Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Nieudany zamach na oficera SS

Śląsk, okupowana Polska, rok 1942

Na piętrze budynku policji korytarzem szedł wysoki człowiek. Ubrany w czarny mundur, oficer SS Otto von Holztsteiner. Jego powolny krok roznosił się stukotem ciężkich czarnych butów. Był tuż przed czasem. Zawsze punktualny i zawsze traktujący obowiązki poważnie. Nie było też wątpliwości, że misja jakiej się podjął, mimo swojej „niecodziennej” natury, która budziła uśmiech na twarzy, była albo wielką przykrywką albo w istocie, komórki SS na śląsku, próbowały odszukać zeznania z procesów czarownic oraz sposobów na odtworzenie metod, jakich średniowieczni kaci na tych terenach, zwykli traktować swoje ofiary. Kapitan Otto objął dowództwo nad zespołem badawczym, jego ludzie. Bezwzględnie posłuszni i fanatycznie oddani idei narodowego socjalizmu, znani byli ze skuteczności. Zimnooki oficer SS Holtzsteiner z pewnością nie przyszedł tłumaczyć się z niepowodzeń.

Na zegarze wybiła 17.00 , SS-man przyspieszył kroku i gdy po raz 5 zegar zabrzmiał głuchym echem dzwonka, zapukał do drzwi. Głos rezydującego oficera gestapo, majora Gustava Konigsberga słychać było z pewnością w całym korytarzu.

- Wejść!. – Zagrzmiał szef policji w całym regionie. Nie lubił on dużych miast i dlatego von Holtzsteiner musiał przyjeżdżać aż tutaj ze swoim raportem. Gustav Konigsberg miał do powiedzenia dużo i mimo wielu propozycji „lepszej” posady. Podobało mu się na swoim stanowisku. Regularnie jeździł i wizytował podległe mu komisariaty. Nigdy nie zapowiadał wizyt. Lubił strach i zaskoczenie, nawet w oczach umundurowanych Niemców, którzy na widok dowódcy, robili się zdyscyplinowani i posłuszni. Nie omieszkał też czasem osobiście kontrolować przesłuchiwania mężczyzn i kobiet oskarżonych o działalność partyzancką i więźniów politycznych. W takich sytuacjach gestapo nie przebierało w środach. A Gustav znał kilka niezłych sztuczek, by zmiękczyć przesłuchiwane osoby. Zmusić do uległości.

-Heil Hitler! – Zasalutował Otto von Holtzsteiner. Jego wysoka sylwetka i zimne niebieskie oczy, mogłyby znajdować się na każdym plakacie propagandowym. Wzorowy aryjczyk. Otto wiedział o tym i nie raz udawało mu się zdobywać względy, dzięki swoim cechom. Miał też powodzenie u kobiet. Pokolenie kobiet III rzeszy, wpajało od dzieciństwa wzór idealnego męża dla młodych dziewcząt. Zachęcano również do seksu. Nawet bez zobowiązań, byle tylko jak najwięcej rodziło się wzorowych aryjczyków. Oficer SS tym bardziej nie miał problemów z zainteresowaniem płci przeciwnej. Od dawna jego bogate życie erotyczne wprawiło go w melancholijny nastrój. Czuł że już nic nowego go w życiu nie spotka. Nudziły go wieczne randki z wpatrzonymi w niego Niemkami, które bez ograniczeń mógł brać i wybierać z pośród dziesiątek chętnych. Wszystko zmieniło się, gdy ruszył front. Polska była pierwszym celem. Otto niewiele wiedział o Polsce, jednak szybko polubił działania wojenne w bardzo źle zorganizowanym i kiepsko bronionym kraju na wschód od III Rzeszy. Niemcy bardzo szybko i brutalnie podporządkowali sobie ludność i władzę. A na śląsku, szło im jak po maśle, gdyż liczna mniejszość Niemiecka wspierała działania wywiadowcze i antypolskie. Praca szła łatwo i był czas, by zająć się wyjątkowo pięknymi dziewczętami. Zaskakująca różnica między urodą Niemek, a mieszkanek świeżo podbitej Polski, była zaskakująca. Otto czuł jak wróciła mu chęć do życia i do pracy. Zwłaszcza, że po raz kolejny miał zameldować o sukcesie.

Gustav Konigsberg długo przeglądał podane na wstępie dokumenty. W milczeniu wertował liczne raporty i stare fragmenty książek, bez wątpienia zawierające treści autentyczne. Tajemnicze zadanie wydawało się być wypełnione niemal w pełni. Był pod wrażeniem. Grupa badaczy pod dowództwem kapitana Ottona sporządziła zaskakująco bogaty raport na temat licznych procesów czarownic i heretyków na ziemiach śląskich.

Z przekazów jasno wynikało, że stosowano przez lata prawo niemieckie, co było kolejną pożywką dla nazistowskiej propagandy, starającej się zgermanizować ludność śląska. Wpajanie im do głów, że te ziemie należą i należały kulturowo do Niemiec, były zdaniem wielu najlepszą drogą ku stopniowemu zmienianiu mentalności. Gustav jednak czuł że to za mało. Podobnie jak Otto widział odrębność zamieszkałych tu ludzi. Uroda kobiet była najbardziej widoczną różnicą, ale było ich więcej. Gustav uwielbiał panować nad podbitym narodem. Rozkoszował się, gdy mógł pokazać swoją władzę nad pojmanym jeńcem lub dziewczyną podejrzaną o buntowanie się. Ci ludzie byli inni. Obaj to czuli. Germanizowanie ich, to tylko pierwszy stopień. Ludność polski, trzeba było wziąć pod but. Raporty były więc przydatne, ale szef policji miał dla nich inny plan, póki co.

- Panie kapitanie, nie jestem zaskoczony. Spodziewałem się pańskiego kolejnego sukcesu. Myślę nawet, że szykuje się awans. – Powiedział nieco ciszej niż zazwyczaj Gustav Konigsberg. Ottonowi nawet nie drgnęła powieka, choć od dawna liczył na to, że ktoś zauważy jego starania. Jego rozmówca mógł dużo i znał wiele osób, z pewnością słowo kogoś takiego jak szef śląskiej policji, nie zaszkodzi w drodze na szczyt. Musiał rozegrać wszystko bardzo starannie, by nie popsuć tej szansy. Ponownie zasalutował i nic nie powiedział. Jak się okazało – słusznie.

Gustav kontynuował. – Znaczenie tych raportów jest duże, ale ich wdrożenie nie jest zbyt pilne. Śląsk to nie jest najtrudniejszy teren dla propagandy i tak nie zajęli by się pańskimi raportami od razu, przeleżały by 3 tygodnie, a Pana wkład w ich zdobycie, pozostałby równie niezauważony. Lubię Pana i wiele dobrego słyszałem o pańskich ludziach. Chciałbym więc poprosić o małą przysługę, a ja dopilnuję, by odpowiednio nagłośniono efekt ostatnich działań pana oddziału. Przekażę te raporty do pewnej znanej osoby, która bardzo zainteresuje się drugim dnem spisanych tu wydarzeń historycznych. Ich okultystyczna część i traktaty o sposobie torturowania, mogą być pożywką nie dla mas, ale dla pasjonatów. Znam osobiście wysoko postawioną personę. Chętnie zabiorę Pana na przyjęcie, które niedługo zostanie wydane niedaleko stąd. Przedstawię Pana komu trzeba, z resztą już sobie powinien Pan poradzić kapitanie. Awans będzie stał otworem. To więcej niż pewne.

- Jestem zaszczycony propozycją, zważywszy na jej poufny charakter majorze Konigsberg, bo w tej sytuacji nagniemy nieco procedurę i tajny charakter tych dokumentów, ale nie będę się spierał. Ma pan powiem rację, co do tempa rozwiązywania spraw w tutejszym dziale propagandy. Jestem więc skłonny przekazać panu wszystko co udało nam się zdobyć.

- Z pewnością nie pożałuje Pan decyzji, kapitanie von Holztsteiner.

Anna szła pewnym krokiem pod wskazany adres. Komórka ruchu oporu bardzo zawiły sposób, ale dość czytelny dla niej, przekazała informację na temat nowej siedziby. Była młodą,19-letnią dziewczyną o jasnych włosach. Jej czerwone usta były znakiem rozpoznawczym. Ich piękny kształt nie raz wzbudzał zachwyt mniej lub bardziej kulturalnych mężczyzn. Przywykła do tego, ale nie przestawała malować obfitych wart na czerwono. Lubiła dobrze wyglądać, choć teraz wolałaby aby nikt jej nie oglądał. Wracała z pilnym meldunkiem ze stacji telegraficznej. Wiedziała niewiele, tyle ile powinna, ale domyślała się, że to miejsce i czas lądowania kolejnych dwóch brytyjskich agentek, które miały organizować ruch oporu wśród ludności cywilnej oraz uczyć angielskiego zdolnych polskich rekrutów z nadziejami na karierę w wywiadzie wojskowym. Ania była patriotką i chciała służyć Polsce ze wszystkich sił. Zwłaszcza gdy jej sąsiedzi, oskarżeni zostali o przechowywanie żydów i rozstrzelani przy domu, gdzie mieszkali, a mieszkająca tam młoda, bo zaledwie 15-letnia dziewczyna – Maria, została uprowadzona przez gestapo. Nie wiedziała co się z nią stało, ale liczyła na to, że uda się choć zemścić za śmierć jej rodziny. W głębi serca życzyła sobie, by ją odnaleźć lub chociaż pomodlić się za nią, gdyby okazało się, że spotkał ją tragiczny koniec.

Dotarła na miejsce. Upewniła się, że nie jest śledzona i niepostrzeżenie wtargnęła do niewielkiej kamienicy. Korytarz był nieoświetlony, by sprawiać wrażenie niezamieszkałego. Anna wiedziała jednak które drzwi wybrać. Zastukała wyuczoną sekwencję uderzeń, które miały ujawnić osobę wtajemniczoną. Odpowiedział jej zgrzyt odsuwanej zasuwy w drzwiach. Za progiem ukazał się wysoki i chudy młodzieniec – Marek. Nie znała jego tożsamości, ze względów bezpieczeństwa, ale to on był jej kontaktem. Po cichu zajęła miejsce przy biurku. Hugo uśmiechnął się do niej. – Udało się? Bez komplikacji? – zapytał szeptem. Dziewczyna tylko mrugnęła i podała mu meldunek.

Chłopak natychmiast schował go do kieszeni.

- Szykuje się trudniejsza akcja, ale chcę Cię tam wysłać. Będzie szansa by nieco mocniej dogryźć Niemcom i to dość bezpośrednio. Namierzamy od dawna jednego z oficerów SS, którzy działają na terenie śląska – Otto von Holtzsteinera. Jego ludzie dość przykro obchodzą się z tutejszą ludnością i dopuścili się paru okrucieństw i morderstw, gdy ludność ze wsi, broniła swoich kościołów przed ograbieniem. Szukali ponoć starych dokumentów, ale przy okazji nakradli wiele innych dzieł. Dodatkowo zgwałcili parę kobiet, część z nich nie wróciła do domów. Chcemy zrobić na skurwysyna zamach. Wykorzystamy do tego oddział złożony z młodych dziewczyn. Będziecie pod przykrywką, w przebraniu handlarek. Rozkaz masz tu w kopercie, wszystkie niezbędne informację, podeślę Ci w swoim czasie. Poćwicz strzelanie, przyda się. Wchodzisz w to? Może być gorąco.

- Jasne! – od dawna czekałam na coś takiego. Z kim idę?

- Pójdziecie we trzy . Oprócz Ciebie Marlena i Zosia, obie młodsze, pomogą Ci. To jeszcze gówniary, ale już swoje przeszły, powinno się udać do pomocy dam jeszcze 2 chłopaków, pomogą Wam w zorganizowaniu zasadzki w lesie. Zazwyczaj Holztsteiner jeździ tylko z kierowcą. Przyskrzynimy go w trasie i nawiejemy, zanim ktoś ich znajdzie. Będę szedł za Wami, załatwię transport, gdy już będzie po wszystkim. Teraz zmykaj, muszę nadać raport.

Anna bez słowa wyszła z budynku i pomknęła do domu. W myślał dziękowała Bogu za tę okazję, by mścić. Miała ochotę zabijać.

W końcu nadszedł upragniony dzień. Adrenalina krążyła w żyłach od rana. Czekały przy leśnej drodze z koszami owoców. Zasadzka była starannie przygotowana. 2 chłopaków z partyzantki czekało aż zajedzie eleganckie auto, z oficerem SS na pokładzie, którego miały zastrzelić. Czekały tylko na ich znak.

W końcu usłyszały dźwięk silnika. Z przeciwnej strony, z której się spodziewały, ale serca zabiły mocniej. Musiały udawać, choćby i ktoś się zatrzymał. Liczyły tylko na to, że nie będzie świadków, gdy już pojawi się właściwy samochód. Od strony miasta zbliżał się powoli niewielki furgon, prawdopodobnie powracający na wieś bez sprzedanego w ciągu dnia towaru. Za kierownicą siedział typowy wieśniak i na szczęście nawet nie pomyślał by zwolnić przy dziewczynach z koszami.

Po chwili zahamował gwałtownie i leśną ciszę przerwał głośny dźwięk wystrzałów z karabinów maszynowych. Z furgonu wyskoczyło kilku żołnierzy niemieckich i otoczyli dziewczyny zaskoczone i sparaliżowane ze strachu. Wybuch granatu rzuconego w stronę pozycji ukrytych Polaków, przestraszył je jeszcze bardziej, wymierzone lufy karabinów też nie ułatwiały sprawy. Po długiej i ciężkiej chwili, Niemcy wyciągnęli z krzaków obu chłopaków, jeden z nich był ciężko ranny i dyszał głośno, co jakiś czas sycząc z bólu. Nie mógł iść. Był ciągnięty po ziemi i rzucony pod nogi stojącego na uboczu oficera. Wylądował twarzą tuż przed jego wysokimi czarnymi butami, o które uderzał co jakiś czas długim pejczem. Drugi z pośród partyzantów kopnięty w plecy ukląkł i złożył ręce na karku. Milczeli wszyscy.

Z kabiny kierowcy wyszedł ten, który wyglądał na wieśniaka. Miał jednak mundur gestapo i bynajmniej wieśniakiem nie był. Odezwał się przerywając ciszę.

- Panie kapitanie Holztsteiner, proszę sobie wyobrazić że właśnie udaremniliśmy zamach na pańską osobę. Choć raczej żałosna to była próba.

Mężczyzna stojący przed rannym partyzantem, musiał być tym którego Anna wraz w towarzyszkami miała zabić, teraz jednak stała przestraszona, nie wiedziała czy byłaby w stanie dobyć broni, choćby mogła. Ręce odmawiały posłuszeństwa. Major gestapo o gębie wieśniaka kontynuował. – Marna i żałosna próba, zwłaszcza że koordynował ją mój człowiek. – Zaśmiał się ochrypłym głosem Gustav Konigsberg. – Zdekonspiruj się Mareczku, już możesz.

Anna wryła spojrzenie w jednego z niemieckich żołnierzy. To był bez wątpienia jej kontakt. Czuła jak brzuch zalewa ją fala złości i bezsilności. Wszystkie kontakty i rozkazy jakie przekazywała, szły do wroga. Do oczu napłynęły jej łzy, ale walczyła by nie wybuchnąć.

Partyzant który nie był ranny, nie wytrzymał. – Ty zdrajco! Morderco zasrany! Sprzedawczyk i szmata! Obyś zdechł Ty! Marek podszedł do niego, partyzant wciąż klęcząc nie przestawał przeklinać, ale zamilkł, gdy do oka przystawił mu lufę pistoletu. Cisza trwała tycią chwilkę. Dwa uderzenia serca, potem znów rozległ się strzał. A trup partyzanta legł na ziemię, w fontannie krwi i mózgu, jaki wywołał wystrzał z przyłożenia. Ranny towarzysz zastrzelonego, próbował się zerwać i podbiec rozpaczliwie, by rzucić się na Marka. Podcięty jednak został przez Ottona von Holtzsteinera i ponownie wylądował na ziemi, wyjąc z bólu. Nieszczęśliwie upadł na ranny bok. Na ten widok. SS man zrobił krok do przodu i z całej siły uderzył chłopaka w odsłoniętą ranę. Raz , drugi , trzeci. Leśną scenerię znów napełnił krzyk, tym razem katowanego Polaka. Dziewczęta stały i odwracały wzrok. SS man nie przestawał bić. Po chwili, ranny jeniec jęczał już jak zarzynane zwierzę, ale coraz ciszej i ciszej. Brakowało mu sił, a uderzenia spadały wciąż jednakowo mocne i precyzyjne. Gdy ustał ostatni jęk, świst pejcza przestał rozrywać powietrze. Wszystkie trzy dziewczyny miały strach w oczach. Nie umknęło to uwadze Gustava. Podszedł do Anny i bezczelnie odnalazł jej spojrzenie. Prześlizgiwał się wzorkiem po jej ciele i przenosił go na kolejną z dziewcząt. Towarzyszące jej Marlena i Zosia miały po 18 lat. Marlena byłą rudą pięknością z długimi nogami, o zielonych oczach i zgrabnej talii. Gustav aż oblizał się, czując jak zadrżała, gdy się zbliżył. Pociągnął nosem i uśmiechnął się błogo, czując przyjemny zapach dziewczyny. Stojąca obok Zosia miała harde spojrzenie. Jej brązowe loki były upięte , a ubiór zawsze schludny. Obfity biust jak na jej wiek, był powodem do dumy. Liczyła że głęboki dekolt przyda się w jej dzisiejszym przebraniu. Teraz żałowała. Widziała jak wszyscy niemieccy żołnierze odwracają wzrok w jej stronę i bez skrępowania zawieszają się oglądając jej piersi. Starała się ukryć jakoś odkryty fragment odzieży i sięgnęła ręką, by podciągnąć materiał sukienki. To był błąd. Pilnujący ją żołnierz natychmiast zareagował, sądząc że próbuje odnaleźć w staniku ukrytą broń. Uderzył ją w plecy przewracając na ziemię. Dopadł do niej natychmiast i skuł ręce na plecach. Przygniatając do ziemi, nie omieszkał podciągnąć jej sukienki do góry. Dziewczyna pisnęła i zadrżała czując, jak odsłania dużo… za dużo. Niemiec czując jak się szamocze, ponownie naparł na nią, by unieruchomić ją przy ziemi. Nawet nie zorientowała się, a poczuła silne dłonie, które chwytają ją za ręce i odciągają z drogi. Prowadzona była przez dwóch, za nią szli kolejni. Rzucili ją na trawę. Śmiejąc się i rozpinając pasy od spodni. Jeden z nich oparł się o drzewo i zapalił papierosa, obserwując z uśmiechem poczynania swoich kolegów. Zosia pisnęła ze strachu i odrazy. Skute na plecach ręce, utrudniały jej powstanie na nogi. Udało się jednak. Rzuciła okiem wokół siebie. Otoczona była przez uśmiechniętych złowieszczo niemieckich żołnierzy. Wciąż wlepiających oczy w jej biust i odsłonięte nogi. Nie miała dokąd uciekać. A krąg wokół niej zacieśniał się. Niemcy podchodzili i z łatwością zatrzymywali rozpaczliwe próby przerwania kręgu . Za każdym razem, gdy chciała przemknąć obok, chwytana była brutalnie za biust, włosy lub unieruchomione ręce i powracała do środka. Ze wszystkich stron wyciągały się do niej pary dłoni, które szczypały , targały jej włosy i rozszarpywały ubranie. Wędrowała z rąk do rąk, coraz częściej przyjmując klapsy i krótkie, obleśne pocałunki od coraz mocniej rozochoconych żołdaków. Krąg zacieśnił się tak, że już stała w miejscu. Dotykana i szarpana. Żołnierze ściskali jej piersi, uda. Podgryzali jej szyję i ręce. Sukienkę rozdarli na strzępy. Zosia dygotała przerażona, czując jak traci resztkę swojej garderoby. Silne dłonie dosłownie darły jej ubrania natychmiast dotykając odsłoniętej skóry dziewczyny. Sami też nieco się rozdziali. Poodpinali do reszty swoje spodnie. Kilku z nich pozostawiło w rękach paski, co jakiś czas chłostali nimi nagie pośladki Zosi, rechocząc przy tym obleśnie. Wreszcie przerwali zabawę i mocno chwycili dziewczynę, po czym przenieśli kawałek dalej. Mocno przytrzymana została rozkuta. Uwolniono jej ręce, ale nie na długo. Żołnierze przygnietli ją niemal do ziemi. Każdą kończynę trzymał jeden żołnierz. Bezbronna Zosia piszczała i krzyczała, gdy siłą rozłożyli jej nogi. Jej nagie ciało, było podszczypywane i brutalnie sprowadzone do parteru . Nie mogła się bronić. Pierwszy z nich stanął przed nią i wydobył swojego penisa. Bardzo prędko naparł na nią i przebił się do środka. Wierciła się i starała utrudnić mu zadanie, ale był silniejszy. Przytrzymywana przez 5 już mężczyzn, musiała im ulec. Gwałcił ją bez opamiętania. W płucach dziewczyny zabrakło już tchu by krzyczeć. Dławiła się z odrazy i strachu, Niemiec skończył w niej dość szybko z głośnym jękiem. Jego towarzysze zarechotali. Szybko zmienili się pozycjami. Kolejny z nich dosiadł jej i naparł na jej szparkę. Był duży. Znacznie większy niż ten pierwszy. Zabolało ją. Nie była dziewica, ale nigdy nie czuła takiego bólu, jak teraz. Penis gwałcącego ją żołnierza, napierał na nią i bez litości rozpychał ścianki jej pochwy. Z każdym kolejnym pchnięciem, czuła jak ból zastępuje jej świadomość. Czuła się jak lalka. Jak wykorzystywana kukiełka. Przestała się bronić. Drżała tylko lekko. Szlochając i zawodząc cicho. Niemcom to nie przeszkadzało. Raz po raz wymieniali się i gwałcili dziewczynę bez opamiętania. Nogi i ręce Zosi unieruchomione przez wiele minut zdrętwiały i nie czuła już nawet bólu. Cały świat jej się zamazał. Ostatni żołnierzy wytrysnął w jej cipce i z głośnym stęknięciem zacisnął na jej piersiach swoje wielkie dłonie. Dziewczyna leżała nieprzytomna na ziemi. Z jej szparki wypływała strumieniem sperma. Nawet nie zwrócili na nią uwagi. Zostawili ją taką. Nagą i bezwładną na ziemi. Zosia długo patrzyła się zeszklonymi oczami w niebo. Długo nie mogła dojść do siebie.

Gdy oddział żołnierzy zabierał Zosię w las. Przy drodze zostały tylko 4 osoby. Gustav Konigsberg, Otto von Holtzsteiner, Anna i Marlena. Otto przestał już okładać partyzanta. Nie dawał on znaków życia, więc SS-man podniósł wzrok na dziewczyny i uśmiechnął się lodowato. Obie skuliły się i wtuliły w siebie.

- Proszę natychmiast odłożyć broń, najlepiej rzucić ją na ziemię, tu. – Powiedział chrapliwym tonem major Konigsberg. Otto stanął tuż przy nim. Ponownie uderzał się pejczem w but, równym rytmem, pejcz był poplamiony krwią, która zostawiała ślad na jego lśniących oficerkach. Dziewczęta szybko wydobyły swoją broń i posłusznie złożyły ją u stóp majora gestapo, lecz on przecząco pokiwał głową.

- Nie chce mi się wierzyć, że to wszystkie wasze sztuczki. Na pewno jeszcze coś tam ukrywacie. Choćby w bieliźnie. Jestem pewien. Znam się na tym i niejedno widziałem. Chciałyście przeprowadzić zamach.

- My nie… - zaczęła niepewnie Anna, ale szybko przerwała piszcząc z bólu. Doskoczył bowiem do niej Otto i szybkim uderzeniem pejcza, zakończył jej wypowiedź. Uderzył drugi raz mocniej w pośladki, aż podskoczyła wyjąc i lądując na czworakach przed SS-manem. Otto położył but na jej plecach, nie pozwalając wstać.

- Nie odzywaj się nie pytana, polska kurewko. Mówił do Ciebie oficer gestapo, możesz otworzyć usta, tylko wtedy gdy dostaniesz takie polecenie. Niech to będzie nauczką. Leż więc teraz pod moim butem. Niech ci się to wszystko dobrze ułoży, w Twoim suczym ciele. – von Holtzsteiner cedził słowa bardzo wolno, co jakiś czas lekko uderzając w trzęsący się ze strachu i bólu tyłeczek Anny. Ciężar buta czuła plecach. Pozostawała na czworakach, nie ośmielała się podnosić, ani zmieniać pozycji. Wypięte pośladki , mimowolnie zachęcały Ottona do uderzania pejczem, cieszyła się w duchu, że były znośne. Widziała przecież co potrafił zrobić bijąc.

Marlena zbladła jeszcze bardziej. Jej rude włosy przez to stawały się na tle jej białego liczka nieprzyzwoicie urocze. Gustav przez chwilę aż zaniemówił z wrażenia. Poczuł jak pęcznieje mu przyrodzenie w spodniach. Młoda Polka stała zdana na jego łaskę. Urodziwa i nietuzinkowo piękna, w dodatku przerażona i bezbronna. Takie Gustav uwielbiał najbardziej. Rozkoszował się władzą nad nimi. Dlatego tak kochał swoją pracę. Za biurkami nie czujesz prawdziwej przewagi nad podbitymi ludami. Jego starogermański duch pragnął zdobywać i rządzić. Oblizał się widząc uległość w oczach Marleny.

- Podejdź tu panienko i skorzystaj z lekcji, jakiej udzielił Twojej koleżance pan kapitan. Będziesz posłuszna? – Zapytał uprzejmym niemal tonem.

- Będę. – Natychmiast wypaliła dziewczyna.

- Złóż więc całą broń i niebezpieczne przedmioty na ziemi, nie chcę wygłupów ani niespodzianek.

- Nic więcej nie mam , proszę Pana. – wyszeptała cichutko Marlena, by nie prowokować kolejnych uderzeń pejcza. Gustav uśmiechnął się jednak. – Nie wierzę ci panienko. Pokaż co tam chowasz w tych ciuszkach. Zdejmij sukienkę. Natychmiast! – Zakończył gwałtownie major. Dziewczyna posłusznie zdjęła z siebie sukienkę. Pod spodem miała jedynie stanik i majtki. Dzień był gorący. Stała w samej bieliźnie. Gustav uśmiechał się. Kątem oka dziewczyna zauważyła również wzrok i uśmiech Ottona von Holtzsteinera, który nie przestawał okładać wypiętego tyłeczka Anny. Był wyraźnie podniecony. Widziała sporą wypukłość na dobrze skrojonych spodniach. Z myśli wyrwał ją głos Gustava.

- Chyba jeszcze Ci nie ufam. Zdejmuj wszystko, będziemy pewni z panem kapitanem, że nic nam nie umknęło. Otton uderzył raz jeszcze Annę tym razem w plecy. Padła na ziemię.

-Ty też się rozbierz. Rozkaz dotyczy tak samo jednej i drugiej. Nie zapomniałem, że obie chciałyście mnie zabić. Wykonać!

Anna prędko rozebrała się do naga i stanęła obok Marleny. Otto jednak machnął ostrzegawczo pejczem.

- Odejdź od niej, nie próbujcie żadnych sztuczek! Wracaj pod mój but, jeszcze nie odbyłaś kary za bezczelne przerwanie panu majorowi. Na czworaka! I podpełznij tu, ułóż się tak jak poprzednio, tylko wypnij mocniej ten tyłek. Nie chcesz chyba dostać po nerkach! – Przemówił zimnym tonem kapitan i uniósł demonstracyjnie lśniący but. Wtedy zobaczył ślady krwi bitego partyzanta na cholewce. Skrzywił się mocno i zaklął cicho. Anna wciąż pełzła jego stronę na czworakach, nie widziała więc nic. Otto nadepnął jej na dłoń, gdy zbliżyła się do niego. Postawił ubrudzony but przed jej twarzą.

- Wyliż to suko. Twój kolega je pobrudził, więc posprzątaj po nim. Już! – Rozkazał , smagając pośladki dziewczyny uderzeniem pejcza. Anna z obrzydzeniem zbliżyła usta do buta. Bardzo ociągając się. Wtedy znów otrzymała cios. Przełamała wstręt i rozpoczęła wylizywanie śladów krwi z czarnych butów Ottona.

Marlena zamarła na ten widok. Zasłaniała skromnie piersi i kobiecość swoimi dłońmi. Gustav jednak szybko zareagował.

- No nie wstydź się, jesteś przepiękna. Jeśli nie chcesz żebym pomyślał, że coś jeszcze ukrywasz, to nie zasłaniaj się tak. Czego jeszcze się wstydzisz? Poza próbą zamachu na niemieckiego oficera? – Podszedł do niej od tyłu i chwycił na ręce. Wyjął z kieszeni zwitek sznurka i bardzo sprawnie zawiązał jej dłonie, a końcówkę przerzucił przez pobliską gałąź drzewa. Nie minęła chwila, a dziewczyna stałą w wyciągniętymi w górę rękami, które spięte sznurem zamocowane były do drzewa. Gustav zawiązał sznurek do konara i podszedł do związanej Marleny. Wodził palcem po jej plecach, podczas gdy drugą dłonią przeczesywał rude włosy.

- Nie mam pewności, czy nie schowałaś czegoś głębiej. – To powiedziawszy kopnął ją w łydkę, tak by ułatwić sobie rozchylenie jej nóg. Ponownie wykorzystał sznurek i zgiętą z bólu nogę, obwiązał na wysokości kolana. Uniesiona w górę kończyna, odsłoniła szparkę dziewczyny. Gustav zdaje się nie raz stosował takie zamocowanie. Sprawnie związał i zabezpieczył mocowania. Uśmiechnięty ponownie zbliżył się od tyłu do Marleny i niespodziewanie ugryzł ją w bark, jednocześnie błądząc palcem wokół jej kobiecości. Dziewczyna krzyknęła zaskoczona. Gustav jednak szybko złagodniał i znów uprzejmym tonem mówił. – Muszę sprawdzić każdy zakamarek, nie wiem czy nie przemycasz czegoś w sobie. Pozwolisz? – Oczywiście nie czekając na pozwolenie wsadził jej w szparkę palec wskazujący. Błądził nim wewnątrz. Dziewczyna stękała cicho z obrzydzeniem. – Coś mi się wydaje, że w tym stanie Cię nie przeszukam. Chyba muszę Cię nieco zaszantażować. – Uśmiechnął się złowieszczo.

- Panie kapitanie, proszę pozwolić wyjść tej małej z pod buta. Złość mi minęła. Chcę tylko jednej rekompensaty za bezczelność. Niech suka nauczy się, że usta może otwierać głównie po to, by zaspokoić niemieckiego oficera. – Gustav mówił dalej. – Buty już ma pan lśniące, ale pewnie niesmak pozostał. Widziałem Twoją minę von Holtzsteiner, niech Ci ta mała zrobi dobrze. Może Ci przejdzie. – Zmienił ton. – Słyszałaś kurewko! Na kolana i zaspokój pana kapitana. Ja z Twoją koleżanką chętnie popatrzymy, łatwiej nam będzie zakończyć rewizję. – Zaśmiał się major.

Anna drżącymi rękami rozpięła rozporek Ottona. On znów uderzał pejczem o swój but. Lśniący i czysty. Jego penis był purpurowy i aż pulsował, gdy dziewczyna ujęła go w dłoń. Posłusznie objęła go ustami i delikatnie pieściła go, przełamując wstyd i niechęć. Strach przed straszliwym pejczem w dłoni zimnookiego oficera, powodował u niej brak oporu. Nie chciała też, by skrzywdzili Marlenę, wolała doprowadzić wszystko do końca. Nie myślała już logicznie. Strach był zbyt duży. Zamknęła oczy i robiła loda kapitanowi SS. Starała się jak najlepiej. Delikatnie ssała i przesuwała ustami w górę i w dół po nasadzie członka. Otto nie wykazywał odruchów, jednak przestał uderzać się pejczem w but. Trzymał rękę z pejczem na głowie dziewczyny i wplatając palce w jej jasne włosy, regulował tempo jej poczynań brutalnymi ruchami dłoni.

Marlena widziała to i nie potrafiła zwalczyć podniecenia. Erotyczny widok, zdradził ją i czuła jak robi się wilgotna. Gustav też to czuł. Od początku tej sceny błądził palcami w poszukiwaniu jej soczków, które wreszcie zwilżyły jej wnętrze.

- Teraz czuję już poprawę moja droga, zaczynasz współpracować z władzą. Chwali się. – Wycedził chrapliwie major.

- Nie! – Zaprotestowała Marlena.

Gustav przez chwile oddychał tylko ciężko. Po chwili dziewczyna usłyszała jak odpina swój pasek. Zadygotała. Wciąż chcąc nie chcąc była świadkiem upokarzania jej koleżanki, działało to na nią i nie potrafiła z tym walczyć. Sznurek wbijał się jej w podniesioną nogę na zgięciu kolana. Poczuła też twardą końcówkę penisa Gustava, który zbliżył się do niej od tyłu, pociągając mocno na jej rude włosy. Dziewczyna wygięła się nienaturalnie, wrzynające się sznurki zapromieniowały bólem. Pozycja była wygodna jedynie dla majora, który ochoczo naprał na nią i wszedł niemal cały. Pociągnął ją mocniej za rudą czuprynę i nadział się na nią z powrotem. Wykorzystywał chwiejną pozycję Marleny i raz po raz atakował ją twardym z podniecenia penisem. Dziewczyna jęknęła. Niewygodna pozycja przestawała doskwierać. Ku swojemu zdziwieniu i przerażeniu. Wciąż była coraz bardziej mokra. Jej szparka pulsowała i robiło się jej… przyjemnie. Obserwowała jak Otto bez litości gwałci Annę w gardło. Jego nogi zadygotały gdy dochodził. Anna krztusiła się jego nasieniem. Próbowała wyszarpać głowę z uścisku, jednak mężczyzna trzymał ją mocno za włosy i nie pozwalał przestać. Marlena czuła coraz większe podniecenie. Gustav nie przestawał nadziewać jej na swojego twardego jak kamień członka. Czuła jak traci kontrolę i z ust wydobywa się jej zwierzęcy skowyt. Wyła jak nigdy przed tym, a major przyspieszył ruchy bioder i sam jęknął dochodząc w niej jednocześnie.

Po chwili Gustav wyjął nóż i poprzecinał mocowania przy drzewie. Marlena wciąż naga i ze spętanymi dłońmi, trzymana była przez majora jak na uwięzi. Mogła już iść, ale tam gdzie chciał on. Trzymał ją blisko jak sukę.

Otton Także wykorzystał fragment sznura jaki posiadał Gustav.

Spętał ręce i tułów Anny, i na uwięzi wprowadzono obie dziewczyny do podstawionego samochodu. Żołnierzy nie było wokół. Na pokład zasiedli również obaj Niemcy. Dziewczyny skuliły się w kącie. Jechały w nieznane.

Ciąg dalszy na pewno nastąpi…




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Janusz Mazowiecki

Komentarze

N. 8/04/2022 Odpowiedz

Czekam na ciąg dalszy. Ale bez tak długich i bez znaczenia opisów wszystkiego. Więcej brutalnej akcji :D

Arnarwen6/05/2022 Odpowiedz

Zapowiada się ciekawie.

Ciekawa 25/07/2022 Odpowiedz

Januszu twoje opowiadania to nie tylko dobre erotyki ale prawdziwe dzieła. Czekam z niecierpliwością na więcej twojej twórczości w takim klimacie

Postaram się dodać nowe :) dziękuję


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach