Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pizza

Deszcz lał się z nieba niczym wściekły wodospad, skutecznie zniechęcając kogokolwiek do spacerów. Biorąc pod uwagę fakt, że była 20:30 oraz to, że znajdował się w centrum handlowym, oczywistym stawało się, że porządny prysznic był  nieunikniony. Ostatnie sklepy zamykali o 21:00, natomiast całość kompleksu o 23:00 (po ostatnim seansie w multikinie). Nawałnica wcale nie wyglądała jakby miała zamiar do tego czasu się wyszaleć. "Eh, do dupy" – pomyślałem – "Skoro już mam zmoknąć, to na pewno nie z pustym brzuchem". Na końcu galerii była Pizza Hut. Mimo, że nie przepadam za jej ofertą, miała ona znaczącą przewagę nad resztą pobliskich żarłodajni. Posiadała bowiem dwa piętra. Oznaczało to, że większość rodziców z dziećmi lokowała się na dole, zamieniając tamte okolice w przedsionek piekła. Wszedłem do lokalu i omiotłem go wzrokiem. Dosyć pusto, dwie znudzone kelnerki i z ośmiu gości wgryzających się w swoje zamówienia. Zanim ktokolwiek z obsługi zdążył podejść proponując stolik, wdrapałem się po schodach na pierwsze piętro. Miałem tam upatrzone swoje ulubione miejsce za filarem. Można to nazwać lożą, w której zazwyczaj było pusto i w miarę cicho. Minus miejscówki był taki, że prawie nie było jej widać zza baru. Niestety oznaczało to, że obsługa docierała tam w ostateczności. Jako, że dzisiaj nie było żadnego klienta, nie powinno być problemu z obsługą. Osamotniona kelnerka dzielnie walczyła z nudą czytając gazetę wypchaną po brzegi krzykliwymi reklamami. Przechodząc koło baru wziąłem menu puszczając zawadiacko oko do zaskoczonej dziewczyny. Otworzyła zdziwiona buzię, ale zanim coś powiedziała, zmieniła chyba zdanie. Uśmiechnęła się na wpół wymuszony sposób. Odłożyła gazetę sięgając po leżący nieopodal fartuch, widać nie spodziewała się już dzisiaj klientów. Siadłem w swoim kąciku i przewertowałem szybko ofertę. Bla bla bla "uśmiech Boryny". Może być, uniosłem głowę w poszukiwaniu dziewczyny. Stała oparta plecami o bar, patrząc na mnie. Nie pozostało mi nic innego, jak też na nią patrzeć. Mijały kolejne sekundy, na dole zawyło dziecko. Deszcz rzucał się szaleńczo na szyby, a my wciąż na siebie patrzyliśmy. Brunetka, raczej drobnej budowy, lekko zaokrąglona, bez śladów anoreksji czy innego kobiecego zboczenia. W tym świetle niewiele więcej mogłem powiedzieć poza tym, że wyglądała fajnie. Uśmiechnąłem się w końcu i uniosłem rękę niczym dziecko w szkole. Obróciła się na chwilę do baru szukając notesu, po czym podeszła czekając na zamówienie. Właśnie miałem się odezwać, gdy nagle doszedłem do wniosku, że szkoda przerywać tą uroczą ciszę. Obróciłem na stole menu i wskazałem palcem wybrane danie. Małe i wychudzone literki słabo widoczne w zmęczonym świetle nie ułatwiały jej zadania. Oparła się o stół i pochyliła, starając się zobaczyć, co też mój paluch pokazuje. Bluzka z rozpiętymi trzema górnymi guzikami rozchyliła się leniwie, ukazując jej piersi aż po różowe sutki. Zapatrzyłem się zafascynowany tymi bujającymi się krągłościami. Wyobraźnia szybko dorysowała resztę obrazu usuwając przeszkadzającą bluzkę. Z marzeń wyrwało mnie pukanie w stół, oderwałem wzrok od jej kuszących kształtów przenosząc go w górę. Byłem pewien, że w jej spojrzeniu był ukryty figiel. Pokręciła z dezaprobatą głową, uśmiechając się jednocześnie. Uciekłem z oczyma na kartę. No tak, coś do picia też by się przydało... Po chwili wahania wybrałem sok pomarańczowy. Zapisała powoli zamówienie, chociaż byłem pewien, że jedynie droczy się ze mną. Wciąż miałem w pamięci widok z przed kilku sekund. Gdy tak stała notując, korciło mnie, aby zerknąć jeszcze raz. Jednak, jako porządny facet, a za jakiego się czasami miałem, postanowiłem trzymać "fason". Skończyła skrobać ołówkiem, po czym oddaliła się przekazać zamówienie do kucharza. Wlepiłem oczy w jej biodra. Bujały się zalotnie opięte obcisłą spódniczką. Korzystając z okazji wytężyłem swoje męskie umiejętności analizując to, co widzę… musi mieć stringi. Sposób, w jaki zaginał się materiał, sugerował jakąś skąpą bieliznę… No chyba, że w ogóle nie założyła nic pod spód? W końcu stanika nie miała! Te intrygujące przemyślenia zajmowały moją wyobraźnię przez kolejne kilka minut. Siedząc ze wzrokiem wlepionym w szybę, o którą rozbijały się wściekle grube krople wody, nie zauważyłem gdy podeszła stawiając przede mną szklankę z sokiem. Drgnąłem zaskoczony, wywołując mały wybuch wesołości u kelnerki. Nie pozostało mi nic innego, jak odwzajemnić uśmiech i schować się za szklanką. Ruszyła w kierunku baru, jej biodra ponownie zataczały  zmysłowe łuki, a ja znowu zacząłem bezwstydnie je obmacywać wzrokiem. Zastanawiałem się, czy chodzi tak na co dzień, czy tylko dla mnie? Poczucie męskiej wartości stwierdziło autorytatywnie, że dzisiejszego wieczora jest pokaz dedykowany jedynemu klientowi. Minuty mijały, a my siedzieliśmy w ciszy wpatrzeni w siebie. Zastanawiałem się, o czym może ona myśleć? Niestety, telepatia nie była moją mocną stroną. Gdzieś za ladą rozległ się dzwonek: dyń dyń. Mała winda transportowa przywiozła moje żarcie. Szczerze mówiąc nie pamiętam, co zamówiłem. Zresztą nie miało to większego znaczenia. Po chwili pizza została sprawnie pocięta na barze i flirciara przyniosła ją na stolik. Nałożyła pierwszy kawałek na stojący przede mną talerz i puściła do mnie oko. Uznałem to za nieme: "Smacznego!". Wziąłem bezbronny kawałek ciacha i wgryzłem się w nie niczym drapieżnik. Dziewczyna po raz trzeci ruszyła w kierunku baru. Tylko na to czekałem. Znowu bezwstydnie wlepiłem oczy tam, gdzie nie powinienem... i zakrztusiłem się pizzą. Spódniczka zniknęła! Patrzyłem na dwa kształtne, oddalające się pośladki, całości dopełniały seledynowe, skąpo wycięte figi. Cały podstęp dobrze skrywał wspólnik fartuch sięgający z przodu aż za kolana... Moja rozpaczliwa walka o powietrze z agresywnym kęsem zwróciła jej uwagę. Odwróciła się udając zaskoczenie. Szybkim krokiem podeszła, aby poklepać mnie po plecach. Trochę pomogło, chwyciłem oddech i przełknąłem intruza. Podała mi sok. Wziąłem dwa potężne hausty z autentycznym zamiarem utopienia pizzy, która próbowała mnie zabić. W tym czasie moja diablica korzystając z rogu swojego fartucha otarła mi kącik ust. Gest ten odsłonił przy okazji całe udo oraz przód figlarnych, pół przejrzystych fig. Nie umknęło to oczywiście mojemu wszędobylskiemu spojrzeniu. Intymna fryzura doskonale widoczna przez transparentny materiał, wprawiła mnie w ponowne osłupienie. Niewiele brakowało, a przypłaciłbym to życiem, bowiem sok zamiast do żołądka chciał skierować się do płuc. Zamknąłem oczy w cichej walce i odniosłem kolejne zwycięstwo. Odczekałem chwilę, zanim zdecydowałem się na głęboki oddech. Spojrzałem ponownie tam, gdzie nie powinienem. Tym razem przygotowany na wszystko, jednakże nie było mi dane nacieszyć się zakazanym owocem. Uniosła mi delikatnie głowę kierując mój wzrok ku górze, po czym otarła nowe „rany” spowodowane atakiem soku. Dokładnie sprawdziła czy nie został żaden ślad, po czym podała mi do rąk sztućce i pogroziła palcem. Nie wypowiadając ani słowa odwróciła się i udała za bar. Odprowadziłem jej pośladki zafascynowanym spojrzeniem, po czym postanowiłem rozprawić się z posiłkiem. Sami rozumiecie: z żołądkiem się nie kłóci! Na talerzu został ostatni kawałek, gdy pojawiła się bezszelestnie. Kurde, jak ona to robiła? Położyła rachunek obok mnie, po czym uśmiechnęła się  i odeszła. Otworzyłem skórzane etui i zerknąłem: Pizza 35 zł, sok 8 zł.... na samym dole ręczny dopisek. "Uciekam do domu. Wpadnij jeszcze kiedyś, było zabawnie." No cóż wygląda na to, że nie można mieć wszystkiego... Dopiłem sok zostawiając ostatni kawałek nietknięty, uregulowałem rachunek i wyszedłem na deszcz. Wciąż padał.





Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Just Grzanex

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach