Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Wielka przygoda - poczatek

Miłość do gór zaszczepili we mnie rodzice, godzinami ciągając mnie i rodzeństwo po lasach i bezdrożach. Z początku góry, które zdobywaliśmy nie były zbyt wysokie. Jednak już w wieku dziesięciu lat miałem „na koncie” więcej tatrzańskich dwutysięczników, niż lat. Z czasem pasja moich rodziców stała się moją miłością. W górach mogłem spędzać całe dni, a nawet tygodnie. Obecnie kilka razy w roku wyjeżdżam w Alpy, czy Dolomity. Moim marzeniem są oczywiście Himalaje, ale kto to wie, co przyniesie jutro.

Pasją do gór nigdy nie potrafił zarazić się mój o dwa lata starszy brat Grzegorz. Gdy tylko rodzice przestali wyciągać go siłą, jego noga więcej nie dotknęła skały. Wolał asfalt i beton pod podeszwami butów.

Zupełnie inaczej sprawa miała się z Darią, moją o rok młodszą siostrą. Połknęła jeśli nie większego, to równego mojemu bakcyla. Nie zliczę czasu, jaki spędziliśmy razem w górach. Nie tylko tego z rodzicami, ale również i później, tylko we dwójkę. Pokonaliśmy razem tysiące kilometrów i wiele wymagających szlaków. Nigdy jednak nie wybrała się ze mną w Alpy, a to ze względu, na swoje krótkie przeszczepy, jak nazywała swoje nogi. Rzeczywiście była niska i wspinanie się nawet w Tatrach nie raz sprawiało jej trudności. Natomiast jeśli chodzi o wytrzymałość, nie miała sobie równych.

Uprzedzając pytanie. Mieliśmy bogatych rodziców, co ułatwiło nam start w życie i przynajmniej częściowe go później poukładanie. Prowadząc swoje małe interesy mieliśmy wciąż dużo czasu na poniewieranie się po górach.

Grzegorz, jako jedyny z naszej trójki wciąż był regularnym singlem, w wieku trzydziestu lat powtarzając jak mantrę, że jeszcze nie trafił na tą jedyną.

Wraz z moją dziewczyną Beatą planowaliśmy ślub w ciągu następnych dwóch, może trzech lat. Podobnie miała się sytuacja z Darią i jej facetem Adamem. Na nieszczęście oboje trafiliśmy na partnerów, którzy podobnie jak Grzegorz woleli niziny. Na szczęście nigdy nas w niczym nie ograniczali, od czasu do czasu decydując się na wspólny wypad.

- Co powiesz na GSB? – zapytała mnie późnego lipcowego wieczora, podczas jednego ze zjazdów rodzinnych.

- A mamy na to czas? – odparłem pomny swoich obowiązków.

- To tylko pięćset kilometrów. Uwiniemy się w dziesięć dni. Zresztą każdemu należy się chwila odpoczynku od wszystkiego. – powiedziała z uśmiechem.

- Kusisz siostro, kusisz. – zaśmiałem się – Najwcześniej w sierpniu. Może uda mi się jakoś domknąć wszystkie projekty.

- No to jesteśmy umówieni. – powiedziała z autentycznie szczerym uśmiechem.

Lipiec i połowa sierpnia upłynęły mi więc na intensywnej pracy i krótkich górskich wycieczkach, do podtrzymania formy.

Wreszcie, gdy udało mi się dokończyć większość spraw (zostawiając te niezbyt pilne na później), skontaktowałem się z siostrą.

- Pakuj plecak i za dwa dni wyjeżdżamy w Bieszczady. – rzuciłem krótko do telefonu.

- Ha wiedziałam, że pójdzie łatwo. Plecak już dawno mam spakowany, więc spokojna głową, jestem gotowa.

- No i elegancko. Transport już nam załatwiłem, ale przez kilka godzin pójdą z nami starsi. – zaśmiałem się.

- Zupełnie mi to nie przeszkadza. Zawsze lubiłam z nimi chodzić po górach i słuchać ich opowieści.

- No to jesteśmy umówieni. Do zobaczenia w piątek.

- No pa. – odrzekła krótko.

Rozłączyłem się i sam zabrałem się do pakowania plecaka. Zajęło mi to ponad dwie godziny i wiele konfiguracji. W końcu jednak udało mi się zapiąć ostatnią klamrę. Byłem gotowy.

Jak to zwykle bywa w chwilach, gdy się na coś czeka, czas zaczyna się w dziwny sposób wydłużać, a wręcz zatrzymywać. Wreszcie jednak nadszedł upragniony dzień wyjazdu. W ostatniej chwili tknięty przeczuciem wrzuciłem do samochodu namiot. Lepiej nosić, niż się prosić. Nigdy nie wiadomo, czy w schroniskach będzie miejsce.

Dotarliśmy na miejsce i po czułym powitaniu zabraliśmy Darię ku przygodzie.

- Już nie mogę się doczekać. – szczebiotała co chwilę.

Sam zresztą byłem w podobnym nastroju. Dziwne, jak perspektywa kilku dni intensywnego wysiłku może sprawiać człowiekowi aż tyle radości. No cóż. Tak po prostu było.

Podróż minęła o dziwo szybko i sprawnie, podobnie zresztą jak noc, którą spędziliśmy w jednym z pensjonatów. Bladym świtem zameldowaliśmy się w Wołosatem, skąd to mieliśmy wyruszyć w podróż. Mimo iż zdarzały nam się długie szlaki, ten był pierwszym takim długim. Pięćset kilometrów czystej rozkoszy.

Ruszyliśmy.

Początkowe kilometry upływały powoli, lecz mimo wszystko stopniowo pięliśmy się pod górę. Wreszcie po kilkunastu kilometrach dotarliśmy na przełęcz pod Tarnicą, gdzie godzinę później, po zejściu ze szczytu pożegnaliśmy się z rodzicami.

Zostaliśmy sami. Daria, ja i góry. Pogoda dopisała, więc cieszyłem się chwilą, podziwiając piękne widoki. Rozmawialiśmy o niczym i o wszystkim. Większość jednak drogi Daria szła kilka kroków przede mną i nie raz musiałem się trudzić, by ją dogonić. W niczym mi to nie przeszkadzało. Wiedziałem, że jest wytrzymalsza ode mnie.

Pokonawszy około czterdziestu pięciu kilometrów postanowiliśmy się zatrzymać w agroturystyce. Bez problemu dostaliśmy dwa małe pokoje. Zjedliśmy kolację i posiedzieliśmy jeszcze chwilę, planując kolejny dzień.

Kolejny poranek przywitał nas znowu przepiękną pogodą. Ochoczo więc wyruszyliśmy w drogę. Około dziewiątej zjedliśmy śniadanie, a o trzynastej zatrzymaliśmy się w jakimś miasteczku i zjedliśmy pizzę. Godzinę później dogoniłem po raz kolejny siostrę.

- Cały czas patrzysz na moją dupę. – powiedziała śmiertelnie poważnie.

- Co? – wykrztusiłem z siebie.

- Od wczoraj idziesz prawie cały czas za mną i mi się przyglądasz.

- Chyba Ci słońce przygrzało, bo bredzisz głupoty. – odparowałem.

- Ja wiem swoje.

Znowu przyśpieszyła, zostawiając mnie w tyle. Po kilku kilometrach nie wytrzymałem i kazałem jej się zatrzymać.

- Lecisz jak szalona, że nie nadążam za Tobą, a później masz jakieś urojone pretensje. – wydyszałem.

- Nie mam żadnych pretensji. – uśmiechnęła się słodko.

- No więc o co Ci chodzi? – zapytałem.

- O nic braciszku. Chodź, jeszcze spory kawał drogi przed nami.

Wędrowaliśmy dalej w milczeniu. Wreszcie, pokonując już niemal dwadzieścia procent trasy dotarliśmy do schroniska. Dostaliśmy piętrowe łóżko w wieloosobowym pokoju. No cóż. Lepszy rydz, niż nic.

Noc była krótka, bo ktoś chrapał. Na szczęście nastrój poprawiła znowu pogoda. Trzeci dzień i trzeci pogodny, a jak się później okazało upalny.

Wyruszyliśmy o szóstej rano, gdy temperatura była wręcz idealna. Daria od razu zadała tempo. Stwierdziłem, że tym razem pójdę swoim rytmem, co już po chwili zauważyła moja siostra. Zwolniła.

- Można i tak prawda? – zapytałem.

- Niby co?

- Iść w normalnym tempie. – niemal warknąłem.

- Owszem, ale po co? – zachichotała i przyśpieszyła nieco.

- Taa, a nie zapomnij później pieprzyć głupot. – mruknąłem pod nosem.

Chyba nie usłyszała, bo wędrowała dalej niewzruszona.

Około piętnastej i po przebyciu trzydziestu kilometrów oboje stwierdziliśmy, że dziś chyba ziemia spłonie. Było zbyt gorąco na dalszą wędrówkę. Zdecydowaliśmy, że przenocujemy w namiocie. Nie było powodów, by tak nie zrobić. Mieliśmy śpiwory i trochę jedzenia, więc nie musieliśmy się niczym martwić. Nieopodal miejsca, w którym się zatrzymaliśmy płynął mały strumyk, w którym mogliśmy się trochę umyć.

Rozpaliłem małe ognisko i upiekliśmy na nim małe kiełbaski, które kupiliśmy po drodze. Nie dużo, ale musi wystarczyć.

- Podoba Ci się? – zapytała przerywając ciszę.

- Tak. Jest całkiem fajnie. Przeszliśmy już spory kawał drogi, a najlepsze jest to, że jeszcze większość przed nami. No i dzisiaj nocleg za friko. – odpowiedziałem.

- Nie o to pytam.

 - A o co? – zbity z tropu uniosłem brwi.

- Moja dupa. Czy Ci się podoba?

- Ohh Ty chyba oszalałaś. Jesteś moją siostrą! Jak ma mi się podobać Twój tyłek?

- No dobra już. Tak tylko Cię wkurwiam. – odpowiedziała.

Dwie najbliższe godziny spędziliśmy z dala od siebie, w milczeniu. Wróciła około dziesiątej i od razu położyła się w namiocie. Wykończony położyłem się obok niej. Było ciepło, nie potrzebowałem śpiworu.

- Masz piękny tyłeczek. – szepnąłem do niej, gdy usłyszałem jej miarowy oddech, świadczący o tym, że śpi.

Wkrótce sam zasnąłem.

- Wstawaj śpiochu. – zbudziła mnie o trzeciej w nocy. – Idziemy na wschód.

Nie mając chyba wyboru pozwijałem szybko nasz obóz i wyruszyliśmy. Cały kilometr, aż dotarliśmy do małej polanki, z pięknym widokiem na wschód. Usiedliśmy na trawie, w oczekiwaniu na narodziny dnia.

- Naprawdę tak myślisz? – zapytała.

- Jak, o co Ci chodzi?

- O to, że mam piękną dupę. – odparła jak gdyby nigdy nic.

Przez chwilę nie wiedziałem, co

odpowiedzieć.

Słońce powoli wyłaniało się zza horyzontu odsuwając od nas mroki nocy.

- Tak. Tak myślę. Masz genialną pupę siostrzyczko. – powiedziałem zatracony w chwili.

- No to patrz sobie dzisiaj do woli. Nie zabraniam. – zaszczebiotała znowu.

- Z całą przyjemnością. Jest na co patrzeć.

Wyruszyliśmy dwadzieścia minut później, gdy słońce uniosło się już wystarczająco wysoko. Przeszliśmy jakieś dziesięć kilometrów i zjedliśmy śniadanie.

- Od dawna na mnie patrzysz prawda? – zapytała.

- Od dzieciństwa. – odrzekłem zgodnie z prawdą.

- Zboczeniec.

- Nic na to nie poradzę. Byłaś jedyną fajną laską w okolicy. Zresztą wszyscy się za Tobą oglądają.

- Tak jasne. Widzę codziennie te stada napalonych facetów oglądających się właśnie za mną. – wybuchła śmiechem.

- Wierzyć nie musisz. Ale teraz wstawaj i idziemy dalej. Musimy trochę podgonić wczorajszy dzień.

- No dobra już dobra. Idę przecież. – Zaśmiała się znowu.

Jak można się było spodziewać, już po chwili znowu mogłem podziwiać pupę mojej siostry. A było co podziwiać. Duże, jędrne pośladki, w obcisłych szarych legginsach wyglądały nieziemsko. Rozmarzyłem się, by choć raz móc ich dotknąć.

Przez resztę dystansu nie schodziliśmy już na temat jej tyłka. Rozbiliśmy znowu namiot, znowu niedaleko małego strumyczka, w którym mogliśmy się umyć. Wszystkie rutynowe czynności, na czele z praniem powoli doprowadziły nas do wieczora.

- Nie wiem czemu, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, że wciąż mi się przyglądasz. – powiedziała cichym i spokojnym głosem. – Nawet trochę mi się to podoba, że ktoś jeszcze patrzy na stare próchno...

- Nawet jeśli tym kimś jest tylko Twój brat. – wszedłem jej w słowo.

- Zwłaszcza dlatego braciszku. Chodź spać. Jestem zmęczona.

Piąty dzień zaczął się podobnie do poprzednich. Było ciepło od samego rana. Bardzo ciepło. Wyruszyliśmy więc wcześniej, by w najgorszym skwarze nieco zwolnić, lub odpuścić. Sprawdziliśmy prognozę pogody. Dzisiejszy dzień miał być upalny, natomiast wieczorem miał pojawić się deszcz i trwać aż do połowy następnego dnia. Nie szkodzi. Mieliśmy peleryny.

Jak się okazało wcale nie zwolniliśmy w największym skwarze i w świetnych humorach pokonaliśmy ponad czterdzieści kilometrów. Po drodze natrafiliśmy na mały sklepik, w którym zaopatrzyliśmy się w prowiant na dwa dni, a także dwie butelki wina. Zbliżaliśmy się do półmetka szlaku, więc trzeba było jakoś to uczcić. Szło nam się całkiem dobrze, więc stwierdziliśmy, że pokonamy jeszcze około trzynastu kilometrów do najbliższego schroniska.

Niemal w połowie dystansu, z nadciągających od dłuższego czasu chmur zaczęło delikatnie kropić, a w oddali słychać było już pierwsze grzmoty. Zdecydowaliśmy, że rozbijemy gdzieś namiot i przeczekamy burzę, a później gdy się trochę uspokoi, to może ruszymy do schroniska.

Okazało się, że był to fenomenalny pomysł. Dwadzieścia minut później delikatne kropienie zmieniło się w deszcz, a później w ulewę. Burza na szczęście przeszła gdzieś bokiem, ciągnąc za sobą tylko strumienie wody. Zjedliśmy więc kolację w namiocie, a że nie było widoków na poprawę aury otworzyliśmy wino. Słodkie, jak oboje lubimy. Prognozy nic się nie zmieniły od poprzedniego razu, więc doszliśmy do wniosku, że jutrzejszy dzień będzie dniem odpoczynku, lub ewentualnie powoli dokulamy się tych kilka kilometrów do schroniska.

W trzech czwartych butelki wina położyliśmy się, wsłuchując się w miarowy szum deszczu.

- Podglądałeś mnie kiedyś w łazience? – zapytała nagle.

- No co Ty. Aż takim zwyrolem nie jestem. – parsknąłem śmiechem.

- Nawet nigdy moich majtek nie podebrałeś?

- Pojebało Cię już całkiem? – odpowiedziałem, zatajając tym samym prawdę.

Nie, żebym był jakimś mega zboczeńcem. Ale niech pierwszy rzuci kamień, kto jest bez grzechu. Raz podpatrzyłem ją przez dziurkę od klucza, gdy się myła. Zaparowana kabina prysznica i tak zbyt wiele nie ujawniła, zresztą była wtedy jeszcze prawie całkiem płaska. Podobnie było z jej majtkami. Raz, czy dwa powąchałem.

- No to szkoda. Podniecająca myśl, że ktoś z rodziny mnie podgląda. – powiedziała żartobliwie.

- Takie mieliśmy warunki w domu. Zazwyczaj ktoś oprócz nas się pałętał. Trudno było by mi Cię podglądać.

- No tak. Racja. – zachichotała.

- Ale... – zamyśliłem się.

- Co? Gadaj.

- Waliłem konia, patrząc na Ciebie.

Niezręczna cisza trwała wieczność, która okazała się być kilkudziesięcioma sekundami.

- Opowiadaj. – przerwała ciszę wyraźnie podekscytowana. – ze szczegółami.

- To głupie. – próbowałem się sprzeciwić.

- Nie pierdol, tylko gadaj.

- Pamiętasz swoje siedemnaste urodziny? Ją pamiętam dokładnie. Miałaś na sobie obcisłą czarną mini. Mimo iż świętowałaś w naszej dyskotece ze swoimi znajomymi wiele razy nie potrafiłem oderwać oczu od Ciebie. Wyglądałaś obłędnie. Do tego stopnia, że zwaliłem sobie w kiblu.

- Oj Ty wariacie. – przerwała mi. - Kręci mnie to, opowiadaj dalej.

- Dalej nie jestem pewien, czy chcesz tego słuchać.

- Chcę. Dawaj.

Rozlałem do reszty pierwszą butelkę wina.

- Ze dwa razy trafiło się, gdy pomagałaś mamie w ogródku, w krótkich szortach. Oj jak miło było móc Cię podziwiać zza firanki.

- To nie wszystko prawda? – zaśmiała się.

- Nawet nie połowa. – wino zaczynało dochodzić do głosu. – Kilka razy pamięciówki, gdy jeździliśmy gdzieś na rowerach. O basenie już nie wspomnę. Moją ulubioną porą roku jest lato. Wtedy opalałaś się na balkonie, a ja patrząc na Ciebie z okna na strychu przeżywałem prawdziwe rozkosze.

Leżeliśmy wciąż obok siebie. Położyłem dłoń na jej biodrze. Przyćmiona winem, lub moją opowieścią nie zareagowała na to.

- Ten twój różowy strój, w którym wyglądałaś jak bogini, albo czarny, który chyba był za ciasny na Twoją dużą dupę. – mówiąc to ścisnąłem jej pośladek. – doprowadzały mnie do obłędu.

- Nie był za ciasny. – żachnęła się.

- Był. I to nie tylko majtki, stanik też trzeszczał na Twoich cyckach.

- Taka jestem nieforemna. – powiedziała smutno.

- Wręcz przeciwnie. – szybko sprostowałem. – Jesteś idealna. Perfekcyjna w każdym calu.

Uśmiechnęła się do mnie tylko, otwierając drugą butelkę.

- Wiesz co jednak kręciło mnie najbardziej?

- No co?

- Nasza rogówka przed telewizorem. Przez wiele lat, dopóki z nami mieszkałaś było to moje ulubione miejsce w domu.

- Niby czemu?

- Bo zawsze leżałaś tyłem do mnie i bezkarnie mogłem godzinami podziwiać Twoją pupcię. Widząc koronki, czy cieniutkie paseczki stringów wystające ponad spodnie, czy spódniczki, waliłem konia, mając Cię w zasięgu ręki. Nie policzę tego, ale chyba setki razy.

- Zaspokajałeś się metr obok mnie?

- Tak było siostrzyczko.

- I nic mi nie powiedziałeś. – szepnęła znowu tym swoim smutnym głosem.

- No cóż. Psychol ze mnie.

- Pierdolisz znowu. – wino przemówiło chyba i przez nią.

- No to, jeśli już szczerze, to mam chyba z dziesięć tysięcy zdjęć, na których jesteś. Większość Twojego tyłeczka.

- Po co Ci one? – zapytała.

- Nad wieloma z nich też waliłem konia. Tak w ogóle, to walę konia tylko patrząc, albo myśląc o Tobie. Inne mnie nie podniecają.

- Dotknij teraz mojej dupy. – szepnęła, podnosząc się.

Z rozkoszą położyłem dłonie na jej seksownych pośladkach.

- Podoba Ci się? – zapytała.

- Bardziej niż myślisz kotku. – rzuciłem w jej kierunku. – Zawsze o tym marzyłem, by Cię dotknąć.

- Marzenia się spełniają, jak widzisz.

Obróciła się przodem do mnie i usiadła na moich nogach, jednocześnie popychając mnie, żebym się położył. Nachyliła się i pocałowała mnie w usta, jakbyśmy byli parą. Odwzajemniłem pocałunek, jednocześnie kładąc znowu dłonie na jej pośladkach. Włożyłem język w jej słodkie usta, a dłonie w jej spodenki.

Nagle oderwała się ode mnie i wyciągnęła moje dłonie ze swoich spodenek.

- Coś się stało? – zapytałem zbity z tropu.

- Jesteśmy pijani. Nie chcę zrobić niczego głupiego.

- Racja. W ogóle cała ta sytuacja jest głupia. – wyszeptałem.

- Chodźmy już lepiej spać. Jutro zdecydujemy, czy idziemy dalej, czy zostajemy tu, albo w schronisku.

- Zgoda. – powiedziałem.

Byłem zbyt podniecony, by od razu zasnąć. Wyszedłem na chwilę z namiotu.

- Idę się odlać.

- Ok.

Lało jak z cebra, nie przeszkodziło mi to jednak, by znowu zwalić sobie konia. Dotyk jej aksamitnej skóry i mokry pocałunek nie pozwoliłyby mi zasnąć, bez ulżenia sobie. Wróciłem do namiotu, zdjąłem mokrą koszulkę i położyłem się spać.

Obudziłem się kwadrans po dziewiątej rano. Byłem w namiocie sam. Poleżałem jeszcze chwilę, rozciągając się i nasłuchując, czy jeszcze pada.

Deszcz ustał. Było ciepło. Czyli standardowo.

Wychodząc z namiotu oniemiałem, a szczęką prawie przywaliłem w ziemię. Daria stała przed namiotem w stringach i staniku.

- Co się tak gapisz zboczeńcu. Weź telefon i zrób sobie zdjęcia do swojej kolekcji. – powiedziała śmiejąc się.

- Mówisz poważnie?

- Nie kurwa, bajki opowiadam. Rób te zdjęcia.

Szybko wycofałem się do namiotu po telefon i zacząłem robić zdjęcia. Trzeba przyznać, że potrafiła pozować. Zrobiłem chyba ze sto zdjęć, gdy uklękła na trawie i wypięła się w moją stronę. Kolejne kilkadziesiąt zdjęć szybko pojawiło się w mojej galerii.

- Jesteś przepiękna siostrzyczko.

- Wiem. – uśmiechnęła się, rozpinając i zdejmując stanik. – A teraz?

- Teraz jesteś idealna.

- Cieszę się, że tak Ci się podobam. – powiedziała podnosząc się i pozując dalej do moich zdjęć.

- Nigdy nie widziałem piękniejszej kobiety.

Uśmiechnęła się szeroko, jednocześnie zsuwając nieco stringi.

- Zaraz się spuszczę w gacie. – zawyrokowałem.

- Masz do tego prawo zboczeńcu. – śmiała się radośnie, zdejmując z siebie majtki.

Przełączyłem aparat w tryb kamery i powoli zbliżyłem się do siostry, filmując najpierw ją całą, a później zaczynając od buzi robiłem zbliżenie. Zjechałem kamerą niżej, na jej duże piersi. Złapała oba sutki, między palce i zaczęła je ugniatać.

Wraz z jej dłonią ruszyłem w dół, z kamerką. Seksowny brzuszek prezentował się jak zwykle idealnie. Wreszcie dotarliśmy między nogi, gdzie przez kilka sekund zasłaniała widok dłonią. W końcu jednak odsunęła dłoń, ukazując się w pełnej okazałości. Stanęła w rozkroku, zachęcając mnie tym samym do dokładnego sfilmowania swojej cipeczki. Przełożyłem telefon między jej nogami i zacząłem filmować jej tyłek. Wiedziała, czego chcę. Pochyliła się, mocno wypinając się w stronę telefonu. Rozchyliła pośladki dłońmi i pozwoliła mi przez kilkadziesiąt sekund filmować swój piękny odbyt. Drżałem z podniecenia.

- Dobra dość tego dobrego. – powiedziała prostując się. – Masz już chyba wystarczająco materiałów do walenia konika.

- Tego nigdy za wiele kotku. – odpowiedziałem.

- Może później jeszcze pozwolę Ci coś nagrać, jak będziesz chciał.

- Ciebie mógłbym całymi dniami filmować. – odparłem zgodnie z prawdą.

- No to super. A teraz chodź i dotykaj mnie. Chcę tego.

Nie odpowiedziałem nic. Rzuciłem telefon do namiotu i podszedłem do niej. Stanąłem za nią i położyłem dłonie na jej biodrach. Powędrowałem wyżej, przez jej seksowny brzuszek, aż pod pachy.

- Złap mnie za szyję kotku. – powiedziałem do niej.

Posłuchała, bez sprzeciwu. Jeszcze przez chwilę pieściłem skórę pod pachami, aż w końcu przeniosłem dłonie na jej duże piersi. Marzyłem od zawsze o tej chwili. Przez chwilę ugniatałem je. Złapałem za sutki i szarpnąłem mocno. Zajęczała głośno. Powtórzyłem to jeszcze raz. Kolejny jęk był jeszcze głośniejszy. Pochyliłem się i lizałem jej policzek, wciąż szczypiąc i szarpiąc za sutki. Zjechałem prawą ręką między jej nogi. Dotknąłem cipki. Śluz niemal kapał z jej muszelki. Bez namysłu wsunąłem w nią palec. Westchnęła mocno i wróciła do jęczenia. Przez chwilę znieruchomiałem, by po chwili wysunąć się z jej cipki i znowu wrócić, stopniowo zwiększając tempo. Gryzłem ją w ucho i szczypałem w sutek.

Wyciągnąłem rękę spomiędzy jej nóg i odrywając się od ucha, oblizałem dłoń mokrą od jej soków. Smakowały obłędnie. Aż zakręciło mi się w głowie. Szarpnąłem znowu za sutki i wróciłem do cipki. Odnalazłem łechtaczkę i zacząłem ją pieścić. Wiedziałem, że szybko dojdzie. Stało się to, gdy wsunąłem język w jej ucho. Niemal krzyczała, szarpana spazmami rozkoszy. Cieszyłem się, że udało mi się doprowadzić ją do orgazmu.

- Szybko dochodzisz. I głośno. – zażartowałem.

- Ja pierdolę, co to było? – wydyszała.

- Nie podobało Ci się?

- Pojebało Cię? Nigdy nie miałam takiego orgazmu.

- Zawsze do usług kochanie. – powiedziałem odsuwając się nieco od niej i sprzedając jej soczystego klapsa.

- Oj często będziesz mi te usługi świadczył. – zapiszczała radośnie. – A teraz rozbieraj się. Czas na rewanż.

Z przyjemnością zdjąłem z siebie koszulkę i spodenki.

- Ooo jak ładnie ogolony. – powiedziała na widok mojego fiuta. – I twardy.

Twardy faktycznie byłem od chwili, gdy zobaczyłem ją przed namiotem.

Kucnęła przede mną i złapała mojego kutasa dłonią. Drugą zaś objęła jaja. Ścisnęła mnie mocno, niemal przekraczając granicę bólu. Zaczęła poruszać dłonią po moim członku. Jej ciepła i delikatna skóra cudownie pieściła moją pałkę. Poruszała dłonią coraz szybciej, jednocześnie intensywnie ugniatając moje jądra. Jej duże szaro-zielone oczy wpatrzone w moje. Położyłem dłoń na jej ślicznej buzi. Eksplodowałem. Moja sperma wylądowała na jej piersiach, które wciąż jeszcze nosiły ślady moich tortur.

- Mmm cudownie. – zamruczała, ściskając mojego grzyba.

Również ona oblizała swoją dłoń, mrucząc przy tym z zadowoleniem.

- Dochodzisz równie szybko jak ja. – powiedziała.

- Przy takiej Bogini? Co się dziwić?

- Bogini. – powtórzyła rozmarzonym głosem. – Nikt nigdy mnie tak nie nazwał.

- Ja zawsze tak o Tobie myślałem siostrzyczko.

- Mój Ty romantyku. – szepnęła chwilę przed kolejnym mokrym pocałunkiem.

Przytuliłem ją mocno do siebie i oddałem pocałunek. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście.

- Chodź umyjemy się, niedaleko jest mały strumyk. Byłam już tam dzisiaj.

- W ubraniu, czy bez? – zapytałem.

- I tak i tak. – puściła do mnie oczko.

- Ehh szkoda, że mnie tam nie było.

- A co? Robiłbyś mi kolejne zdjęcia?

- Zdjęcia i filmy mój kochany golasku.

- Zboczeniec. – wybuchła śmiechem.

Zimna woda ze strumyka przyjemnie schłodziła nasze rozgrzane ciała. Wróciliśmy do namiotu, gdzie podczas spóźnionego śniadania zgodnie zdecydowaliśmy, że nigdzie się dzisiaj nie ruszamy i kolejną noc spędzimy w namiocie. Mieliśmy jeszcze jedzenie i wodę, więc jeden dzień odpoczynku nam nie zaszkodzi. Czas upływał nam powoli. Robiło się coraz cieplej. Po wczorajszej ulewie nie pozostał żaden ślad.

- Pokaż mi telefon. Chcę zobaczyć te zdjęcia które mi robiłeś.

- Te dzisiejsze? – zapytałem.

- Nie. Te co mi wcześniej robiłeś.

- Mam tylko kilka na tym telefonie. – powiedziałem.

Podałem jej telefon, otwierając wcześniej aplikację zabezpieczoną hasłem, w której ukrywałem zdjęcia.

- Tylko kilka. – parsknęła. – Ponad siedemset, to według Ciebie kilka?

- No tak. Wciąż za mało. – uśmiechnąłem się niewinnie.

- Ty wariacie. Kręci mnie to, że tak Ci się podobam.

Przejrzała wiele z tych zdjęć, a później oddała mi telefon.

Ciepło dało nam się nieco we znaki, więc zgodnie ucięliśmy sobie popołudniu krótką drzemkę.

Obudziła mnie około osiemnastej liżąc moje usta i wciskając w nie swój języczek. Całowaliśmy się ponad dwadzieścia minut.

- Chodź zjemy coś, a później dopijemy wczorajsze wino. – wydyszała odrywając usta od moich.

- Najchętniej to bym Ciebie zjadł siostrzyczko.

- Wiem o tym. – puściła znowu oczko do mnie.

Wino smakowało nam chyba jeszcze bardziej, niż wczoraj. Po chwili żałowaliśmy, że mamy go tak mało. No, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Daria zdjęła koszulkę, tłumacząc że jest jajko gorąco. Znowu mogłem podziwiać jej ogromne piersi. Biorąc ostatni łyk wina, rozpięła guzik spodenek i powoli zsunęła je z siebie.

- Możesz znowu mnie nagrywać, jeśli chcesz.

Bez słowa sięgnąłem po telefon i włączyłem nagrywanie. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, rzucając na moją piękną siostrę paletę ciepłych barw. W samych majtkach wyglądała oszałamiająco. Położyła się na karimacie i zaczęła zabawiać się swoimi piersiami, wydając przy tym całą gamę stęknięć i jęków.

- Jesteś Boska dziecinko. – szepnąłem do niej.

Oderwała prawą dłoń od piersi i dotarła nią do majtek. Zwykłe szare bawełniane figi szybko pociemniały, mokre od jej soków. Pozwoliła mi przez chwilę filmować, rozkładając przy tym szeroko nogi. W końcu zaś jednak na chwilę przerwała swoje pieszczoty. Uklękła, obracając się do mnie tyłem. Zdjęła całkowicie przemoczone majtki i wypięła dupę w moją stronę. Jedną dłonią pieściła swoją mokrą cipkę, drugą zaś pośladki. Jęki stawały się coraz głośniejsze. Zbliżyłem się z telefonem w idealnym momencie, gdy palec środkowy jej prawej dłoni wsunął się w odbyt. O ile to możliwe, zajęczała jeszcze głośniej. Wsunęła się całą długością, by po chwili opuścić swoją dziurkę. Jak się okazało tylko w celu delikatnej korekty swojej pozycji. Kilka sekund później palec wrócił na swoje miejsce, tym razem o wiele bardziej zachłanny i spragniony jej słodkiej pupy. Wsuwała i wysuwała go w coraz szybszym tempie, jednocześnie drugą dłonią szaleńczo pieszcząc cipkę. Koledzy najszczęśliwszego obecnie palca na ziemi po chwili zaczęli mu zazdrościć. Jeden z nich, zwany serdecznym, podstępem zebrał nieco wilgoci z cipeczki i wyczekując odpowiedniej chwili dołączył do nieco już zmęczonego środkowego, w drodze do celu. Udało się. Był w raju. W dupce swojej pani, głęboko, coraz głębiej. Do tej pory mógł tylko podziwiać wejście do pałacu, podczas kąpieli a i to przeważnie zamglone przez wodę i pianę. Teraz zaś jednak znalazł się w najcudowniejszej komnacie, wraz ze swoim nieco bardziej doświadczonym kompanem.

Serdeczny wiedział, że druga drużyna panoszy się już w wilgotnych komnatach po drugiej stronie pałacu, szukając tam największego skarbu. Wiedział, że wkrótce zostanie złapany i wyrzucony poza bramy. Postanowił więc... Zatańczyć. Odsunął się nieco od swojego kompana i w akompaniamencie kolejnych jęków przywarł do ściany komnaty coraz mocniej i natarczywiej ją pocierając.

Po wielu latach z jego perspektywy postrzegania czasu serdeczny w głębi siebie wiedział, że to nie jego kompan środkowy, ani też nie druga drużyna, lecz właśnie on doprowadził fasady pałacu do drżenia. To on sprawił, że brat bliźniak środkowego niemal został zmiażdżony i utopiony w komnacie z drugiej strony pałacu.

Fala orgazmu uderzyła z ogromną mocą, porywając ze sobą Darię w towarzystwie jej głośnego krzyku.

Opadła na karimatę dysząc i wciąż głośno jęcząc. Mogłem już skasować wszystkie jej wcześniejsze zdjęcia. Tego nic nie przebije.

- Teraz Ty sobie zwal i spuść się na mnie. – powiedziała, gdy po pięciu minutach nieco się uspokoiła.

Moją zabawa trwała o wiele krócej i nie była tak spektakularna, jak jej. Doszedłem bardzo szybko, ale też i obficie. Część spermy wylądowała znowu na jej piersiach, reszta zaś na brzuszku, a kilka kropel na cipce.

- Jeśli chcesz, to jutro zrobię Ci loda. – powiedziała, jakby chodziło o zakupy.

- Ty się jeszcze pytasz?

- Tak się tylko upewniam. – odparła. – No i dam Ci się skosztować.

- Ooo matko. Zaraz spuszczę się drugi raz.

- Nie powstrzymuję Cię. Byle na mnie. – powiedziała rozsmarowując po swojej skórze moją spermę.

Noc była ciepła, więc spaliśmy nago, przytuleni do siebie.

Wstaliśmy niemal równo ze wschodem słońca. Chcieliśmy dzisiaj znowu przejść spory odcinek, ale żadne z nas nie pogardziłoby takim dniem, jak wczoraj. Ubraliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Po godzinie zrozumieliśmy, że jednak nigdzie nam się nie śpieszy, zwolniliśmy więc nieco kroku. Już tradycyjnie delektowałem się widokiem tyłka mojej siostry.

- Kocham ten Twój zadek. – zawołałem do niej.

- Ten? – zapytała zsuwając spodenki i wypinając się lekko.

- Ooo tak. Właśnie ten.

Szare majtki zupełnie wczoraj przemokły, więc założyła dzisiaj różowe stringi. Chyba mój ulubiony kolor. Zapragnąłem jej. Musiałem jednak poczekać chyba do wieczora.

Zatrzymaliśmy się w schronisku na obiad, gdyż zjedliśmy już wszystkie zapasy, które mieliśmy ze sobą. Na szczęście po drodze będzie możliwość zrobienia zakupów, więc byliśmy spokojni. Do obiadu wypiliśmy po dwa piwa, a kolejne zabraliśmy ze sobą, dzięki czemu szło nam się już całkiem wygodnie. Naszym jedynym celem był sklep, oddalony o trzy, może cztery kilometry, które pokonaliśmy w spacerowym tempie.

Po zakupach szło nam, a w zasadzie mi już o wiele ciężej. Podjęliśmy dwie decyzje. Śpimy znowu w namiocie, dlatego Daria taszczyła nasz prowiant.

Drugą decyzją było to, że się dzisiaj urżniemy. Dlatego ja dźwigałem dwa kolejne czteropaki piwa i dwie butelki wina. Było nam obojętne, czy jutro wyruszymy dalej, czy znowu odpoczniemy.

Kawałek prostej drogi za sklepem szybko zmienił się w długie i monotonne podejście przez las. Na nasze chyba nieszczęście szeroką leśną drogą, na której byliśmy całkowicie oddani we władanie słońcu. Pod koniec nawet na twarzy i czole mojej siostrzyczki pojawiły się kropelki potu, co nie było częstym widokiem. Jej koszulka też kleiła się do ciała. To chyba skutek wypitego piwa.

Daria wskoczyła w niskie krzaczki tuż obok szlaku.

- Muszę się odlać. Pilnuj, czy nikt nie idzie.

- Potrzymać Cię za rączkę? – zażartowałem, patrząc jednocześnie, czy faktycznie ktoś nie nadchodzi. Ostatnią rzeczą, której chciałem, było to, by ktoś podglądał moją siostrę.

- Potrzymaj to. – powiedziała, kładąc mi na ramieniu swoje różowe stringi. -Jest mi w nich zbyt gorąco.

Mimo iż sam byłem spocony, poczułem że są wilgotne. Na jej oczach przyłożyłem je do twarzy. Przepadłem. Nigdy nie czułem tak wspaniałych zapachów.

- O Boże. – wyszeptałem zachłannie wciągając zapach. – Twoja dupa nie dość, że jest piękna, to jeszcze pachnie przecudnie.

- A pomyśl tylko, co będzie wieczorem. A teraz chodźmy jeszcze kawałek.

Niemal przez całą pozostałą drogę delektowałem się zapachem jej cipki i dupki.

Wreszcie wyczerpani upałem postanowiliśmy się zatrzymać. Rozstawiliśmy namiot. Zjedliśmy naszą turystyczną kolację i przez chwilę odpoczywaliśmy. Było kilka minut po osiemnastej. Słońce wciąż grzało, choć już nie tak mocno, jak wcześniej. Wypiliśmy piwo i zabraliśmy się za drugie.

- Wstań braciszku. – powiedziała w połowie drugiej puszki piwa. – I weź telefon.

Wiedziałem, co się święci, więc wykonałem to polecenie. Niemal natychmiast uklękła przede mną, biorąc kolejny łyk piwa.

Rozpięła guzik, oraz zamek moich spodenek i wraz z bokserkami zsunęła je w dół. Pomogłem jej, zrzucając je całkowicie. Włączyłem nagrywanie. Bez ociągania się znalazła się buzią przy moim kroczu. Poczułem jej język na jądrach. Mój wciąż wiotki fiut spoczywał na jej twarzy, co jak się później okazało stworzyło niesamowite zdjęcia i pamiątkę. Wzięła mnie całego do buzi, masując językiem mojego powoli twardniejącego fiuta. Wypuściła mnie odrobinę, ściągając wprawnie ustami skórę napletka. Zębami złapała mnie tuż za grzybem i zaczęła mocno ssać. Poczułem się, jakbym włożył fiuta w rurę odkurzacza. Zwolniła nacisk zębów i wpuściła mnie głębiej. Czułem jej oddech na skórze. Wszedłem w nią cały. Zacząłem poruszać biodrami, przytrzymując jednocześnie jej głowę. Wsuwałem i wysuwałem się cały, stopniowo zwiększając tempo.

- Zaraz dojdę siostrzyczko. – Wysapałem ostrzeżenie.

W odpowiedzi złapała mnie znowu zębami i zaczęła ssać.

Eksplodowałem w jej ustach. Cały drżałem z podniecenia. Jej język przyjemnie błądził po moim grzybie. Mocne ssanie wyciągnęło ze mnie ostatnie krople spermy.

Połknęła wszystko.

- Jesteś niesamowita kochanie.

- Jeszcze nie wyszłam z wprawy, jak widać.

- Chyba to lubisz, bo jesteś w tym naprawdę dobra.

- Owszem lubię fiutki i lubię obciągać. No i jeszcze nikt się nie skarżył.

- Ilu tak obsłużyłaś? – zapytałem.

- A kto by to wszystko policzył. – zaśmiała się. – Prawie wszystkich z klasy w liceum, z wyjątkiem Marka, bo on był obleśny.

- No to faktycznie sporo.

- Po szkole też lubiłam ten sport. Teraz się uspokoiłam już, no ale mam Ciebie. I powiem Ci, że Twojego fiutka jeszcze nie raz chcę skosztować.

- Miło mi to słyszeć. Korzystaj, kiedy tylko będziesz mieć ochotę.

- Tak też zrobię. – posłała mi zalotne spojrzenie.

Dopiliśmy swoje piwo i w ekspresowym tempie opróżniliśmy niemal całą butelkę wina.

Daria zdjęła koszulkę i rozpięła stanik.

- Pomożesz mi, czy tylko będziesz się przyglądał? – zapytała całkiem poważnie.

Zbliżyłem się do niej i pomogłem jej zdjąć stanik. Nie czekając na kolejne ponaglenia od razu zacząłem lizać jej piersi. Złapałem ustami sutek prawej piersi, dłonią zaś zająłem się lewą. Usłyszałem znajome już jęczenie. Idąc za jej przykładem zacząłem mocno ssać i przygryzać jej twardy sutek, nie bacząc na to, czy zostawię jakieś ślady. Sama zresztą też nie protestowała.

- Masz fenomenalne cycki. – powiedziałem, przenosząc usta na drugą pierś.

- Wiem. – wyjęczała tylko.

Po dwudziestu minutach ssania, gryzienia i szczypania jej piersi zrobiłem chwilę przerwy. Dokończyliśmy wino, delektując się jego smakiem.

- Masz ochotę na więcej? – zapytałem.

- Zawsze. – odpowiedziała.

Zdjąłem jej skarpetki i poczynając od pięt wylizałem całe stopy, pieczołowicie ssąc każdy palec z osobna. Powędrowałem ustami wzdłuż jej krótkich, lecz niebywale seksownych nóg. Zatrzymałem się dopiero przy suwaku spodenek. Rozpiąłem go, a następnie guzik. Już od kilku godzin nie miała na sobie majtek, więc gdy szarpnąłem spodenki w dół, została kompletnie naga.

Bez zwłoki rozchyliłem mocno jej nogi i...

Rankiem kolejnego dnia szybko spakowaliśmy namiot i swoje rzeczy, a przynajmniej mieliśmy taki zamiar. Wczorajsze piwo i wino miały jednak inne plany, skutecznie spowalniając nasze ruchy. Wyruszyliśmy o ósmej rano, stopniowo zwiększając tempo. Początkowe kilometry dłużyły się niemiłosiernie, z powodu lekkiego kaca. Po późnym śniadaniu wreszcie wszystko zaczęło wracać do normy, więc mogliśmy znowu przyśpieszyć.

- Nawet nie wiesz, jak mnie rozgrzałeś wczoraj tym lizaniem stóp. – powiedziała, przerywając ciszę. – Dawno coś takiego mnie tak nie podnieciło.

- Wiem o tym. Słyszałem Twoje jęki przecież. No i ta Twoja cipka. – rozmarzyłem się na nowo. – Taka mokra i śliska.

- Sądząc po tym, jak zachłannie mnie wylizałeś, nie przeszkadzało Ci, że byłam mokra?

- Wręcz przeciwnie kochanie. Smakujesz wyśmienicie.

- Wyśmienity to był orgazm i Twój język, który mnie do niego doprowadził. – zamruczała do mnie.

- Cała przyjemność po mojej stronie.

Jak się okazało później, oprócz jeszcze jednego fenomenalnego loda, którego mi zrobiła, przyjemności dobiegły szybko końca. Daria dostała okres, a dwa dni później musieliśmy zejść z trasy, ponieważ zachwycony jej fantastycznym tyłkiem, nie patrzyłem pod nogi i fatalnie skręciłem kostkę. Skończyło się na pomocy GOPRu i powrotem do domu.

Tak oto dobiegła końca nasza przygoda z Głównym Szlakiem Beskidzkim. Oboje jednak wiedzieliśmy, że nie ukończyliśmy całego dystansu i że siłą rzeczy będziemy musieli to wszystko powtórzyć.
 

 

 

 




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Bogdan Wielicki

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach