Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Starsza dziewica

- Więc mówisz, że skończyłeś 18 lat? - spytała Marta, uśmiechając się zza stolika. Siedzieli na dworze, wolno sącząc piwo z wysokich szklanek. Parasol ozdobiony logo jednego z browarów zasłaniał ich od słońca wolno chylącego się ku zachodowi. Zza rzędu drzew, poprzedzanego rzędem kiosków, szumiało niewidoczne stamtąd morze. Co i raz mijały ich pary, rodziny z dziećmi lub grupki nastolatków takich jak on, wracających z plaży.

- Tak, ukończyłem w maju - odparł z satysfakcją Arek. Były to jego pierwsze całkiem samodzielne wakacje: ani z rodzicami i siostrą, ani u babci i dziadka, ani na kolonii czy obozie. Wyjechał pod namioty z Bartkiem i Adamem, kolegami z klasy. Poniewczasie odkrył, że to nie dla niego towarzystwo. Ci dwaj z reguły spędzali czas na popijawach i opowiadaniu erotycznych kawałów w bardzo złym guście, a jego to już coraz bardziej nudziło. W dodatku ciągle puszczali z radiomagnetofonu głupkowate piosenki. Pół biedy, jeśli italo disco; gorzej, gdy disco polo, od którego Arek miał odruchy wymiotne. Najczęściej włóczył się sam po plażach i wokół nich, do namiotu wracał tylko na noc.

- Ja mam 23! - Marta figlarnie pokazała koniec języka, spoglądając znad dekoltu swej krótkiej sukienki. Poprzedniej nocy chłopcu śniło się, że rozbiera ją z tej sukienki, całuje jej śliczne ciało miejsce przy miejscu, potem bada jej kobiecość językiem, nareszcie dotyka jego końcem maleńkiej łechtaczki... Marta była czarnooką brunetką, niższą od niego prawie o pół głowy, miała ciemną karnację skóry i pokaźny biust, najlepiej widoczny teraz, gdy siedziała pochylona nad szklanką.

Arek poznał Martę przed tygodniem przy wejściu na plażę. Podobało mu się wiele mijanych dziewczyn, lecz ta słuchała Dżemu z kasety przez słuchawki, więc zagadnął ją o muzyce i tak się zaczęło. Dobrze im się rozmawiało, więc odtąd widywał ją codziennie, kiedy tylko miała trochę wolnego czasu. Była studentką i pomagała w prowadzeniu obozu dla nastoletnich dziewcząt. Jak się okazało, nie tylko słuchała podobnych kapel, co on; oboje lubili też poezję i stare amerykańskie filmy z lat siedemdziesiątych, więc tematów do rozmów im nie brakowało. Być może właśnie dlatego dopiero dziś zaczęli mówić o sobie.

- Jakaś dziewczyna...? - zapytała Marta, wyraźnie starając się, żeby zabrzmiało to obojętnie.

- Była - odpowiedział w podobnej tonacji.

- To znaczy: już nie ma? - upewniła się Marta. Tym razem, chyba wbrew jej woli, nie zabrzmiało to jak pytanie z czystej ciekawości.

- Nie, już nie ma.

Początkowo chciał wyjechać na te wakacje z Edytą, lecz ku jego zaskoczeniu odmówiła. "Przecież nie jesteśmy parą - rzekła stanowczo. - Nauczyłam cię tyle, ile mogłam. Czas, żebyś wypróbował te umiejętności z kimś innym. Tym bardziej, że wypadałoby spłacić dług, wiesz jaki!".

Kiedy Arek przypominał sobie tamtą rozmowę, zauważył, że wzrok Marty na ułamek sekundy powędrował niżej. Stolik miał ażurowy blat przykryty okrągłą szybą. Chłopcu wydało się, że posłyszał dyskretne westchnienie ulgi. "Wam się, dziewczyny, zdaje - pomyślał z lekkim ubawieniem - że kiedy facetowi dziewczyna się podoba, to mu bez przerwy stoi!".

Potem dialog powrócił do tematów filmowo-muzycznych. Wolno dopili piwo i jakoś żadne nie miało chęci na więcej. Gadali i gadali, a słońce w tym czasie schowało się za horyzont. Minęły jeszcze prawie dwie godziny i mniej więcej po jednym wyjściu do toalety na osobę. Wyczerpawszy tematy, siedzieli przez chwilę w milczeniu. Nadchodziła ciepła noc.

- Ta dziewczyna - odezwała się nagle Marta, patrząc Arkowi w oczy - jak bardzo ona z tobą była?

Zaskoczyło go to pytanie. Co mogły ją obchodzić sprawy sercowe jakiegoś osiemnastolatka?!

- Powiedzmy, że bardzo - odpowiedział, niezdarnie skrywając niechęć.

- Bardzo, bardzo?

- Co to znaczy: "bardzo, bardzo"?

- No, ze wszystkim. Nazwijmy to: z duszą i ciałem.

- Powiedzmy, że tak. - Tym razem nie potrafił ukryć zmieszania. Zgodnie z prawdą powinien był odpowiedzieć: "Bardziej z ciałem niż z duszą", lecz obawiał się, że ona by tego nie zrozumiała.

Marta spróbowała napić się z pustej szklanki, zapomniawszy widocznie, że nawet Salomonowi nie udała się ta sztuka. Zrezygnowana odstawiła naczynie, omal go nie wywracając. Zatańczyło na szklanym blacie, po czym nastąpiła jeszcze bardziej niezręczna cisza.

- A u mnie jeszcze nic! - zwierzyła się ze zakłopotanym uśmiechem. Nie było w tym już udawania czy gry.

- Wygłupiasz się?! 23 lata i nic?

- Nie, wcale się nie wygłupiam - oświadczyła zupełnie poważnie. - Naprawdę już 23 lata. I naprawdę jeszcze nic.

Być może nie powinno go to aż tak zaskoczyć. W końcu Edyta, która przez całą trzecią klasę liceum wprowadzała go w tajniki miłości, była od niego o ponad rok młodsza i chodziła do klasy drugiej. Nie przeszkodziło jej to gościć już w sobie dokładnie ośmiu męskich narządów (i to nie licząc Arka!). Co więcej, pierwszych sześć zaliczyła podobno w czasie jednych szalonych wakacji, kiedy to bezpośrednio po zdaniu do liceum zapadła się pod ziemię. Nie odnaleziona przez policję ani przez czytelników rozpaczliwych ogłoszeń, jak spod ziemi zjawiła się na rozpoczęciu roku szkolnego. Dokładnie rok później, po zdobyciu dwóch kolejnych doświadczeń, została seksualną mentorką swojego najlepszego kumpla. Młodsza rozprawiczyła starszego, bywa i tak. Ale 23-letnia dziewica?!... Myśli przemykały przez jego głowę coraz szybciej. ...Do tego taka ładna! Gdyby tylko chciała... Ale najwyraźniej nie chciała.

- Właściwie to nawet mi się nie spieszy do związku, męża, dzieci - odezwała się, jakby czytając jego myśli. Mówiła wolno, starannie rozdzielając słowa. - Jestem tylko ciekawa tego całego seksu... - Spojrzała znacząco.

Ni stąd, ni zowąd Arek poczuł się bardzo niepewnie. W końcu nie zebrał tak bogatego doświadczenia jak Edyta... Ale właśnie Edyta miała rację: ciążył na nim pewien dług. Przyszła pora, by go spłacić. Postanowił rozegrać to na zupełnym luzie.

- Możemy to zrobić - powiedział i spróbował się uśmiechnąć, jednak wyszło mu to chyba cokolwiek sztucznie.

- Tak po prostu? - Spojrzała mu w twarz. Nie dostrzegł w tym spojrzeniu przygany, tylko radość małej dziewczynki dostającej na urodziny wymarzoną zabawkę.

- Tak po prostu. Czy nie o tym mówiłaś?

Nic nie odpowiadając wstała, wzięła go za rękę i poprowadziła gwarnymi ulicami nadmorskiego miasteczka. Arek niepewnie stawiał kroki, tak jakby był trochę pijany. Marta podobała mu się od pierwszej chwili, co wieczór myślał o niej zasypiając. Raz, jak już wiemy, nawet mu się przyśniła. Ale teraz... Teraz pragnął jej całym sobą. Półświadomie pieszcząc jej dłoń, każdą komórką swego ciała oczekiwał nadchodzącego zbliżenia. Czuł, jak jego penis i jądra przygotowują się do wypełnienia misji. Gorączkowo powtarzał sobie w pamięci wszystkie lekcje, jakich przez miniony rok udzieliła mu Edyta - i teoretyczne, i nade wszystko praktyczne.

Minęli rynek, park, aż doszli do budynku miejscowej szkoły z internatem, w którym zakwaterowano kolonistki. Oczywiście nie weszli główną bramą. Wymijając kręgi światła ulicznych latarń, obeszli zagrodzony teren. Marta bez szukania poprowadziła chłopca do ukrytej w krzakach dziury w siatce ogrodzeniowej. Za przykładem dziewczyny Arek zdjął sandały. Boso, od czasu do czasu krzywiąc się na kłujący żwir, podeszli do wskazanego przez Martę okna na parterze. Marta cicho zastukała paznokciami w szybę.

W oknie pokazała się dziewczyna w koszuli nocnej. Miała długie jasne włosy i nie wyglądała na mniej niż 16 lat.

- Pani Marto... - szepnęła.

- Jadziu - odszepnęła jej Marta - mam do ciebie prośbę. Odciągnij na parę minut panią Renatę z portierni, wiesz, tak jak ja to czasem robię dla was...

Nastolatka spojrzała nagle ze zaskoczeniem - właśnie dostrzegła Arka! Pomyślała najpewniej, że byłby to bardziej odpowiedni partner dla niej, niż dla jej opiekunki.

- Dobrze - wymamrotała z niewyraźną miną. Odwróciła się i wyszła na korytarz.

Marta cichym, aczkolwiek szybkim krokiem poprowadziła Arka wzdłuż muru z ciemnoczerwonej cegły w stronę jasno oświetlonych drzwi ze szkła. Zza nich dało się słyszeć stąpanie domowych pantofli, a potem krótka rozmowa. Teraz kroki dwóch osób rozległy się echem w korytarzu, po czym ktoś otworzył i zamknął drzwi od pokoju.

- Teraz! - Marta wydobyła z torebki klucz bez breloka z numerem, błyszczący nowością, zapewne samowolnie dorobiony. Najciszej jak mogła otworzyła drzwi. Na palcach przemierzyli korytarz. Jeszcze jeden klucz przekręcony w zamku - i schronili się w bezpiecznym półmroku niewielkiego pokoju. Była tam nieduża szafa, stolik nocny i wąskie, jednoosobowe łóżko.

Stali naprzeciwko siebie, o krok od siebie, w milczącym wyczekiwaniu. Nareszcie Arek odważył się zrobić ten krok. Schyliwszy głowę, przywarł ustami do jej miękkich ust. Jej wargi zaczęły się poruszać, pijąc jego pocałunek. Chłopak położył dłonie na pupie Marty, nie mniej bujnej niż jej piersi. Nie odepchnęła jego rąk ani nie zaprotestowała, lekko wypchnęła pośladki do tyłu, by wyszły naprzeciw jego dłoniom. Zaczął wodzić po tych ślicznych krągłościach palcami, tak jak uczyła go Edyta...

Edyta miała rację mówiąc, że ona i Arek nie są parą: nie kochał jej i raczej ona nie kochała jego. Była po prostu dobrą kumpelą i cierpliwą, wyrozumiałą nauczycielką. Teraz nie myślał już o niej z pożądaniem, jedynie z wdzięcznością. Gdyby nie jej lekcje, nie wiedziałby, jak sprawić przyjemność Marcie, która w tej chwili jawiła mu się najpiękniejszą ze wszystkich kobiet...

W uszach dźwięczały mu ciche westchnienia Marty. Jej biodra zaczęły poruszać się w tył i w przód, jak gdyby już odbywała miłosne zbliżenie. Arek spróbował położyć ją na łóżku.

- Nie, czekaj, skrzypi... - Wyswobodziła się z jego objęć. Zgrabnie zdjęła materac z pościelą i rozłożyła na dywaniku obok łóżka.

Usiedli oboje na zaimprowizowanym posłaniu. Marta na powrót położyła sobie jego dłonie na pośladkach. Kontynuował pieszczoty, skupiając się teraz na tym najwrażliwszym obszarze, gdzie prawie zaczynają się uda. Czuł, jak jej wargi na jego ustach pęcznieją od podniecenia; czuł jej sutki twardniejące pod sukienką. W nozdrzach wyczuwał zapach jej podniecenia, tak inny niż u Edyty, a zarazem jakoś podobny. Po omacku znalazł obrębek sukienki, ściągnął ją Marcie przez głowę; jak na zwolnionym filmie widział ciemne włosy opadające na jej ramiona. Tak jak przypuszczał, nie nosiła stanika, zresztą nie pasowałby do tego ciuszka; byłby widoczny w tym szerokim, nisko sięgającym dekolcie.

Dziewczyna chwyciła za brzeg jego koszulki i dosłownie zerwała ją z niego, by przywrzeć swą nagością do jego nagości. Jeszcze raz całował jej usta i policzki, a potem jej szyję i ramiona... Kiedy wziął w usta jej pierś i obwiódł językiem brodawkę, Marta z uległością ułożyła się na posłaniu. Nie przestając całować jej sutka, ujął drugi w dłoń; łaskotał teraz palcami nabrzmiałą krągłość z brodawką twardą jak pestka wiśni. Tak jak w swoim śnie, całował przesmyk między jej piersiami i miejsca pod jej piersiami, a potem brzuch, raz po raz penetrując językiem wnętrze pępka. Zsunął jej majtki - pomogła mu, posłusznie unosząc biodra. Przed oczami miał teraz najbardziej kobiecą część ciała kobiety.

Edyta zawsze gładko depilowała cipkę, podobno laserem. Marta najwyraźniej miała bardziej tradycyjne podejście - jej łono pokrywał miękki puch włosów. Tam niżej, w zupełnym mroku, ukrywała się tajemnicza gwiazdka odbytu... Zwodnicza pokusa! Jak mu wytłumaczyła Edyta, wbrew temu, co widział w pornosach, mało która kobieta marzy o penetracji tej dziurki. A jeśli już, to po dłuższym czasie, potrzebnym, by nabrać zaufania do partnera. Podobnie jak - i tu go zaskoczyła - większość kobiet nie lubi brać członka do ust. Natomiast nie ma takiej, która by nie uwielbiała mieć pieszczonej ustami cipki. Ponadto wszystkie lub prawie wszystkie lubią być delikatnie muskane w okolicach tej drugiej dziurki.

Przekrzywił głowę, by móc całować wargi pochwy tak, jak całuje się usta. - Mmmmm... - aprobująco zamruczała Marta. Gładząc palcami jedwab skóry wokół jej odbytu, jednocześnie odnalazł językiem maleńki koralik łechtaczki. Była dokładnie taka, jaką wyśnił. Czule wziął ją w usta, by nie sprawić bólu, tylko przyjemność. Pod jego pocałunkami kobieta coraz mocniej wilgotniała.

- Weź mnie... - wyszeptała półprzytomnie. - Weź mnie teraz... pragnę tego... teraz.

Czuł, że nie będzie już bardziej gotowy, by spełnić jej prośbę. Uniósł się znad kobiety, by jednym ruchem ściągnąć spodnie wraz ze slipami. I wtedy dostrzegł nagły przestrach w oczach Marty.

Arek momentalnie zrozumiał tamto jej spojrzenie w dół, przez ażurowy blat stolika, i tamto westchnienie ulgi...

Większość kobiet nie zdaje sobie sprawy, że wielkość prącia w spoczynku nie ma wiele wspólnego z rozmiarem, jaki osiąga ono przy erekcji. To pierwsze zależy od ilości tkanki łącznej, to drugie - od wielkości ciał jamistych. Pewnego razu Edyta, chcąc Arka rozbawić, opowiedziała mu, jak nabrała się na "wielki członek" nigeryjskiego studenta (niestety w łóżku nie urósł mu ten członek aż tak, jak się spodziewała).

Marta uznała najpewniej, że znalazła sobie chłopca z niedużym organem kopulacyjnym, który nie sprawi zbyt wiele bólu jej nietkniętej muszelce. Spoglądała teraz w wyraźnym popłochu. Być może pytała siebie, czy zabawa z tak okazałym kutasem, jakim dysponował Arek, to najlepszy pomysł na utracę dziewictwa. Zarazem oboje wiedzieli, że jest za późno, by się wycofać.

Pochylił się nad kobietą, uginając jej nogi w kolanach. Delikatnie, z czułością przesunął koniec palca pomiędzy jej wargami mniejszymi, by odnaleźć wejście do pochwy.

Edyta opowiadała mu kiedyś i o tym, jak to z koleżankami porównywały swoje cipki - podobno żadna nie miała węższej. Toteż pierwszą lekcję praktyczną z Arkiem rozpoczęła od pokazania mu, jak powinien tam wprowadzać swoją długą i grubą męskość, żeby nie sprawić jej bólu... Marta okazała się jeszcze ciaśniejsza. A on tym swoim taranem zaraz miał w nią wejść - miał tam wejść jako pierwszy - i nie nabawić jej traumy!

Powoli wsunął tam najpierw jeden palec. Poruszał nim posuwiście, potem do tyłu i do przodu, w końcu na boki. Marta wiła się na materacu, rzucając głową w prawo i w lewo, coraz bliżej granicy spełnienia. Powtórzył tę samą pieszczotę dwoma palcami, wreszcie trzema. Pod koniec tych przygotowań wydawało mu się, że pierwszy orgazm da jej bez stosunku... Jednak nie - to nie była Edyta, to była Marta, dziewica bez doświadczenia; prawdopodobnie nawet palcówki robiła sobie dotąd sama.

Przyłożył koniec swego narządu do wejścia - na szczęście było już śliskie od wilgoci. Zastanowił się, czy nie powinien uprzednio sięgnąć po prezerwatywę, jednak Marta znów nie protestowała. On zaś był tak podniecony, że nie rozumował jasno. Resztką logicznego myślenia uznał, że musi być zabezpieczona pigułką. Ostrożnie wsunął najpierw samą żołędź. Kobieta jęknęła cicho, jakby nie mogąc się zdecydować, czy to, co odczuwa, jest bólem czy rozkoszą. Wycofał się - westchnęła. Znów naparł, teraz wchodząc odrobinę głębiej, i wycofał się na powrót - kobieta znowu wydała jęk i westchnienie. Arek poruszał się wolno, lecz wchodził coraz dalej. Marta leżała z uniesionymi nogami, głowę odchyliła w bok, oczy miała przymknięte, usta rozchylone. Chyba już rozumiała, co się z nią dzieje; coraz bardziej otwierała się na rozkosz płynącą z penetracji. Dłonie zaciskała mu na ramionach, przyhamowując jego ruchy, by w swym podnieceniu nie posuwał się naprzód zbyt szybko.

Nagle uczuł opór. Choć pierwszy raz miał do czynienia z dziewicą, w mig domyślił się, co to za przeszkoda.

- Uważaj, teraz zaboli - szepnął tkliwie i naparł silniej. Marta wcisnęła usta w poduszkę, żeby nie krzyknąć, i nagle opór ustąpił. Arek nie był na to przygotowany, nie zdążył powstrzymać swego naporu; wszedł w nią gwałtownie, do końca. Skurczyła się na moment, a potem rozluźniła, zupełnie mu oddana. A on poczuł, że chyba już nie wytrzyma, że zaraz w nią wytryśnie... Ostatkiem woli znieruchomiał i, tak jak uczyła go Edyta, zacisnął zwieracz. Miał to wypraktykowane, więc zbliżające się uczucie błogości po chwili ustąpiło. Kryzys był zażegnany.

Arek znów myślał trochę racjonalniej. Zgadywał, że przerwanie błony i tak głęboka penetracja - to musi być dla Marty za dużo naraz. A jednocześnie pamiętał, że pierwszy stosunek winien pozostawić jak najmilsze wspomnienia.

Minimalnie uniósł się, odsuwając swoje podbrzusze od jej podbrzusza na tyle, by wsunąć dłoń. Odnalazł miejsce, gdzie była łechtaczka, i znów podjął jej pieszczotę. Marta, powoli uwolniwszy się od bólu, przymknęła powieki, od nowa zaczęła wzdychać i pojękiwać. Na koniec powtórnie wgniotła usta w poduszkę i ze stłumionym w ten sposób skomleniem przeżyła pierwszy w swym życiu orgazm podczas stosunku. Niestety teraz dla Arka to było za wiele: jej skurcze sprawiły, że nie mógł się już dłużej kontrolować. Wśród cichych stęknięć opróżnił jądra, zarazem napełniając wnętrze Marty.

- Więc to jest tak - wyszeptała mu w ucho, czule gładząc dłońmi jego plecy. - Więc to jest ten seks. - Arek wyszedł z niej i chyba zaraz potem zasnął.

Obudził się nad ranem. Kobieta spała przytulona do niego plecami i pośladkami. Poczuł, jak ta bliskość go podnieca. Jej ciągle młode, lecz już powoli dojrzewające ciało jawiło mu się w tym świetle jeszcze piękniej niż wieczorem. Sam nie wiedząc dobrze, co robi, pocałował ją w szyję. Westchnęła - nie był pewien, czy zrobiła to przez sen. Coraz bardziej pożądając Marty, sięgnął dłońmi do jej piersi.

- Mmmmm, taaaaak... - usłyszał jej cichy głos.

Zaczął niespiesznie masować jej sutki. Wolno ale nieprzerwanie kobieta stawała się coraz bardziej podniecona. Teraz prawą rękę położył na łonie Marty, głaszcząc wzdłużnie wargi jej cipki. Lewą dłonią ciągle pobudzał jej biust, zataczając ósemki tak, by żadnego z cycków nie zaniedbać. Jej krocze wilgotniało. Korzystając z tej naturalnej lubrykacji, obwiódł palcem naokoło jej odbytu. Soki popłynęły obficiej, tak, że mógł teraz całkiem śmiało stymulować łechtaczkę bez narażania jej na obtarcia. Oddech Marty stał się szybszy. Poruszyła biodrami, jakby chcąc mu pomóc. Jego palce wkradły się do jej pochwy. Była tak blisko odbytu, jeszcze bliżej niż u Edyty, która utrzymywała, że żadna z jej koleżanek nie ma tych dwóch dziurek bliżej siebie. W jej przekonaniu taka bliskość cechowała seksualne wariatki...

Arek wiedział, że teraz każdy jego ruch odbija się echem w mózgu kobiety, wzbudzając gorączkę pożądania. Marta już nie tylko szybciej oddychała, zmieniał się także ton jej oddechu. Wdechy do półotwartych ust przechodziły w mimowolne "Aaachchch...", wydechy coraz bardziej przypominały jęk lubości. Jej piersi nabrzmiewały, brodawki tężały w ostre kamyczki. Jej biodra tańczyły miłosny taniec, napierając pośladkami na jego rosnący fallus i znów się cofając. Jej waginka - wyczuł to palcami - rozszerzyła się, gotowa na przyjęcie oczekiwanego niecierpliwie gościa...

Edyta nauczyła go, że w pozycjach tylnych kobiecie łatwiej jest osiągnąć orgazm. Nie zmieniając więc położenia, lekko podniósł udo Marty i wprowadził w jej wnętrze samą główkę penisa. Nie musiał nic więcej robić, samym ruchem bioder wcisnęła go głębiej w siebie...

Jeśli nawet poprzednie doznania przeżywała w półśnie, ta penetracja obudziła ją zupełnie, wydobywając z jej gardła śpiewne westchnienie zachwytu. - Tak... dalej... - poprosiła - dalej... taaaaaaak...

Chwycił Martę za biodra. Brał ją czule, łagodnie, a jednak stanowczo; zdobywał jej wnętrze rytmicznymi ruchami zgranymi z falowaniem jej bioder, każdym pchnięciem wchodząc jeszcze dalej. Jej oddech oszalał, chyba nie mogła już mówić, a tylko powtarzać ciche, radosne "ooooo... ooooo...", kiedy wypełniał ją sobą coraz bardziej, coraz głębiej. Aż wszedł do końca, a jej biodra wciąż się poruszały, zapraszając go do kolejnych pchnięć i wycofań, i pchnięć. Żadne z nich dwojga nie miało już wpływu na to, co robi. Ich ruchami kierowała siła nieskończenie większa od nich i mająca swój własny cel. Ruchy ich bioder zdawały się trwać od zawsze i na zawsze, nie mieć początku ani końca. A jednak miały swój koniec, gdy ostatnie "ooooo" wyrwane z krtani Marty urosło w przeciągłe "oooooooooooooo", gdy jej pochwa i macica zapulsowały mocnymi skurczami, gdy nastoletni penis Arka wystrzelił w jej dorosłe wnętrze ciepły strumień nasienia.

Z wolna dochodzili do siebie po ekstazie. Podniecenie chłopca opadło, jego prącie zmalało do tych kilku centymetrów tkanki łącznej, z którymi Marta wczoraj poczuła się tak bezpiecznie... Dziewczyna obróciła się twarzą do sprawcy swej rozkoszy. Patrzyła na niego, uśmiechając się słodko.

- Dziękuję ci, Areczku - powiedziała tkliwie. - Tylko następnym razem pamiętaj o gumce, bo ja nie... Rozumiesz, ja nie używam...

- Przepraszam cię, Martusiu. - Arek poczerwieniał ze wstydu. - Nic nie mówiłaś, myślałem...

- Ja też byłam podniecona. Ale nic się nie stało. - Objęła go i pocałowała. - Chcę, żeby był następny raz - dodała z uśmiechem, czule pieszcząc jego dłonie. - Tylko, tak jak ci mówiłam, nie jestem jeszcze gotowa na...

Nikt nie przyłapał ich razem - Arek przed pobudką wyszedł niezauważony przez okno.

Przemycanie się do internatu byłoby na dłuższą metę kłopotliwe i ryzykowne - szczególnie dla Marty, która mogłaby przez to utracić pracę wychowawczyni. Tak więc od tej pory zwykle po prostu czekali, aż plaża opustoszeje. Kochali się najczęściej schowani między wydmami, czasami w motorówce wyciągniętej na brzeg, na stojąco w kabinie przebieralni, a raz odważyli się zrobić to na brzegu, opryskiwani przez fale. I oczywiście zawsze pamiętali o prezerwatywach. Arek chciał wziąć to na siebie, lecz Marta wymogła na nim, by kupowali je na zmianę. W końcu, jak mówiła, był to ich wspólny seks i oboje powinni być na równi za niego odpowiedzialni.

Z każdą wspólną nocą na plaży i każdym spacerem we dwoje w ciągu dnia Arek był coraz bardziej pewny, że Edyta miała słuszność. Nigdy jej nie kochał i wątpił też, by ona kochała jego. Dopiero Marta była jego pierwszą wielką miłością i w ogóle nie przeszkadzało mu, że jest od niego o pięć lat starsza. Nie było przy tym aż tak ważne, czy w danej chwili uszczęśliwiał jej małą cipkę swoim potężnym kutasem, czy jedynie patrzył, jak na wieczornej przechadzce promienie słońca błyszczą w jej włosach. Cokolwiek to było, czuł, że ani tego, ani niczego innego nie chce robić z żadną inną dziewczyną, czy miałaby to być Edyta, czy któraś ze szkolnych piękności, czy nawet gwiazda z pierwszych stron kolorowych czasopism. Pragnął iść z Martą przez życie. Po skończeniu szkoły zamierzał się z nią ożenić - miał nadzieję, że do tego czasu będzie już gotowa na związek. Na razie nie mówił jej o tych marzeniach, żeby go nie wyśmiała. Niemniej widział, że i ona chce jego towarzystwa nie tylko w seksie. Wciąż dobrze im się rozmawiało i milczało, i po prostu dobrze im się było razem.

Kończył się sierpień. Arek musiał wracać do szkoły, Martę czekała praktyka studencka w Katowicach. Jednak umówili się na ferie zimowe.

Pozostawali kontakcie telefonicznym i początkowo były to zwykłe rozmowy zakochanych. Wspominali pobyt nad morzem, planowali wspólne dwa tygodnie w mieszkaniu jej koleżanki, która wyjeżdżała za granicę. Od pewnego jednak czasu Marta zrobiła się jakaś dziwna. Odpowiadała zdawkowo, kierowała rozmowę na tematy neutralne. Kiedy pytał ją, co się stało, odpowiadała, że wyjaśni wszystko, gdy się spotkają.

Kiedy nastał luty, Arek jechał do Katowic z nadzieją. Myślał, czy może ten jej dziwny nastrój Marty nie wynika z tęsknoty. Liczył, że kiedy się zobaczą, kiedy ona przypomni sobie ich wspólne przeżycia, znów będzie taka jak dawniej.

Byli umówieni w kawiarni na rogu, blisko dworca. Gdy Arek się zjawił, Marta czekała na niego przy stoliku w najdalszym kącie. Miała na sobie ciemnozieloną sukienkę za kolana, z długimi rękawami, bez dekoltu. Była smutna i zgaszona, a co gorsza, jego widok wcale nie poprawił jej nastroju. Poprosiła, by usiadł.

- Jestem w ciąży - wyznała.

- Czy...? - Dalszy ciąg pytania nie chciał przejść mu przez gardło. Odpowiedź wydawała się oczywista: dziewczyna, którą pokochał, zaszła w ciążę z kimś innym, z kim najwyraźniej jest, tylko nie chciała tego powiedzieć przez telefon... Dlaczego tak długo robiła Arkowi nadzieję?!

- Z nikim oprócz ciebie jak dotąd nie współżyłam. I jestem w szóstym miesiącu. Czyli od sierpnia.

- Ale jak to? - Arek miął wrażenie, jakby posadzka pod nim rozsypała się w ruchome piaski. - Przecież używaliśmy...

- Tej pierwszej nocy nie używaliśmy, nie pamiętasz?

- To był tylko raz...

- Dwa razy, Arku: wieczorem i rano. Żeby zapłodnić kobietę, wystarczy jedna kropelka spermy w odpowiednim momencie. A ty obdarowałeś mnie więcej niż kropelką.

Sam nie wiedział, co ma odpowiedzieć, co powinien zrobić, a czego chce. Czy ma poprosić Martę o rękę? Jest ojcem jej dziecka, nie powinna odmówić... I co dalej? Rzucić szkołę i znaleźć pracę? Co z maturą i ze studiami, które planował? Jaką posadę dostanie z niepełnym średnim wykształceniem, ile zarobi, jak utrzyma żonę i dziecko...?

- Mam kolegę, który od dawna kocha się we mnie. - Marta mówiła spokojnie i rzeczowo. - Skończył studia i pracuje. Poprosił mnie o rękę. Nie przeszkadza mu, że ktoś inny zrobił dziecko, chce je wychować jak własne. Nie musisz się o nic martwić, Arku. Tak będzie lepiej dla nas wszystkich: dla ciebie, dla mnie, dla dziecka, dla mojego narzeczonego.

Wstała i wówczas Arek zauważył wypukłość jej brzuszka. Miał ochotę płakać.

- Ale to jest przecież nasze dziecko - powiedział, a w jego głosie dźwięczał niezdarny młodzieńczy bunt. - Twoje i moje. Kocham cię. Wiem, że ty mnie kochasz. To dziecko wzięło się z naszej miłości, Martusiu, z naszej!

Popatrzyła na niego ze smutkiem.

- To wszystko prawda - odrzekła, unikając wzroku chłopca. - Ale nasze dziecko nie powinno się nigdy dowiedzieć tej prawdy. Ani ono, ani nikt tutaj. Tak będzie najlepiej dla niego.

- A dla nas? - spytał Arek płaczliwie. - A dla ciebie i dla mnie, Martusiu?

Nie odpowiedziała. Po prostu wyszła. Został sam przy stoliku.

Wrócił do domu najbliższym pociągiem, ale przez resztę ferii był nie do życia. Dopiero w szkole Edyta na przerwie spytała go, co mu jest. Z początku zbywał ją niezbyt sympatycznie, odpowiadając, że to nie jej sprawa. Była jednak zbyt dobrą kumpelą, żeby odpuścić. W końcu po szkole opowiedział jej wszystko.

Popatrzyła na niego bardzo poważnym, bardzo dorosłym wzrokiem.

- Czym ty się martwisz? - spytała. - W tej sytuacji nie mogło się stać lepiej. Rozumiem, zakochałeś się w niej, a może też ona w tobie. Być może ten związek miałby taką czy inną przyszłość, gdyby nie dziecko. Ale tak? Jak ty to sobie wyobrażasz? Tobie teraz nie są potrzebni żona i dziecko, przecież zdajesz maturę i idziesz na studia. Z kolei ona potrzebuje kogoś, kto się zaopiekuje nią i dzieckiem, nie nastoletniego chłopca, którym ona musiałaby się opiekować! A w ogóle to powinieneś być jej wdzięczny. Przeżyłeś z nią, jak rozumiem, coś bardzo fajnego. W dodatku przekazałeś swoje geny, a co najlepsze, nie ponosisz za to żadnej odpowiedzialności! Jeszcze nic nie rozumiesz? Ta dziewczyna pokazała ci, że naprawdę cię kocha...

- To co ja mam teraz robić? - zapytał płaczliwie Arek.

- Zapomniałeś, że masz mnie, swoją najlepszą kumpelę? - roześmiała się Edyta. - Chodźmy do mnie, moich rodziców jeszcze nie ma w domu. Pomogę ci zapomnieć o tej dziewczynie. Tylko pamiętaj o gumkach, bo wiesz...

Parę lat później, gdy z Edytą byli już po studiach i po ślubie, podczas nadmorskich wakacji Arek spostrzegł na ulicy Martę. Szła z przeciwka z jakimś facetem, z wyglądu dość sympatycznym. A między nimi szedł w podskokach kilkuletni chłopczyk, który z wyglądu bardzo kogoś przypominał. Wszyscy troje sprawiali wrażenie szczęśliwych. Tak szczęśliwych, jak on i Edyta.

Kiedy obie rodziny mijały się, Marta rzuciła Arkowi jedno krótkie spojrzenie. Edyta, zauważywszy to, spojrzała na niego pytająco. Kiwnął głową i więcej do tego nie wracali.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Pisatiel

Trochę nietypowa historia o miłości.


Komentarze

Jakiego opowiadania to jest kontynuacja, bo chciałbym wiedzieć o co chodzi z długiem i w ogóle kim jest Edyta.

Pisatiel15/10/2022 Odpowiedz

Kim jest Edyta, tego dowiesz się z dalszej treści opowiadania. Jaki \"dług\" Arek \"zaciągnął\" u Edyty, a \"oddał\" Marcie, tego też z łatwością się domyślisz. To nie jest kontynuacja żadnego opowiadania, po prostu nie wszystko zdradzam od razu. Stary chwyt literacko-filmowy... Czasem, zamiast od początku, lepiej jest zacząć od środka. ;)


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach