Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Potega terapii cz. IV

- Nie nazwałabym tego okrutną satysfakcją. W tym układzie nie jestem sama, obydwoje zdajemy sobie z tego sprawę. Po prostu uważam, że jesteśmy w przeznaczonych nam pozycjach. W końcu.
- Doskonale. Dokładnie na to czekałam. To jest arcyważny element naszej terapii.

Pani Beata z szerokim uśmiechem wysączyła kolejny łyk kawy. Jej przenikliwe oczy szukały u Marysi oznak niepożądanych emocji, jak wstyd czy niepewność, jednak niczego nie znalazły.

Od spotkania w blokowisku minął ponad miesiąc. Siedząc przez swoją terapeutką, Marysia sięgała pamięcią do wspólnych chwil spędzonych ze swoim chłopakiem. Ich seks całkowicie przeszedł pod jej batutę.

Marysia całkowicie wierzyła w swoje słowa, o odpowiedniej pozycji w związku. Z zadowoleniem odkryła, że Pani Beata dokładnie tego szukała.

- Co czujesz do Marcina?
- Miłość, bez wątpienia.
- Dobry wybór. Co poza tym jednak?

Chwila milczenia. Siedząca w białej, obcisłej koszuli Marysia zastanowiła się chwilkę.

- Frustrację. Szacunek wymieszany z pogardą. Jego postawa sprawia mi dużo satysfakcji, jednak to nie jest to, czego szukam. Potrzebuję więcej Pani Beato.

- Tak. Ludzie na naszym padole łez są naturalnie podzieleni w kasty, Marysiu. Ty należysz do wyższej kasty. Żebyś w pełni zyskała kontrolę nad sobą, musisz to nie tylko zrozumieć. Musisz to przeżyć.

Marysia z pełnym skupieniem spojrzała na swoją mentorkę, która zaczęła tłumaczyć swoją opinię. Fascynująca kobieta.

***

- Baśka, wytłumacz mi. Czemu jesteś taką upierdliwą osobą?

Marysia stała z Basią w przymierzalni. Czekała na swoją przyjaciółkę, aż zdecyduje którą z sukienek wybierze.

- Przecież to nie ma znaczenia. - Kontynuowała wywód znudzona Marysia – I tak po pół godziny ta sukienka z Ciebie spadnie.
- Patrzcie no, jaka wyrocznia tu stoi. - Zakpiła sobie Basia.
- A co, nie mam racji?
- No masz, masz. - Zachichotała przyjaciółka.

Spacery po galeriach handlowych nie należały do ulubionych czynności Marysi, jednak praca nad przyjaźnią oznaczała od czasu do czasu pewne poświęcenia.

- A jak Ci z Marcinem co? Ostatnio jak Was przyuważyłam na Zwierzyńca, tam koło kina, to nieco przygaszony się wydawał. Wszystko gra?

Marysia przemierzała nudnym spojrzeniem po całej plejadzie ubrań wybranych przez Basię.

- Wszystko gra. Powiedzmy, że jest dobrze poukładane.
- Haha, ułożyłaś go sobie, co?
- Wiadomo.

Marysia uśmiechnęła się szeroko.

- Nie musisz się o nas martwić, ale dziękuję.
- Nie o zmartwienie mi chodzi... Wiesz, podobno Kamil zerwał z tą swoją Łucją...

Informacja o jej byłym zamurowała dziewczynę. Jeszcze chwilę temu była silna, pewna siebie, kontrolująca. Jedna wzmianka o nim… i znowu jest cichą myszką.

- Tak? Ciekawe. - Marysia próbowała udawać, że jej to nie rusza. Jest jednak kiepskim kłamcą – albo Basia zna ją zbyt dobrze.
- Ciekawe, ciekawe. - Basia spojrzała na przyjaciółkę z sympatią. - Jeszcze ciekawsze jest to, że wrócił do miasta. Rozmawialiśmy nawet. Podpytywał o Ciebie.

Serce Marysi zaczęło intensywnie bić.

- Nie martw się Maryśka. Dałam mu Twój numer.

***

- To jest sedno Marysiu. - Pani Beata patrzyła z delikatnością na swoją podopieczną. - To jest klucz. Nie możesz się bać po niego sięgnąć.

- Sama nie wiem. Nie wiem, czy potrafię.

- Koniec końców to jest Twoja decyzja. Znasz moją opinię. Zarówno profesjonalną, jak i prywatną. I wierzę, że masz do tego siłę.

Marysia spojrzała tylko zmęczonym wzrokiem na mentorkę.

***

Długa, zielona sukienka z głębokim wycięciem na nodze doskonale oplatała zgrabną sylwetkę Marysi. Stała, przyglądając się w lustrze. Zastanawiała się, czy nowy nabytek wytrzyma napór piersi i nie rozerwie się. Cóż, w razie czego będzie przynajmniej ciekawie.

Przechodząc przez pokój w długich szpilkach, mimochodem zaprezentowała piękne nogi swojemu gapiącemu się chłopakowi.

- Wyglądasz nieziemsko Kochanie! Przypomnij mi, dlaczego właściwie wyglądasz nieziemsko?
- Bo jestem...
- Tylko nie mów proszę, że nie z tej ziemi!
- …nie z tej ziemi.
- Bez komentarza. - Marcin udał, że jego zainteresowanie wraca na książkę, którą miał na kolanach.
- Eh. Idę na bankiet, zostałam zaproszona.
- Przez kogo? - dociekał Marcin.
- A co ty taki ciekawski jesteś? - mruknęła poirytowana. - Trzymaj nos w książce.

Marcin nie ciągnął tematu. Nie podobało mu się to, że jego kobieta wychodzi tak ubrana na jakieś bankiety, ale co mógł zrobić? Przecież jej nie zabroni.

- Baw się dobrze! - Krzyknął na pożegnanie.
- Taki jest plan. - Odparła uśmiechnięta wesoło Marysia.

***

- Jeszcze raz dziękuję, że to dla mnie zrobiłaś. - Niski, basowy ton Kamila rozbrzmiewał przyjemnie w uszach.
- W imię starej znajomości. Też byś to dla mnie zrobił.
- Prawda. Niejedno bym dla Ciebie zrobił.
- Czaruś.

Ukontentowana, Marysia usiadła na ławeczce, zakładając nogę na nogę. Jej suknia odsłoniła kusząco zgrabną nogę. Nie umknęło to uwadze jej dawnego chłopaka. Kamil pochłaniał wzrokiem każdy centymetr widocznego ciała. Sprawiało jej to olbrzymią satysfakcję.

- Więc. Nie powiedziałeś mi, czarusiu, jak to się stało, że nie miałeś kogo zabrać na ten piękny bankiet.
- Nie mam dużo do opowiedzenia. Łucja była wymagającą kobietą. Okazało się po prostu, że nie aż tak jak ja. Chciałem eksplorować. Chciałem pływać po oceanie, latać w przestworzach. Łucja nie była do tego stworzona.
- Wiem coś o tym.
- Naprawdę? - Niedowierzający ton Kamila wzbudził w niej śpiącą złość.
- Tak, naprawdę. Wiem, że ciężko Ci sięgnąć wzrokiem poza koniec swojego imponująco dużego noska, ale czasem się postaraj, dobrze?

Mężczyzna zaśmiał się wraz z Marysią. Następnie spojrzał na nią płomienistym wzrokiem.

- Wiesz co się mówi o mężczyznach z dużymi nosami, co?

- Że kłamią, kręcą i uwodzą!

Zaśmiewając się, Marysia wstała z ławki i pobiegła z powrotem do środka. Wepchnęła się na środek roztańczonego tłumu i zrzuciła gwałtownym ruchem nóg szpilki. Kręciła się boso w rytm muzyki, aż przy którymś obrocie uderzyła w potężnie umięśniony tors. Uniosła wzrok, natrafiając na zielone oczy, spoglądające na nią z rozbawieniem.

Prosty nos, pełne, jak na mężczyznę usta, krótkie, ciemne włosy. Nic specjalnego. Jednak w połączeniu z wyborną symetrią twarzy i wydatnymi kośćmi policzkowymi, tworzyły niezwykle przystojną twarz.

- Co się z Tobą stało?

Marysia bardziej wyczytała z ust niż usłyszała pytanie swojego eks. Z delikatnym uśmiechem wzruszyła ramionami. W końcu sama nie była pewna odpowiedzi na jego pytanie.

Kamil nachylił się delikatnie.

Wiedziała co się za chwilę stanie.

Decyzję podjęła już dużo wcześniej niż była tego świadoma.

Pocałunek sprawił, że aż zadrżała.

Po cudownej chwili oderwali się od siebie. Muzyka ponownie porwała Marysię do tańca, tym razem z partnerem. Każdy ruch przypominał jej o dawnej miłości, jaką do siebie czuli. Radość, śmiech, smutek. Pożądanie, nigdy niespełnione. Nawał emocji wybijał oddech z jej piersi, lecz taniec nie wymagał oddechu. Wymagał serca.

Po niezliczonej ilości przetańczonych piosenek, gdy wieczór zmienił się w noc, dawna para kroczyła obok siebie, niewiele mówiąc. Kamil tulił mocno partnerkę do siebie, chroniąc przed chłodem nocy.

- Dawno się tak nie czułem, wiesz?
- Oczywiście, że wiem. Musiałeś cierpieć, odkąd mnie zostawiłeś. - Tak skrzętnie ukrywana gorycz w końcu wylała się z Marysi.
- Nigdy Cię za to nie przeprosiłem. Przepraszam. Mam wrażenie, jakbym popełnił najgorszy błąd swojego życia, jakbym...
- Daruj sobie, proszę. Nie chciałam wyciągać od Ciebie przeprosin, nie o to mi chodziło. Chciałam Ci po prostu dosrać. - parsknęła.
- Dosranie zaliczone! - odpowiedział Kamil, wracając do swojej wesołości.
- Szkoda, że tylko dosranie...
- Noc jeszcze młoda. Muszę Cię w końcu odwieźć. Kto wie, co się stanie po drodze?
- Ja wiem.

Ociekające pożądaniem słowa Marysi zatkały jej byłego. Patrzył na nią i nie mógł jej poznać. Czy ta stojąca w obcisłej, wiele odsłaniającej sukni dziewczyna to ta sama, stłamszona Marysia?

- Nic się nie stanie. Cóż, jak będziesz się tak przypatrywał moim piersiom to z pewnością Tobie stanie, ale nic poza tym.

Twardy, zdecydowany ton odebrał Kamilowi nadzieję.

- Bo to musi być odpowiednia pora i odpowiednie miejsce. Dlatego przyjdziesz w przyszłą sobotę do nas na kolację. Zjemy, napijemy się. Poznasz mojego chłopaka. A potem mnie zerżniesz.

Po tych słowach Marysia odwróciła się i odeszła, kręcąc kusząco biodrami.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Maciej

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach