Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Nastolatek - jej milosc cz. 1

Karina czuła, jak drżą jej ręce. Rozbieganym wzrokiem to błądziła po ścianach sypialni, nocnym stoliku z leżąca książką, obrazkach na ścianie, to znowu wpatrywała się w ekran laptopa. Trwał lokalny czat, na którym nastoletni chłopcy podrywali nastoletnie dziewczęta. Gdyby mogła wiedzieć, co na nią czeka, zdenerwowanie momentalnie ustąpiłoby miejsca podnieceniu; niewykluczone, że jej soki zrobiłyby sporą plamę z tyłu fioletowego szlafroka. Ale jak dotąd nie była pewna, czy chce włączyć się do dialogu, czy woli jednym ruchem zamknąć okno, na którym się toczył, i pójść spać, zapominając o wszystkim. Ostatnio w każdej sprawie i sytuacji czuła się niepewnie - w pracy, wśród znajomych, w rozmowach z matką i sama ze sobą. Finisz związku z Markiem do końca zdemolował jej i tak słabą pewność siebie.
Nie chodziło już o to, że ją zostawił - to mogłaby przyjąć nawet z rodzajem ulgi. Rzecz w tym, że rozstanie było największym poniżeniem spośród wszystkich, w które ten związek obfitował. Kiedy tamtego dnia wróciła z pracy, Marek, nie bacząc na jej zmęczenie, rozebrał ją od razu w przedpokoju, dopiero po tym zaciągnął do sypialni, przeleciał jakby nigdy nic, po czym wyciągnął z szafy dwie walizki, najwyraźniej spakowane już wcześniej, oświadczył, że zrywa z nią, bo jest beznadziejna, i wyszedł, na odchodnym trzasnąwszy drzwiami. Jak się wkrótce okazało, miał już gdzieś tam poderwaną osiemnastolatkę, którą pieprzył od jakichś dwóch miesięcy, no i ostatnio on i ona uznali, że czas, by się wprowadzili do wspólnego lokum. Karina skądś to znała...
Kiedy prawie rok temu zaczęła spotykać się z Markiem, wierzyła, że starszy od niej, 25-letni mężczyzna swą dojrzałością wprowadzi do jej życia stabilność. Po cichu liczyła też na jego doświadczenie seksualne... Stabilność, owszem, zapewnił, lecz tylko materialną. Co do seksu, długo dawała sobie wmawiać, że to przez jej brak doświadczenia i umiejętności wszystko idzie nie tak...
- Karina, skończ się dołować! - sztorcowała ją Dorota, 30-letnia właścicielka sklepu z kosmetykami, w którym razem pracowały. - Masz dopiero 21 lat i dziękuj Niebu, że tylko rok straciłaś tym dupkiem! Szkoda tylko, że przedtem też nie bardzo korzystałaś z życia... - Po czym dała swej pracownicy niecodzienną radę: - Najlepiej zrób tak jak ja. Zawsze kiedy rozpadnie mi się związek, podrywam na czacie nastolatka i spędzam z nim noc, czasem parę nocy. Bardzo odświeżające przeżycie, a co ważniejsze, podbudowujące!
- Ale to prawie pedofilia - zaoponowała młoda sprzedawczyni.
- No bez przesady! - machnęła ręką jej szefowa. - Jak dotąd, wiek przyzwolenia w naszym kraju wynosi 15 i tego się trzymajmy. Ostatnio trafił mi się taki 17-latek z prawie 20-centymetrowym, a grubym jak pojemnik z męskim dezodorantem. Łał, myślałam, że mnie rozsadzi, a ruszał się jak zwierz, niezapomniane przeżycie!
Co do tego Karina była równie sceptyczna. Pochwę miała raczej małą i wąską, a Marek dysponował mniej więcej 18-centymentrowym narządem, którym na dodatek posługiwał się, jak tamten, dość bezceremonialnie. Jakiś tydzień przed rozstaniem próbował bez uprzedzenia, nie mówiąc już o zgodzie, wpakować tych 18 centymetrów do jej odbytu. Udało mu się wcisnąć jedynie sam koniec, a i tak doświadczyła jedynie bólu, nim tryumfalnie się w nią spuścił. Przeszło jej przez myśl, czy nie powinna oskarżyć go o gwałt, ale wtedy jeszcze uznała, że tylko poniosło go pożądanie. Zwróciła mu jedynie uwagę, by więcej tego nie próbował. "Dobra, dobra! - odpalił bynajmniej nie zdetonowany. - Zaczekam, aż sama o to poprosisz. I tak wiem, że było ci dobrze!". Chyba to wtedy zaczęło jej świtać, że być może ma dość tego wielkiego, gwałtownego kutasa, którego właściciel sam zdawał się być kutasem. Zresztą już po zerwaniu, podczas zabawy plastikowym członkiem, z ciekawości zaznaczyła markerem długość, do jakiej wchodził, i po wszystkim zmierzyła. Odkryła, że wypełniłoby ją skromne 12 centymetrów! Podzieliła się swymi wątpliwościami.
- To już co tam ci odpowiada. Zresztą większość ma standardowe, ani duże, ani małe - uspokoiła ją Dorota. - A wiesz, co jest najlepsze? Dla takiego dzieciaka jesteś wszystkim: królową, boginią, najpiękniejszą kobietą na świecie. I potem rzeczywiście tak się czujesz! Tylko pamiętaj, żeby zaniżać swój wiek, bo inaczej ich onieśmielisz. Że masz 15, raczej nikt nie uwierzy, ale - przypatrzyła się jej uważnie - te 18 mogłabyś mieć jak nic. Niedługo ferie, chłopcy będą mieli więcej czasu. Skorzystaj z tego i umów się już!
Karina wstała sprzed ekranu i energicznym krokiem przemierzyła przedpokój. Wciąż wynajmowała to samo trzypokojowe mieszkanie, w którym spędziła owe poniżające jedenaście miesięcy. Zdawała sobie sprawę, że teraz, o jednej pensji, najdalej w przyszłym miesiąc trzeba będzie pomyśleć o zmianie na mniejsze. Odkąd mieszkała sama, na koniec miesiąca nie zostawało jej praktycznie nic, a ostatnio musiała nawet pożyczać. Póki jednak było opłacone, mogła się nim cieszyć.
Przed dużym lustrem w łazience zdjęła szlafrok i przyjrzała się sobie. Oceniła, że jest całkiem niebrzydką brunetką o miłej twarzy, mimo przykrych przeżyć nadal zupełnie gładkiej, ze zgrabnym nosem i nieznacznie tylko pyzatymi policzkami. Była niewysoka, ale rekompensowały to szczupłe kształty. Miała przy tym wyraźnie zaznaczone biodra bez kanciasto wystających kości, w sam raz wypukłe pośladki, talię widoczną, acz bez przesady, uda ani za grube, ani patykowate, łydki w miarę umięśnione - wszystko tak akurat! Przede wszystkim jednak odznaczała się całkiem sporymi piersiami o regularnie okrągłym kształcie, które ich własny ciężar odrobinę tylko ściągał w dół. Tak, mogłaby być osiemnastolatką z szybciej rozwiniętym jednym obszarem.
Ubrała się i wróciła na czat, gdzie zalogowana była jako "Kaśka". W czasie, który spędziła w łazience, trzech chłopców zdążyło już do niej napisać, a wkrótce dołączyli dalsi. Spróbowała rozmowy, lecz wszyscy po wymianie zaledwie kilku zdań zaczynali wypytywać, co ma na sobie, a jeden chciał nawet wiedzieć, czy "ma wygoloną". Ubrana była w szlafrok i tylko w to, a łono od podbrzusza do pośladków miała po laserowej depilacji (co wraz z nogami sfinansował Marek), ale nie żywiła najmniejszej chęci czynić takich zwierzeń, tym bardziej na samym wstępie. Wszystkim kolejno podziękowała, jednego tylko musiała zablokować, bo napisał "Poczekaj, mam dużego!" i wchodził w dalsze szczegóły. Już miała opuścić czat, kiedy zauważyła nowego uczestnika o loginie... "Marek"! "Czyżby i tu polował?! - pomyślała. - Nie, tego już byłoby za wiele! Ale sprawdzić nie zaszkodzi".
- Hej! Jestem Kaśka - zagaiła. - Mam 18 lat - skłamała.
- Oj, Kaśka, to ja mam tylko 16 - odpisał tamten. - W styczniu kończę 17 - dodał.
- Nieważne. W rozmowie liczy się nie wiek, tylko dojrzałość. - To hasło było złośliwością przeznaczoną specjalnie dla jej byłego. - Mów mi: Kaja! - Tak zwracał się do Kariny "jej" Marek.
Reakcja była inna od przewidzianej.
- Jak ci minął dzień, Kaja? - "Jej" Marek nigdy nie zadawał tego pytania. A ten Marek zadał! Nie mogła, rzecz jasna, zrelacjonować dnia spędzonego za sklepową ladą, bo chłopak zacząłby podejrzewać, że nie rozmawia z maturzystką. Odpisała bardzo ogólnie:
- Było trudno, ale dałam radę!
W zamian opowiedział o zwykłym dniu w drugiej klasie liceum. Nie, to albo nie był jej były, albo maskował się po mistrzowsku. Przede wszystkim w jego opowieści brakowało charakterystycznej bufonady. Otwarcie przyznawał, co mu wyszło, a co nie. Nie używał też słów ani zwrotów typowych dla tamtego - żadnego "dobra", żadnego "i tak wiem". Karina wolała wszakże nie wyciągać pochopnych wniosków. Umówiła się na jutro o podobnej porze i poszła spać.
Miała sen, w którym kochała się z kimś. Jej partner dość był delikatnej budowy ciała i równie delikatnie obchodził się z Kariną. Pieścił ją powoli, aż była całkiem gotowa. Zanim w nią wszedł, spytał, jak by chciała, a ona poprosiła o swoją ulubioną pozycję "na łyżeczkę". Wchodził też bez łapczywego pośpiechu i wolno się w niej poruszał, wolno i długo, powstrzymując swoją przyjemność aż do chwili, gdy kobieta osiągnęła pełny, głęboki orgazm.
Rozkosz obudziła Karinę, która momentalnie poczuła, że prześcieradło pod nią jest wilgotne. Otworzyła oczy i popatrzyła w ciemność wokół siebie. Czuła się przyjemnie rozluźniona i taka, jak opisywała Dorota: świeża i podbudowana. Przesunęła się na drugą stronę szerokiego łóżka, by nie spać na mokrym podłożu, i spokojnie, słodko zasnęła. Obudziła się z odrobiną tego samego uczucia, co w środku nocy, a do pracy przyszła z uśmiechem.
- O! Chyba już coś było? - zapytała filuternie Dorota.
- Nie, ale chyba kogoś poznałam...
- Ho, ho! Szykuje się coś poważnego! - było jedyną odpowiedzią szefowej.
Karina przez całe popołudnie przygotowywała się do czatu. Wiedziała, że po raz drugi nie może zbyć rozmówcy do ogólnikami. Przywołała więc kilka wspomnień ze swojej klasy maturalnej i jakoś poszło. Zrelacjonowała klasówkę z matematyki i odpytanie z historii. On zwierzył się z wagarów w szatni, na których przygotował się do kartkówki z fizyki. Napisał na cztery.
Chłopak, wciąż lepiej przez nią poznawany, nie tylko coraz wyraźniej okazywał się różny od Marka, który ją rzucił. Co ważniejsze, Karina zauważyła, że z Markiem - 16-latkiem przez cały czas dobrze jej się pisze. Rozmowa z 25-letnim Markiem ani razu nie poszła jej nawet w połowie tak swobodnie. Ona i ten chłopak pisali więc odtąd ze sobą co wieczór. Zaczęli już polecać sobie filmy i utwory muzyczne, a nawet książki. Marek ocenił, że Karina "bardzo siedzi w klasyce" i że to jest fajne: można się od niej dużo nauczyć.
Przypominając sobie czasy licealne, sama czuła się już trochę jak maturzystka. Ale przede wszystkim coraz jaśniej zdawała sobie sprawę, że lubi tego chłopaka. Przez krótki czas zastanowiło ją, dlaczego ani razu nie wspomniał o dziewczynach. Ktoś bardziej prostacki może uznałby, że Marek się nimi nie interesuje, ale Karina odrzuciła tę myśl. Bezbłędnie odgadła, że jest po prostu nieśmiały. W środku rozmowy zagadnęła go więc:
- Czy masz dziewczynę?
- Nie, nie mam - odpisał po jakiejś minucie.
- Nie brakuje Ci tego?
- Może... Zależy, jaka miałaby być. U mnie w klasie jest dużo takich, które interesują się tylko imprezami i modą. Nie mam z nimi o czym rozmawiać.
Tego wieczoru wymienili się numerami telefonów. Po chwili chłopak zadzwonił.
- Cześć, tu Marek - powiedział jakoś tak niepewnie. Miał jednak przyjemnie brzmiący głos i z całą pewnością nie był to głos "tamtego" Marka.
- Dobry wieczór. Jestem Karina.
- Masz ładny głos - zauważył chłopak. - Taki ciepły. - Słysząc to, również poczuła ciepło. Rozlewało się w okolicy serca, skąd wolno spływało na podbrzusze i było to miłe, subtelne uczucie. Nie niosło niepokoju, tylko coś w rodzaju rozmarzenia.
- Ty też masz miły głos. - Dbała, by jej słowa zabrzmiały możliwie zwyczajnie, przede wszystkim starając się ukryć drżenie własnego głosu. Niezupełnie jej to wyszło. - Cieszę się, że tak szybko zadzwoniłeś. To było odważne.
- Dziękuję... - Powiedział to tak, że naprawdę usłyszała jego głosie wdzięczność. - Chciałem cię usłyszeć... - Urwał, wyraźnie się speszywszy. - To znaczy chciałem usłyszeć, jak mówisz... To znaczy...
- No to zobaczmy, czy w ten sposób też dobrze nam się rozmawia - zaproponowała. - Bo mnie się z tobą rozmawia dobrze.
Już wiedziała, że cokolwiek między nimi stanie się lub nie, to do niej należeć będzie inicjatywa. Jeszcze się nie zastanawiała, czy chce pójść z tym chłopcem do łóżka. Chciała go lepiej poznać - tego jednego była pewna. Kontynuowali zaczętą na czacie rozmowę. Karina miała teraz wrażenie bliskości z 16-letnim Markiem, choć nie wiedziała nawet, gdzie on jest, i słyszała tylko głos. Nie znała dotąd podobnego uczucia, taka bliskość była dla niej czymś nowym, fascynującym.
Odtąd coraz częściej rozmawiali przez telefon. Zauważyła, że głos chłopaka brzmi z każdym dniem pewniej, a i ona szybko wyzbywała się początkowej rezerwy. Wkrótce gawędziła z nim sobie niefrasobliwie jak kumpelka z kumplem, jak w czasach szkolnych. A jednocześnie cały czas odczuwała w sobie przyjemne ciepło, jeszcze nie zastanawiając się, co ono znaczy.
Po tygodniu takich rozmów zaproponowała spotkanie. "Tak, to dobry pomysł" - znów usłyszała w jego głosie ten brak pewności, od którego trochę już odwykła. Zgadła, że chłopiec bardzo chce, ale trochę się boi, więc przejęła pałeczkę, na co była przygotowana. Wybrała kawiarnię, o której przeczytała w necie, że licealiści ją lubią, a właścicielka lubi ich. Marek, któremu taki obrót sprawy wyraźnie ulżył, rzucił godzinę czternastą, wkrótce po szkole. Oczywiście Karina o tej porze była jeszcze w pracy, ale naturalnie tego odpowiedzieć nie mogła. Na poczekaniu wymyśliła, że ma po szkole dodatkowe zajęcia, które kończą się o piątej. Zasugerowała siódmą i na tym stanęło.
Do późnej nocy szykowała strój na to spotkanie. Wybrała długą sukienkę z ciemnoniebieskiej wełny, a pod spód jasnobłękitną bluzkę i rajstopy pod kolor. Włosy najpierw związała w kucyki, ale wyglądało to groteskowo, więc zdecydowała się na zwykłą kitkę. Spojrzała w lustro i coś jej nie pasowało. Po chwili dotarło do niej, co mianowicie. Zmyła makijaż, a podłużne okulary, ostatni krzyk mody, zamieniła na okrągłe "druciaki", które nosiła w liceum. Teraz z lustra patrzyła na nią dziewczyna, która rzeczywiście mogłaby mieć 18 lat.
W łóżku najpierw długo nie mogła zasnąć. Potem przyśniło jej się namiętne zbliżenie z kimś, kto wyglądał na osiemnastolatka. Oddawała mu się leżąc na brzuchu, ze zwiniętą poduszką pod uniesionymi biodrami, tak, by łatwiej mógł ją posiąść. Miała fantastyczny, wielokrotny orgazm, a kiedy jej partner osiągnął spełnienie, dotarło do niej, że nie są niczym zabezpieczeni, ale jakoś nie wywołało to u niej paniki. Obudziła się z tym samym co poprzednio uczuciem rozluźnienia i pewności siebie. I tak jak poprzednio zaraz potem spokojnie usnęła i spała do rana.
Rano w pracy nadal miała na twarzy wyraz rozmarzenia, który nie uszedł uwagi jej zwierzchniczki.
- Tak długo się znacie i dopiero pierwsza randka?! - Dorota była zbulwersowana, usłyszawszy wieści. - Chyba nieśmiały ten twój chłopak!
- Bardzo nieśmiały - przytaknęła z uśmiechem Karina.
- Ja takich nie lubię. Nie mają ani doświadczenia, ani dzikości... Ale ty baw się dobrze!
Po pracy Karina najszybciej jak mogła wróciła do mieszkania, wzięła tam szybki prysznic, ubrała się w przygotowane rzeczy i jeszcze raz przejrzała w lustrze. "Idealna dziewczyna dla licealisty!" - podsumowała. Przyszło jej do głowy, że przecież żadne z nich nie wie, jak wygląda drugie, więc zrobiła sobie komórką selfie i wysłała je chłopcu.
W kawiarni znalazła się kilka minut przed dziewiętnastą. O tej porze nie było tłoku, bez trudu znalazła wolny stoliczek dla dwóch osób. Usiadła, przewiesiwszy płaszcz przez oparcie krzesła, i rozejrzała się po niedużej salce. Ściany pomalowane na ciepłe indygo, na nich fotosy z filmów, przytłumione światło z małych lamp na suficie, z wysoko zawieszonych kolumn głośnikowych sączył się spokojny pop. Przy innych okrągłych stoliczkach siedziały pary nastolatków szepczące coś intymnie do siebie, niektóre trzymające się dyskretnie za ręce lub otwarcie przytulone. Większe stoliki, dla odmiany owalne, zajmowały grupki młodzieży, rozmawiające o czymś żywo, acz niezbyt głośno. Kiedy w pewnej jeden donośnie zarechotał, pewnie usłyszawszy żart, kobieta w okolicach 40-ki, dotychczas siedząca za kontuarem, wyszła zza niego i coś chłopcu szepnęła. Ucichł momentalnie - Karina domyśliła się, że to właśnie ta właścicielka, o której czytała w necie.
Czekała, próbując udawać przed sobą, że nie czuje nadchodzącej nie wiadomo skąd niecierpliwej ekscytacji. Zapytana, czy coś zamawia, dziewczyna w pierwszym odruchu chciała poprosić o dwa kieliszki wina. Jednak przypomniała sobie, że czasy się zmieniły - dziś chłopcu mogliby sprawdzić dokumenty i zrobić aferę. Odparła, że czeka na kogoś i razem coś zamówią.
Skrzypnęły drzwi, Karina podniosła głowę. Do kawiarni wszedł chłopak w zimowej kurtce. Krótko ostrzyżony blondyn w okularach, trochę wyższy od niej, lecz nie tak wysoki, jak jej były. Twarz miał całkiem ładną i sympatyczną, jednak daleką od gwiazdorów kina, spoglądających ze zdjęć na ścianach. Przystojny, niczego sobie, ale widziała w życiu wielu piękniejszych, jak choćby ten dupek, który sobie od niej poszedł... A ten - to był prostu niezły chłopak i tyle. Dlaczego więc jej serce zaczęło bić trochę szybciej?
Omiótł wzrokiem pomieszczenie. Zauważył ją. Uśmiechnął się. Podszedł.
- Kaja, jesteś jeszcze ładniejsza, niż na zdjęciu - powiedział na przywitanie. I ona odpowiedziała uśmiechem.
- Siadaj. Cieszę się, że jesteś.
Zamówili sok z czarnej porzeczki (czuła, że kawa to nie jest teraz dobry pomysł) i czekoladowe ciastka. Zaczęli rozmowę jak zwykle - od tematów szkolnych...
"Cieszę się" - to nie było dobre określenie jej stanu, nie podobnego niczemu, co dotąd przeżyła. To, co czuła, odkąd usiadł naprzeciw niej, przypominało niewidzialne mrówki biegające pod skórą jej piersi. Odpowiadała na pytania Marka, sama o coś tam go zagadywała, ale gdyby ją ktoś spytał, o czym rozmawiają... Mówiła to, mówiła tamto, byle nie powiedzieć czegoś, co w niej wzbierało; byle nie zwierzyć się z nagle zjawionego pożądania. Choć i tak wiedziała, że jej źrenice są rozszerzone, jej oczy błyszczą, jej piersi pod bluzką pęcznieją, że oddycha trochę szybciej niż zwykle.
Kiedy skończyli jeść i pić, chciała zapłacić za siebie, ale chłopak nie pozwolił, tylko sam pokrył rachunek. Wyszli razem na ulicę.
Była jasna zimowa noc. Wiatr zamiótł z nieba chmury, odsłaniając księżyc w pełni. Szron na krawężnikach błyszczał w białym świetle latarń. Karinie wydawało się to wszystko nierzeczywiste, realny był tylko stojący przy niej 16-letni Marek. Wydawało się jej, że oszalałe serce zaraz rozerwie pierś. Odnalazła dłonią jego dłoń, ujęła ją - i ciepłe mrowienie przybrało na sile. Małe stworzonka, dotąd mrowiące się na jej piersiach, potem zbiegły niżej, na talię i brzuch. Już były na pośladkach i wewnętrznych stronach ud. Już krążyły, coraz liczniejsze, pomiędzy jej udami. Szybko przebierając maleńkimi nóżkami, powoli zdobywały wnętrze jej pochwy. Co więcej, zdobywały jej mózg.
- Wiesz co, Marek? - Starała się mówić wyżej niż zazwyczaj, by głos jej zabrzmiał możliwie trzeźwo. - Może zajrzelibyśmy do mnie? Mam w domu wino...
- Do ciebie... - W jego głosie usłyszała entuzjazm. - A co na to...?
- Moich nie ma. Oni... - znów musiała prędko wymyślić coś wiarygodnego. - Oni wyjechali do Niemiec, pracują tam. Bardzo rzadko przyjeżdżają.
- Ojej, Kaja, to ty jesteś eurosierotą! - rzekł współczująco, obejmując dziewczynę ramieniem. Musiała się bardzo postarać, by nie zamruczeć rozkosznie.

C.D.N.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Pisatiel

W tej pierszej części jast najmniej seksu jako takiego. To rozdział o poznaniu się dwojga ludzi. Diękuję mojej Ukochanej za konsultację.


Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach