Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Seks przygoda w Kolobrzegu


- Co się z tobą znowu dzieje, przecież tak nie może być! - mąż był wyraźnie wkurzony – przecież seks z tobą, to istna pańszczyzna! Gdzie się podziała ta namiętna dziewczyna sprzed lat?

- Daj mi spokój, nie mam na nic ochoty...

- No tak, pani jest wykończona!

Jeszcze coś mówił, ale Barbara już go nie słuchała. Patrzyła w sufit i odpłynęła myślami. Rzeczywiście, od długiego już czasu seks był dla niej tylko obowiązkiem, nie czerpała z niego żadnej przyjemności. To prawda, jeszcze kilka temu była namiętną kobietą, ale też tylko do pewnych granic, zresztą Stefan też nie posuwał się w łóżku zbyt daleko. Seks małżeński był bardzo nudny i przewidywalny; pomału obojgu odechciewało się współżycia, choć w skrytości ducha oboje nadal mieli na nie wielką ochotę. Kobieta zaniedbała się bardzo, kiedyś starannie depilowała bikini, dbała o gładkość skóry, starannie goliła nogi, teraz zajmowała się tylko nogami, nad pipką wyhodowała całkiem niezłe zarośla...

Miała dość wszystkiego, nawet praca nie dawała jej takiej radości jak jeszcze niedawno, biuro księgowe było jej trzecim dzieckiem, jak mawiali syn i córka. Oboje byli już dorośli, syn, żonaty, miał swój domek po babci żony i tam wychowywali razem dwójkę wesołych chłopców, córka na trzecim roku studiów we Wrocławiu. Barbarze został mąż i praca. Stefan też miał swój mały, ale bardzo dobrze funkcjonujący warsztat ślusarski, nie narzekał na brak zleceń, często pracował do późna.

Cały czas patrzyła w sufit, bezradność ją dobijała. Nagle usiadła, potarła twarz dłońmi.

- Co jest? - mąż zaniepokoił się nagłym zrywem małżonki.

- Nic, pojutrze wyjeżdżam do Kołobrzegu – odpowiedziała spokojnie.

- Że co? Do Kołobrzegu? Ale... Po co? Coś ty wymyśliła? - był wyraźnie zaskoczony.

- Muszę na trochę zmienić środowisko, bo masz rację, tak dalej być nie może. Nic już nie mów, tylko śpij, jest późno – położyła się na boku, tyłem do mężczyzny.

Rano, jak zwykle, nie widzieli się. Basia wstawała zwykle po wyjściu męża do pracy. Dzisiaj złapała telefon, poinformowała swoje pracownice, że na kilka dni musi wyjechać, co przyjęły ze zdziwieniem, bo do tej pory szefpwa nawet urlopów nie brała.

- Dacie sobie radę, okres wakacyjny, nie ma dużo roboty. – tłumaczyła – A jakby coś pilnego, to mam przecież telefon.

Pakowała się całe popołudnie; nie wiedziała, co ją może spotkać w szczycie sezonu, ale była pewna, że znajdzie sobie jakąś kwaterę. Przy kolacji wytłumaczyła mężowi, że taka zmiana otoczenia i kilkudniowy reset tylko korzystnie wpłyną na ich związek.

- Tylko żebyś się tam nie zakochała w jakimś młodym przystojniaczku – zażartował – takich chętnych na samotne babeczki to chyba tam pełno, a ty jesteś ciągle atrakcyjna... Tylko dlaczego nam w łóżku nie wychodzi? - zamilkł, wpatrując się w pusty talerz.

Miał rację. Barbara była wysoką, szczupła brunetką na twarzy były jeszcze bardzo wyraźne ślady młodzieńczej urody. Fakt, kilka lat temu przekroczyła czterdziestkę, ale ciągle dobrze wyglądała. Może pupa lekko obwisła, ale za to bardzo kształtny biust sterczał dumnie nawet bez stanika. Kiedy pierwszy raz spotkała Stefana poczuła jakieś mrowienie w brzuchu i dreszcz emocji. Spodobał jej się ten chłopak; przystojny, długowłosy, ciągle uśmiechnięty student Politechniki był pierwszym, któremu oddała swe młode ciało. Oboje nie mieli żadnego doświadczenia w seksie i bardzo zdziwili się, kiedy Basia dowiedziała się, że jest w ciąży. Decyzja o ślubie zapadła szybko, bo w czasie, kiedy się spotykali, bardzo przypadli sobie do gustu. Cztery lata po urodzeniu Michała pojawiła się na świecie Zuzia. Małżonkowie osiągnęli dobry poziom materialny, rodzinie żyło się bardzo dobrze.

Teraz jednak wszystko się zmieniło. Od bardzo długiego czasu ich noce były bardzo do siebie podobne, to znaczy przed spaniem cmokali się w policzek i każde odwracało się na bok. Niekiedy bywało, że Stefan pobudzał ją dłonią, a Basia rozkładała nogi, wpuszczając swego męża do pipki. Po kilkunastu ruchach spuszczał się na brzuch małżonki, całował ją w czoło i usypiał. Tak było ostatniej nocy, choć starał się zrobić coś więcej, bezskutecznie, żona leżała bez ruchu i czekała, kiedy skończy.

Rankiem, spakowana i gotowa do wyjazdu pomachała dłonią mężowi i odjechała. Na miejscu nie było większego problemu ze znalezieniem wolnego pokoju. W dzielnicy willowej, po zachodniej stronie portu zawsze można było wynająć kwaterę na kilka dni. Miejsce okazało się bardzo interesujące, do plaży było bardzo blisko, wystarczyło przejść przez park i już były wydmy. Centrum miasta wymagało dłuższego spaceru, albo kilka minut samochodem, nie przeszkadzało to Basi. Pierwszy dzień do wieczora spędziła na plaży. Słońce nie świeciło zbyt ostro, raczej chowało się za chmurami, ale było bardzo ciepło. Po powrocie do siebie wykąpała się, przebrała i pojechała koło mola. Zaskoczył ją tłum ludzi spacerujących plażą i korzystających z uroków długiego pomostu. Patrzyła na latające bardzo nisko i blisko mewy, nie zauważyła wystającej trochę deski, potknęła się. Niechybnie upadła by, gdyby nie pomocna dłoń jakiegoś mężczyzny.

- Mało brakowało, a stała by się pani kobietą upadłą – roześmiał się szeroko.

- Dziękuję bardzo, pewnie tak by się stało – wpatrywała się w twarz swego wybawcy – na szczęście pan był tuż obok. Jeszcze raz dziękuję.

- Nie ma za co, każdy by tak postąpił. Jestem Marek – wyciągnął przed siebie dłoń.

- Barbara, miło mi – jego uścisk był mocny, ale jednocześnie taki... delikatny. - Jak mam się panu odwdzięczyć? - Ten facet jakoś dziwnie na nią zadziałał.

- Jako pani wybawiciel zapraszam panią na kawę, tutaj, na molo.

- Nie, to ja pana zapraszam – tak przekomarzając się doszli do kawiarni.

- Jednak będę nalegał!

Wieczór, a właściwie noc była bardzo ciepła, siedli więc na dworze. po niedługi czasie rozmawiali, jakby znali się od lat, żadne nie czuło skrępowania; ciągle śmiali się radośnie. Barbara wstała, wyciągnęła dłoń do Marka.

- Dziękuję za ratunek, pyszną kawę i interesującą rozmowę, ale na mnie już pora.

- O, szkoda! Pewnie czeka na panią mąż? - był wyraźnie zawiedziony.

- Nie, jestem tutaj sama, ale muszę już iść...

- Zobaczymy się jeszcze? - usłyszała w głosie mężczyzny nadzieję.

- Kto wie, może?

Kilkanaście minut później leżała na swym łóżku, rozpamiętywała niespodziewane spotkanie. Marek był interesującym facetem, dość wysoki, może i przystojny, z twardymi, męskimi rysami twarzy. Nie był przykładem amanta, ale potrafił sobą zainteresować sposobem bycia, ubiorem, prezencją. W głębi duszy chciała jeszcze go spotkać. Może...

Marek siedział na balkonie, wspominał kobietę, którą uratował przed upadkiem i zranieniem kolan. Podobała mu się, była dość atrakcyjna, może nie piękność, ale to ładna kobieta i ma fajną figurę. Cycuszki też ma niezłe, czuł to, kiedy ją łapał. Może uda się ją jeszcze spotkać? Chętnie widział by swego penisa w jej norce. Poza tym... Poza tym już dawno nie ruchał, z żoną nie układało mu się najlepiej, a w łóżku szczególnie, więc może teraz? Miał jakieś swoje marzenia, swoje fetysze, nie miał tylko kobiety, z którą mógł to zrealizować.

Kolejne dwa dni pobytu Basi w Kołobrzegu przebiegały podobnie, czyli spacer, plaża, spacer, leżakowanie w ogrodzie w towarzystwie sympatycznej gospodyni. Wieczorami dzwoniła do Stefana, rozmawiali zwykle kilka minut, opowiadała, jak mija jej czas nad morzem.

Trzeciego dnia rano pojechała do centrum, zwiedzała miasto, w którym już dawno nie była. Katedra, promenada wzdłuż Parsęty, potem latarnia morska i smaczna ryba u Rewińskiego. Z wiszącego na drzwiach smażalni plakatu dowiedziała się o wieczornym koncercie na plaży przed hotelem Bałtyk; postanowiła przyjechać tutaj za kilka godzin.

Zebrał się już spory tłum, ale znalazła miejsce blisko sceny. Po tych kilku dniach pobytu nad morzem czuła się spokojniejsza, wypoczęta i wyluzowana. Dziewczyny z biura nie dzwoniły, dawały sobie radę bez szefowej. Zaczął się koncert.

Marek obserwował z balkonu rosnący tłum, miał nadzieję, że Basia też tutaj będzie. Wziął lornetkę, zaczął przyglądać się nadchodzącym widzom. W końcu zobaczył tę, na którą czekał; szybko zjechał na dół, wmieszał się w tłum i obserwował kobietę, podszedł zupełnie blisko, stanął za nią.

Barbara zasłuchała się w znanych sobie melodiach, niekiedy śpiewała razem z wykonawcami, zresztą śpiewali prawie wszyscy, Czerwone Gitary to bardzo popularny zespół.

- Ma pani bardzo ładny głos – usłyszała za sobą, odwróciła się.

- Dobry wieczór, panie Marku, pan też tutaj?

- Jak widać, a jestem tutaj, bo po cichu liczyłem, że i panią tu spotkam.

- No i spotkał pan. Ma pan szczęście, bo koncert już się kończy i niebawem wrócę do siebie. A pan gdzie mieszka?

- Nie zgadnie pani!

- Chyba nie chce pan powiedzieć, że tu, w Bałtyku?

- Tak i pokój mam na ostatnim piętrze od strony morza! Widoki rewelacyjne, chce pani zobaczyć? - cały czas uśmiechał się promiennie.

- Chce mnie pan uwieść? - Basia roześmiała się.

- Nie, absolutnie – zaprzeczył gwałtownie, czuł, że się rumieni, na szczęście było już dość ciemno.

- Tego się obawiałam... – udała smutek – Nie podobam się panu...

- Skądże, jest pani bardzo ładną, interesującą i atrakcyjną kobietą!

- Za te słowa to teraz ja zapraszam na kawkę – złapała mężczyznę za rękę i wyciągnęła z tłumu w stronę mola.

-Proszę mi mówić po imieniu, jesteśmy w podobnym wieku – zaproponowała, kiedy siedli przy stoliku – Jestem Basia.

- A ja Marek. A czym to przypieczętujemy?

- Proponuję kawę, przecież przyjechałam samochodem, nie mogę pić alkoholu.

Pocałowali się tylko w policzki, a Barbara poczuła niesamowity impuls, który przeszył jej całe ciało. To było niesamowite, nie znała wcześniej czegoś takiego.

- Może spotkamy się jutro po obiedzie? Może nie będziesz autem i dasz się skusić na lampkę wina? - odczytała nadzieję w głosie Marka.

- Nie widzę problemu, może koło kuli w Rynku?

- Czy osiemnasta odpowiada?

- Jak najbardziej, jesteśmy umówieni.

Zrobiło się bardzo późno, dopili kawę i Basia odszukała swoje auto. Leżąc w pościeli myślała o Marku, facet podobał jej się. Ciekawe, jaki jest w łóżku... Bezwiednie zsunęła dłoń na łono, pogłaskała się po gęstwinie włosów między nogami, wsunęła palec między wargi, zaczęła masować łechtaczkę. Cały czas widziała oczami wyobraźni gołego Marka, który liże jej pipkę. Orgazm nadszedł niespodziewanie szybko, nakryła twarz poduszką, drżała cała; dawno tak tego nie przeżywała. Po chwili zaspokojona, ale i zaskoczona, usnęła.

Marek znowu siedział na balkonie, tym razem z drinkiem w dłoni. „Ona musi być moja”, pomyślał. Plan niezły, tylko jak go zrealizować? Na szczęście pierwsze lody przełamane, są już na „ty”, no i umówieni na randkę. Na randkę?

Nazajutrz nie mogła doczekać się obiadu. Od rana pojechała do miasta, zrobiła pewne zakupy w seks shopie. Po posiłku i spacerze plażą wróciła na kwaterę, wskoczyła pod natrysk, umalowała się i ubrała w nowo nabyte ciuszki. Zamówiła taksówkę i kilka minut przed umówioną porą siadła na ławce koło kamiennej kuli. Marek był punktualny.

- Cześć, fajnie, że jesteś – na powitanie cmoknął Barbarę w policzek, a ona znowu poczuła ten elektryczny impuls.

- Przecież się umawialiśmy, to jestem. Gdzie idziemy?

- Tutaj kawałeczek stąd jest taki fajny, klimaciarski lokalik w piwnicy, może tam?

- Prowadź.

Rzeczywiście, knajpka była bardzo fajna, stoliki stały w oddzielnych boksach, z głośników sączyła się niezbyt głośna, nastrojowa muzyczka. Znaleźli wolny stolik, obsługiwała ich bardzo ładna młoda dziewczyna. Poleciła desery, wino, była bardzo kompetentna. Marek był wspaniałym rozmówcą, miał bardzo szerokie zainteresowania, umiał opowiadać, a co najważniejsze – potrafił uważnie słuchać. Basia dowiedziała się, że był żonaty, mieszkał w Gorzowie, a tutaj przyjechał, bo został sam w domu, żona i dzieci wyjechały na miesiąc do jej matki do Stanów, wracali dopiero za dwa tygodnie. Nawet nie zauważyli, że skończyła się butelka wina, którą zamówili, Basia czuła lekki zawrót głowy.

- Przepraszam Mareczku, muszę do toalety – wstała od stolika.

- Proszę bardzo, nigdzie się nie wybieram.

Wróciła po dłuższej chwili, była lekko wzburzona, oglądała się za siebie.

-Co się stało, ktoś cię goni?

- Nie, wyobraź sobie, że przy tamtym stoliku... Nie, to jest niewyobrażalne... Jak oni...

- Ale powiedz, co się stało!

- Widzisz tego długowłosego, przystojnego mężczyznę w średnim wieku w towarzystwie ślicznej blondynki?

- Tak, widzę. Facet wpadł ci w oko? - roześmiał się – może podejdę i powiem mu to.

- Zwariowałeś? Mówię o czymś innym. Oni... - zamilkła, nie wiedziała, co powiedzieć.

- Co oni? No mów, nie krępuj się.

- Ona, ta dziewczyna... jemu... no... wzięła penisa do buzi! - aż westchnęła z ulgą.

- Że co? Robiła mu loda? Tutaj, w knajpie? - zdziwił się Marek.

- Tak, chwilkę stałam tam, za tą ścianką i przyglądałam się, aż podeszła do nich kelnerka, a oni na szczęście sekundę wcześniej skończyli.

- Niesamowite, to chyba jednak nie ojciec z córką, tak jak wcześniej myślałem.

- Takie coś, w miejscu publicznym – Barbara była oburzona.

- Dlaczego tak mówisz, oboje są dorośli, nie zrobili nikomu krzywdy, nikt, poza tobą ich nie widział, to ich sprawa.

- Ale...

- Daj spokój. Może przejdziemy się po Rynku?

Lekki wiaterek od morza ochłodził trochę powietrze, Basia odruchowo przytuliła się do Marka.

- Ładnie pachniesz – wyszeptał.

- Ty też...

Marek nie czekał dłużej, okazja nadarzyła się sama, musiał ją wykorzystać, teraz, albo nigdy. Zatrzymali się w cieniu Ratusza. Mężczyzna objął mocno kobietę, przycisnął do siebie i mocno pocałował ją w usta. Oddawała pocałunek z wielkim zaangażowniem i namiętnością, czuła na udzie narastający ucisk trwadniejącego z każdą sekundą penisa. Trwało to dłuższą chwilę, Basia gwałtownie odsunęła się na długość ramion.

- Co my robimy? - spytała szeptem.

- Całujemy się...

- Przepraszam Marku, ale muszę już iść!

- Ale dlaczego?

- Bo posuniemy się za daleko...

- Basiu, powiedz, patrząc mi w oczy, że nie chcesz tego!

- Chcę, nawet nie wiesz, jak bardzo chcę, ale nie mogę! Mam męża...

- A ja żonę. Pożądam cię, od chwili, kiedy złapałem cię na molo. Chcę się z tobą kochać, robić to, czego nie mogę z żoną...

- A ja...

- Basiu...

- Nie dzisiaj, nie jestem na to gotowa. Daj mi swój numer telefonu, zadzwonię.

- Na pewno? - wyjął komórkę z kieszeni.

- Tak, możesz być pewien.

Zamówiona taksówka dojechała do pensjonatu, Barbara niemal powlokła się do siebie. Siadła na brzegu łóżka, zdjęła pantofelki, podparła głowę na rękach.

- Co ty robisz – powiedziała do swego odbicia w lustrze – zwariowałaś?

- Tak, zwariowałam – odpowiedziała sama sobie – chcę tego faceta, chcę czuć w cipce jego penisa, a w ustach smak jego spermy. Chcę, żeby zerżnął mnie jak sukę, jak dziwkę, jak kurwę, tak, jak tego nie zrobił nikt do tej pory... Stefciu, wybacz mi...

Rozpłakała się bezgłośnie, rozebrała i naga położyła na pachnącej pościeli. Z torebki wyciągnęła nowo nabyty wibrator, mocno posmarowała go żelem i zaczęła się delikatnie pieścić. Bardzo szybki orgazm znowu ją zaskoczył. Usnęła zaraz, nawet nie wyjęła swego sztucznego kochanka z pipki...

Ranek był raczej pochmurny, choć widać było, że słońce i tak zaświeci. Basia weszła do łazienki, wzięła długi prysznic, stanęła nago przed lustrem, popatrzyła na kłąb włosów łonowych, pokręciła głową. Siadła na sedesie, namydliła dokładnie krocze i pomału, systematycznie pozbywała się zbędnego owłosienia, zostawiając sobie wąziutki kosmyk nad pipką. Balsamy i żele depilujące wygładziły skórę, sprawdziła jeszcze odbyt, ale tam było czyściutko, bez włosów, zastosowane środki były doskonałe.

Znowu stanęła przed lustrem, oceniła swą figurę, oględziny wypadły pomyślnie. Widziała atrakcyjną kobietę w średnim wieku, jeszcze ładną; długie czarne włosy okalały uśmiechniętą twarz. Troszeczkę wystający brzuch tylko dodawał jej kobiecości. Stanęła bokiem, patrzyła na prężący się biust, dłońmi pomasowała lekko opadający tyłek, choć na szczęście nie miała żadnych rozstępów. Ogólnie widziała interesującą babeczkę, czekającą na upojny wieczór w objęciach kochanka. Żeby tylko dobrze się sprawił...

Marek siedział jak zwykle na balkonie, nie wychodził nigdzie; łudził się, że Basia zadzwoni, chciał być na miejscu. Wykąpany, odświeżony, czekał na swą potencjalną kochankę ubrany tylko w szlafrok. Przygotował Martini, owoce i jakieś ciasteczka. Na szafce przy łóżku położył dużą paczkę prezerwatyw, czekał.

Barbara trzymała w dłoni telefon, bawiła się nim, wreszcie schowała go do torebki. Ubrała się w seksowną bieliznę, wcisnęła w małą czarną, na sobie miała bardzo modną ostatnio bluzeczkę, wyszła z domu, wsiadła do zamówionej wcześniej taksówki, pojechała do centrum. Usiadła na tej samej ławce, na której wcześniej siedziała z Markiem, patrzyła przed siebie. Tak, chciała tego, żeby ją mocno zerżnął, pragnęła wręcz znaleźć się w objęciach silnego mężczyzny, który da jej kilka orgazmów, który będzie twardy nie tylko między nogami, który potrafi dać kobiecie nieziemską rozkosz. Przymknęła oczy, zacisnęła pięści.

- Jadę tam, muszę, chcę tego. Stefan, nie obawiaj się, to żadna miłość na boku, tylko fizyczne zaspokojenie. Przynajmniej mam na to nadzieję... - wyszeptała do siebie.

Zdecydowana wstała z ławki, w telefonie wystukała krótkie „Idę” i chwilę później szukała windy w hotelowym korytarzu. Winda zawiozła kobietę na ostatnie piętro.

Marek usłyszał sygnał wiadomości tekstowej, odczytał jej treść, uśmiechnął się. Popatrzył, czy wszystko przygotowane, wyjął alkohol z lodówki, w tej chwili usłyszał pukanie do drzwi. Otworzył, patrzył na stojącą kobietę. Barbara stała nieruchomo, lekko się uśmiechała. Wziął ją za rękę, niemal wciągnął do pokoju, przycisnął do ściany, zasypał twarz pocałunkami. Czuł, jak po wpływem jego dotyku i pieszczot ciało kobiety rozluźnia się, zaczęła oddawać pocałunki. Ujęła w dłonie głowę Marka, zanurzyła język w jego ustach. Czuła rękę wsuwającą się pod spódniczkę, stanęła w lekkim rozkroku. Palce wśliznęły się bez problemu w wilgotną cipkę, mężczyzna zaczął pieścić łechtaczkę. Oderwali się od siebie, patrzyli sobie w oczy.

Marek rozpiął guziczki bluzeczki, odsłonił biust okryty koronkowym staniczkiem. Basia nie pozostała dłużna, rozwiązała pasek szlafroka, patrzyła w dół na prężącego się penisa. Nie był szczególnie długi, ale dość gruby, miała nadzieję, że szczelnie wypełni oczekującą pipkę. Popchnęła mężczyznę na ścianę. Opadła na kolana, ujęła różową głowicę w usta, zaczęła ją ssać, lizać, pomagała sobie dłońmi.

- Tak, tak, robisz to wspaniale, Basiu, nawet nie wiesz, jak pragnę takich pieszczot – doleciał ją szept kochanka.

- Nic nie mów – przerwała na chwilkę polerowanie głowicy językiem – przed nami cały wieczór.

Wróciła do przerwanej czynności, starała się jak najgłębiej wessać twardą kuśkę, zakrztusiła się. Marek ujął ją pod pachy i podniósł z podłogi.

- Chodź na łóżko, będzie nam wygodniej – zdjął z siebie szlafrok, odrzucił go na krzesło.

- Ładny ten twój przyjaciel – Basia pogłaskała członek, zdjęła bluzeczkę, rozpięła i zsunęła z bioder spódniczkę – resztę zdejmuj sam.

- Z największą rozkoszą – wyciągnął ręce do zapięcia stanika.

- Nie tak. Zrób to zębami!

Położyli się na łóżko, po chwili Basia również była naga. Ułożyła się obok mężczyzny, wzięła znowu penisa w buzię, na cipce wpierw czuła gorący oddech mężczyzny, później jęknęła z rozkoszy, kiedy zwinny język wcisnął się w różową szparkę. Marek robił minetę zapamiętale, była to jedna z jego ulubionych pieszczot, na którą – niestety – żona godziła się bardzo rzadko. Tak samo zresztą, jak niechętnie obciągała jego kutasa. Teraz wreszcie miał jedno i drugie. Lizał łechtaczkę, lizał wargi sromowe, drażnił je, ustami delikatnie szarpał i ściskał. Lizał coraz dalej, zbliżał się do ciemniejszej dziurki.

Przestał na moment, podniósł głowę, popatrzył między nogi, gdzie z zamkniętymi oczami jego bardzo atrakcyjna kochanka doskonale radziła sobie z felletio. Usiadł, odwrócił Basię na brzuch, uniósł jej biodra. Klęknął między nogami kobiety, bez pośpiechu zaczął wsuwać penisa w rozwartą leciutko szparkę, wszedł do końca, nieśpiesznie zaczął ją pompować. Każdy jego ruch wywoływał westchnienie, albo jęk rozkoszy. Barbara odwróciła głowę w stronę Marka.

- Rób to mocniej, chcę, żebyś nie kochał się ze mną, tylko najnormalniej wyruchał jak sukę, jak starą dziwkę, muszę mocno czuć cię w sobie... - każde słowo przerywała sapnięciem

- Auć! - to ostatnie wywołał mocny klaps na wypięty pośladek.

- Nie gadaj, tylko wypnij się mocniej, będziesz moją dziwką, zrobisz wszystko, co powiem – znowu silny klaps.

- Tak, ale jeden warunek... - uśmiechnęła się.

- Jaki?

- Masz mnie zerżnąć tak, jak jeszcze nikt. I nie pytaj jak, bo to ma być twoja inwencja – mówiąc to odwróciła się i wzięła kutasa do buzi.

Marek odczekał chwilę, potem znowu zaczął od tyłu posuwać gorącą cipkę, w pewnym momencie napluł między rozchylone pośladki prosto w dziurkę odbytu i gwałtownym ruchem wdarł się tyłek kobiety. Barbara jęknęła, chciała uciec z biodrami, ale trzymał ją mocno, jego ruchy były gwałtowne i szybkie.

- Nie szarp się dziwko, twoja dupa jest ciaśniejsza od pipy, musisz poczuć mnie wszędzie – nabijał się jeszcze mocniej, jądra klaskały odbijając się od mokrej cipki.

- Ale ja jeszcze nigdy... – próbowała się bronić kobieta jęcząc głośno.

- Zamknij się! - warknął, uderzając bardzo mocno w pośladek.

Mężczyzna zmęczył się troszeczkę, ujął Basię w pasie i przewrócił się na plecy, teraz ona dosiadała swego kochanka. Podskakiwała na jego biodrach, sama zmieniała raz po raz szparki, które penetrował gruby członek. W pewnym momencie opadła na pierś Marka, zadrżała, zasłoniła usta dłonią, wyprężyła się i znieruchomiała. Marek wysunął się spod kobiety, ścisnął mocno jej szczękę, tak, że otworzyła usta, zebrał ślinę, którą cienkim strumykiem wypluł w rozchyloną buzię, chwilę później wepchnął w nią ciągle twardego kutasa. Ruchał usta nie zwracając uwagi na to, że zaczyna się dławić.

Objął szyję Barbary, zacisnął dłonie na tętnicach, obserwował, jak zaczyna się czerwienić. Szybko wyjął penisa, jednym ruchem skoczył między rozchylone nogi i załadował w cipkę; nie puścił szyi nawet na sekundę. Posuwał tryskającą sokami pipę, obserwował twarz kobiety. W momencie, kiedy zobaczył i poczuł, że znowu odlatuje i robi się prawie purpurowa, puścił. Kochanka miała wybałuszone oczy, ciężko oddychała, otwartymi ustami łapiąc powietrze. Położyła na głowie poduszkę, mocno przycisnęła ją do siebie, ale i tak usłyszał wydobywające się spod niej wycie. Trwało to kilka sekund, szczupłe ciało podrygiwało w rytm targających nim skurczów, nogami kopała materac, wreszcie uspokoiła się, wyjrzała spod poduchy.

- Co to, kurwa, było? - ledwo wydusiła z siebie.

- Jak to, co? Seks! Chciałaś ostro, prawda? - Marek ułożył się obok kobiety.

- Ale takie coś... Jeszcze nikt nie zerżnął mnie w tyłek! - odwróciła głowę w stronę mężczyzny - Na szczęście nie było najgorzej.

- No, nie powiem, jesteś kobieta – fontanna, masz bardzo mokry orgazm! Na dworze jest bardzo ciepło, pościel szybko wyschnie... Wiesz, że masz jeszcze coś do skończenia – wskazał na swe krocze – ty już, a ja? Musiałem się wstrzymywać, bo nie założyłem gumki.

- Niepotrzebnie, zabezpieczam się, co prawda ze Stefanem nie bzykamy się za często, ale wolę nie martwić się, co potem, w razie, gdyby nagle naszła go ochota, bo on nie uznaje prezerwatyw. A tutaj... Jakoś temu zaradzę i...

Nie dokończyła, penis zbyt głęboko tkwił w jej ustach. Potężny wytrysk, który nastąpił chwilę później mało jej nie zadławił; nie spodziewała się takiej ilości spermy. To, co wyciekło z ust roztarła na brodzie i biuście.

Usiedli na łóżku, wypili po kilka łyków Martini, zaczęli się całować. Sflaczały penis wracał do swych „roboczych” rozmiarów, Barbara wyciągnęła z torebki wibrator, który zabrała z sobą. Na jego widok Markowi zaświeciły się oczy. Popchnął kobietę na łóżko, wcisnął wibrator w pipkę, sam załadował swego przyjaciela w tyłek. Wsuwając się w głąb pupy dopychał brzuchem wibrator, który sam wysuwał się, kiedy i on to robił. Basia patrzyła na to, co robi najpierw zdziwiona, a potem zaskoczona.

- Ale mi dobrze, jakby ruchało mnie dwóch facetów – wysapała.

- Nic nie mów...

Tym razem doszli oboje równocześnie i dość szybko; wcześniejsze podniecenie nie opadło jeszcze. Znowu leżeli zmęczeni i spoceni obok siebie, kobieta położyła głowę na piersi mężczyzny, objęła go ręką, a jedną nogę zarzuciła na mocne uda. Milczeli długą chwilę, nie ruszali się, wreszcie Marek podniósł się z pościeli, delikatnie odsuwając od siebie kochankę.

- Przepraszam, ale muszę do toalety – usiadł na brzegu łóżka.

- Ja też, już długo chce mi się siku.

- To idź pierwsza, ja jeszcze tyle wytrzymam.

- Nie, chodźmy razem, chcę zobaczyć, jak sikasz!

Marek, zaskoczony, przepuścił Basię przodem. Zdziwił się kiedy kobieta zamiast stanąć koło toalety weszła pod prysznic. Kiwnęła na niego dłonią.

- Wejdź tutaj, chcę widzieć z bliska, jak sikasz.

- Ale jak...

- Normalnie – przewała – sikaj tutaj, przecież i tak spłuczemy wszystko przy kąpieli, prawda?

Trochę zażenowany stanął w kabinie, ujął penisa w dłoń, musiał się zmusić, żeby poleciały pierwsze krople moczu, potem poszło bez problemu. Barbara przyglądała się kilka sekund, nagle złapała sikającego penisa i skierowała strumień na siebie. Najpierw zmoczyła sobie biust, za chwilkę ciepły mocz wypływał z rozchylonych ust. Nie zamykając ich nasunęła się na kutasa tak, że strumień wypływał bezpośrednio z półotwartej buzi. Kiedy Marek skończył zamknęła usta, zaczęła fachowo „polerować gałę”.

Chwyciła mężczyznę za pośladki, odchyliła je na boki i wsunęła dwa palce w tyłek kochanka. Ten aż odskoczył, tak niespodziewany był to manewr.

- Co ty wyprawiasz? – patrzył w dół na ruszającą się jednostajnie głowę.

- To samo, co ty mi, tylko w mniejszej skali – przerwała na chwilkę – fajnie czuć coś w dupie?

- Ale to coś innego, to palce, a nie kutas – roześmiał się, ale zaraz zamilkł.

Basia cały czas kucała, robiła laskę, ale rozchyliła nogi i sikała do brodzika. Marek nie czekał dłużej. Włączył wodę, puścił strumień prysznica wpierw na kobietę, potem na siebie, zamocował sitko na wysokości piersi. Żelem namydlił biust i pipkę, zaczął je dokładnie myć. Stanął za kobietą, wsadził dzidę w wypiętą dupę, jedną ręką drażnił łechtaczkę, drugą ugniatał jędrne piersi. Barbara jęczała, poddawała się ruchom kochanka. Wystrzelił pierwszy. Chwilę później wrócili do łóżka. Rżnęli się do świtu. Łóżko im nie wystarczyło, był dywan, stół, fotel, znowu łazienka, a przed świtem Basia zrobiła Markowi pięknego loda na balkonie; nie obchodziło ich, czy ktoś będzie patrzył...

Przed rozstaniem ustaliła ze swym kochankiem, że będą spotykali się o tej samej porze co roku, chcieli takiego radosnego seksu bez zobowiązań, doszli do wniosku, że to będzie taki wentyl bezpieczeństwa na ujście ich potrzebom i emocjom.

Wróciła do siebie na śniadanie. Nie jadła nic, tylko położyła się na dwie godziny do łóżka, poszła na plażę, musiała ochłonąć po nocnych przeżyciach i emocjach. Zadzwoniła do Stefana, ale nie miał czasu rozmawiać, miał masę pracy. Zapewniła go o swej miłości, uśmiechając się przy tym. Była umówiona z Markiem na dzisiejszy wieczór...

***********************

Zbliżała się do domu, wiedziała, że Stefan czeka na jej powrót. Przed wyjazdem ubrała się bardzo kuso, nie założyła bielizny. Że dobrze wygląda przekonała się na stacji benzynowej; kiedy podjechała pod dystrybutor i wysiadła z auta, natychmiast podszedł młody chłopak, który wręcz pożerał ją wzrokiem i zaczął tankować paliwo cały czas gapiąc się nachalnie na atrakcyjną klientkę. Jego koledzy z obsługi stacji nie byli gorsi, też nie spuszczali z niej wzroku.

Wreszcie podjazd, brama otwarta, Stefan w drzwiach. Niemal wyskoczyła z samochodu, rzuciła się zaskoczonemu mężowi w ramiona, ściskała i zasypywała pocałunkami. Wepchnęła go do środka, niemal rzuciła na ścianę.

- No kochanie, twoja żoneczka w domu, od teraz nowe porządki.

- Ale...

- Nie ma żadnego „ale” zbyt długo czekaliśmy – rozpinała pasek od mężowskich spodni, zsunęła bokserki – dawaj mi tego rycerza, stęskniłam się za nim – objęła kutasa ustami.

- Nareszcie... – wyszeptał Stefan, kładąc dłonie na poruszającej się głowie małżonki i opierając się o ścianę.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Jan Sadurek

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach