Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Pan Smieszek

Upalne lato. Kolejny dzień po kolejnej nieprzespanej nocy. Wkurwiona Gośka wypada ze swojego pokoju i ostrzega tonem nieznoszącym sprzeciwu:
- Jeśli jeszcze raz zarwę noc przez tego dupka, osobiście wyważę mu drzwi i mu przypierdolę!
Tomek i Magda też nie spali. Kolejny raz sąsiad z góry wrócił do domu około trzeciej nad ranem i do świtu stukał, przesuwał jakieś meble, lał wodę do wanny, słuchał muzyki i robił wszystko, co chciał, kompletnie ignorując trójkę studentów wynajmujących mieszkanie piętro niżej.
Ok, zdarzają się różne sytuacje, przecież oni także od czasu do czasu głośno się bawili, ale to, co wyrabiał ten koleś przechodziło ludzkie pojęcie.
Na domiar złego dom, w którym wynajmowali mieszkanie na parterze, zbudowany był prowizorycznie, z najtańszych materiałów, dzięki temu tekturowe ściany przepuszczały nawet najmniejszy hałas. I tak właśnie, na parterze bez problemu można było słyszeć jak koleś z góry łazi po domu, dudniąc jak stado słoni, jak jego dziewczyna, czy żonka popierdala w szpileczkach o różnych dziwnych porach. Słychać było jak się kąpią, jak woda dudni o wannę, jak rozbijają jaja o zlewozmywak na kolację, jak oglądają telewizję, słuchają durnej popowej sieczki, albo jak się pieprzą. No i przede wszystkim jak ten frajer sika, celując nie w porcelanę ale w wodne oczko ubikacji, i szturmując je potężnie z mocą wodospadu ( a dźwięk ten często wyrywał ich ze snu ).
Z początku traktowali to jak lokalny folklor, z czasem zaczęło być irytująco.
No ale, wszystko to można było usprawiedliwić zbyt cienkimi ścianami. Jednak cowieczorne stukanie młotkiem w jakieś przedmioty, nie było już czymś, na co znaleźliby usprawiedliwienie.
Pierwsza porządnie wkurwiła się Gośka: ostra jak brzytwa studentka ostatniego roku Socjologii. Po kolejnej nocy wśród stuków i puków, wzięła kij od miotły i zaczęła walić nim w sufit. Kompletnie nie poskutkowało. Koleś nadal robił swoje i najwyraźniej miał w dupie, że nie daje spać sąsiadom z dołu.
W końcu, kiedy sytuacja nasilała się, trwając tygodniami, zaczęli po prostu drzeć japy. Krzyczeli: „ciszej tam do cholery!”, albo „zamknij się w końcu!” itp. Oczywiście bezskutecznie. Facet był uparty i usilnie nie pozwalał im normalnie funkcjonować.
Dzień wyglądał mniej więcej tak: o szóstej rano jego żoneczka albo dziewczyna lała wodę do wanny ( wodospad ), potem napierdalała obcasikami po całym domu przed wyjściem do pracy. Kiedy w końcu wyszła, wstawał on i rozpoczynał dzień od wodogrzmotów w ubikacji, które definitywnie budziły już wszystkich, a potem do wieczora przesuwał jakieś meble, stukał młotkiem w ściany, napierdalał chłamem z głośników i co piętnaście-dwadzieścia minut powtarzał swoje wodospady, które słyszały chyba nawet ślimaki w ogródku. Wieczorem zwykle wychodził – szedł pojeździć na rowerze, albo jechał swoim nowym porschakiem po swoją dziewczynę albo też żonkę. Wracali mniej więcej o trzeciej rano i do świtu przetwierali się, stukali w ściany, zgrzytali meblami, lali wodę do wanny, a on sikał i sikał bez końca. Pewnego wieczora Magda z Gośką nie wytrzymały i wyparowały z mieszkania w nocnych koszulach, a potem dobijały się do jego drzwi, w celu opierdolenia frajera. Jednak koleś nie wpuścił dziewczyn, a kiedy wróciły zrezygnowane do mieszkania, usłyszały uderzanie młotkiem w ścianę, a za chwilę głośny sik.
Ale i tak nie to wszystko było najgorsze. Najgorszy był mianowicie śmiech tego dupka. Jego śmiech rozbrzmiewał jeszcze częściej niż jego sikanie, i przypominał połączenie gulgotania indyka, z najbardziej irytującym jaki sobie można tylko wyobrazić śmiechem starej przegiętej cioty.
Ten śmiech z kolei najczęściej wyprowadzał z równowagi Tomka, który był młodą przegiętą ciotą ( jak o sobie mówił ), ale mimo to zaciskał pięści, kiedy nagle, co kilka minut rozbrzmiewał śmiech sąsiada.
- Nie pojmuję – wkurwiał się Tomek, jak można się tak śmiać. Jak jakaś stara ciota. A przecież to jest młody koleś. Ile może mieć lat? Dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć? Nie wiem jak ta jego żonka z nim wytrzymuje. Ja bym chyba skisnął.
Tomek miał dziewiętnaście lat i w tym roku zaczął studia, zamieszkując z dwiema dziewczynami w jednym z wynajmowanych apartamentowców w Krakowie.
Były tolerancyjne, więc to przesądziło. Tomek nigdy nie ukrywał, że jest gejem. Obnosił się z tym na lewo i prawo, farbując włosy, czesząc je na irokezika, i z grzyweczką, nosząc rurki i torbę w poprzek. A w dodatku ćwiczył z wielkim sukcesem syndrom ruchomego nadgarstka. Można powiedzieć, że przedstawiał typowy wizerunek młodej, przegiętej ciotki. Dziewczynom to pasowało, więc wynajęli we trójkę. Nie podejrzewali, że ich życie zakłóci on – dupek z góry. Pan Śmieszek, jak pogardliwie go nazwali, choć naprawdę miał na imię Konrad.
Gdyby jeszcze był w typie Tomka, mógłby mu wybaczyć te nocne jazdy, ale ten pajac jakoś nigdy nie przykuwał jego specjalnej uwagi.
- Taki tam byczkowaty kartofel, w typie Rafała Brzozowskiego – machnął nadgarstkiem Tomek, kiedy Magda zapytała go, co sądzi o Panu Śmieszku jako o facecie. Prostaczek, moim zdaniem. Tępy bysiorek.
Rzeczywiście wyglądało na to, że Tomek nie był jakoś szczególnie zainteresowany sąsiadem. Z resztą kręcił wtedy z jakimś studenciakiem ze swojej uczelni, więc nie było tematu.
Mijały miesiące i nic w kwestii typa z góry się nie zmieniało. Magda, Gośka i Tomek ewidentnie nie dosypiali, ich nerwy były w kiepskim stanie, a w głowie huczało gulgotanie indora i wodospady moczu Pana Śmieszka, uderzające z wielkim  impetem w wodne lusterko klozetu.
W końcu postanowili, że to nie może trwać ani chwili dłużej. Że trzeba tę sprawę załatwić. Ich złość na sąsiada z góry była tak wielka, że dochodziło do sytuacji, gdy Magda z Gośką zaczajały się na niego za drzwiami, patrząc przez wziernik, czy nie idzie, bo chciały mu wygarnąć. Ale Pan Śmieszek ewidentnie starał się ich unikać. Wychodził innym wyjściem, albo przemykał bardzo szybko, i kiedy cała trójka wyskakiwała na zewnątrz, widziała tylko jego tyłek w kolarskich obcisłych spodenkach, kręcący się na rowerowym siodełku ( całkiem niezły tyłek, jak twierdzili wszyscy, i jedyna rzecz w Panu Śmieszku, która mogła się podobać – jak twierdził Tomek ).
- Działamy – stwierdziła Magda pewnego dnia przy kolacji. Możemy działać, albo się wyprowadzić, więc chyba opcja jest jedna.
- Co chcecie zrobić? - zaśmiał się Tomek
- Ja jestem w stanie go nawet pobić! - wykrzyknęła Gośka ( która przez kilka lat trenowała wschodnie sztuki walki ). Jeśli nie da się po dobroci, załatwimy to inaczej.
- Tak – odpowiedziała Magda. Albo my, albo on.
Byli naprawdę zdesperowani, a najważniejsze w całej tej historii jest to, że nie żartowali. Ich nienawiść do Pana Śmieszka była tak wielka, że dziewczyny zaplanowały choćby siłą wedrzeć się do jego mieszkania, a tam działać spontanicznie i pokazać frajerowi. Tomek postanowił nie brać w tym wszystkim udziału i zostać w mieszkaniu ( akurat była powtórka jego serialu ).
W upalne czerwcowe popołudnie, Magda i Gośka ubrane w letnie sukienki, z naostrzonymi do boju pazurkami, wybrały się do sąsiada z góry i zapukały do jego drzwi. Miały niezłego farta, bo Śmieszek właśnie wybierał się pojeździć na rowerze ( jego kolarka stała już przed drzwiami lśniąca i wychuchana ).
Zapukały do drzwi, a on, spodziewając się kogoś zupełnie innego, może swojej dziewczyny, czy tam żonki ( bo dalej nie wiadomo było, kim była dla niego ta dziunia na szpileczkach ), albo kumpla, otworzył im szeroko, a kiedy zobaczył dwie wojowniczo nastawione panny, zrobił duże oczy i nie za bardzo wiedział, co powiedzieć. Już szykował się do wyjścia, bo miał na sobie obcisły kolarski kombinezon i krótkie spodenki kolarzówki, wszystko z lycry w kolorze blue.
- No dobra – rozdarła się już od progu Gośka, wpychając się na chama do mieszkania. - Musimy pogadać.
- Doprawdy? - zapytał wciąż zdziwiony facio z lekko kpiącym uśmieszkiem.- Owszem! - zawołała wkurzona. Odpowiedz nam gościu, dlaczego jesteś takim palantem, co?
 - Nie rozumiem o co chodzi … - powiedział grzecznie i dyplomatycznie, ciągle jednak mając uśmieszek na swojej durnej gębie.
Faktycznie był trochę kartoflowaty. Taki byczkowaty blondynek, ogolony gładko jak tyłek niemowlaka, wydepilowany i nadmiernie pachnący ostrą wodą kolońską.
Typ wymuskanego tępaka z siłki, może trochę bardziej rozgarniętego od typowych przedstawicieli gatunku, no ale wciąż pozostający byczkowatym tępakiem.
No dobra, tyłek miał niezły. Nogi też niczego sobie. No i jego klata w obcisłym kolarskim wdzianku prezentowała się dość dobrze. Ale to wszystko nie miało znaczenia ( przynajmniej w pierwszej chwili ). Dziewczyny były tak wkurwione, nazbierało się w nich tyle złości z niemalże roku ich wspólnego sąsiedztwa, że nie zdzierżyły dłużej tego durnego uśmieszku i dosłownie rzuciły się na kolesia z pazurkami.
Gość nie spodziewał się kompletnie takiego obrotu sprawy, może dlatego dał się podejść z zaskoczenia, kiedy siłą naparły na niego, wepchnęły go do środka i drapiąc pazurami przyparły do ściany.
Byczek z początku próbował odpędzić je jakby były natrętnymi muchami, zaczął śmiać się tym swoim pierdołowatym, irytującym gulgotem, co je jeszcze bardziej wkurzyło i teraz już nie próbowały się hamować, a Gośka wykorzystała jego zdziwienie i zastosowała w praktyce swoje umiejętności judo, zaciskając ramię na jego szyi i powalając go z hukiem na ziemię.
Tymczasem Magda przeleciała jak pershing po jego pokoju, w poszukiwaniu czegoś, co by pomogło okiełznać byczka, i znalazła chustkę bandanę, a potem, kiedy Gośka wciąż trzymała byczka na uwięzi, związała nią jego łapy ( podobno nawet się nie wyrywał ), a drugą część chustki przymocowała mocno do metalowej, biegnącej pionowo rury od kaloryfera.
Sprawdziła, czy materiał dobrze trzyma, profilaktycznie zacisnęła mocniej węzeł, i dopiero teraz mogły przestać się szamotać. Byczek był w pułapce.
Siedział na podłodze w korytarzu w tym swoim mega obcisłym kolarskim wdzianku, w bardzo dziwnej pozycji, z rękami zawiązanymi z tyłu, cały czerwony, i nie wiedział, co to wszystko miało w ogóle znaczyć.
- No i co teraz? - zapytał – i gdyby nie miał znów na tej swojej durnej gębie tego irytującego uśmieszku, i gdyby znowu się nie zaśmiał tą mieszaniną gulgotu z przegięciem, być może by się zlitowały nad nim i zostawiły go tak, do czasu nadejścia żoneczki na szpileczkach
Ale zrobił to, zaśmiał się znowu, więc nie wytrzymały i postanowiły go jeszcze trochę pomęczyć:
- Wstawaj! - rozkazała Gośka
- Ok ok – zaśmiał się Śmieszek ( bo wciąż traktował to całe zajście trochę jak zabawę ) i powoli, przesuwając swoją pętlę wzdłuż rury, niezdarnie podniósł się z podłogi i stanął na nogi.
Teraz patrzyły prosto na niego i pomimo tego, że był palantem, prostakiem, burakiem, a także dupkiem, kartoflem i ciotą, musiały przyznać, że w tym kolarskim kombinezonie z lycry prezentował się nadzwyczaj dorodnie. Miał świetne ciało – obie to zauważyły. Okrągły, dość spory ale umięśniony tyłek, szerokie bary i ładnie rozbudowaną klatę.
- I co teraz? - zapytał grzecznie, ale wciąż lekko kpiąco. - Zamierzają panie mnie tak zostawić?
- To się jeszcze okaże – rzuciła Gośka, rozglądając się po mieszkaniu.
Kiedy jej wzrok padł na leżące na stoliku małe nożyczki, już wiedziała do czego je wykorzysta.
Podeszła do byczka, nie patrząc mu w oczy chwyciła u nasady jego niebieską koszulkę z lycry i zdecydowanym ruchem palców nacięła ją nożyczkami.
 - Tymczasem sobie ciebie dobrze pooglądamy – powiedziała przez zęby, a potem chwyciła dwie połówki nadciętego materiału i mocnym, zdecydowanym i kompletnie niespodziewanym ruchem rozdarła koszulkę kolesia na pół, do samego dołu.
No i stało się. Być może przypuszczały, że Śmieszek ma niezłe ciało, ale nie spodziewały się, że będzie tak zajebiste.
Ich oczom ukazało się fantastyczne, męskie ciało: ładny brzuch, bliski idealnego i wyćwiczona, piękna, umięśniona klata, starannie wydepilowana, z ciemnoróżowymi dużymi sutkami. Ostra woń wody kolońskiej zalała cały korytarz.
- Dobry jest – zauważyła Magda. Naprawdę dobry.
- Ale jest palantem, który od roku nie daje nam normalnie żyć! - Gośka sprowadziła ją na ziemię.
- Skończcie już te zabawy! - powiedział nagle Śmieszek. - Głupie dupy!
- Co powiedziałeś frajerze? - zapytała Gośka, a potem podeszła do kolesia i wymierzyła mu siarczystego liścia w policzek.
- Głupia kurwa!
Drugi policzek, jeszcze mocniejszy. Teraz dziewczyny naprawdę się wściekły.
- Pilnuj go, poszukam czegoś, żeby zakryć ten tępy ryj, bo psuje idealną całość! - powiedziała Gośka i ruszyła na poszukiwania.
Magda tymczasem zamknęła drzwi na wewnętrzny zamek – na zewnątrz wciąż trwało spokojne, letnie popołudnie.
Po chwili pojawiła się Gośka. W ręce miała jego skarpetki zwinięte w rulon i papierową torbę na zakupy.
- To żebyś nas nie wkurwiał tym swoim ciotowskim śmiechem – zasyczała i wepchnęła skarpetkowy knebel w jego usta ( bronił się, ale Gośka to naprawdę ostra laska ).
- A to – powiedziała, nakładając mu na głowę torbę z logo Lidla - żebyśmy nie musiały widzieć twojego durnego ryja. Cała reszta zdecydowanie nam wystarczy!
Po chwili Pan Śmieszek był już zupełnie uziemiony. Trochę wywijał nogami, szarpał się, ale pętla trzymała mocno – Magda zawiązała ją na dwa mocne supły.
Analizując tę sytuację, doszły do wniosku, że udało się gostka okiełznać, wyłącznie dlatego, że całe zajście traktował jak zabawę, nie bronił się, choć był silnym bysiorkiem – i tu tkwił jego błąd.
W każdym razie cała ta szarpanina i przemoc, w jakiś dziwny sposób sprawiły, że dziewczyny zamiast na bicie Pana Śmieszka, nabrały na niego ochoty.
No dobra, może nie na niego całego, bo nadal wydawał im się idiotą i prostakiem, ale na jego ciało tzn. wszystko, co znajdowało się poniżej jego głowy, i co było – musiały to przyznać – po prostu świetne.
Ten dupek miał niesamowite, wprost piękne ciało, dokładnie takie, jakie zdobiło wszystkie foldery reklamowe różnych siłowni.
 
Zaczęły od jego sutków. Magda znalazła w zamrażarce kostki lodu, i z ich pomocą, dziewczęta rozpoczęły stawiać sutki Pana Śmieszka na baczność.
Koleś nie spodziewał się zetknięcia z lodem, dlatego wzdrygał się po każdym dotyku lodowej kostki, ale to tylko dodawało im odwagi.
Jak potem mówiły, kompletnie wyparowała im z głowy myśl, że jego żoneczka na szpileczkach może wrócić, otworzyć drzwi swoim kluczem i ujrzeć dwie laski molestujące w przedpokoju jej osobistego mężusia-byczusia, z torbą od Lidla na łbie.
Na szczęście tak się nie stało, a dziewczyny po całej akcji z kostkami lodu, która sprawiła, że sutki Pana Śmieszka stwardniały, zesztywniały i znacznie się powiększyły, przeszły do jej kontynuowania za pomocą języków.
Język Magdy muskał jeden sutek, a język Gosi drugi. A potem zęby Magdy przygryzały go lekko, a zęby Gośki trochę mniej lekko.
Nie zważały na jęczenie tego dupka i obsypywały pocałunkami i liźnięciami jego zajebistą klatę.
Potem oczywiście zeszły niżej. Dłonie Gośki w końcu wylądowały na jego lycrowych spodenkach i zaledwie kilka ruchów palcami, sprawiło, że pod spodenkami Pana Śmieszka odznaczył się podłużny, spory bananowaty kształt.
Dotykały go obie, bardzo rozbawione, obejmując palcami, masując i pieszcząc, a ich sąsiad, nagle przestał się szamotać i spokojnie czekał na dalszy rozwój wypadków.
Wtedy Gośka przypomniała sobie, że właściwie nie przyszły do sąsiada po to, aby zrobić mu dobrze, ale po to, by „podziękować” mu za cały rok hałasów i bezsenności.
A potem wpadła do jej głowy szatańska myśl – można to połączyć. Uśmiechnęła się tajemniczo do Magdy, a następnie, ruszając ku drzwiom, zakomunikowała jej trochę na migi, a trochę szeroko otwierając usta bez wydawania z nich głosu, coś w stylu: „Pilnuj go. Zaraz wracam.”.
Kiedy wróciła do mieszkania, Tomek siedział w fotelu przed telewizorem i oglądał swój serial.
- No i co? - zapytał nawet na nią nie patrząc, i nie odwracając oczu od ekranu.
Gośka podeszła do telewizora i wyłączyła go, powodując głośne protesty Tomka:
- No co jest! Oglądam mój serial!
- Mam dla ciebie coś lepszego niż serial – uśmiechnęła się tajemniczo. No chodź, zabawisz się trochę....
W końcu dał się namówić, najbardziej chyba z ciekawości tego, co się dzieje, bo czuł, że jego współlokatorki coś wykombinowały.
Może Pan Śmieszek okazał się spoko gościem i zaprosił ich na małe przyjątko? Zapewne o to właśnie chodziło – pomyślał.
Kiedy weszli po schodach na górę i otworzyli drzwi, oczom zszokowanego Tomka ukazał się taki widok: naprzeciw drzwi, przywiązany za ręce do rury, stał zajebisty kolo z torbą Lidla na głowie, ubrany tylko w strzępki lycrowej koszulki i kolarskie lycrowe spodenki, pod którymi prężyła się jak wąż, sporych rozmiarów pyta.
Zanim Tomek wydał z siebie krzyk, świadczący o niezłym szoku, Gośka zamknęła mu usta mocnym uściskiem dłoni i nakazała Magdzie i chłopakowi, kładąc palec na swoich ustach, że mają po prostu się zamknąć.
Pan Śmieszek nie powinien w ogóle mieć świadomości, że jest tu Tomek.
Oboje szybko zrozumieli o co chodzi. A potwierdziła to Gośka, pokazując Tomkowi, również na migi, tak jakby grali w kalambury, czego od niego oczekuje.
Tomasz miał obciągnąć temu frajerowi pytę. Zrozumiał to błyskawicznie i zaraz zrobił się czerwony, i ze wstydu ( i trochę też podniecenia, bo ten palant naprawdę był niezły ), schował twarz w dłoniach.
Jeszcze przez chwilę trochę się krygował, rumienił, głupio szczerzył z niedowierzania, wymachiwał rękami w geście pt. nie ma mowy, abym to zrobił, ale cały czas się śmiał i w jego zawstydzeniu było więcej chcicy, niż autentycznego protestu przed takim czynem.
- Ale ja mam chłopaka – pokazał Gośce na migi.
Gośka na to skrzyżowała dłonie w błagalnym geście i zrobiła słodką minę ( a potrafiła być słodka, jeśli chciała ).
- Ale to jest cieć! - pokazał na migi Tomek i nadal udawał, że się broni.
Gośka na to ponownie: skrzyżowane dłonie i aniołek.
Tomek był czerwony jak burak, uśmiech nie mógł zejść z jego twarzy, a wystylizowana grzywka zasłoniła mu oczy. Podszedł do przywiązanego, i tylko lekko się szamocącego Pana Śmieszka, szepnął do dziewczyn, szczerząc się od ucha do ucha:
- Chyba skisnę!
A potem przykucnął i chwytając dłońmi nogawki spodenek sąsiada, zsunął je w dół, razem z czerwonymi slipkami, które sąsiad miał pod spodem.
Duża, giętka jeszcze pyta, piękna jak cała reszta ciała tego dupka, wyskoczyła jak niespodzianka z pudełka.
Ta niespodzianka bardzo się wszystkim spodobała.
Jej rozmiar wyraźnie przekraczał normę europejską, a kształt przypominał wielką, grubaśną pigułę.
Magda pogłaskała ją delikatnie palcami, Gośka też musiała dotknąć. Ale to do Tomka - dziewiętnastoletniego studenta pierwszego roku polonistyki należał decydujący ruch.
Tomasz odgarnął z oczu swoją wystylizowaną grzywkę, klęknął u stóp Pana Śmieszka, i nie przestając się rumienić i cieszyć, ujął tę wielką pytę jedną dłonią i delikatnie stymulując do całkowitego stwardnienia, objął ją ustami i przez moment, nie przerywając ruchów dłonią, pieścił jej czubek wargami i językiem.
Po krótkiej chwili piguła Pana Śmieszka jeszcze urosła, stwardniała i wyprężyła się, ukazując całą swoją potęgę.
Był to duży, gruby kutas, mocno wygięty ku górze, uwieńczony u dołu niewielkimi, starannie wydepilowanymi jajami.
Teraz Tomek wsunął go głębiej do ust i zaczął nimi pracować.
Bardzo szybko złapał odpowiedni rytm, czym zaimponował dziewczętom.
Robił to z wielką gracją, jakby od niechcenia, ssąc, liżąc i pieszcząc tego wielkiego gnata, i pomagając sobie dłonią, która w tym samym czasie rytmicznie go masturbowała, idealnie synchronizując się z ustami.
Byczek zaczął postękiwać i pojękiwać bo – jak przyznały potem dziewczyny, wątpią, aby jego żoneczka na szpileczkach, kiedykolwiek zrobiła mu lepszego loda, niż Tomek.
Ostatnie ruchy dłoni Tomka przypominały ostre szarpnięcia – Pan Śmieszek naprężył się, jęknął przeciągle tym swoim ciotowatym, irytującym głosem ( wypluł przy tym swój knebel ), a potem, kiedy Tomek uwolnił z ust jego czerwoną, gorącą, wygiętą w górę kolbę, trysnął z niej naprawdę porządnie – raz – wysoko jak z katapulty ( to był naprawdę ostry strzał ), drugi raz – nieco niżej, ale równie obficie, i trzeci raz – tym razem gęsta, biała galareta wypłynęła z jego pały jak woda z kranu, i popłynęła po kościstych palcach Tomka.
Tomek wytarł dłoń o zsunięte do kolan lycrowe spodnie sąsiada, a potem przetarł dłonią spocone czoło. Spisał się na medal.
Czujna Gośka kontrolowała sytuację i ruchem dłoni, kazała koledze szybko się ulotnić.
Tomek po cichutku uchylił drzwi i się zwinął.
Wtedy wreszcie dziewczyny zdjęły z głowy ich sąsiada zakupową torbę.
Koleś był czerwony, ale wyraźnie zrelaksowany. Powitał je swoim typowym śmiechem, a potem powiedział:
- Może i jesteście wariatkami, ale naprawdę znacie się na rzeczy!
- A teraz posłuchaj – powiedziała Gośka. Nie chcemy więcej słyszeć żadnych hałasów. Wracasz do domku po cichu, kontrolujesz swój kretyński śmiech, a twoja kobieta nie popierdala w szpilkach po mieszkaniu. I przede wszystkim – sikasz na porcelankę, a nie do wody! Zrozumiano?
Koleś był w jeszcze większym szoku ( o ile to w ogóle możliwe ).
- W przeciwnym wypadku będziemy musiały porozmawiać z twoją laseczką i powiedzieć, jak bardzo jej zazdrościmy, że ma w łóżku takie ciało i taki sprzęt!
- No dobra, dobra – zgodził się w końcu Pan Śmieszek, po czym został uwolniony z uwięzi, i zanim przyszło mu do głowy cokolwiek zrobić, dziewczyny czmychnęły z jego mieszkania.
Gośka jeszcze odwróciła się i rzuciła zza progu:  
- Posprzątaj sobie, bo strasznie naświniłeś. A za koszulkę zapłacę.
 Po drodze do swojego mieszkania, spotkały na schodach kolesia, który najwyraźniej był kumplem Śmieszka.
- Jesteście znajomymi Konrada? - zapytał, bardzo miło się uśmiechając
- Można tak powiedzieć – odpowiedziała Magda, równie miło.
- Mieliśmy wybrać się na rower, ale Kondek się spóźnia, więc wpadłem zobaczyć, co jest grane. No to chyba teraz rozumiem.
- Trochę się zagadaliśmy, rzeczywiście - rzuciła Gośka. No ale teraz już chyba nic nie stoi na przeszkodzie.
- A może wybierzecie się z nami? - zagaił przystojny nieznajomy.
- Może innym razem – podziękowały uprzejmie i dygnęły niczym pensjonarki.
Oczywiście od tamtego czasu w mieszkaniu piętro wyżej zrobiło się o wiele ciszej.
Gośka, Magda i Tomek śpią już spokojnie. Czasem jeszcze Pan Śmieszek, przypomina im o tym, skąd się wziął jego pseudonim artystyczny, ale wtedy wystarczy tylko delikatnie zastukać łyżeczką w pionową rurę w korytarzu.
Co do przypadkowych spotkań przed drzwiami – nadal wyraźnie unika trójki studentów, a zwłaszcza dwóch studentek.
A Pani Śmieszkowa pewnego dnia, w autobusie, wyznała Tomkowi, że wkrótce będą się przeprowadzać:
- Lubię to miejsce, ale mąż tak bardzo nalega. Jakoś niezbyt dobrze się tu czuje.
- A, to naprawdę wielka szkoda - odpowiedział grzecznie Tomek, jak przystało na dobrze wychowanego studenta.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





atosatos

Komentarze


Brak komentarzy! Bądź pierwszy:

Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach