Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pociag zwany pozadaniem

Lubię zapach ksylamidu. Wspomnienie dzieciństwa, dalekich podróży wakacyjnych. Słodkawy, toksyczny zapach kolei. Jest coś magicznego w brudnych, śmierdzących moczem i metalem dworcowych poczekalniach, przejściach podziemnych wypełnionych stukotem nóg spieszących podróżnych, mijających się ze straganami pełnymi staników, nieprzeczytanych gazet i filmów.

Konferencja w Gdańsku... Naprawdę nie było nigdzie bliżej? Oglądałem wydrukowany bilet i w głowie mieliłem nadchodzącą kilkugodzinną nudę przedziału kolejowego. Nigdy nie rozumiałem numeracji torów. Peron szósty, tor siedemnasty?? Był prawie pusty. Zgrzyt zwrotnic i łomot przetaczania wagonów co pewien czas zakłócał trzask gniecionych piętą puszek, wyciąganych przez puszkowego zbieracza z betonowych śmietników.

Stałaś sama. W opiętej na pupie czarnej spódnicy, i luźnej bluzce zakrywającej twój biust. Z wielką walizką przy nodze, grzebałaś w telefonie, zerkając czy nie nadjeżdża pociąg. Poszedłem nieco bliżej, starając się dotrzeć zarys majtek pod spódnicą. Uwielbiam te kształty.

Gdzieś w oddali niknęły srebrne tory, wybiegające z naszego peronu. Równe, lśniące w słońcu. W oddali zamajaczyły światła pociągu.

Zanim wtoczył się z łoskotem na stację z podziemnego przejścia wytoczyła się z wrzaskiem grupa rozwrzeszczanej dzieciarni, nad którą bezskutecznie próbowały zapanować trzy nauczycielki. Spojrzeliśmy oboje z przerażeniem, a nasz wzrok się spotkał. Zaśmiałem się i powiedziałem do ciebie - a więc nie będziemy mieli pociągu osobistego, a jednak po prostu osobowy. Chyba przy tym bardzo wesoły... dodałaś

Cztery wagony, trzy drugiej, jeden pierwszej klasy. Wars, lokomotywa elektryczna. Podeszliśmy do najbliższego wejścia. Szarpałaś się z walizką. Niech pani wsiada, wniosę tą walizę. Popatrzyłaś trochę nieufnie. Raczej ja z tą walizką będę biegł wolniej niż pani z podwiniętą spódnicą. Zaśmiałaś się. Puściłem cię po schodach wagonu przodem, za zapłatę przyjmując widok twojej pupy przed moimi oczami. pierwszy, drugi, trzeci przedział - skąd zawsze jest po jednej albo dwie osoby w pociągu? Znalazłaś pusty przedział. wtargałem twoją walizkę i dźwignąłem na półkę pod sufitem. Połechtało cię to, że zrobiłem to bez wysiłku. Taki pan cwany? Jak ja to później ściągnę? zapytałaś z uśmiechem. Dobrze, zostanę - szybko odpowiedziałem bez targowania się. Przestawiłaś się i wyciągnęłaś rękę. Pierwszy raz cię dotknąłem, coś w nas zadrżało.

Usiedliśmy przy oknie, vis a vis. Dyskretnie pożerałem cię wzrokiem. Obrączka, pierścionek, raczej nie zaręczynowy, raczej na dziesiątą rocznicę. Znów telefon w ręku - pewnie sms do męża - 'wsiadłam, będę według rozkładu na 13' lub coś w tym stylu.

Szarpnięcie oznajmiło nam - oto jedziemy w podróż życia.

Zaczęliśmy się sobie oswajać. Przed nami kilka godzin jazdy. Byliśmy siebie ciekawi. Rozmowa toczyła się jak nasz pociąg po szynach - płynnie i bez większych zawirowań. Śmiałaś się z moich żartów, łapałaś podteksty i odbijałaś piłeczkę. Ale w tej trudnej sztuce lawirowania słowem i lapidarność stylu oboje szukaliśmy sposobu postawienia jej na te inne, odważniejsze tory. Spróbowałem więc...

-Jedziesz do? Męża i dzieci, wakacje nad morzem.. -Dobry czas na odgrzanie kotleta miłości. Znów twój śmiech,- skąd takie określenie?? Kotlet miłości? Nieee, raczej ten kotlet jest już głęboko mrożony- dodałaś powoli, a śmiech zastygł na twoich ustach. Która to była rocznica? Zapytałem wskazując na pierścionek z diamentem. Wyprostowałaś dłoń i przyjrzałaś mu się w milczeniu. -Dziesiąta... ale kupiony na przeprosiny. - Uuu... Zabrzmiało poważnie. - Bo było poważnie- odpowiedziałaś krótko. Chwilę jechaliśmy w ciszy. Patrzyłaś na rozmazany za oknem obraz uciekającego świata z zaciśniętymi ustami. Ja patrzyłem na ciebie. Ale w twoich oczach nie widziałem smutku, raczej złość i determinację. Szkoda dzieci- dodałaś po chwili i zamknęłaś w tych dwóch słowach całą historię. - Teraz twoja kolej. Opowiadaj kto u ciebie zrujnował małżeństwo- zaśmiałaś się. -Widzę że zrobił się nam 'przedział terapii małżeńskiej' -źle? - wolałbym raczej 'przedział terapii zajęciowej' powiedziałem i spojrzałem ci głęboko w oczy. Nie uciekłaś wzrokiem, utrzymałaś to spojrzenie. Uśmiechnęłaś się przygryzając jedna stronę wargi. Poczułem jak krew zaczyna krążyć mocniej od tego spojrzenia. -sięgnij mi po walizkę- prosiłaś, a ja za nic w świecie nie chciałem teraz wstawać. -poo cooo ci? Zapytałem przewracając oczami. - Mam tam kanapki, jestem głodna.- będziesz się zapychać kanapkami? Chodź do warsu na śniadanie, ja stawiam.- a jak nas ktoś okradnie? -Nie okradnie. Nie wejdzie, nie bój nic . Zasłoniłem szyby od strony korytarza, otworzyłem drzwi i powiedziałem- zapraszam jaśnie panią na śniadanie. Zmrużyłaś oczy, popatrzyłaś na mnie i dostrzegłaś jak spodnie układają się w okolicach rozporka. Połechtało cię to. Nie do końca wiedziałaś co kombinuje, ale dziwnie mi ufałaś. Stałem w drzwiach, czekając na ciebie. Przechodząc otarłaś się, niby przypadkiem, ale oboje chcieliśmy tego przelotnego kontaktu ciał. Żadne nie uciekło spłoszone. Zamknąłem za tobą drzwi, wyciągnąłem z kieszeni marynarki klucz konduktorski i zamknąłem nim drzwi. -skąd to masz?! Zapytałaś ze śmiechem.

- dodawali jak się kupiło sześć biletów. Chodź na jajecznicę.

W restauracyjnym nie było nikogo, poza barmanem. Usiedliśmy na przeciw siebie, znacznie bliżej niż pozwalał na to wcześniej przedział kolejowy. Nachyliłaś się nad zalaminowaną kartką menu, a ja zajrzałem ci w dekolt, który odsłonił cielisty koronkowy stanik, z trudem utrzymujący piersi. -No no- powiedziałem pod nosem. Podniosłaś wzrok i zaśmiałaś się - menu czytaj! - No czytam, czytam. O tym przecież mówię!

Dostaliśmy jajecznicę na maśle, świeże bułki i dżem. Patrzyłem na ciebie jak jesz nieśpiesznie. -czego się napijesz? - Chyba za wcześnie na picie - odcięłaś się - wiesz, ważne żeby nie zaczynać przed dwunastą. Kawy? Popatrzyłaś na mnie z błyskiem w oku i pokazałaś palcem w menu - wódkę... Zaskoczyłaś mnie, nie spodziewałem się tego, ale nie było to ostatnie zaskoczenie, którym mnie dziś miałaś jeszcze obdarzyć.

Kelner przyniósł dwa kieliszki zimnej wódki. - za co pijemy? Zapytałem- za niewykorzystane okazje - powiedziałaś podnosząc kieliszek i wypiłaś jednym haustem. poszedłem w twoje ślady. Podszedłem do baru zapłaciłem za nasze śniadanie i zamówiłem jeszcze po kieliszku wódki. Postawiłem je na stole. -A tym razem za co? Zapytałaś. - Żebyśmy nie tracili już nigdy następnych. - Oby - powiedziałaś z namysłem i wypiłaś zanim zdążyłem usiąść. Wódka lekko kołowała naszymi myślami. Siedzieliśmy przez moment w ciszy, bawiłaś się wodząc palcem po krawędzi pustego kieliszka. Niewypowiedziana myśl zagościła w twojej głowie, uśmiechnęłaś się i znowu zagryzłaś wargę. - Powiedz na głos -poprosiłem. - Musiałbyś zamówić trzecią kolejkę - zaśmiałaś się w głos. Nie musiałem bo oboje wiedzieliśmy o co chodzi. -Jak rozpoznać te szanse które się minęło? -Gdybym wiedziała byłabym najbogatszą kobieta świata... odpowiedziałaś.

Poczułem jak twoja stopa wyciągnięta w międzyczasie z buta dotknęła pod stołem mojej łydki. Byłaś jak zwrotnicowy, który przestawił naszą jazdę na nowe tory. Nie uciekłem od twojego dotyku. Karmiłem się nim. Sycił mą męską dumę. Patrzyliśmy sobie w oczy w milczeniu, a spojrzenie to zastąpiło mam teraz rozmowę. Moja ręka powędrowała pod stół. Opuszki palców znalazły odkryte kolano i delikatnie je pogładziły. Przymknęłaś oczy i szarpnął tobą dreszcz. Zabrałem rękę. Znów patrzyliśmy, ale w spojrzeniu tym był zawieszony był czysty erotyzm pożądania. - trochę się upiłam chyba... -Chodźmy stąd -zaproponowałem. Wstałaś, faktycznie wódka zmiękczyła ci kolana. Wystawiłem ramię, złapałaś mnie i poszliśmy w kierunku wyjścia. - wyglądamy jak stare małżeństwo- zaśmiałaś się. -stare małżeństwo piję żeby zapomnieć, a my żeby poznać - fakt – zachichotałaś.

Doszliśmy do huczącego przejścia między wagonami. -nie lubię tego miejsca- przytuliłaś się. Obroń mnie przed nim - zaczęłaś się przekomarzać - nikt nie lubi, trzeba zrobić odważny skok i jesteś po drugiej stronie - jak że wszystkim. Nawet po wódce utrzymywałaś tempo rozmowy. Przytuliłem cię ramieniem, drugą ręką otwierając przejście. - no to jak na Indiana Jonesie, skaczemy- pociągnąłem cię za sobą i przeskoczyliśmy do następnego wagonu. Pociąg szarpnął, złapałem cię w objęcia. Nie, nie groził ci upadek. Chciałem wykorzystać moment. Poddałaś się temu. Stałaś z rękami przy sobie, objęta moimi rękami. Nasze twarze stykały się prawie ze sobą. Drzwi między wagonami zamknęły się z sykiem, można było znów usłyszeć wśród stukotu własne myśli. Przybliżyłem twarz do twojej twarzy, przymknęłaś oczy, rozchyliłaś usta... Chciałaś tego pocałunku, pocałunku faceta, którego znałaś godzinę, ale pożądałaś niewiele krócej. Nasze usta znalazły się z początku nieśmiało, żeby po chwili przejść do łapczywego pochłaniania się. Zapomnieliśmy się oboje w tej chwili. Przerwał nam brutalnie syk znów otwieranych drzwi i ostry głos: bilety proszę!

Wypuściłem cię, i staliśmy przez chwilę jak para uczniów przyłapana w toalecie przez nauczyciela. Szukałaś w torebce drżącymi rękami biletu, ja swój podałem z wewnętrznej kieszeni marynarki. Wziąłem twoją torebkę i powiedziałem- kochanie, zawsze musisz mieć tam taki bałagan? Uśmiechnęłaś się i uspokoiłaś. -Panie konduktorze, czy pana żona ma też taka torebkę która zjada to co akurat jest potrzebne? Ale konduktor, człowiek wykrzesany ze stali szyn poparzył z dezaprobatą, nie podchwyciwszy żartu. Znalazłem twój bilet i podałem. Skasował i przed odejściem zapytał- który przedział? Trzeci od końca, nikogo więcej nie ma, nie musi pan sprawdzać. -acha- zakomunikował i poszedł dalej. -dzięki... Wyszeptałaś. Myślałam że spalę się ze wstydu... -Bez przesady moja droga, zostaw trochę wstydu dla mnie - uśmiechnąłem się. Puściłem cię przodem. Odwróciłaś się. Ale tego, że uszczypnę cię w pośladek się nie spodziewałaś.

Poszliśmy do naszego przedziału. Szum w głowach od wódki, hałasu pociągu i emocji zakłócało tylko wykrzykiwane co chwila w oddali - bilety do kontroli! Oparłaś się plecami o szybę naszego przedziału i chichotałaś, drocząc się ośmielona wódką i rozwojem wydarzeń. Obejrzałem się czy konduktor jest zajęty, wyciągnąłem klucz i otworzyłem. Weszłaś przodem, zatrzymałaś się, odwróciłaś i załapałaś ręką klapę mojej marynarki. Wciągnęłaś mnie do środka z głośnym szeptem: chodź tu wreszcie. Wszedłem, zamknąłem drzwi. Pociąg kołysał tobą stojącą pośrodku przedziału. Poczułaś na ramionach moje dłonie. Przytuliłaś się. Nasze usta znów zaczęły się szukać

Weszliśmy do przedziału. W głowach szumiała nam wódka rozbierając z kawałków wstydu i konwenansów, które na co dzień zakładamy. Wtopiłem palce w twoje włosy i całowałem długo. Czułem jak powoli uchodzi z ciebie napięcie i rozpływasz się w moich rękach. Moje dłonie zaczęły błądzić więc śmielej po twoim ciele, zapuszczając się w regiony ciasno opiętej spódnicą pupy. - nie za szybko? Zaśmiałaś się

-to pociąg ekspresowy

-wolała bym żebyś w pewnych kwestiach wykazywał opóźnienie niż był pośpieszny- zripostowałaś. Odsunąłem się lekko i spojrzałem w twoje śmiejące się nagłą odwagą oczy. Położyłem wskazujący palec na twoich mięsistych rozgrzanych pocałunkami ustach. - wiesz jaka jest następna stacja? Pokręciłaś w milczeniu głową. Mój palec powoli powędrował w dół twojego dekoltu, a ty zadrżałaś cała. Z półprzymkniętymi z rozkoszy oczami odchyliłaś głowę czekając na rozwój wypadków. Rozpiąłem ci guzik z bluzki, potem drugi i trzeci... Poczułaś jak całuję cię w szyję, a potem jak mogę usta wędrują w dół, do odkrywanych właśnie powoli piersi. Popchnęłaś mnie na siedzenie, a sama stanęłaś tuż przede mną. Miałem Twój biust dokładnie na wysokości twarzy. Złapałaś moją głowę i wcisnęłaś między swoje piersi. Wyciągnąłem twoją bluzkę ze spódnicy i powędrowałem dłońmi wzdłuż pleców do zapięcia stanika. Rozpiąłem go i zacząłem ściągać zębami. -czekaj... Szepnęłaś. Sprawnie rozpięłaś ramiączka, i teraz pod bluzką kołysały się twoje obfite piersi, wyraźnie znacząc na materiale twarde i sterczące sutki. Przygryzłem je przez bluzkę. Syknęłaś z bólu podniecenia...

Pieściłem zachłannie twoje piersi, ale oboje chcieliśmy siebie więcej. Wsunąłem dłoń między twoje uda, i powoli przesuwałem ją w górę, aż natknąłem się na barierę majtek, wyjątkowo ciepłych i ... Mokrych. Wstałem, pocałowałem cię w usta. Twoje oczy patrzyły nie widząc nic dookoła, zamglone podnieceniem. Pchnąłem cię na drugą kanapę, a sam klęknąłem przed tobą. Rozłożyłaś bezwiednie nogi w zapraszającym geście. Twoja spódnica podciągnęła się w górę sama. Wsunąłem pod nią dłonie i złapałem za gumkę majtek. Płynnie ześlizgnęła się po twoich udach i łydkach i wylądowały gdzieś rzucone moją dłonią. Spojrzałem ci głęboko w oczy... Mówiły jedno. Złapałaś za moją głowę dłońmi i wcisnęłaś ją najgłębiej jak mogłaś między rozłożone uda.. nie musiałaś się ze mną siłować. Miałem ochotę na tą wygrzaną podnieceniem, ociekającą sokami cipkę. Zatopiłem się w niej językiem, a tobą szarpnął dreszcz i jęknęłaś głośno...

Wymacałem twoją łechtaczkę kciukiem i zacząłem delikatnie pieścić. Wiłaś się z rozkoszy na kanapie, wciąż chcąc więcej. Podniosłem głowę, a moje palce wsunęły się gładko w ciebie. Czułaś, jak wzbiera w tobie rozkosz. Zatopiłem się znów językiem w łechtaczkę, nie przestając pieścić cię od środka. Zlizałem każdą możliwą gęstą kroplę soków, a twoje uda zaczęły powoli zaciskać się na mojej głowie. Przez twoje ciało przetoczył się szybki orgazm, wyrywający z ust krótkie spazmy. Kiedy przestały tobą wstrząsać podniosłaś głowę, a dłonią odepchnęłaś moją twarz od swojego krocza. Patrzyłaś na mnie niedowierzając, rozbieganym jeszcze od orgazmu wzrokiem, próbując pojąć co się właściwie stało. Oddychałaś płytko, spocona. Podobały mi się te mokre kosmyki włosów opadające na twoją twarz...

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Mat Em

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach