Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Historia zycia fetyszysty. Odc. 8 i 9

Jaki czas temu wrzuciłem opowiadanie: Historia życia fetyszysty. Odc. 1-9. Z uwagi na zbyt długi tekst, ucięło odcinek 8 i 9 (czego pierwotnie nie zauważyłem), dlatego wrzucam ponownie odcinek 8 i 9
VIII. Wagary u babci

Po wydarzeniach z mikołajek nie było już odwrotu. Po prostu musiałem poczuć smak cipki mojej dziewczyny i zrobić jej dobrze ustami. Wiedziałem też, że jeśli zapewnię jej w ten sposób orgazm, to ona odwdzięczy się tym samym – pierwszym w  moim życiu lodzikiem. Aby zadowolić Sylwię zacząłem przeglądać wszystkie dostępne internetowe poradniki o cunnilingus, czytać fora internetowe, zgłębiać tajniki kobiecych stref erogennych. Gdybym tak przygotowywał się do nauki i do przygotowań do egzaminów gimnazjalnych to dostałbym się od razu bezpośrednio na Harvard.

Ktoś mógłby zapytać, a co z twoimi fetyszami i kolejnym krokiem? Otóż wcale o tym nie zapomniałem. Jak już mówiłem, wiedziałem, że nie zrealizuje kolejnego kroku z Sylwią. Oczywiście waliłem wieczorami konia wąchając moje dotychczas zdobyte trofea. W tamtym czasie nr 1 były czarne, markowe, ale co dla mnie najważniejsze, potwornie przepocone skarpetki „miastowej”.  Pora była jednak na kolejny krok i nowe trofeum. Długo dyskutowaliśmy na gg na ten temat z Bartkiem. W mailach wymienialiśmy się fotkami naszych dotychczasowych zdobyczy i mój internetowy kumpel miał ich nawet więcej niż ja. No ale był rok starszy, mieszkał w Łodzi, a więc dużym mieście no i chodził już do liceum więc miał zdecydowanie łatwiej ode mnie. Podczas pewnej rozmowy Bartek zaproponował wymianę. Ale nie własnych trofeów, ale elementów garderoby naszych sióstr. Muszę wam w tym miejscu wyjaśnić, że mam o 4 lata starszą ode mnie siostrę (no i 2 młodszych braci, ale to bez znaczenia dla opowiadania), więc teoretycznie mógłbym swoje fantazje wykorzystywać wąchając jej buty czy skarpetki. Problem w tym (a w zasadzie szczęście!!!), że to mnie w ogóle nie podniecało. To była moja siostra i jej przepocone skarpetki były po prostu przepoconymi skarpetkami, które z obrzydzeniem wziąłbym w rękę, ale przenigdy nie powąchałbym ich z ekscytacją i podnieceniem. Po prostu nie.  Jako ciekawostkę wam podam, że kiedyś przeczytałem, ze to „natura” nas zabezpieczyła w ten sposób, że nie pociąga nas zapach osób z nami spokrewnionych żeby nie dopuszczać do aktów kazirodztwa. W każdym razie Bartek też miał siostrę o rok od siebie starszą, czyli o 2 lata starszą ode mnie. Wysłaliśmy sobie kilka zdjęć naszych sióstr zrobionych aparatami w telefonach o rozdzielczości 2,0 Mpix (tak telefony miały kiedyś takie aparaty na których ciężko było odgadnąć kto się znajduje,, a mimo to wszyscy się cieszyli że w ogóle mają aparat). Zaczęliśmy więc kolekcjonować garderoby sióstr, żeby je potem sobie wysłać. Po 2 tygodniach nadałem na poczcie paczkę do Bartka, w której znajdowało się: 5 par skarpetek, oczywiście po całodniowym używaniu ich przez moją siostrę, 2 pary skarpetek, 1 stanik i para rajstop. Do mnie natomiast przybyła paczka zawierająca: 3 pary skarpetek (2 pary białych, jedne bladozielone), 3 pary majtek, dwa staniki, rajstopy i pończochy samonośne. Już wtedy uwielbiałem i rajstopy pończochy, ale mają znaczenie tylko wtedy, gdy kobieta ma je na sobie, a nie jako trofeum. W każdym razie paczka na święta sprawiła, że na 2 miesiące miałem zajęcie i chwilowo byłem spełniony i nie potrzebowałem planować kolejnych kroków, mogłem w pełni skupić się na planowaniu zrobienia minety mojej dziewczynie.

Do tego kroku milowego w moim życiu seksualnym doszło pod koniec lutego 2007. Między mikołajkami, a tym dniem wielokrotnie pisaliśmy do siebie z Sylwią coraz bardziej zbereźnie teksty. Pisałem jej, że ma cudownie piersi którymi chciałbym się zająć, ona pisała, ze mój penis też jej bardzo się spodobał i też chciałaby jeszcze nie nim pobawić, tyle że nie było ku temu okazji. W międzyczasie były ferie, która Sylwia spędził u swojej ciotki w Niemczech, a gdy już się odwiedzaliśmy to zawsze było wielu domowników, którzy czasem zaglądali do nas znienacka, aby sprawdzić co u nas słychać i czy na pewno się uczymy.   Pod koniec lutego przed rozpoczęciem zajęć szkolnych jak zawsze spotkałem się z Sylwią na szkolnym korytarzu. Wtedy to powiedziała mi że ma sprawdzian z chemii, o którym zapomniała i niechybnie zacznie semestr od jedynki. Zaproponowałem więc, że zerwiemy się z lekcji tego dnia, na co Sylwia ochoczo przystała. W tej chwili zaczął w mojej głowie kiełkować plan na spędzenie tego dnia. Moja babcia mieszkała w miasteczku gdzie znajdowało się nasze gimnazjum. Wiedziałem, że babci nie ma bo pojechała na kilka dni w odwiedziny do mojej ciotki. Wiedziałem także gdzie trzyma klucz od domu. Powiedziałem o tym Sylwii i już po chwili szliśmy do domu babuli. Wiedziałem, że babcia nie będzie zła, bo nieraz mówiła mi że jak jej nie ma, a nie mam autobusu ze szkoły do domu albo mam „okienko” to mogę przyjść sobie coś zjeść czy zrobić herbatę. Tym razem przyszedłem jednak w zupełnie innych celach. Mieliśmy dla siebie czas od 8:00 do 14:30, a więc naprawdę całe multum. Ja jednak nie zamierzałem marnować ani sekundy. Szybko otworzyliśmy naleweczkę babuni na bazie pigwy i skosztowaliśmy odrobinę. Rozluźniło nas to i zaczęliśmy się namiętnie całować. Widziałem dokładnie, że Sylwia ma na sobie białe, krótkie skarpetki (które jak już wiecie ubóstwiam), więc szybko byłem w doskonałym nastroju. Zintensyfikowałem całowanie i przytulanie, którego dopuszczaliśmy się na sofie w salonie babci. Następnie zdjąłem sweterek Sylwii pozostawiając ją w bielutkim staniku. Po kolejnych kilku minutach spędzonych na mizianiu się i pocałunkach, sięgnąłem do jej spodni i odpiąłem guziczek. Bałem się nieco, że Sylwia może zaprotestować, bo w owym czasie nie byłem jeszcze specem w tego typu sprawach. Dziś już wiem, że po takiej intensywnej, powolnej, zmysłowej, półgodzinnej grze wstępnej nie tylko pozwoliła mi zdjąć te spodnie, ile sama o tym marzyła i zastanawiała się czemu tak wolno się do tego zabieram. Po zdjęciu jeansów zobaczyłem białe koronkowe figi Sylwii, wyraźnie mokre od soczków jej cipy. Pomyślałem więc: „A więc podoba się co robię” (brawo Sherlocku, ja naprawdę byłem wtedy bardziej zielony niż mi się wydawało).   Kontynuowaliśmy macanko połączone z namiętnym całowaniem się. Sylwia zaczynała sapać – nowe, nieznane mi dotychczas doświadczenie. Sięgnąłem ręką do zapięcia stanika, żeby uwolnić jej jędrne cycuszki, ale zadanie mnie to przerosło. Pomęczyłem się chwile, aż w końcu zniecierpliwiona Sylwia sama odpięła stanik. Tym razem jednak nie zamierzałam tak jak w mikołajki poprzestać na macaniu cycuszków. Od razu przystąpiłem do lizania, całowania i podgryzania prawej piersi Sylwii. Oczywiście drugi cycuszek znajdował się w mojej dłoni. Sutki Sylwii były bardzo twarde i nabrzmiałe, a ona mruczała z rozkoszy. Dobra moja, idzie lepiej niż sądziłem! Zmiana cycuszków, teraz lewy jest lizany i podgryzany, a prawy masowany dłonią. Szybki rzut oka na Sylwię: sapie, mruczy, ma przymknięte oczy i odchyloną głowę, więc chyba jest dobrze, niemal jak w pornosach. Zgodnie więc z poradnikami zacząłem schodzić niżej., a więc całować i lizać jej brzuszek, pozostawiając cały czas dłoń na piersiach mojej dziewczyny. Po chwili zjechałem już do linii majtek, dzięki czemu poczułem intensywny zapach jej brzoskwinki. Wąchałem już majtki pachnące seksem, mam nut na myśli rzecz jasna majtki Pani Basi, ale to był zupełnie inny zapach. Tutaj pod nosem miałem zdecydowanie inny, jeszcze przyjemniejszy zapach dziewiczej szparki mojej 16-letniej dziewczyny. Szybkie przypomnienie z poradnika i całujemy uda. Wtedy spostrzegłem, że Sylwia ma na sobie nie tylko białe figi, ale przecież w dalszym ciągu na stopach pozostały jej skarpetki. Nie chciałem jednak przechodzić do tej części jej ciała, bo wiedziałem, że jak Sylwia zorientuje się, że nadal pozostała w skarpetkach to może to spowodować, że ona je po prostu ściągnie. A jej cudowne skarpetki zostają do końca i mają cieszyć moje oko! Całowanie zewnętrznej stron ud było bardzo przyjemne bo tuż nad sobą miałem pulsującą już cipkę Sylwii. Czułem i widziałem przez materiał majtek że robi jej się tam basen. A więc to chyba pora by przystąpić do ostatecznego ataku. Przypomniałem sobie jak Pan Janek całował cipkę Pani Basi przez materiał majtek i postanowiłem zatasować ten manewr zaczerpnięty od bardziej doświadczonego gracza. Zbliżyłem głowę do majtek Sylwii i zacząłem całować jej krocze przez materiał fig. Z jej ust wydobył się krzyk rozkoszy. Hmm, chyba działa, więc kontynuujemy. Kolejne pocałunki i ssanie cipeczki przez majtki to było już za dużo dla Sylwii. Usłyszałem jedynie przeciągnięty krzyk mojej dziewczyny: „Kuuurwa, jesteś bosssski”, po czym ciałem Sylwii targnął spazm, a moja dziewczyna „odleciała”. Super, że przeżywa teraz mega orgazm, ale trochę przykro, że tak się z tym certoliłem że nie zdążyłem zdjąć jej tych majtek i obejrzeć sobie z najbliższej możliwej odległości jej cipki. Przede wszystkim jednak szkoda, że doprowadziłem ją do spełnienia, zanim zdążyłem skosztować jej brzoskwinkę bezpośrednio, a nie przez materiał majtek. Ale w sumie co mnie teraz ogranicza? Sylwia chwilowo nie kontaktuje, więc szybko ściągnąłem jej majtki i odszedłem na pewną odległość. Przede mną na plecach leżała moja 16-letnia dziewczyna, jej jędrne piersi podskakiwały na klatce, gdyż głęboko zaciągała się i wypuszczała powietrze wyczerpana jak po przebiegniętym maratonie. Spod jej rozchylonych ud widać różowiutką cipkę całą w jej soczkach. A ku mojej uciesze na jej stopach nadal znajdowały się białe, krótkie skarpetki. Patrzyłem nad nią jak na obrazek, chcąc zapamiętać ten widok na zawsze. Najchętniej wyjąłbym aparat i zrobił zdjęcie, aby przypiąć je sobie lodówce i móc zawsze patrzeć na moją lubą.

Sylwia w końcu odzyskała świadomość i spostrzegła, że podziwiam jej ciało znajdujące się w pozie postorgazmicznej. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała, że zaraz dojdzie do siebie i się odwdzięczy. Ja w tym czasie pozbyłem się wszystkich ubrań, które do tamtej chwili ciągle miałem na sobie i usiadłem na fotelu w oczekiwaniu na rewanż. Sylwia wstała i ku mojej rozpaczy zdjęła skarpetki ( L ). Podeszła do mnie nagusieńka i złapała w rękę twardego penisa. Po chwilowej ręcznej zabawie, w taki sposób jaki nauczyłem ją w grudniu, poprosiłem żeby w końcu wzięła go do ust. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać i niepewnie zaczęła mi obciągać. Początkowo haczyła zębami i nie wiedziała jak to robić, a ja nie wiedziałem co jej podpowiedzieć bo też pierwszy raz tego doświadczałem, ale w końcu opanowała ruchy i zaczęła ciągnąć, sprawiając mi ty nie lada przyjemność. Nie chciałem być chamski i spuścić jej się w buzi dlatego na chwilę przed eksplozją krzyknąłem, że zaraz dojdę, a ona zdążyła wyjąć mojego kutasa ze swojej buzi, tak że spuściłem się na jej cycki i brzuszek. Gdy jeszcze tryskałem złapałem za jej rękę, położyłem ją na moim fiucie i pokazałem jak na końcu ma mocno walić. Grande finale. Spełnienie zupełne. A mieliśmy dopiero godzinę 9:30 i jeszcze 5 godzin przed sobą. Doprowadziliśmy się do porządku trochę odpoczęliśmy i znów zaliczyliśmy rundkę. Najpierw ja zrobiłem jej minetkę, tym razem skupiając się już głównie na samej cipce i różowym guziczku, a później ona zaserwowała mi kolejnego lodzika ze spustem na cycki. Nadal zostało trochę czasu, więc gdy tylko powróciły mi siły witalne to znów przystąpiłem do ataku językiem na cipkę mojej dziewczyny. Tym razem liżąc jej szparkę wypróbowałem nową metodę. Gdy znów zaczęła pomrukiwać z zadowolenia i wytwarzać śluz wsunąłem jej moje palce do buzi, które zaczęła ssać. Wiedziała już gdzie będę chciał je włożyć, dlatego poprosiła abym ograniczył się tylko do jednego, na co przystałem. Mój środkowy palec zaczął wdzierać się do jej gorącej, wilgotnej szparki. Zaskoczyło mnie ciepło jej pochwy. Mój palec poruszał się rytmicznie w cipce Sylwii, językiem zaś lizałem jej łechtaczkę, a ręką masowałem jej piersi. Nie trzeba było długo czekać na trzeci tego dnia orgazm mojej dziewczyny. Na koniec Sylwia zrobiła mi trzeciego już tego dnia lodzika, chociaż tym razem miałem już problem z osiągnięciem pełnego wzwodu, a sam wytrysk był nie zbyt obfity. Doprowadziliśmy siebie i dom do porządku i o 14:30 opuściliśmy chatkę babuli, żeby wrócić do domu „ze szkoły”.



IX. Maturzystka

Od tamtego czasu regularnie zaczęliśmy zabawiać się oralnie z Sylwią. Bardzo jej się podobały te zabawy i lizanie jej cipki, a także robienie lodzika, więc byłem w siódmym niebie. Stwierdziliśmy jednak, że dopóki nie skończymy gimnazjum wstrzymuje się przed podjęciem pełnego współżycia. Oczywiście w naszych domach nadal byliśmy pod kontrolą naszych rodziców, dlatego uciechom oralnym nigdy nie oddawaliśmy się w naszych domach. Uwiliśmy sobie nasze gniazdko miłości w domu mojej babci. Tym samym, w którym spędziliśmy lutowe wagary. Otóż moja babcia bardzo często wyjeżdżała na 1-2 dni do różnych członków naszej rodziny. Zatem w kolejnych miesiącach aż do zakończenia gimnazjum przynajmniej 3-4 dni w miesiącu mieliśmy zapewnioną dziuplę, gdzie mogliśmy poznawać swoje nastoletnie ciała i ćwiczyć umiejętności języków. Nie będę opisywał szczegółów tych schadzek, albowiem zawsze nasze wizyty w domu babci czy to po szkole, czy w ramach „wagarów” wyglądały podobnie do pierwszej, lutowej przygody. Jedyna różnica polegała na tym, że Sylwia zawsze zaczynała od ściągnięcia swoich skarpetek co doprowadziło mnie do przypuszczeń, że podejrzewa o moim zboczeniu. Nigdy zatem nie było okazji zobaczyć jej nagiego ciała w samych tylko skarpetkach, a więc w idealnej dla mnie konfiguracji, na myśl której nawet dziś, po 15 latach doznaje wzwodu.

Jeżeli zaś chodzi o stawianie kolejnych kroków w moim fetyszowym życiu to nastąpił chwilowy zastój. Bartek co jakiś czas informował mnie o swoich coraz śmielszych dokonaniach, a ja za bardzo nie miałem mu co powiedzieć. Zawsze jednak gdy wiedziałem że babcia w najbliższych dniach nigdzie nie wyjeżdża i nie będę przez to mógł zostać zaspokojony przez Sylwię, to sięgałem do mojego kuferka z trofeami i zaspokajałem się sam, wspominając stopy Klaudii, podglądanie z drzewa „miastowej” albo podglądanie z balkonu seksu nauczycieli z mojej szkoły, oczywiście trzymając w ręku i wąchając odpowiedni do danego wspomnienia przedmiot. Czysta bielizna Sylwii, którą miałem z czasów zanim zaczęliśmy się spotykać, tak samo jak czysta bielizna Anity, a nawet przepocona bielizna siostry Bartka nie wybudzały mojego większego zainteresowania, gdyż z nimi nie wiązały się żadne wspominania.

W kwietniu pisaliśmy testy gimnazjalne. Wszystkie dziewczyny ubrane były więc uroczyście, większość z nich w spódniczki i czarne bądź cieliste rajstopy. Miałem szczęście że wylosowałem miejsce tak jak zwykle sam wybierałem w szkole – po przekątnej od Klaudii. Zamiast rozwiązywać zadania skupiałem się na jej boskich nóżkach, fantazjując jakby było cudownie się nimi zająć. Wyobrażałem sobie także jak byłoby fajnie gdybym to co robię od pewnego czasu z Sylwią, zrobić chociaż jeden jedyny raz z moją boginią - Klaudią. W czasie egzaminów w pewnym momencie Klaudia zapewne zupełnie nieświadomie… zsunęła buta. I zaczęła stópką kręcić kółka. Patrzyłem na jej stopę jak zahipnotyzowany z zupełnie sztywnym członkiem w spodniach. Klaudia w końcu chyba się zorientowała co nieświadomie robi, bo szybko włożyła buta i zaczęła rozglądać się wokół czy nikt nie zobaczył co zrobiła. Oczywiście ja udawałem że patrzę prosto w swoją kartkę z zadaniami egzaminacyjnymi, poprawiając dyskretnie sztywnego drągala w nogawce spodni garniturowych.

W maju z kolei egzamin maturalny pisała Malwina – starsza siostra Sylwii. Dla mnie wówczas 19-latka była w pełni dojrzałą kobietą, w pełnym tego słowa znaczeniu, a nie dziewczyną jak moje rówieśniczki (zabawne jak postrzeganie zmienia się wraz z wiekiem). W każdym razie z Malwiną znałem się tylko na „cześć”. Nawet gdy jadałem obiad w domu Sylwii, co zdarzało się sporadycznie, to zazwyczaj Malwiny wówczas nie było albo jadła w salonie czy swoim pokoju. Była łudząco podobna do siostry, chociaż o 3 lata starsza, a przez to dla mnie atrakcyjniejsza. Jak już wspominałem, ilekroć wizytowałem łazienkę w domu Sylwii, tylekroć sprawdzałem czy w koszu na bieliznę nie ma jakichś majteczek, a najlepiej skarpetek Malwiny, ale zawsze spotykało mnie rozczarowanie. My byliśmy już po swoich testach, więc w maju do szkoły chodziliśmy w kratkę, dzięki czemu więcej czasu spędzałem w domu Sylwii. Byłem tam również w dniu rozpoczęcia matur 2007.  Mogłem podziwiać więc ukradkiem jak zestresowana Malwina przygotowuje się do wyjścia na egzamin dojrzałości. Już na godzinę przed wyjściem krążyła nerwowym krokiem po domu ubrana w białą bluzeczkę, czarną spódniczkę, cieliste rajstopy i czarne szpilki. Miałem swego rodzaju de ja vu z własnych testów gimnazjalnych. W końcu moja niedoszła szwagierka pojechała na egzamin, a my zostaliśmy chyba pierwszy raz w życiu sami w domu Sylwii, z czego skrzętnie skorzystaliśmy. Po kilku godzinach  moja niedoszła szwagierka wróciła z egzaminu uradowana. Egzamin uważała za łatwy i była pewna, że dobrze jej poszło. Poszła do pokoju się przebrać, a później od razu wyszła ze znajomymi na pizzę, żeby odetchnąć przed kolejnymi dniami egzaminu. Do Sylwii zadzwonili jej rodzice i poprosili ją, żeby poszła do przydomowej szklarni podlać pomidory, bo oni zapomnieli tego zrobić rano przed wyjściem do pracy. Oczywiście Sylwia namawiała mnie, żebym poszedł razem z nią, ale jakoś się wymiksowałem z tego. Poszła więc sama, zastawiając mnie samego w domu. Na to tylko czekałem. Natychmiast wszedłem do pokoju Malwiny, z którego okna akurat wychodziły na położoną o dobre 100 metrów od domu szklarnię. Widziałem więc dokładnie zmierzającą w tamto miejsce moją dziewczynę. Malwina swoje ubrania rozwiesiła na krześle, więc gdy tylko zobaczyłem że Sylwia znika z pola mojego widzenia, rozebrałem się do naga. Pomimo dwóch orgazmów jakie tego dnia zafundowały mi usteczka mojej dziewczyny, myśl, że zaraz będę spełniał moje skrywane przed światem fantazje bez trudu doprowadziła do sztywności mojego członka. Najpierw złapałem szpilki Malwiny i zacząłem je oglądać, a potem wąchać i lizać. Fajna sprawa, ale wąchanie A*****ów Klaudii w hotelowym pokoju było dużo bardziej podniecające. Ale i tak masowałem penisa. Kolej na rajstopy. Również i one nie przyniosły mi spodziewanej satysfakcji. Wyglądały cudnie, ale podnieciłyby mnie dopiero wtedy gdyby były nóżkach  Malwiny. Liczyłem że będą chociaż pachniały jej potem, ale nic z tego. I gdy już byłem troszkę rozczarowany przebiegiem wydarzeń, podniosłem spódniczkę z której wypadły czarne stringi, które moja niedoszła szwagierka musiała ściągnąć ze swojej pupy przed wyjściem ze znajomymi. Podobno na maturę należy założyć czerwone, ale najwyraźniej Malwina nie była przesądna. Natychmiast zbliżyłem je do nosa i zacząłem wąchać. Pachniały przecudnie, młodziutką, 19-letnią brzoskwinką Malwiny. Chyba się faktycznie mocno stresowała, bo majteczki były przepocone, zwłaszcza na pośladkach. Przymknąłem oczy i wwąchując się w spocone majtki Malwiny zacząłem walić konia z całych sił wyobrażając sobie, że znajdują się one na jej dupce. Zafundowałem sobie dzięki temu błyskawiczny finał. I całe szczęście, bo przez okno spostrzegłem zbliżającą się do domu Sylwię. Szybko wytarłem rękawem spermę z podłogi, a majtki Malwiny wsadziłem do kieszeni spodni, żeby czasem nie znalazła ich u mnie Sylwia. Nie mogłem powstrzymać się, aby zostawić je w spokoju w tym pokoju. Pachniały zbyt cudnie i musiały zapewnić mi zabawę jeszcze przez wiele wieczorów.

Malwina chyba nie zauważyła zniknięcia majtek, przynajmniej do mnie takie wieści nigdy nie dotarły. Założyłem więc, że albo w ogóle zapomniała że je ściągnęła po powrocie z matury i że powinny były leżeć obok spódniczki albo też pomyślała, że je gdzieś rzuciła i nie pamięta gdzie.

Było to moje ostatnie trofeum jakie zdobyłem w czasach gimnazjum. Przez kolejne tygodnie niemal codziennie (o ile akurat nie miałem tego dnia schadzki z Sylwią w domu mojej babci) masturbowałem się, korzystając przy tym z przepoconych stringów  maturzystki.



I w tym momencie, czyli na początku lipca 2007 r. kończę część pierwszą opowieści opisującej moje lata gimnazjalne (odcinki 1-9). Jeżeli chcecie żebym opisywał dalej, proszę o komentarze. Kolejna część opisująca czasy licealne dotyczyłaby:

- dalszego trwania związku z Sylwią, w tym naszego pierwszego razu, aż do rozstania latem 2008 r.

- zdobywaniu kolejnych trofeów

- podjęcia wspólnych treningów biegowych z Mileną oraz benefitów jakie z tego tytułu otrzymałem

- wdania się w romans z dużo starszą, zamężną kobietą tuż przed moją maturą (ta relacja trwała bardzo długo, więc w ewentualnych jeszcze dalszych częściach opowieści Pani Anna odegrałaby znaczącą rolę)







Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Adam Adamski

Komentarze

Kom25/08/2022 Odpowiedz

Dawaj kolejne części bo na razie jest genialnie

Semperfi1/10/2022 Odpowiedz

Normalnie jakbym czytał i sobie heh. Pisz dalej, świetnie ci to wychodzi.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach