Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Historia Zycia Fetyszysty: odcinki 1-9

Zbiór luźnych opowiadań, a może raczej opis moich przeżyć związanych z odkrytą wiele lat temu fascynacją kobiecymi stopami, skarpetkami, rajstopami itp.  Chociaż może i „opis” to za dużo powiedziane. Najtrafniej będzie nazwać ten zbiór jako „historia życia fetyszysty”. Większość z tych historii (opisów) będzie dotyczyło tego fetyszu, z poszerzeniem o niektóre z pozostałych moich przeżyć seksualnych, które szczególnie utkwiły mi w pamięci. Zatem osobom nie rozumiejącym tego „odchylenia” nie polecam dalszej lektury. Za to osoby, które tak  jak ja uwielbiają, wąchać, lizać, masować i całować kobiece stópki, albo dopiero odkrywają w sobie to „wynaturzenie” z pewnością znajdą coś dla siebie. Będę pisał w kolejności chronologicznej, tak jak po kolei się to u mnie rozwijało, więc jak nie dostanę znaku, że komukolwiek się podoba i go to interesuje (biorę pod uwagę, że jestem odosobniony z moimi perwersjami), wówczas zaprzestanę dalszego dzielenia się  „historią życia fetyszysty”. Dodam na koniec, że realne życie to nie film, więc nie spodziewajcie się rozbudowanych wątków fabularnych. To tylko opis wycinku mojego życia, mający formę de facto pamiętnika. Imiona zostały pozmieniane, wszystko pozostałe oparte jest na faktach. Autentycznych faktach. Nie przedłużajmy, zaczynajmy…


I. Początki

Moją fascynację odkryłem bardzo wcześnie, już na początku gimnazjum, niedługo po tym jak zacząłem w ogóle interesować się sprawami seksu. Szybko w Internecie natrafiłem na kategorię „stóp” i od tego momentu w zasadzie żadna inna kategoria porno już mnie nie interesowała. W tamtych czasach (a był to rok mniej więcej 2004/05; ja jestem z rocznika 91’) ilość dostępnego materiału w Internecie to był promil tego co jest obecnie, dlatego znałem na pamięć niemal każdy film jaki był dostępny w tej tematyce na popularnej stronie z filmami dla dorosłych. Oczywiście oglądając filmy na których faceci lizali, całowali, masowali i wąchali kobiece stopy, skarpetki, rajstopy, a nawet buty nie mogło obyć się bez masturbacji. Po około jednym roku i przejrzeniu chyba wszystkiego co wówczas było możliwe do obejrzenia doszedłem do wniosku, że samo oglądanie jest przyjemne, ale przecież nie trzeba ograniczać się do świata wirtualnego. Wtedy nastąpił okres fascynacji stopami koleżanek. Pewnie jak każdy 14-letni chłopak również i ja miałem w klasie dziewczynę, która była obiektem moich westchnień. Klaudia – bo tak jej było na imię, była w tamtym czasie absolutnie moim ideałem.  Oczywiście bałem się jej wyznać co do niej czuję, bo byłem przekonany, że jest ona poza moim zasięgiem, a pozostawanie w cieplutkiej strefie friendzone było i tak  dla mnie super sprawą. Klaudia należała do mojej paczki, do której należeli także Jacek, Bartek, Przemek, Martyna i Kamila. Trzymaliśmy się razem, jak to bywa w czasach szkolnych. Razem rozmawialiśmy na przerwach, razem się uczyliśmy do klasówek, razem sobie podpowiadaliśmy no i razem spędzaliśmy także czas po szkole ganiając za piłką, jeżdżąc rowerami i przesyłając sobie dzwonki za pomocą IrDA (młodsi niech sobie wygooglują co mam na myśli :p). Martyna i Kamila były fajne jako kumpele i całkiem ładne, ale mnie nie pociągały. W moich myślach była tylko Klaudia. Zacząłem baczniej przypatrywać się jej stopom. Aby mieć dobry widok na jej nastoletnie nóżki zajmowałem miejsca w ławkach po przekątnej. Codziennie droga do szkoły mijała mi na zastanawianiu się jakie buty będzie miała tego dnia Klaudia i czy będzie widać jakie ma skarpetki. Ponad wszystko uwielbiałem jak zakładała czarne buty N**e z białym znakiem „łyżwy” i do tego bielutkie skarpetki do kostki, które ledwo wystawały zza sznurówek.  Moim ulubionym dniem tygodnia stał się poniedziałek, a to dlatego, że w poniedziałki grupa chłopaków miała wf łączony z grupą dziewczyn na sali gimnastycznej. To była nasza ostatnia – siódma lekcja.  Gdy wykonaliśmy rozgrzewkę zawsze starałem ustawić się tuż za Klaudią, aby bez przypału patrzeć na jej stopy w sportowych butach. W naszej szkole na sali gimnastycznej grało się tylko w koszykówkę, więc gdy mieliśmy łączony wf to drużyny były mieszane. Najlepsze były te poniedziałki kiedy byłem przydzielony z Klaudią do tej samej drużyny. Zazwyczaj były cztery drużyny, więc dwie grały, a dwie odpoczywały. Klaudia świetnie grała w kosza, lepiej od większości moich kolegów z klasy, była bardzo wysportowana i zaangażowana w grę. Mimo, że była normalnej budowy ciała (ani szczupła, ani gruba, ale dzięki temu miała duże piersi, która zapewne w tamtym czasie też mi musiały mocno imponować) to szybko pociła się i robiła się czerwona na twarzy. Wiem, że tego się wstydziła, ale ja to uwielbiałem. Zawsze wtedy w trakcie przerw siadałam na ławce tuż obok niej, by czuć jej spocone ciało na sobie. Oczywiście była zadbaną dziewczyną i mimo, że podczas wf była spocona to nie śmierdziała potem, a raczej przyjemnie pachniała. Siedząc tak na ławce zawsze patrzyłem na jej buty i zastanawiałem się jak spocona musi być jej stópka, jak przyjemnie byłoby zdjąć jej tego bucika i wymasować nóżkę, a już w ogóle jak wspaniale byłoby powąchać jej buty albo spocone białe skarpetki. Niestety musiałem się powstrzymywać z tymi marzeniami na jawie, żeby nie doznać zbyt intensywnego wzwodu, który zostałby zauważony przez kogokolwiek.


II. Gra w plażówkę

Z czasem samo patrzenie na Klaudię przestało mi wystarczać (celowo piszę Klaudię a nie jej stopy, bo przecież jej nastoletnia pupa, młode, jędrne cycuszki czy brzuszek też były obiektem mojego żywego zainteresowania). Zacząłem więc opracowywać plan pójścia o krok dalej z moimi fantazjami. A kolejnym kroczkiem było dorwanie się do jej skarpetek bądź butów i powąchanie ich. Zacząłem więc intensywnie planować. Miałem kilka pomysłów:  pierwszy odwiedzić ją w jej domu i jak na chwile wyjdzie z pokoju znaleźć jej używane skarpetki a najlepiej i majteczki oraz stanik i najzwyklej w świecie ukraść. Plan miał jednak liczne wady: mieszkaliśmy w różnych miejscowościach oddalonych od siebie o 5 km i poza szkołą głównie widywaliśmy się gdzieś na świeżym powietrzu, a nie we własnych domach. Poza tym mała szansa że trzymałaby swoją brudną bieliznę w swoim pokoju. A jeśli nawet to gdzie miałbym jej szukać? No i dodatkowo jej musiałoby z jakiegoś powodu nie być w pokoju przez dobrych kilka minut. Zatem ten pomysł odpadał. Pomysł nr 2: kradzież podczas wf. Z moich obserwacji wynikało, że zawsze zmienia skarpetki na lekcję wf. Mógłbym zatem wyjść w trakcie zajęć, wejść do szatni dziewczyn i zabrać jej skarpetki. Wady pomysłu? Po pierwsze nie zdobyłbym jej majtek i stanika, po drugie od razu odkryłaby że zaginęły jej skarpetki i mogłaby to powiązać z moją chwilową nieobecnością. Ale to najmniejszy problem: w tamtych czasach dzieciaki nie mogły nosić legalnie telefonów do szkoły. Mimo to praktycznie każde z nas dysponowało już swoją Nokią. W czasie wf, żeby nauczyciele nie widzieli, że mamy telefony każdy po prostu chował telefon na czas lekcji wf do swojego plecaka. Gdyby więc ktoś nakryłby mnie jak grzebię w rzeczach dziewczyn w szatni, albo chociaż że wychodzę z ich szatni to na pewno zostałbym posądzony o próbę kradzieży. Nie wchodziło to w grę. Musiałem wymyślić coś innego. I wymyśliłem. Gdy zrobiło się nieco cieplej, czyli chyba w kwietniu (dla porządku dodam, że musiał to być rok 2006) namówiłem wszystkich z naszej paczki, żebyśmy po szkole pojechali pograć w siatkówkę plażową. Boisko do plażówki znajdowało się w jednej z pobliskich wiosek. Pojechaliśmy tam więc rowerami. Nasza paczka jak wspominałem liczyła 7 osób (4 chłopaków, 3 dziewczyny), więc żeby wdrożyć w życie mój plan odgórnie ustaliłem że gramy po trzy osoby w drużynie a jedna osoba na rotację. Zdjęliśmy buty i skarpetki i położyliśmy je pod drzewem. W czasie gry, gdy akurat ja byłem na rotacji podszedłem po prostu do naszych rzeczy, chwyciłem skarpetki Klaudii w rękę i włożyłem je do kieszeni mojej bluzy. Rozejrzałem się czy nikt tego nie widzi, ale wszyscy byli zajęci grą i nie patrzyli na mnie, dlatego szybko oddaliłem się o parę metrów i z powrotem usiadłem na swoim miejscu. W ten sposób zdobyłem mój pierwszy w życiu łup – białe, krótkie skarpetki Klaudii. Oczywiście po skończonej grze Klaudia nie mogła ich odnaleźć i trwały małe poszukiwania, ale nikt nawet w żartach nie rzucił, że może któreś z nas mógł je ukraść. Spieszyliśmy się bo zmierzchało, a mieliśmy wracać rowerami, więc Klaudia po prostu włożyła buty na gołe stopy i tak wróciła do domu. Nie wiem czy miała jakieś podejrzenia czy nie, ale w tamtym momencie wcale mnie to nie obchodziło. Oczywiście od razu po powrocie zamknąłem się w swoim pokoju i zacząłem oglądać mojego „świętego Gralla”. Cały wieczór spędziłem na masturbacji, wąchaniu i lizaniu tych białych skarpetek Klaudii, wyobrażając sobie, że znajdują się na jej nóżkach. Żałowałem jedynie, że nie były przepocone i jedyny zapach jaki był wyczuwalny to zapach płynu do tkanin zamiast zapach ciała mojej bogini, ale sam fakt, że miała je na sobie przez pół dnia, a teraz ja się nimi bawię sprawiał że nie miałem trudności z wielokrotnym zwaleniem sobie konia.


III. Dojazd w Bieszczady

Oczywiście skarpetki Klaudii skrzętnie ukryłem i co kilka dni wracałem do zabawy nimi, ale szybko doszedłem do wniosku, że pora zrobić kolejny krok. Pora zdobyć majtki jakiejś dziewczyny. Oczywiście miałem na tyle instynktu samozachowawczego, że postanowiłem na chwilę odpuścić Klaudię, bo zniknięcie najpierw skarpetek, a za chwilę majtek zrodziło by w jej głowie multum pytań. Miałem jednak inny plan – w połowie maja na cztery dni na tzw. „zieloną szkołę” w Bieszczady miały jechać wszystkie drugie klasy mojego gimnazjum (w tym przypadku były takie klasy cztery: A, B, C i moja klasa D). Zacząłem dokładniej przyglądać się dziewczynom z innych klas. Wyselekcjonowałem 3-4, które bardzo mi się podobały i super byłoby zdobyć ich bieliznę do zabawy, gdyby jakimś cudem byłoby to możliwe. Nikt by mnie nie podejrzewał, bo nawet gdyby któraś wygadałaby się przed koleżankami że zniknęła jej część garderoby to nie dotarłaby taka plotka do Klaudii, a nawet jeśli to nie powiązałaby tego ze mną. Od razu uprzedzę, że te zielone szkoły wypadły dla mnie znacznie okazalej niż zakładałem w najśmielszych snach. Do domu wróciłem z licznymi trofeami oraz… pierwszą w życiu dziewczyną.

Ale po kolei. Już w pierwszą stronę zatrzymaliśmy się na obiad pod popularną i uwielbianą przez dzieciaków restauracją pod „Złotymi Łukami” w jakiejś mieścinie nieopodal Kielc. Kierowca naszego autobusu otworzył luk bagażowy i palił sobie papierosa, przechadzając się wokół autobusu, podczas gdy nauczyciele oraz dzieciaki zmawiali syfiaste żarcie (jak ja mogłem wtedy to jeść i jak mój żołądek to tolerował to ja nie wiem). Można powiedzieć, że kierowca pilnował żeby nikt nie ukradł naszych bagaży, no ale nie był w to zbytnio zaangażowany. Wyszedłem z restauracji pod pretekstem zabrania czegoś z mojej torby. Poszedłem do luku bagażowego i ją otworzyłem. Zerknąłem przez ramię czy nikt nie nadchodzi i gdzie znajduje się kierowca i gdy upewniłem się, że nikt mnie nie nakryje otworzyłem różową torbę leżącą tuż obok mojej. Dyskretnie ją przeszukałem i już po chwili znalazłem to czego szukałem. Wyjąłem jedną parę skarpetek (oczywiście białych), jedne majtki (klasyczne białe figi z delikatną koronką) i jeden stanik (również biały, także z delikatna koronką). W tej torbie było dużo par bielizny, więc dziewczyna do której należały raczej nie odnotowałaby zniknięcia. Byłem tak rozochocony, że po upewnieniu się, że nadal nikt mnie nie widzi dorwałem się też do torby po lewej stronie i z niej także „pożyczyłem” sobie po parze majtek, skarpetek i majtek, tym razem dla odmiany wszystkiego w kolorze czarnym. Oczywiście była to świeża bielizna, więc wartość tego trofeum była dla mnie  zdecydowanie mniejsza niż poprzednie trofeum zdobyte podczas gry w plażówkę, a ponadto nie wiadomo do kogo należąca, no ale kto wybrzydza ten…. wali konia w hotelu do wspomnień pornosów a nie do kobiecej bielizny xD. Schowałem więc łupy na dno mojej torby podróżnej i oddaliłem się z miejsca małego wykroczenia.

Po dotarciu na miejsce po 8 godzinach jazdy przyjrzałem się dziewczynom, gdy brały swoje torby z których wyjąłem coś dla siebie. Na szczęścia żadna nie była z mojej klasy i nawet nie do końca byłem pewny jak mają na imię, ale na szczęście obie były całkiem atrakcyjne, także wiedziałem już, że wieczór pod prysznicem będzie udany.  Gdy weszliśmy do hotelu zostaliśmy poinformowani, że mamy wejść do swoich pokoi tylko po to, by zostawić torby i od razu mamy zejść do hotelowej restauracji na kolację.  My z chłopakami wzięliśmy pokój czteroosobowy, a dziewczyny  trzyosobowy, oba na tym samym piętrze, choć nie obok siebie.


Oczywiście cała moja paczka podczas kolacji zajęła jeden stolik. Zanim podano nam ciepły posiłek Klaudia przypomniała sobie, że rozładował jej się telefon i nie będzie miała jak zadzwonić do mamy. Szybko przetworzyłem tę informację w głowie i wyrwałem się, że ja zostawiłem włączone światło w pokoju i otwarte okno, więc najdzie nam komarów (myślałem nad tym dosłownie 1 sekundę, więc sorry, że nic mądrzejszego nie wymyśliłem przez tą krótką chwilę :p) więc zanim podadzą jedzenie to pójdę i zgaszę światło, a przy okazji mogę wejść do pokoju dziewczyn i podłączyć jej ten telefon. Klaudia była zmęczona podróżą i nie miała ochoty pofatygować się schodami na drugie pięto więc podała mi klucz i poinstruowała, że ładowarka leży w bocznej kieszeni walizki, a telefon najpewniej gdzieś na łóżku. Wyszedłem z części restauracyjnej i dosłownie pobiegłem po schodach pokonując po 4 schodki na raz. Szybko otworzyłem pokój dziewczyn i zamknąłem się od środka. Dobra moja – mam 5 minut dla siebie. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to buty Klaudii leżące tuż obok drzwi. Włożyła już jakieś klapki, a buty, w których spędziła całą podróż zostały w pokoju. Szybko wziąłem jej białe A****sy i niewiele myśląc zacząłem je wąchać. W odróżnieniu od wcześniej zdobytych skarpetek mojej bogini buty wyraźnie pachniały spoconą stópką Klaudii (dla mnie pachniały, dla większości ludzi pewnie śmierdziały xD). Wwąchiwałem się w nie jakby miały się zaraz rozpłynąć. Następnie zacząłem lizać je lizać z każdej strony. To było dla mnie coś zupełnie nowego, niesamowitego, wręcz cudownego, ale nie mogłem poświęcić więcej czasu na taką zabawę. Szybki rzut oka na zegarek: minęły 3 minuty – mam jeszcze chwilę na przejrzenie torby. Żeby nie zapomnieć po co wszedłem błyskawicznie znalazłem ładowarkę i podłączyłem ją do telefonu, by móc jak najszybciej otworzyć główną przegrodę walizki. Uważałem, żeby nie porozrzucać rzeczy, ale na moje szczęście bielizna Klaudii leżała niemal na wierzchu. Całość bielizny wyjąłem na łóżko i pierwszy raz w życiu miałem okazję oglądać skarpetki, majtki i staniki Klaudii. Również i ona zabrała znacznie więcej par niż dni, które mieliśmy spędzić na zielonej szkole. Każdą parę dokładnie obejrzałem, powąchałem (niestety wszystkie pachniały świeżością i lawendowym płynem do tkanin), a następnie odkładałem do walizki. Chcąc nie chcąc musiałem zmywać się już z pokoju, żeby nie wzbudzić podejrzeń. Zamknąłem więc za sobą drzwi na klucz i zszedłem do restauracji do moich niczego nie podejrzewających znajomych zajadających podaną już zupę.  Zgodnie z wcześniejszym planem wieczorny prysznic urozmaiciłem sobie masturbacją z wykorzystaniem bielizny – jak się okazało po przyjeździe na miejsce – dziewczyn o imionach Anita i Sylwia z klasy „II B”. Zatem zaliczyłem całkiem udany pierwszy dzień w Bieszczadach. A jak się później okazało było to jedynie preludium do dalszych wydarzeń.


IV. Dzień drugi zielonej szkoły

Tego dnia działo się najmniej jeśli chodzi o moje życie fetyszysty. Zdarzyło się jednak coś innego, dlatego – pomimo że to nie związane z głównym wątkiem – opiszę to szerzej bo będzie miało duże znaczenie dla późniejszych części opowieści. Tego dnia po śniadaniu ruszyliśmy na szlak. Pokonaliśmy wiele kilometrów w szybkim tempie, dlatego mogłem chociaż czerpać satysfakcję z oglądania spoconej twarzy Klaudii. Pamiętam jak dziś, że wtedy przyszło mi na myśl, że równie cudownie musiałaby wyglądać zmęczona seksem. I była to piękna myśl, która spowodowała dokrwienie mojego członka, tak że musiałem zwolnić kroku i „rozchodzić” wzwód. Po powrocie z długiej i ciężkiej wędrówki zostałem przed hotelem, by na spokojnie porozmawiać z rodzicami, złożyć im zapewnienia, że sobie dobrze radzę i świetnie się bawię. Gdy skończyłem rozmowę podeszła do mnie… Sylwia. Tak, ta Sylwia, której czarne majtki, stanik i skarpetki spoczywały ukryte na dnie mojej torby. Dostałem mini-zawału, bo byłem pewny że odkryła, że coś jej zginęło i jakimś cudem widziała mnie jak grzebałem w jej torbie. Zapewne w tej chwili byłem biały jak ściana. Ale okazało się, że ona przychodzi z zupełnie inną sprawą. Powiedziała mi, że wydaje się być fajnym chłopakiem i czy nie chciałbym się lepiej poznać. Rozmawiała na mój temat ze swoimi przyjaciółkami podczas górskiej wędrówki i one ją namówiły, żeby podeszła zagadać, bo normalnie by się nie odważyła. Jeszcze raz przedstawiam sekwencję zdarzeń żebyście dobrze zrozumieli. Kradnę bieliznę z randomowej torby ? okazuje się że to torba jakiejś dziewczyny z równoległej klasy, z którą nigdy nie zamieniłem ani słowa ? dziewczyna dzień później podchodzi do mnie i ewidentnie się do mnie zaleca. Czy jest lepszy dowód na przeznaczenie? W każdym razie jak możecie się pewnie domyślić zareagowałem dokładnie tak jak każdy 15-letni pizdeusz, który nigdy dotychczas nie zagadał do żadnej dziewczyny, bo by umarł ze stresu. Oczywiście się zgodziłem i powiedziałem że przy wieczornym ognisku się złapiemy i gdzieś pogadamy. Oczywiście nie omieszkałem od razu pochwalić się kumplom jakie mam plany na wieczór. Chłopakom udało się załatwić jakiś czteropak, ale ja od razu powiedziałem, że nie skorzystam, bo mam ważniejsze plany niż picie ciepłego piwa z puchy. Zacząłem roztaczać wokół siebie aurę Alvaro, który dziś zaliczy, co oczywiście było tylko mrzonką, a nawet gdyby Sylwia wyszła z taką propozycją to bym na pewno odmówił bojąc się kompromitacji po wytrysku po 30 sekundach, o którym dowiedziałaby się cała szkoła. No ale wśród kumpli mogłem poudawać przez chwilę kim to ja nie jestem i czego to wieczorem z koleżanką robił nie będę :D. Ustaliliśmy, że będą mnie kryli zwłaszcza przed Klaudią, Kamilą i Martyną. Gdy zapadał zmrok właściciel hotelu rozpalił dla nas ognisku na polu. Były kiełbaski, a co niektórzy mieli skitrane browary, które pili w ukryciu przed nauczycielami. Z kolei nauczyciele z pewnością pili w ukryciu przed uczniami, czyli klasyczna zielona szkoła :p . Wymknąłem się w pewnym momencie przy pomocy kumpli i opuściłem teren hotelu. W umówionym miejscu czekała na mnie Sylwia. Zaczęliśmy razem krążyć uliczkami tej urokliwej bieszczadzkiej miejscowości nawiązując znajomość. Spędziliśmy bardzo miłe 2 godziny na rozmowach o wszystkim i o niczym. Super mi się z nią gadało i mimo że nie wyglądała jakoś niesamowicie atrakcyjnie, a przynajmniej nie na tyle żebym na nią zwracał uwagę w szkole, to wiedziałem już że będziemy kontynuować naszą znajomość.  Dyskretnie powróciliśmy na teren obiektu, a rozstając się, ku mojemu zdziwieniu Sylwia pod budynkiem hotelu mnie pocałowała. Oczywiście odwzajemniłem pocałunek i mimo, że dopiero pierwszy raz to robiłem w swoim krótkim życiu to chyba nie wyszło najgorzej bo Sylwia mnie pochwaliła. Wróciłem do pokoju cały w skowronkach, a humor jeszcze bardziej poprawili mi koledzy, którzy przez okno widzieli że całowałem się z Sylwią, przez co w ich oczach urosłem do rangi Casanovy Bieszczad i ziem ościennych. Dodam od razu, że Sylwia została moją dziewczyną, razem z nią ponad rok później przeżyłem swój cudowny pierwszy raz i dzięki niej przez dwa lata, bo tyle trwał nasz związek w pewnym stopniu zaspakajałem swoje potrzeby seksualne.


V. Na balkonie u kochanków

Pod względem spełniania moich  fantazji najważniejszy jednak był dzień trzeci zielonej szkoły. Od rana nie działo się nic szczególnego. Znów spędziliśmy znaczną część dnia w górach, z tą różnicą, że przeważającą część trasy pokonałem u boku nie mojej stałej paczki, ale rzecz jasna u boku Sylwii. Wieczorem miała być dyskoteka, więc oczywistym było, że wiele kawałków przetańczę z moją nową znajomą, która najwyraźniej miała podobne plany względem mnie. Najważniejsze jednak co chciałem opisać zdarzyło się przed dyskoteką. Po powrocie z gór, gdy odpoczywaliśmy w swoich pokojach, do naszego pokoju wbiegł Jacek i oznajmił, że widział jak Pani Basia (nota bene wychowawczyni klasy Sylwii) całowała się z naszym gościem od matematyki. Oczywiście mu nie uwierzyliśmy, zakładając że zmyśla, ale Jacek obrażony, że mu nie wierzymy zaproponował, żebyśmy przeszli się po hotelu i poszukali tej parki. Ja miałem świeżo wykupiony pakiet 500 SMS (młodzi nie będą wiedzieć o co chodzi :p) i stwierdziłem że nie chce mi się łazić i bawić w detektywa i zostaje w pokoju, bo zamierzam esemesować z Sylwią, odpoczywającą w swoim pokoju ze swoimi koleżankami. Chłopaki zostawili mnie więc samego i ruszyli szukać taniej sensacji. Leżałem sobie na łóżku pisząc ze Sylwią, kiedy zza ściany dobiegł mnie podejrzany dźwięk. Podobne dźwięki znałem tylko z filmów porno. Były to ciche, ale jednak wyraźnie słyszalne przez cienkie ściany hotelowych pokoi pojękiwania kobiety. Szybko zacząłem zastanawiać się kto zajmuje ten pokój i olśniło mnie, że przecież to jest właśnie pokój Pani Basi. Natychmiast rzuciłem telefon i wyszedłem na balkon. Hotel miał połączone balkony, dlatego wystarczyło pokonać niespecjalnie wysoką barierkę, aby znaleźć się na balkonie „sąsiadów”. Niewiele myśląc przeskoczyłem tę barierkę i zajrzałem przez okno sąsiedniego pokoju. Zobaczyłem leżącą na łóżku Panią Basię i klęczącego między jej nogami naszego matematyka. Wtedy wydawało mi się, że są już ludźmi starymi, ale z perspektywy czasu jestem pewien, że byli w sile wieku i popędu seksualnego, niewiele starsi niż ja obecnie, czyli wówczas mogli mieć oboje ok. 35 lat. Dyskretnie, zza ściany podglądałem co się dzieje wewnątrz pokoju. Pan Janek (czyli nasz Pan od matematyki) robił Pani Basi minetkę przez materiał jej ciemno bordowych stringów (czyżby mój nauczyciel miał podobne zainteresowania co ja?). Majtki były zresztą jedyną częścią garderoby jaka znajdowała się na ciele historyczki. Później zdjął jej majtki, założył kondoma i zaczął ją posuwać w pozycji misjonarskiej. Wychylony zza ściany nieustannie patrzyłem przez okno co się dzieje wewnątrz pokoju. Pierwszy raz widziałem w realu jak prawdziwi ludzie uprawiają seks, więc siłą rzeczy musiało wzbudzić to w 15-latku niesamowitą ekscytację. Tym bardziej że to nie byli aktorzy porno, tylko Pan od twierdzenia Pitagorasa i Pani od Bitwy pod Borodino. Prawdziwe, dobrze znane mi osoby, które na moich oczach dopuszczają się zdrad małżeńskich. Po kilku minutach Pan Janek wyjął penisa z Pani Basi i usiadł na fotelu. Ona podeszła i nadziała się na jego fiuta. Dosiadła go tyłem, plecami do swojego kochanka, a przodem do okna, czyli także i do mnie. Pani Basia miała kilka kilogramów za dużo, więc i piersi miała bardzo obfite. Dzięki temu mogłem teraz obserwować jej wielkie rycyki podskakujące w rytm ruchów Pana Janka, który poruszał swoimi biodrami, powodując podskakiwanie swojej kochanki. Mieli splecione ręce, aby wychowawczyni Sylwii nie spadła z kutasa swojego kochanka. Nie trwało to jednak długo, bo Pani Basia w tej pozycji dość szybko osiągnęła orgazm. Podziwiałem zza ściany jej twarz w grymasie spełnienia. Cytując klasyka: piękny był to widok, nie zapomnę go nigdy. Pan Janek „zrzucił ją z siebie” wstał, zdjął prezerwatywę i dokończył ręką spuszczając jej się na jej wielkie cycki. Darmowy spektakl dobiegł końca. Stwierdziłem, że i tak już za długo tu stoję i że pora uciekać do siebie, żeby mnie nikt nie zauważył. Przeskoczyłem więc z powrotem przez barierkę i wróciłem do pokoju. Gdy chłopaki wrócili do pokoju rozczarowani wynikiem swojego śledztwa siedziałem cicho i nie zdradziłem im czego byłem świadkiem. Znałem moich kumpli zbyt dobrze i gdybym coś powiedział im w sekrecie to jutro cała szkoła by huczała od plotek, a nie na tym mi zależało. W międzyczasie wpadłem bowiem na pewien pomysł. Podejrzewałem że gdy nauczyciele opuszczą swoje gniazdko miłości to pozostawią otwarte okno żeby przewietrzyć pomieszczenie. A to będzie okazja dla mnie, żeby wejść przez okno i zabrać bordowe majtki Pani od historii. Zależało mi na nich, bowiem Pani Basia miała je na sobie, gdy Pan Janek robił jej minetkę. Zatem musiały mocno pachnieć soczkami z jej cipki. A tego zapachu dotychczas nie znałem, a bardzo poznać chciałem. I byłem dla niego w stanie wiele zaryzykować. Poczekałem do godz. 17.00, bo wtedy miała zostać podana kolacja, a więc teoretycznie wszyscy powinni być w restauracji. Gdy wybiła piąta przeskoczyłem przez barierkę i zajrzałem do środka pokoju „sąsiadów”. Zgodnie z przewidywaniami w środku nie było nikogo, a okno było otwarte. Wszedłem więc bez problemu i od razu skierowałem swój wzrok na stojącą tuż przy oknie walizkę. Stała otwarta, niejako zapraszając mnie, abym ją przejrzał. Z wnętrza walizki wystawała kolorowa reklamówka.  Od razu pomyślałem, że to musi być reklamówka na brudną bieliznę. Złapałem ją i zajrzałem do środka, a  moim oczom okazał się widok więcej niż piękny. Wiedziałem, że to jest to po co przyszedłem, dlatego pospiesznie zabrałem reklamówkę, opuściłem pokój Pani Basi i błyskawicznie przeskoczyłem na swój balkon. Gdy byłem już w moim pokoju to serce biło mi jak dzwon, bo dopiero w tej chwili zacząłem zastawiać się nad możliwymi konsekwencjami dokonanej przed chwilą kradzieży. A co jeśli Pani Basia zacznie przeszukiwać nam torby w poszukiwaniu swojej skradzionej brudnej bielizny? Ale pomyślałem, że przecież równie dobrze mogłaby podejrzewać chłopaków z drugiego pokoju, albo swojego kochanka. A gdyby nawet zechciała przyjść do nas i przeszukiwać nam torby, to wówczas zbiorę się na odwagę i powiem jest prosto w oczy, że widziałem dokładnie jak szczytowała na kutasie Pana Janka, ujeżdżając go niczym tania kurwa i jeśli nie chce żebym opowiedział dyrektorowi szkoły, wszystkim uczniom oraz jej mężowi co dokładnie widziałem stojąc na jej balkonie to ma mnie zostawić w spokoju i pozwolić mi zatrzymać zabraną reklamówkę. Oczywiście nie musiałem posunąć się do takiego szantażu, bo Pani Basia nie przeprowadzała głośnych poszukiwań na szeroką skalę, nikt o niczym nie wiedział, a ja do domu wróciłem bogatszy o cztery pary majtek (bordowe, pachnące intensywnie jej cipką, białe dość brudne i również pachnące Panią Basią oraz dwie pary czarnych, jedynie delikatnie pachnącym ciałem historyczki), dwa staniki o miseczce D (oba białe) oraz trzy pary skarpetek, wszystkie cudownie przepocone w kolorze czarnym, szarym i niebieskim. Te trofea po powrocie z zielonej szkoły przez wiele miesięcy zapewniły mi dziesiątki niezapomnianych orgazmów. Ilekroć urządzałem sobie „sesję” z bielizną historyczki, tylekroć miałem przed oczyma Panią Basię podskakującą na kutasie Pana Janka i jej wielkie, podskakujące cycki.  A co do dalszej części tego wieczoru to odbyła się dyskoteka podczas której wielokrotnie zatańczyłem z Sylwią zacieśniając naszą znajomość., zatem wszystko wypadło zgodnie  z  założonym planem.

Kolejnego dnia z samego rana wyruszyliśmy w podróż powrotną do domów. Jak napisałem na wstępie, dla mnie wyjazd okazał się więcej niż udany, gdyż miałem prawie-że-dziewczynę - Sylwię, a także liczne trofea – od Pani Basi, a także Sylwii i Anity. Dodatkowo udało mi się „przewąchać” buty Klaudii, obejrzeć jej bieliznę a także dowiedzieć się jak wygląda seks w rzeczywistości, a nie tylko na filmie. Podsumowując, śmiało można powiedzieć, że była to najfajniejsza wycieczka w całym moim życiu.

Na koniec powiem wam jeszcze co stało się ze wszystkimi tymi trofeami, o których dotychczas napisałem, czyli skarpetkami Klaudii z gry w plażówkę oraz bielizną Sylwii, Anety i Pani Basi zdobytymi podczas zielonej szkoły 2006. Otóż – tak samo jak pozostałe trofea, których proces pozyskiwania opiszę nieco później – posiadam je do chwili obecnej. Leżą w kufrze (tak, nazbierał się przez te lata kilkunastolitrowy kufer) na strychu mojego domu i czasem do nich zaglądam powspominać stare, piękne czasy.


VI. „Miastowa”

Przez następny miesiąc niemal każdy mój dzień wyglądał tak samo. W szkole szukałem się na przerwach z Sylwią, a po szkole spędzałem czas na niezliczonych SMSach oraz rozmowach na gg z moją nową, chyba już oficjalnie dziewczyną. W każdym razie Sylwię za moją dziewczynę zaczęli uważać już wszyscy z naszej paczki, czyli także Klaudia, Kamila i Martyna. Powoli więc dzięki moim zabiegom w świadomości wszystkich stawała się częścią naszej paczki.  Wieczory zaś mijały mi na masturbacji z wykorzystaniem trofeów zdobytych podczas „zielonej szkoły”. Szczególne upodobałem sobie rzecz jasna, bordowe stringi Pani Basi. Pomimo upływu czasu zapach cipki wychowawczyni Sylwii pozostawał nadal intensywny, co zapewniało mi niezapomniane wrażenia przez długie masturbacyjne seanse.

Zaczęły się wakacje i powiem od razu, że były to zupełnie inne wakacje od wszystkich pozostałych. Dotychczas wakacje wyglądały tak, że po prostu beztrosko spędzaliśmy je naszą paczką we własnym towarzystwie, od samego rana do zmierzchu. Tego roku było już jednak zupełnie inaczej. Każde z nas miało już komputer z dostępem do Internetu, część z nas znalazło sobie drugie połówki, niektórzy znaleźli sezonowe prace przy zbiorach owoców. Ogólnie widywaliśmy się więc zdecydowanie rzadziej i krócej, ale wówczas wcale mi to nie przeszkadzało bo miałem więcej czasu dla mojej pierwszej w życiu dziewczyny. Zacząłem być bywalcem w domu Sylwii, a ona odwiedzała mnie czasem w moim domu. Nie chcieliśmy wystawiać cierpliwości naszych rodziców na próbę (przypominam, że w tamtym momencie dopiero co skończyliśmy drugą klasę gimnazjum), dlatego staraliśmy się odwiedzać siebie wzajemnie nie częściej niż po jeden raz w tygodniu. Gdy bywałem w domu Sylwii to za każdym razem udawałem się do toalety, tylko po to by, starannie przeszukać kosz z brudną bielizną, w poszukiwaniu skarpetek i majtek mojej dziewczyny, jej starszej siostry Malwiny, albo ich matki, ale zawsze kończyło się na rozczarowaniu i braku jakiejkolwiek interesującej zdobyczy. Oczywiście w tamtym czasie nie planowaliśmy z Sylwią nawet jeszcze rozpoczęcia współżycia. Znaliśmy się od raptem kilku tygodni no i byliśmy de facto jeszcze dziećmi nie gotowymi psychicznie na inicjacje seksualną. Nie przeszkadzało nam to jednak spędzać wielu chwil na przytulaniu, całowaniu się i delikatnym obmacywaniu przez ubrania. Oczywiście głównie to ja inicjowałem takie pieszczoty, a Sylwia musiała zabierać moją rękę ze swoich piersi czy pupy, jeżeli spoczywała ona tam zbyt długo i zaczynała zbyt natarczywie masować młode ciało mojej dziewczyny.  

Wracając do clue – mojego fetyszu. Otóż próbowałem wyczuć czy Sylwia zrozumie mój fetysz i pozwoli mi spełniać fantazje. Z przykrością jednak stwierdziłem, że nie ma na to szans. Ilekroć w trakcie przytulania zacząłem masować jej stopę zaczynała się śmiać mówiąc, że ma gilgotki i zabierała swoje stopy nie pozwalając mi kontynuować. Kiedyś powiedziałem niby dla żartu (tak naprawdę żeby wyczuć na ile mogę sobie pozwolić) po tym jak nie widzieliśmy się ze trzy dni, że tak się stęskniłem za zapachem jej ciała, że mam ochotę rzucić się i powąchać ją całą, nawet jej stópki w skarpetkach. Popatrzyła wówczas na mnie jak na idiotę i z grymasem twarzy powiedziała zupełnie na serio, że jestem obrzydliwy. Obróciłem to w żart, ale wiedziałem, że Sylwia to nie jest dziewczyna, przy której będę mógł być tak naprawdę sobą. Zdarzenie to miało miejsce już pod koniec wakacji, a trzeba Wam wiedzieć, że tak mocno zaangażowałem się w mój pierwszy związek, że od czasu zielonych szkół, czyli maja nie podejmowałem żadnych „dalszych kroków” w rozwijaniu moich fantazji. Tego dnia zrozumiałem, że Sylwia Sylwią, ale ja chcę (a może muszę?) działać dalej. Zacząłem więc rozmyślać co byłoby następnym krokiem i jak go wykonać. Inspiracji szukałem oczywiście w mojej ulubionej kategorii filmów w Internecie. Doszedłem do wniosku, że zdobycie kolejnej pary czystych majtek, skarpetek czy stanika, niezależnie od tego do kogo by nie należały, nie wyzwoli mi takiej dawki ekscytacji jaką potrzebowałem.  Dysponowałem już używaną (i pachnącą cudownie) bielizną Pani Basi oraz skarpetkami Klaudii i były to najważniejsze z moich łupów, ale potrzebowałem czegoś nowego, dotychczas nieznanego.  Przypomniałem sobie cudowne 3 minuty w pokoju w Bieszczadach z butami Klaudii. To mógłby być następny mały krok – zdobycie butów pachnących stopami jakiejś kobiety, aby mieć ja na wyłączność. Był to krok stosunkowo prosty do zrobienia, a dałby mi wiele satysfakcji. Pewnego dnia, pod koniec tych wakacji szedłem chodnikiem przez moją wioskę planując czyje buty i w jaki sposób mam zdobyć, kiedy rozwiązanie nasunęło mi się samo, można rzecz, że wręcz spadło z nieba. Chodnikiem bowiem zza moich pleców nadbiegła ok. 30-letnia kobieta i mnie minęła, biegnąc dalej. Znałem ją tylko z widzenia i wiedziałem, że ma w naszej wiosce domek po dziadkach, do którego przyjeżdża czasem ze swoim partnerem na urlop czy weekend. Domek ten był położony w zupełnie innej części wsi niż mój dom. Widziałem ją już jednak wcześniej jak uprawia jogging, co było o tyle osobliwe na mojej zabitej dechami wiosce, że z pewnością była to pierwsza osoba, która robiła to w całej historii. Nikt nie znał jej imienia i nazwiska, ale wszyscy nazywali ją „miastowa” bo uprawianie joggingu nie mieściło się w głowie żadnego z mieszkańców mojej poczciwej wsi. W każdym razie, gdy tylko mnie minęła instynktownie spojrzałem na jej stopy. Miała na sobie czarne skarpetki i szare buty do biegania. Wiedziałem, że jej stopy w tym bucie muszą być mocno spocone. W tym momencie już wiedziałem, że dam się pokroić za parę tych butów. Szybko zacząłem tworzyć w głowie plan przechwycenia bucików tej młodej, nieznajomej kobiety. „Miastowa” biegła od strony swojej daczy, co wskazywało na to, że  dopiero rozpoczęła trening. Ten jej domek po dziadkach położony był tuż przy lesie, nieco na uboczu od pozostałych zabudowań. Mógłbym zatem schować się gdzieś w krzakach i spróbować wypatrzeć gdzie położy buty po skończonym treningu, a potem jeśli nadarzy się okazja, wbiec i dokonać zuchwałej kradzieży. Szanse na powodzenie akcji oszacowałem jako minimalne, ale co mi szkodziło spróbować, w końcu i tak były wakacje i nie miałem tego dnia nic do roboty. Przypomniałem sobie jeszcze, że mam w domu lornetkę i może się przydać, więc natychmiast pobiegłem po przyrząd optyczny, a potem biegnąc lasem zaszedłem posiadłość „miastowej” od tyłu, prawdopodobnie nie zauważony przez nikogo. Dawno nie byłem w tej okolicy i nie wiedziałem, że jeszcze niedawno malutkie tuje wokół daczy urosły do tego stopnia, że zasłaniają teraz szczelnie całą nieruchomość. Miałem dwie opcje: sforsować tuje oraz otaczającą posiadłość kiepskiej jakości siatkę albo też wejść na któreś z drzew na skraju lasu i obserwować sytuację przez lornetkę. Drugi z pomysłów wydawał się bezpieczniejszy, bo raz że nie musiałbym włamywać się na czyjąś posesję, a dwa nie musiałbym niszczyć ogrodzenia. Wystarczyło wdrapać się po drzewie i usadowić w jego koronie. Lipa na którą wszedłem miała mnóstwo liści wiec byłem pewien, że nikt mnie nie dostrzeże, z resztą o tej porze, w tej części wioski szansa, że ktoś zobaczy co robię była bliska zeru. Czekałem cierpliwie na przybycie „miastowej” oglądając w tym czasie przez lornetkę domek. Ewidentnie został w ostatnim czasie wyremontowany i nie straszył już wyglądem. Przed domkiem, od strony lasu pojawił się drewniany taras.  Nigdzie nie widziałem partnera „miastowej” – Pana „miastowego” (jego personaliów też nikt na wiosce nie znał). Przyjąłem, że albo śpi, albo w ogóle nie przyjechał ze swoją partnerką na wieś, bo ich auto stało zaparkowanego obok domku, więc nie mógł pojechać gdzieś na chwilę, np. na zakupy. Trwanie na stanowisku na lipie trwało całą wieczność, ale w końcu pojawiła się „miastowa”. Przez szkła lornetki widziałem ją tak wyraźnie jakby stała tuż przede mną. Była cała czerwona na twarzy i spocona, a jej biała koszulka była dosłownie cała mokra. Pomimo że była końcówka sierpnia to nie było upału, ale jej trening trwał chyba z 1,5 godziny więc nic dziwnego, że się zmęczyła. Jej zmęczona wysiłkiem twarz przypominała mi twarz Klaudii, którą dobrze znałem ze wspólnych lekcji wf. „Miastowa” weszła do swojego domku, by po chwili wyjść na taras z butelką wody w ręce. Widać było, że jest zupełnie wyczerpana, szczególnie po tym jak ciężko legła na leżaku usytuowanym na tarasie. Oczywiście zacząłem fantazjować, ile to bym dał żeby teraz być 50 metrów bliżej niej i móc całować jej buciki, potem je zdjąć i zająć się spoconymi skarpetkami, później bosymi stópkami, a na końcu zdjąć z niej pozostałe części garderoby, by wylizać i wycałować jej piersi oraz spoconą cipkę. Ku mojemu zaskoczeniu „miastowa” chyba ostatkiem sił wstała i … zaczęła się rozbierać. Zdjęła sportową koszulkę a potem sportowy stanik uwalniając na wierzch dwie niewielkie piersi. Potem ściągnęła także buty, skarpetki oraz… spodenki i majtki. Tak, rozebrała się całkowicie rzucając spocone ciuchy na taras, po czym usiadła na leżankę. Wzięcie lornetki było najlepszym pomysłem w moim życiu. Z opuszczoną szczęką i sztywnym penisem, który już znajdował się w mojej dłoni zacząłem oglądać dokładnie anatomiczne szczegóły ciała „miastowej”. Jasna cera, malutkie, sterczące cycuszki (moja Sylwia miała zdecydowanie większe, chociaż w tamtym czasie znałem je jedynie z macanek przez sweter/bluzę) i ogolona na gładko cipka – tak wyglądało ciało wyczerpanej biegaczki. Dotychczas widziałem na żywo tylko jedną cipkę – Pani Basi, ale jak pamiętacie z poprzedniej części wówczas podglądałem zza okna jednym okiem więc nawet nie miałem jak się przyjrzeć anatomicznym szczegółom i porównać ich do tego co znałem filmów porno. A teraz miałem podaną jak na tacy nagą, na oko 30-letnią kobietę. Mogłem cieszyć wzrok jej ciałem i poznawać jego szczegóły ile tylko chciałem. Jedną ręką trzymałem lornetkę, a drugą waliłem sobie konia w spodniach. Byłem tak podniecony tym widokiem, że kilkanaście ruchów sprawiło, że spuściłem się w majtki. „Miastowa” zupełnie nieświadoma ile radości sprawia w tej chwili podglądającemu ją z lipowego drzewa 15-latkowi najwyraźniej nie zamierzała opuszczać leżanki. Cały czas eksponowała swoje cudowne ciałko, a ja niemal od razu po wytrysku znowu miałem sztywnego kutasa. Nie chciałem jednak teraz walić po raz kolejny, bo do wykonania była ważniejsza misja – kradzież jakiegokolwiek elementu garderoby z tarasu. Nie chciałem być zachłanny i brać wszystkiego, tylko jeden element, tak żeby „miastowa” po prostu pomyślała, że coś zgubiła, a nie, że została ofiarą perwersyjnego złodzieja. Zlazłem z drzewa i podszedłem do okalających posiadłość tui. Obejrzałem siatkę i stwierdziłem, że jak podłoże duży kamień to uniosę tę beznadziejnej jakości siatkę na tyle by pod spodem się przecisnąć. A potem zostanie jedynie przedarcie się przez co prawda gęste tuje, ale to już mały problem. Zgodnie z przewidywaniami bez większego trudu uporałem się z siatką i czekałem w tujach na to co zrobi „miastowa”.  Leżała jeszcze długo na tarasie, ale ja z tamtej odległości paradoksalnie widziałem dużo mniej niż z wysokości drzewa. W każdym razie w końcu wstała i nagusieńka weszła do domu. Odczekałem chwilę, ale nie wracała się na taras, więc stwierdziłem, że wkraczam do akcji. Przedarłem się przez zasieki z krzaków i podczołgałem do tarasu. Było to o tyle łatwe, że między tarasem a tujami rosło sporo różnych innych krzewów: sosenek, róż, trzmielin itp. za którymi można było się bezpiecznie chować. Gdy byłem pod tarasem słyszałem dźwięk telewizora. Szybki rzut oka gdzie leżą poszczególne części garderoby i błyskawiczna decyzja: biorę czarne skarpetki, które są najbliżej mnie i od razu się wycofuje. Jak pomyślałem tak też uczyniłem i niezwłocznie opuściłem teren posiadłości „miastowej” w ten sam sposób w jaki się na niej znalazłem. Poprawiłem siatkę żeby nie było śladów „włamu” i wgramoliłem się z powrotem na drzewo wyczekując czy może będzie jeszcze okazja popatrzeć na „miastową” i raz jeszcze sobie ulżyć. Zdobyte w akcji skarpetki położyłem pod drzewem -  z ich pomocy chciałem skorzystać dopiero na spokojnie później, w domowych pieleszach. Niestety „miastowa” wyszła na taras po pewnym czasie zupełnie ubrana. Pozbierała swoje rzeczy i weszła do domu. Odniosłem wrażenie, że nawet nie zauważyła zniknięcia skarpetek. Po prostu zebrała wszystko co leżało na tarasie i weszła z tym do środka. Ja w tym czasie zlazłem z drzewa i pobiegłem lasem w stronę mojego domu. Idąc polną drogą stwierdziłem, że dłużej nie jestem w stanie się opanować i muszę powąchać moje dwa czarne, upocone skarby. Przy dróżce rosła wysoka kukurydza, więc wszedłem w jej środek, rozebrałem się zupełnie i przystąpiłem do dzieła. Wąchając cudownie pachnące, nadal mokre czarne skarpetki z białym logo „A****sa” waliłem sobie konia osiągając szybko drugi tego dnia orgazm. Trzeci raz zrobiłem sobie dobrze już w domu, w swoim pokoju, a czwarty raz tuż przed snem, w łazience. Korzystałem z okazji, na tyle na ile mój członek był w stanie, wiedząc, że skarpetki nie będą już długo mokre od potu stópek „miastowej”.

Do końca wakacji chodziłem przynajmniej raz dziennie na tę lipę, zawsze z lornetką, mając nadzieję, że „miastowa” raz jeszcze wyjdzie na taras odpoczywać nago, ale nigdy to już niestety nie nastąpiło. Niemniej jednak moja kolekcja została zasilona o kolejne cenne, pachnące trofeum.


VII. Ręczne robótki w mikołajki

Wkrótce rozpoczął się rok szkolny – mój ostatni rok w tej szkole. Zacząłem przykładać się więcej do nauki, żeby dostać się do dobrego liceum (w moim powiecie było tylko jedno dobre liceum, więc nie miałem problemu żeby zdefiniować, do którego chcę iść). Nasza paczka w zasadzie się rozpadła. Rzadko kiedy się widywaliśmy po szkole, ja większość czasu spędzałem z Sylwią, z którą moja relacja się rozwijała. Sylwia pozwalała mi podczas przytulanek na coraz więcej. Raz nawet pozwoliła masować sobie piersi przez stanik, a nie jak dotychczas bywało przez bluzeczkę. No i pieszczota ta wyraźnie jej się podobała, bo pozwoliła mi na to przez dobre 10 minut. Na zajęciach lekcjach nadal siadałem po przekątnej od Klaudii żeby patrzeć na jej stópki. Nadal miałem do niej słabość i by być z wami uczciwym to gdyby w tamtym momencie dała mi jakikolwiek sygnał że jest mną zainteresowana jak dziewczyna, a nie kumpela to natychmiast zerwałbym z Sylwią, z którą bardzo dobrze się rozumiałem. Największą wadą Sylwii było tak naprawdę sceptyczne podejście do masowania przeze mnie jej stóp. Nienawidziła tego i wiedziałem, że to już się niestety nie zmieni.

Tamten czas to również czas świetności komunikatora gg. Pozwalał on także na poznawanie osób zupełnie przypadkowych, na zasadzie ruletki. Wtedy też poznałem o rok starszego Bartka. Zaczęliśmy coś pisać o życiu i temat zszedł na sprawy związane ze związkami i seksem i okazało się, że mój internetowy kolega ma podobne upodobania jak ja. Podzieliliśmy się naszymi wszystkimi dotychczasowymi przygodami, a także pomysłami na kolejne kroki w spełnianiu naszych fantazji. Bartek do dziś jest moim bliskim kumplem, do tego stopnia że w maju 2022 r. bawiłem się na jego weselu. A wspominam tę postać dlatego, że odegra ona niebagatelną rolę w dalszych częściach opowieści, w szczególności tych z czasów studenckich, o ile w ogóle będę kontynuowała pisanie.

To Bartek podsunął mi pomysł, o którym ja nie pomyślałem, choć był oczywisty. Powiedział mi, że on żeby oglądać kobiety w skąpych strojach, a przede wszystkim ich stopy po prostu… chodzi na basen. Było to tak oczywiste, że aż mi się głupio zrobiło że sam na to nie wpadłem. Namówiłem więc Sylwię, żebyśmy wykupili sobie karnety i zaczęli raz w tygodniu chodzić na basen, na co ona się zgodziła. Dwie pieczenie na jednym ogniu – mogłem patrzeć sobie na moją dziewczynę w stroju kąpielowym (podkreślam raz jeszcze, że na tamten czas ja jej w bieliźnie nigdy nie widziałem) a także gapić się na stopy innych kobiet.

W grudniu na mikołajki odwiedziłem Sylwię i wymieniliśmy się drobnymi upominkami. Sylwia powiedziała jednak, że ma dla mnie dodatkowy prezent i że mam nic nie robić tylko patrzeć. Przekręciła klucz w drzwiach swojego pokoju, stanęła naprzeciwko mnie i zdjęła koszulkę, a następnie powolnym ruchem zdjęła także stanik. Moim oczom ukazały się dwie cudowne, młode, jędrne piersi mojej dziewczyny. Nawet nie zapytałem o pozwolenie tylko natychmiast moje dłonie powędrowały na jej biust i zaczęły go masować, ugniatać i drażnić twarde suteczki. Zabawa ewidentnie podobała się mojej dziewczynie, na co wskazywała jej zadowolona twarz. Spytałem czy ja też mogę zdjąć moje spodnie, bo mi zaraz kutas eksploduje, na co ona wyraziła zgodę. Opuściłem więc jeasny i bokserki do kolan pokazując po raz pierwszy w życiu jakiejkolwiek dziewczynie mój 15-cenymetowy interes. Ku mojej uciesze mój sterczący kutas wzbudził w Sylwii takie samo zainteresowanie jak u mnie jej cycki. Również spytała czy może wziąć go w dłoń. Jak się domyślacie bynajmniej nie odmówiłem. Początkowo niepewnie zaczęła się nim bawić. Aby jej pomóc wziąłem jej dłoń w moją i pokazałem jej jakie ruchy powinna wykonywać, jak mocno i z jaką szybkością bawić się moim sprzętem, żeby sprawić mi maksimum przyjemności. Była pojętną uczennicą i szybko załapała jak trzepać mojego kapucyna. Tak więc ona waliła mi konia, a ja w tym czasie bawiłem się jej obnażonymi piersiami. Nie trudno się domyślić, że zabawa nie trwała specjalnie długo i potężny ładunek spermy zaczął tryskać z mojego fiuta niczym ze strażackiego węża. Sylwia przyjęła ładunek na swoje cycuszki. Do tamtej pory zawsze sam siebie zadowalałem, ale po mikołajkach 2006 byłem już pewien, że zabawa samemu to tylko substytut dla prawdziwego zaspokojenia, które może zapewnić mi tylko kobieta. Sylwia przynosiła nawilżane chusteczki i wytarliśmy się z mojej spermy. Ja swojego wymęczonego kutasa, a Sylwia cycuszki. Ubraliśmy się szybko, żeby nie zostać nakrytymi przez jej rodziców.


VIII. Wagary w chacie babci

Po wydarzeniach z mikołajek nie było już odwrotu. Po prostu musiałem poczuć smak cipki mojej dziewczyny i zrobić jej dobrze ustami. Wiedziałem też, że jeśli zapewnię jej w ten sposób orgazm, to ona odwdzięczy się tym samym – pierwszym w  moim życiu lodzikiem. Aby zadowolić Sylwię zacząłem przeglądać wszystkie dostępne internetowe poradniki o cunnilingus, czytać fora internetowe, zgłębiać tajniki kobiecych stref erogennych. Gdybym tak przygotowywał się do nauki i do przygotowań do egzaminów gimnazjalnych to dostałbym się od razu bezpośrednio na Harvard.

Ktoś mógłby zapytać, a co z twoimi fetyszami i kolejnym krokiem? Otóż wcale o tym nie zapomniałem. Jak już mówiłem, wiedziałem, że nie zrealizuje kolejnego kroku z Sylwią. Oczywiście waliłem wieczorami konia wąchając moje dotychczas zdobyte trofea. W tamtym czasie nr 1 były czarne, markowe, ale co dla mnie najważniejsze, potwornie przepocone skarpetki „miastowej”.  Pora była jednak na kolejny krok i nowe trofeum. Długo dyskutowaliśmy na gg na ten temat z Bartkiem. W mailach wymienialiśmy się fotkami naszych dotychczasowych zdobyczy i mój internetowy kumpel miał ich nawet więcej niż ja. No ale był rok starszy, mieszkał w Łodzi, a więc dużym mieście no i chodził już do liceum więc miał zdecydowanie łatwiej ode mnie. Podczas pewnej rozmowy Bartek zaproponował wymianę. Ale nie własnych trofeów, ale elementów garderoby naszych sióstr. Muszę wam w tym miejscu wyjaśnić, że mam o 4 lata starszą ode mnie siostrę (no i 2 młodszych braci, ale to bez znaczenia dla opowiadania), więc teoretycznie mógłbym swoje fantazje wykorzystywać wąchając jej buty czy skarpetki. Problem w tym (a w zasadzie szczęście!!!), że to mnie w ogóle nie podniecało. To była moja siostra i jej przepocone skarpetki były po prostu przepoconymi skarpetkami, które z obrzydzeniem wziąłbym w rękę, ale przenigdy nie powąchałbym ich z ekscytacją i podnieceniem. Po prostu nie.  Jako ciekawostkę wam podam, że kiedyś przeczytałem, ze to „natura” nas zabezpieczyła w ten sposób, że nie pociąga nas zapach osób z nami spokrewnionych żeby nie dopuszczać do aktów kazirodztwa. W każdym razie Bartek też miał siostrę o rok od siebie starszą, czyli o 2 lata starszą ode mnie. Wysłaliśmy sobie kilka zdjęć naszych sióstr zrobionych aparatami w telefonach o rozdzielczości 2,0 Mpix (tak telefony miały kiedyś takie aparaty na których ciężko było odgadnąć kto się znajduje,, a mimo to wszyscy się cieszyli że w ogóle mają aparat). Zaczęliśmy więc kolekcjonować garderoby sióstr, żeby je potem sobie wysłać. Po 2 tygodniach nadałem na poczcie paczkę do Bartka, w której znajdowało się: 5 par skarpetek, oczywiście po całodniowym używaniu ich przez moją siostrę, 2 pary skarpetek, 1 stanik i para rajstop. Do mnie natomiast przybyła paczka zawierająca: 3 pary skarpetek (2 pary białych, jedne bladozielone), 3 pary majtek, dwa staniki, rajstopy i pończochy samonośne. Już wtedy uwielbiałem i rajstopy pończochy, ale mają znaczenie tylko wtedy, gdy kobieta ma je na sobie, a nie jako trofeum. W każdym razie paczka na święta sprawiła, że na 2 miesiące miałem zajęcie i chwilowo byłem spełniony i nie potrzebowałem planować kolejnych kroków, mogłem w pełni skupić się na planowaniu zrobienia minety mojej dziewczynie.

Do tego kroku milowego w moim życiu seksualnym doszło pod koniec lutego 2007. Między mikołajkami, a tym dniem wielokrotnie pisaliśmy do siebie z Sylwią coraz bardziej zbereźnie teksty. Pisałem jej, że ma cudownie piersi którymi chciałbym się zająć, ona pisała, ze mój penis też jej bardzo się spodobał i też chciałaby jeszcze nie nim pobawić, tyle że nie było ku temu okazji. W międzyczasie były ferie, która Sylwia spędził u swojej ciotki w Niemczech, a gdy już się odwiedzaliśmy to zawsze było wielu domowników, którzy czasem zaglądali do nas znienacka, aby sprawdzić co u nas słychać i czy na pewno się uczymy.   Pod koniec lutego przed rozpoczęciem zajęć szkolnych jak zawsze spotkałem się z Sylwią na szkolnym korytarzu. Wtedy to powiedziała mi że ma sprawdzian z chemii, o którym zapomniała i niechybnie zacznie semestr od jedynki. Zaproponowałem więc, że zerwiemy się z lekcji tego dnia, na co Sylwia ochoczo przystała. W tej chwili zaczął w mojej głowie kiełkować plan na spędzenie tego dnia. Moja babcia mieszkała w miasteczku gdzie znajdowało się nasze gimnazjum. Wiedziałem, że babci nie ma bo pojechała na kilka dni w odwiedziny do mojej ciotki. Wiedziałem także gdzie trzyma klucz od domu. Powiedziałem o tym Sylwii i już po chwili szliśmy do domu babuli. Wiedziałem, że babcia nie będzie zła, bo nieraz mówiła mi że jak jej nie ma, a nie mam autobusu ze szkoły do domu albo mam „okienko” to mogę przyjść sobie coś zjeść czy zrobić herbatę. Tym razem przyszedłem jednak w zupełnie innych celach. Mieliśmy dla siebie czas od 8:00 do 14:30, a więc naprawdę całe multum. Ja jednak nie zamierzałem marnować ani sekundy. Szybko otworzyliśmy naleweczkę babuni na bazie pigwy i skosztowaliśmy odrobinę. Rozluźniło nas to i zaczęliśmy się namiętnie całować. Widziałem dokładnie, że Sylwia ma na




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Adam Adamski

Komentarze

Kom11/08/2022 Odpowiedz

Genialne

Fan11/08/2022 Odpowiedz

Pisz więcej

Daniel 12/08/2022 Odpowiedz

Świetne dawaj dalej czekam


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach