Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Diament i sol – Rozdzial 1, czesc 3

Niebieski (część 3)


Zofia Nitecka

Janek nie jadał pizzy, ani chińczyka, ani nawet zwykłych, polskich ziemniaków. Żywił się głównie proteinami. Pijał mleko odtłuszczone. Lubił sery, te uznawane za włoskie i francuskie. Nie gardził też makaronem razowym czy warzywnym. Podjadał orzechy, pestki słonecznika i dyni. I to, co dziwiło w tej jego dbałości o jadłospis, to fakt, że jadł o każdej porze dnia i nocy. Lubił też słodycze, te z górnej półki, szwajcarskie. I czekoladę na gorąco.

Leżałam nago w wannie. Mój biust przykrywała tafla wody. Nie było piany, więc Janek widział moje piersi, i także wszystko inne, choć zapewne nieco zniekształcał mu się ten obraz.

Do wanny, w której się wylegiwałam, prowadziły kamienne schody. Janek na nich siedział, wspierając plecy i głowę o szybę okna, przykrytą złotymi, grubymi zasłonami.

Ja jadłam pizzę. On pił drinka.

– Trafiłem w gust kubków smakowych? – zapytał, rozpinając guziki swojej czarnej koszuli.

I wtedy pomyślałam, że Dżony nie różni się znacznie od większości mężczyzn, choć przecież jest od nich tak inny. Mężczyźni, niczym mali chłopcy, uwielbiają pochwały. Mają potrzebę czucia się docenianymi.

– Trafiłeś – odpowiedziałam, bo faktycznie na pizzy lubiłam smaki prowansalskie.

– Nie utyjesz od tego? – dopytywał.

– Ja, kochany, akurat należę do tego typu ludzi, którzy jedzą dużo wszystkiego i nie tyją – pochwaliłam się, dobrze wiedząc, że Janek nie może się czymś takim poszczycić. Masa i rzeźba Jana była imponująca, ale kosztowało to wiele wyrzeczeń i wielogodzinnych treningów niemal każdego dnia. Czasami zastanawiałam się, jak on znajduje na to wszystko czas. Kiedy sypia? Kiedy pracuje? I czym się tak naprawdę zajmuje?

I nagle uświadomiłam sobie, że przyleciałam na grecką wyspę z człowiekiem, którego znałam jadłospis, ale nie zawód. Nawet nie miałam pewności co do jego stanu cywilnego. Wiekowo spokojnie mógłby już być czyimś mężem. Miałam świadomość, że ma dziecko, starsze od mojego Nikodema. Kiedyś się co do tego wysypał, czyniąc to oczywiście zupełnym przypadkiem. Jan dbał o swoją anonimowość. Posiadał profil na Fejsie, ale jedyne zdjęcie jakie tam widniało, to była fotka jego pleców, odzianych w koszulkę piłkarską jednego z warszawskich klubów. A poza tym wrzucał tam tylko jakieś rapowe udostępnienia, pochodzące wprost z podziemia. Podobna rzecz działa się na jego Instagramie, choć tutaj pokazał jeszcze klatkę i zarost. Oczy i nos zakrywał daszek czapki bejsbolowej od Armaniego. Na IG miał nawet zdjęcie ze mną. Całowaliśmy się na nim, ale tutaj moja dłoń przykrywała bok jego twarzy. Na tym zdjęciu był w białym golfie, jakby nie chciał, by ktoś rozpoznał go po tatuażu na szyi.

Kiedy zadawałam Dżonemu jakiekolwiek pytania odnośnie strzeżenia swojego wizerunku, ten zawsze zbywał ten temat. Mówił, że mogłam brać pierścionek, gdy go proponował, to teraz byłabym panią Sobierewską i nie musiałabym zadawać pytań, wiedziałabym wszystko. W rzeczywistości Janek przesadzał. Nigdy nie proponował mi pierścionka. Nie oświadczał się. Jedynie kiedyś, przed laty, gdy Nikodema nie było jeszcze na świecie, proponował mi chodzenie. Byłam wtedy gówniarą. Miałam ledwie piętnaście lat. Jednak już wtedy wiedziałam, że nigdy nie chcę wiązać swojego życia z żadnym mężczyzną tak zupełnie na stałe. Chłopak, narzeczony, a potem mąż, to nie były moje koleje. Ja obrałam zupełnie inną trasę. Daleką od bycia czyjąś służąca, kucharką i kurwą dwadzieścia cztery godziny na dobę.

Pomimo moich poglądów, uważałam, że dobrze było Janka spotkać na swojej drodze. Wniósł wiele do mojego życia. W pewien sposób je uatrakcyjnił. W tym temacie przegrywał tylko z moim synem. Nikodem wniósł do mojego życia więcej. I choć nie był planowanym dzieckiem, to stał się całym moim światem.

Przełknęłam ostatni kęs kawałka pizzy, po którym w mojej dłoni nie zostało już zupełnie nic. Janek dopił drinka do końca. Wyciągnął dłoń nieznacznie w moim kierunku i poruszył dwoma palcami – środkowym i wskazującym – jakby chciał mnie tym gestem przywołać. A kiedy tylko wstałam w wannie, on wskazał na swoje kolana.

– Jestem mokra – uprzedziłam, zmierzając w jego kierunku.

– Na to liczę. – Uśmiechnął się łobuzersko, dosięgając mojej dłoni. Skłonił mnie do tego, bym usiadła na nim okrakiem.

– Będziesz wyglądał, jakbyś się posikał, gdy później wstanę – oznajmiłam.

– Trudno – odparł, rozplatając moje dwa warkocze. Wplótł palce w moje włosy i zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pociągnął tak mocno, że zmusił mnie tym do wstania. Sam także się podniósł. – Dziś to ty będziesz sikać – zapowiedział, przyszpilając mnie plecami do szyby okna. Przed jej zupełnym chłodem chroniła mnie jedynie złota zasłona.

Mówiąc o sikaniu, Dżony mógł mieć na myśli co najwyżej kobiecy wytrysk, ewentualnie tak sporą rozkosz, że ta mogłaby utrudnić mi zapanowanie nad pęcherzem. Znałam jego preferencje seksualne i wiedziałam, że nie jest fanem pissu. Choć bywał perwersyjny. Nie był jakimś wielkim fascynatem. Bondage interesowało go tylko w podstawie. Lubił jednak pociągnąć za włosy. Potrafił też przypierdolić. I to nie tylko w pośladek.

– Miałeś wynagrodzić mi brak gry wstępnej, gdy będziemy na Rodos – upomniałam się o swoje, szepcząc mu to wprost do ucha. Na końcu delikatnie zaciskając ząbki na chrząstce. Janek miał tam kolczyk. Nieduże, złote kółeczko.

Ledwie wypuściłam fragment ucha Jana ze swoich zębów, a ten szybko padł na kolana, sunąć otwartymi dłońmi po moim ciele. Dojechał tak poprzez biust, aż do bioder. Szybko zarzucił sobie moje nogi na barki. I wciąż trzymając za biodra, dociskał mnie do szyby.

– Nie chciałabym spaść – zamarudziłam, bo pozycja naprawdę do najwygodniejszych nie należała. Kojarzyła mi się z siedzeniem na barana, ale w drugą stronę.

– To nie marudź, bo mogę się wkurzyć i cię zrzucić – uprzedził z twarzą przy mojej cipce. Poczułam jego język najpierw na wzgórku łonowym. Następnie na łechtaczce.

Janek był w tym dobry. Można nawet rzec, że królował w tej dziedzinie. Nikt w całym moim życiu ani razu nie zafundował mi tak dobrej minetki, jak on niemal za każdym razem, gdy myśmy się widzieli. Dlatego nie przepadałam za jego towarzystwem, gdy był zmęczony, bądź wkurwiony. W pierwszym przypadku był leniwy, w drugim zaś bywał agresywny. Leniwy Dżony wydawał się być wyprany z uczuć i wszelkich emocji. I nawet seks oralny zdawał się go wtedy nie satysfakcjonować. Długo trzeba było się najeździć ustami po ogromnym penisie, by w końcu się podniósł. Brnięcie do wytrysku trwało conajmniej godzinę. Żuchwa po czymś takim dokuczała niemiłosiernie. Od leniwego Janka, gorszy był tylko agresywny Jan. I o ile lekki poziom podniesionego ciśnienia u mężczyzn działał na podwyższenie ich testosteronu, a tym samym na seksapil, to już nadmiar tego hormonu szkodził, leżącej pod takim mężczyzną, kobiecie. Choć z seksuologiki wynikałoby, że w tym przypadku strach i napięcie powodowały więcej niż sam szybki, mocny, brutalny stosunek. Podobna rzecz ma się w przypadku utraty dziewictwa. Rozerwanie błony dziewiczej nie miałoby możliwości zaboleć, gdyby dziewczyna, która tę błonę traci, została odpowiednio poprowadzona, rozluźniona. Mnie utrata cnoty nie bolała. W tym przypadku Janek wypełnił swoje zadanie doskonale.

Z perspektywy czasu i doświadczenia własnego, jak i koleżanek, doszłam jednak do wniosku, że lepszy agresywny bądź leniwy kochanek, niżeli nudny mąż. Moje zamężne koleżanki niemal zupełnie nie miały życia seksualnego, bo czy za życie można uznać leżenie na plecach, bądź podskakiwanie na członku średnio raz w tygodniu? Moim zdaniem nie. Jak dla mnie, to była już seksualna śmierć. A ja byłam jeszcze przecież młoda. Pragnęłam czuć, nawet jeśli nie zawsze wszystkie z tych odczuć, związanych z grą wstępna, stosunkiem, jak i po nim były pozytywnymi. Nagatyw, niemal każdy, był lepszy od niczego. Od nie czucia. Nie życia.

Uwielbiałam odczuwać seksualne napięcie, które zbierało się z każdego jednego fragmentu mnie, po czym kumulowało w jedną całość i wnikało w mięśnie przy wejściu do pochwy. Wtedy wybuch był najlepszy. Mocny. Nie do porównania z niczym innym, nawet z zakupami w towarzystwie karty bez limitu. A nowe ubrania z górnych półek potrafiły podniecać, i to jeszcze jak.

Janek jednak, jako jeden z nielicznych mężczyzn, wciąż dawał radę podniecać mnie bardziej, niż torebka od Gucciego i brylantowy naszyjnik z apartu. I nawet te dwie rzeczy łącznie nie były w stanie pokonać jego języka, napiętych mięśni pleców, zwinnych, szorstkich ust.

Dżony, nawet jak popełniał błędy, to robił to bezbłędnie, przez co mogły nosić jedynie miano wykroczeń. Jemu wybaczało się czyny, których nie wybaczyłoby się nikomu innemu. Ja sama nawet ból, który wycisnął ze mnie wszystkie łzy, byłam w stanie mu podarować. Każdego innego zmusiłabym do przerwania, gdyby penisem obijał się o tylną ściankę pochwy. A gdyby nie przerwał, oskarżyłabym go o gwałt i to bez mrugnięcia choćby jednym okiem. Z Janem przeżyłam uderzanie w szyjkę macicy. I obyło się bez policji, obdukcji i prokuratora.

Myślenie o wszelkich nieprzyjemnościach, niedogodnościach i złośliwościach anatomicznych przerwał mi język Jana sięgający mojego nawilżonego wejścia. I język Dżonego dał radę się przez nie prześlizgnąć. Zwykle, gdy był zwinięty w rurkę był naprawdę mocny. Sztywny. Nie giął się pod byle pretekstem. Czyli był zupełnie taki jak cały Jan Sobierewski. Świadomy siebie i swojej mocy. Pewny swego. Zdolny do wszystkiego. Nawet do przerwania sekundę przed osiągnięciem szczytu, jakby właścicielowi tego sprzętu nie zależało na zbieraniu koron górskich. Bo Jankowi bez wątpienia nie zależało. Kobiecy orgazm był dla niego sprawą drugorzędną. Myślę, że w swoim życiu doprowadził do wrzasku tyle kobiet, iż nie potrzebował już takich zapewnień o swoich zdolnościach i talentach. Zupełnie jakby był popularnym aktorem, który nie musi już chodzić na kastingi, bo reżyserzy i scenarzyści sami się do niego odzywają i wręcz błagają na kolanach, by zagrał w ich filmie.

Janek powstał z kolan, wciąż trzymając moje nogi na swoich barkach, przez co niewiele dzieliło mnie od sufitu. Brutalnie złapał za moje łydki. Odczułam to tak, jakby jego palce wbijały się w moje mięśnie. I tak po prostu, bez żadnego pardonu i uprzedzenia rozwarł je na boki. To wszystko trwało sekundę, może dwie. Zakończyło się zerwaniem zasłony. Wraz z nią zsunęłam się w dół. Ja zostałam złapana. Zasłona opadła na podłogę. I poczułam, że palce Jana tym razem wpijają się w moje biodra, a cipka opiera na męskim, dużym, pokrytym tatuażem kolanie. Bez wątpienia pozostawiała na nim wilgotny ślad. Właściwie to cali byliśmy lepcy. Janka broda, za sprawą moich soków, przyklejała się do mojego czoła. I to była kolejna pozycja, która przetrwała sekund pięć. W końcu Janek podniósł mnie i usadził na swoim członku. Trafił wzorowo. Jakby obyło się bez szacowania. Trochę jak podczas ustawionej gry w ruletkę.

– Zawsze stawiam na czarny – zadźwięczało w mojej głowie. Było efektem wspomnień. Powrotem Jana po całych latach nieobecności.

Dżony poruszał się szybko. Niepłynnie. Szarpanie. Podbijał mnie do góry i prędko sprowadzał na dół. To był jego wyścig. Wiedziałam, że chce osiągnąć spełnienie przede mną. A ja postanowiłam tym razem nie dać się wykiwać.

– Jeśli to zrobisz dostaniesz w pysk – uprzedziłam uczciwie.

– Uważaj byś sobie nadgarstka nie zwichnęła – odparł, ciężko przy tym dysząc.

Chciałam powiedzieć, że naprawdę mu przypierdolę, ale tym razem mowę odebrała mi jego dłoń. Nawet nie zauważyłam kiedy przełożył ją na moją szyję i zacisnął palce. Z początku zrobił to nieznacznie, ale odczuwalnie. Wkrótce zaczął odbierać mi tym dopływ powietrza. I patrzył przy tym w oczy. Sycił się moim niepewnym spojrzeniem. A ja robiłam wszystko, by nie okazywać przed nim strachu. W rzeczywistości czułam go w stosunki do Jana naprawdę niewiele. Był nieprzewidywalny, a nawet groźny, ale nie śmiertelnie niebezpieczny. Patrzyłam na niego milion razy. Rozwierałam przed nim uda tysiąckrotnie. I nie widziałam w nim ani sadysty, ani seryjnego mordercy. Nie miałam więc podstaw, by lękać się przy nim o własne życie czy nawet o bezpieczeństwo. Ufałam mu. Na tyle na ile można ufać człowiekowi, o którym wie się niewiele.

Sobierewskiemu udało się odciągnąć moje myśli od osiągnięcia orgazmu. Jego spełnienie ponownie zdarzyło się przed moim. Doprowadził mnie tym do frustracji. Śmiał się. Z uśmiechem łobuza głosił:

– To za bezczelność przed wylotem.

Na moich oczach podciągał mokre spodnie. Jego czarna koszula zdawała się przylegać do jego ciała bardziej niż wcześniej. Kleiła się do imponującej muskulatury, pomimo że była rozpięta.

– Kupię sobie gatki na klucz – ostrzegłam.

– Bez różnicy czy zamek czy kłódka – odrzekł. – Nie ma takiego zabezpieczenia, którego bym nie pokonał – wyraźnie pochwalił się swoimi umiejętnościami.

– No patrz. A jednak złodziej. Całe lata myślałam, że diler – powiedziałam, ponownie wchodząc do wanny. Potrzebowałam ochłody. Chciałam, by powróciło do mnie zupełnie trzeźwe myślenie.

– Ale że ja? – zdziwił się. – Ani jedno, ani drugie – zaprzeczył. – Robię w ochronie – wyznał, siadając na zerwanej zasłonie.

– Ochraniasz, kurwa, samego prezydenta, że jeździsz porsche? – jawnie zadrwiłam.

– Gdybym woził Dudę, sam zaplanowałbym zamach na jego osobę – zażartował.

– A więc terrorysta? – zgadywałam dalej.

– Wyobraź sobie, że jesteś prezydentem czy głową jakiegoś przedsięwzięcia. Pozwalasz jednak, by to ktoś inny decydował o wszystkim. Poddajesz się jego woli – zobrazował. – A za kilka lat historia to ciebie osądzi, jako człowieka bez charakteru.

– Nie lubisz Kaczyńskiego – zauważyłam.

– Nie, dlaczego? Bardzo Kaczkę cenię. Gardzę jedynie jego długopisem – posunął się do metafory.

– Pozbawiłeś mnie orgazmu na rzecz pierdolenia o polityce? – nie dowierzałam.

– Sama zaczęłaś – wytknął. – Jeśli wolisz, to możemy o piłce nożnej – wyraźnie ciągnął tę dyskusję dalej w żartobliwym tonie.

– Chciałam wiedzieć co konkretnie robisz – wyznałam wprost.

– Nie takie najgorsze wrażenie – wciąż odpowiadał wymijająco. A uśmiechał się przy tym naprawdę szczerze. Miał płytkie dołeczki w policzkach. – Pójdę sprawdzić co robi twoje pięćset plus – zapowiedział, wstając z podłogi. Przed wyjściem przykucnął przy wannie i wsunął palce lewej dłoni w moje włosy. Złapał za szyję. Złożył delikatny pocałunek na czole.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Dla Dorosłych

DD–DlaDorosłych to wspólny projekt stworzony w 2023 roku przez kilku autorów. W rzeczywistości różni nas bardzo dużo, ale łączy jedno – zamiłowanie do pisania. Razem tworzymy niepowtarzalne historie, a wszystko po to aby dorosły czytelnik mógł poczuć się wyjątkowo. Można nas znaleźć na Bloggerze, Wattpadzie, Instagramie i Facebooku.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach