Zbyszek, rozdzial 4 (ciag dalszy)
Pani chwyciła plakietkę w palce i mocno pociągnęła, a potem przez chwilę obracała w palcach klamerkę. Patrycja stała bez ruchu i tylko zaczęła szybciej oddychać. Pani gwałtownym ruchem zerwała klamerkę. Patrycja drgnęła i cicho jęknęła. Pani pogładziła palcami jej wargi sromowe, rozchyliła je lekko i dotknęła łechtaczki. Pocierała ją przez chwilę palcem, a Patrycja oddychała jeszcze szybciej.
- Jesteś dobrą suczką, więc spełnię twoją prośbę i pozwolę ci nadal nosić mój znak - To mówiąc znienacka założyła klamerkę na łechtaczkę. Patrycja zagryzła wargi i zagryzała je przez cały czas, kiedy Pani bawiła się plakietką pociągając ją w różne strony.
- A teraz podaj obiad! - rozkazała wreszcie Pani umieszczając plakietkę między wargami sromowymi Patrycji. Dziewczyna skłoniła się i wróciła ze Zbyszkiem do kuchni. Ponieważ waza z zupą była dość ciężka, Patrycja nie położyła jej od razu na tacę, tylko najpierw przypięła dwa nowe łańcuszki między zewnętrzną krawędzią tacy a obrożą na szyi Zbyszka. Były trochę luźne, ale kiedy waza wylądowała na tacy i Zbyszek miał wyprostowane plecy, przejęły część ciężaru i waza nie zerwała klamerek z sutków Zbyszka, choć nadal były mocno wyciągnięte. Zbyszek bardzo ostrożnie szedł do salonu, bo w takiej pozycji za bardzo nie mógł patrzeć pod nogi. Kiedy Pani zjadła zupę, wyniósł wazę i przyniósł półmisek z mięsem i warzywami, a potem deser i kawę. Kiedy wszystko już było posprzątane po obiedzie i Pani z filiżanką kawy usiadła na fotelu, Patrycja zaprowadziła Zbyszka do kuchni, odpięła mu tacę i przepięła smycz z szyi na genitalia. Językiem doprowadziła go do erekcji. Wrócili do salonu i klęknęli przed Panią, która po dłuższej chwili spojrzała na nich. Członek Zbyszka stał wyprężony, z trzema kółkami dookoła.
- Widzę, że mój nowy nabytek wolno się uczy. Dostanie dziesięć batów za nieposłuszeństwo. Cieszę się jednak, że zaczęłaś nad tym pracować - Pani włożyła czubek szpicruty w jedno z dolnych kółek i pociągnęła w dół. Zbyszek syknął, a plakietka pod jego członkiem zaczęła się kołysać. - Dobrze, że oznaczyłaś go już jako moją własność, ale myślę, że ten sposób jest nieodpowiedni. Niewolnik musi przez cały czas czuć, kto jest jego właścicielem. Przynieś dwie klamerki połączone bardzo krótkim łańcuszkiem - Pani zwróciła się do Patrycji.
Kiedy Patrycja spełniła polecenie, Pani odłączyła plakietkę od kolczyka i zaczepiła ją na łańcuszku przyniesionym przez Patrycję. Poleciła Zbyszkowi podnieść się i stanąć z rozstawionymi nogami. Zacisnęła jedną klamerkę w miejscu, gdzie członek stykał się z moszną, umieściła łańcuszek między jego jądrami i drugą klamerkę umieściła najdalej, jak tylko się dało. Przesunęła plakietkę do przodu, żeby była dobrze widoczna. Zbyszek czuł tępy ból w miejscach, gdzie były przyczepione klamerki, a jego jądra były unieruchomione przez wrzynający się między nie łańcuszek. Pani złapała je palcami i mocno pociągnęła w dół, żeby sprawdzić, czy klamerki dobrze się trzymają. Nie puściły, tylko Zbyszek głośno stęknął.
- Czy chciałeś coś powiedzieć, niewolniku? - zapytała Pani.
- Nie, Pani! - odpowiedział cicho Zbyszek.
- A jednak myślę, że powinieneś coś powiedzieć - uderzyła go szpicrutą po udzie.
- Dziękuję, Pani!
- Za co dziękujesz?
- Za to, że pozwalasz mi być twoim niewolnikiem! - Zbyszek już wiedział, co musi powiedzieć.
- Dobry pies - Pani lekko uderzyła szpicrutą jądra Zbyszka i zwróciła się do Patrycji - Teraz pójdziesz go wychłostać, a potem zaczniesz porządkować jego sprawy, żeby nic nie przeszkadzało w dalszej tresurze. Jeśli uznasz za stosowne, możesz odpiąć od niego mój znak. Teraz stań przede mną.
Patrycja wykonała polecenie, a Pani chwyciła plakietkę lekko zagłębioną między jej wargami sromowymi. Pociągnęła ją do siebie.
- Czy nadal chcesz to nosić?
- Pani, zawsze jestem i będę twoją niewolnicą. Liczy się tylko to, czego ty chcesz.
- W takim razie przynieś ciężarki.
Patrycja wróciła po chwili z pudełkiem ołowianych ciężarków.
- Załóż najmniejszy! - Patrycja wykonała polecenie i zaczepiła najmniejszy ciężarek na kółku łączącym klamerkę z plakietką. Jej łechtaczka napięła się.
- Teraz średni! - Patrycja nie wahając się obciążyła klamerkę kolejnym ciężarkiem.
- A teraz największy! - Łechtaczka Patrycji była już mocno ściągnięta w dół, a dziewczyna zagryzała wargi z bólu, ale posłusznie spełniła rozkaz.
- Pokaż, jak to wygląda! - Patrycja rozciągnęła na boki wargi sromowe i ciężarki ukazały się na tle wejścia do jej pochwy.
- Obrót! - Patrycja powoli obróciła się, cały czas trzymając rozwarte wargi sromowe. Ciężarki bujały się między nimi i uderzały o siebie.
- Szybciej! - Patrycja obróciła się gwałtownie, a wtedy klamerka zsunęła się z łechtaczki i spadła na podłogę. Patrycja zrobiła się czerwona i krzyknęła. Pani uderzyła ją szpicrutą po udzie.
- Przepraszam, Pani, zawiodłam Cię! - Patrycja padła do jej stóp.
- Wybaczam ci tym razem. A teraz posprzątaj i wykonaj moje polecenia. - Patrycja na klęczkach podniosła klamerkę z plakietką i ciężarkami, założyła ją z powrotem na swoją obolałą łechtaczkę i ostrożnie zaprowadziła Zbyszka do miejsca, gdzie dostawał baty. Starała się nie poruszać dolną częścią ciała, kiedy wymierzała mu razy, ale ciężarki i tak lekko bujały się i uderzały o siebie. Zbyszek tym razem policzył bez błędu, więc trwało to wszystko dość krótko. Patrycja odpięła niewolnika i powoli prowadziła go do wyjścia. Kiedy już stała w drzwiach, zatrzymał ją głos Pani.
- Teraz możesz odpiąć ciężarki.
- Dziękuję Pani, jesteś dla mnie bardzo łaskawa! - powiedziała z wdzięcznością Patrycja, wykonała rozkaz i już idąc normalnie zaprowadziła Zbyszka do tego samego pokoju, w którym przed obiadem założyła mu kolczyki.
Porządkowanie spraw Zbyszka zaczęło się od tego, że Patrycja zdjęła mu obrożę z szyi, zabrała jego telefon i wyszli do ogrodu. W jednym rogu była kępa pięknych wiosennych kwiatów i tam Patrycja zatrzymała się. Objęła jedną ręką Zbyszka, a drugą zaczęła robić zdjęcia. Przytulała się do niego, zbliżała twarz do jego twarzy, w końcu pocałowała go namiętnie. Przejrzała zrobione zdjęcia i stwierdziła, że muszą to powtórzyć, bo Zbyszek nie wygląda na dość szczęśliwego. Przeciągnęła smycz między jego nogami i szarpała nią za jego plecami zawsze wtedy, kiedy Zbyszek nie angażował się wystarczająco. Dzięki temu kolejne zdjęcia były bardzo udane: odpowiednio wykadrowani Zbyszek i Patrycja wyglądali na tle kwiatów jak typowa szczęśliwa para zakochanych.
Wtedy Patrycja zaprowadziła Zbyszka z powrotem do pokoju z komputerem i unieruchomiła kajdanami przy ścianie. Usiadła przy komputerze trzymając telefon Zbyszka.
- Teraz podasz mi swój email i hasło.
- Po co ci to?
- Chcę wiedzieć, kto do ciebie pisze.
- Ale to jest moje konto!
Patrycja podeszła do Zbyszka i zaczęła go uderzać pejczem po przyrodzeniu. Zbyszek próbował się wyrywać, ale jedyne, co mógł zrobić, to trochę obracać biodra. Nic to jednak nie dało, a Patrycja za każdym razem trafiała w jego jądra.
- Nie rozumiesz? Ty już nie masz nic swojego! Wszystko, co masz, nawet ty, należy do Pani i tylko Pani może tym dysponować!
- Przestań, proszę! Błagam, pani, nie bij mnie - chrypiał.
Patrycja przestała.
- Jak mnie nazwałeś?
- Proszę, pani!
Uderzyła go jeszcze raz.
- Nie jestem twoją panią! Jestem niewolnicą - tak samo, jak ty.
- Jak mam się do ciebie zwracać?
- To zależy tylko od Pani. Jeśli każe ci mnie nazywać dziwką, wtedy będziesz do mnie mówił: dziwko! Jeśli każe ci nazywać mnie gwiazdką z nieba, będę dla ciebie gwiazdką z nieba. Jeśli każe ci mnie nazywać żoną, wtedy powiesz, że jestem twoją żoną. A jeśli Pani nic nie rozkaże, wtedy nie ma żadnego znaczenia, jak będziesz się do mnie zwracać. Tylko nie nazywaj mnie Panią, bo Pani jest tylko jedna. Zrozumiałeś? - mówiąc to dotknęła czubkiem pejcza jego jąder i poruszyła tkwiącą tam plakietką.
- Tak! - odpowiedział Zbyszek i opuścił głowę. A potem podał Patrycji hasło do swojej skrzynki pocztowej. Dziewczyna przez chwilę sprawdzała coś w komputerze i po chwili wychyliła się zza monitora.
- Widzę, że masz też konto na Facebooku. Hasło?
- Prawie go nie używam!
- Hasło! Czy mam podejść?
- Dupa01chuj.
- Zabawne. Przeliteruj! - Patrycja uśmiechnęła się wpisując to hasło. Otworzyła jego konto, ustawiła status na `w związku z Patrycją' i umieściła kilka wcześniej zrobionych w ogrodzie zdjęć. Zmieniła jeszcze hasła i wyłączyła komputer.
- Co tam pisałaś? Po co robiłaś nam te zdjęcia? - zapytał przestraszony Zbyszek.
- Nie twoja sprawa. Idziesz biegać - odpowiedziała Patrycja niosąc cały sprzęt, który Zbyszek poznał już rano. Do wieczora zrobili kilkadziesiąt okrążeń wokół domu. Zbyszek miał w trakcie biegania jeszcze jeden słaby wytrysk i prawie drugi, ale jego obolały od ciągłego szarpania klamerką członek już nie wyrzucił z siebie nasienia.
Zbyszek przez cały dzień nic nie jadł, ale Patrycja pozwoliła mu się napić raz jeszcze wody z wiadra, po czym zaprowadziła go do pokoju, gdzie był jego siennik i przykuła do łańcucha. Zanim wyszła, kazała mu jeszcze stanąć przed sobą i długo pieściła językiem jego członka, ciągnęła zębami kolczyki i delikatnie gryzła napletek. Nie udało się jej jednak doprowadzić go do erekcji.
- Dobry niewolnik! Zasługujesz na nagrodę. Chcesz nagrodę?
- Tak, poproszę - Zbyszek myślał, że Patrycja ściągnie mu klamerki z plakietką, które sprawiały mu ból. Ona jednak położyła się na sienniku i rozłożyła nogi. Zbyszek z westchnieniem podpełzł do niej i zaczął lizać jej łechtaczkę. Patrycja palcami stóp drapała jego jądra, a kiedy już prawie szczytowała, złapała nimi plakietkę i mocno szarpnęła w dół. Obie klamerki oderwały się gwałtownie od skóry Zbyszka, który krzyknął i przestał pieścić Patrycję. Ona jednak chwyciła mocno jego głowę i pocierała nosem o łechtaczkę, dopóki nie doszła. Potem wysunęła się spod niego, zabrała plakietkę i wyszła gasząc światło. Zbyszek jeszcze przez chwilę dyszał, a potem wczołgał się na siennik i zasnął.
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
Pierwszy tom książki Petronelli Geissel o Zbyszku jest już dostępny (za darmo w postaci pliku PDF).
Komentarze
Chętnie przeczytam pełną książkę w postaci PDF, niestety wyszukalem wzmianke na \"Lubimyczytac\" lecz nie mozna jej ani kupic ani nigdzie pobrać, proszę o wskazówkę.