Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Zbyszek, rozdzial 11, czesc 1

Urodziny Zbyszka, część 1

Latem Zbyszek był już dobrze wytresowanym niewolnikiem, który dostatecznie panował nad swoimi popędami, dzięki czemu coraz częściej unikał chłosty. Po pamiętnym grzybobraniu w jego porannej toalecie nastąpiła pewna zmiana: Patrycja przestała go golić i po kilku dniach na twarzy niewolnika wykiełkowała broda i wąsy. Ani Pani ani Patrycja nie wyjaśniły, jaki był powód tej zmiany, więc również Zbyszek przeszedł nad tym do porządku dziennego.

- Zdaje się, że niedługo będą twoje urodziny, więc postanowiłam dać ci prezent - powiedziała Pani do Zbyszka pewnego dnia podczas kolacji.

- Dziękuję! Bardzo jest Pani dla mnie łaskawa!

- Umówiłam się w pracowni jutro na dziesiątą, ale będzie ładna pogoda, więc pojedziemy wcześniej, żeby trochę pospacerować. Tam jest kopiec, którego jeszcze nigdy nie widziałam, więc może to być dobra okazja do zwiedzania. A potem może będzie jeszcze czas, żeby zjeść kremówkę? Śniadanie o szóstej, a potem ruszamy.

Następnego dnia kwadrans po szóstej Zbyszek i Patrycja klęczeli przed Panią, która dopijała kawę.

- Ładnie wyglądacie - Pani pochwaliła swoich niewolników - Zostawcie sobie tylko obroże na szyjach, nic więcej nie będzie dzisiaj potrzebne!

Patrycja zdjęła sobie i Zbyszkowi bransolety, a potem wyjęła rurkę z penisa niewolnika. Zbyszek dopilnował, żeby erekcja się nie pojawiła nawet wtedy, gdy Patrycja ocierała się o niego swoimi piersiami. Kiedy niewolnicy byli gotowi, Pani zapięła im smycze i zaprowadziła do auta. Zbyszek dostał tym razem zgodę, żeby usiąść obok Patrycji na tylnej kanapie.

- Proszę o pozwolenie na zadanie pytania - powiedziała nieśmiało Patrycja.

- Tak? - zgodziła się Pani.

- Czy nie powinniśmy założyć ubrań?

- A po co? - Pani wzruszyła ramionami i ruszyła.

Wyjazd z miasta trwał tylko pół godziny, bo na drogach nie było jeszcze dużego ruchu. Potem jechali przez kolejne czterdzieści minut malowniczą drogą wśród wzgórz. Wreszcie przejechali przez rzekę, objechali osiedle na południe od centrum miasteczka, które było celem podróży, a potem dotarli wąską uliczką do parku miejskiego. Pani zaparkowała na poboczu naprzeciwko niebieskiej figurki Matki Bożej.

- Jesteśmy na miejscu! - zakomunikowała - I mamy mnóstwo czasu na spacer!

Niewolnicy wyszli z samochodu i Patrycja z szacunkiem podała Pani końce obu smyczy. Weszli w głąb parku. Pogoda rzeczywiście dopisała, było słonecznie i wiał tylko lekki wiatr, który jednak o tak wczesnej porze przyprawiał niewolników o gęsią skórkę. Park był dość mocno zarośnięty, ale dobrze utrzymany, z niewielką muszlą koncertową pośrodku. Pani spacerowała powoli, w zamyśleniu przyglądała się drzewom. Patrycja i Zbyszek szli kilka kroków za nią, dbając o to, żeby ich smycze nie były ani za bardzo napięte, ani zbyt luźne. Ręce trzymali przez cały czas na plecach.

Po obejściu muszli koncertowej Pani skierowała się ku kortom tenisowym, a potem skręciła i stanęła przed kopcem.

- Zobaczcie, taki sam, jak u nas, tylko mniejszy! - zauważyła i spiralną alejką poprowadziła swoich niewolników na wierzchołek, gdzie z tarasu widokowego można było popatrzeć na park z góry. Było już po ósmej i w alejkach pojawili się nieliczni na razie przechodnie. Plac zabaw nadal był pusty, a na plenerowej siłowni przystanął jakiś biegacz i zaczął ćwiczyć na orbitreku. Pani rozejrzała się po okolicy i uśmiechnęła.

- Patrycjo, myślę, że zasłużyłaś na orgazm! - powiedziała - Teraz oprzyj się o barierkę, a Zbyszek zrobi ci minetę.

Patrycja zdziwiła się, ale wykonała polecenie i rozstawiła szeroko nogi. Zbyszek uklęknął przed nią i zaczął pieścić językiem jej cipkę.

- Nie musisz być cicho! - zauważyła Pani. Patrycja, która dotąd tylko głośno oddychała, zaczęła jęczeć, a potem przeciągle krzyknęła podczas szczytowania. Pani z zadowoleniem zaobserwowała, że biegacz i dwie nastolatki idące do tężni spojrzeli w ich kierunku.

Patrycja stała z zamkniętymi oczami i przeżywała na miękkich nogach chwilę rozkoszy. W tym czasie Zbyszek wstał, bo Pani pociągnęła jego smycz. Jego członek był lekko naprężony.

- Jesteś niepoprawny! - krzyknęła ze złością Pani - Nie pozwoliłam ci mieć erekcji!

- Bardzo przepraszam! - Zbyszek zaczerwienił się - To niechcący!

- Żałuję, że nie zabrałam bata! Patrycja, ugryź go mocno w tyłek, nie życzę sobie oglądać jego sterczącego wacka!

Patrycja ocknęła się, kucnęła przy Zbyszku, złapała go za podbrzusze, żeby się nie wyrywał i wpiła zęby w jego lewy pośladek. Niewolnik wzdrygnął się i wydał z siebie odgłos brzmiący jak połączenie jęku i stłumionego krzyku. Zaimprowizowana metoda zadziałała, jego penis opadł i wrócił do rozmiaru akceptowanego przez Panią.

- Żeby mi to było ostatni raz! - warknęła Pani i pociągnęła za smycze dając swoim niewolnikom sygnał do zejścia z kopca.

- Błagam o wybaczenie! - jęknął Zbyszek - Będę się bardziej pilnował!

- Mam nadzieję! I ręce do tyłu! - ta ostatnia uwaga była bardziej do Patrycji, która straciła równowagę na wąskiej alejce i musiała złapać Zbyszka za ramię, żeby nie sturlać się po stoku.

Zeszli powoli z kopca, a potem udali się w kierunku kortów tenisowych. W parku było coraz więcej przechodniów. Już obok kopca minęli kobietę z dzieckiem na wózku, która pośpiesznie skręciła w boczną ścieżkę. Trochę później na przeciwległym końcu alejki pojawiły się dwie starsze spacerowiczki. Kiedy dostrzegły Panią i jej niewolników, stanęły jak wryte, przeżegnały się i uciekły. Biegaczy widok spacerującej trójki wybijał z rytmu i tylko grupa wyrostków idąca w kierunku siłowni nie speszyła się i przeszła obok z kilkoma komentarzami dotyczącymi piersi Patrycji i przyrodzenia Zbyszka. Młodzi ludzie stracili zapał do komentowania dopiero wówczas, kiedy Pani z uśmiechem zaproponowała, że Zbyszek może zrobić im loda albo nadstawić dupy.

Spacer został przerwany w pobliżu parkowej restauracji, która właśnie miała otworzyć się o dziewiątej i gdzie Pani miała nadzieję zamówić pyszną kremówkę. Z bocznej alejki wyszli dwaj policjanci i pośpiesznie podeszli, a właściwie nawet podbiegli do Pani i jej niewolników.

- Dzień dobry! - odezwał się młodszy policjant, który był mniej zdyszany niż kolega.

- Dzień dobry! - odpowiedziała uprzejmie Pani.

- Patrol interwencyjny, młodszy aspirant Maciej Kulson - przedstawił się policjant - Dostaliśmy wezwanie do... hmm... nieobyczajnego wybryku w tym parku...

- Proszę się rozejść i nie robić zbiegowiska! - przerwał mu starszy kolega krzycząc do wyrostków, którzy stojąc w bezpiecznej odległości nagrywali przebieg interwencji swoimi telefonami. Młodzi ludzie przenieśli się dalej i ukryli za krzakami, ale nie przestawali obserwować rozwoju sytuacji.

- Proszę o przejście z nami na zaplecze restauracji - zaproponował aspirant Kulson - I o zakrycie miejsc intymnych.

- Z najwyższą przyjemnością! - odpowiedziała Pani i poprowadziła swoich niewolników za policjantami. Po drodze spojrzała groźnie na Zbyszka, który spełnił polecenie aspiranta i zasłonił genitalia. Niewolnik zrozumiał i zabrał rękę na plecy.

Tymczasem okazało się, że restauracja była jeszcze zamknięta, nawet od strony zaplecza. Udało się jednak znaleźć takie miejsce, które było z trzech stron osłonięte. Starszy policjant zabezpieczył je z czwartej strony, rozczarowując tym ukrytych w krzakach obserwatorów. Aspirant Kulson odchrząknął łypiąc jednym okiem na piersi Patrycji, bezwstydnie wypięte w jego kierunku.

- Interwencja jest... - Pani słuchała z zainteresowaniem, ale policjantowi ewidentnie brakowało słów - odnośnie do nieobyczajnego wybryku o charakterze obnażania się w miejscu publicznym... Czyn ten polega na artykułowi 140 kodeksu wykroczeń. Proszę o zasłonięcie miejsc intymnych!

- Przepraszam, panie oficerze, że sprawiliśmy kłopot! - odpowiedziała Pani - Niezwłocznie to naprawimy, ale poproszę o informację, o które konkretnie miejsca intymne chodzi.

- Eee - policjant zupełnie się nie spodziewał takiego pytania - cyc... to znaczy piersi oraz te... no... genitalia!

- Oczywiście, ale w jaki sposób należy je zasłonić? One nie mają w tym doświadczenia - Pani wskazała na Zbyszka i Patrycję.

- Najlepiej ręką.

- A czy mógłby pan oficer pokazać, jak to zrobić prawidłowo? Nie chcielibyśmy popełnić jakiegoś błędu.

Pani spojrzała na Patrycję, która zrozumiała niewypowiedziany rozkaz. Podniosła rękę zupełnie zaskoczonego policjanta i położyła ją sobie na piersi. Uśmiechnęła się przy tym lubieżnie.

- Czy tak jest dobrze, panie oficerze? - zapytała Pani.

- Proszę przestać! To jest naruszenie... naruszenie nietykalności funkcjonariusza na służbie! - policjant odskoczył od Patrycji jakby była posągiem z rozżarzonego metalu - Proszę pokazać dowody osobiste!

- Proszę bardzo - Pani pogrzebała w torebce i wyjęła dokument - One nie mogą zostać wylegitymowane, gdyż sam pan oficer widzi, że nie mają gdzie przechować swoich dokumentów. Mam nadzieję, że to jednak nie będzie stanowić problemu. W razie czego odpowiadam za nie osobiście!

Aspirant wziął dowód osobisty Pani i przez chwilę coś pilnie notował. Po jego minie było widać, że obmyśla dalszą strategię interwencji, która okazała się trudniejsza niż się spodziewał.

- Proszę o złożenie wyjaśnień - zaczął nieco pewniejszym głosem oddając dokument - dlaczego rzeczone osoby przebywają tu w stanie obnażenia i są prowadzone na smyczy.

- Zacznę może od tego drugiego - zaproponowała Pani - artykuł 77 paragraf pierwszy kodeksu wykroczeń nakłada na mnie obowiązek zachowania środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia...

- Ale to przecież nie są zwierzęta! - przerwał jej policjant.

- Obawiam się, panie policjancie, że taka interpretacja nie jest zgodna z aktualną wiedzą biologiczną. Ludzie to przedstawiciele gromady ssaków z królestwa zwierząt, po łacinie Animalia.

- To nie tak! - policjant był coraz bardziej zdezorientowany - Ten przepis jest o psach!

- Gdyby przepis dotyczył konkretnego gatunku lub taksonu wyższego rzędu, prawodawca pewnie by go doprecyzował - kontynuowała Pani swój wywód - poza tym proszę zwrócić uwagę na fakt, że w naszej kulturze dopuszczalne jest prowadzenie ludzi na smyczy, jeśli zagrażają sobie lub innym. Widuje się niekiedy, jak rodzice trzymają na smyczy swoje dzieci i nie jest to uznawane za czyn nieobyczajny.

- Ale ci obywatele są dorośli!

- To prawda, są pełnoletni, ale to nie znaczy bynajmniej, że nie mogą stanowić zagrożenia! Wydaje mi się nawet, że są znacznie większym potencjalnym zagrożeniem niż małe dzieci - Pani znów spojrzała na Patrycję.

- Ja stanowię zagrożenie! - Patrycja naskarżyła na siebie - Pół godziny temu ugryzłam tego pieska - spojrzała na Zbyszka, który pokazał policjantowi wyraźny ślad zębów na pośladku - i nie wiem, jak to by się skończyło, gdyby moja Pani mnie nie odciągnęła!

- Jak pan policjant sam widzi, zagrożenie jest realne, a zastosowany środek zapobiegawczy uzasadniony - dodała Pani.

- Przecież to jest przemoc! - policjant był już zupełnie zdezorientowany.

- Jeśli pan oficer ma na myśli artykuł 207 kodeksu karnego, to uprzejmie informuję, że zaistniała okoliczność ma charakter dobrowolny, a jak wie pan lepiej niż ja, w naszym systemie prawnym nadrzędna jest zasada, że volenti not fit iniuria. Złóżcie, słoneczka, stosowne oświadczenia - zwróciła się Pani do swoich niewolników.

- Jestem prowadzona na smyczy dobrowolnie - odpowiedziała Patrycja - i uważam, że jest to dla mnie bardzo korzystne, bo dzięki temu nigdy się nie gubię!

- Ja też! - dodał Zbyszek.

- Ale dlaczego obnażacie się w miejscu publicznym?! - policjant nie potrafił już ukryć zdenerwowania.

- Nie wiedziałam, że tak nie wolno! - Patrycja zrobiła smutną minę - Ubrania są takie niewygodne, podrażniają skórę i można się w nich spocić! Poza tym naturyzm nie jest zabroniony, prawda?

- Tylko w wyznaczonych miejscach! - prawie krzyknął policjant - To jest publiczny park! Tu chodzą dzieci!

- Przepraszam! - Patrycja wygięła usta w smutną podkówkę.

- Proszę na nią nie krzyczeć, ona jest bardzo wrażliwa i gotowa się tu rozpłakać - Pani upomniała policjanta - Nastąpiło zwykłe nieporozumienie i możemy obiecać, że to się już nie powtórzy, prawda?

Patrycja i Zbyszek energicznie potwierdzili. Policjant stał z szeroko otwartymi oczami i już nie wiedział, co powiedzieć. Widząc to Pani uśmiechnęła się.

- Rozumiem, że popełniliśmy wykroczenie - kontynuowała - I jestem gotowa ponieść konsekwencje. Co dalej z tym zrobimy?

- Ehm... - odchrząknął policjant - tak... proponuję mandat w wysokości pięćset złotych.

- Ależ oczywiście! - Pani sięgnęła do torebki i podała pięć zielonych banknotów - Czy to wszystko?

- Jeszcze... hmm... czy osoby obnażone mogą się ubrać?

- Niestety, nie dysponujemy tutaj odzieżą dla nich. Ale jeśli panowie policjanci pozwolą nam się oddalić, jakieś pół kilometra stąd mam umówioną wizytę w pracowni krawieckiej i jestem pewna, że tam coś się znajdzie.

- Lepiej, żeby w tym... tym stanie już się nie przemieszczali. Możemy podwieźć radiowozem...

- O! dziękuję! To bardzo uprzejme z pana strony! Czy mogę się jakoś odwdzięczyć?

- Nie! - policjant wyglądał na zakłopotanego i odwrócił się do kolegi - Lolek, przyprowadzisz tu auto?

- Jasne, miejmy to już za sobą... - mruknął drugi policjant i zniknął za węgłem. Nastała krępująca cisza. Na szczęście radiowóz był blisko i starszy policjant wrócił już po kilku minutach. Rozejrzał się, czy nikogo nie ma w zasięgu wzroku, a potem zaprosił Panią i jej niewolników na tylną kanapę. Policjanci wsiedli z przodu i samochód ruszył pod wskazany przez Panią adres. To rzeczywiście było blisko, już po chwili radiowóz stanął pod eleganckim domem stojącym na uboczu, wśród drzew.

- Jesteśmy na miejscu - oznajmił aspirant Kulson - Proszę szyb- ko udać się do rzeczonego budynku i już nie obnażać się publicznie!

- Bardzo dziękuję za wyrozumiałość, panie oficerze! - powiedziała Pani - Mam jeszcze jedną prośbę. Podejrzewam, że ona - spojrzała na Patrycję - może ukrywać narkotyki. Powinni panowie ją zatrzymać i dokładnie sprawdzić.

- A to co znowu? Jakie narkotyki?!

- Nie jestem pewna - Pani nachyliła się do policjantów i szeptała im na ucho - ale widziałam, jak ona wkładała sobie palec w cipę i mogła tam coś ukryć. Wiedzą panowie, jak trudno teraz upilnować młodzież...

- Co?! - Kulson zapowietrzył się i nie był w stanie powiedzieć nic więcej.

- Proszę ją koniecznie zatrzymać - Pani puściła oko do policjantów i podała im wizytówkę - Ja teraz będę zajęta u krawcowej przez trzy godziny, proszę zadzwonić, kiedy panowie skończą przesłuchanie, wtedy ją odbiorę.

Pani wyszła z auta razem ze Zbyszkiem i zostawiła Patrycję, która natychmiast skorzystała z tego, że miała więcej miejsca na tylnej kanapie i rozłożyła szeroko nogi. Pani prowadząc Zbyszka na smyczy do drzwi domu krawcowej słyszała jeszcze, jak policjanci żywo o czymś rozmawiają. Odwróciła się, pomachała im i zapukała do drzwi. Kiedy była już w środku, radiowóz odjechał.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Ariouth

Pierwszy tom książki Petronelli Geissel o Zbyszku jest już dostępny (za darmo w postaci pliku PDF). Kontakt: Ariouth małpa protonmail kropka com.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach