pytałem, ona wyjaśniła. Wyjęła z szafki katalog i pokazywała typy okien. Ja tylko słuchałem jak mówi, choć nie tego co mówi. A gdy przysunęła się bliżej, to poczułem delikatny zapach różanych perfumów.

Z każdą chwilą, z każdym wypowiedzianym słowem coraz bardziej przestawała być zwyczajną kobietą, stawała się dojrzałą pięknością. Makijaż podkreślał jej hipnotyzujące oczy, biust coraz wyraźniej wypychał sweter. Zaczynałem czuć podniecenie.

Oczami wyobraźni ubierałem ją w futra z mojej kolekcji. A miałem całą szafę sztucznych norek, soboli i panterek. Lubiłem patrzeć na kobiety w futrach, a tym bardziej kochać się z takimi. Na szczęście większość moich dziewczyn nie miała z tym problemów, chyba że w gorące dni.

  Ale tej dojrzałej piękności nie pasowały sztuczne futra, tylko prawdziwe, długie lisy. Sięgające do kostek, z ogromnym kołnierzem i toczkiem. Najlepiej białe, tak śnieżnobiałe, polarne lisy. W takich wyglądałaby najlepiej.

- Przepraszam, ale muszę już zamykać. - te słowa wytrąciły mnie z marzeń. - Jestem Laura.

- Piękne imię…

Wstała z fotela i mogłem zobaczyć, że nosi długą spódnicę pod kolor swetra. Zastukała obcasami butów.

- Mogę jeszcze panu coś wytłumaczyć jak będę się ubierać. Proszę za mną.

Dalej rozmawiając przeszliśmy do drugiego pokoju. Laura podeszła do wieszaka, gdzie wisiało coś, na widok czego głębiej wciągnąłem powietrze. To było futro, a dokładniej lisy. Lubiła nosić lisy! Może nie arktyczne jak w moich marzeniach, ale niebieskie.

Było średniej długości, z dużym kołnierzem, kunsztownie wykonane z pełnych grzbietów. Na haczyku obok wisiał lisi toczek tego samego koloru.

- Ma pani bardzo ładne futro. - rzekłem zgodnie z prawdą.

- Dziękuję. - odparła z uśmiechem, który sprawił że była jeszcze piękniejsza.

- Czy mogę? - wyciągnąłem rękę, by zdjąć lisy z wieszaka i pomóc założyć je brunetce.

- Proszę… - wydało mi się, że jej głos był lekko zduszony.

Moje palce zagłębiły się w futrze. Było miękkie i puszyste, właśnie takie jakie powinno być. Laura tymczasem odwróciła się do mnie plecami i wyciągnęła do tyłu ręce, a ja otuliłem ją cudowną puszystością.

- Dziękuję. - i to były ostatnie słowa, które wymówiła spokojnie.

Odwróciła się do mnie, a ja ujrzałem ją w lisach. Idealnie do niej pasowały, do oliwkowej skóry i czarnych włosów. Spojrzałem jej głęboko w oczy, płonęły pożądaniem.

- Jesteś piękna w tym futrze. - wyszeptałem.

Zrobiła krok w moim kierunku i pocałowała mnie. Silnie, poczułem jak jej język rozpiera mi wargi i szuka mojego. Natychmiast wyruszył na spotkanie.

Jednocześnie przytuliłem ją. Znowu poczułem miękkość lisów pod palcami. Jak od dawna chciałem takiego doznania! Było wprost zniewalające!

Nagle Laura oderwała się ode mnie i spojrzała na mnie.

- Pragniesz mnie? - zapytała łamiącym się głosem.

- Pragnę.

- W tym futrze?

- Tak!

- To chodź!

Wyszła z pokoju, a ja schwyciłem toczek i pobiegłem za nią. Zobaczyłem jak zamyka drzwi do firmy na klucz, a potem idzie do biura, gdzie na początku rozmawialiśmy.

Podszedłem do niej i znowu się pocałowaliśmy. Tym razem całowała mnie szybko i niecierpliwie. Już chciałem znowu zacząć gładzić lisy, ale nagle pchnęła mnie na biurko.

  Nim cokolwiek zrobiłem, to ona przykucnęła i sprawnie rozpięła mi rozporek. Ze środka wyskoczył twardy penis, radośnie machając główką. Doskonale wiedział co zaraz się stanie.

Złapała go w połowie i naciągnęła skórkę. Fala przyjemności rozlała się po moim ciele, a silny skurcz wyrzucił na zewnątrz pierwszą kroplę śluzu. Mimowolnie jęknąłem.

Laura kilka razy poruszyła dłonią by upewnić się że jestem maksymalnie usztywniony, a potem rozchyliła usta i wchłonęła ptaszka do środka. Poczułem miłe ciepło i wilgoć. Oraz język, zlizujący mój śluz.

Ruszyła. Najpierw powoli, wargami mocno otaczając penisa. Z ruchem głowy zsychronizowała rękę, dokładnie masując mi trzon. Język co chwilę badał końcówkę, zlizując każdą kropelkę śluzu.

Popatrzyłem w dół. Z tej perspektywy futro wyglądało jeszcze lepiej. Moja kochanka spojrzała w górę, a nasz wzrok znów się skrzyżował. Bez słowa poznaliśmy swoje pragnienia. Ja chciałem wystrzelić w jej usta, a ona skosztować mojej śmietanki.

Przypomiałem sobie, że w ręku wciąż ściskam toczek. Założyłem go na głowę Laury i całkowicie ukrył jej włosy. Zacząłem gładzić go, czując że zbyt długo nie wytrzymam takich pieszczot.

A ona jeszcze bardziej przyspieszyła. Teraz trzymała w ustach tylko główkę, reszta była we władaniu jej rąk. Puszystymi rękawami dotykała mi ud i woreczka, a było to tak elektryzujące doznanie, że ostatkiem sił powstrzymywałem wytrysk.

Położyłem dłonie na okryte puszystymi lisami ramiona szatynki i skapitulowałem. Wygrała i za chwilę odbierze nagrodę za swoją pracę.

Tuż przed samym wystrzałem wyjęła go spomiędzy warg i podstawiła pod wysunięty język, który zaczął lizać wędzidełko. Nic już nie mogło powstrzyma wybuchu…

Ptaszek skurczył się na chwilę, a potem wyrzucił z siebie silny strumień nasienia, wprost na język. A to była dopiero zapowiedź prawdziwej kanonady. Strzelałem tak mocno, że wszystko od razu trafiło do jej ust, a ona mruczała z zadowolenia, wiedząc jakie efekty wywołał jej oral.

Orgazm był silny i zniewalający. Od dawna z żadną dziewczyną takiego nie miałem, choć wiele razy robiły mi loda, również w futrach. Jednak nie było między nami takiej pasji, którą widziałem w oczach Laury.

Skończyłem strzelać, a ona wysunęła bardziej język, pokazując ile ma na nim mojego ejakulatu. A potem schowała go i przełknęła. To sprawiło, że prawie natychmiast byłem gotowy do rundy drugiej.

- Pyszna. - rzekła i wstała z kucek. - Teraz ja.

Usiadła na biurku i podwinęła długą spódnicę. Ujrzałem brązowe kozaki ze srebrnymi zdobieniami, sięgające prawie do kolan i grube, czarne rajstopy. Byłoby lepiej, gdyby nosiła pończochy, ale nie mogłem oczekiwać tego w takie mrozy…

Szatynka opuściła rajstopy do kolan. Dostępu do norki broniły białe, koronkowe majteczki, całkowicie przemoczone. Więc była gotowa, ale i tak nie zamierzała zrezygnować z oralnej przyjemności.

Majtki dołączyły do rajstop, a ja mogłem cieszyć oczy widokiem łona kochanki. Pozycja wypychała je do przodu i nic nie mogło ukryć się przed moim wzrokiem. Wargi i łechtaczka były napuchnięte, a otworek cały wilgotny od gęstego śluzu. Jednak najbardziej podobał mi się intymny trójkącik nad nimi, gęste runo było idealnie przystrzyżone i wymodelowane, a wokół szparki nie zapodział się ani jeden niepotrzebny włosek.

Bez zbędnej zwłoki polizałem różowy guziczek. Odpowiedział mi zduszony jęk jego właścicielki i nerwowe drżenie jej nóg. Pocałowałem go, a jęk przeszedł w westchnienie.

A potem ruszyłem z szybkim oralem. Mogłem pieścić ją długo, ale bałem się, że nie wytrzymam i wystrzelę na podłogę. A chciałem najpierw wniknąć do tej słodkiej jamki, obok której już czaiły się moje palce.

Te najpierw delikatnie głaskały okolice wejścia, nawilżając się. A potem zdecydowanie rozchyliły płatki, by wskazujący mógł wślizgnąć się do groty.

Laura gwałtownie wciągnęła powietrze, gdy zrozumiała co robię. Była mokra, a jednocześnie tak wąska, że nie mogłem wsunąć drugiego palca do środka. Ale będzie cudownie tam wejść…

- Nie przestawaj, proszę… - poprosiła, gdy zacząłem ruszać palcem.

Zaczęła gładzić mnie po głowie lisami. Czując przyjemny dotyk na twarzy jeszcze bardziej podnieciłem się, jednak musiałem opanować swoje pożądanie. Teraz trochę poświęcenia, nagroda za to będzie ogromna.

Dossałem się do wzgórka, okrężnymi ruchami drażniąc napuchnięty punkcik. Jednocześnie palcem ruszałem w środku.

- Tak, tak, tak… -  wyjęczała. - Ja zaraz…

Nagle wyprężyła się, a mięśnie pochwy kurczowo zacisnęły się na moim palcu. Urywany szloch wyrwał się z jej piersi, a nogi zatrzęsły. To był jej orgazm.

- A teraz wejdź we mnie. - to był najsłodszy rozkaz jaki mogłem usłyszeć.

Wstałem i wziąłem ją na tym biurku. Przez opuszczone rajstopy nie mogła szeroko rozłożyć nóg, przez co była jeszcze węższa niż się spodziewałem. Ale uczucie, gdy powoli się w nią wsuwałem, w tą gorącą, mokrą norkę, wart był wszystkiego.

Złapała się rękami za biurko by utrzymać równowagę, a ja podciągnąłem do góry jej sweter. Ujrzałem duże piersi, o wiele większe niż się spodziewałem, w białym staniku - minimaizerze. Głupia, po co ukrywała tak piękny biust?

Chciałem zobaczyć co tak chowa, ale nie było czasu na szukanie zapięcia na plecach. Do tego grube futro i sweter bardzo by to utrudniały. Dlatego po prostu podciągnąłem biustonosz do góry, uwalniając piękne skarby.

Były duże, naprawdę duże, idealnie symetryczne, zakończone małymi, ale naprężonymi, brązowymi sutkami. Z chęcią bym je wziął do ust i ssał jak małe dziecko, ale pozycja w której się kochaliśmy mi to skutecznie uniemożliwiała. Pozostało mi tylko obserwować taniec pięknych bliźniaczek.

Skupiłem się na penetrowaniu Laury. Była taka wąska! Jak dziewica przy swoim pierwszym razie. Czułem jak pochwa idealnie otacza mojego małego, maksymalnie go stymulując. Za idealnie, za mocno…

- Będę strzelać… - ostrzegłem.

- Nie nie, nie… Proszę, nie w środku… Nie mam zabezpieczeń. Strzel mi na brzuszek. Proszę, nie kończ we mnie…

Miałem ochotę zignorować jej prośby, ale wiedziałem jakie tego mogą być konsekwencje. Nie chciałem mieć dzieci, nawet z taką kobietą jak Laura.

- Dobrze… - wystękałem.

- Wypstrykaj mi się na brzuszek. Nie pożałujesz. W nagrodę cię ujadę…

  Jeszcze chwilę poruszyłem się w niej, ale czując gwałtownie narastającą ciężkość z żalem wyszedłem z tego rajskiego ogrodu. Chciałem złapać za penisa, ale ubiegła mnie.

Scheyciła go w połowie i od razu włączyła najwyższe tempo. Ja tymczasem wtuliłem twarz w puszysty kołnierz lisów. To wystarczyło.

Kilka ruchami dokończyła dzieła. Działko zaczęło strzelać, zalewając brzuch gęstą, białą lawą, która powoli spływała w dół. Szatynka wyciągnęła w kieszeni chusteczki higieniczne i szybko, by nasienie nie dotarło do jej intymnego trójkącika, zebrała mój wytrysk.

- Siądź na fotelu. - rozkazała.

Usiadłem tam, gdzie siedziała, gdy pierwszy raz ją ujrzałem. Nawet nie miałem czasu by obserwować moją kochankę, bo ona już była na mnie. Ale nie szykowała się do klasycznego jeźdźca, tylko odwróconego.

Podwinęła futro i usiadła na mnie, jednym szybkim ruchem nabijając się aż po korzeń. I natychmiast ruszyła, wysoko podskakując.

Była odwrócona do mnie plecami, więc przed oczami miałem niebieskie lisy. I wcale mi to nie przeszkadzało! Mogłem w spokoju delektować się ich puszystością. Gładziłem je i muskałem palcami, chłonąc delikatny dotyk. Wtuliłem w nie twarz, jak przyjemnie czuć było te miękkie włoski.

Jednocześnie całkowicie oddałem Laurze dowodzenie w tym numerku. I bardzo dobrze, bo radziła sobie doskonale. Wysoko podskakiwała, że prawie z niej wychodziłem, a potem nabijała się z całej siły. Jęczała i sapała, dążąc do swojego spełnienia.

Nagle przerwała podskoki. Czułem jak pochwa regularnie zaciska się na penisie. A więc dotarła do mety, choć tym razem jej finał był cichy.

Powoli ruszyła z jazdą, spokojną, nieśpieszną. Ja wciąż zajmowałem się futrem.

- Chciałbyś trysnąć w środeczku, prawda? - zapytała.

- Tak, bardzo. - przypomniałem sobie jej zniewalająco wąską norkę.

- Wybacz, ale od dawna nie miałam mężczyzny i nie zabezpieczam się. A teraz mam płodne dni… Ale co powiesz na finał w innym miejscu? Chcesz zwiedzić mój węższy otworek?

Nie czekając na zgodę uniosła się tak wysoko, że wyskoczyłem ze środka. Ale natychmiast opadła. Poczułem jak powoli wsuwam się do środka, gdzie było jeszcze bardziej wąsko i ciepło.

- Dobrze ci w moim tyłeczku?

Byłem w niej coraz głębiej. Ścianki pupy szczelnie otoczyły mojego małego jeszcze dokładniej niż w pochwie.

- Teraz już się nie bój. Kończ kiedy chcesz.

Ruszyła, gdy byłem w niej w połowie długości. Ruszała się wolno, cicho stękając, a ja wróciłem do zabawy lisami.

- Lubisz dotyk moich lisków? - zapytała coraz szybciej mnie ujeżdżając. - Jeszcze nigdy nie kochałam się z pasjonatem futer.

- A ja nigdy z właścicielką lisów.

- I jak ci się to podoba?

- Jest cudownie. Zaraz… dojdę…

- Zrób to we mnie. Eksploduj w mojej pupeczce…

Ponownie wtuliłem palce i twarz w miękkie futro i wystrzeliłem głęboko w pupę Laury. Westchnąła, czując jak napełniam ją swoim nasieniem. Wciąż mnie ujeżdżała, chcąc bym w pełni doznał swojej przyjemności.

- Wystarczy. - zarządziła.

Jeszcze kilka razy nabiła się na mnie i wstała. Podciągnęła majtki i rajstopy, a piersi schowała w staniku i pod swetrem.

Ona była już gotowa do wyjścia, nic nie wskazywało, że jeszcze minutę temu uprawiała dziki seks. Za to ja siedziałem rozwalony na fotelu, ze spodniami u kostek i opadającym penisem.

- Powtarzam, proszę przyjść jutro. - tylko lekka zadyszka zdradzała ją co przed chwilą robiła. - Tuż przed zamknięciem biura. Przygotuję dla pana odpowiednią propozycję. Dobrze?

- Dobrze. - zacząłem się ubierać.

- Proszę pamiętać, tuż przed zamknięciem biura…

Kiwnąłem głową, a ona prawie wypchnęła mnie za drzwi. Jeszcze raz na nią spojrzałem, była piękna w lisach i toczku na głowie. Uśmiechnęła się do mnie.

- Do widzenia.

- Do widzenia…


Przyszedłem następnego dnia. Propozycja była nie do odrzucenia, szczególnie jak okazało się że rajstopy zamieniły się w pończochy, a stanik dał się rozpiąć z przodu. Ja w zamian zaproponowałem prezerwatywy. Zaczęliśmy negocjować umowę każdego dnia, a warunki były coraz lepsze.

Na końcu otrzymałem propozycję nie do odrzucenia. Miałem odstąpić połowę mojego łóżka w zamian za pełny dostęp do jej ciała i futer, bo do niebieskich lisów dołączyły rude i srebrne. I natychmiast się na nią zgodziłem.

A co z oknami? Wymieniła je inna firma, którą prowadził wąsaty facet. Cena była dobra, a negocjacje niepotrzebne…





Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Martin Kigalison

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach