Po latach
- Mikołaj, nie poznajesz mnie?
No skąd oczywiście, że poznałem. Szedłem tak zamyślony, że nic z zewnątrz nie docierało.
Przede mną stał Krzysiek, jak ze wspomnień. Najlepszych wspomnień. Uśmiechnięty, opalony, przystojny.
Co porabiasz? Co u ciebie? Gdzie się obracasz – cala seria pytań. W sumie to mnie zatkało, coś wybełkotałem o studiach, pracy, życiu ekhm rodzinnym. Rozmowa sztywna i pełna zakłopotania.
Ale Krzysiek wiedział jak rozładować napięcie. Opowiedział luźno co u niego (w sumie to co u mnie) i zaproponował szybką kawkę.
Przy kawie już lód puścił. Rozmowa stała się wartka i wesoła. Jakby tych lat nie było. Patrzyłem na Krzyśka i zastanawiałem się jak bardzo się zmienił i czy myślał, choć kilka razy o tym col stało się te lata temu…
A co robisz w weekend? To było pytanie, niby żadne, ale tak naprawdę budzące we mnie jakieś tajemnicze uczucie i dobre wspomnienie. Wspomnienie? Czego? Dotyku, przyjemności, przełamanego pierwszy raz wstydu? Pierwszej od dzieciństwa cudzej nagości?
- Nic nie robię, pewnie skończy się jakimś meczem w tv, spacerem i ogólnie sobotnio-niedzielną nudą.
- A na grzyby byś nie wybrał, mam domek w Borach Tucholskich, to dwie godziny jazdy. Posiedzimy, pozbieramy, pogadamy…
Ależ propozycja, męski wyjazd, las, cisza i ciekawe, co dalej. Krzysiek ani słowem, spojrzeniem czy gestem nie dał do zrozumienia, że wspomina, pamięta czy myśli o powtórce. Nic…
Jedziemy? To pytanie brzmiało całkiem stanowczo. A może ja chciałem je takim usłyszeć?
- No jedziemy – odpowiedziałem, chyba nieźle zamaskowałem entuzjazm
Z trudem przespana noc, wczesne poranne wstawanie. 5 rano, przystanek. I to oczekiwanie. Wreszcie 10 minut po czasie (milcz serce o przeżytych katuszach) jest.
- No wskakuj, sorry troszkę zaspałem
Trasa minęła szybko. Domek wyglądał całkiem ładnie. Drzwi, korytarzyk, wnęka kuchenna, mała łazienka i pokój… właściwie salonik z podejrzanie dużym łóżkiem (a może to tylko moja myśl, marzenie?)
Poszedłem do łazienki… wyszedłem po kilku minutach i stanąłem jak wryty. Na stole stał laptop, na ekranie leciał gejowski pornos a na brzegu łóżka siedział Krzysiek. Nagi, z wyprężonym kutasem (ile razy o nim myślałem przez te lata?)
- Czekasz na coś? Ściągaj te szmatki, szybko
Rozebrałem się (w książkach piszą o tym „w mgnieniu oka”) Bez zdumienia stwierdziłem, że pała stoi mi prawie pionowo. Podszedłem do Krzysia, złapałem w ręce te sterczące szczęście i powoli zacząłem go masturbować.
Nie, nie tak szybko – no jednak trochę się zmienił, nie był już tak niecierpliwy – siądź przy mnie, róbmy to sobie wzajemnie.
Ocierałem się o Krzyśka ramieniem i patrzyłem na jego zapracowaną rękę. Robił to z taką precyzją, wyczuciem i – chyba – czułością. Myślałem czy jestem teraz tak jak on – czuły i precyzyjny.
Dobrze? – wyszeptałem
Głupie pytanie – padła odpowiedź
Było błogo, spokojnie… na ekranie laptopa Brend Everett trzymał w ustach wielkiego ptaka jakiejś innej gwiazdy, a Krzysiek spytał – możesz tak?
- Czy mogę? No tak naprawdę zastanawiałem się jak do tego doprowadzić. Pochyliłem się i… Krzysiek złapał mnie za głowę, przytrzymał i zwyczajnie zaczął się wpychać w moje usta. Trzymał dość mocno, a ja nie stawiałem oporu. To było nowe, dziwne i bardzo, bardzo podniecające. Wreszcie Krzysiek jęknął, przytrzymał mnie mocniej i poczułem w ustach jego spermę.
No nie był to najlepszy smak w moim życiu. - Nie pił pewnie soku ananasowego – pomyślałem i wyplułem to wszystko na jego brzuch.
- Ale fajnie – Krzysiek był spełniony i zadowolony. Położyłem się obok i zacząłem rozmyślać o tym, co się dzieje. Ale nie było czasu na myślenie…
Skąd żel w jego rękach? Jak to wszystko naszykowane? Położył się do mnie bokiem nasmarował mi ptaka żelem, rozchylił pośladki i… rozkazał: Teraz ty! Szybko, chcę cię poczuć.
To nie była dziewicza dziurka, którą pamiętałem. Krzysiek wiedział, czego chce, gdy już byłem w nim mocno mnie przyciągnął, lewą ręką złapał za tyłek i rozkazał „Rżnij mnie, mocno”
Jęcząc i sapiąc wepchnąłem się w niego i w kilka minut osiągnąłem szczyt. Wielki i wysoki szczyt., To było coś niesamowitego. Krzyczałem, jęczałem i płakałem ze szczęścia. To był wielki, gigantyczny orgazm.
Krzyś odsunął się, obrócił do mnie, zamrugał i powiedział coś, czego przez te lata nie usłyszałem od nikogo.
- Miko, ja przez te lata myślałem o tym kilka razy w tygodniu. Nie wiem jak to się potoczy, ale chcę się z Tobą widywać częściej. Teraz już nie możemy się zgubić.
Kolejne godziny weekendu płynęły na grzybach, leśnych spacerach, gotowaniu i telewizji.
Nadszedł wieczór i znów było gorąco, intymnie i czule. Były orgazmy, lizanie pały i pierwsze… pocałunki. Coś niemożliwego
Nie jest to teraz jakaś romantyczna relacja. Ale są telefony, smsowe żarty i gorące maile na specjalnie założone „tajne” skrzynki. Są też spotkania, takie jak zawsze. Lepkie od spermy i wielkiego pożądania.
Chcecie o nich poczytać?
Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!
Komentarze