Kategorie opowiadań


Strony


Forum erotyczne





Sesja fotograficzna - 5.

Część 5.

Po kilku dniach przypadkowo spotkałam Heńka, bo telefonów znowu nie odbierał. Na jego widok z trudem panowałam nad sobą. Poinformowałam go, że byłam w laboratorium, a wyniki badania mojej krwi potwierdziły obecność jakichś organicznych związków chemicznych wchodzących w skład środków odurzających. Nie pamiętałam pełnej nazwy. Nie chciałam na ulicy robić sceny, ale miałam ochotę rzucić się na niego z pazurami!

Trochę stropił się, ale lekko wzruszył ramionami i stwierdził, że w trakcie filmowania zachowywałam się normalnie. Podczas pozowania również. A potem złośliwie uśmiechnął się i zapytał wprost:

– Chcesz w sądzie weryfikować wiarygodność swojego zachowania na tej kanapie podczas seksu grupowego, za który wzięłaś kasę i dobrowolnie podpisałaś umowę? Będą mieli ubaw! Szczególnie, że wcześniej brałaś udział w takim filmie. Wtedy nie miałaś obiekcji – spojrzał na mnie, dając do zrozumienia, że czeka mnie długa i wyboista droga.

– Nikt z tobą nie będzie chciał pracować – uświadomiłam mu.

– Myślisz, że taki proces pomoże tobie w pracy? – zignorował moje ostrzeżenie. – A co stanie się, jeżeli dowiedzą się media? A dowiedzą się – spojrzał na mnie wymownie. – Jak potraktują dzieciaki w szkole? – Zawiesił głos i dodał: – Zastanów się, czy to dobry pomysł. Wiesz, jak skończysz z taką opinią?

Nic nie mówiłam. Z wściekłością patrzyłam na niego. Mój wrogi wyraz twarzy i milczenie chyba zaniepokoiły go znacznie bardziej niż informacja o wynikach badania krwi. Przecież znał mnie. I mój charakter.

– A może mają ciebie odwiedzić moi koledzy od Sandry? – zakończył ostrzejszym tonem, wrogo spoglądając na mnie. Odwrócił się i poszedł. Nie pożegnał się.

Wzmianka o kolegach Sandry bardzo mną wstrząsnęła. Straszył mnie! Groził mi! A ja zwyczajnie bałam się. Wręcz przeraził mnie tą groźbą. Przypomniałam sobie tych goryli. Dotarło o mnie, że ma możliwości, o które go nie posądzałam. Teraz zrozumiałam, jak bardzo byłam naiwna, sądząc, że facet robi zdjęcia i sam je sprzedaje różnym redakcjom, „wolny strzelec”, kur...

Ze zdenerwowania nie mogłam zasnąć tej nocy.

*

Minęły jakieś trzy tygodnie. Bezskutecznie starałam się zapomnieć o całym zajściu. Byłam bezradna i ciągle brakowało mi pieniędzy, więc koncentrowałam się na szukaniu pracy. Teraz szłam na spotkanie, aby zleceniodawcy oddać wyniki analiz statystycznych. Ot, taka przypadkowa praca za kilkaset złotych. Wychodzę z mieszkania i na półpiętrze zaczepia mnie jakiś facet.

– Jak wszedł do bloku? – Jeszcze przemknęło mi przez myśl, zanim odezwał się.

Przedstawia się imieniem i rzuca zdanie, które mrozi mnie: 

– Jestem od Henryka.

Ma moje zdjęcia! Pokazuje mi. Jestem naga i bez peruki! Większość zdjęć jak podczas wizyty u ginekologa. Wyraz twarzy na zdjęciach świadczył o tym, że byłam naćpana. Facet proponuje mi seks za kasę albo udział w filmie.

Henryk mówił, że robisz też seks grupowy. Że w ogóle dobra z ciebie dziwka, tylko droga – zmierzył mnie z góry do dołu. – I miał rację. Dobrze wyglądasz. Widać klasę. No i byłabyś świeża w naszym gronie. Ile chcesz za wieczór ze mną i kilkoma kolegami? Będą też inne dziewczyny, ale na pewno będziesz miała powodzenie. Trochę pohasasz sobie – zapewnił mnie i patrzył wyczekująco. Lekki uśmiech na ustach, który świadczy o jego władzy nade mną. Czekał na moją cenę. Nagle chwycił mnie za pierś. Mocno. – No, niezłe – stwierdził z uśmiechem.

– Nie jestem zainteresowana i nie będę! Proszę to również powtórzyć Henrykowi – szarpnęłam ciałem i zdenerwowana zbiegłam po schodach. Uświadomiłam sobie, że ten gnój, fotograf, podał facetowi mój adres!

Facet chyba był za bardzo zaskoczony moją reakcją, bo nie ścigał mnie i nie pojawił się ponownie. Widocznie znalazł inne „świeże” dziwki.

Tak! Tak! Byłam świadoma tego, że zarabiam na życie jako dziwka! I wcale nie poprawiało to mojego nastroju. Wręcz przeciwnie.  

*

Kilka dni później pojawia się taka sama propozycja od innego faceta. Czekał przed moim blokiem. No, prawie taka sama. Przedstawił się jako Ryszard. Od poprzednika różnił się wszystkim. Poza płcią. Starszy ode mnie, wysoki, z lekkim brzuszkiem, szpakowaty, zadbany, pogodny, dobrze ubrany, z manierami, uprzejmy, pachnący dobrymi perfumami. Kiedy przedstawił się, od razu wiedziałam, o co chodzi, ale nie minęłam go. Zatrzymałam się tylko dlatego, że był uprzejmy i jakoś nie wypadało odejść bez słowa. Miał moje zdjęcia, ale mi ich nie pokazał.

– Cholera, ten gnój, Heniek, rozdaje moje zdjęcia i adres chyba wszystkim facetom, których zna! – trzęsłam się ze zdenerwowania.

Jednak, kiedy ten Ryszard zaczął przedstawiać warunki, zdecydowałam się wysłuchać go do końca. Zaproponował rozmowę w kawiarni. Uległam i dałam się zaprosić, bo obiecał, że zajmie mi najwyżej kwadrans, a potem podwiezie we wskazane miejsce. O, to było mi bardzo na rękę.

Za weekend tylko z nim zaproponował mi moją pensję! Miałam wybrać hotel. W kraju lub za granicą. On pokrywał wszystkie koszty. Nadal był grzeczny. Zero nachalności i głupich uśmieszków. To zabrzmi śmiesznie, ale budził moje zaufanie! Zgodziłam się, chociaż nie bardzo wierzyłam w kwotę, którą podał. Wymogłam, że pojedziemy pociągiem. Z góry dziękuję za samolot! Na dworcu chciałam dostać całą kwotę. Zgodził się. Zaproponował, że przyjedzie po mnie i razem pojedziemy na dworzec. Nierozważnie zgodziłam się, ale za to mogłam całą zarobioną kwotę zostawić w mieszkaniu.

Złośliwie wybrałam chyba jeden z najdroższych hoteli w Berlinie. Sheraton! Z basenem. Nic innego nie przyszło mi do głowy. A jemu nawet nie drgnęła powieka! Wręcz przeciwnie, wydawał się zadowolony z mojego wyboru. Jeszcze poprosił, żebym, obok tradycyjnych ciuchów, zabrała również strój kąpielowy.

*

No, więc zabrałam strój kąpielowy, kilka par szpilek, kilka par pończoch, świeże ciuchy i bieliznę na każdy dzień. I przed samym wyjazdem się zaczęło. Reisefieber? Żeby tylko! Cholera, jak ja się wtedy denerwowałam! Denerwowałam? Byłam bliska histerii! Jechaliśmy EC do Berlina, pierwszą klasą, a jakże, a ja przez większość podróży nie mogłam przestać myśleć, w co dałam się wrobić! Pierwsze spotkanie i wyjeżdżam z nieznanym mi facetem za granicę! OK, dobrze płacił, nawet bardzo dobrze, ale czy mój mózg miał wolne, kiedy godziłam się?! Zgubiła mnie moja pazerność na kasę! Mogłam pracować w jakiejś ‘sieciówce’, w ochronie albo jako sprzątaczka. Tam nie potrzebowałabym super kwalifikacji i miałabym chociaż jakąś najniższą krajową. Albo mniej. Na razie takie próby nie dały rezultatu, ale przecież w końcu coś znalazłabym! Mogłabym ‘na czarno’ opiekować się dziećmi. To też jakaś stała kwota każdego dnia.

Pociąg jechał szybko, w wagonie pierwszej klasy zajęty był może co trzeci przedział. W naszym  przedziale siedzieliśmy tylko we dwoje. Ja cały czas byłam czujna jak zając pod miedzą. Drzemałam z otwartymi oczyma. Ta, drzemałam... Miejsca mieliśmy naprzeciwko siebie. Mimo to facet nie przesiadł się. Nie zasłonił okien od korytarza. Był spokojny, pogodny, uśmiechał się, próbował zabawiać mnie rozmową. Powiedział, że wyglądam efektownie. Nie macał mnie, nie obłapywał, nie rozchylał nóg, chociaż nieopatrznie ubrałam spódniczkę i szpilki. Gorzej: wyglądaliśmy jak stare małżeństwo, z tą różnicą, że on był miły. Miał dla nas gazety, czytał książkę, drzemał. Zamówił dla nas kawę i ciastka. Trochę mówił o sobie. Przy ciastku zapytał, co chciałabym zobaczyć, zwiedzić w Berlinie? Cały czas sprawiał wrażenie odprężonego i zadowolonego z naszej podróży. 

I wtedy napadły mnie wątpliwości. I to jakie!

A może to tylko oszustwo, a naprawdę chce mnie sprzedać do jakiegoś burdelu? Wjeżdżamy na dworzec, wysiadamy, a tam jacyś faceci czekają na mnie. Wepchną mnie do auta i sruu do burdelu! Z przerażenia oblała mnie fala gorąca.

A może ten Ryszard wziął mnie, żeby sprzedać moje nerki? A co, jak obudzę się po kilku godzinach, w pokoju hotelowym, w wannie z lodem, we krwi, naszprycowana środkami przeciwbólowymi, z komórką pod ręką i z kartką z numerem do szpitala? Czytałam o takich numerach!

Niewiele brakowało, a wysiadłabym na najbliższej stacji! Przez resztę podróży pociągiem oczy miałam dookoła głowy. Każdy wydawał mi się podejrzany. Nawet taksówkarz mi się nie podobał, kiedy jechaliśmy z dworca do hotelu. Jakiś taki uprzejmy był... Telefon schowałam głęboko, bo to była moja ostatnia deska ratunku, gdybym obudziła się gdzieś w lesie albo w jakiejś piwnicy. Przynajmniej tak sądziłam.

Potem musiałam tłumaczyć się dzieciom i okłamywać je, bo nie byłam osiągalna przez cały dzień. Co za rodzicielski sukces... Ze zdenerwowania nie potrafiłam myśleć racjonalnie. Dzisiaj śmieję się z tego. To znaczy z własnej głupoty i naiwności.

*

On naprawdę dbał, żebym czuła się jak najlepiej. Było cudownie. Seks taki sobie, ale naprawdę starałam się, żeby był zadowolony. I chyba był. W każdym razie nie narzekał. Obsługiwałam go wieczorem oraz rano i jeszcze próbowałam po południu, jeżeli byliśmy w pokoju, ale nie nalegał. Tylko życzył sobie, żebym w pokoju chodziła nago. Mogłam zakładać szpilki i pończochy. W milczeniu patrzył na mnie. Niech sobie patrzy. Kiedy czytał, siedziałam obok niego, a on mnie czasami dotykał, głaskał. Jakoś mi to nie przeszkadzało. Już zobojętniałam na męski wzrok i pożądanie. 

Sporo byliśmy w ruchu, bo kupił bilety na trzy dni i wszędzie jeździliśmy metrem i S-Bahn. Zaliczyłam Legoland, Aquadom, Madame Tussauds i zoo. Ponad godzinę przesiedzieliśmy przed akwariami. Tam jest dość ciemno. Kiedy było nieco mniej ludzi, zrobiłam mu masaż członka. Był zadowolony, ale chyba bardziej rozbawiony moimi zabiegami. Wyszliśmy z budynku, objął mnie i pomacał pierś. Nawet zanurzył dłoń w dekolt. Nie protestowałam. Na tym polegała moja praca. I tak akurat nikt nas nie mijał. Zresztą, po kontakcie z Heńkiem uodporniłam się na reakcje innych.

Pływalnia, jacuzzi, spacery, różne restauracje. I wypad na zakupy! Kupił mi kilka ciuchów. Wręcz nalegał! Gdybym nie była z nim w tej określonej, specyficznej roli, to pewnie zakochałabym się! A tak? Chciałam wykorzystać go, bo miałam okazję. Nigdy nie pytałam go o życie prywatne. Nie interesowało mnie. On, w zasadzie, nie pytał o moje, ale sporo rozmawialiśmy, chociaż nie o pogodzie. Okazało się, że mamy wspólne zainteresowania: film, podróże, akwarystyka (ja lubiłam oglądać, on ponoć miał kilka i mógł o tej pasji opowiadać godzinami). Idealnie dzieliła nas muzyka. Lubiliśmy coś innego, ale słuchaliśmy o preferencjach drugiej strony. Czasami czytaliśmy te same książki, chociażby kryminały: Mankella, Cobena i Forsytha. Wracając, praktycznie przegadaliśmy całą podróż. W przedziale byliśmy tylko we dwoje. Znowu siedział naprzeciwko mnie. W pewnym momencie przesiadł się. Kiedy chciałam zdrzemnąć się, wtuliłam się w niego. Objął mnie.

*

Życie jednak nie znosi próżni. Czasami los, po latach szarych i trudnych, kiedy wydaje nam się, że już nic dobrego nas nie czeka, tylko powtarzalność dnia bez nadziei na poprawę, nagle złośliwie (?) ofiarowuje nam, w ramach rekompensaty, ledwie chwilę radości albo ‘nawet’, w przypływie szczodrości, jedną jedyną szansę, której nie wolno przeoczyć, ani zmarnować, bo kolejnej już nie doczekamy. Jeżeli przeoczymy albo zlekceważymy szansę, wówczas pozostanie tylko gorycz niespełnienia i ciągłe rozpamiętywanie. Czasami los jest tak łaskawy. Czasami. Właśnie miałam tego doświadczyć.

*

Minęło sporo miesięcy. Spotykaliśmy się wielokrotnie. Niezbyt często, ale regularnie. Na ogół raz lub dwa w miesiącu. To ja pilnowałam kolejnych terminów, bo opłaty za spotkania pozwalały mi na skromne, ale spokojne życie. Pilnowałam terminów, bo postawił warunek, że będzie płacił więcej, ale mając mnie na wyłączność. Z ulgą zgodziłam się.

Potem urwało się. Z mojej inicjatywy. Nie nalegał długo. Zniknął tak samo, jak pojawił się w moim życiu. Twierdził, że wyjeżdża do pracy. Ulżyło mi. Bałam się jakichś scen, agresji, gróźb. Ale trochę mi go brakowało. I jego pieniędzy.

Jednak miałam szczęście! Ktoś przypomniał sobie o mnie i zaczęłam dostawać drobne prace zgodne z moim wykształceniem. Różnym osobom robiłam obliczenia, studentom do ich prac licencjackich i magisterskich, nawet pisałam całe rozdziały. Opłacało się. Przygotowywałam analizy, rozliczałam też faktury. Wszystko „na czarno”. Czasami wpadła jakaś większa praca, nawet z uczelni, na umowę zlecenie. Wystarczyła znajomość obsługi kilku programów.

*

Rodzice w końcu dowiedzieli się o mojej sytuacji, sprzedaży auta, wyprzedaży ciuchów, zapożyczaniu się i systematycznie wspierali mnie drobnymi kwotami. Mimo wszystko starałam się unikać ich wsparcia. Nie miałam pojęcia, skąd brali pieniądze dla mnie. Przecież nie ze swoich emerytur!

Nie doceniłam mojego taty. Mama przyznała, że wrócił do pracy. Teraz wykładał w prywatnej uczelni: więcej godzin za niższą pensję, ale przyjął. W państwowej zarobiłby więcej. Wiadomo: ‘trzynastka’, gwarantowane wynagrodzenie według „widełek”, ale tam już go nie chcieli.  

Dzieci również spokojnie przyjęły wiadomość o moim bezrobociu. Chyba wcześniej domyślały się, że nie jest tak fajnie, jak próbowałam to przedstawiać, a później zrozumiały, że czas prezentów i hucznych imprez urodzinowych oraz wyjazdów na wczasy minął. Żyliśmy z miesiąca na miesiąc. Ba! Z tygodnia na tydzień. Czasami nie wiedziałam, za co jutro kupię coś do jedzenia, ale jakoś żyliśmy. Teraz zadłużałam się tylko u rodziców i ciągle szukałam stałego zatrudnienia. Pomoc rodziców, chociaż dość skromna, była bezcenna! Miałam łzy w oczach. Wiedziałam, że nigdy nie zdołam im się odwdzięczyć.

*

Spotkałam się z Ewą u niej w domu. Akurat nikogo poza nami nie było. Wypiłyśmy kawę, zjadłyśmy kawałek jabłecznika. Nie potrafiłam tego wytłumaczyć, ale byłam przekonana, że miała szczególny powód, żeby spotkać się ze mną. Kiedy zapadło dłuższe milczenie, czekałam na jakiś znak gospodyni. Nie patrzyła na mnie. Spoważniała, a pusty wzrok utkwiła w ścianie za moimi plecami. Nie odezwałam się. Cierpliwie czekałam. Nie zanosiło się na nic przyjemnego. Bałam się, że zechce od razu zwrotu całej kwoty, którą jej spłacałam. Zaskoczyła mnie:

– Lidzia, mam problemy zdrowotne. Nawet spore problemy. Lat też mi nie ubywa, a problemy zdrowotne coraz częściej i na różne sposoby dają o sobie znać. Przyplątały się różne choroby. Teraz kilka jednocześnie. Ot, taka kumulacja. Jak w totka. Tylko suma nie cieszy – spojrzała na mnie i uśmiechnęła się smutno. Chwilę milczała. Westchnęła i popatrzyła gdzieś w bok. – Być może czeka mnie operacja, może dwie, naświetlania, chemia, rehabilitacja, sanatorium. Lekarze paru specjalności będą musieli to razem pouzgadniać – znowu zamilkła.

Spokojnie, w milczeniu czekałam na dalszy ciąg. Domyślałam się, że to tylko wstęp.

– Nie chcę puszczać firmy na sprzedaż. Tyle włożyłam w nią serca i pracy! Mąż ma swoją pracę i nie zna się na tym, a dzieci mają inne plany. Hm... I ten, no wiesz... Lidzia, poprowadziłabyś firmę? Aż się trochę wykuruję?  

Zaskoczona propozycją, milczałam. Nawet wstrzymałam oddech. Zamurowało mnie!

Ewka spojrzała na mnie z nadzieją. Z uwagą przyglądała się mojej mimice. Nie potrafiła niczego odczytać z mojej twarzy, więc po chwili kontynuowała:

– To jednak trochę potrwa. Sporo zarobisz. Obiecuję, że będziesz zadowolona, ale u mnie w domu codziennie będziesz zdawać sprawozdania – potencjalna pracodawczyni jednym tchem przekazała mi tyle informacji. Zmęczona monologiem, odchyliła się w fotelu. I czekała z nadzieją w oczach.

I zaraz miałam zdecydować się! Na razie milczałam. Teraz ja patrzyłam w okno. Przed oczami, jak w filmowych kadrach, błyskawicznie przelatywało moje beznadziejne życie bez pracy. Każdy miesiąc, dzień, każde upokorzenie, upodlenie, każda porażka, każde oszustwo. A potem jeszcze raz: upokorzenia, oszustwa, żebranina o pożyczki...

Wreszcie Ewka nie wytrzymała. Na swój sposób zinterpretowała moje milczenie i jeszcze raz natarła: 

– Co o tym myślisz? – spojrzała na mnie prawie błagalnie. – Jeżeli zgodzisz się, to kiedy wrócę do pracy, masz u mnie pewny etat aż do emerytury. Z zawyżoną pensją – znacząco dodała, widząc wyraz mojej twarzy.

A ja zastanawiałam się. Myślałam o Heńku, jego nieuczciwości, kłamstwach i szantażu.

Nie mogłam, nie potrafiłabym i nawet nie chciałam odmówić. Zwyczajnie nie było mnie na to stać! I miałabym taką świetną pracę! Prawie nie wierzyłam w to, co się właśnie dzieje!

W końcu uszczypnęłam się, żeby zakończyć projekcję i wrócić do rzeczywistości. 

*

Cdn.




Podoba się opowiadanie? Podziel się z innymi!





Tomnick

Komentarze

Livosz22/11/2018 Odpowiedz

Świetnie piszesz, twoje opowiadania czyta się bardzo lekko i przyjemnie! Mam nadzieję że pozostałe części tej serii będą równie pikantne co pierwsze cztery, tylko może tym razem nasza bohaterka nie będzie niczym odurzona?

Tomnick24/11/2018 Odpowiedz

Dziękuję :)
Mam nadzieję, że jednak nie rozczarujesz się, ale historia potoczy się nieco inaczej, a seks będzie tylko dodatkiem. W życiu tak bywa, niestety...
Ps. Tekst był po wgraniu wyjustowany, a gwiazdki, dzielące podrozdziały, wycentrowane, a tutaj... :(
To nie moja wina.


Twój komentarz






Najczęsciej czytane we wszystkich kategoriach