Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Opera

 
Jeżeli kiedykolwiek zobaczysz w operze kobietę, która w Twojej opinii pasowałaby do autorki tego bloga, to będę nią właśnie ja.
“O miłości oddanej i wiernej”, “Opiewająca potęgę miłości małżeńskiej” – takimi słowami opisuje się Fidelio, jedyną operę van Beethovena. Na jego nieszczęście, tytuł tego dzieła kojarzy mi się z czymś zupełnie przeciwnym, ale o tym innym razem.
Nie będę oryginalna stwierdzając, że kobieta dobiera ubranie pod okazję – chociaż wydaje mi się, że coraz rzadziej. Ja lubię pójść o krok dalej. Dobierając garderobę, wyobrażam sobie różne scenariusze zdarzeń, które mogą mnie spotkać. Nie zaklinam rzeczywistości i nie tworzę przyszłości, chociaż lubię tak o sobie myśleć. Jestem zawsze przygotowana na mniej lub bardziej przypadkowe sytuacje. Tym razem zakładam długą, czarną, rozkloszowaną spódnicę, czarny skórzany top i długie – oczywiście czarne, skórzane rękawiczki. Pod spódnicą mam pończochy, które podtrzymuje pas – tego wieczoru to jedyny element bielizny, jaki mam na sobie. Włosy spięte, by niepotrzebnie nie odwracały uwagi od rękawiczek, sięgających aż do 3/4 ramion. Na koniec zakładam wysokie, czerwone szpilki – oczywiście pod kolor ust.
Tak ubrana jadę samotnie na Fidelio, gdzie zapewne spotkam wiele małżeństw, przybyłych dla uczczenia swojego szczęśliwego, bądź właśnie za taki uchodzącego związku. Czy takim ubraniem stanowię zaprzeczenie typowej żony? Tego nie wiem, ale mam szczerą nadzieję, że na mój widok niejedna potęga miłości małżeńskiej zadrży dzisiaj w posadach. Po wejściu do opery odwieszam płaszcz i powolnym krokiem udaję się na górę. Stuk wysokich obcasów niesie zapowiedź wymownych spojrzeń wielu obecnych tu kobiet, których mężowie na krótką chwilę zapomną o “miłości oddanej i wiernej”.
Wybieram kameralne miejsce na najwyższym balkonie. Widziałam już tę operę, więc mam nadzieję, że gorszy widok zrekompensuje mi kuluarowe miejsce, wśród trójki nieznajomych osób. Teraz zaczyna się moja gra. Czekając na korytarzu, bacznie obserwuję osoby wchodzące na balkonową lożę. Zauważam jednego młodego chłopaka, na wzór roztargnionego studenta, prawdopodobnie niezbyt obytego w relacjach z kobietami oraz – jakżeby inaczej, typowe małżeństwo w średnim wieku. Mężczyzna jest ubrany w czarny garnitur, zaś jego żona ma na sobie ciemne, nudne spodnie i białą koszulę. Pora zająć miejsce. Wchodzę na balkon i po kokieteryjnym “dobry wieczór”, zajmuję swoje miejsce pomiędzy dwójką obecnych mężczyzn. Przechodzę powoli, by szeroka spódnica mogła swobodnie ocierać się o nogi moich towarzyszy. Ci zaś, otuleni w chmurze moich ulubionych Guilty, dokładnie przypatrują się moim ruchom.
Nie trzeba być czarownicą, by przewidzieć, że żona mojego starszego towarzysza skorzysta jeszcze z toalety. Ja tymczasem powolnym ruchem ściągam rękawiczki, z których jedna upada mi (jak to mam w zwyczaju) na podłogę. Mój – chyba mogę tak stwierdzić – starszy wielbiciel ją podnosi. Wywiązuje się między nami przyjemny dialog – o operze, sztuce i… o moich rękawiczkach, którymi się zachwyca. Wtedy też poznaję jego imię, jednak teraz niech pozostanie Panem K. Podczas rozmowy cały czas trzyma moją rękawiczkę, przesuwa po niej palce, zupełnie jakby wyobrażał sobie przy tym dotyk mojej dłoni.
Nasza rozmowa zostaje przerwana w momencie, gdy na balkon wchodzi jego żona. Pan K zakłopotany całą sytuacją, szybkim ruchem chowa zwiniętą rękawiczkę do kieszeni marynarki i natychmiast wyprostowuje się na fotelu. W przypływie zażenowania spowodowanego tchórzliwym zachowaniem, odczuwam z jego strony zlekceważenie. Z totalnego ogłupienia moją osobą, w jednej chwili Pan K staje się zamknięty, nieobecny i przerażony.
Nadchodzi czas rozpoczęcia opery, co dla mnie stanowi początek kolejnego etapu gry.
***
W I akcie opery prowadzę niezobowiązującą rozmowę z młodym studentem. W pewnym momencie ostentacyjnie kładę rękę na jego kolanie, komentując po cichu, wręcz szepcząc mu do ucha, przebieg wydarzeń na scenie. Mam szczerą nadzieję, że Pan K to widzi. Poza tym, przez zdecydowaną większość czasu siedzę albo oparta o pulpit przede mną, tak że spódnica zaczyna zdecydowanie odstawać od wgłębienia na plecach albo wygodnie rozłożona na fotelu z rękoma przed sobą, co z kolei momentami odsłania niewielki fragment pasa do pończoch. Zarówno jedna jak i druga pozycja zdecydowanie dają przestrzeń dla fantazji.
Rozpoczyna się przerwa, więc proponuję studentowi wyjście i rozmowę na korytarzu. Nie chcę dać Panu K okazji do oddania mi rękawiczki, kiedy żona znowu go opuści. To byłoby zbyt banalne i łatwe. Mam dla niego inny plan. Biorę jedną rękawiczkę, torebkę i wychodzimy.
Stojąc na korytarzu, kontynuujemy luźną rozmowę, podczas której wzrok pozostawiam skupiony wyłącznie na drzwiach prowadzących na nasz balkon. W jednej chwili zauważam żonę Pana K zmierzającą do toalety. Przepraszam studenta i proszę, aby już na mnie nie czekał. Ja tymczasem idę do toalety. Krocząc spokojnie, zakładam rękawiczkę na jedną rękę. W międzyczasie wyobrażam sobie myśli Pana K, kiedy ten zorientuje się, że na loży nie ma tylko mnie i jego żony. Czy będzie przekonany, że wyjawiłam jego sekret? Zastanawiam się, czy moja druga rękawiczka wciąż znajduje się w jego kieszeni, czy też leży już na moim miejscu.
Staję przy lustrze tuż obok jego żony. W momencie poprawiania ust szminką, słyszę żartobliwe: “Co się stało z Pani druga rękawiczką”. Odpowiadam, że komuś bardzo się dzisiaj spodobała, dodając wyraz szczerej nadziei, że jeszcze ją odzyskam. Odpowiada tylko uśmiechem pełnym niezrozumienia. Wracamy razem na balkon, ja zaś nie znajduje rękawiczki na swoim miejscu.
Rozpoczyna się II akt opery. Mniej więcej w jego połowie wstaję i przechodząc obok Pana K, dyskretnie a jednocześnie dobitnie dotykam go po ramieniu, dając oczywisty znak, by podążył za mną. Korytarze są całkowicie puste i delikatnie przyciemnione. Na ostatnim piętrze pełno jest tajemniczych zakamarków, z których jeden zakrywa ciemna zasłona. Stojąc właśnie przy niej, czekam około minuty, aż w drzwiach pojawi się pan K. Podchodzi do mnie, a ja chwytając go za krawat, zaciągam do ciasnego pomieszczenia. “Odzyskam rękawiczkę teraz, czy oddasz mi ją przy swojej żonie”? – pytam zdecydowanym, acz niemalże szepczącym głosem. Pan K grzecznie wyjmuje rękawiczkę, tłumacząc, że w ogóle nie planował mi jej oddawać. Na moje kolejne pytanie o powód takiej decyzji, wypowiada tylko kilka banalnych tekstów, jak bardzo zwróciłam jego uwagę. Dodaje, że chciał mieć po mnie pamiątkę. Nie ukrywam, że na myśl od razu przychodzi mi scena ich seksu, w której wyobraźnia Pana K skupia się tylko na mnie, zaś jego uwaga na mojej rękawiczce, schowanej gdzieś głęboko w jego samochodzie.
“Klęknij!” – szorstko wyrzucam z siebie w jego stronę. Pan K bez najmniejszego protestu wykonuje polecenie. Całkowicie jakby sam oczekiwał, a nawet pożądał kary za przywłaszczenie rękawiczki. “Schyl się i połóż ręce na podłodze” – dodaję rozkazującym tonem. Robiąc krok, wbijam obcas w jego dłoń. Syknięcie z bólu wypełnia przestrzeń niewielkiego pomieszczenia. Nakazuję mu podnieść głowę i spojrzeć mi w oczy, po czym zamachując się, uderzam go rękawiczką w twarz. Widzę w jego oczach podniecenie. Przytrzymując się ściany, zakładam nogę na jego bark. Robię to w taki sposób, że czubek czerwonej szpilki dotyka jego twarzy. Wkładam rękę pod długą spódnicę i dotykając się dostarczam sobie chwilowej rozkoszy. Nie ukrywam, że moja wyobraźnia zawędrowała właśnie do ich sypialni. Myśl, że mam przed sobą mężczyznę, który za kilka godzin odda się innej kobiecie działa na mnie podniecająco. Pan K, mimo że nie jest w stanie nic dojrzeć, reaguje na tę sytuację głębokim westchnieniem. W odpowiedzi na to wydobywam z siebie kilkakrotne jęknięcie, aby jeszcze bardziej podsycić jego ekscytację. Ubolewam, że w tym półmroku nie może mnie zobaczyć w pełnej, nagiej okazałości – nie miałabym z tym żadnego problemu. Jego późniejsze myśli byłby jeszcze mocniejsze. Mokra powierzchnia rękawiczek na moich palcach odbija delikatne światło w towarzyszącym nam półmroku. Na myśl, że niedługo w poczuciu winy będzie obsypywać żonę pocałunkami, bez chwili zawahania wkładam mokre palce do jego ust. Panu K w tym momencie nawet przez myśl nie przyjdzie jakikolwiek sprzeciw. Oblizuje moje palce z takim zaangażowaniem, jakby chciał dać mi próbkę swojej sprawności. Przez moment zastanawiam się, czy… – nie, koniec. Bezsilnie próbuję wymazać z głowy myśli, w których jego żona wyczuwa mnie, mój zapach i smak – na jego szyi, włosach i policzkach. Czas przestać.
“Czy teraz już wiesz, co straciłeś? Może gdybyś mi nie zabrał rękawiczki, kto wie…” – dodaję, zdejmując z niego nogę. Zostawiam Pana K i odchodzę. Czy został ukarany? Myślę, że tak, biorąc pod uwagę jego gotowość do zdrady oraz jednoczesną konieczność obejścia się smakiem. Nic nie dostał, a wiele stracił, być może również żonę, przed którą prędzej czy później nie będzie w stanie ukryć prawdy. Nie wracam na lożę, tylko schodzę na dół. Po odebraniu płaszcza, czekam w lobby do zakończenia opery. Po pewnym czasie, wśród schodzących ludzi zauważam studenta, który niczego nie świadomy z troską pyta mnie o wyjście przed czasem. Zwalając winę na gorsze samopoczucie, proponuję wyjście na zewnątrz. Spoglądając na parking, szukam wzrokiem Pana K. Słuchając nieuważnie komentarzy na temat opery, wypatruję wzrokiem przejeżdżający samochód, którego kierowca zwraca moją uwagę. “Czy możesz mnie odprowadzić?” – pytam. Nie czekając na odpowiedź, chwytam go za rękę i przechodzimy przez uliczkę parkingu wprost przed przejeżdżającym Panem K. Rzucam w jego stronę ostatnie spojrzenie…
M.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Dziewczyna w Rękawiczkach

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach