Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Robinson again

Po miesiącach czekania na horyzoncie pojawił się statek. Czy to fatamorgana? Grzmoty ogłuszały, wiatr strącał owoce z drzew. Granaty rozsypywały się po plaży. Bałem się wejść w las, widziałem tam niejeden powalony pień. Nie mogłem też ukryć się w grocie, podnoszący się poziom wody zaleje wnękę, utonąłbym. Mogłem tylko zakopać się w piasek jak rak, ale nie potrafiłem. Leżałem płasko na łasze, a deszcz smagał mnie bezlitośnie. Od pierwszego uderzenia zrobiło mi się zimno, chociaż to deszcz tropikalny. Ramię całe pokryło się gęsią skórką, po chwili jednak przyzwyczaiłem się do temperatury. Cieknąca woda, spływająca na boki i we wszystkie zakamarki, podniecała. Tysiące rąk gładziły plecy, nogi, ramiona i pośladki. Chłodne krople wpływały do mojego wnętrza. Wsunąłem dłoń po siebie, byłem twardy. Ziemia pode mną była jedynym suchym miejscem, nie mogłem wstać. Palcem wyskrobałem niewielkie zagłębienie i wsunąłem się tam. Tylko drągiem, ale jakbym cały tam się schował. Ziemia - nie ogarniałem, jak to możliwe - zaczęła pulsować. Na całej powierzchni trzonka czułem jej delikatne muśnięcia. Zacząłem wykonywać rytmiczne ruchy, a ona jak najumiejętniejsza kochanka przyjmowała mnie aż po jądra. Na końcu czułem ścianę, miękką, gorącą, pragnącą. Cały składałem się z wody, która wchodziła we mnie uszami, ustami i tyłem, pieszcząc mój odbyt łagodnie czułymi palcami natury. Wytrysnąłem, pierwszy raz po tygodniach, świat zamigotał, spojrzałem daleko, daleko i na samym końcu tego widzenia punkt jak statek, którego tyle wyczekiwałem. Na szczycie masztu jakby kobieta-bogini naga Wenus machała do mnie. Przyłożyłem głowę do plaży i zapadłem w głęboki sen, nie zważając na ulewę, która brała mnie jak chciała.

Promienie słońca opalały mi nos. Otworzyłem leniwie oczy, ale to, co zobaczyłem, wybudziło mnie w trymiga. W zatoce na mieliźnie miałem przed sobą wrak statku, ogromnego żaglowca, który mignął mi na horyzoncie orgazmu. Zanim jednak pomyślałem, co to wszystko znaczy, moim oczom ukazał się leżący na brzegu obmywany falami rozbitek. Czmychnąłem za jeden z wielu ogromnych kamieni składających się na zatokę, stałem się niewidoczny. Rozbitek nie poruszył się. Czyżby nie żył? Co jakiś czas, bardzo krótki, co prawda, morskie fale przykrywały go jak kołdra. Żadnej reakcji.

Dotknąłem go na wysokości łopatki. Był ciepły. Gdy przyłożyłem rękę do szyi, wyczułem puls. Jeśli nie obudzi się szybko, za jakiś czas przypływ zabierze go tam, gdzie reszta załogi jego statku. Chwyciłem go za ramiona i wyciągnąłem kilka metrów na brzeg, był okropnie ciężki. Odwróciłem go na plecy. Był w samych marynarskich portkach, jego klatka piersiowa poruszyła się miarowo. Położyłem rękę na piersi, po miesiącach dotykania tylko siebie doznawałem elektryzującego uczucia, które rozchodziło się po całym moim ciele, uczucia obecności innej osoby. Na jego twarzy zagościł jakby delikatny uśmiech. O czym śnił? Postanowiłem przeszukać kieszenie, licząc na jakiekolwiek wskazówki, monetę, która zdradziłaby kraj pochodzenia, notatnik, cokolwiek. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy okazało się, że obie kieszenie były dziurawe, a moja dłoń natrafiła na jego przyrodzenie, które w wyniku dotyku delikatnie drgnęło. Zamarłem. Jeszcze wczoraj zapładniałem ziemię, która oddała mi się w całej swojej dobroci, a nie minęły dwadzieścia cztery godziny, jak trzymałem żywego człowieka za kutasa, raczej pokaźniejszych rozmiarów. Delikatnie przesunąłem palec, w stronę główki i wiedziałem już, że nie był obrzezany. Przesunąłem w drugą stronę i wyczułem miękki puch na wzgórku łonowym. Każda nowa informacja budziła we mnie żądzę, żądzę odpowiedzi na kolejne pytania. Ten penis okazał się prawdziwą mapą tożsamości rozbitka. Jądra nieowłosione albo wygolone. Moje badanie wpływało widocznie na jakość snu, bo spodnie zaczęły pęcznieć. Pierś, swoją drogą pięknie wyrzeźbiona, podniosła się wysoko. Przez dziurę w kieszeni wychynęła główka członka, odpakowana z napletka. Patrzyłem na to zjawisko, widowisko, na którym jakiś czas temu już położyłem krzyżyk, jak zaczarowany.

Otworzył oczy. Jakimś cudem zrozumiałem, że to nastąpi i zdążyłem zniknąć. W ciągu kilku miesięcy, które sam spędziłem tu jako rozbitek, z dala od jakiejkolwiek ludzkiej obecności, poznałem wszystkie zakamarki tej wyspy, wiedziałem, jak pozostać niewidzialnym. Postanowiłem, że tak będzie najbezpieczniej, przynajmniej przez jakiś czas.

Teraz jest nas tu dwóch.   





Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





czesiu młody

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach