Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Hugo – Rozdzial 2, czesc 1

Pudełko (część 1)

Hrabia Zachary Douglas

Koń przebierał kopytami, zupełnie tak jakby pierwszy śnieg i jego obszczypywał, tak jak szczypał moje policzki, nos i dłonie, których nie osłoniłem rękawicami. Płatki były wyjątkowo mroźne. Poczucie miałem, jakby malutkie, ledwie dostrzegalne gołym okiem, sople spadały z nieba wprost na ziemię i wbijały się we mnie w ten cholernie zimny, bolesny sposób. A w takich momentach najbardziej tęskniłem za pewnością, że własna baba czeka w domu. Kurwy gwarantowały ciepło ud i wilgotną cipkę, ale z kurwami nie wypadało zasypiać. A przyjemnie czasami, od czasu do czasu, zimą zwłaszcza, byłoby mieć kogoś z kim można się położyć wieczorem i rano wspólnie obudzić.

Nakazałem Hugo przystanąć na niemal zawsze pustej polanie, która teraz gęstniała od przybywających żandarmów i koszarnianych medyków. Zszedłem z konia i stanąłem wprost przed wnukiem starego Josepha. Wiedziałem, że to ten, bo David całą drogę opowiadał mi o tym, jak mężczyzna wygląda. Gęba mu się nie zamykała w zachwytach, że on taki młody, a już tak wyedukowany, że tak ważną posadę pełni. Bla bla bla o typie, który z dziada i pradziada w moich oczach mógł być co najwyżej chujem.

Wnuk starego Josepha dziedziczył po dziadzie nie tylko chujowe geny, ale nawet imię. Ten młodszy nazywał samego siebie Josephem Juniorem.

– Dla przyjaciół i bliższych znajomych Jose – powiedział, zapewne starając się być miłym, a ja już wtedy wiedziałem, że dla mnie na zawsze pozostanie Josephem. Nie zamierzałem nawet znajomić się, a już tym bardziej przyjaźnić, z kimś kto starego Josepha miał w rodzinie, a tu, na domiar złego, była to rodzina w pierwszej linii.

David uważał, że mam negatywny nawyk oceniania ludzi po ich korzeniach. Wyznawałem jednak, że czym skorupka za młodu nasiąkła i na co oczy się napatrzyły, to potem łapska robiły. A stary Joseph był chujem. Po prostu chujem ogromnym. I choćby młodszy Joseph był o połowę lepszy od dziadka, to wciąż byłby dużym chujem. A ja chujów nie znosiłem.

– Rozumiem, że pan jest hrabią hrabstwa De–Winter? – zapytał Davida.

Z trudem powstrzymałem śmiech, ale ostatecznie nie odczułem zdziwienia. O pomyłkę nie było trudno. Po pierwsze, bo to ja prowadziłem Hugo, a David był jedynie pasażerem, a większość hrabiów i księciów, jeśli nie w karocach, to właśnie tak podróżowała. Choć zwykle odbywało się to w taki sposób na polowaniach. Po drugie, David był w pełnym, drogim, szytym na miarę i z najlepszych materiałów garniturze o hebanowej barwie. Zielony niczym trawa płaszcz, długości znacznie za kolana, dodawał mu elegancji i centymetrów, których bogowie mu poskąpili. A mnie przywodził na myśl wiosnę – jedną z mych ulubionych pór roku. Faktem jednak było, że przy Davidzie, w ten konkretny czas, wyglądałem niczym ubogi daleki kuzyn. Syn klasy robotniczej. Już nie rolnik, ale jeszcze nie gospodarz. Taki pracownik biednej, zatrudniającej z tuzin ludzi, fabryczki.

David pokręcił głową i wskazał dłonią na mnie.

– Hrabią hrabstwa De–Winter jest Zachary Douglas – wyjaśnił.

Joseph najpierw zmierzył mnie od stóp do głów, a następnie wyciągnął w moją stronę dłoń w czarnej, lśniącej, na pewno nowej rękawiczce. Nie odwzajemniłem jego uścisku, swoje dłonie mocniej wcisnąłem do kieszeni płaszcza. Zerknąłem przy tym na swój rękaw. Kolor przypomniał mi o tym jak bardzo jestem głodny. Miałem ochotę na kiełbasę z musztardą. Najlepiej taką mocno opaloną. Często samemu sobie taką nad piecem, kominkiem lub ogniem kuchenki przygotowywałem.

– Przepraszam. Nie wychowywałem się w Mullier – starał się usprawiedliwić, zapewne uważając, że to przez tę nic nieznaczącą pomyłkę nie podałem mu dłoni. Nawet mu do łba nie przyszło, że to przez jego nazwisko. Czyli był równie tępy co stary Joseph.

Hrabstwo Mullier, w odróżnieniu od hrabstwa De–Winter, od wieków było w posiadaniu kolejnych pokoleń synów założycieli. Stąd nazwa zgodna z nazwiskiem, które nosił obecny hrabia. Ten nieszczęśnik jednak nie miał syna. Posiadał póki co tylko nastoletniego pasierba i zamężną już pasierbicę. Braci pochował, ostatniego w zeszłym miesiącu. Żaden z nich nie miał potomka męskiej płci. Tak więc nazwisko i nazwa hrabstwa, po śmierci tego jednego, ostatniego członka miały przestać iść z sobą w parze. Najprawdopodobniej otrzyma je syn żony. Złoty chłopak. Grywał ze mną w karty w burdelach. Bitki dobrze obstawiał. Trochę moczymorda, ale co ja tam będę obcemu wypominał, gdy sam lubiłem wąsy w ognistej zamoczyć.

Wzruszyłem ramionami. Pod wpływem zimna głębiej wcisnąłem dłonie do kieszeni.

– Do rodu De–Winter należała żona hrabiego Douglasa – wyjaśnił David, a ja za żadną cholerę nie mogłem pojąć, po co on tłumaczy się temu chuj-juniorowi.

Wiele rzeczy tego typu nie potrafiłem pojąć. Właściwie niewiele mówiłem. Nie nawykłem do strzępienia sobie języka bez przyczyny. David więc był moją mową urzędową, taką z krwi i kości, i na dodatek zawsze pod ręką. Nie miał żony ani dzieci, choć był w idealnym wieku do posiadania obydwóch. Rodziców miał spokojnych, zapracowanych. Nie było nader dużo okazji by odwiedzał ich na wsi. Z resztą, David zdawał się nie lubić wsi. Pola przyprawiały go o dreszcze, choć w życiu na żadnym źdźbła nie ściął własną dłonią. Jego rodzice pracowali na roli. Syna mieli jednego. Poświęcili mu młodość, zaharowując się, by zapewnić mu edukację i otworzyć furtkę na jeden z tytułowych dworów. I tak trafił do Marii – mojej żony. Był wtedy młody, świeży, pomysły miał innowacyjne. I jednym z takich doprowadził ją do niechcianej ciąży i niemal na upadek naraził. I to właśnie wtedy zgodziłem się ją poślubić. Mezalians to był, bo sam wtedy byłem bezrobotny i nawet nie starałem się zdobyć najniższego wykształcenia. Nigdy nie lubiłem szkolnictwa. Za młodu uciekałem z zajęć w pierwszych trzech godzinach ich odbywania. A matka – samotna kobieta – nie mogła mnie zagnać do lekcji, czy zmusić do czytania. Kobieta w starciu z mężczyzną nie ma żadnych szans. Nawet jeśli to starcie między matką a synem. W końcu co ona mogła mi zrobić? Dać baty na dupę, po których byłbym się tylko śmiał do rozpuku? Podczas gdy za miękkie miała sumienie, by na mnie choćby palec podnieść.

Kiedy podrosłem, parałem się krótkimi zajęciami, dającymi szybki zarobek, tak bym mógł przeżyć i miał za co usta zamoczyć, co w usta wsadzić i w czym fiutem pofolgować. Takim właśnie poznała mnie pierwsza, i póki co jedyna, żona. Jednak to dzięki mnie i mojemu, jakże wielkiemu poświęceniu, jej dziecko zyskało ojca. W zamian, po latach, dostałem we władanie hrabstwo. Stanąłem też przed osądem społecznym i urzędniczym.

Otrzymałem baty za nieprzestrzeganie tradycji i niezłożenie ślubów, a więc też za niedotrzymanie ich. Od wieków panowała zasada, że od oświadczyn do ślubu musi minąć dwadzieścia jeden tygodni, inaczej dwieście dziesięć dni, podczas których nie wolno współżyć ani z żadną kurwą, ani z przyszłą żoną. Taki wymyślny post przed nocą poślubną, gdyż wtedy ta ma większe szanse zaowocować. U nas zaowocowało wcześniej, a ci zamiast pękać z dumy, bo przecież nie zwiałem, tylko wziąłem odpowiedzialność, nałożyli na mnie karę. Dziś miałbym ten przywilej, że sam siebie mógłbym ułaskawić. Wtedy jednak hrabią był brat Marii. Nieszczęśnik zmarł nie dożywszy sędziwego wieku. Był dzieckiem z pierwszego małżeństwa hrabiego, trzydzieści lat od Marii starszy.

– Obiecuję zapoznać się z kronikami z ostatnich lat, w wolnej chwili – wyjawił Joseph. – A teraz chciałbym panom coś pokazać. – Wskazał dłonią kierunek. Z oddali widziałem, że Mullier, wraz z żandarmami i medykami, jest już na miejscu.

– A nasz żandarm wysokiego szczebla? – szepnąłem zapytanie do Davida, gdyż nigdzie nie widziałem człowieka w umundurowaniu o naszych barwach.

David wzruszył ramionami.

– Po tylu latach, akurat w takiej chwili, musisz przejmować po mnie ten zwyczaj – warknąłem na niego, wciąż zniżając głos do szeptu.

– Może nie został wezwany – gdybał. – Pierw poinformowano komisariat w hrabstwie Mullier – objaśnił.

– Kto normalny biegnie zgłosić dziecko w kartonie hrabstwo dalej? Do nas miał z pięćdziesiąt kroków, tam z pięćtysięcy – nie rozumiałem.

– Sprawdzę – syknął David, ale to ani trochę nie poprawiało obecnej sytuacji.

Aktualnie przez głupiego zgłaszającego, który chciał przy okazji zrobić kondycję nadmiarom kroków, my mieliśmy na karku nie tylko chuj–juniora, ale jeszcze chuj–Mulliera, z którym zapewne będziemy zmuszani współpracować. Tak więc znalezienie biegacza chuja mi dawało. Co najwyżej mogło mnie skazać, z mocy króla, za wprowadzenie bez jego wiedzy kary śmierci przez zabatożenie. A miałem na to ochotę. Kurewską ochotę na to miałem.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Dla Dorosłych

DD–DlaDorosłych to wspólny projekt stworzony w 2023 roku przez kilku autorów. W rzeczywistości różni nas bardzo dużo, ale łączy jedno – zamiłowanie do pisania. Razem tworzymy niepowtarzalne historie, a wszystko po to aby dorosły czytelnik mógł poczuć się wyjątkowo. Można nas znaleźć na Bloggerze, Wattpadzie, Instagramie i Facebooku.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach